1

Nowenna na uroczystość Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny

24 stycznia – 1 lutego

Wezwanie Ducha Świętego (na każdy dzień nowenny)

R. Przyjdź Duchu Święty, napełnij serca Twoich wiernych i zapal w nich ogień Twojej miłości.

V. Ześlij Ducha Twego, a powstanie życie.

R. I odnowisz oblicze ziemi.

Módlmy się: Boże, któryś pouczył serca wiernych światłem Ducha Świętego, daj nam w tymże Duchu poznać co jest dobre i Jego pociechą zawsze się weselić. Przez Chrystusa, Pana naszego. R. Amen.

Dzień 1: O najczystsze Zwierciadło wszelkiej cnoty, Maryjo święta. Chociaż jesteś najczystsza pomiędzy pannami, chciałaś wszakże według prawa, po czterdziestu dniach od porodzenia, stawić się w kościele, by być oczyszczona. Spraw, prosimy, abyśmy za Twoim przykładem, strzegąc czystości naszych serc od wszelkiej winy, zasłużyli być przedstawieni w Kościele chwały. Zdrowaś Maryjo…

Dzień 2: O Panno najposłuszniejsza, Ty przyszedłszy do Kościoła, chciałaś ofiarować zwykłą ofiarę, na podobieństwo wszystkich innych niewiast. Daj nam, prosimy, abyśmy, idąc za Twoim przykładem, umieli zawsze się ofiarować Bogu, wypełniając wszystkie cnoty. Zdrowaś Maryjo…

Dzień 3: Panno najczystsza, Ty zachowując przepisy prawa, nie dbałaś o to, że Cię ludzie będą postrzegać jako „nieczystą”. Błagamy, uproś nam łaskę zachowania serc naszych w ciągłej niewinności, chociaż w oczach świata zdawalibyśmy się winni. Zdrowaś Maryjo…

Dzień 4: Panno najświętsza, Ty ofiarując Boskiego Syna Twego Ojca Przedwiecznego, spodobałaś się całemu Niebu. Prosimy, ofiaruj Bogu nasze biedne serca, aby je swoją łaską zachował na zawsze od grzechu śmiertelnego. Zdrowaś Maryjo…

Dzień 5: O Panno najpokorniejsza, składając Jezusa w ręce świętego starca Symeona, napełniłaś jego ducha niebieską słodkością. Złóż, prosimy, serce nasze w ręce Boga, by je napełnił Świętym Duchem swoim. Zdrowaś Maryjo…

Dzień 6: O Panno najwierniejsza, wykupując według prawa swego Syna, Jezusa, przyczyniłaś się do Odkupienia świata. Wykup, prosimy, nasze nędzne serce z niewoli grzechu, by wobec Boga było zawsze czyste. Zdrowaś Maryjo…

Dzień 7: O Panno najłaskawsza, usłyszawszy od Symeona przepowiednię Twoich boleści, poddałaś się chętnie Bożemu zrządzeniu. Spraw, prosimy, abyśmy i my także zawsze ochotnie poddani Bożym zrządzeniom, cierpliwie znosili wszelkie utrapienia. Zdrowaś Maryjo…

Dzień 8: O Panno najlitościwsza, Ty przez swego Boskiego Syna, napełniając Annę Prorokinię niebieską światłością, sprawiłaś, że wychwalała miłosierdzie Boże, wyznając Jezusa, Odkupiciela świata. Prosimy, napełnij ducha naszego łaską niebieską, byśmy mogli zażywać obficie owoców Boskiego Odkupienia. Zdrowaś Maryjo…     

Dzień 9: Panno najuleglejsza, Ty przewidując bolesną Mękę swego Syna, uczułaś, jak miecz boleści przenikał Twą duszę, a widząc zasmucenie Twego Oblubieńca, Józefa, na widok Twojej boleści, pocieszałaś Go świętymi słowami. Przejmij, prosimy, nasze dusze prawdziwym bólem za grzechy, abyśmy mogli cieszyć się uczestnictwem w Twej chwale w Niebie. Zdrowaś Maryjo…

(Każdego dnia po czytaniu)

Litania loretańska

V. Odpowiedź wziął Symeon od Ducha Świętego.

R. Że nie miał oglądać śmierci, zanim najpierw nie zobaczył Chrystusa Pańskiego.

Módlmy się. Wszechmogący, wieczny Boże, pokornie błagamy Twój majestat, abyśmy, jako Jednorodzonego Syna Twego w istocie ciała naszego w Kościele stawiono, tak i my za sprawą Twoją, z duszami oczyszczonymi przed Tobą stawić się mogli. Amen

Ilustracja: Oczyszczenie NMP, autor anonimowy, XVI-XVII w. (domena publiczna)




150. rocznica objawień maryjnych w Pontmain

Kościół we Francji świętuje w tym roku 150. rocznicę objawień maryjnych w Pontmain. Jest to jedno z pięciu objawień Matki Bożej w tym kraju oficjalnie uznanych przez Kościół.

17 stycznia 1871 r. Matka Boża ukazała się czworgu dzieciom w ubogiej wiosce Pontmain. Francja była wówczas pogrążona w wojnie z Prusami. Wielu wieśniaków było na froncie, a pruskie wojska zbliżały się do Pontmain. Maryja wezwała dzieci do modlitwy i zapowiedziała im, że Bóg niebawem ich wysłucha. W wiosce odebrano to jako zapowiedź rychłego zakończenia wojny.

W 150. rocznicę objawień w Pontmain, Kościół we Francji zainaugurował jubileusz, który potrwa do 16 stycznia przyszłego roku. Przygotowania do tego wydarzenia trwały trzy lata, ale ze względu na pandemię organizatorzy musieli ograniczyć jego rozmach.

Rektor sanktuarium w Pontmain, ks. Renaud Saliba ma jednak nadzieję, że jubileusz będzie miał ten sam efekt, co objawienia: stanie się zachętą do modlitwy o ustanie aktualnych nieszczęść, a Bóg się zmiłuje i pandemia się zakończy, pozwalając na normalny przebieg jubileuszu.

Źródło: misyjne.pl




Figura Maryi wróciła do kościoła w Iraku

Na szczycie kościoła Qaraqosh (Karakosz, Irak), w czwartek, 14 stycznia, stanęła ponownie figura Matki Bożej. Kościół ten, zniszczony w latach 2014-2016, jest największym syryjskim kościołem na Równinach Niniwy. Jest poświęcony Niepokalanemu Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.

źródło: wpolityce.pl za asianews.it/




Dzieciństwo Maryi

Rene Marie de La Broise S.J.

Dzieciństwo Maryi jest istotnie wzorem, nawet dla dusz najbardziej posuniętych na drodze cnoty.

Mędrzec Pański mówi, że dojrzałość umysłu większą ma wartość niż sędziwa starość, a życie nieskalane więcej warte niż długowieczność. Taką była od pierwszych lat dojrzałość Maryi. Nigdy żadna wina uczynkowa, stwierdza to Kościół, nawet najdrobniejsza skaza powszednia nie uczyniła Ją mniej miłą w oczach Boga. To bezwzględne wyjęcie spod wszelkiej winy osobistej, jak i spod grzechu pierworodnego, było koniecznym ze względu na boskie macierzyństwo; a poczęcie bez zmazy było przygotowaniem do całego niepokalanego życia. Jednym ze skutków tego poczęcia w niewinności była absolutna harmonia wszystkich Jej władz, podporządkowanie namiętności i zmysłów pod panowanie rozumu.

Umysł Maryi bezustannie zajęty był Bogiem, wola zawsze w nim utwierdzona przez miłość silniejszą ponad wszelkie uroki rzeczy stworzonych.

Wreszcie była otoczona szczególniejszą pieczą zawsze czujnej Opatrzności Boga, który Jej użyczał ciągle przeobfitych łask swoich. Tyle pomocy zewnętrznej i wewnętrznej zapewniało Jej zupełne utwierdzenie w łasce, znacznie doskonalsze, niż to utwierdzenie częściowe, które Bóg dawał niektórym spośród wielkich świętych. Lecz ta szczęśliwa niemożliwość grzeszenia, a nawet odczuwania skłonności do złego, nie poddawała Jej żadnemu determinizmowi i nie była przeszkodą do zyskiwania zasług, bo nie usuwała żadnych warunków, koniecznych do tego.

Nie była Maryja wolna nawet od trosk i cierpień, nie znała tylko walki przeciw pokusom, płynącym z burzenia się namiętności. Ale odczuwała cały ten przykry i żmudny wysiłek, którego wymaga przyjęcie i znoszenie po Bożemu cierpień, umartwienie zmysłów, trudy pracy codziennej, a nade wszystko oczekiwanie tych cierpień duszy, które Jej Bóg przeznaczał. Co się tyczy wolności woli, posiadała ją taką jaką my; posiadała ją lepiej niż my, bo niebezpieczeństwo wyboru zła nie należy do istoty wolności, lecz przeciwnie jest jej niedoskonałością.

Wolność Jej była tym zupełniejszą, że żaden błąd, żadna nieświadomość, żaden niepokój zmysłów czy namiętności nie zaciemniał sadu Jej umysłu; jednym słowem była to wolność doskonała, która więcej niż nasza podobna do wolności Boga, wybierała w pełnym świetle i w pełnym opanowaniu siebie dobro, do którego dążyła. Choć Najśw. Panienka została uprzedzona tak nieporównanymi darami i łaskami, była jednak dzieckiem i pozostała nim tak długo, jak inni.

Lecz dzieciństwo Jej było, znacznie mniej niż u innych, jakimś zarysem tylko życia ludzkiego; było raczej tym dziecięctwem ewangelicznym, tak cenionym w królestwie niebieskim: stanem człowieka moralnie dojrzałego, który dobrowolnie zniża się i umniejsza, aby we wszystkim spełniać upodobanie Ojca niebieskiego.

Uległość, podrzędne we wszystkim stanowisko, ciągła zależność, tysiączne akty wyrzeczenia się, które inni spełniają, lub które im się czynić nakazuje, lecz wypełniają prawie bez zastanowienia, bez zasługi; to wszystko Maryja, będąc panią swej woli i swego sądu, przyjmowała i wykonywała całkowicie dobrowolnie.

Jeżeli tak radośnie i dobrowolnie przyjmowała »poniżenia«, to dlatego, iż była głęboko pokorna. Ta »bardzo prawdziwa znajomość siebie, która czyni człowieka nędznym we własnych oczach«, u nikogo nie osiągnęła tak wysokiego stopnia, jak u Niej. Ponieważ lepiej niż którykolwiek z wielkich ascetów, lepiej pod niektórymi względami, niż aniołowie w raju, którzy zapominając o sobie, śpiewają: »Święty, święty, święty« temu, który sam istnieje, widziała Ona, że nicość jest u podstaw każdego stworzenia; czuła niezmierzoną przepaść między sobą a Bogiem, a czując to, uniżała się przed najwyższym Majestatem Jego i składała Mu dzięki za niezliczone łaski, którymi Ją obsypał.

To Jej przyzwyczajenie, by patrzeć nieustannie na Boga i życie zatopione w Nim, tłumaczy nam Jej uczucia względem ludzi. Nie tylko Jej miłość gorąca, pełna delikatności, czujna, płynęła z Jej miłości ku Bogu; ale także z Jej pokory wobec Boga płynęła pokora w stosunku do ludzi. Tych, którzy podczas Jej młodych lat mieli władzę nad Nią, jak kapłani i pobożne niewiasty, uważała za przedstawicieli jedynego Pana i była uległa najmniejszym ich życzeniom, jako znakom woli nieba. Była pokorna nawet wobec towarzyszek.

Wywyższona przez Boga nad wszystkie dzieła Jego, sama nie czuła się wyższą nad żadne z otaczających Ją dzieci. Jakże mogłaby myśleć o wynoszeniu się ponad kogokolwiek, gdy tak głęboko uniżała się przed Bogiem? Kiedy ubogi czuje do głębi swoją nędzę i tylko o niej myśli, czyż zastanawia się nad tym, że jest może bogatszy niż wielu innych? Ponieważ Maryja posiadała większą niż inni świadomość swej nicości, była ze wszystkich najpokorniejsza; a ponieważ żywiej niż inni odczuwała wewnętrzną nędzę stworzenia, czuła się też jakby najmniejszą pośród wszystkich.

A im więcej lubiła rozważać własną niegodność, tym chętniej podziwiała u innych dary Boże; porównując zaś to, co w Niej było nicością, z tym co było łaską i cnotą u innych, uniżała się w duchu przed nimi. Zapewne, gdyby równocześnie widziała w sobie i w bliźnich to, co pochodziło od stworzenia i to, co od Boga, nie mogłaby po ogólnym osądzeniu uznać się za niższą; byłby to bowiem sąd fałszywy, a doskonałość Jej rozumu zabezpieczała Ją od wszelkiego błędu. Lecz mogła, rozpatrując sprawę tylko częściowo, porównywać nicość swej stworzonej natury z darami, które widziała w towarzyszkach — i nie wątpmy, że chętnie to czyniła. Ale czemu oglądać u siebie nicość a nie cnoty, u innych cnoty a nie nicość? W tym właśnie leży tajemnica, przemiły wdzięk, ukryta woń pokory. Stosownie do słów Pieśni Maryja była lilią, towarzyszki Jej cierniami – ale lilia miała ten niezrównany urok, że nie wynosiła się nad ciernie, że rozwijała się nieświadoma swej piękności.

(…)

Mogła więc kształcić się w Świątyni, mogła w pewnej mierze być pouczana. Prawdą jednak jest, że niezmiernie mało zawdzięczała swoim wychowawcom. Jej umysł był bowiem doskonały, a wiadomości zaczerpnięte z objawienia Bożego wspomagały Ją potężnie w zdobywaniu nowych wiadomości.

W takich warunkach uczyła się zapewne i pojmowała nie tylko z szybkością nie do uwierzenia, ale prześcigała tych, których zadaniem było Ją pouczać. Wszystko jednak wskazuje na to, że Najśw. Panienka ukrywała jak najstaranniej swoje nadzwyczajne postępy i starała się na zewnątrz okazywać, że postępuje jednakowym krokiem ze swoimi towarzyszkami. Postępowała głównie przez własne badanie, zastanawianie się i porównywanie rzeczy już Jej znanych, a wreszcie przez nieustanną pomoc światła Bożego. Mędrzec St. Testamentu powinien był niezmordowanie rozważać prawo i słowo Boże; takim też było zapewne ustawiczne zajęcie Maryi.

Wzrastała w poznawaniu Boga, Jego dzieł Opatrzności, Jego planów miłości względem dusz Izraela i rodzaju ludzkiego; wnikała w mądrość Jego przykazań, szczególnie najważniejszego z nich: przykazania miłości; wchodziła głębiej niż sam Dawid w uczucia pieśni świętych; śledziła w dziejach narodu żydowskiego i w prorokach wzmagające się przygotowania do królestwa Bożego.

(…)

Przepełnione tymi myślami serce Dziewicy, wynurzało się przed Stwórcą w pieśniach pochwalnych i żarliwych błaganiach. Modliła się za siebie; gdyż jest to powszechnym prawem, że choć Bóg uprzedza modlitwę naszą swoją łaską, chce jednak, byśmy przez modlitwę jednali sobie następne łaski i wzrost świętości. Ponieważ Bóg wezwał Maryję do najwyższej świętości, musiał użyczyć Jej daru modlitwy, jakiego nie posiadała żadna ludzka istota i znajdować upodobanie w tym, że dniem i nocą prosiła Go o wzrost w miłości Bożej. Modliła się za świat; błagając Boga, by przyspieszył godzinę jego odkupienia, a może w swej pokorze ofiarowywała się za niską służebnicę tej Dziewicy, która miała dać Mesjasza.

Kiedy Maryja zatapiała się tak w prośbach i wychwalaniu Boga, była nie tylko jednym z najświętszych i najmilszych Bogu członków rodziny ludzkiej, Ona już wyobrażała całą tę rodzinę. Jest to bowiem Jej rola równocześnie macierzyńska, królewska i kapłańska, aby nosić w samej sobie i symbolizować, przewyższając ją, całą wierzącą część ludzkości.

(…)

Porywy serca Maryi bardziej się podobały Bogu, niż całopalenia patriarchów i synów Aarona; przyspieszyły godzinę miłosierdzia i Nowego Przymierza. Arka Starego Przymierza nigdy nie spoczywała w Świątyni, wystawionej po powrocie z wygnania; a jednak dzisiaj, dzięki pokornemu dziecku, które się modliło na jej dziedzińcach, nowa Świątynia sławniejszą się stała, niż dawna.

Już symbol ustępował przed rzeczywistością: Świątynia posiadała arkę prawdziwą, w której lepiej niż za czasów Mojżesza i Salomona miał spocząć majestat Boga.

Źródło: Rene Marie de La Broise, Najświętsza Panna, Matris, 2021 [fragmenty, niektóre słowa uwspółcześniono].




Matka Boża Łaskawa patronką Krynicy Zdroju

W Krynicy, na stoku Góry Parkowej, Matka Boża Łaskawa ma od XIX w. swoją figurkę. Ufundował ją hrabia Seweryn Badeni, a zaprojektował Artur Grottger. W pobliżu znajduje się też źródełko.

Jak zaznacza proboszcz parafii zdrojowej ks. Andrzej Liszka, kult Maryi jest tutaj ogromny, a zbocze góry stało się miejscem codziennych pielgrzymek wiernych. – Ja osobiście jestem przy figurze codziennie, ale spotykam również wielu moich parafian. Oprócz tego widać wielką troskę o to, aby zawsze było czysto. Codziennie widać świeże kwiaty, zapalone znicze i modlących się ludzi – podkreśla proboszcz.

Wielki kult Maryi w Krynicy sprawił, że Stolica Apostolska wydała właśnie dekret powołujący Matkę Bożą Łaskawą patronką Krynicy, wyrażając tym samym zgodę na prośbę skierowaną przez wszystkie krynickie parafię i Radę Miasta.

To oznacza, że kryniczanie będą mogli nie tylko wędrować do figury, która na stoku Góry Parkowej powstała ponad pół wieku temu, ale też nazwą Matkę Boską Królową Krynickich Zdrojów.

Oficjalne uroczystości najprawdopodobniej odbędą się w maju.

Źródło: Radio RDN




Święta Rodzina: Rola ojca i matki w rodzinie

Ks. Franciszek Michał William

Duch Święty wybrał i przygotował Synowi Bożemu nie tylko matkę, ale także i rodzinę. Dlatego Słowo nie przybrało ludzkiej postaci w łonie wolnej jeszcze dziewicy, ani też niewiasty, która już poprzednio była matką rodziny, lecz właśnie w łonie Dziewicy poślubionej mężowi. A niczym chyba Bóg tak wyraźnie nie zaznaczył doniosłego znaczenia rodziny, w życiu społeczeństwa i narodu, jak tym właśnie faktem, że Jezus spędził trzydzieści lat swego życia na ziemi w otoczeniu ubogiej i skromnej rodziny rzemieślniczej. Przedmiotem niniejszego rozdziału będzie przedstawienie wpływu rodziny na kształtowanie się życia religijnego.

Mężczyzna zajmował przodujące stanowisko we wszystkim, co dotyczyło zewnętrznych przejawów kultu religijnego. Przyznać trzeba, że mężczyźni korzystając z przyznanych im praw, poczuwali się również i do wypływających stąd obowiązków. Religijne funkcje zwłaszcza trudniejsze, spełniali mężczyźni: byli oni obowiązani znać wszystkie przepisy Zakonu, odmawiać dwa razy dziennie wyznanie wiary i odbywać doroczne pielgrzymki do Jerozolimy. Prerogatywy mężczyzn uwidaczniają się najjaśniej tam, gdzie chodzi o publiczną służbę Bożą. Św. Paweł pisze w pierwszym liście do Koryntian: Niewiasty niech milczą w kościołach, albowiem nie pozwala się im mówić, ale mają być poddane, jak i Zakon mówi. A jeśli się czego chcą nauczyć, niechże w domu swych mężów pytają. W tych krótkich słowach określone jest zasadniczo stanowisko kobiety w synagodze. Urząd nauczycielski przypada wyłącznie mężczyznom, niewiasty przysłuchują się i w ten sposób zapoznają się zarówno z nauką, jak i z jej objaśnieniem.

Stanowisko mężczyzny w dziedzinie religijnej nadawało mu powagę i wpływ na wychowanie dzieci. Jakież głębokie wrażenie na podatną duszę młodego chłopca wywierał fakt, że ojciec dwa razy dziennie odmawiał głośno wyznanie wiary, pouczając jednocześnie syna, że odmawianie tej modlitwy jest wyłącznym przywilejem mężczyzny. Jakżeż pogłębiać musiała poczucie religijne świadomość, że ojciec corocznie wybiera się na święta do Jerozolimy, gdzie wraz z nim wszyscy mężowie izraelscy zbierają się, aby oddać hołd jedynemu Bogu.

Nie znaczyło to jednak bynajmniej, aby kobiety były wykluczone z życia religijnego i nie brały w nim w ogóle udziału. Przeciwnie, lud izraelski, wiedziony naturalnym zdrowym rozsądkiem, rozumiał doskonale, że kobiety nie tylko miłują wiarę przodków i jej praktyki na równi z mężami, ale że każdy pobożny mąż jest darem złożonym przez matkę narodowi. Toteż słowa: „Sława matce! Błogosławiona matka, która takiego wydała syna!” świadczą o głęboko zakorzenionym przekonaniu, że prawdziwie dzielny mąż musi być synem pobożnej matki.

Kobiety na równi z mężczyznami obowiązane były do odmawiania modlitw porannych i wieczornych, a także przed i po jedzeniu; uczęszczały one do synagogi, a niewiasty pobożne — jak o tym świadczy przykład Maryi — brały także udział w pielgrzymkach do świętego miasta. Pewne czynności o charakterze religijnym należały również do kobiety, a zaniedbanie ich mogło sprowadzić nieszczęście na cały dom. I tak obowiązkiem niewiasty było utrzymywanie i zapalanie lampki oliwnej w dni sobotnie. Najważniejszym jednak zadaniem kobiety było wychowanie dzieci, a zwłaszcza chłopców, aby skoro wyrosną na dojrzałych mężów, służyli gorliwie Bogu i prawdzie objawionej „Ten kto huśta kołyskę — mawiano — porusza świat cały”.

O wzajemnym stosunku Józefa i Maryi do siebie oraz o ich stosunku do Jezusa znajdujemy w Ewangelii bardzo skąpe wskazówki. Można je jednak podporządkować ogólnym poglądom na życie rodzinne u Izraelitów. Józef był głową rodziny, odpowiedzialnym panem domu, a wobec prawa występował jako ojciec Jezusa. Anioł dał mu wyraźne polecenie, dotyczące pierwszej czynności do której jako ojciec był obowiązany: Maryja „porodzi syna i nazwiesz imię jego Jezus!”. Słowa te zawierały wskazanie, że Dziecię ma zostać obrzezane, na mocy zaś tego obrządku przyjmował Józef i dalsze obowiązki ojcowskie. Dalsze polecenia Boże, zmierzające do ochrony Dzieciątka przed zagrażającym mu niebezpieczeństwem, były również skierowane do Józefa: Wstań a weźmij Dziecię, a uchodź do Egiptu! Wstań a weźmij Dziecię a idź do ziemi izraelskiej! Nie wracaj do Betlejemu, lecz do Nazaretu! Zewnętrzna kolejność była zachowana w porządku zwyczajnym; naprzód Józef, potem Maryja i Dziecię Jezus.

Wewnętrzna jednak kolejność była zupełnie inna: naprzód Dziecię Jezus, potem Maryja i Józef. Ten wewnętrzny, istotny porządek dwa razy tylko wśród nadzwyczajnych okoliczności ujawnił się na zewnątrz. Oto gdy starzec Symeon na progu świątyni jerozolimskiej wziął Dzieciątko na ręce i począł mówić o walkach, jakie w narodzie izraelskim powstaną około osoby Odkupiciela — wówczas pominął opiekuna Jezusowego, Józefa, a zwrócił się wprost do Matki: „A duszę twą własną przeniknie miecz”. Zauważył to niewątpliwie Józef, spostrzegła i Maryja, że Symeon nie powiedział Józefowi ani słowa. Świętość Józefa chyliła się pokornie przed świętością Maryi i uchroniła go od uczucia zazdrości czy obrazy. Milczenie Symeona miało znaczenie prorocze. Józef miał służyć dziełu Odkupienia właśnie życiem pokornym, poświęconym Dziecięciu i Matce, a miał umrzeć zanim Jezus jako Mesjasz wystąpi na widownię publiczną. 

I znów po raz drugi naruszona była ta zewnętrzna kolejność przy odnalezieniu dwunastoletniego Jezusa w świątyni jerozolimskiej. Nie Józef, który przecież był prawnym opiekunem Jezusa, lecz właśnie Matka Jego zwróciła się do Syna z pytaniem: „Synu, cóżeś nam tak uczynił?”. Możliwe, że Józef ją do tego upoważnił. Maryja jednak w następnym zaraz zdaniu wymienia Józefa na pierwszym miejscu, oddając mu tym samym należne jako ojcu rodziny pierwszeństwo: „Oto ojciec twój i ja żałośnie szukaliśmy cię”.

Przy tej samej sposobności także Jezus naruszył dotychczasowy zewnętrzny porządek: Józef — Maryja — Dziecię Jezus, a objawił ostateczny, właściwy stan rzeczy, odpowiadając matce: „Cóż jest, żeście mnie szukali? Nie wiedzieliście, że w tych rzeczach, które są Ojca mego, potrzeba abym był?”. Jednorodzony Syn Ojca, występuje na pierwsze miejsce z chwilą gdy Ojciec niebieski stawia bezpośrednie żądania.

Źródło: Franciszek Michał William, Życie Maryi, Matki Jezusa, przeł. Ida Kopecka. Warszawa 1939. Język uwspółcześniono, tytuł pochodzi od redakcji. [Imprimatur: Varsowiae, die 13 Aprilis 1939 anni, Dr. A. Fajęcki (Consilliarius Curiae, Canonicus Metropolitanus), Mgr Br. Pągowski (Notarius)].

Ilustracja: fragment obrazu Jacoba Jordaensa: Św. Rodzina i Jan Chrzciciel, 1620-25 [public domain via wikimedia commons].




Wiara, nadzieja i miłość Maryi

Jacek Woroniecki OP

PEŁNIA ŁASKI

Słowa Archanioła Gabriela „Łaskiś pełna”, tak dobrze nam znane ze sceny Zwiastowania, otwierają przed nami niezmierzone horyzonty doskonałości duchowej Matki Najświętszej. Ta pełnia łaski, którą Jej zwiastun Wcielenia oznajmia, nie zaczyna się dopiero od chwili, gdy Maryja staje się Matką Zbawiciela: nie, ona Jej towarzyszy od samego poczęcia — w łonie Matki, kiedy to cudownym przywilejem miłosierdzia Bożego przez wzgląd na zasługi Tego, któremu przeznaczoną była na Matkę, została uchroniona od skazy grzechu pierworodnego, tak, iż nic nigdy w Niej nie stanęło na przeszkodzie pełnemu działaniu nadprzyrodzonych darów Bożych.

Pełnia ta nie stała jednak bynajmniej w miejscu. Owszem, w miarę jak z rozwojem duszy rosła jej pojemność, i łaska w niej wzrastała. Podstawą zaś tego wzrostu było u Najświętszego Dziewczęcia nie co innego niż u każdego z nas, a mianowicie wierność łasce, wierność w najdrobniejszych rzeczach codziennego życia. Wierność to bowiem sprawia, że Stwórca, który nie chce dać się prześcignąć swemu stworzeniu, za każdą wierną odpowiedź łasce darzy ją nową większą od poprzedniej.

Dzięki swej wierności Matka Najświętsza była więc w ciągłym rozwoju i ciągłym postępie duchowym, a jednocześnie była zawsze w posiadaniu pełni łaski. To znaczy, że w każdym momencie życia posiadała ją w tym stopniu, w jakim to tylko dla Niej możebne, nic nie roniąc z tych bezcennych skarbów, które Bóg zlewał w Jej duszę.

Ale z łaską uświęcającą jest to samo co i z samą duszą, w której ona ma swe siedlisko: poznać, ani nawet uświadomić ich sobie bezpośrednio nie możemy. Dopiero działalność władz duszy – rozumu i woli sprawia, że dochodzimy do przekonania o istnieniu tego pierwiastka duchowego, który nas ożywia i jest w nas ośrodkiem całej naszej działalności. Podobnie i łaskę uświęcającą poznać możemy tylko przez jej wpływ na działalność tych wyższych władz duszy, przez przeistoczenie ich działalności i uzdolnienie ich do czynów nadprzyrodzonych, dających nam możność wejść w stosunki z samym Bogiem.

To przeistoczenie naszych władz duchowych na modłę Bożą, odbywa się za pomocą cnót teologicznych – wiary, nadziei i miłości, będących jakby upływami łaski uświęcającej, przenikającej z samej istoty duszy do jej władz duchowych rozumu i woli. Rozum przez wiarę, a wola przez nadzieję i miłość zostają zasilone od wewnątrz mocą Bożą; dzięki temu stają się one zdolne wznieść całe życie człowieka do Boga i tak pokierować całą naszą działalnością moralną, aby nas kiedyś u kresu życia doprowadziły do oglądania Boga „twarzą w twarz“.

O łasce przeto uświęcającej naszą duszę w samej jej istocie możemy sądzić tylko po działalności naczelnych władz duszy rozumu i woli, przeistoczonych i wzniesionych na wyższy nadprzyrodzony poziom przez wiarę, nadzieję i miłość. Jest to nam, ma się rozumieć, dlatego tylko możliwe, że istnienie samej łaski i cnót jak w ogóle całego porządku nadprzyrodzonego zostało nam przez Boga objawione.

I o pełni łaski Matki Bożej możemy przeto mieć pewne wyobrażenie, gdy się przyjrzymy cudownemu rozwojowi cnót teologicznych w Jej życiu. O, zapewne nie odkryją nam one całkowicie piękna Jej duszy, tak do głębi przeniknionej łaską — ten widok samemu Bogu tylko został zarezerwowany — ale dadzą możność poznania jak ta łaska, ukryta przed naszymi oczami w duszy Przeczystej Dziewicy, promieniowała na zewnątrz i jak przez cnoty teologiczne kierowała całym Jej życiem.

NAJWYŻSZE WZORY

Jeśli św. Paweł mógł się odważyć na te słowa „Bądźcie moimi naśladowcami jakom ja jest Chrystusa” (I Kor. IV, 16), to o ile więcej miała do tego prawo Najświętsza Panna Maryja. Boć jasnym jest, że nie może tu chodzić o naśladowanie Zbawiciela w tej lub innej poszczególnej czynności, lecz w tym, co było naczelnym nastawieniem Jego woli, zawsze oddanej Bogu, jak to sam powiedział: ,,Bo ja co Mu się podoba, czynię zawsze“ (Jan VIII, 29). Jedna Matka Boża wolna od wszelkiego grzechu, mogła te słowa w najściślejszym ich znaczeniu powiedzieć. Stąd też jest Ona dla nas po Chrystusie najwyższym wzorem doskonałości, jedynym, w którym żadnej skazy nie możemy dostrzec, niczego takiego, czego byśmy nie mieli naśladować.

Ale jeśli idzie o cnoty teologiczne, które nas szczególniej mają tu zająć, to rzecz się ma inaczej: Oto Matka Najświętsza jest najwyższym wzorem, ponad którym już żadnego innego doskonalszego nie ma, a to dla tej prostej racji, że w duszy Chrystusa Pana łączność z Bogiem odbywała się w sposób o wiele wyższy niż ten, jaki nam umożliwiają cnoty teologiczne wiary, nadziei i miłości.

Dusza Chrystusowa, tak ściśle połączona ze Słowem Bożym w jednej Boskiej osobie od pierwszej chwili, kiedy została stworzona w łonie Najświętszej Dziewicy, miała nieustające widzenie Boga takie, jakie dusze zbawione mają w niebie, a tylko pełniejsze i doskonalsze niż wszystko, co sobie możemy wyobrazić w tej dziedzinie. Stąd wynika, że na wiarę w duszy Zbawiciela nie mogło być miejsca, skoro wiara jest uznaniem za prawdę tego, czego się jeszcze nie ma, a Chrystus był od pierwszej chwili swego istnienia w posiadaniu bezpośrednim Boga. Jedną cnotę miłości miał On w całej pełni, bo miłość łączy duszę z Bogiem niezależnie od tego, czy On jest jej obecny, czy też nie. Ale tę miłość miał On już w formie niebieskiej, a nie ziemskiej, tak jak ją mają Święci w niebie bez osłony, bez pośrednictwa poznania rozumowego, czerpiącego swe dane ze zmysłów.

Jakże inaczej się działo w duszy Matki Bożej! Będąc stworzeniem, takim jak każdy z nas, póki żyła na ziemi podlegała całkowicie prawom naszej natury, i jedyny w dziejach ludzkości przywilej Niepokalanego Poczęcia nic nie mógł tu zmienić. Nie mogła Ona mieć już w tym życiu widzenia niebieskiego Boga, ale poznawała Go jak i my drogą zmysłów i rozumu. Przeto naczelne władze Jej duszy potrzebowały koniecznie tej pomocy Bożej, jaką nam wszystkim dają cnoty teologiczne, ale cnoty te w Niej dochodziły do największej doskonałości, jaka kiedykolwiek zajaśniała w duszy ludzkiej, gdyż działały we władzach czystych, nieskalanych grzechem pierworodnym i przez to gotowych się całkowicie, bez żadnego sprzeciwu, poddać działaniu łaski Bożej.

Oto jest racja, dla której zastanowienie się nad cnotami teologicznymi Najświętszej Panny przedstawia dla nas taką doniosłość. We wszystkich dziedzinach wiedzy staramy się badać odnośne zjawiska na najwybitniejszych okazach lub przejawach, tam gdzie właściwe im cechy występują najdobitniej na jaw. Otóż gdy idzie o życie nadprzyrodzone i jego naczelne czynności jakimi są wiara, nadzieja i miłość, nigdzie nie znajdziemy tak czystych i głębokich ich wzorów, jak w duszy Maryi.

Od Niej to mamy się uczyć, jak wierzyć słowu Bożemu, jak ufać bez granic Jego miłosierdziu i jak kochać Boga ponad wszystko.

NAJCENNIEJSZE ŹRÓDŁO ZASŁUGI

W dziedzinie cnót teologicznych wiary, nadziei i miłości Najświętsza Panna jest dla nas najwyższym wzorem, ale jest i czymś więcej: a mianowicie źródłem i to źródłem zasług zdobytych tymi właśnie cnotami i dodanych do niezmierzonych zasług Chrystusa Pana na to, abyśmy i my z nich też czerpali.

Aby to lepiej zrozumieć przypomnijmy sobie te ciekawe słowa św. Pawła, w których odkrywa nam tajemnice łączności naszych zasług z zasługami Chrystusowymi.

„Dopełniam, pisze on w liście do Kolosan, na ciele moim, czego nie dostaje uciskom Chrystusowym za ciało jego, którym jest Kościół” (Kol. I, 24).

Nie znaczy to bynajmniej, by w męce Chrystusowej czegoś brakowało, by była niedoskonała, niewystarczająca dla zbawienia świata i by św. Paweł miał te braki uzupełnić. Bynajmniej, — doskonała w całej pełni, męka Zbawiciela zaprasza nas do współudziału w zbawieniu świata. Chrystus Pan raczył nas powołać do uczestnictwa w tym wielkim dziele przez łączenie naszych cierpień z Jego cierpieniami i naszych zasług z Jego zasługami. Aby móc czerpać ze skarbu zasług Chrystusowych, trzeba samemu coś do tego skarbca wpłacać i stać się, jakby się dziś powiedziało, udziałowcem; niosąc swój krzyż, trzeba, jak ów Szymon Cyrenejczyk pomagać Panu Jezusowi dźwigać Jego krzyż, najcięższy ze wszystkich, bo będący karą za grzechy całego świata. Stąd też, „według Bożego rozkazu, kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie”.

Nie jest to więc niedoskonałością męki Chrystusowej, że potrzebuje dopełnienia z naszej strony, ale przeciwnie wielką jej doskonałością. Niepojętym zaszczytem jest dla nas, że nie biernie tylko przyjmujemy owoce Odkupienia, ale że w tym dziele, największym jaki świat widział, mamy być czynni, że wchłaniając w siebie jego łaski, mamy z nimi współdziałać dla zbawienia innych.

W świetle tej nauki jakże cudownie przedstawia się nam rola Matki Najświętszej. Jeśli każdy z nas jest powołany do uczestnictwa w dziele Odkupienia, to o ile więcej jeszcze Ona, która samego Odkupiciela na świat wydała i która potem sama jedna na Golgocie z całą świadomością łączyła ofiarę z ofiarą dokonywującą się na krzyżu.

Jest między Nią a nami ta wielka różnica, że my musimy najpierw za siebie pokutować, siebie oczyszczać od tego wszystkiego, co nas zanieczyściło w oczach Bożych; przychodzimy na świat z długami grzechu pierworodnego, który najczęściej powiększamy codziennymi wykroczeniami, i wiele czasu potrzeba nam po nawróceniu, aby własne długi spłacić i móc już swobodnie pracować na dochód wielkiego Chrystusowego dzieła Odkupienia dusz.

Otóż Matka Najświętsza zaczęła swe życie bez takiego zadłużenia, dzięki czemu od pierwszej chwili swego istnienia mogła składać do skarbca Chrystusowego wszystko to, co w oczach Bożych może mieć wartość zasługi. Przeczysta w całej swej istocie, nim jeszcze poznała wielkie swe przeznaczenie, zaczęła już nieświadomie pracować na rzecz odkupienia świata, które wkrótce miało być dokonane przez Jej Boskiego Syna.

A więc w skarbcu Odkupienia, obok zasług Chrystusa o nieskończonej wartości są i zasługi świętych Pańskich czerpiące, ma się rozumieć, w łączności z zasługami Chrystusa całą swą wartość. Są tam, cenniejsze od wszystkich innych zasługi Matki Najświętszej, najczystsze, najpotężniejsze, najściślej z zasługami Chrystusowymi złączone, a między nimi szczególnym blaskiem świecą zasługi jej cnót teologicznych wiary, nadziei i miłości, będące tym, co w życiu duchowym przedstawia największą wartość w oczach Bożych.

Pierwsze miejsce zajmuje, ma się rozumieć, miłość będąca samym źródłem wszelkiej zasługi, tak iż bez niej o żadnej zasłudze mowy być nie mogło. Ale nią natchnione i wiara i nadzieja mają też specjalną wartość nadprzyrodzoną, tak, iż każda z nich specjalnie zasługuje na uznanie ze strony Boga dzięki temu szczególnemu promieniowaniu czci i chwały, które się z nich do Boga wznosi.

Cnoty tedy teologiczne Matki Najświętszej nie tylko są dla nas najwyższymi wzorami wiary, nadziei i miłości, ale też i źródłem, w którym mamy nasze, tak często niedomagające cnoty rozświecać, zasilać, zagrzewać. Wolno nam zawsze zwracać się do tej Matki Najlepszej z prośbą o wzmożenie w nas tych głównych czynników życia nadprzyrodzonego, jakimi są wiara, nadzieja i miłość, a to na mocy tych zasług, które Ona tymi cnotami zdobyła i które złożyła w skarbcu zasług Chrystusa. Wszak one tam dla nas zostały złożone!

Winniśmy nabrać zwyczaju, aby w chwilach, gdy w nas wiara, nadzieja i miłość będą nie domagać, wołać do Maryi: „przez Twą wiarę, wzmóż moją wiarę, przez Twą nadzieję, podtrzymaj moją nadzieję. Twoją miłością rozpal moją miłość”.

WIARA MARYI

W OKRESIE TAJEMNIC RADOSNYCH

“Błogosławiona któraś uwierzyła”. Oto pierwsza pochwała Maryi z ust ludzkich wyszła, i sławi Ją za Jej wiarę, za to, co jest w nas początkiem życia nadprzyrodzonego.

Św. Elżbieta, bardziej niż kto inny, mogła rozumieć, co znaczy wiara słowu Bożemu: oto jej mąż Zachariasz za brak mocnej wiary został ukarany odebraniem mowy, a wszak on, jako kapłan, w Piśmie św. oczytany, winien był bez wahania przyjąć zapowiedź Syna, który w duchu Eliasza wyprzedzi przyjście Zbawiciela. Proroctwa Starego Testamentu jawnie wskazywały, że czas nadejścia Mesjasza już się zbliżył, i stary kapłan, gdyby był wierniejszy swemu Bogu, byłby mógł się zdobyć na prostą i ufną wiarę słowu Archanioła Gabriela i nie żądać od niego znaku, po którym by mógł poznać, że posłannictwo jego jest od Boga.

Jakże inaczej zachowała się wobec zwiastuna planów Bożych, młoda dzieweczka zaślubiona Józefowi z Nazaretu. Nieświadoma jeszcze swego wielkiego powołania, idąc za natchnieniem Bożym ofiarowała była Bogu swe dziewictwo, a gdy obyczajem swego ludu zaślubioną została swemu krewnemu, bez trudu uzyskała od niego, że i on za Jej przykładem wyrzekł się pożycia małżeńskiego, aby lepiej Bogu służyć i lepiej się przygotować na przyjście Mesjasza. Wiedzieli oni dobrze, że narażają się przez to na uprzedzenia swego otoczenia, które przede wszystkim w potomstwie widziało dowód błogosławieństwa Bożego i z pewną pogardą patrzyło na małżeństwa bezdzietne, ale szli oboje za natchnieniem Bożym, ufając, że Pan sam najlepiej pokieruje ich życiem.

Usłyszawszy tedy, że ma porodzić Syna, słusznie Maryja mogła się zdziwić, nie pojmując, jak to się da pogodzić z Jej ślubem dziewictwa. Nie pyta jednak o znak, jak to uczynił Zachariasz, lecz z całą prostotą przedstawia niebieskiemu Zwiastunowi swą trudność, a usłyszawszy odpowiedź, całkowicie uspokojona odpowiada: „Oto ja służebnica Pańska, niechaj mi się stanie wedle słowa twego“.

I my winniśmy za przykładem św. Elżbiety podziwiać wiarę Najświętszej Panny w tej przepięknej scenie Zwiastowania, której nigdy dość podziwiać nie przestaniemy. Jak cudownie zamyka Ona ten długi szereg mężów i niewiast wielkiej wiary Starego Przymierza, który nam św. Paweł wylicza w swym liście do żydów (II, 11), poczynając od Abrahama a kończąc na Dawidzie. Ale Ona ich wszystkich przekracza, i Jej akt wiary w odpowiedzi na zwiastowanie anielskie jest najdoskonalszym przejawem tej pierwszej cnoty teologicznej, jaką jest wiara, a jednocześnie najpłodniejszym w skutki.

Prostym dziewiczym swym umysłem Maryja od razu pojęła całe piękno planu Bożego zawarte w tym, aby Matka Mesjasza pozostała dziewicą, i głęboko przeświadczona, że „u Boga nie będzie żadne słowo niepodobne” , bez wahania poddała się świętej woli tego, któremu się była już od dziecka całkowicie oddała.

Aktem wiary Maryi dokonało się dzieło Wcielenia. Bóg, który „wielkim szacunkiem rozporządza nami“ (Mądr. XII, 18), żadnego nie chciał tu wywierać zewnętrznego przymusu, ale czekał na to dobrowolne przyzwolenie najpiękniejszego stworzenia, jakie z rąk Jego wyszło, aby dokonać Wcielenia Syna Bożego i rozpocząć dzieło Odkupienia ludzkości. Raczył On plany uzależnić od tego aktu wiary Maryi, chcąc przez to dać Jej szczególny udział w zbawieniu świata

Oto doniosłość wiary Matki Bożej w tym pierwszym momencie, gdy zjawia się w dziejach świata na kartach Ewangelii.

I czyż można się dziwić słowom św. Elżbiety, która jedna z pierwszych musiała się dowiedzieć co w Nazaret zaszło! Czyż można razem z nią nie powtarzać: „Błogosławiona, któraś uwierzyła”!

NADZIEJA MARYI

W OKRESIE TAJEMNIC RADOSNYCH

Najpiękniejszą formułą nadziei w ustach Matki Najświętszej są te słowa z Jej kantyku Magnificat: „Albowiem uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest“; i jak w scenie zwiastowania podziwiamy wiarę Maryi wobec objawionego Jej powołania, tak w scenie nawiedzenia mamy wielki dowód Jej niewzruszonej nadziei. Wobec wielkich zadań, jakie Bóg na Nią włożył i wielkich obietnic, które im towarzyszą Maryja nie cofa się małodusznie, nie wymawia się niegodnością, lub słabością, ale ufna w moc i miłosierdzie Boże, z całą gorliwością staje do spełniania swego wielkiego posłannictwa.

Cóż to jest ta cnota teologiczna nadziei, która wyrasta z wiary? Jest to napięcie duszy wyrywającej się do dóbr, które wiara przed nią stawia i które tak bardzo ją do siebie pociągają. Ale to wyrywanie się do Boga i do tego wszystkiego, co nam w swym objawieniu za cel stawia, byłoby szaleństwem, gdyby Bóg nie pouczał nas przez tą samą wiarę, że mamy to wszystko osiągnąć nie samymi przyrodzonymi siłami naszej duszy, ale tymi siłami wzmożonymi Jego pomocą nadprzyrodzoną. Zbawienie duszy i wszystkie dobra wiekuiste, które Bóg nam obiecał stają się nam możliwe do zdobycia dzięki tej pomocy, którą nam Bóg zapewnia i która nigdy nie zawiedzie tych co z dobrą wolą ją przyjmują do duszy.

I oto boska cnota nadziei, to nie tylko samo pożądanie z całej siły duszy dóbr wiekuistych, w których znajduje się nasze szczęście, to jeszcze i ufność, że ten Bóg, który nas do siebie pociąga wzmocni nas tak swą łaską, że dzięki Niemu dotrzemy do Niego.

Na tym właśnie polega doskonałość nadziei i bardzo mylili się ci, którzy żywili uprzedzenie do cnoty nadziei i chcieli, jeśli nie wykluczyć ją całkowicie z życia chrześcijańskiego, to przynajmniej ograniczyć jej zakres działania do początków tylko życia duchowego. Nie zdawali sobie oni sprawy, jaki potężny hymn chwały Boga zawarty jest w każdym naszym akcie nadziei przez to, że jest ona wyznaniem nieskończonego Jego miłosierdzia, będącego, jak wiemy, najwyższym Jego przymiotem i największym dla naszych umysłów dowodem Jego wszechmocy.

Nic też dziwnego, że Kościół potępił tych, którzy w XVII w. szerzyli uprzedzenia do boskiej cnoty nadziei i że zawsze nauczał jej konieczność w życiu chrześcijan w każdym momencie życia duchowego, nawet na najwyższych szczeblach jego rozwoju.

I w życiu Matki Najświętszej nadzieja odegrała w całej pełni swą rolę, a pierwszym momentem, w którym możemy ją zaobserwować i podziwiać, jest tu scena nawiedzenia i przecudna pieśń, w której ją wyraziła.

Zrozumiała Ona dobrze, że te zaiste wielkie rzeczy, do których została powołana, Bóg w Niej i dla Niej czyni wszelako nie bez Niej; że przeto ma się całkowicie swemu powołaniu oddać, ale że w wykonaniu go winna rachować przede wszystkim na Tego, „który mocen jest i święte imię Jego, a miłosierdzie Jego od narodu do narodu bojącym się Jego“.

Oto nadzieja Matki Najświętszej prześlicznie przez Nią samą wyrażona, nadzieja, która miała Jej towarzyszyć w ciągu całego życia — od Betlejem poprzez Kalwarię aż do śmierci i Wniebowstąpienia.

Przepięknie zajaśniała ona w Kanie Galilejskiej na onych godach, w czasie których spowodowała pierwszy przejaw boskiej mocy cudotwórczej Zbawiciela. „Cokolwiek wam rzecze to czyńcie”, mówi Matka Jezusa do sług oblubieńca, pomimo pozornej odmowy ze strony Syna. Ona już zna skarby zawarte w Jego Sercu, wie jak to Serce jest „wielce miłosierne”, jak jest „bogate dla wszystkich, którzy Go wzywają”. Toteż ufnie idzie do Niego, nie zniechęcona odmową mającą niewątpliwie to jedno na celu, aby pobudzić do tym większej nadziei i ufności i uzyskać przez to upragnioną łaskę.

Co za przykład dla nas, aby wszelką modlitwę głęboko przeniknąć nadzieją w miłosierdzie Boże, aby „się modlić i nigdy nie ustawać” (Łuk. XVIII, 1).

MIŁOŚĆ MARYI

W OKRESIE TAJEMNIC RADOSNYCH

Św. Tomasz tłumacząc w swej Summie racje, które skłoniły Boga do zesłania nam swego Syna na ziemię, podaje między innymi i to, że Wcielenie Słowa Bożego w wielkim stopniu się przyczyniło do wzmożenia w nas cnót teologicznych wiary, nadziei i miłości. Gdy idzie o miłość, to jasnym jest, że ten wielki dowód miłości, jaki nam Bóg we Wcieleniu okazał, stał się najpotężniejszą pobudką do odpłacenia Mu z naszej strony miłością. Ponadto jakże Wcielenie uprzystępniło nam przedmiot naszej miłości, dając nam możność w osobie Chrystusa kochać nie tylko człowieka ale i Boga!

Łatwo sobie wyobrazić wobec tego jak cudowny musiał być rozkwit miłości Bożej w duszy Maryi. Od chwili, kiedy poczęła w swym dziewiczym łonie Zbawiciela i szczególnie od chwili, kiedy Go porodziła w Betlejem i zaczęła piastować na swym łonie. Już i przedtem odkąd doszła do używania rozumu, w szczególności zaś, odkąd w dniu Ofiarowania w świątyni całkowicie oddała się na służbę Bogu, Najświętsza Panna całą swą duszą była złączona z Bogiem, bo jako niepokalanie poczęta nic nie miała w sobie coby w najmniejszym choćby stopniu hamowało poddanie się Jej woli, woli Bożej.

Nigdy bowiem nie można dość silnego nacisku kłaść na to, że miłość Boga nie jest jakimś uczuciem czy wzruszeniem, ale że jest ona stałym nastrojem woli, która chce Boga, albo raczej chce siebie Bogu oddać, całym swym jestestwem Jemu się podporządkować, Jego chwale służyć. Ten nastrój woli czasami pociąga za sobą jakieś wzruszenie uczuciowe, które też swe siły żywotne oddaje Panu Bogu, ale to jest drugorzędne i niezależne od naszej woli, a więc nieistotne i niekonieczne. To miała na myśli Generałowa Zamojska, gdy mawiała: „uczucie jest niczym, wola wszystkim”.

Istotnym w miłości jest oddanie swej woli Bogu, jak to już sam Zbawiciel powiedział w tych słowach: „Kto zna moje przykazania i zachowuje je, ten jest który mnie miłuje“.

Że w przeczystym Sercu Maryi Panny kwitły najpiękniejsze uczucia miłości dla Boga i dla Bożego Dziecięcia, które swą piersią karmiła, o tym nie można wątpić; ale i u Niej nie na tych uczuciach polegała miłość Boża, lecz na tym całkowitym oddaniu siebie Bogu, na tym głębokim nastroju woli, który sprawiał, że ponad wszystko pragnęła pełnić wolę Bożą, że to pełnienie woli Bożej było naprawdę pokarmem Jej duszy (Jan IV, 34).

Dzięki tej miłości, którą łaska rozlewała w Jej duszy, Matka Najświętsza, całkowicie oddana swemu Boskiemu Dziecięciu cudownie spełnia rolę, którą Jej Opatrzność wyznaczyła w dziele Odkupienia. Były w Niej i jasne chwile, pełne radości i upojenia, ale były i chwile niepokoju i udręki i bólu, gdy tylko Jej Synowi zagrażały niebezpieczeństwa. A nie kazały one na siebie długo czekać.

Oto już w Betlejem szukają Go siepacze Heroda niespokojnego o swą władzę królewską i zmuszają Świętą Rodzinę do ucieczki do Egiptu. W świątyni starzec Symeon zwiastuje stokroć większe niepokoje i bóle, które kiedyś jak miecz mają przeszyć Serce Dziewicy Matki, a krótkie rozstanie z dwunastoletnim Synem i pierwsze Jego słowa wtedy wyrzeczone, które nas doszły, zwiastują inne tragiczne rozstanie, gdy dla sprawy Ojca wypadnie duszę swą położyć za owce swoje.

Nie, miłość Boga w duszy Matki Najświętszej to nie tkliwe uczucie, to nie przemijające wzruszenie, to nie sielanka, jak to się nieraz myśli, gdy się o miłości mówi! To mocny, głęboki nastrój woli, który sprawia, że stale, zawsze, z wciąż rosnącym napięciem poddaje się ona Bogu i Jego świętej woli, że Go kocha nade wszystko, więcej od samej siebie, że siebie samą kocha dla Boga i pragnie, aby każdy moment Jej życia, każde poruszenie serca, było ku chwale Tego, który Ją stworzył tak piękną i czystą i którą uczynił błogosławioną między niewiastami.

W tym nastroju woli tkwi cała moc duchowa Najświętszej naszej Matki, tu jest źródło Jej zasług, które złożyła do skarbca zasług Chrystusowych, aby wszystkie Jej dzieci z nich czerpały aż do końca wieków.

c.d.n.

Źródło: Woroniecki J. (1939). Wiara, nadzieja i miłość w życiu Najświętszej Maryi Panny. Mariański Instytut Różańcowy.




Maryja i Jezus w Bożym planie

Auguste Nicolas, ks. Eugeniusz Dąbrowski

Skoro Jezus miał być poczęty przez Maryję, Maryja musiała być poczęta dla Jezusa.
Najświętsza Panna, którą czcimy jako Stolicę Mądrości, jest nie tylko najgodniejszym z ziemskich przybytków Najwyższego, lecz została wyłącznie w tym celu z samej czystości i piękności “zbudowana” na Jego świątynię.
Ponieważ Syn Boży utworzył sobie Maryję wyłącznie w tym celu, aby w Niej i przez Nią stać się Pierworodnym wybranych, Maryja jest pierwszą spomiędzy wybranych, i to nie tylko jako Matka Jezusa, ale jako ich własna Matka, jako przyczyna wykonawcza wszystkich dobrodziejstw, jakie w tajemnicy Wcielenia spłynęły na świat. Jej predestynacja[1] zawiera w sobie wszystkie predestynacje, dla których została ustanowiona. A skoro środki muszą być dostosowane do celu, przeto przeznaczenie Maryi jest brzemienne we wszystkie dary, wszystkie łaski, wszystko dobro potrzebne do osiągnięcia tego celu.
Te ściśle logiczne wnioski pozwalają nam dostrzec całe bogactwo, w jakie Maryja została wyposażona, wieloraką funkcję Jej predestynacji. Maryja musiała być wyposażona we wszystkie doskonałości, którymi miał być przez Nią odnowiony cały świat stworzony od podstaw do szczytu przez Jej świadome i czynne współdziałanie. To sprawia, że jest Ona w pewnym sensie źródłem wszelkich doskonałości.
Skoro Maryja miała być współdziałającym źródłem wszystkich dóbr, wszystkich łask, wszystkich doskonałości mających odnowić dzieła Boże uszkodzone przez grzech – musiała Ona być tymi dobrami przepełniona; tak przepełniona, iżby mogła uświęcić cały świat stworzony, odrodzić naturę ludzką, naprawić spustoszenia spowodowane buntem aniołów, a krwią swoją i tchnieniem ożywić ciało Boga.
Doskonałości tak wzniosłe, tak potężna zdolność współdziałania z Bogiem musiały mieć swe fundamenty, swe korzenie w duszy w tym stopniu wyróżnionej spośród innych dusz, jak owe doskonałości i zdolności różnią się od tych, które są udziałem reszty ludzkości.
Jak wielkie doskonałe dzieło, Maryja jest tak dalece dostosowana do tego posłannictwa, że jest ono właściwie Jej jedynym celem, samą racją Jej bytu. Już z samego założenia i stworzenia jest Ona Matką Boga.
Niewątpliwie posiada Ona ludzką naturę, jest naszą Siostrą.
Niemniej Maryja wywodzi się z natury ludzkiej w ten sam sposób, w jaki natura wywodzi się z mułu ziemi. Działanie Boże wyniosło Ją ponad ciało i krew, jak człowiek w stanie niewinności wyniesiony był ponad grudkę ziemi, z której go Bóg utworzył.
Bóg z nami, Emanuel, jest celem naszego istnienia, celem istnienia świata przeznaczonego na widownię Jego życia, czynów i chwały. Emanuel – więc z konieczności i Maryja, która miała dać Go światu.
Jezus i Maryja, przez których i w których dokonuje się cud naszego zjednoczenia z Bogiem, stanowią rację bytu całego stworzenia, są zarówno pierworodnymi w zamierzeniach Bożych, jak i celem, do którego wszystko sprowadza się i ciąży.
To, co św. Paweł mówi o Chrystusie, że wszystko “jest dla Niego”, propter quem omnia, stosuje się – zdaniem Alberta Wielkiego i św. Bernarda – również do Maryi, która jedna jest stworzona bezpośrednio dla Chrystusa, dla którego wszystko inne zostało uczynione.

[1] Cel wg planu Bożego, w znaczeniu myśli nadrzędnej, a nie wyroku – nie chodzi tutaj o przeznaczenie w znaczeniu Fatum, gdyż Bóg ofiarował człowiekowi wolną wolę. (Nicolas, s. 75).

Źródło: Nicolas A., Dąbrowski A. (1964). Życie Maryi Matki Bożej. Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań [fragmenty rozdziału Boży plan].




Życzenia Bożonarodzeniowe

Wszystkim czytelnikom i sympatykom portalu GaudeMaria.org życzymy błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia. Niech Boże Dziecię obdarzy Was wszelkimi łaskami i napełni Wasze serca radością, pokojem, nadzieją i wiarą. Niech Matka Boża i św. Józef strzegą Was, błogosławią Wam i umacniają w podążaniu drogą tajemnicy Bożej Miłości!

Redakcja portalu GaudeMaria.org