1

La Salette: U stóp Matki Płaczącej

ks. Franciszek Czarnik MS

Naprawdę zapadłą była francuska wioska la Salette, wrzucona w wąwozy południowo – zachodnich Alp, u podnóża szczytu Planeau. Mieszkańcy dzień za dniem biedzili się jedynie nad tym, jakby koniec z końcem związać. Czym innym się nie interesowali, nawet kościołem parafialnym, który cały tydzień, nie wyłączając niedzieli, świecił pustkami. Aż tu 19 września 1846 roku całe osiedle stanęło na nogach. Od chaty do chaty opowiadano sobie cuda prawdziwe.

Oto Maksymin, 11-letni pastuszek od Piotra Selme, i 14-letnia służąca od Chrzciciela Pra, Melania, na górze, co się wznosi nad wioską, ujrzeli jakąś dziwną Piękną Panią, która mówiła im niesłychane rzeczy. Prawda to czy nie, ale wszyscy tak powtarzają.

Maksymin Giraud i Melania Mathieu pochodzili z sąsiedniego miasteczka Corps. Do la Salette sprowadziła ich bieda. Melanka od marca służyła za pastuszkę. Nie pierwsza to była dla niej służba, bo skoro tylko doszła do odrobiny sił, opuściła chatę w której przedtem i tak rzadko się zjawiała, chodząc po żebrach od maleńkości. Maksymin znowu hasał sobie po ulicach lub pasał jedyną kozę ojcowską. Ani ojciec, ani macocha nie troszczyli się o niego. Strasznie był lekkomyślny. Toteż Piotr Selme, który od poniedziałku wziął roztrzepańca tymczasowo na pastuszka, musiał go mieć ciągle na oku.

Mimo wszystko dzieci były niezepsute, o prawej duszy. Pierwszy raz spotkały się w czwartek, 17 września, gdy pędziły trzody do stajni. Na zawieranie znajomości nie było czasu. W piątek — zawsze pod dozorem Piotra Selme — pasły bydło na Planeau. Podobnie w sobotę, 19 września, od samego ranka. W południe zaprowadziły bydło do strumyka Sezja pod Planeau.

Maksymin nie miał ochoty wracać pod dozór gospodarza, postanowili więc zatrzymać się tutaj do wieczora. Posilili się chudą porcją sera i wbrew zwyczajowi położyli się do snu. Spały tak godzinę, półtorej. Pierwsza zerwała się Melania. Przelękniona o los trzody, woła na Maksymina.

Wybiegają na Planeau i spostrzegają, jak krówki wypoczywają po drugiej stronie rzeczki. Spieszą więc z powrotem po swoje rzeczy, pierwsza idzie Melania. Zaledwie postąpiła 8 kroków, gdy stanęła jak wryta. — Maksymin — patrz, światło. 25 kroków niżej, tam, gdzie znajdowały się ich rzeczy, błyszczała lśniąca kula. Na darmo dzieci mrużą oczy.

Wśród oślepiającego migotania kula otwiera się i we wnętrzu zaznaczają się kształty osoby siedzącej, z łokciami opartymi na kolanach, z twarzą w dłoniach. Dzieci truchleją z przerażenia. Dziwna osoba szybko wyprostowuje się i przemawia słodko: „Zbliżcie się, moje dzieci, nic się nie bójcie, jestem tu, by wam opowiedzieć wielką nowinę”. Od razu przestają się bać i przybiegają do stóp Pięknej Pani: Wpatrują się w nią bez trudności, choć cała płonie ogromnym blaskiem. Suknia Jej długa, bielutka. Na ramionach prosta wieśniacza chusta, zdobiona różami i złotym łańcuchem. Na piersiach krucyfiks z młotkiem i obcęgami. Na głowie czepek wiejski z wiankiem róż. Twarz pełna przejmującego smutku. „Płakała przez cały czas rozmowy z nami. Widziałam Jej łzy, jak płynęły” — wyznawała Melania. Pozdrowiła dzieci miłym spojrzeniem i poczęła mówić z boleścią:

– Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę musiała puścić rękę mojego Syna. Jest ona tak mocna i tak ciężka, że nie będę mogła dłużej jej powstrzymać. Od jak dawna cierpię dla was. Chcąc, by mój Syn was nie opuścił, muszę Go nieustannie o to prosić. A wy sobie z tego nic nie robicie. Choćbyście wiele się modlili i czynili, nigdy nie zdołacie wynagrodzić mi trudu, którego się dla was podjęłam. Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie, i nie chcą mi go przyznać. To obciąża tak bardzo rękę mego Syna. Woźnice bluźnią, dorzucając do bluźnierstw imię mojego Syna. Te dwie rzeczy tak bardzo obciążają rękę mojego Syna. Jeżeli zbiory się psują —tu łzy jeszcze obficiej płynęły po twarzy Pięknej Pani — to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to zeszłego roku na ziemniakach, lecz wy nic się tym nie przejmowaliście. Przeciwnie, gdyście znaleźli ziemniaki zepsute, bluźniliście i do bluźnierstw mieszaliście imię mojego Syna. I będą się psuły dalej tak, że tego roku na Boże Narodzenie już ich nie będzie. Jeżeli macie zboże, nie trzeba go siać, bo wszystko co zasiejecie zjedzą robaki. A jeżeli co wyrośnie, obróci się w proch przy młóceniu. Przyjdzie wielki głód. Zanim głód przyjdzie, dzieci poniżej siedmiu lat dostaną drżączki i będą umierać na rękach trzymających je osób. A inni będą pokutować przez głód. Orzechy zrobaczeją, winogrona zgniją.

W tym miejscu Piękna Pani powierzyła najpierw chłopcu potem dziewczynce tajemnice, nakazując, by ich nie zdradziły nikomu. Dzieci pozostały wierne poleceniu. Nawet między sobą nie mówiły o nich nigdy. Po wiele razy chciano je podchwycić, to znowu zmusić groźbą, albo pociągnąć piękną obietnicą. Nie ustąpiły. Jedynie, i to po długim namyśle, na wyraźne życzenie Ojca św. Piusa IX, przesłały je do Rzymu w opieczętowanych kopertach. Papież, przeczytawszy tajemnice, wyrzekł z boleścią: „Oto nieszczęścia, które grożą Francji, ale nie tylko ona winna: Niemcy, Włochy, cała Europa zawiniła i zasługuje na karę. Nie tyle się obawiam otwartego bezbożnictwa, ile obojętności i względu ludzkiego. Słusznie nazywamy Kościół wojującym”.

Piękna Pani mówiła dalej:

– Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały staną się stosami zboża; ziemniaki same się zasadzą. Czy odmawiacie dobrze pacierz, moje dzieci? — zapytała z matczyną troskliwością. — Nie bardzo — O, moje dzieci, trzeba go dobrze odmawiać wieczorem i rano; gdy nie będziecie mogły więcej, zmówcie przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś, a gdy będziecie miały czas, zmówcie więcej. Podczas lata tylko kilka starszych kobiet idzie na Mszę św. Inni pracują w niedzielę całe lato. A w zimie, gdy nie wiedzą co robić, idą do kościoła po to tylko, by sobie żartować z religii. W czasie Wielkiego Postu chodzą do jatek jak psy. Nie widziałyście zepsutego zboża, moje dzieci? — pyta jak dobra matka. — O, nie, proszę pani, nie widziałyśmy wcale, odpowiada Maksymin. — Lecz ty, mój chłopcze, ty musiałeś je widzieć raz, koło Coin, wraz ze swym ojcem. Właściciel pola zagadnął twego ojca, by obejrzał jego zepsute zboże. Poszliście obaj. Wzięliście do rąk dwa lub trzy kłosy zboża, potarliście je i wszystko obróciło się w proch. A potem, gdyście wracali, o pół godziny drogi do Corps, ojciec twój dał ci kawałek chleba mówiąc: „Masz, mój chłopcze, jedz chleb tego roku, bo nie wiem, kto go będzie jadł nadchodzącego lata, jeżeli zboże będzie się tak psuło dalej” — O, tak, proszę pani — zawołał mały — teraz to sobie przypominam. Przed chwilą nie mogłem sobie przypomnieć.

Jakby nie zważając na swobodne gawędzenie chłopca, Piękna Pani ustanawia tych dwoje pastuszków, zabiedzonych, nie umiejących czytać ni pisać, swymi apostołami! „A więc, moje dzieci, opowiedzcie to wszystkiemu memu ludowi”, powiedziała po dwa razy. Równocześnie postąpiła naprzód brzegiem strumyka, a potem nieco w górę, po zboczu Planeau. Uniosła się lekko ponad źdźbła trawy, w majestatycznym milczeniu. Dzieciom żal się zrobiło za dobrą Piękną Panią. Pobiegły za nią. Na małym pagórku zatrzymała się zwrócona na południowy wschód, ku Rzymowi. Nieruchoma, a majestatyczna, z rękoma skrzyżowanymi na piersiach, podniosła oczy ku niebu, potem z matczyną słodyczą opuściła je ku ziemi. Nie płakała już, lecz nie ustąpił bezbrzeżny smutek. Poczęła znikać. Blask, promieniujący z całej osoby, jakby pochłaniał głowę, ramiona, stopy. Maksymin chciał pochwycić choć różę. Na darmo…

– To może jaka święta, westchnęła Melania.

– Gdybyśmy były wiedziały że to wielka święta, powiedziałybyśmy jej, żeby nas z sobą zabrała — dodał Maksymin.

– O, gdyby tak tu jeszcze była. Ona nie chce się pokazać, byśmy nie wiedziały, gdzie idzie!

Lecz Pięknej Pani naprawdę już nie było… Dzieci zostały same. Niewiele zrozumiały z tego całego zdarzenia, a najmniej z rozkazu, który im dała odchodząca Piękna Pani. Świadomość wielkiego zadania drzemała w głębi ich małych prostaczych serc.

Obudzi je i zamieni w odwagę niezwykłą i gorliwość nieostygłą sama Zjawiona, która czuwać będzie, ażeby Jej słowa, wypowiedziane w górskim zakątku, wobec tych dwojga, niewiele znaczących świadków, nie zginęły, lecz naprawdę stały się wielką nowiną dla całego Jej ludu — by wstrząsnęły obojętnymi — by zapalały ochotnych — by wszystkim mówiły o czuwającej, troskliwej opiece dobrej Orędowniczki i Matki wszystkich, targanych życiem, biednych ludzi.

Źródło: ks. Fr. Czarnik M.S, U stóp Matki Płaczącej, Rzeszów 1948. [Imprimatur: Bp W. Tomaka, Przemyśl, 9 kwietnia, 1948; język uwspółcześniono].

Ilustracja: archiwum.




Abp Kupny: Chcemy od Maryi uczyć się mądrości

W dniach 20-21 września br. miała miejsce Pielgrzymka Duchowieństwa i Wiernych Archidiecezji Wrocławskiej na Jasną Górę. Pielgrzymce przewodniczył J.E. Ks. Abp Józef Kupny Metropolita Wrocławski. Motto Pielgrzymki brzmiało: “Z Maryją wierzymy w Syna Bożego”.

– Pielgrzymujemy na Jasną Górę do domu naszej Matki, by opowiedzieć Jej o naszym życiu, z jakimi trudnościami się zmagamy, czym żyjemy. Pragniemy przeprosić Boga za akty profanacji, jakie miały miejsce w ostatnim czasie w naszej ojczyźnie i za bezczeszczenie wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. Chcemy także modlić się w intencji kapłanów i sióstr zakonnych, by mieli świadomość, że nie są pozostawieni sami sobie – mówił w homilii metropolita wrocławski.

Nauczał także, że Maryję nazywamy Stolicą Mądrości i chcemy od Niej uczyć się mądrości. – Sama nas zachęca do tego słowami: “Stańcie się mądrzy, pouczeń mych nie odrzucajcie”. To znaczy, by spojrzeć na swoje życie oczyma Boga, szukać rozwiązania swoich problemów w świetle słowa Bożego. Zaufajcie Najwyższemu, dajcie się ogarnąć Jego miłości, nigdy nie zwątpcie w Boże miłosierdzie. Uwierzcie, że zło może zostać pokonane siłą

dobra, kłamstwo – mocą prawdy, nienawiść – mocą miłości. Zabiegajcie o pokój w waszych rodzinach, ojczyźnie, sąsiedztwie, pozwólcie się prowadzić Duchowi Świętemu – apelował do wiernych abp Kupny.

Najważniejszym pouczeniem Maryi jest zachęta, by uczynić wszystko, cokolwiek powie nam Jezus, Jej Syn. Te słowa Matka Boża skierowała do sług w Kanie Galilejskiej i ciągle na nowo powtarza je kolejnym pokoleniom wiernych.

– Maryja, kiedy nie do końca rozumiała wydarzenia zbawcze, rozważała je w swoim sercu. Za Jej przykładem powinniśmy patrzeć na swoje życie w świetle Ewangelii – zachęcał metropolita wrocławski. Jak dodał, to, co dla nas w Orędziu Zbawczym jest niezrozumiałe, czy trudne, tego nie należy kwestionować, ale, jak Maryja, rozważać w swoim sercu i czekać na dar Bożej mądrości.

Arcybiskup wyjaśnił związek pomiędzy weselem w Kanie Galilejskiej a Golgotą. – Pod krzyżem Maryja w nowy sposób odczytuje to, co wydarzyło się w Kanie. Pamięta słowa Jezusa, że Jego godzina jeszcze nie nadeszła. Wówczas z całą pewnością nie wiedziała, o jakiej godzinie mówił Jej Syn. Kiedy stanęła pod krzyżem, zrozumiała, że to jest właśnie ta godzina! – tłumaczył abp Kupny.

Maryja nie woła już pod krzyżem: “Synu, wina nie mają!”. Ale patrząc na cierpienie i konanie Jezusa, zdaje się wołać: “Synu, nie mają już miłości, bo ich serca są kamienne i puste jak stągwie, bo miłość w nich się skończyła!”.

– Dalej nasza Matka pod krzyżem zdaje się mówić, by Jezus przemienił kamienne serca – puste stągwie i napełnił je miłością. Maryja widzi, co dzieje się w sercach swoich dzieci. Ciągle ujawniają się zamysły naszych serc. Ujawniają się: gniew, kłótnie, zazdrość, nienawiść, brak szacunku, żądza władzy, profanacje, ataki na Kościół, wyśmiewanie ludzi wierzących, narzucanie fałszywych ideologii, odrzucanie chrześcijańskich norm moralnych – wymieniał hierarcha.

Zaznaczył, że Maryja modli się i wie, że Jej Syn może wypełnić puste serca winem miłości.

Źródło: https://wroclaw.gosc.pl




Filipiny/USA: Uroczystości Matki Bożej, Pani od Środków Zaradczych

W niedzielę, 22 września, tysiące wiernych zgromadzą się w katedrze w Los Angeles, aby odprawić 63. kanoniczną Mszę koronacyjną Matki Bożej, Pani od Środków Zaradczych (Virgen De Los Remedios). – Przyjedziemy na tę coroczną uroczystość maryjną, aby wyrazić naszą miłość i oddanie Maryi, Pani od Środków Zaradczych, i poprosić o Jej potężne wstawiennictwo – tłumaczą wierni.

Tytuł pochodzi z Francji końca XII wieku. Zakon Trójcy Przenajświętszej od wykupu Jeńców, założony przez św. Jana z Maty i św. Feliksa de Valois, zaczął przywoływać ten maryjny tytuł i promować jego nabożeństwo w całej Europie.

W XVI wieku, kiedy Hiszpania rozpoczęła podbój Ameryki, nabożeństwo upodobali sobie hiszpańscy konkwistadorzy. Na przykład Juan Rodrigues de Villafuerte, jeden z ludzi Hernana Cortesa, przywiózł obraz Pani od Środków Zaradczych na amerykańskie terytoria, aby przynosiła ukojenie i aby można było przywoływać Jej imię w czasach zagrożenia na morzach i bitwach. Był to obraz, który hiszpańscy konkwistadorzy i zakonnicy mieli przedstawiać tubylcom, aby nawracać ich na chrześcijaństwo z ich pogańskich wierzeń.

Hiszpańscy konkwistadorzy przywieźli to nabożeństwo także na Filipiny. W 1624 r. wielebny Juan Guevara, O.S.A. zainstalował posąg Virgen De Los Remedios z hiszpańskiej Andaluzji w kościele w Malate. Nabożeństwo do Matki Bożej rozprzestrzeniało się, szczególnie wśród matek. Do dziś, każdego roku, w trzecią niedzielę listopada, matki wracające do zdrowia po porodzie lub z chorymi dziećmi gromadzą się w kościele w Malate, prosząc o wstawiennictwo Najświętszej Panny i o błogosławieństwa.

W 1952 r. biskup San Fernando, Pampanga, Cesar Guerrero, rozpoczął krucjatę pokoju i pokuty w prowincji, która była rozdarta konfliktami między biednymi rolnikami i bogatymi właścicielami ziemskimi oraz terroryzmem ze strony grup komunistycznych, które wędrowały po całym mieście Pampanga . Biskup był oburzony brakiem wzajemnego zrozumienia i przyjaznych relacji między różnymi klasami społecznymi, które często wyrażał słowami: „Tutaj w Pampandzie jest wiele pobożności, ale mało miłości”.

W związku z tym biskup Guerrero założył Krucjatę Miłosierdzia i Dobrej Woli i objął ją patronatem Virgen De Los Remedios. Zaczął poszukiwania obrazu Virgen De Los Remedios w diecezji i znalazł go w Baliti, parafii San Fernando. Pożyczył go od proboszcza i parafian, aby wizerunek Maryi nawiedzić różne miasta. Kapłan i lud z radością zgodzili się, pod warunkiem, że obraz zostanie zwrócony ich kościołowi.

W każdej krucjacie biskup wyznaczał siedem pobożnych kobiet, które reprezentowały siedem smutków Maryi i które byłyby odpowiedzialne za zbieranie „Lamac” (ofiar w naturze dla ubogich). „Lamac” obudził hojność miejscowej ludności do tego stopnia, że nawet biedni dzielili się tym, co mieli.

Krucjaty na rzecz pokoju, miłości i dobrej woli odniosły sukces. Wielu katolików z Pampanga przypisało koniec niepokojów społecznych i zagrożeń komunistycznych w swojej prowincji potężnemu wstawiennictwu Pani od Środków Zaradczych.

Od dziesięcioleci mieszkańcy Pampanga nadal organizują krucjaty i celebrują kanoniczną koronację Virgen de Los Remedios.

W archidiecezji Los Angeles i w innych diecezjach USA także rozpowszechnia się to nabożeństwo.

W dn. 22 września, w katedrze Matki Bożej Anielskiej zostanie odprawiona Mszę św. ku czci Maryi, Pani od Środków Zaradczych, w intencji Kościoła katolickiego na Filipinach, jego duchowieństwo i osoby zakonne, szczególnie prześladowane. Wierni będą się również modlić w intencji Kościoła, rządzących oraz o zachowanie wiary katolickiej, w oczekiwaniu rocznicy 500 lat chrześcijaństwa na Filipinach.

Źródło: https://www.asianjournal.com




Koronka ku czci Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny

„O, wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę, obaczcie, a przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść moja” (Jeremiasz 1, 12)

Pewnego razu, gdy św. Weronika z Binasco rozważała Mękę Pańską, Pan Jezus rzekł do niej: „Córko moja, miłe mi są łzy, które wylewasz nad męką moją, ale ponieważ niezmiernie kocham moją Matkę Marię, większą sprawisz mi pociechę, gdy rozważać będziesz boleści, które Ona wycierpiała w czasie mojej męki”. Przed św. Brygidą skarżyła się Matka Najświętsza, że mało jest dusz które by rozważały Jej boleści i z Nią współcierpiały. Św. Alfons Liguori w dziele „Uwielbienia Marii” opowiada, że po Wniebowzięciu, okazała się św. Janowi Ewangeliście Najświętsza Maria Panna prosząca Syna swego o łaski, dla czcicieli boleści, które wycierpiała w ciągu swego życia. Wówczas Pan Jezus obiecał następujące szczególne łaski dla tych wszystkich, którzy czcić będą boleści Jego Najświętszej Matki:

1. Czciciele boleści Najświętszej Panny nie umrą bez szczerej pokuty za grzechy, gdy prosić będą o łaski potrzebne przez zasługi Jej boleści.

2. Matka Bolesna bronić będzie swych czcicieli w uciskach wewnętrznych, w godzinie śmierci.

3. Uprosi im szczególne nabożeństwodo Męki Pańskiej i osobną chwałę w niebie.

4. Szczególniej opiekować się będzie swymi czcicielami i rozporządzać nimi według swego upodobania.

Sposób odmawiania koronki ku czci siedmiu boleści Najświętszej Marii Panny.

Koronka ta złożona z 7 części, z których każda składa się z 1 Ojcze nasz i 7 Zdrowaś Mario. W czasie odmawiania należy rozważać 7 boleści Najświętszej Marii Panny i odczytywać je z tej książeczki.

W 1 części: 1 Boleść Najświętszej Marii Panny — Proroctwo Symeona.

W 2 części: 2 Boleść Najświętszej Marii Panny — Ucieczkę do Egiptu.

W 3 części: 3 Boleść Najświętszej Marii Panny — Zgubienie Dzieciątka Jezus w świątyni.

W 4 części : 4 boleść Najświętszej Marii Panny — Spotkanie P. Jezusa z Matką Najświętszą na drodze krzyżowej.

W 5 części: 5 Boleść Najświętszej Marii Panny — Ukrzyżowanie Pana Jezusa. 

W 6 części: 6 Boleść Najświętszej Marii Panny — Zdjęcie z krzyża.

W 7 części: 7 Boleść Najświętszej Marii Panny — Złożenie do grobu.

Na zakończenie 3 „Zdrowaś Mario” ku czci łez wylanych przez Najświętszą Pannę.

Przed rozpoczęciem koronki:

1. staw się w obecności Boga i mów :

„Wierzę o Boże mój, że tu jesteś obecny, że mnie widzisz i przenikasz serce moje. Obym o Tobie ciągle pamiętał, w ciągu tej koronki.

2. Uczyń akt żalu za grzechy i mów :

„Żałuję, o Boże mój, za wszystkie grzechy moje, zwłaszcza za grzechy śmiertelne, żem nimi tak często Ciebie, moje Dobro najwyższe, zasmucał i obrażał. Kocham Cię nad wszystko — obym Cię już nigdy w życiu nie obraził!”

Ojcze, bądź miłościw mnie grzesznemu!

3. Tu przypomnij intencję na jaką chcesz tą koronkę odmówić.

4. Proś Ducha św. o łaskę dobrej modlitwy :

„Przyjdź Duchu św. napełnij serca Twoich wiernych i racz w nich zapalić ogień miłości Twojej”.

V. Wypuść Ducha Twego a będą stworzone.

Q. I odnowisz oblicze ziemi.

Módlmy się.

Boże, któryś oświecił serca wiernych światłem Ducha św., daj nam abyśmy w tymże duchu poznali prawdę, i Jego pociechy zawsze doznawali, przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

KORONKA KU CZCI SIEDMIU BOLEŚCI NAJŚWIĘTSZEJ MARII PANNY

W Imię Ojca † i Syna † i Ducha św. Amen.

1. Ojcze nasz i 7 Zdrowaś Mario.

I. Boleść: Proroctwo Symeona.

1. Najświętsza Maria Panna wstępuje do świątyni Jerozolimskiej.

2. Ofiaruje Jezusa Ojcu Niebieskiemu.

3. Symeon bierze na ręce Jezusa i przepowiada Marii: „A Twoją duszę przeniknie miecz”.

4. Maria widzi w duchu całą Mękę Jezusa.

5. Jej Serce przebija miecz boleści.

6. Wraca do domu z Jezusem i Józefem.

7. Królowo Męczenników, Matko Bolesna! uproś mi przez tę pierwszą boleść Twoją, poznanie grzechów moich, obrzydzenie ich sobie i silną wolę niegrzeszenia więcej.

II. Boleść : Ucieczka do Egiptu.

1. Anioł we śnie poleca Józefowi uciekać z Jezusem i Marią do Egiptu, bo Herod chce zabić Dzieciątko.

2. Józef ogłasza Marii wolę Bożą.  

3. Najświętsza Maria Panna z Dziecięciem i Józefem opuszcza Betlejem.

4. Znosi cierpliwie niewygody podróży.

5. Z Jezusem i Józefem przybywa do Egiptu.

6. Po trzech latach powraca Najświętsza Rodzina do Nazaretu.

7. Królowo Męczenników, Matko Bolesna! przez tę drugą boleść Twoją uproś mi łaskę, abym zawsze uciekał skutecznie przed pokusami szatana i okazjami do grzechu.

III. Boleść: Zgubienie Dzieciątka Jezus w świątyni.

1. Józef i Maria idą z Jezusem na święta do Jerozolimy.

2. Najświętsza Rodzina modli się żarliwie w świątyni.

3. Maria i Józef wracając do domu, widzą,  że zgubili Jezusa.

4. Powracają do Jerozolimy i przez trzy dni z utęsknieniem Go szukają.

5. Znajdują z radością Jezusa w świątyni.

6. Rodzina św. wraca do Nazaretu.

7. Królowo Męczenników, Matko Bolesna! Przez tę trzecią boleść Twoją błagam Cię o łaski, ażebym zgubiwszy kiedy Jezusa przez grzech, mógł Go znów zaraz odnaleźć w Sakramencie Pokuty.

IV. Boleść: Najświętsza Maria Panna spotyka Pana Jezusa z krzyżem na drodze krzyżowej.

1. Pan Jezus idzie z krzyżem na górę Kalwarię.

2. Upada po trzykroć pod krzyżem.

3. Najświętsza Maria Panna spotyka Jezusa na drodze krzyżowej.

4. Serce Marii przebija miecz boleści, na widok Jezusa zakrwawionego.

5. Pan Jezus naucza płaczące niewiasty.

6. Św. Weronika ociera Najświętsze Oblicze Pana Jezusa.

7. Królowo Męczenników, Matko Bolesna! przez tę czwartą boleść Twoją, błagam Cię, abyś mi zawsze towarzyszyła, na wszystkich drogach życia mego, a zwłaszcza w godzinę śmierci mojej. Uproś mi przebaczenie złości moich, i odwróć ode mnie karę Bożą.

V. Boleść: Ukrzyżowanie Pana Jezusa.

1. Pan Jezus z szat obnażony i do krzyża przybity.

2. Serce Marii na ten widok przebija miecz boleści.

3. Pan Jezus z krzyżem podniesiony.

4. Wisi wpośród dwóch łotrów.

5. Przechodzący bluźnią Jezusowi.

6. Moje to grzechy były przyczyną ukrzyżowania Pana Jezusa.

7. Królowo Męczenników, Matko Bolesna! przez tę piątą boleść Twoją, uproś mi łaskę szczęśliwej śmierci, godnego przyjęcia Świętych Sakramentów i oddania duszy w ręce Stwórcy mojego.

VI. Boleść: Zdjęcie z krzyża Ciała Chrystusowego i złożenie na łonie Najświętszej Marii Panny.

1. Pan Jezus umiera na krzyżu.

2. Żołnierz przebija włócznią bok i serce Jezusa.

3. Pod krzyżem stoją Matka Bolesna, św. Jan Ewangelista i pobożne niewiasty.

4. Józef z Arymatei i Nikodem, zdejmują z krzyża Najświętsze Ciało Jezusowe.

5. Składają na łonie Najświętszej Marii Panny.

6. Serce Marii przebija miecz boleści.

7. Królowo Męczenników, Matko Bolesna! przez tę szóstą boleść Twoją uproś mi moc do cierpliwego znoszenia przeciwności życia i do zgadzania się z wolą Bożą.

VII. Boleść: Złożenie do grobu Najświętszego Ciała Jezusowego.

1. Najświętsze Ciało Jezusa zdjęte z krzyża, w prześcieradła zawijają i maściami namaszczają.

2. Najświętsze Ciało Jezusa odnoszą do grobu.

3. Matka Najświętsza idzie z niewiastami w tym smutnym pochodzie.

4. Ciało Chrystusowe składają w grobie, wykutym w skale.

5. Serce Marii przebija miecz boleści.

6. Matka Bolesna opuszcza z niewiastami górę kalwaryjską.

7. Królowo Męczenników, Matko Bolesna, przez tę siódmą boleść Twoją uproś mi wyzucie się ze wszelkich przywiązań ziemskich, i gorące pragnienie zdobycia nieba, dla wychwalania Tam Boga w Trójcy Jedynego i Ciebie, o Matko moja, na wieki wieków. Amen.

Módl się za nami, Dziewico Najboleśniejsza! Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych!

Módlmy się:

Boże, przy którego Męce, według proroctwa Symeona, najsłodszą Duszę przenajchwalebniejszej Marii, Panny i Matki, miecz boleści przeniknął, spraw miłościwie, abyśmy, którzy pamiątkę Jej boleści z pobożnością rozpamiętywamy, za chwalebną przyczyną i zasługami wszystkich Świętych pod krzyżem statecznie stojących, zbawienny skutek Męki Twojej otrzymali. Który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem i z Duchem św., na wieki wieków. Amen.

Módlmy się:

Najszlachetniejsza Matko Jezusa, przez wszystkie boleści Twoje, a osobliwie przez oną najokrutniejszą boleść, która Serce Twoje przeszyła, kiedyś widziała konającego Syna Twego, nie opuszczaj mnie przy skonaniu moim. Amen.

Panie Jezu Chryste, przez ową gorzkość, którąś na krzyżu cierpiał, osobliwie w oną godzinę, kiedy najszlachetniejsza dusza Twoja, wychodziła z Ciała Twego, zmiłuj się nad duszą moją, przy wyjściu jej z ciała mojego. Przez zasługi Twych siedmiu boleści, o Matko Bolesna, wyjednaj mi następujące łaski: (tu wymień, co pragniesz sobie uprosić).

Na zakończenie koronki : 3 Zdrowaś Mario, ku czci łez wylanych przez Najświętszą Marię Pannę i 3 Zdrowaś Mario, na zadośćuczynienie za wszystkie obelgi miotane przeciw Matce Bożej. O Królowo Męczenników, błagam Cię przyjmij mię, za sługę i niewolnika swego, a w godzinę śmierci mojej zabierz mię, abym ze wszystkimi Wybranymi Boskimi, Twoimi osobliwie ukochanymi, Ciebie kochał i wychwalał na wieki, wieków. Amen.

Źródło: Zachęta do odmawiania Koronki ku czci Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny. Nihil obstat: Steph. Marnidłowski, Censor. L. 4469. Pozwalamy drukować, † W. Tomaka, Wikariusz Generalny, Przemyśl, 3. X. 1938 (język uwspółcześniono)

Ilustracja: Fragment obrazu Matka Boża od Siedmiu Boleści autorstwa Adriaena Isenbrandta, ca. 1490-1551 (Creative Commons Attribution 3.0 Unported)




Matka Boża ze Wzgórza uczczona przez rybaków

8 września wenezuelscy rybacy oddali hołd swojej patronce Matce Bożej ze Wzgórza (Virgen del Valle). W tym dniu przypada w Kościele święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Rybacy wypłynęli na pełne morze na swoich łodziach wzdłuż całego wenezuelskiego wybrzeża (ponad 3700 tys. km długości). Towarzyszył im wizerunek Matki Bożej ze Wzgórza, której oddawali hołd obsypując ją kwiatami, grając i śpiewając pieśni maryjne.

Związana ze świętem historia głosi, że rybak Domingo, poszukując pereł w Morzu Karaibskim, stanął na rafie koralowej, która głęboko zraniła jego nogę. Zdołał wydostać się na powierzchnię, dostał jednak gangreny, groziła mu amputacja nogi. Żona rybaka z wiarą modliła się o uzdrowienie męża do figury Matki Bożej w miejscowym kościele na wyspie Margarita. Dzięki modlitwom rybak wyzdrowiał i przyrzekł Matce Bożej z El Valle, że pierwszą perłę, jaką wyłowi, podaruje właśnie Jej, jako swoje wotum ofiarne. I tak się stało rybak wyłowił perłę w kształcie nogi, która obecnie znajduje się w Muzeum Diecezjalnym przy Bazylice w El Valle na Wyspie Margaricie.

W tym roku także szef wenezuelskiego ministerstwa ds. połowów i gospodarki morskiej, Dante Rivas, oddał hołd Patronce rybaków, a tym samym Patronce kierowanego przez siebie ministerstwa, specjalnymi wpisami na tweeterze oraz biorąc udział we Mszy św. celebrowanej w Bazylice del Valle na Wyspie Margaricie przez biskupa diecezjalnego. Duchowny pobłogosławił mieszkańców wyspy oraz rybaków mówiąc: „Gdziekolwiek znajdować się będzie rybak lub wyznawca Maryi ze Wzgórza, niech będzie z nimi błogosławieństwo Boga naszego”.

W tym roku minęło 108 lat od koronacji Matki Boskiej ze Wzgórza. W dniu 8 września 1911 r., biskup Guayany, Antonio Maria Duran w imieniu papieża Piusa X ukoronował figurę Maryi ze Wzgorza.

Źródło: ekai.pl




Sodalicje Mariańskie w historii Polski

K. M. Morawski

Przemówienie na akademii jubileuszowej w Warszawie w dniu 16 grudnia 1934. uświetnionej obecnością J. E. Nuncjusza Apostolskiego Oraz przedstawicieli Episkopatu

I.

Kiedy w studiach nad wczesnym wolnomularstwem zapoznałem się z płodną działalnością historyka Loży niemieckiej Ludwika Kellera, przekonałem się, że mąż ten, głęboko wtajemniczony w „arkana” swojej sekty, rejestrując potężne, heroiczne zmagania się stulecia szesnastego, echo bolesnego rozdarcia „nieszytej sukni Chrystusowej” – na jednej szali rozważań swoich umieszczał owe liczne, tajne jeszcze nieraz, „jaczejki” [ros. ‘komórki’ – przyp. red] protestanckie, jakie rozpleniły się były w tej dobie gęsto po Niemczech i po reszcie Europy, na drugiej zaś – świeżo także powstałą „Kongregację Marjańską”. Luter i Skarga – w dwóch tych dla nas symbolicznych postaciach streszczać się może cała epoka reformacyjna – wydają się nam w ten sposób tytanami, tytanami złego czy dobrego ducha, co, potężnym wysiłkiem napięcia tegoż, naciskają na dźwignię, by wprawić w ruch i przeważyć każdy swoją szalę.

Rzym, kolegium Gesu, rok 1585, Belg Jan Leunis, oto są składniki i czynniki potężnego ruchu w jego genezie. Ośrodek Kościoła, centrala Towarzystwa Jezusowego, czasy Zygmunta Augusta i Batorego oraz uniwersalizm omnium gentium składają się na „klimat”” – jak się dzisiaj mawia – młodej rośliny sodalicyjnej.

Bullą Omnipotentis Dei z 5 grudnia 1584 (a więc równo niemal 350 lat temu [referat powstał w 1934 r. – przyp. red.]), tworzył Grzegorz XIII, papież reformy kalendarza, kanoniczną podstawę Sodalicji pod postacią t.zw. Congregatio Prima Primaria.

„Można śmiało utrzymywać – charakteryzuje promieniowanie tej Prima Primarii węgierski jej historyk, Ojciec Adalbert Bangha[2] – że Towarzystwo Jezusowe w wielkiej części za pomocą Kongregacji Mariańskiej wszystko to osiągnęło, czego dokonało… zwłaszcza… za czasów reformy katolickiej w XVI i XVII stuleciu… Zapewne nie wyraził się ruch kongregacyjny w takim entuzjastycznym wybuchu… nastrojów rycersko-katolickich, jak np. Wojny Krzyżowe, niemniej jednak aktywność jego winna być w owych czasach upadku religijnego i buntu ogólnego przeciwko autorytetom kościelnym uważana za opatrznościową… Wówczas gdy całe kraje włącznie z inteligencją, a nawet częściami kleru, bez żadnego niemal oporu popadały w protestantyzm, powstawały wszędzie grupy i hufce laików, które nie tylko że wykazywały wzorową obyczajność i niewzruszoną wierność Rzymowi, ale nadto, jako apostołowie świeccy, zastawiały się słowem i czynem za starą wiarę, wyrażoną w nowych obyczajach… Kongregacje były podchorążówkami armii świeckiej apostolatu katolickiego w dobie po-reformacyjnej…”

„Pepinierą” świętych staje się też rychło Kongregacja Mariańska. „Atleci Chrystusa” tu nabywają lub też pokrzepiają rozmach swój apostolski: przoduje im taki Karol Boromeusz, arcybiskup mediolański. możny i wczesny protektor Kongregacji; sekunduje ewangeliczny biskup sabaudzki św. Franciszek Salezy i przyjaciel jego, św. Wincenty a Paulo; otaczają wieńcem cnót najwyższych – Belg Berchmans, Hiszpan Claver, Flamand Canisius; Włosi: Bellarmin, Liguori i Gonzaga; Francuzi: Regis, Fourier i Eudes; Polacy: Kostka i Bobola (przez lat dziesięć na czele kongregacji wileńskiej); Benedykt Odescalchi, papież Odsieczy wiedeńskiej i tylu, tylu innych, aż do św. Teresy od Dzieciątka Jezus, sodaliski z Alençon włącznie.

II.

Rok bieżący jest rokiem jubileuszowym nie tylko naszej Kongregacji. 13 czerwca upłynęło bowiem równo lat 300 od dnia zawarcia sławetnego pokoju Polanowskiego, oznaczającego najszerszy rozwój terytorialny Polski. Tu, na rubieży dwóch cywilizacji odstępował książę Lwow w imieniu cara pełnomocnikom polskim z kanclerzem Zadzikiem na czele ziemie: smoleńską, siewierską i czernichowską i zrzekał się wszelkich praw do Inflant, Kurlandii, Estonii oraz Rusi.

Na tle tej daty, na tle tego wiekopomnego pokoju staje w oczach naszych Polska siedemnastowieczna, Polska barokowych dziedzińców, jak te kolegium jezuickiego w Wilnie, gdzie Bobola był moderatorem czy prefektem, gdzie kaplicę sodalisów Maryi wybudowano z funduszów Franciszka Wessla, podkomorzego domowego króla Stefana, gdzie młódź szlachecka odgrywać mogła misteria sodalisów Calderona delia Barca czy Lope de Vega, Wstaje Polska, gdzie czyn zaczynał się od ślubu, a kończył ekswotem, gdzie za Smoleńsk płacono Bogu kościołami w Grodnie i Warszawie, a za Polanów eremem na Bielanach.

W samym zaraniu stulecia, w listopadzie 1601 r., w oratoriach nad zakrystiami kościoła św. Piotra, a później św. Barbary w Krakowie „dano… niejaki początek – pisze Wielewicki – kongregacji Wniebowzięcia N. M. P. dla akademików i literatów (Congregafio nobilium ad domum professam Cracoviae)… “

Kim byli ci pierwsi krakowscy clientes Virginis – jak Podpisywał się jeden z cesarzy niemieckich? Nazwiska wśród nich były pierwszorzędne: biskupów jak Szyszkowski  – łucki; Opaliński – poznański; Wołłowicz i Sanguszko – wileńscy; Maciejowski, Gembicki i Trzebicki – krakowscy; Sieciński – przemyski; Działyński – chełmiński; Weliamin Rutskij – metropolita kijowski; Kiszka – biskup żmudzki; Lipski – późniejszy prymas; Pstrokoński – kanclerz w. k. i t.d. Trzech nuncjuszów wstępowało również do Sodalicji, a mianowicie – w roku 1624 – Jan Baptysta Lancelotti; w trzy lata później – następca jego, kardynał Antoni Santacroce; w roku zaś 1631 – następca tegoż Honorat Visconti. Świeckich dostojników Kongregacji bywało także wielu: szereg ich otwierał dzielny Jakób Sobieski, ojciec króla, otaczały go zaś nazwiska: Zebrzydowskich, Firlejów, Fredrów, Czartoryskich, Lanckorońskich, Branickich, Koniecpolskich, Zamoyskich, Potockich, Wiśniowieckich (książę Jeremi wstępował w roku 1629), Denhoffów i wielu innych. Nie brakowało również w sodalicji krakowskiej i kilku profesorów lub doktorów uniwersytetu; nie brakowało w końcu mieszczan. Egzotykę reprezentowały w albumie sodalicyjnym trzy nazwiska: Książe Jan Baptysta Ottoman, syn sułtana Mahometa III, a stryj Osmana, przeciwnika naszego spod Chocimia, tajemnie ochrzczony w obrządku greckim, w Krakowie zaś bawiący pod obcym nazwiskiem i przebrany, dalej – Porfirius Paleolog, Konstantynopolitańczyk, „z łaski Bożej arcybiskup… de Ochrida, Bułgarji, Serbji, Albanji, drugiej Macedonji i t. d., t. j. Góry Synaj… arcybiskup-patriarcha”, oraz – podpisany w języku chaldejskim – „]eremjasz, najpokorniejszy metropolita z Dirachium (Durazzo)… Obydwaj ci (ostatni) – pisze historyk Sodalicji – powracając z Rzymu, gdzie Urbanowi VIII (także sodalisowi) posłuszeństwo złożyli, zatrzymali się w Krakowie…”

III.

Wiek XVII, to – dla Polski – stulecie pięciu pod rząd królów-sodalisów.

Pierwszy z nich – to Zygmunt III, król Skargi. Lata w jego panowaniu burzliwe – początek wojny trzydziestoletniej. Prolog: 12 kwietnia 1618 r., w roku wybuchu wojny:  „Dnia 12 kwietnia… wpisuje się król (do albumu sodalisów), a za jego przykładem, dnia 16 kwietnia… królowa Konstancja, dnia 13 (zaś) tegoż miesiąca królewicz Władysław…”

Rok następny (marzec):

,,(Hrabia Althan) – pisze Szelągowski[3] – (przywiózł) ze sobą (do Warszawy) statuty świeżo założonego w Wiedniu zakonu Rycerzy Chrześcijańskich (militia christiana) pod wezwaniem N. Maryi Panny i św. Jerzego, który miał na celu walkę zarówno z niewierną Turcją i protestancką Europą; miał (dalej) pomóc Zygmuntowi III w odzyskaniau straconej korony dziedzicznej… Zygmunt III przyjął protektorat nad tym zakonem, a, za jego przykładem, zapisało się w poczet rycerzy N. M. Panny wielu znakomitych panów, jak Łukasz Opaliński, kasztelan gnieźnieński, mianowany przeorem; Samuel ks. Korecki; Albrecht St. Radziwiłł, podkanclerzy litewski; Stanisław Lubomirski, wojewoda sandomierski i inni… W zakonie tym ‘Rycerzy N. M. Panny’ konkluduje historyk – widzimy powrót do tradycji średniowiecznych – zakonów na wpół rycerskich, na wpół religijnych. Te próby odświeżenia ducha katolicyzmu reminiscencjami wypraw krzyżowych są cechą znamienną tego czasu…”

Epilog: zamach na króla-sodalisa, wykonany przez kalwina Piekarskiego, 15 listopada 1620, w chwili gdy Zygmunt wchodził do kolegiaty św. Jana w Warszawie.

IV.

Drugi król-sodalis, Władysław IV, to król „orderu Niepokalanego Poczęcia”.

„Dzięki staraniom hiszpańskiego Filipa IV – pisze historyk zakonu Jezuitów, Ojciec Załęski[4] – wydał roku 1617 papież Paweł V dekret, zabraniający pod karą cenzur kościelnych wszelkich publicznych wystąpień przeciw Niepokalanemu Poczęciu N. M. P… Odtąd w Hiszpanii zaczęto obchodzić z wielką uroczystością dzień 8 grudnia… Pod tym też wezwaniem założył król jedno bractwo w Krakowie, przy kościele OO. Reformatów…”

„Pobożność Władysława… – pisze znów inny historyk jezuicki Rudawski – była budującym przykładem dla obywateli w założeniu Sodalitatis Marianae w Warszawie przy kościele Societatis. Wraz z królem wielu pierwszych dygnitarzy swe imiona wpisało, tak, że potrzeba było rozdzielić Kongregację na trzy części: polską, niemiecką i włoską, stosownie do narodowości dworzan pańskich. Początek Kongregacji dano 1 stycznia 1642. O. Jerzy Schoenhoff, doktor teologii i teolog nadworny królowej Cecylii, wyłuszczył w kazaniu znaczenie i ustawy sodalisów w obecności króla, królowej i nader licznego dworu. Pierwszy swe imię podpisał król Władysław, przyrzekając, że tej Królowej będzie wiernym sługą, a jej Niepokalanego Poczęcia, że gotów jest krwią swoją bronić. Potem królowa, bracia królewscy: Jan-Kazimierz Karol-Ferdynand i siostry: Katarzyna i Konstancja, prymas i biskupi, senatorowie i inni dygnitarze tymże ślubem się zobowiązali, wpisując swoje imiona do album…” (W kilka lat potem, 1645 r.) odwiedził król Władysław z liczną świtą kościół (Sodalitatis regiae,) byli tam: nuncjusz papieski, posłowie zagraniczni od cesarza, króla Francji i Rzeczypospolitej weneckiej. Do zgromadzonych wygłoszono kazania w językach: polskim, włoskim, francuskim i niemieckim. Prezesem sodalisów wybrano nuncjusza. Poślubiona niebawem (w czerwcu) Władysławowi królowa Maria-Ludwika z domu Gonzagów, czcicielka swego krewnego św. Alojzego, odwiedziwszy w dzień jego kościół nasz – konkluduje historyk zakonny – poleciła Polakom tego świętego…”

Nadmienić jeszcze należy, że

„uroczystości weselne z pierwszą żoną i koronacyjne postanowił (był) Władysław zakończyć wprowadzeniem do Polski nowego zakonu rycerskiego (zgodnie z zamiarami ojcowskimi, t. zw. ‘Kawalerii Niepokalanego Poczęcia’)… (Uzyskał zatwierdzenie odnośnego) statutu w czasie poselstwa Ossolińskiego w Rzymie… Sam król miał być wielkim mistrzem (tego zakonu). Liczba braci w Koronie miała wynosić 72, a zagranicą 24. Wszystkich miała zobowiązywać przysięga, ‘że za Boga i ojczyznę walczyć będą’. Do przystąpienia do zakonu (‘Niepokalanego Poczęcia’) zaprosił król dwunastu najznakomitszych w kraju senatorów, między innymi Stanisława Lubomirskiego, Stanisława Koniecpolskiego, Albrechta i Aleksandra Radziwiłłów, Kazimierza i Andrzeja Sapiehów, Jerzego Ossolińskiego, królewicza Jana-Kazimierza i wielu innych. Uroczyste wprowadzenie orderu miało się odbyć 14 września 1637 roku…”[5]

V.

Te „śluby Władysława IV” rozbiły się wszakże w znacznej mierze, dla pobudek drugorzędnych, o opór możnowładców i szlachty. Szczęśliwszy w tym względzie od ojca i brata był trzeci nasz król-sodalis, Jan Kazimierz, gdy w katedrze lwowskiej, po wiekopomnym cudzie częstochowskim, po klęsce sztandarów różnowierczo-masońskich Karola Gustawa, 1 kwietnia 1656 roku, składał z kolei śluby swoje Matce Boskiej.

Piotr Vidoni, nuncjusz apostolski, odprawiał wtedy wotywę przed cudownym obrazem „Najświętszej Panny Łaskawej”, po kazaniu zaś przystąpił król wraz z senatorami do ołtarza, ukląkł na najniższym stopniu i, oddawszy pokłon, czytać zaczął:

„Wielka Boga-Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico! Ja, Jan-Kazimierz, za zmiłowaniem Syna Twego, Króla Królów, Pana mojego i Twego miłosierdzia król, do Przenajświętszych stóp Twoich upadłszy, Ciebie za Patronkę swoją i za Królową państw swoich dzisiaj obieram…”[6]

Był to bodajże punkt kulminacyjny uczuć czy nastrojów maryjnych w społeczeństwie polskim.

VI.

“Roku 1669, dnia 3 grudnia, w uroczystość świętego Franciszka Ksawerego, Jego Królewska Mość król Michał (czwarty sodalis na tronie polskim, a dziedziczny w Wiśniowieckich), zwiedziwszy kościół św. Barbary (w Krakowie) i dom profesów (jezuickich), wstąpił także do oratorium sodalisów i imię swoje w ich album własnoręcznie zapisał”

Dwa lata potem (w roku 1671) uczyniła to samo żona jego „Eleonora Regina”[7].

VII.

A wreszcie Jan Trzeci, piąty w szeregu królów-sodalisów. Od Korzona dowiadujemy się[8], że

„jako ‘s o d a l e s  M a r i a n i’ (dziedzicznie niejako po ojcu), t.j. członkowie Bractwa Niepokalanego Poczęcia N. M. P., obaj bracia (Marek i Jan Sobiescy) miewali w kościele mowy do kolegów…”

Sodalis Jan Sobieski mógł tedy później porozumieć się łatwo z sodalisem Benedyktem Odescalchi. kiedy jeden jako król Jan III, drugi zaś – jako papież Innocenty XI – odtrąbili krucjatę przeciwko Turkom.

VIII.

Zygmunt III i Władysław IV, Jan II i Michał i Jan III „poszli gnić między królami”, posłannictwo zaś duchowe narodu od tamtych królów przejęli teraz „królowie niekoronowani”, wieszcze. 350 zaś letnia praca Sodalicji w Polsce, ugruntowana na tysiącletnim blisko, wrodzonym narodowi, kulcie Maryi, poprzez szkoły, poprzez czynność duszpasterską, poprzez samąż nareszcie organizację naszą, wszczepiała ideę Marjańską coraz głębiej w żywy organizm ojczyzny.

Począwszy od legendarnego „mistrza Twardowskiego”, co od „kabały” i „nowinek” uciekł w końcu, z pieśnią Marjańską na ustach, pod osłonę płaszcza Przenajświętszej Dziewicy, aż do fikcyjnego kaprala, co wykrzykuje w Dziadach:

Vivat Polonus, unus defensor Mariae,

od “Bogarodzicy” do Wyzwolenia Wyspiańskiego – snuje się skroś całej naszej literatury złota nić Marjańska.

W pierwszej dobie ucisku (Potopu) rzewnie żali się tak Matce Boskiej śpiewak „Psalmodii” Kochowski:

Jak się owo dziecko bierze,

Rozkwilone do macierze,

Kiedy swawolne, bojąc się chabiny,

Gniewnemu ojcu czyni przeprosiny,

Więc do matki ręce wznosi

I ratunku od niej prosi,

Pod nią się tuli, jej zakrywa szatą,

Aż je pojedna z zagniewanym tatą,

Polsko moja, w tak złej toni

Któż cię dźwignie?

W drugiej dobie ucisku (rozbiorów) staje znów na placu inny czciciel Marji – konfederat barski i śpiewa:

Matka łaskawa, tuszę, że się stawi,

Dzielnością swoich rąk pobłogosławi,

A że gdy przybraną – będę miał wygraną,

Wiary obrońca.

Boć nie nowina Maryi puklerzem

Zasłaniać Polskę – wojować z rycerzem,

Przybywa w osobie – sukurs dawać tobie,

Miła Ojczyzno!

W trzeciej zaś dobie ucisku (porozbiorowej) stają na placu – na odmianę – trzej wieszcze i każdy z nich na swój sposób wysławia Matkę Najświętszą.

Mickiewicz dedykuje Jej Tadeusza,  a gloryfikuje kult Jej w Dziadach i Księgach Pielgrzymstwa; Słowacki uwielbia Ją szeregiem strof najpiękniejszych, jak wdzięczna kolęda ze Złotej Czaszki, jak nieporównane ustępy z Do autora Trzech Psalmów, Króla Ducha, Księdza Marka i innych.

Krasiński wreszcie w Przedświcie wzniósł się bodajże na szczyty polskiej poezji mariologicznej. Któż z nas bowiem nie pamięta cudnej owej jego apostrofy:

Przewodowo – zwolna – święcie

Idą, idą wszystkie mary;

Patrzaj, patrzaj, w dziwnej chwale

Wszyscy z trumien polskich rodem!

Idą, idą przez te fale

Chrystusowym do nas chodem:

Tam buńczuki, tam sztandary.

Śnieżne pióra i korony,

Katolicki krzyż wzniesiony,

W koło herby – tarcze -znaki

I tłum szabel – i szyszaki

Przeciągają – Patrz! tam żywa

Twarz z powietrza się wyrywa,

Twarz, czy widzisz Anielicy?

Jak gwiazdeczka na ciemnicy,

W górze, w górze zawieszona,

Wschodzi, weszła, tli, drga, płonie.

Ot! z błękitów i szkarłatów

Już otęcza ją przesłona!

Na tle z pereł czy tle z kwiatów

Diamentowa lśni korona…

W krzyż na piersiach zwite dłonie.

Złote gwiazdy na jej łonie,

Czy poznajesz ją, to ona?

Witaj, witaj – to królowa

Po swym ludu długo wdowa

I dziś wraca w tej koronie,

Którą w polskiej Częstochowie

Niegdyś dali jej ojcowie…

Słusznie powiada Ojciec Załęski w cytowanym już przez  nas swoim studium, że

“pod koniec wieku XVIII, w onej twardej dla Kościoła dobie, gdy i bezsumienna polityka gabinetów z góry i rewolucja i sekty masońskie z dołu nań szturm przypuściły, słabnąć i stygnąć poczęły owe Sodalitates Marianae… Ale znów w pierwszych dziesiątkach naszego stulecia, kiedy rewolucyjna burza przeszumiała…, ocknęło się i odnowiło świetnie owo pobożne braterstwo”.

Papieże zaś poprzedniego stulecia, dwaj właśnie z tych, którzy równocześnie najostrzej przeciwstawili się masonerii, Leon XII i Leon XIII, w breviach swoich z roku 1824 i 1884 Frugiferas inter Sodalitates położyli nowe podstawy pod dalszy a świetny rozwój Sodalicji.

I znowu spełniało się jak gdyby to samo widzenie Krasińskiego:

Pani! Pani!

Wszak z pomarłem sług plemieniem

Ty zstępujesz do otchłani,

Po raz drugi zdeptać węża…

Świeć im oczu Twych spojrzeniem,

Niech przepada kłamca stary.

Który wieków był złudzeniem!

Źródło: K. M. Morawski. 350 lat pracy duchowej sodalicji w świecie, a w szczególności w Polsce. „Przegląd Powszechny”, marzec 1935 (język uwspółcześniono, tytuł pochodzi od redakcji GM)

Ilustracja: Archiwum Muzeum Niepodległości.

[1] Przemówienie na akademii jubileuszowej w Warszawie w dniu 16 grudnia 1934. uświetnionej obecnością J. E. Nuncjusza Apostolskiego oraz przedstawicieli Episkopatu.

[2] Handbuch fiir die Leiter Marianischer Kongregationen, Innsbruck, b. r. str. 20 nn.

[3] Śląsk i Polska wobec powstania czeskiego, Lwów 1904, str. 68 nn.

[4] „Trzechsetletni jubileusz Kongregacji Sodalisów Marji” (Przeg/qd Powszechny, styczeń 1885, str. 53). Powyższej monografji zawdzięczam również inne nickt6re dane, potrzebne do mojego referatu.

[5] Krajewski: “Władysław IV” (Historja polityczna Po/ski, wyd. Polskiej Akademji Umieiętności. t. H. 274 nn.)

[6] Kubala: Wojna szwedzka, Lw6w-Warszawa-Poznań, b. r. str. 307.

[7] Załęski, l. c.

[7] Dola i niedola Jana Sobieskiego, Kraków 1892, I, 17.




O. Cubera: Kościół przetrwa dzięki wstawiennictwu Maryi

Parafia pw. św. Karola Boromeusza we Wrocławiu świętuje w tym roku jubileusz 25-lecia koronacji obrazu Matki Bożej Łaskawej.

Głównym uroczystościom, 8 września, przewodniczyć będzie metropolita wrocławski, abp Józef Kupny.

Pierwszy dzień świętowania rozpoczęła konferencja, którą nt. roli Matki Bożej w budzeniu powołań wygłosił o. dr Piotr Cuber. – Matka Najświętsza, Oblubienica Ducha Świętego, która w dniu Zwiastowania miała swoje ,,prywatne” zesłanie Ducha Świętego; pod krzyżem została dana Kościołowi za Matkę, przeżyła w Wieczerniku wraz z Apostołami zstąpienie Ducha Miłości na Kościół jako wspólnotę wierzących, od tej chwili towarzyszy Kościołowi w Jego działalności. Sama powołana przez Boga do specjalnej misji, stała się orędowniczką powołań kapłańskich i zakonnych – tłumaczył kapłan, dodając, że świadomość ta daje nam nadzieję, że Kościół jako wspólnota Nowego Ludu Bożego, dzięki wstawiennictwu Matki, przetrwa wszelkie przeciwności i ataki, i że nigdy nie zabraknie w nim powołanych do służby Bożej, którzy będą głosić światu Ewangelię.

Źródło: www.niedziela.pl




Rola Maryi w edukacji: Nauczanie ideałów

George B. Barrett SM

Psychologiczny proces ideogenezy, który towarzyszy zdolności umysłu ludzkiego do wyodrębniania istoty rzeczy z konkretnego przedmiotu i wyrażenia tej istoty w formie uniwersalnej koncepcji, może służyć jako punkt wyjścia dla kwestii uchwycenia właściwego związku między Najświętszą Maryją Panną a nauczaniem młodzieży o ideałach.

Choć efektem ideogenezy jest zawsze abstrakcyjna koncepcja, nie ma pojęć, którym nie towarzyszyłby jakiś wizerunek. Na przykład pojęcie piękna będzie zawierać takie elementy jak: prawda, dobroć, jedność i proporcja. W umyśle racjonalnego człowieka z tym abstrakcyjnym pojęciem zawsze będzie złączony obraz pięknego przedmiotu — pięknego dnia, pięknego krajobrazu lub pięknej kobiety. Obraz może być mniej lub bardziej rozmyty i niewyraźny, ale jego forma zależeć będzie przede wszystkim od najsilniejszych skojarzeń człowieka.

Świat ideałów jest złożonym światem zasad, standardów, wartości i motywów, z których wszystkie są zasadniczo pojęciami abstrakcyjnymi. Niemniej za każdym z nich stoi obraz będący efektem własnego doświadczenia człowieka. Obraz ten wynika z jego wcześniejszych przeżyć i jest determinowany w dużej mierze poprzez istniejący w umyśle silny związek między zaproponowanym ideałem a osobami, które najlepiej ten ideał reprezentują.

Ta dominująca rola skojarzeń przy tworzeniu idealnego obrazu stanowi naturalny fundament dla strategicznego miejsca, które Matka Boża powinna zająć w nauczaniu młodzieży o ideałach. Ów aspekt wskazuje również podejście, dzięki któremu otrzymuje Ona to miejsce w zadaniu zaszczepiania ideałów katolickim chłopcom i dziewczętom na wszystkich poziomach nauczania. Zasadniczo Maryja powinna stać się na tyle istotną częścią całego programu katolickiego wychowania, aby wyłaniała się z doświadczenia ucznia jako postać idealna, obraz doskonałości w tle każdej jego moralnej decyzji, każdego ważnego wyboru i każdego zastosowania zasad chrześcijańskich w życiu codziennym, do którego młody człowiek zostaje wezwany.

Przewidując ewentualną przyszłą krytykę lub zastrzeżenia, warto tutaj zaznaczyć, że tak ambitny program nie może być zaproponowany bez rozeznania towarzyszących mu ograniczeń. Na samym początku trzeba założyć ich istnienie, zarówno w odniesieniu do nauczyciela oraz ucznia, jak i samej natury omawianych aktów psychicznych. Jednym z takich założeń jest na przykład przyznanie, że systematyczne przedstawianie ideału uczniowi czy nauczycielowi nie spowoduje automatycznie całkowitego zaakceptowania przez nich tego ideału. Dopóki dana osoba działa w wolności, nie umiemy przewidzieć jej reakcji nawet na najlepiej zaplanowany program kształcenia. Dodatkowo istnieje wiele innych czynników, które wnikają w środowisko dziecka i wywierają na niego różny wpływ, a ich względnego efektu nie jesteśmy w stanie określić. Należy także uwzględnić ideały inne niż religijne, które w naturalny sposób wpływają na dziecko wraz z jego rosnącym doświadczeniem i poszerzającymi się zainteresowaniami.

W innym sensie program mający na celu spowodowanie, że Maryja stanie się w umysłach uczniów obrazem doskonałości, jest programem bez ograniczeń, ponieważ jego rzeczywiste granice można określić tylko w kategoriach możliwości dziecka do przyjmowania treści i uczenia się, a także możliwości nauczyciela do nauczania i wpływania na dzieci. Jest to ideał, którego nauczyciel powinien nauczać, a który dziecko powinno przyjmować — dobro zasadniczo osiągalne, ale wystarczająco wzniosłe, by stanowiło nieustanne wyzwanie dla każdego.

Za ideał można uznawać ideę lub osobę. Tutaj interesuje nas oczywiście ta ostatnia. Niemniej jednak istotne elementy obu koncepcji są takie same. Każdy ideał jest rodzajem doskonałości. Jest on rzeczą, którą wyobrażamy sobie jako pożądaną lub posiadającą wartość. Aby uniknąć klasyfikacji ideału jako zwykłego złudzenia lub chimery powinno się go określać zasadniczo w sferze rzeczy możliwych do osiągnięcia, chociaż nie trzeba zakładać jego rzeczywistego uzyskania.

Ideał pojmowany jako idea jest zazwyczaj skonkretyzowany w zbiorze zasad; jako osoba natomiast jest żywym wzorem zastosowania tych zasad w działaniu. Chociaż wszystkie ideały wymagają poznania intelektualnego i poruszenia woli, odznaczają się wysoce emocjonalną i inspirującą treścią.

Każdy ideał służy osobie jako kierująca nim siła lub standard działania. Jest to standard, który został ustanowiony świadomie i celowo lub zaakceptowany dla opanowania własnego zachowania i który posiada swego rodzaju pierwszeństwo przed innymi wartościami uznawanymi przez daną osobę.

Obraz doskonałości, który pragniemy rozwijać w skojarzeniach dziecka, musi spełniać wszystkie opisane warunki prawdziwego ideału. Wiemy, że Najświętsza Maryja Panna wypełnia każdy z nich w sposób doskonalszy niż jakikolwiek inny osobowy ideał w całej historii ludzkości. Jako model doskonałości człowieka nie ma sobie równych wśród stworzeń Bożych. A przecież ta nieskazitelność może być zrozumiała nawet dla najmłodszego dziecka. W pełni pojmuje ono wymowę słowa matka, a gdy dorasta, zaczyna rozumieć także znaczenie heroicznej ofiary, doskonałego dziewictwa, integralności osobistej, pełni łask i wszystkich innych kategorii używanych do opisania doskonałości Maryi. Gdy te idealne cechy są związane z duchowymi potrzebami dorastającego chłopca lub dziewczynki, Maryja jako model doskonałości staje się dla nich nie tylko wzorem, ale inspiracją, żyjącą regułą postępowania i osobistą wartością w ich życiu, reprezentującą wszystko, co najlepsze w ludzkim rozwoju. Życie Maryi, idealnie zgodne z wolą Boga i będące doskonałą służbą Jego Wcielonemu Słowu, daje życie i dynamikę zasadom wywodzącym się z Dziesięciu Przykazań, które na zajęciach religii często wydają się zimne i bezosobowe. Wszystkie błogosławieństwa z Kazania na Górze, które reprezentują doskonałość przykazań, zawarte są w tytułach Maryi: Najświętszej Panny, Najświętszej Matki i Niepokalanej. Tymczasem jednak, pomimo doskonałości tak wzniosłej i tak dalece szlachetniejszej niż doskonałość nawet największych świętych, Maryja jako ideał nie jest niedostępna. Sama jest dzieckiem Adama i swoją doskonałość osiągnęła jako człowiek. Świętość nie oddala Maryi od Jej dzieci, ale faktycznie przybliża je do Niej w miłości i sympatii, ponieważ jest Ona „jedyną chlubą”[1] wszystkich ludzkich osiągnięć. Matka Boża spełnia zatem wymagania obrazu doskonałości, który można systematycznie i niezmiennie przedstawiać katolickiemu dziecku, w miarę jak przechodzi ono przez szkołę podstawową i liceum.

Przedstawianie tego obrazu uczniom może przybrać dwie formy — jedną bezpośrednią, a drugą pośrednią. Metodę pośrednią można by nazwać przedstawianiem ideału poprzez swego rodzaju rozsiewanie go. W ramach tego sposobu szkoła powinna zapewnić wyraźnie maryjną atmosferę i prawdziwie maryjne środowisko, które miałoby na dziecko wpływ podobny temu, który wywiera na nie jego dom rodzinny. Jest to bardziej subtelna forma oddziaływania niż właściwe nauczanie lub inne podejście bezpośrednie, ale jest nie mniej skuteczna.

Kiedy Ulisses, bohater utworu Alfreda Tennysona, mówił: „Jestem częścią wszystkiego, co spotkałem”, wyrażał po prostu psychiczny fakt, że żaden człowiek nie może całkowicie uciec od wpływu jakiegokolwiek środowiska, w którym żył i żyje. W mniejszym lub większym stopniu oraz na korzyść bądź na niekorzyść odziaływanie na osobowość człowieka, na jego osądy i poczucie wartości wynika w sposób konieczny, niczym z prawa naturalnego, z wpływu jego środowiska.  Im silniejszy jest wpływ czynników środowiskowych, tym większy i bardziej trwały efekt, jaki one wywierają.

Jeżeli szkoła zostanie osadzona na fundamencie gruntownie opracowanego programu formacji maryjnej, przygotowującego dziecko do całkowitego przyjęcia Maryi jako osobistego ideału doskonałości, instytucja ta powinna stworzyć jak najbardziej sprzyjające środowisko dla rozwoju tego obrazu. Pierwszeństwo dane Sodalicji Najświętszej Maryi Panny lub Legionowi Maryi wśród innych organizacji szkolnych musi zrobić wrażenie na młodzieńczych umysłach. Wpływ organizacji maryjnych będzie szczególnie silny, jeżeli członkostwo w nich stanie się oznaką przynależności do elity szkoły i jeżeli przepisy szkolne zapewnią godziny spotkań niepokrywające się z zajęciami sportowymi i z innymi aktywnościami. Dział maryjny w bibliotece, oferujący różnorodny wybór książek o ciekawej treści i wysokiej estetyce, może stanowić rzeczywistą konkurencję dla lekkiej, świeckiej literatury. Dodatkowo inne środki tworzące zwykle środowisko katolickich instytucji, takie jak figurki lub obrazy Matki Bożej w salach lekcyjnych, witryny z różańcami i innymi maryjnymi dewocjonaliami, powinny wspierać tworzenie rzeczywistej, ale nienarzucającej się maryjnej atmosfery.

Niemałą rolę w procesie pośredniego przedstawiania Maryi uczniom powinno odgrywać wniknięcie Jej ideału do życia nauczyciela. Wpływ nauczyciela jest najistotniejszym czynnikiem oddziałującym na szkolne doświadczenie dziecka. Nauczyciel przenika do jego duszy przez wiele różnych drzwi: poprzez swoją postawę i ideały, poprzez wyznawane wartości, poprzez słowa i gesty. Nawet najmniej istotne rzeczy, które czyni lub mówi, nie uchodzą uwadze dziecka. Uczeń szybko się zorientuje, jakie są najważniejsze wartości w życiu jego nauczyciela. Jeśli jest ono zdominowane przez Maryję będącą dla wychowawcy obrazem doskonałości, fakt ten przejawi się w jego upodobaniach i wartościach, a także w bardziej subtelny sposób. W jego wypowiedziach pojawią się z pewnością zwięzłe odwołania do Matki Bożej, gdy tylko okoliczności na nie pozwolą.

Nauczyciel musi jednak unikać dwóch niebezpieczeństw. Pierwszym jest sztuczność, która przejawia się tym, że nauczyciel próbuje wymusić  skojarzenia, czyniąc wzmianki o  Maryi nieco na siłę. Dzieci szybko wykrywają sztuczność takich wysiłków i zwykle reagują na nie negatywnie. Drugim niebezpieczeństwem jest sentymentalizm. Emocje mają swoje miejsce w życiu duchowym, ale nigdy nie powinny być uważane za jego źródło. Szczególnie chłopcy będą czuć niechęć do wszystkiego, co ma choćby posmak sentymentalizmu. Nauczyciel musi kierować się rozsądkiem i roztropnością w okazywaniu publicznie tego, co powinno być zasadniczo osobistą pobożnością.

Metoda bezpośrednia przedstawienia Maryi jako obrazu doskonałości umysłom dzieci polega na przekazywaniu im instrukcji i wskazówek. Nikt nie staje się ideałem dla drugiej osoby, jeżeli nie jest kochany. Nikt nie kocha tego, czego nie zna. Święci, którzy odznaczali się szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej, jednogłośnie twierdzili, że poznać Maryję to Ją pokochać. 

Logicznym i naturalnym kontekstem do przekazania tej wiedzy są zajęcia z religii. Forma i treść nauczania będą zależały od dojrzałości dziecka, ale na żadnym poziomie, nawet na najniższym, nie powinny się one składać wyłącznie z pobożnych wskazówek lub ciekawych opowieści. Nauczanie powinno zasadniczo i solidnie opierać się na doktrynie, tłumaczyć rolę i umiejscowienie Maryi w Bożej ekonomii odkupienia. Jej podstawą powinna być prawda o roli Niepokalanej jako Matki Odkupiciela i Matki odkupionych. Całą uwagę należy poświęcić wyjątkowym prerogatywom Najświętszej Maryi Panny, podkreślając szczególnie zajmowane przez Nią miejsce w całości doktryny chrześcijańskiej.

Chrystus włączył Matką Najświętszą we wszystkie tajemnice swego życia i dlatego właśnie dziecko powinno umieć odnaleźć Ją w każdym aspekcie życia Zbawiciela. Takie podejście będzie wymagać nie tylko odpowiedniego zapisu w programie nauczania religii w zakresie formalnego wykładu z mariologii, ale także starań ze strony nauczyciela, aby uczynić Maryję integralną częścią całego dogmatu katolickiego, zwłaszcza w zakresie stosowania chrześcijańskich prawd i zasad w codziennym życiu. W tym wszystkim nie wolno nam zapominać, że staramy się przedstawiać Maryję jako ideał, jako obraz doskonałości, przenikający myślenie dziecka, porządkujący system jego wartości, a także ustalający poziom jego moralnych i duchowych aspiracji. Ideał ten musi być atrakcyjny i przyjemny. Powinien także być przedstawiony w nawiązaniu do konkretnych problemów i trudności, z którymi zmaga się na różnych etapach swego rozwoju dorastający chłopiec czy dziewczyna. Z tego powodu grupowe i indywidualne programy wychowawcze, które istnieją dzisiaj w niemal wszystkich szkołach, stanowią okazję do spersonalizowania i wzmocnienia bardziej formalnego nauczania na zajęciach religii.

Na przykład jednym z celów grupowych programów wychowawczych jest promowanie moralnego i duchowego rozwoju dziecka. Rozwój ten wynika głównie z doskonalącej właściwości łaski Bożej. Czy nauczyciel mógłby znaleźć lepszą okazję do przedstawienia uczniom Maryi w Jej wyjątkowej roli Matki łaski Bożej i Szafarki wszystkich łask Bożych danych ludziom? Także w tym kontekście wychowawca mógłby wyjaśnić znaczenie pojęcia łaska stanu i jego związek z Maryją. Łaską stanu jest po prostu szczególna nadprzyrodzona pomoc dana osobie, aby mogła wiernie i sumiennie wypełniać obowiązki, które niesie ze sobą stan jej życia. Także tutaj Matka Boża nie tyko daje łaskę konkretnej osobie, ale również służy jako wzór, pokazując, w jaki sposób te obowiązki powinny być spełnione. Niepokalana patrzy z miłością i aprobatą na dobrze wykonane zadania albo jest zawiedziona, obserwując niepowodzenia swoich dzieci, gdy osiągają mniej, niż Ona ma prawo od nich oczekiwać. Innymi słowy, ten, kto nie wypełnia obowiązków, nie spełnia wymagań swojego ideału, czyli Maryi — obrazu doskonałości.

W ten sposób ideał, jeżeli jest prawdziwie kochany, staje się silną motywacją w życiu młodych, pokazując im nie tylko zasady działania, ale i powód do postępowania zgodnego z tymi zasadami. Obraz doskonałości posiada podwójny aspekt wpisany w każdy prawdziwy ideał: cel, do którego się dąży, jest równocześnie siłą kierującą i prowadzącą do osiągnięcia tego celu.

Bardziej formalne nauczanie mariologii na lekcjach religii, mające przede wszystkim podstawy doktrynalne, może być uzupełnione i rozszerzone o wymiar osobisty na godzinach wychowawczych prowadzonych w grupie. Takie tematy jak: Maryja i Ofiara Mszy, Maryja i Najświętsza Eucharystia, Maryja i Sakrament Pokuty, Maryja i posłuszeństwo oraz różne inne powiązania Maryi z dogmatami i prawdami wiary mają bardzo praktyczne i osobiste zastosowanie w codziennym życiu chrześcijanina. We wszystkich tych działaniach nauczyciel nigdy nie powinien zapominać o tym, jaki jest główny cel zajęć — rozwijanie i wzmacnianie w umysłach jego młodych podopiecznych skojarzenia pomiędzy Matką Bożą a wzniosłym ideałem życia chrześcijańskiego, który Ona reprezentuje. Każde nawiązanie do Maryi powinno przyczynić się w jakiś szczególny sposób do kreślenia coraz wyraźniejszych i bardziej konkretnych rysów obrazu doskonałości oraz do jego urzeczywistniania i nadawania mu treści w życiu młodych.

Jako że obraz może pozostać jałowy, jeżeli nie jest kochany, fundament trwałego oddania się Maryi powinien zostać zbudowany podczas grupowych godzin wychowawczych, a wzmocniony w czasie osobistych rozmów z uczniami. Dlatego należy wyraźnie rozróżnić oddanie się Maryi od tego, co można by nazwać nabożeństwem maryjnym. Praktyki codziennego recytowania różańca lub noszenie Cudownego Medalika są przykładami nabożeństw maryjnych, których nie należy mylić z prawdziwym poświęceniem się Najświętszej Maryi Pannie. Są one po prostu przejawami tego poświęcenia. Prawdziwe oddanie się Matce Bożej może przybrać wiele różnych form, wśród których święte niewolnictwo autorstwa św. Ludwika Marii Grignion de Montfort jest jednym z najbardziej popularnych. Jednakże nabożeństwem, które najlepiej służy rozwojowi autentycznej miłości do Maryi oraz podziwu dla Niej, a także które obiektywnie stanowi najwyższą formę oddania się Niepokalanej, jest naśladowanie synowskiego oddania się Chrystusa Jego Najświętszej Matce. Każde dziecko w naturalny sposób kocha swoją matkę, ale żaden syn nigdy nie kochał swojej matki tak, jak Chrystus kochał swoją. Ta forma oddania się Maryi dostarcza treści uczuciom ukrytym w każdym prawdziwym ideale. Bez nich żaden ideał nie jest skuteczny.

Oto plan przedstawienia Maryi jako idealnej osoby, obrazu doskonałości, w umysłach i sercach młodzieży katolickiej. Czy jest on w jakikolwiek sposób nierealny czy nawet naiwny? Jeżeli psychologia, która uczyniła Hitlera bohaterem nazistowskiej młodzieży, a Mussoliniego i Stalina idealnymi wcieleniami faszyzmu i komunizmu, była nierealna, w takim planie nie ma żadnej wartości. Jednakże skuteczność programów, które uformowały tak niewiarygodną lojalność i poświęcenie tym niegodnym ideałom, jest bezsporna. Z kolei rozważany tutaj plan rzuca wyzwanie temu, co najlepsze i najszlachetniejsze w młodzieży; jeżeli to wyzwanie zostanie przyjęte przez osoby pragnące rozszerzenia ideału Maryi, powodzenie omawianego programu jest zapewnione.

Źródło: Wychowawczyni dusz. O roli Maryi w edukacji. Płock 2018.

[1] Wyrażenie pochodzące z wiersza Virgin autorstwa Williama Wordswortha — przyp. tłum.




Sri Lanka: Poświęcenie kraju Imieniu Maryi

W dn. 27 sierpnia br. podczas uroczystej ceremonii w Bazylice Matki Bożej Pani Lanki, w Tewatte na Sri Lance miało miejsce ponowne poświęcenie kraju Imieniu Maryi, ukoronowanie figury Matki Bożej oraz błogosławieństwo chorych.

Bazylika w Tewatte jest narodowym sanktuarium poświęconym Matce Bożej z Lourdes. W tym roku ceremonia odbyła się przy rygorystycznych środkach bezpieczeństwa, po śmiertelnych atakach podczas Niedzieli Wielkanocnej. Kard. Malcolm Ranjith, arcybiskup Kolombo, odprawił Mszę Świętą tłumacząc ją na trzy języki: syngaleski, tamilski i angielski. W homilii kardynał wspomniał o krytycznych wydarzeniach, które przeżyła Sri Lanka w tym roku. „Dzieje się zbyt wiele samolubnych czynów. Dlatego prosimy naszą Matkę – Matkę Bożą Panią Lanki – aby uratowała nasz lud i nasz kraj przed samolubnymi działaniami. Musimy modlić się do Maryi, aby pobłogosławiła nasz kraj w Duchu. Prosimy Matkę, aby nas prowadziła, aby dała naszemu duchowieństwu i innym przywódcom religijnym siłę, aby oczyścić ten kraj ze złych rzeczy, które mają tu miejsce”.

„Staramy się tu przyjeżdżać co roku”, mówiła jedna z uczestniczek, „potrzebujemy świętego błogosławieństwa i wstawiennictwa Maryi”.

Gość specjalny, Kard. Gualtiero Bassetti, przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch we Włoszech, poprowadził ceremonię błogosławienia chorych. Wcześniej prałat odwiedził trzy kościoły uderzone podczas ataków wielkanocnych. „Wspominam dawne słowa Kościoła: Krew męczenników jest nasieniem chrześcijan” – powiedział.

Źródło: www.asianews.it