1

Bp Keenan: Modlitwa o nowy dogmat maryjny

Bp John Keenan

Wykład Biskupa Johna Keenana z diecezji Paisley w Szkocji

Dzień modlitwy ku czci Maryi, Amsterdam, 1 czerwca 2019 r.

Drodzy bracia i siostry, cieszę się, że mogę być tutaj z wami w dniu modlitwy poświęconej Matce Bożej w Jej godności Pani Wszystkich Narodów. Dobrze, że spotykamy się na modlitwie ustanowionej przez Tradycję Kościoła, zjednoczeni z naszymi Biskupami w celebracji Mszy Świętej, w Adoracji Eucharystycznej i w odmawianiu Różańca. Pragnę podziękować Biskupom [organizatorom modlitwy – przyp. red.] za możliwość złożenia krótkiego świadectwa na temat dzieła maryjnego, które wyłania się  w Szkocji i w Wielkiej Brytanii. Pragnę także podzielić się refleksją, dlaczego osobiście mam nadzieję, że Kościół w naszych czasach ogłosi tak zwany piąty dogmat maryjny. Wierzę, że żyjemy w czasach wielkiej walki duchowej, z pewnością ma ona miejsce na Wyspach Brytyjskich, gdzie świecki duch zawładnął ziemią. Nasza kultura przyjęła świecką etykę, zaprzeczając rzeczywistości jakiejkolwiek rzeczywistości duchowej i cenzurując wkład wiary w debatę publiczną. Jest to związane z liberalnym etosem, który twierdzi, że tylko to, co dana osoba wybierze dla siebie, może być uznane za akceptowalne dobro społeczne. Te przekonania tworzą zachodni światopogląd, który przymyka oko na ataki na ludzkie życie od poczęcia aż do naturalnej śmierci, jest całkowicie zdezorientowany co do znaczenia ludzkiej seksualności i płci, i który zgodził się na bezprecedensowe prześladowania chrześcijan na całym świecie. Zakłada on, że chrześcijanie są przyczyną wszelkiego zła i dlatego nigdy nie można ich uznać za ofiary. Wszystko to przywodzi mi na myśl wizję Idy Peerdeman[1], w której Maryja przedstawiła jej świat wypełniony pełzającymi wężami i powiedziała, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak poważna jest sytuacja, i stali się tak płytcy, że nie widzą, jak wiele szkód wyrządza to wierze.

Ale my wiemy, że w czasach walki duchowej Jezus i Maryja nigdy nie pragną sami napadać. W tych czasach wielkiego ataku na Kościół i na znaczenie osoby ludzkiej na Wyspach Brytyjskich jesteśmy świadkami, że są one również początkami wielkiego przebudzenia nabożeństwa do Matki Bożej, które, jak wierzę, ma nadprzyrodzone pochodzenie. W 2017 roku na przykład, w stulecie objawień Matki Bożej w Fatimie biskupi szkoccy w końcu odpowiedzieli na nieustające prośby naszych świeckich wiernych, aby poświęcić Szkocję Matce Bożej w naszym narodowym sanktuarium maryjnym. Było to wydarzenie, które zostało formalnie uznane w szkockim parlamencie w Holyrood.

W 2018 roku pomagałem wiernym świeckim w odmawianiu różańca na wybrzeżu. Około 40 tys. katolików zgromadziło się w ponad 400 miejscach na Wyspach Brytyjskich, aby odmawiać różaniec w ramach zadośćuczynienia za grzechy przeciw życiu i przeciw wierze i miłości, które zostały popełnione w naszym kraju w poprzednich pokoleniach. Przygotowując to wydarzenie, wzorowaliśmy się na Węgrach, Polakach i Irlandczykach. Później w ciągu roku odmawialiśmy Różaniec Narodowy pod Krzyżem jako zadośćuczynienie Bożemu Miłosierdziu w Niedzielę Wielkanocną. Mamy nadzieję rozpocząć kampanię, aby przekonać każdego jednego na dziesięciu praktykujących katolików w Wielkiej Brytanii do odmawiania codziennego Różaniec za odnowienie wiary w naszym kraju. Tymczasem biskupi Anglii i Walii planują w 2020 roku odnowić poświęcenie Anglii Matce Bożej jako „Posag Maryi”.

Tak oto te niespokojne czasy zainspirowały nową interwencję Matki Bożej jako naszej Wstawienniczki i początki nowej ery w życiu religijnym naszego Kościoła. Ze swojej strony mam nadzieję, że nastąpi ona za sprawą wielkiej powszechnej prośby o deklarację piątego dogmatu maryjnego, aby uczcić Matkę Bożą jako Współodkupicielkę, Pośredniczkę i Orędowniczkę.

Wielki angielski kardynał błogosławiony John Henry Newman pokazał katolikom, w jaki sposób pierwsza teologia maryjna Ojców naszego Kościoła przedstawiała Maryję jako nową Ewę, która wydała nowego Adama – Pana Jezusa Chrystusa – w dziele Jego odkupienia. Bóg powiedział, że nie było dobrze, aby pierwszy Adam był sam, ale tylko dlatego, że wskazywał na nowego Adama – Pana Jezusa Chrystusa – i chciał, aby świat zrozumiał, że nie jest dobrze myśleć o nowym Adamie, naszym Panu Jezusie Chrystusie, jako działającym w pojedynkę w swoim dziele odkupienia. Z pewnością ludzkość ma tylko jednego Odkupiciela i jednego Pośrednika między Bogiem a człowiekiem, a mianowicie człowieka Jezusa Chrystusa. A jednak Pan Jezus nie chce odkupić nas wszystkich sam bez miłosnego zjednoczenia naszej woli ze swoją wolą. Dając swoje fiat, czyli „tak”, Dziewica Maryja stała się nowym Pomocnikiem Adama, to znaczy Jego Współodkupicielką w Jego dziele zbawienia. Po cudzie przemiany wody w wino w Kanie uczniowie Pana Jezusa widzieli tylko Jego chwałę i wierzyli tylko w Niego jako swego wielkiego Orędownika u Ojca. A mimo wszystko Jezus pragnął, aby ten pierwszy znak mógł nastąpić tylko za sprawą orędownictwa niewiasty Maryi, Jego Matki.

Pytaniem: „Co mnie i tobie niewiasto?” Jezus w rzeczywistości wskazywał wprost na swoją godzinę na Kalwarii, gdzie świat miał zobaczyć, że zarówno Jezus, jak i Jego Matka Maryja mieli wszystko uczynić razem w akcie mistyczne zjednoczenie nowego Adama i nowej Ewy w momencie nowego stworzenia. A następnie na koniec, w ostatnim pouczeniu z Krzyża, Pan Jezus przekazał Maryję Janowi jako jego Matkę, a zatem jako Matkę wszystkich żyjących urodzonych w Bogu przez wodę i krew spływającą z Jego świętego boku. Dopiero po tym, jak oddał Maryję Janowi jako jego Matkę, Jezus mógł powiedzieć, że dzieło się dokonało. Dopiero wówczas mógł oddać ducha w ręce Ojca i zapoczątkować panowanie pokoju i pojednania, które tylko On mógł dać ludziom.

W ten sam sposób w naszych czasach rośnie poczucie, że zanim dzieło Pana Jezusa dokona się w naszej historii, świat będzie musiał najpierw przyjąć Maryję jako swoją Matkę w Jej godności Współodkupicielki, Pośredniczki i Orędowniczki. I dlatego cieszę się, że mogę tu być, aby zaoferować wam swoje braterskie wsparcie w tym dniu modlitwy poświęconej Matce Bożej Pani Narodów. Objawienie Matki Bożej Idzie Peerdeman zostało ogłoszone przez waszych biskupów za nadprzyrodzone. Spójrzmy na ostatni i największy dogmat o niebiańskich rządach Matki Bożej jako Współodkupicielki, Pośredniczki i Orędowniczki. Najświętsza Maryja Panna nadal wstawia się za naszym Kościołem i naszym światem, szczególnie w tych niespokojnych czasach, aby w końcu okazała się Jej pełnia łask, które wysłużyła wszystkim narodom, aby poznały pokój, który tylko Jej Syn może przynieść.

Źródło: Bp John Keenan, Our Lady and World Peace (tłum. red. GaudeMaria.org)

[1] Holenderska wizjonerka, której w l. 1945-1959 objawiała się Matką Boża jako Pani Wszystkich Narodów. Maryja prosiła o podjęcie starań na rzecz ogłoszenia w Kościele piątego dogmatu maryjnego o Maryi Współodkupicielce, Pośredniczce i Orędowniczce. W dn. 31 maja 2002 r. objawienia zostały uznane za mające pochodzenie nadprzyrodzone przez biskupa diecezji Haarlem-Amsterdam, Józefa Punta – przyp. red.




Wielka Narodowa Nowenna Pompejańska za Ojczyznę

W tym  roku już po raz drugi będzie miała miejsca Wielka Narodowa Nowenna Pompejańska za Ojczyznę. Oto ogłoszenie organizatorów inicjatywy:

“Już 15.08 w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w bardzo ważną dla Naszego Narodu rocznicę, w rocznicę Cudu nad Wisłą zaczynamy Drugą Narodową Nowennę Pompejańską za Ojczyznę. Kiedy kończymy? Oczywiście Bóg wszystko przewidział. Kończymy 07 października w Święto Matki Bożej Różańcowej. Jest to rocznica drugiego Cudu, którym było zwycięstwo pod Lepanto. Zapraszamy do Wspólnej Modlitwy”.

Źródło: Wielka Narodowa Nowenna Pompejańska za Ojczyznę




Płock prosi o dziesiątkę Różańca

W dn. 10 sierpnia br. w Płocku będzie miała miejsce impreza promująca grzechy nieczystości, w szczególności grzech sodomski (tzw. marsz równości). Dlatego zwracamy się do ludzi dobrej woli w całej Polsce z prośbą o modlitwę różańcową w intencji:

„O łaskę czystości dla polskiej młodzieży i o opiekę Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski nad mieszkańcami Płocka i narodem polskim”.

Bóg zapłać, przez Ręce Maryi!

Przypominamy naukę Kościoła katolickiego dotyczącą zasad życia w czystości oraz powołania do niego:

1. Katechizm Kościoła Katolickiego:

KKK 2348 Każdy ochrzczony jest powołany do czystości. Chrześcijanin „przyoblekł się w Chrystusa” (Ga 3, 27), wzór wszelkiej czystości. Wszyscy wierzący w Chrystusa są powołani do życia w czystości zgodnie z różnymi stanami życia. W chwili chrztu chrześcijanin zobowiązał się do czystego przeżywania swojej uczuciowości.

KKK 2349 „Wszyscy ludzie powinni odznaczać się cnotą czystości stosownie do różnych stanów swego życia; jedni, przyrzekając Bogu dziewictwo lub święty celibat, w ten sposób mogąc łatwiej poświęcić się niepodzielnym sercem Bogu; inni natomiast prowadząc życie w taki sposób, jaki prawo moralne określa dla wszystkich, zależnie od tego, czy są związani małżeństwem, czy nie” (Kongregacja Nauki Wiary, dekl. Persona humana, 11). Osoby związane małżeństwem są wezwane do życia w czystości małżeńskiej; pozostali praktykują czystość we wstrzemięźliwości.

Istnieją trzy formy cnoty czystości: jedna dotyczy stanu małżeńskiego, druga – wdowieństwa, trzecia – dziewictwa. Nie pochwalamy jednej z nich z wyłączeniem pozostałych. Dyscyplina Kościoła pod tym względem jest bogata (Św. Ambroży, De viduis, 23: PL 153, 225 A).

KKK 2347 Cnota czystości rozwija się w przyjaźni. Wskazuje ona uczniowi, jak iść za Chrystusem i jak Go naśladować, ponieważ wybrał nas na swoich przyjaciół (Por. J 15, 15), oddał się nam całkowicie i uczynił nas uczestnikami swojej Boskiej natury. Czystość jest obietnicą nieśmiertelności.

Czystość przejawia się szczególnie w przyjaźni wobec bliźniego. Przyjaźń rozwijana między osobami tej samej płci bądź różnych płci stanowi wielkie dobro dla wszystkich. Prowadzi do wspólnoty duchowej.

2. Św. Tomasz z Akwinu, Suma Teologiczna:

„Występne w uczynkach ludzkich jest to, co nie jest według prawego rozumu. Lecz prawy rozum wskazuje, by środków do celu używać według ich docelowej użyteczności. Człowiek ma trzy klasy dóbr: dobro rzeczy zewnętrznych, np. bogactwo; dobro ciała; i dobro ducha; w tych zaś ostatnich dobro życia kontemplatywnego jest wyższe niż dobra życia czynnego, jak tego zresztą dowodzi Filozof, a także Pan stwierdza w słowach: „Maria lepszą cząstkę obrała”. Spomiędzy tych dóbr, dobra zewnętrzne są podporządkowane dobru ciała; zaś dobra ciała dobru ducha; a dalej dobra życia czynnego dobrom życia kontemplatywnego. Jest rzeczą prawego rozumu wskazać, by człowiek używał dóbr zewnętrznych według miary wymaganej przez dobro ciała, itd. Kto zatem wyrzeka się posiadania czegoś, co samo w sobie może być posiadane, albo dla zdrowia ciała, albo dla kontemplacji prawdy, nie popełnia występku, lecz postępuje zgodnie z prawym rozumem. Podobnie, jeśli ktoś odmawia sobie cielesnych przyjemności, by tym swobodniej oddawać się kontemplacji prawdy, postępuje według wymogów zdrowego rozsądku.” (ST, q. 152, a. 2)

„Człowiek jest właściwie człowiekiem przez zgodność z rozumem. Dlatego można o kimś powiedzieć, że „trzyma się”, jeśli trzyma się w tym, co jest zgodne z rozumem. Co zaś jest wynikiem rozumu wypaczonego, rozumowi nie odpowiada. Stąd też ten tylko jest prawdziwie powściągliwy, kto trzyma się w tym, co jest według rozumu zdrowego, a nie w tym, co jest według rozumu wypaczonego. Tu należy zauważyć, że tym, co sprzeciwia się zdrowemu rozumowi, są nieprawe żądze, tak jak rozumowi spaczonemu sprzeciwiają się pożądania dobre. Dlatego właściwie i prawdziwie powściągliwym jest ten, kto trwa w swym oparciu na zdrowym rozumie i powściąga się od ulegania żądzom nieprawym, a nie ten, kto trwa przy rozumie spaczonym i powściąga się od pójścia za zdrowymi popędami; taki jest raczej uparty w złu.” (ST q. 155, a. 1)

3. Pius XII, Encyklika SACRA VIRGINITAS

„Błądzą, ci wszyscy, których zdaniem naturalny instynkt seksualny to najważniejszy i najdonioślejszy z popędów natury ludzkiej, a przeto próba przeciwdziałania mu przez całe życie naraża człowieka na niebezpieczeństwa zaburzeń organicznych, zwłaszcza zaś systemu nerwowego, zakłócając równowagę psychiczną osobowości człowieka. Otóż zdanie takie rozmija się z prawdą, stwierdzoną przez osoby stateczne i stale uznawana przez Kościół.

[…] szczególnym przywilejem naszej natury jest wywierać wpływ na najgłębsze bodźce i popędy zmysłowe, aby je uszlachetnić przez należyte nad nimi panowanie.

Na nieszczęście, po pierwszym grzechu Adama zakłócone władze i żądze cielesne starają się opanować w nas nie tylko sferę zmysłów ale i ducha, zaciemniając umysł i osłabiając wolę. Lecz dzięki łasce Jezusa Chrystusa płynącej z Sakramentów świętych, żyjąc duchem, panujemy nad ciałem.

Cnota czystości nie żąda od nas, żebyśmy nie odczuwali bodźca pożądliwości, lecz żebyśmy go poddawali rozumowi i prawu łaski, w miarę sił naszych dążąc do tego, co jest w naszym ludzkim i chrześcijańskim życiu szlachetniejsze.

Do zdobycia tak zupełnego panowania duszy nad zmysłami ciała nie wystarczy powstrzymać się od czynów, które są bezpośrednio przeciwne czystości, lecz koniecznie trzeba ochoczo i wspaniałomyślnie zrezygnować całkowicie z tego wszystkiego, co choćby tylko z daleka niezgodne jest z tą cnotą: tylko wtedy duch w pełni panuje nad ciałem, swobodnie i w pokoju mogąc żyć życiem duchowym.

Któż więc z tych, którzy w pełni opierają się na zasadach katolickich, nie widzi, że doskonała czystość i dziewictwo nie są przeciwne naturze obojga płci, ani też nie powodują zaburzeń w rozwoju człowieka, odwrotnie – rozwijają go i udoskonalają.”

„Jeśli kapłani, zakonnicy, zakonnice i ci wreszcie wszyscy, którzy z jakiegokolwiek tytułu poświęcając się służbie Bożej, pielęgnują czystość doskonałą, czynią to dlatego, że Boski ich Mistrz był dziewicą aż do końca życia swego. Przeto woła św. Fulgencjusz:  On jest Jednorodzonym Synem Boga, jednorodzonym też Synem Dziewicy, jedynym Oblubieńcem wszystkich poświęconych dziewic, owocem, ozdobą i darem świętego dziewictwa. Święte dziewictwo zrodziło Go cieleśnie, ono też duchowo Go zaślubiło. On sam czyni święte dziewictwo płodnym, by pozostało nietknięte; On je ozdabia, by było piękne; On je koronuje, by wieczyście chwalebne królowało”.

„Łatwo więc pojąć, dlaczego ci, którzy pragną się oddać służbie Bożej, przyjmują stan życia dziewicy jako pewnego rodzaju wyzwolenie, aby móc doskonalej służyć Bogu i wszystkie swe siły obrócić na pożytek bliźnich. Jakżeby bowiem mogli sprostać tylu trudom i niewygodom tacy, jak św. Franciszek Ksawery, przedziwny głosiciel Ewangelii, czy też miłosierny ojciec ubogich, św. Wincenty à Paulo lub św. Jan Bosko, gorliwy wychowawca młodzieży i niezmordowana matka emigrantów, św. Franciszka Ksawera Cabrini, jeśliby każdy z nich musiał zabiegać o potrzeby fizyczne i duchowe współmałżonka i swoich dzieci”.

„W dzisiejszych czasach nie brak takich, którzy w tej sprawie, odchylając się od słusznych zasad, do tego stopnia wynoszą małżeństwo, że stawiają je właściwie wyżej od dziewictwa, i dlatego gardzą czystością poświęconą Bogu i celibatem kościelnym. Świadomość więc obowiązku apostolskiego szczególnie żąda od Nas ogłoszenia nauki o boskim darze czystości, aby obronić prawdę katolicką przed powyższymi błędami”.




Matka Boża a nasza cywilizacja (cz. 3) – Uniwersytety, społeczeństwo, polityka

Daniel Sargent

Warto przyjrzeć się instytucjom, polityce i społeczeństwu cywilizacji poświęconej Maryi.

Średniowieczną instytucją, która wyróżniała się jako szczególnie maryjna, nie tylko dlatego, że Matka Boża została wybrana jej patronką, ale dlatego że bez Niej nie istniałaby w ogóle, był uniwersytet.

Uniwersytety nie powstawały w sposób naturalny w każdej cywilizacji, w której wynaleziono alfabet i zgromadzono książki. Uczelnie miały tylko jeden początek i była nim epoka chrześcijaństwa, za panowania Matki Bożej. Jest to najwyższe uznanie, jakie społeczeństwo kiedykolwiek wyraziło uczonym. Pamiętamy, jak służąca w Milecie ujrzała uczonego Talesa wpadającego do studni, ponieważ zbyt dużo myślał. Uhonorowała go, śmiejąc się z niego. Zazwyczaj ludzie w ten właśnie sposób odnosili się do osób takich jak Tales. Byli niecierpliwi wobec bliźnich, którzy zamiast pokazywać, jak najlepiej czerpać wodę ze studni, spędzali czas, próbując zdecydować, czym studnia jest. Wywozili takich myślicieli na pustynię, a nawet dawali im śmiertelną truciznę cykuty do wypicia. Chrześcijanie wieku Matki Bożej ustanowili dla nich instytucję, w której mogli żyć w wolności. Nie byli osadzeni w „rezerwacie dla Indian”, w którym byliby odizolowani, unieszkodliwieni i zachowani w bezpiecznej odległości, ale mogli bytować w dzielnicy akropolu, jak np., na paryskiej Sorbonie. Uniwersytety posiadały niezależność od kontroli władz świeckich, podobnie jak Kościół. Jednak nie były Kościołem, którego fundament jest Boski, były instytucjami ludzkimi. Żadna inna instytucja ludzka nie otrzymała takich przywilejów. Kościół nie może być nazywany szczytem średniowiecznej cywilizacji. Nie należał do cywilizacji. Uniwersytet do niej należał i był on jej szczytowym osiągnięciem.

Dlaczego jednak przypisywać uniwersytety wstawiennictwu Matki Bożej? Dlaczego nie powiedzieć po prostu, że teologia chrześcijańska przyznaje takie przywileje uczonym? Czy nie możemy wyjaśnić uniwersytetów historycznie, tłumacząc, że średniowieczni uczeni, jak np. św. Tomasz z Akwinu, byli tak wspaniali, że zasłużyli na te przywileje? Tomasz z Akwinu nie byłby tym, czym był bez Matki Bożej, a teologia chrześcijańska bez Matki Bożej nie stworzyłaby takiego miejsca dla uczonych. To za Jej sprawą, dosłownie dzięki Jej protekcji, uczeni otrzymali godność życia na uniwersytecie. Dała chrześcijanom zaufanie do uczonych i obdarzyła tych ostatnich pokorą, która nie czyniła ich aroganckimi i nie do zniesienia dla tych, którzy byli wokół.

Grecy pokładali  – przynajmniej na początku – uczciwą ufność w ludzkim intelekcie, a mimo to karcili go, a w swoich akademiach kazali adeptom rozpoczynać i kończyć na „poznawaniu siebie”, co oznacza, że byli świadomi, że nie są bogami. Chrześcijanie dla odmiany oświadczyli „poznawajmy Matkę Bożą”. W Niej odnaleziono idealną osobę ludzką. Dzięki Niej ludzie mogli zbliżać się do własnej doskonałości. Z pomocą wiary mogli nawet zacząć poznawać tak, jak poznaje Bóg. Uniwersytety były poświęcane Najświętszej Pannie jako Stolicy Mądrości. Boskie Słowo w Niej zamieszkiwało. Uczonym dała pewność siebie oraz zapewniła im szacunek ze strony ich bliźnich.

Matka Boża dbała o przyjacielskie relacje uczonych z otoczeniem. Jakże szybko uczony staje się intelektualistą i pedantem! Jego posługiwanie się aparatem dialektyczny można porównać do działalności cieśli, który nosi deski na ramionach. Kiedy taki cieśla przestaje z innymi, staje się zagrożeniem, nie dlatego, że chce ich skrzywdzić, ale dlatego, że obraca swym ciężarem w nieświadomości i uderza nim ludzi wokół, zrzucając ich kapelusze, a nawet wybijając zęby. W ten sposób niszczy przyjazne relacje. Innymi słowy uczony łatwo staje się zbyt skomplikowany. Jednak na średniowiecznym uniwersytecie mógł on zawsze spojrzeć na absolutną prostotę Matki Bożej i przypomnieć sobie, jak nieskomplikowana i niepretensjonalna jest najwyższa mądrość. Święty Tomasz z Akwinu, utytułowany doktor na uniwersytecie, różnił się od współczesnego filozofa – od większości z nich – swoją prostotą. Jego postawa była tak prosta, że pewna wieśniaczka poprosiła go, aby poniósł jej worek z żywnością, uważając go za człowieka jak wszyscy inni.

Chlodwig, pierwszy król Merowingów, w czasach panowania Matki Bożej został ochrzczony przez św. Remigiusza. Niewątpliwie chrzest obchodzono z pompą i chociaż katedra w Rheims w obecnej formie nie została jeszcze zbudowana, a osada Reims, w której został ochrzczony, prawdopodobnie nie była jeszcze wspaniałym miastem, to ceremonia miała już swój blask. Prałaci w swoich szatach przeszli w procesji, śpiewając. Król natomiast, rozglądając się po chrzcie i nie rozumiejąc wypowiadanych słów, zawołał: „Czy nie jest to królestwo niebieskie?”

Nie było nim, podobnie jak cywilizacji Matki Bożej nie była niebem. Żadna cywilizacja nie może być niebem, ani średniowieczna, ani żadna inna, która nastąpi w przyszłości, a która może przyjąć Maryję za Królową. Chodzi jednak o to, że cywilizacja średniowieczna nosiła na sobie tak wyraźne znamię królowania Matki Bożej, że myśl o Niej i o niebie, narzucała się automatycznie. W praktyce nie było możliwości, aby Jej nie służyć – czy to z serca, czy za sprawą konwencji.

Można być cywilizowanym bez bycia świętym i można być świętym, nie będąc ucywilizowanym. Istnieją jednak pewne analogie między średniowieczną cywilizacją a niebem, a zostały one dane przez Matkę Bożą. Jedna z tych analogii jest następująca: w niebie każdy człowiek cieszy się wizją uszczęśliwiającą, podczas gdy w cywilizacji Matki Bożej każdy człowiek może być cywilizowany. Dla Greków świat dzielił się na Greków i barbarzyńców; żyjący poza greckimi miastami nie byli zaliczani do grupy osób cywilizowanych ani do prawdziwych obywateli. Osoby zajmujące się służeniem nie były uważane przez Arystotelesa za obywateli ani za zdolnych do stania się nimi. Nazwał ich słowem, które tłumaczymy jako niewolnicy, ale które lepiej tłumaczyć jako sługi. Nie próbował w ten sposób wprowadzać niesprawiedliwości czy ją usprawiedliwić. Uważał się za sprawiedliwego, bowiem uważał, że słudzy byli takimi z natury.

W cywilizacji Matki Bożej każdy człowiek miał swoje miejsce. Nie oznaczało to, że nie było warstw społecznych ani że poszczególni chłopi nie spoglądali z zazdrością na piękne stroje szlachcica. Jednak i tacy chłopi należeli do cywilizacji. Wyróżnienie poszczególnych warstw nie eliminowało nikogo z cywilizacji. Chłopi mogli być i byli cywilizowani na swój sposób, podobnie jak rzemieślnicy. Czasami gildia rzemieślników były poświęcone Matce Bożej lub jakiemuś maryjnemu świętemu. Wszyscy ludzie patrzyli na Matkę Bożą jako na swoją Władczynię. Żaden król, którego poproszono o udzielenie ochrony, nie był w ich oczach bliżej Maryi niż oni sami. Nie był niczym więcej niż obywatelem świata chrześcijańskiego.

A teraz dochodzimy do czasów obecnych. Czy piętno, które Matka Boża wówczas wywarła na naszej cywilizacji, wciąż trwa? Nie ma wątpliwości, że dotknęła naszą cywilizację, ale minęły prawie cztery wieki, odkąd Jej wpływ ustał. I to nie tylko za sprawą protestantów, ale i katolików – a cztery wieki to wystarczająco długo, aby niektóre rodzaje oddziaływań Maryi zostały zatarte. Miliony chrześcijan w naszej cywilizacji modlą się dzisiaj do Matki Bożej i uświęcają się za Jej przyczyną, ale nie poddali cywilizacji Jej władzy. Być może byli niedbali, nie starając się o to wystarczająco gorliwie. W każdym razie nie odtworzyli Jej wpływu. Umownie nazywamy naszą cywilizację cywilizacją świecką. Dlatego na pytanie „czy Jej wpływ się utrzymuje?” możemy odpowiedzieć „nie”.

Nie jest to jednak takie proste. Cywilizacja to nie materialny budynek istniejący niezależnie od ludzi. Istnieje w ludziach, w ich życiu i w pewnym sensie żyje razem z nimi, rosnąc niczym organizm. Tylko za pośrednictwem ludzi „wchłania” wpływ Matki Bożej. Nikt nie może zaprzeczyć, że za sprawą średniowiecza nasza cywilizacja jest inna niż byłaby bez jego wpływu. Znamiona Maryi wciąż na swój sposób na nas wpływają. Czy jednak są one widoczne? Czy przywodzą na pamięć Maryję?

[…]

Rozważmy dzisiejszą architekturę. Zdaje się wspaniała, ale zazwyczaj wyłącznie za sprawą swojej wysokości. Wieże Nowego Jorku robią na Europejczykach wrażenie średniowiecza, które oszalało. Te same wieże można nazwać bez zająknięcia „świątyniami mamony”. Przypominają miejsca kultu, będąc tym, czym powinny być miejsca kultu – dominującymi wieżami. Wprowadzają do naszego umysłu miejsca kultu, jednocześnie przyćmiewając i ukrywając te prawdziwe. Przypominają sztukę maryjną, praktykując rodzaj sztuki, który jednak nie jest Jej poświęcony. Podkreślają Jej nieobecność.

Podobnie jest z malarstwem. Ono także wykształciło kiedyś swoje techniki, aby przedstawić naszym oczom Maryję i Jej świat. Technika ta jest nadal szeroko praktykowana, ale tych, którzy ją opanowali, nie mając nabożeństwa do Matki Bożej, można porównać do ludzi, którzy ubrani, nie mają dokąd pójść. Wyzbywają się prawdziwego bogactwa i pozostają nieszczęśliwi. Nie mając Maryi i Jej świata, starają się patrzeć ponad naturę z niepokojem, który nazywamy „mistycyzmem”. Nieobecność Najświętszej Panny objawia się współczesnym malarzom jako rodzaj ducha, ducha Banko, nieproszonego gościa.

[…] Możemy pokusić się o stwierdzenie, że oznaki wpływu Matki Bożej całkowicie zniknęły z naszych dróg lub pozostają ukryte. Ale nawet jeśli nie unosimy kapeluszy pozdrawiając panie, nie mając zazwyczaj kapeluszy do unoszenia, mamy szacunek dla kobiet, co jest nadal ważne. Jeśli w naszej cywilizacji kobieta jest czczona bardziej niż w innych, to dlatego, że Matka Boża z daleka nadal pobudza nas do czci.

Istnienie uniwersytetów, nawet jeśli ich forma się zmieniła, także przypomina o Niej: niebezpieczeństwo, że przestaną istnieć, z wyjątkiem uczelni-niewolników władz państwowych, nie zajmujących się już prawdziwą wiedzą, ale pomagających w produkcji, jeszcze mocniej uświadamia nam potrzebę Maryi. Ze wszystkich stron słyszymy krzyki, że wolność akademicka jest zagrożona. Jak można by usprawiedliwić niezwykłą odporność średniowiecznych uniwersytetów na kontrolne zapędy władz ziemskich, jeśli ich funkcja miałaby jedynie charakter doczesny? Niewiele uniwersytetów dziś intronizuje Matkę Bożą jako swoją patronkę. Jeśli tego nie zrobią, nie tylko słowem, ale w rzeczywistości, ich dni są policzone.

A co z faktem, że wszyscy ludzie we wszystkich swoich powołaniach należeli, zgodnie z tymi powołaniami, do cywilizacji Matki Bożej? Czy jest jakiś znak, że taka sama sytuacja istnieje obecnie? Nie można powiedzieć „tak”. Generalnie myślimy o tych, których nazywamy cywilizowanymi jako o ludziach kulturalnych, a przez „kulturalnych” rozumiemy tych, którzy nie są niczym więcej niż dyletantami, ludźmi zdolnymi do mówienia o książkach i sztukach pięknych, a także o koncertach. To nie jest cywilizacja, ale zobojętnienie. Prawda jest taka, że choć nieuprzywilejowane osoby zostały wydziedziczene z udziału w kulturze miasta światowego, mogą wykorzystać inną formę uczestnictwa, którą nazywamy politycznym – „politycznym” w wąskim znaczeniu – mogą głosować. Fakt, że to robią jest oznaką bardziej powszechnej równości, którą kiedyś posiadali. To przywilej, który ma na sobie znamię Maryi.

Ale dlaczego w tym jubileuszowym roku Matki Bożej [1954 – przyp. red.] pisać rozdział o przeszłości i śladach historii? Po co w ogóle myśleć o cywilizacji? Możemy być zbawieni bez względu na to, co stanie się z cywilizacją. Być może będziemy musieli służyć Bogu i kochać Go w cywilizacji, która wcale nie odzwierciedla nieba. Ale nadszedł czas, aby być wdzięcznym Matce Bożej. I mamy powód do wdzięczności poprzez rozważanie, jaką harmonię dawała naszej cywilizacji oraz jak wpływ tej harmonii wciąż trwa w cywilizacji, która się od Niej odwróciła i która zasługuje na tytuł „świeckiej”. Przypominamy sobie w ten sposób, że Ona raduje się, że przebywa wśród dzieci ludzkich i że, jeśli oddamy Jej właściwą cześć, może ponownie do nas przyjść, nawet jako Imperatrix Mundi, zmieniając każdą cywilizację – naszą zachodnią czy też inną – w cywilizację, która do Niej należy.

Źródło: Sargant, D. Our Lady and our civilization, [w:] Mary and Modern Man, red. Thomas J. M. Burke, The America Press, New York 1955 [tłum. red. GaudeMaria]

Ilustracja: fragment obrazu Maestà (Madonna z aniołami i świętymi, ca. 1308-1311), autorstwa Duccio di Buoninsegna  (1255–1319). Public Domain via Wikimedia Commons.




Koronacja obrazu Matki Bożej Smardzewskiej

W dniu 15 sierpnia br. w Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. będzie miała miejsce koronacja obrazu Matki Bożej Smardzewskiej. Mszy św. Koronacyjnej, która rozpocznie się o godz. 12.00 na placu przed kościołem przewodniczył będzie Jego Ekscelencja Ksiądz Arcybiskup Józef Michalik. Poniżej pubikujemy list Biskupa Piotra Libery dotyczący szczegółów tego wydarzenia:

“Czcigodni Księża, Umiłowani Diecezjanie,

W polskiej pobożności ludowej miesiąc sierpień kieruje nasze myśli w stronę Matki Bożej. Zwłaszcza Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, która przypomina nam, że Maryja jest nie tylko naszą Matką, ale także Królową nieba i ziemi jest szczególnie obchodzona w naszej Ojczyźnie. W tym roku wyjątkową okazją do oddania hołdu Bogurodzicy we wspólnocie Kościoła Płockiego będzie uroczysta Koronacja Obrazu Matki Bożej w Smardzewie koło Płońska.

Właśnie w Smardzewie – wówczas małej wsi należącej do parafii Sarbiewo – ponad 300 lat temu zbudowano drewnianą kaplicę, w której został umieszczony cudowny wizerunek Matki Bożej Smardzewskiej (kopia wizerunku Matki Bożej Bocheńskiej). Od tamtego czasu smardzewianie i wierni z okolicznych miejscowości oddawali cześć Maryi w Jej cudownym obrazie. Świadczą o tym liczne wota. Jednym z najcenniejszych jest wotum ofiarowane w pierwszą niedzielę września 1711 r. przez Księdza Biskupa Ludwika Załuskiego, Ordynariusza Diecezji Płockiej, który przybył wówczas do Smardzewa, aby konsekrować kościół. Podczas tej uroczystości oddał w opiekę Matki Bożej Smardzewskiej i Jej Syna Diecezję Płocką, całe Mazowsze i Rzeczpospolitą. Od tamtego czasu do Smardzewskiej Pani pielgrzymowały rzesze pątników.

Ten wyjątkowy kult Pani Smardzewskiej przetrwał do czasów współczesnych. Dlatego 15 sierpnia 2011 r. zdecydowałem ustanowić kościół w Smardzewie Diecezjalnym Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Po ośmiu latach od tego wydarzenia, na prośbę Księdza Proboszcza Henryka Dymka i zasięgnięciu opinii kompetentnych gremiów, podjąłem decyzję o koronacji obrazu Matki Bożej Smardzewskiej. Odbędzie się ona 15 sierpnia br. w Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Mszy św. Koronacyjnej, która rozpocznie się o godz. 12.00 na placu przed kościołem przewodniczył będzie Jego Ekscelencja Ksiądz Arcybiskup Józef Michalik, wieloletni Metropolita Przemyski i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.

Serdecznie zapraszam na tę Uroczystość wszystkich diecezjan: kapłanów, osoby życia konsekrowanego i wiernych świeckich, szczególnie członków Kół Żywego Różańca. Niech ta Koronacja będzie okazją do naśladowania pokornej Służebnicy Pańskiej w naszym życiu codziennym. Niech stanie się również okazją do zawierzenia Maryi, Matce i Królowej, losów naszej Ojczyzny i Diecezji oraz wszystkich chrześcijan, zwłaszcza tych, którzy w różnych częściach świata cierpią prześladowanie dla Imienia Jezus.

Pozdrawiam Was serdecznie z Eremu Kamedułów pod Krakowem i polecam Bogu przez przyczynę Matki Bożej Smardzewskiej.”

Kraków, dnia 16 lipca 2019 r.
Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel

† Piotr Libera
Biskup Płock

Źródło: diecezjaplocka.pl




Matka Boża a nasza cywilizacja (cz. 2) – katedry, malarstwo i rzeźba

Daniel Sargent

Z pewnością będą tacy, którzy powiedzą, że poświęcenie świata Matce Bożej w XIII w. było aktem modlitwy, który mógł przynieść łaski modlącym się, ale nie miał wpływu na samą cywilizację. Patrzą na cywilizację w kategoriach technik, które istnieją niezależne od kultu bogów lub Boga. Jednak, gdy myślą o greckiej cywilizacji, z pewnością myślą o Partenonie i Iliadzie – żadne z nich nie powstałoby, gdyby nie kult greckich bogów. Bowiem to kult religijny narzuca wzorce cywilizacji i trudno byłoby oczekiwać, że kult Matki Bożej nie pozostawi śladu na średniowiecznej cywilizacji, co miało miejsce.

Gdzież szukać charakteru cywilizacji, jeśli nie w sztuce, architekturze czy poezji? Poszukajmy znaków patronatu Matki Bożej nad średniowieczną cywilizacją w tych najbardziej podatnych na Jej wpływ sferach.

[…]

Z wyjątkiem Boskiej Komedii, literatura średniowiecza jest zazwyczaj traktowana jako mało ważna, lub po prostu jako prymitywne początki tego, co rozkwitło później. Jednak architektura średniowieczna – wprost przeciwnie, generalnie otrzymuje takie same pochwały, jakie przyznawane są architekturze starożytnej Grecji. Czy ta sława średniowiecznej architektury może być w jakiś sposób przypisana Matce Bożej?

Nie dzieje się to takim sensie, że architektura może głosić naukę. Meczet islamu w Kordobie nie krzyczy swoim kształtem, że Allah jest Bogiem, a Mohamet prorokiem; teoretycznie można taki meczet zmienić w kościół chrześcijański po prostu poprzez jego poświęcenie. Santa Sophia w Konstantynopolu nie mogła przez swoje sklepienia głosić, że istnieją Trzy Osoby w Jednym Bogu, a Turcy chętnie przejęli ją na swój meczet.

Nie można także twierdzić, że jakiś konkretny styl architektoniczny ma szczególny związek z Matką Bożą; nie jest to nawet cechą stylu gotyckiego, choć rozkwit gotyckich kościołów nastąpił u szczytu panowania Maryi. Prawdą jest, że Henry Adams w swojej książce Mont Saint Michel and Chartres zasugerował, że gotyk było dla Niej odpowiedni, ponieważ był kobiecy. Ale czy było tak w rzeczywistości? Twierdzenie, że to Jej styl może wydawać się usprawiedliwione w stosunku do innych stylów.

Czy nie jest po prostu prawdą, że kult Matki Bożej nadał wyjątkowy prestiż całej architekturze? Grecy zbudowali tysiące świątyń. Ich ziemia była ich ogrodem. Nadali architekturze wyjątkowe znaczenie. Chociaż jednak greckie świątynie były poświęcone bogom i ich zniszczenie oznaczało obrażenie bóstwa, to jednak grecki bóg nie zamieszkiwał świątyni, tak jak Bóg chrześcijan mieszka w chrześcijańskim kościele w Najświętszej Eucharystii. A Eucharystii nie byłoby, gdyby nie to, że Matka Boża dała mieszkanie Bogu Wcielonemu. Dlatego każdy kościół był obrazem Matki Bożej, a poświęcając kościół trudno było stwierdzić, czy formuły odnoszą się do budynku materialnego, czy do Matki Boga. W jednej z sekwencji napisanych przez Adama od św. Wiktora na poświęcenie kościoła odnajdujemy następującą zwrotkę:

Sponsa mea speciosa,

Inter filios formosa,

Supra solem splendida.

W roku 1144 Robert de Torigui, opat z Mont Saint Michel we Francji, opisał w swojej kronice opactwa wydarzenia, które nie miały bezpośredniego związku z jego zgromadzeniem. „W tym roku”, napisał, „wierni w Chartres zaprzęgli się jak zwierzęta do wozów załadowanych kamieniami, drewnem, pszenicą i wszystkim, co było potrzebne do budowy katedry i ciągnęli wozy, podczas gdy wieże katedry wznosiły się jak zaklęte. Podobny entuzjazm rozprzestrzeniał się w całej Normandii i Francji. Wszędzie było widać kobiety i mężczyzn, ciągnących ładunki nawet po błocie bagien. Wszędzie ludzie pokutowali, wszędzie przebaczali wrogom”. (Male, Emile, Notre Dame de Chartres, Paris 1948, s. 16.)

Ten fragment jest często cytowany w książkach o katedrze w Chartres i dla słusznej racji. Wspiera on także pogląd, że przy budowaniu katedry ku czci Matki Bożej, takiej jak katedra w Chartres, było więcej entuzjazmu, niż przy budowaniu innych katedr. Jednak w rzeczywistości jest to komentarz dotyczący ogólnego entuzjazmu przy budowaniu kościołów, który ujawnił się, gdy Matka Boża była cesarzową cywilizacji. To prawda, że  ten szczególny akt zaprzęgania się do wozu był przez wspomnianego mnicha uważany za wyjątkowy. Jednak zapał ludzi ze wszystkich klas, wynikający z uczestnictwa w budowaniu katedry i kojarzony przez nich z pokutą i z szerzeniem pokoju, nie był czymś, co zaczęło się dopiero w 1144 r. i w tym samym czasie zakończyło. Przeciwnie, była to  cecha charakterystyczna dla całego okresu panowania Matki Bożej.

Nie tylko samo budowanie było świętym aktem, ale stanowiło ono ogromne przedsięwzięcie, z większą ilością wkładanej energii, niż było to w przypadku greckich świątyń. Henry Adams […] twierdzi, że w XIII wieku we Francji zbudowano osiemdziesiąt katedr i pięćset kościołów wielkości katedry, których odbudowanie w roku 1840 r. kosztowałoby miliard dolarów [29 mld dolarów w 2019 r. – przyp. Red.] (Mont Saint Michel i Chartres, str. 94). Nigdy ludzie nie wykazywali tak dużego entuzjazmu dla budowania, jak wtedy, gdy Matka Boża była Królową Cywilizacji. Budowanie było wielką sprawą chrześcijaństwa, tak ja, słowami św. Bernarda, Najświętsza Panna była sprawą wieków.

Malarstwo średniowieczne również zbiera wiele pochwał, i chociaż malarstwo renesansu jest powszechnie bardziej cenione, byli tacy, jak np. prerafaelici, którzy woleli sztukę średniowieczną od tego, co nastąpiło później. Czy malarstwo także należało do Matki Bożej?

Po pierwsze, możemy sobie przypomnieć, że bez Matki Bożej religia monoteistyczna nie miałaby żadnych obrazów. Ikonoklaści zniszczyliby je, i to dla słusznych powodów. Ale Jedna Osoba Jedynego Boga chrześcijan stała się człowiekiem przez wyjątkową niewiastę z Nazaretu, a Bóg stał się widzialny, a widzialne Stworzenie zasługiwało na prawo do bycia zobrazowanym. Z tego powodu chrześcijanie mogą patrzeć na Matkę Bożą jako na przyczynę malarstwa chrześcijańskiego.

Możemy jednak dziękować Matce Bożej za średniowieczne malarstwo z jeszcze innego powodu, z natury historycznego. Vasari, Włoch z XVI wieku, opisał historię włoskiego malarstwa. Rozpoczął od malarza zwanego Cimabue, którego nazwał ojcem włoskiego malarstwa. Sława włoskiego malarstwa została zainaugurowana, gdy trzysta lat wcześniej obraz Matki Bożej stworzony przez Cimabue był niesiony w procesji ulicami Florencji przy dźwiękach trąb. Vasari nie miał pogłębionej wiedzy na temat Cimabue. Współcześni historycy przedstawią zupełnie inny opis początków malarstwa włoskiego. Faktem jest jednak, że obrazy Matki Bożej, w okresie Jej panowania, nadały malarstwu powszechny rozkwit.

Być może pierwszym chrześcijańskim obrazem był wizerunek Matki Boskiej autorstwa św. Łukasza, ale w czasach katakumb prawdopodobnie istniało więcej fresków i mozaik Pana Jezusa niż Maryi. Jednak to za sprawą obrazu Matki Bożej dziedzina malarstwa rozszerzyła się, dzięki czemu nic nie było zbyt przyziemne, by stać się jej przedmiotem. Początkowo Maryja była przedstawiana jedynie jako Królowa Nieba, z aniołem lub dwoma obok Niej. Potem jednak wokół Jej wizerunków pojawiły się medaliony z obrazami reprezentującymi sceny z Jej ziemskiego życia, które musiały pokazywać ludzi i krajobraz. Na wizerunkach narodzenia Pana Jezusa przedstawiano postacie Mędrców, pasterzy i owiec. Jednak Jego ukrzyżowanie trudno było przedstawić w przyziemnych kategoriach. Ukrzyżowanie było zbyt wzniosłe i straszne. Jego wizerunki zaczęły się pojawiać dopiero po tym, jak artyści nauczyli się włączać symbolikę kosmologiczną do portretów Matki Bożej. Można powiedzieć, że średniowieczne malarstwo rozkwitało dzięki Jej wizerunkom.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element. Malarz Matki Bożej musiał posłużyć się jakimś ziemskim stworzeniem jako modelem, ale nie mógł jedynie skopiować danej kobiety, bowiem wówczas jego obraz nie byłby obrazem Matki Bożej. Gdyby miał namalować rodzaj abstrakcji dziewicy, dostrzegając w niej platoński ideał tego, czym powinna być, niestety nie namalowałby rzeczywistej osoby, czego malarze nie lubią robić, a my oglądać, uważając takie obrazy za nudne. Dlatego artysta malował to, co widział w swojej „wizji”, która była określona przez to, co widział i co wiedział. W każdym razie malował przemienioną dziewicę. Zgodnie z tym, malując dodatkowe wizerunki na marginesach portretów Maryi, malował sceny i postacie w tej samej konwencji, poddając je podobnej przemianie. W ten sposób Matka Boża przemieniła całe malarstwo średniowieczne w swoje własne.

Kolejną sztuką, do której dochodzimy, jest rzeźba. Sto lat temu, czytając książkę, moglibyśmy znaleźć takie oświadczenie: „Rzeźba jest sztuką grecką. Kontynuowali ją Rzymianie. Ale po upadku Rzymu nikt jej nie praktykował aż do renesansu, kiedy ludzie ponownie odkryli starożytną Grecję”. Obecnie jednak rzeźba średniowieczna jest ceniona tak wysoko, jak malarstwo średniowieczne, a nawet wyżej. Fragment romańskich kapitelów z wyrzeźbionym demonem ma ogromną wartość dla muzeów, ale nie tylko z powodów historycznych. Postacie w katedrze w Rheims lub Chartres są porównywane do rzeźb Fidiasza czy Michała Anioła. Czy ta rzeźba również należy do Matki Bożej?

Średniowieczna rzeźba z pewnością nie była odrodzeniem rzeźby greckiej . Nie był to odgrzebany  posąg grecki. Nie odtwarzał wcieleń greckich bogów pod chrześcijańskimi imionami. Należała do świata, w którym w ludzkiej postaci pojawiał się nie Apollo, ale sam Stwórca nieba i ziemi.

We wczesnych wiekach chrześcijaństwa, zanim Matka Boża stała się obiektem czci jako Regente Terrienne (jak określił Ją Villon), istniało więcej nieśmiałości przy reprezentowaniu Pana Jezusa, świętych oraz Matki Bożej, Świętej Świętych, w trójwymiarze, niż w ich reprezentowaniu na płaskiej powierzchni. Strach przed bałwochwalstwem nadal istniał. Jednak stopniowo artyści zaczęli przełamywać ten opór, tworząc płaskorzeźby niczym obrazy wyłaniające się ze ściany. W tym celu badano rzymskie płaskorzeźby na sarkofagach, ale ogólnie uważa się, że wczesnośredniowieczne płaskorzeźby były jedynie kamiennymi kopiami ilustracji ze świętych pism. W tych płaskorzeźbach, ustawionych ponad drzwiami kościołów i wyrzeźbionych tak, aby można je było zobaczyć z daleka, był zazwyczaj zawarty ziemski, choć nieziemski obraz Pana Jezusa, który pojawił się po raz pierwszy, ogromny w majestacie, jako apokaliptyczny wizerunek na Sądzie Ostatecznym. Dopiero później pojawiła się Matka Boża, a z pewnością jedno z pierwszych miejsc, w których Ją umieszczono znajdowało się w Portalu Królewskim w katedrze w Chartres, który został tak nazwany ku Jej czci.

Jak wcześniej zauważyliśmy, w Chartres we Francji w 1144 r. panowała wielka aktywność. W małym mieście, tak małym, że w ogóle nie nazwalibyśmy go miastem (w tamtych czasach miasto nie było nazywane miastem za sprawą swojego rozmiaru, ale dlatego, że był siedzibą biskupstwa) – w małym mieście w jego centrum ludzie budowali coś, co wydawało się być akropolem, i w pewnym sensie nim było – budowali swoją katedrę. Trzeba było się porozumieć co do kwestii jej umiejscowienia, kwater dla murarzy oraz ich warsztatów. Mogło to przypominać prowincjonalny targ. Gapie patrzyli na to, co się dzieje, zastanawiając się nad dziwnym językiem używanym przez niektórych robotników. Szlachta ze swoim orszakiem przybywała do biskupa, aby przynieść klejnoty i skarby. Wozy skrzypiały, gdy przybyły z wielkimi kamieniami. Pielgrzymi śpiewali.

Minęło pięć lat, w niektórych miejscach powstały mury katedry; zwłaszcza fasada, królewski portal, zasłynęła swoją cudownością. Znajdowało się w niej troje drzwi. W tympanonie nad centralnymi drzwiami Pan Jezus został wyrzeźbiony w kamieniu jako Chrystus Sędzia, wraz z symbolami Ewangelistów. W tympanonie nad drzwiami po lewej Chrystus był przedstawiany inaczej, wznosząc się z ziemi do nieba. A w tympanonie nad prawymi drzwiami pojawiła się rzeźba, stworzona nieco później, która wywołała wiele zdziwienia. Reprezentowała Matkę Bożą osadzoną na tronie, niemniej majestatyczną Jej Syn zasiadający na swoim na tronie. Na tej trzeciej rzeźbie Jej Syn spoczywał na Jej kolanach jako dziecko. Nad Jej głową w żebrach łuku widniały rzeźbione postacie symbolizujące siedem sztuk wyzwolonych. Donatus reprezentował gramatykę, Cyceron retorykę, Arystoteles dialektykę, Boecjusz arytmetykę, Euklides  geometrię, Ptolemeusz astronomię, a Pitagoras, uderzając w dzwon, reprezentował muzykę. Z wyjątkiem Boecjusza, żadna z tych osobistości nie była chrześcijaninem, a Matka Boża, mimo że intronizowana w niebie, przynosiła światu schrystianizowany świat starożytny, reprezentowany przez otaczające Ją rzeźby.

Kiedy pojawiły się te wizerunki w kamieniu, katedra w Chartres zaczęła rozkwitać, a jej wnętrze wzbogacało się postaciami świętych dziewic, proroków, apostołów, pasterzy i scen z życia codziennego. Tak pojawiła się rzeźba średniowieczna. Przybyła do Chartres oraz innych miejsc we Francji, ponieważ podobne wizerunki Matki Bożej pojawiły się w innych katedrach i przynosiły ze sobą inne towarzyszące Jej rzeźby.

cdn

Źródło: Sargant, D. Our Lady and our civilization, [w:] Mary and Modern Man, red. Thomas J. M. Burke, The America Press, New York 1955 [tłum. red. GaudeMaria]

Ilustracja: Katedra pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny w Chartres.




Białystok: Różaniec wynagradzający Panu Bogu grzech sodomii

W dn. 20 lipca br. kilkuset wiernych zgromadziło się przed białostocką Katedrą, aby wspólnie odmówić Różaniec wynagradzający Panu Bogu za grzech sodomii. – Drodzy wierni – mówił do zebranych ks. Grzegorz Śniadoch IBP, duszpasterz Tradycji Katolickiej w Białymstoku – wyczuwam atmosferę podekscytowania i trochę strachu. A my nie mamy się czego bać. Jesteśmy u siebie. Jesteśmy gospodarzami tego miasta. To grzech nie ma żadnego prawa do istnienia. Dlatego odmawiając ten Różaniec, odmawiamy go z odwagą chrześcijańską, wierząc, że nasza modlitwa ma skuteczność przed Bogiem i ma skutek przez przyczynę Matki Bożej i że jego owocem będzie to, że ktoś się nawróci, a potem będzie za grzechy pokutował. I że sam Majestat Pański chociaż trochę będzie przebłagany za te publiczne znieważanie.

Naoczny świadek tak relacjonował wydarzenia:

“Uzbrojonych jednostek policji było całe mnóstwo, latał nawet helikopter. Stałam z grupą mężczyzn i kobiet, trzymając na przedzie transparent z napisem “Mama i tata największym skarbem świata”, aby zablokować pochód zgorszenia. Trzymaliśmy w górze różańce, wśród nas byli nie tylko kibice, ale i starsze osoby, a nawet ktoś krzyczał, że są i dzieci (!)… Policjanci zuepłnie na to nie zważając potraktowali nas “granacikami” hukowymi,
a z góry polewali nas gazem pieprzowym… Na bezbronnych! Potem w telewizji jeden z nich powiedział, że rzucaliśmy kamieniami i butelkami i że to był powód, dla którego musieli nas tak potraktować […] Takie akcje powtarzały się kilkakroć, a raz grupę naszych “rozbił” helikopter… Ilu było rannych? – dokładnie nie wiem. Osobiście wiem tylko o jednej osobie.”

Źródło: youtube




Matka Boża a nasza cywilizacja (cz. 1) – świtanie w ciemnościach

Daniel Sargent

Jednym z tytułów, którym nie zwracamy się do Matki Bożej w żadnej z naszych litanii jest tytuł „Królowej Cywilizacji”. Być może chodzi o to, że nie mieliśmy czasu, aby go tam wstawić, ponieważ słowo cywilizacja jest słowem nowym, istniejącym zaledwie około sześciu pokoleń. (Dr Johnson nie zaakceptowałby słowa cywilizacja, chociaż tolerował słowo uprzejmość [civility]). Lub może uważamy, że słowo to niesie ze sobą zniewagę, ponieważ ci, którzy je wymyślili, mieli wrażenie, że bycie cywilizowanym oznacza pominięcie Matki Bożej. Jednak fakt, że nie nadajemy Jej omawianego tytułu, nie oznacza, że cywilizacja, jeśli jest czymś więcej niż ułomnością, nie może być Jej, jako Królowej, poddana. Fakt ten nie powinien także sprawić, że zapomnimy, na co zwracam uwagę w tym krótkim tekście, że Matka Boża była kiedyś Królową naszej tak zwanej zachodniej cywilizacji i że nawet teraz, kiedy została zdetronizowana, piętno, które wywarła podczas swego panowania, jest wciąż widoczne w naszej kulturze.

Okres Jej panowania nie przypadł na wieki pierwszych chrześcijan. Byli bowiem oni wystarczająco wielkoduszni, aby przelewać swoją krew dla Boga, i można powiedzieć, że wszyscy oni zrezygnowali z wszelkiej nadziei na ziemski postęp cywilizacji chrześcijańskiej, a cywilizacja ich otaczającej nigdy nie próbowali poświęcić Matce Bożej, ponieważ wydawało się nie dla Niej. Nosił znamiona poświęcenia fałszywym bogom lub cesarzowi, który przypisywał sobie boską godność. Św. Paweł podkreślał raz swoje rzymskie obywatelstwo, aby uzyskać immunitet sądowy, ale myślał o sobie jako o przyszłym obywatelu Niebieskiego Jeruzalem. Ci bohaterscy chrześcijanie mieli tę samą myśl. Rzymska cywilizacja była światem światowym, od którego musieli się odłączyć. Matka Boża według nich triumfowała jako Królowa Nieba i tylko Nieba.

Jej panowanie nie rozpoczęło się również wówczas, gdy w pierwszym kwartale czwartego wieku Konstantyn wydał edykt o tolerancji. Chrześcijanie przyjmowali wówczas nowe prawa w ziemskim mieście i publicznie budowali w nim swoje świątynie. Porzucili potajemne metody. Jednak nie zaprojektowali swoich świątyń w jakimś nowym stylu – wzorowali je na rzymskich sądach, bazylikach – i zachowywali się, choć przebrani za Rzymian, jak członkowie miasta Bożego, które nie było światem. Święty Augustyn, który żył trzy wieki po Konstantynie i długo po tym, jak Sobór Nicejski określił Maryję jako Matkę Boga, nigdy nie nazywał Jej Królową Świata. Nie miał do dyspozycji żadnego łacińskiego słowa podobnego do naszego słowa „cywilizacja”; oznaczała ona sposoby tego świata, o które Pan Jezus się nie modlił. Nigdy nie dał do zrozumienia, że zaczyna się „cywilizacja chrześcijańska”.

Panowanie Matki Bożej zostało zainaugurowane dopiero w późniejszym okresie, który powoli świtał, ponieważ stary rzymski świat rozpadł się z powodu napaści germańskich barbarzyńców. Ten nadchodzący okres, w tamtym czasie wcale nie wydawał się „świtem”, ale raczej gromadzącą się ciemnością. Nie miał żadnego nagłego, katastroficznego początku, takiego jak zdobycie Rzymu przez Alaryka i Wizygotów. Dziwny okres, który był ciemnością, a mimo to miał w sobie dzień, który świtał i nie miał się nie skończyć dopóki silne monarchie [absolutyzmu oświeconego – przyp. red.] z ich stanowczą administracją i gorącym nacjonalizmem nie zastąpiły jedności i porządku, które wprowadziło starożytne imperium rzymskie! Okres ten trwał przez około dziesięć stuleci, które określa się jako „wielkie tysiąc lat”, aby użyć słów naszego współczesnego Ralpha Adamsa Crama, lub jako „stulecie stagnacji”, aby sparafrazować myśli encyklopedystów francuskich.

Główną cechą tego okresu było to, że Kościół przysłonił państwo. Cywilizacja, która niegdyś należała do Imperium Rzymskiego, nie należała do Kościoła, ale była przez niego chroniona. Biskupi byli cywilizowanymi ludźmi w porównaniu z wodzami wojskowymi, którzy przyjęli władzę świecką. W istocie, gdy mieszkańcy Europy domagali się, aby królowie składali przysięgę, że będą wspierać Kościół, prosili także o ochronę cywilizacji. To właśnie w tym okresie zaczęły powstawać klasztory w Europie. Były to szkoły życia chrześcijańskiego, ale uczyły też rzymskich metod rolnictwa. W ten sposób pomagały zachowywać cywilizację przeszłości. Przechowywali i studiowali pisma starożytnych.

Chrześcijanie tego okresu odkryli, że najbardziej cywilizowanymi miejscami do osadnictwa były okolice katedr lub klasztorów – miejsc, w których dekorum świętych ceremonii miało wpływ nie tylko na tych, którzy je celebrowali, ale także na tych, którzy w nich uczestniczyli, jak i na tych, którzy byli związani z tymi uczestnikami. Miało to wpływ na nowe podejście do cywilizacji. Nie oznaczało to, że wierni stali się światowymi umysłami ani że nie uważali się za przyszłych obywateli Niebiańskiego Miasta. Jednak, w czasie próby swego życia ziemskiego, musieli używać rzeczy stworzonych, nie tylko do kultu religijnego, ale także do odżywiania swych ciał i do posiadania choćby tymczasowych siedlisk. Zaczęli zatem myśleć o cywilizowanym świecie jako o chrześcijaństwie, a cywilizacja chrześcijaństwa nie miała być oddzielona od Boga, pomimo że przekazało je lub przygotowało dla nich pogańskie imperium rzymskie.

Można więc powiedzieć, że ofiarowali je Bogu. I ostatecznie jest to prawda. Święty Paweł nakazał im, aby nie podnosili kawałka do ust, chyba że dla chwały Bożej. Ale czy nie było zbytnią śmiałością, aby ofiarować swoją cywilizację ze wszystkimi jej wadami bezpośrednio Bogu? Czy w ich wyobrażeniach było zupełnie stosowne ofiarowanie cywilizacji Chrystusowi na krzyżu? Otóż uznali, że lepiej będzie ofiarować ją Matce Bożej, aby to Ona ofiarowała ją Bogu. To przez Matkę Bożą On sam wcielił się w człowieka. Tylko Ona uczyniła stworzenie godnym Jego przyjęcia. Dlaczego więc nie ofiarować Jemu stworzenia za Jej pośrednictwem? Poprosili Matkę Bożą, aby była Królową Świata – świata, za który modlił się nasz Pan. Tak więc do trzynastego wieku – szczytu okresu, o którym mówimy – najbardziej naturalną rzeczą było pozdrawianie Maryi przez pisarzy hymnów następującymi słowami:

Ave, mundi imperatrix,

Ave, nostra mediatrix,

Ave, mundi sublevatrix,

Ave, nostrum gaudium.

Źródło: Sargant, D. Our Lady and our civilization, [w:] Mary and Modern Man, red. Thomas J. M. Burke, The America Press, New York 1955 [tłum. red. GaudeMaria]




Bp Lepa o Maryi: Matka ludzi na krawędzi

– Matka Najświętsza jest zawsze przy nas, a szczególnie wtedy, kiedy znajdujemy się w trudnej sytuacji. Ona zawsze była i okazywała swoją matczyną miłość do każdego chrześcijanina, ale także do ludzi, którzy znajdowali się na krawędzi wiary i niewiary. Ona czuwa nad nimi, bo Ona jest Matką – tłumaczył bp Adam Lepa. Już tradycyjnie, 16 lipca, w liturgiczne wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, w kościele klasztornym ss. Karmelitanek Bosych w Łodzi odbyła się uroczysta suma odpustowa ku czci Pani Karmelu, której przewodniczył ksiądz biskup senior Adam Lepa.

W homilii biskup zauważył, że Matka Boża Szkaplerzna na naszą prośbę, może okazać jeszcze więcej serca tym ludziom, którzy zapodziali gdzieś swoją wiarę i religijność. – Nie zapominamy też w naszych modlitwach o tych, którzy wierzą, którzy chodzą do Kościoła i prosimy, by pozostali wierni Chrystusowi i Kościołowi – mówił bp Lepa. Kaznodzieja zwrócił także uwagę na wyjątkowość miejsca, jakim jest na mapie Łodzi klasztor Sióstr karmelitanek Bosych. – Jesteśmy w miejscu wyjątkowym na mapie naszego miasta i Polski, bo siostry tutaj się nieustannie modlą – podkreślił bp Adam Lepa. – To miejsce jest jakiś magnesem, który przyciąga inne osoby i zwraca im uwagę, by zechciały przyczynić się do pogłębienia swego ducha, rozszerzenia swego serca i jeszcze bardziej hojnego dzielenia się miłością – zaznaczył biskup senior.

Źródło: www.niedziela.pl

Misjonarze Niepokalanego Serca Maryi w Płocku

Admin | 11 lipca 2019 r.

– W czasach, gdy zaczyna brakować księży w duszpasterstwie, dla lepszego pożytku duchowego i duszpasterskiego miasta Płocka oraz wiernych parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego biskup płocki Piotr Libera postanowił powierzyć kościół na „Górkach” i parafię pod duchowy i materialny zarząd Zgromadzenia Misjonarzy Synów Niepokalanego Serca Błogosławionej Maryi., czyli misjonarzy klaretynów. Obecność zakonników z pewnością wzbogaci duchowy koloryt miasta. Mamy nadzieję, że w misjonarzach klaretynach nasi wierni z większą łatwością będą mogli znaleźć spowiedników i kierowników duchowych – powiedział ks. kan. dr Piotr Grzywaczewski, kanclerz Kurii Diecezjalnej Płockiej.

Ingres nowego proboszcza parafii o. Marcina Kowalewskiego CFM odbył się w niedzielę 7 lipca. W pracy duszpasterskiej wspierać go będą dwaj wikariusze: o. Tomasz Lisowski CMF i o. Krzysztof Kaniowski CFM.

Obecny kościół parafialny pw. św. Dominika został wybudowany w XIII w. (konsekrowany w r. 1234) wraz z klasztorem ojców dominikanów, którzy zostali w 1225 r. sprowadzeni do Płocka przez księcia Konrada Mazowieckiego. Dominikanie zostali usunięci z Płocka w 1804 r., w czasie kasaty zakonów w ewangelickich Prusach (podobny los spotkał znajdujący się nieopodal klasztor norbertanek).

Źródło: diecezjaplocka.pl