1

Maryja Współodkupicielka w nauczaniu papieży

ks. William Most

Ojcowie Kościoła mówili o Maryi jako o Nowej Ewie, nadając Jej tym samym tytuł, który zawiera wiele ważnych prawd dotyczących Maryi. Aby dokładnie zrozumieć, które prawdy są zawarte w tej patrystycznej koncepcji, musimy zwrócić się ku wytycznym Kościoła. Otóż, chociaż wskazówki te są czasami podawane w formie uroczystych definicji, takich jak Niepokalane Poczęcie i Wniebowzięcie, znaczna część nauczania Kościoła jest promulgowana w innych formach.

Często nawet wśród wykształconych katolików pojawia się osobliwe nieporozumienie: uważa się, że nic poza uroczystą definicja nie ma dla katolików mocy wiążącej. Błąd ten stał się tak powszechny, że papież Pius XII uznał za stosowne go sprostować. W encyklice Humani generis z 12 sierpnia 1950 roku napisał:

Nie trzeba też sądzić, że pouczenia w encyklikach zawarte nie wymagają same przez się wewnętrznego poddania dlatego tylko, że papieże nie występują co do nich z najwyższą nauczycielską powagą. Albowiem i te rzeczy są przedmiotem tego zwyczajnego Nauczycielstwa, do którego także odnoszą się słowa: „Kto was słucha, mnie słucha”[1].

Większość nauk zawartych w encyklikach dotyczy spraw już uregulowanych i zaakceptowanych w doktrynie katolickiej. Jeżeli jednak papież wykracza poza ten obszar i celowo podaje w encyklice lub w innym oficjalnym dokumencie osąd na temat spraw doktrynalnych, który był do tej pory kontrowersyjny, wówczas wszyscy katolicy muszą uznać kontrowersję za rozstrzygniętą. Muszą zaakceptować to, czego uczy Ojciec Święty, udzielając prawdziwej wewnętrznej zgody na jego słowa[2]. Fakt, że te wypowiedzi nie mają formy uroczystych definicji, nie unicestwia ich mocy wiążącej. Wszakże nauczanie Apostołów nie miało formy definicji, a jednak nasz Pan powiedział: „Kto was słucha, Mnie słucha”[3].

Nadszedł czas, aby zmierzyć się z pytaniem, czy rola Maryi jako Nowej Ewy obejmowała także bezpośrednią współpracę z Nowym Adamem na Kalwarii. Warto w tym momencie przyjrzeć się problemowi tak dokładnie, jak to tylko możliwe. Poznaliśmy już rozróżnienie pomiędzy odkupieniem obiektywnym a odkupieniem subiektywnym: odkupienie obiektywne polega na Chrystusowym zadośćuczynieniu i na jednorazowym uzyskaniu dla nas całego skarbu łaski. Odkupienie subiektywne jest rozdaniem tego przebaczenia i łaski. Jest oczywiste, że Maryja współdziałała przynajmniej pośrednio w odkupieniu obiektywnym. Współpracowała z Odkupicielem, będąc Jego Matką. Ona bowiem, jako reprezentantka rodzaju ludzkiego[4], dała ciało Boskiej Ofierze, aby On mógł cierpieć i umrzeć za nas.

Teraz jednak pytanie brzmi: czy Maryja współpracowała także bezpośrednio w dziele odkupienia obiektywnego? Jeżeli twierdzimy, że Maryja była obecna na Kalwarii w podobny sposób jak Jan, jako cierpliwy widz, cierpiący na widok bólów swego Syna, ofiarowując to cierpienia w zjednoczeniu z Chrystusem w podobny sposób jak Jan, niekoniecznie oznacza to, że współpracowała bezpośrednio przy odkupieniu obiektywnym. Gdyby bowiem Jej zadośćuczynienie i zasługa były tego samego rodzaju co u Jana, Jej ofiara byłaby cenna, bardzo cenna, ale należałaby do porządku odkupienia subiektywnego[5]. Nie stanowiłaby bowiem ona część ceny uznanej przez odwiecznego Ojca. Dlatego, jeśli chcemy udowodnić, że Maryja współpracowała bezpośrednio w dziele odkupienia obiektywnego, musimy pokazać, że Jej zasługi i cierpienia nie były jedynie zasługą świętej, lecz prywatnej osoby; musimy pokazać, że były zasługą osoby powołanej przez Boga Ojca do oficjalnej współpracy nad dziełem Syna. Wówczas brałaby Ona udział we wspólnym dziele, tak jak Stara Ewa uczestniczyła we wspólnym dziele grzechu pierworodnego.

Oczywiście nie sugerujemy tym samym, że cena zapłacona przez samego Chrystusa była w jakikolwiek sposób niewystarczająca. Chcemy jedynie powiedzieć, że jedna i ta sama rzecz — odkupienie — może zostać wysłużona na podstawie dwóch różnych praw: jedno z nich jest doskonałe i całkowicie wystarczalne samo w sobie; drugie jest prawem niższego rzędu, zupełnie niewystarczające samo w sobie. Wówczas odkupienie staje się rzeczywiście równoległe do upadku: w obu mamy głowę rodzaju ludzkiego, której własna praca jest wystarczająca i konieczna, współpracującą z uczestnikiem niższego rzędu, którego własna praca byłaby zdecydowanie niewystarczająca.

Tekst papieski może wyjaśnić to oficjalne uczestnictwo Maryi w odkupieniu na Kalwarii na różne sposoby. Jednym z nich niewątpliwie byłoby powiedzenie, że Maryja była obecna na Kalwarii jako Nowa Ewa. Innym sposobem byłoby stwierdzenie, że Maryja wysłużyła to samo, co wysłużył Chrystus. Jak zobaczymy, istnieją i inne sposoby na ujęcie tej problematyki.

Zainteresowanie teologów kwestią współpracy Maryi w odkupieniu nie ogranicza się do czasów współczesnych. Dyskutowali o nim już średniowieczni teologowie, ale dopiero w ciągu ostatniego stulecia pojawiły się liczne papieskie oświadczenia w tej sprawie. Papież Pius IX i papież Leon XIII przekazali nam kilka tekstów, które można łatwo odczytać jako potwierdzenie uczestnictwa Maryi w sposób oficjalny i bezpośredni w ofierze na Kalwarii, ale niestety słowa ich nie są na tyle jasne, aby mogły wykluczyć wszelkie uzasadnione wątpliwości.

Kredyt za przekazanie nam pierwszych naprawdę jasnych stwierdzeń na temat roli Maryi na Kalwarii należy się Świętemu Piusowi X. Ten święty papież jako motto swego pontyfikatu wybrał sentencję: „Odnowić wszystko w Chrystusie”. Przed końcem pierwszego roku swego pontyfikatu, wydał pamiętną encyklikę Ad diem illum, w której wyjaśnił, że najważniejszym środkiem, za pomocą którego miał nadzieję odnowić wszystko w Chrystusie, była Maryja. Rzucił także bezcenne światło na problem, który tutaj badamy. Po zacytowaniu stwierdzenia św. Bonawentury mówiącego o tym, że Maryja na Kalwarii wolałaby sama cierpieć w miejsce swego Syna, Święty Pius X mówi tak:

Wynikiem tej wspólności uczuć i cierpień między Maryją a Jezusem jest to, że Maryja „zasłużyła na to, aby stać się Odkupicielką upadłej ludzkości” (Eadmeri Mon., De Excellentia Virg. Mariae, c. IX) i stąd szafarką wszystkich skarbów, które Jezus nam uzyskał […]”[6].

Słowa te są tak wyraźne, że nie jest potrzebny już żaden komentarz: Ojciec Święty mówi po prostu o Maryi na Kalwarii jako o Odkupicielce świata. Jednakże, jakby obawiając się, że jakiś teolog może mieć wątpliwości co do tego znaczenia, Ojciec Święty, nieco dalej daje jeszcze jedno, mocniejsze stwierdzenie tej samej prawdy:

Wszelako, ponieważ Maryja […] uczestniczyła przez Jezusa Chrystusa w dziele odkupienia, zasługuje de congruo, jak mówią teologowie, jak zasłużył się Jezus Chrystus de condigno […].

Widzimy tutaj, jak skrupulatnie wnikliwy jest Ojciec Święty: niezadowolony z tego, że nazwał Maryję „Odkupicielką upadłej ludzkości”, teraz powtarza tę samą myśl na dwa inne sposoby, mówiąc, że Chrystus związał Ją ze sobą w dziele odkupienia, i że zasłużyła, choć w mniejszym stopniu, na to, na co Chrystus zasłużył ze ścisłej sprawiedliwości[7]. Jest jednak coś więcej: krótkie wyrażenie „jak mówią” ostrzega teologów, że Ojciec Święty chce, aby jego słowa dotyczące relacji zasługi Maryi i zasługi Chrystusa były rozumiane w sensie, w jakim takie słowa są powszechnie używane przez teologów. Wyraźnie nawiązuje on tu do faktu, że dość wielu teologów maryjnych stosowało tę samą wagę pojęć dotyczących zasług, aby opisać współpracę Maryi z Chrystusem[8]. Dlatego Święty Pius X powiedział nam na kilka bardzo precyzyjnych sposobów, że Maryja była oficjalnie związana ze swym Synem nawet na Kalwarii — innymi słowy, że rola Nowej Ewy rozciąga się nawet na wielką Ofiarę Kalwarii.

Dwóm następnym papieżom, Benedyktowi XV i Piusowi XI, trudno było poprawić precyzyjność, z jaką wypowiedział się Święty Pius X. Uczynili jednak dużo więcej stwierdzeń, które możemy poddać analizie. Możemy przytoczyć tu jeden krótki fragment z tekstu papieża Benedykta XV:

Wraz z cierpiącym i umierającym Synem doświadczyła Maryja wielkich cierpień i niemalże śmierci. Wyrzekła się matczynego prawa do swego Syna, aby wyjednać zbawienie ludzkości i przebłagać Boską sprawiedliwość. Poświęciła swego Syna w stopniu, w jakim było to w Jej mocy, aby można było prawdziwie twierdzić, że razem z Chrystusem odkupiła rodzaj ludzki[9].

Te ostatnie słowa, „[…] razem z Chrystusem odkupiła rodzaj ludzki”, są wystarczająco ekspresywne, mimo że nie są sformułowane w teologicznym języku Świętego Piusa X.

Papież Pius XII został słusznie nazwany „papieżem Maryi”. Jemu zawdzięczamy kilka tekstów o przejrzystej jasności dotyczących roli Maryi na Kalwarii. Jednak na chwilę obecną zadowolimy się zacytowaniem dwóch z nich[10]. Pierwszy pochodzi z jego wielkiej encykliki o Mistycznym Ciele i jest szczególnie bezpośredni:

Ona wolna od wszelkiej zmazy zarówno osobistej jak i pierworodnej dziedzicznej, zawsze najściślej z Synem swym zjednoczona, ofiarowała Go na Golgocie Ojcu Przedwiecznemu wraz z całopalną ofiarą matczynych swych praw i matczynej swej miłości, jako nowa Ewa […][11].

W tekście tym rzeczywiście jest zawarta prosta i bezpośrednia odpowiedź na nasze pytanie. Zapytaliśmy, czy możemy rozszerzyć tradycyjne pojęcie Nowej Ewy, tak aby włączyć w nie bezpośrednie i oficjalne uczestnictwo Maryi w ofierze na Kalwarii. Otóż żywy głos Kościoła, który jako jedyny może wypowiedzieć się na temat właściwej interpretacji Pisma Świętego i Tradycji, mówi nam, że Maryja „ofiarowała Go na Golgocie […] jako nowa Ewa”. Z pewnością jest to odpowiedź, której poszukiwaliśmy.

Tekst szczególnej urody znajduje się we fragmencie o Królowaniu Maryi. Dnia 13 maja 1946 roku papież Pius XII wysłał kardynała legata, który miał go reprezentować w Fatimie, aby ukoronował tamtejszą figurę Matki Bożej. Sam przemówił do tłumów przez watykańskie radio:

Ze swej natury i na mocy prawa podboju Jezus jest Królem przez całą wieczność: przez Niego, z Nim i w podporządkowaniu Jemu, Maryja jest Królową z łaski, dzięki Boskiemu związkowi, na mocy prawa podboju i poprzez indywidulane obranie[12].

W tekście tym znajdujemy błyskotliwy zwrot wypowiedzi, który może uciec uwadze czytelnika. Zauważamy, że cytowany papież powiedział, że Jezus jest Królem „z natury i na mocy prawa podboju”. Łatwo to zrozumieć: jest On ze swej natury Królem, ponieważ jest Bogiem. Wyrażenie „na mocy prawa podboju” jest znane teologom. Rodzaj ludzki był w niewoli diabła. Chrystus wyzwolił nas z tej niewoli przez odkupienie, a więc my jesteśmy Jego „na mocy prawa podboju”. Nie ma nic nowego w tym odwołaniu się do Chrystusa. Warto jednak pamiętać o następującym fakcie: po zapewnieniu o właściwym Maryi podporządkowaniu, papież Pius XII wymienił różne prawa, na mocy których Maryja jest Królową. Wśród nich znajdujemy „prawo podboju”. Otóż zgodnie z ogólną zasadą interpretacji językowej, ​​gdy ten sam mówca używa tych samych słów w tym samym kontekście, powinien mieć na myśli ten sam ich sens, o ile nie podkreśli wprost, że jest inaczej. W rozważanym fragmencie, Papież wyraźnie wskazuje na zamierzone przez niego różnice w rozumieniu wyrażenia „na mocy prawa podboju” w odniesieniu do Maryi oraz do Chrystusa. Powiedział bowiem: „przez Niego, z Nim i w podporządkowaniu Jemu, Maryja jest Królową”. W związku z tym, jako że sam papież Pius XII określił niezbędne zastrzeżenia dotyczące posługiwania się omawianym wyrażeniem, nikt nie powinien dodawać żadnych nowych interpretacji. Łatwo wyciągnąć wniosek: w odniesieniu do Chrystusa wyrażenie ma zastosowanie do apogeum i do sedna odkupienia obiektywnego, do samej Kalwarii. W odniesieniu do Maryi, oznacza, że przez Niego, z Nim i w podporządkowaniu Jemu, Ona także współpracowała w dziele odkupienia obiektywnego na samej Kalwarii[13].

Podsumowując, Święty Pius X stwierdził, że Maryja, Odkupicielka upadłej ludzkości, współpracowała z Chrystusem nawet na Kalwarii, a tym samym, choć w mniejszym stopniu, wysłużyła to, co On wysłużył dla nas ze ścisłej sprawiedliwości. Papież Benedykt XV wymownym językiem oświadczył, że Maryja razem z Chrystusem odkupiła ludzkość. I wreszcie papież Pius XII, w możliwie najbardziej prostolinijny sposób, powiedział nam, że Maryja działała jako Nowa Ewa na Kalwarii, a zatem króluje teraz jako Królowa ze swoim Synem na mocy prawa podboju. W powyższym dostrzegamy zatem pewien wzorzec: Maryja była najściślej zjednoczona ze swym Synem nie tylko na początku Jego drogi, przy Zwiastowaniu, ale także podczas ofiary na Kalwarii.

Źródło: ks. W. Most, Mary in Our Life, New York. 1954. [tłum. red.]

[1] AAS 42:568 [polskie wyd.: Pius XII, Encyklika Humani Generis, 14, „Przegląd powszechny” 1951, t. 231, s. 147].

[2] Więcej na temat doktrynalnej władzy encyklik, vide: artykuły J. C. Fentona w „American Ecclesiastical Review”, sierpień i wrzesień, 1949 (s. 136-50 i 210-20); lipiec, 1950 (s. 59-67); marzec, 1953 (s. 177-98, szczególnie s. 189); kwiecień, 1953 (s. 287-301). Szczególnie wart uwagi jest fragment artykułu z lipca 1950 r.: „Przynajmniej jednak w sposób pośredni każde odrzucenie autorytatywnej doktrynalnej wypowiedzi zawartej w papieskiej encyklice sprzeciwia się teologicznej cnocie samej wiary”. Jest zatem oczywiste, że odrzucenie oświadczenia doktrynalnego zawartego w encyklice jest materią grzechu.

Źródło, w którym można znaleźć encykliki i inne podobne wypowiedzi papieży jest oficjalne czasopismo watykańskie, „Acta Apostolicae Sedis” (AAS).Wczesna seria tego samego czasopisma, z własnym zestawem numerów tomów, wychodziło pod nazwą „Acta Sanctae Sedis” (ASS). W Humani generisOjciec Święty wyjaśnia, że nie tylko encykliki, ale inne oświadczenia papieskie opublikowane w AAS mają ten sam autorytet (patrz „American Ecclesiastical Review”, 128, 187).”

[3] Łk 10, 16.

[4] Vide: ST, III, q.30, a.1: „[…] zgodę na Wcielenie wyraziła Dziewica w imieniu człowieczeństwa”. Tekst ten autorstwa św. Tomasza jest cytowany przez papieża Piusa XII w encyklice Mystici Corporis. Vide: NCWC edition, par. 110.

[5] Warto zauważyć, że jeżeli Maryja była Nową Ewą na Kalwarii, wówczas Jej zasługi zmierzały w kierunku zdobywania wielkiego skarbu łaski; tymczasem zasługi Jana stosują się tylko do rozdzielania tego skarbu. .

[6] Święty Pius X, Ad diem illum (2 lutego, 1904 r.), ASS 36:453‒54, [polskie wyd.: Pius X, Encyklika Jego Świątobliwości Piusa X. papieża, z dnia 2-go lutego 1904 roku: dla patriarchów, prymasów, arcybiskupów, biskupów i innych ordynariatów w zgodzie i wspólności ze Stolicą Apostolską pozostających, Pelplin 1904, s. 4, jęz. uwspółcześniono]. Niektórzy mariolodzy, pomimo że przyznają, że Maryja z pewnością współpracowała bezpośrednio w odkupieniu obiektywnym, utrzymują, że Święty Pius X nie był pierwszym, który to wyjaśnił. Mają oni wątpliwości co do znaczenia jego słów.

[7] Pojęcia de congruo i de condigno odnoszą się do dwóch rodzajów zasług. Zasługa w ogólności stanowi roszczenie do nagrody. Otóż, gdy roszczenie opiera się na fakcie, że ściśle równa co do wartości zapłata jest wniesiona za nagrodę, wczas nagroda jest należna na mocy sprawiedliwości; jest to zasługa de condigno(zasługa słuszna, oparta na sprawiedliwości). Jeżeli jednak zapłata nie jest tak wielka jak wartość nagrody, nagroda może być nadal udzielona, ​​z przyjaźni lub wielkoduszności Boga; jest to zasługa de congruo (zasługa stosowna, oparta na łaskawości).

Zasługi dla innych możemy zdobyć tylko z łaskawości. Zasługa Maryi zdobyta dla innych różni się od naszej tym, że należy do porządku odkupienia obiektywnego, a nie subiektywnego, a także z powodu Jej wspaniałej świętości i wyjątkowej misji współpracy w dziele odkupienia. Wielu teologów uważa, że ​​skoro miała Ona nie tylko tak wielką godność, ale że spełniła swoją misję, to wykonała jakby swoją część umowy. Stąd wynika, że Jej roszczenie do zasług wydaje się być nie tylko stosowne, ale także sprawiedliwe, choć w mniejszym stopniu niż w przypadku Chrystusa. W rzeczywistości lepiej byłoby opracować nowy zestaw pojęć odpowiednich dla Jej wyjątkowej zasługi. Sugerując, że jej zasługa jest sprawiedliwa, teologowie nie zaprzeczają nauczaniu św. Piusa X, bowiem cytuje on tylko wcześniejszy aksjomat. Tym samym aprobuje przynajmniej twierdzenie, że Maryja zasługuje w obiektywnym porządku odkupienia i stosownie. Nie wyklucza, że ​​prawda jest jeszcze większa niż sugeruje to przywołany aksjomat. Cf. „Marianum” XV (1953), s. 277-87.

[8] Cytaty licznych teologów, którzy używali tej formuły do opisania zasług Maryi i Chrystusa, zob.: Roschini, Mariologia, II, 272-77; E. Druwé SJ, „La Mediation universelle de Marie”,[w:] H. Du Manoir SJ, red., Maria (Paris, 1949), I, 446-48. Niedługo przed pojawieniem się Ad diem illum, została opublikowana Mariologia autorstwa kardynała Lepiciera (w 1901 r.), z listem pochwalnym papieża Leona XIII; zawierała omawianą formułę.

[9] Papież Benedykt XV, Inter Sodalicia (22 marca, 1918 r.), AAS 10:182.

[10] Bardzo ważny, rozstrzygający tekst z konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus będzie dyskutowany w rozdziale VI. Pozostałe teksty znajdują się w Załączniku III B.

[11] Papież Pius XII, Mystici Corporis (29 czerwca, 1943 r.), AAS 35:247 [polskie wyd.: Mystici Corporis Christi,op. cit., s. 93‒94].

[12] Cytowane w „American Ecclesiastical Review” (listopad 1949 r.), AAS 38:266. Zob. także omówienie Królewskości Maryi oparte na bardziej kompletnym cytacie ze wspomnianego fragment, w rozdziale VII.

[13] Niektóre bardzo ważne papieskie teksty, dodające nową moc do cytowanych w tym rozdziale fragmentów, pojawiły się od czasu pierwszego wydania niniejszej książki. Są one omówione w Dodatku VII. Inne papieskie teksty i opinie teologów znajdujących się w mniejszości omówiono w Dodatku III.




Różaniec przed peregrynacją kopii Obrazu Jasnogórskiego w Poznaniu

“Studniówka Maryi” to inicjatywa modlitewna polegająca na codziennym odmawianiu od dzisiaj, 7 lutego, dziesiątki różańca przez sto dni poprzedzających rozpoczęcie nawiedzenia Matki Bożej w znaku Obrazu Jasnogórskiego w archidiecezji poznańskiej. Pomysłodawcą modlitewnej akcji jest Poznańska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę.

„Proponujemy rozpoczęcie przygotowań duchowych, rozłożonych na sto dni poprzedzających peregrynację kopii Obrazu Jasnogórskiego w naszej archidiecezji. Zachęcamy do codziennego odmawiania dziesiątki różańca w intencji dobrych owoców nawiedzenia Maryi w naszych parafiach” – tłumaczy KAI ks. Jan Markowski.

Kierownik Poznańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę podkreśla, że inicjatywa adresowana jest nie tylko do pielgrzymów, ale do wszystkich archidiecezjan. „Maryja w znaku Obrazu Jasnogórskiego nawiedzi każdą parafię, ale warto się do tego wyjątkowego spotkania odpowiednio przygotować i prosić o to, by wydało ono owoce” – zaznacza ks. Markowski.

Celem inicjatywy jest też pogłębienie duchowości maryjnej wśród archidiecezjan, propagowanie modlitwy różańcowej oraz uświadamianie wagi peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w archidiecezji.

Źródło: Niedziela.pl




Maryja tarczą wiary (2): proroctwa maryjne

ks. dr Jan Żukowski

Jak w ogólności historia objawienia i dzieje Kościoła łączą się z postacią Maryi, tak w szczególności wielka część dowodów naszej religii około Niej się formuje. Dowodami tymi są, w pierwszym rzędzie proroctwa i cuda. Próbowano wprawdzie przez kilkanaście lat, najpierw we Francji, zastąpić tradycyjną apologetykę, posługującą się głównie zewnętrznymi kryteriami, metodą nową, opierającą badanie boskiego początku objawienia na rezultatach dociekań przyrodniczych, na refleksjach moralno-społecznych lub też na historii i filozofii religii; próby te jednak, chociaż mogą mieć miejsce obok dotychczasowej apologetyki, nie są w stanie wyrugować tego sposobu obrony religii, którym posługiwał się pierwszy apologeta chrystianizmu i jego twórca, Chrystus Pan: „Wierzcież uczynkom, abyście poznali i wierzyli” (Jan 10,38). Aby hołd wiary naszej zgodny był z rozumem, „chciał Bóg z wewnętrznymi pomocami Ducha świętego złączyć zewnętrzne dowody swego Objawienia, to jest czyny Boże, a przede wszystkim cuda i proroctwa, które wykazując jawnie wszechmoc i nieskończoną mądrość Boża, i są najpewniejszymi znamionami Objawienia Bożego, zrozumiałymi dla wszystkich.

Otóż sporą część tych czynów Bożych dokonał Bóg dla Maryi i przez Maryję, podnosząc Ją w ten sposób do zaszczytu kolumny prawdy w znaczeniu biernym i czynnym. Uwydatnia się to szczególnie jasno w proroctwach. Proroctwa dotyczące Maryi dowodzą, że jest Ona w sposób nadzwyczajny przedmiotem myśli Bożej; proroctwa przez Maryję wygłoszone dowodzą, że Bóg wszechwiedzący jest z Nią, dając Jej widzenie przyszłości. A zatem czciciel Maryi, analizując Jej proroctwa, uprzytamnia sobie dowody boskości Objawienia i utwierdza się w wierze. Postać Maryi w tym stopniu wplata się w całokształt religii chrześcijańskiej, że religia ta jest bez Niej nie do wyobrażenia. Jak więc z jednej strony wszystko, co za prawdziwością wiary przemawia, także ku Maryi zmierza, tak i na odwrót dzieła Boże, dotyczące Maryi, stają się poparciem prawdy Objawienia.

Rozróżniamy proroctwa maryjne czworakiego rodzaju: słowne, rzeczowe czyli typy lub przeobrażenia, tradycje narodów pogańskich, wreszcie własne proroctwa Maryi.

Proroctwa słowne, dotyczące Maryi

Podobnie jak sam Zbawiciel, tak i Matka Jego była przedmiotem myśli i tęsknoty proroków, dlatego zwie Ją Kościół Królową patriarchów, Królową proroków, podobnie jak nazywa Jezusa Królem patriarchów. Bóg Ją „posiadł na początku dróg swoich, pierwej niźli co uczynił od początku” (Prz 8,22-31). Natchnieni od Boga, patrzą na nią prorocy już u kolebki całej ludzkości, widząc Ją przy skończeniu wieków.

„Położę nieprzyjaźń między tobą, a między niewiastą, i między potomstwem twoim, a potomstwem jej” (Rodz 3,15). Zapowiedzianą w tej pierwszej dla upadłej ludzkości wesołej nowinie walkę i zwycięstwo niewiasty, ostatnia księga prorocza Pisma świętego przedstawia jako fakt dokonany: „I ukazał się znak wielki na niebie: Niewiasta obleczona w słońce, a księżyc pod jej nogami, a na głowie jej korona z gwiazd dwunastu. A będąc brzemienną… I smok stanął przed niewiastą, która miała porodzić… I zrzucony został ów smok wielki, wąż starodawny, nazwany diabłem i szatanem ” (Ap 12, 1.2.4.12).

Między tym pierwszym i ostatnim proroctwem spotykamy cały szereg innych, które kreślą rozmaite rysy postaci Maryi. „Oto Panna pocznie i porodzi syna i nazwą imię Jego Emanuel” (Iz 7, 14; por. Mt 1,23). „I wnijdzie różdżka z korzenia Jessego, a kwiat z korzenia jego wyrośnie” (Iż 11,1). „Pan stworzył nowinę na ziemi: białogłowa ogarnie męża” (Jr 21,22). „Rodząca porodzi” (Mi 5,2). Wielu innych przepowiedni nie przytaczamy dosłownie; można się spierać o ich sens dosłowny, lecz jeżeli weźmie się pod uwagę po pierwsze, że wiele miejsc Pisma świętego prócz sensu dosłownego ma znaczenie typiczne czyli mistyczne; po drugie, że Kościół, nieomylny tłumacz Pisma Świętego, a w szczególności Ojcowie Kościoła, których zgodne tłumaczenie jest nieomylną normą w rozumieniu ksiąg świętych, tłumaczą te przepowiednie o Maryi, to nie można zaprzeczyć, że Matka Zbawiciela wielokrotnie przez Ducha świętego została poddana myśli proroków.

Kilka przepowiedni Maryja otrzymała bezpośrednio. Archanioł Gabriel mówi do Niej: „Błogosławionaś ty między niewiastami… porodzisz syna i nazwiesz imię Jego Jezus. Ten będzie wielki, a będzie zwan Synem Najwyższego, i da Mu Pan Bóg stolicę Dawida ojca Jego, i będzie królował w domu Jakubowym na wieki: a królestwu Jego nie będzie końca” (Łk 1,28,31-33, por. 35). Od Elżbiety słyszy słowa: „Błogosławionaś ty między niewiastami, i błogosławiony owoc żywota twego […] A błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, albowiem spełni się to, co ci było powiedziane od Pana” (Łk 1,42.45). Symeon rzekł do Maryi: „Oto ten położony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą, i duszę twą własną przeniknie miecz” (Łk 2,34-35). Za proroctwo możemy też uważać słowa Jezusowe: „Oto syn twój… Oto matka twoja” (J 14,26.27), słowa te bowiem według powszechnej tradycji nadają Maryi macierzyńskie prawa i obowiązki względem ludzi i tym samym przygotowują i przepowiadają fakt przedziwny, jaki widzimy w chrześcijaństwie, mianowicie fakt czci Maryi jako Matki duchowej.

Byłoby zbyteczną rzeczą dowodzić oczywistego faktu, że wszystkie wymienione proroctwa spełniły się w najdrobniejszych szczegółach, przez co stwierdzony został ich charakter proroczy. Jeżeli więc na Maryję patrzymy, rozważając dotyczące Jej proroctwa, uprzytamniamy sobie tym samym dowody, stwierdzające prawdziwość przekonania, jakie o Maryi ma chrześcijaństwo, oraz boskość religii chrześcijańskiej i zasilamy naszą wiarę, mówiąc z Janem Damasceńskim: „Ciebie prorocy wysławiają”, i z Bernardem: „Od Najwyższego przejrzana i przygotowana, od aniołów oczekiwana, przez patriarchów zapowiedziana, przez proroków obiecana”.

Źródło: ks. dr Jan Żukowski, Marya tarczą wiary, czyli stanowisko Bogarodzicy w apologii Chrystianizmu. Lwów 1907.

Siła miłości Boga

Św. Albert Wielki | 14 listopada 2018 r.

(…) Wszystko, co jest niezbędne do zbawienia, może odnaleźć swoją najwyższą, najpełniejszą, najkorzystniejszą doskonałość tylko w miłości.

Miłość dostarcza wszystkiego, co jest potrzebne dla naszego zbawienia. Zawiera w obfitości każdą dobrą rzecz i nie brakuje jej obecności nawet najwyższego przedmiotu naszych pragnień.

Tylko dzięki samej miłości zwracamy się do Boga, przemieniamy się na Jego podobieństwo i jesteśmy z Nim zjednoczeni, abyśmy stali się z Nim jednością duchowo i otrzymywali od Niego całe nasze szczęście: tutaj w łasce, potem w chwale. Miłość nie może znaleźć odpocznienia, dopóki nie spocznie w pełnym i doskonałym posiadaniu Ukochanego.

To dzięki drodze miłości, Bóg zbliża się do człowieka, a człowiek do Boga, ale tam, gdzie nie ma miłości, Bóg nie może zamieszkiwać. Jeśli zatem posiadamy w sobie miłość, posiadamy Boga, ponieważ „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8).

Nie ma nic bardziej dojmującego niż miłość, nic bardziej subtelnego, nic bardziej przenikliwego. Miłość nie może spocząć, dopóki nie zbada wszystkich głębin i nie pozna doskonałości swego Ukochanego. Pragnie być z Nim jednym, a jeśli to możliwe, stanowi Umiłowanym jeden byt. Z tego powodu nic nie może jej w tym przeszkodzić, nic nie może wejść między nią a jej umiłowany przedmiot, którym jest Bóg, ale rzuca się naprzód, w jego kierunku i nie znajduje spokoju, dopóki nie pokona każdej przeszkody i nie dotrze aż do Ukochanego.

Miłość ma moc jednoczenia i przekształcania. Przemienia tego, który kocha w tego, który jest kochany, i tego, który jest kochany w tego, który kocha. Każdy przemienia się w drugiego, w stopniu w jakim jest to możliwe.

Najpierw rozważ inteligencję. Jak całkowicie miłość przenosi ukochaną osobę do tego, kto kocha! Z jaką słodyczą i zachwytem ta pierwsza żyje w pamięci drugiego, i jak szczerze kochający próbuje poznać, nie powierzchownie, ale dogłębnie, wszystko, co dotyczy przedmiotu swojej miłości, i stara się wejść jak najdalej w jego życie wewnętrzne!

Zastanówcie się następnie nad wolą, dzięki której również ukochany żyje w tym, który kocha. Czy nie przebywa w nim z powodu tego delikatnego uczucia, tej słodkiej i głęboko zakorzenionej radości, którą odczuwa? Z drugiej strony, kochający żyje w umiłowanym dzięki sympatii swoich pragnień, dzieląc się swoimi upodobaniami i antypatiami, radościami i smutkami, dopóki nie zdaje się tworzyć z drugim jedności. Jako że „miłość jest silna jak śmierć” (Pnp 8, 6), przenosi ona kochającego z samego siebie do serce umiłowanego i trzyma go tam w niewoli.

Dusza jest bardziej prawdziwie tam, gdzie kocha, niż tam, gdzie daje życie, ponieważ istnieje w przedmiocie kochanym poprzez własną naturę, rozum i wolę. Podczas gdy jest w ciele, ożywia tylko poprzez nadawanie mu istoty, którą dzieli z naturą zwierzęcą[1].

Istnieje zatem tylko jedna rzecz, która ma moc odciągania nas od obiektów zewnętrznych w głąb naszych własnych dusz, aby stworzyć tam bliską przyjaźń z Panem Jezusem. Tylko miłości Chrystusa i pragnienie Jego słodyczy może nas w ten sposób doprowadzić do odczuwania, pojmowania i doświadczania obecności Jego Boskości.

Tylko moc miłości jest w stanie podnieść duszę z ziemi na wyżyny Nieba, ani też nie można wznieść się do wiecznego szczęścia inaczej, jak tylko na skrzydłach miłości i pożądania.

Miłość jest życiem duszy, jej szatą godową, jej doskonałością[2].

Na miłości opiera się prawo, prorocy i nauki Pana (Mt 22, 40). Dlatego Apostoł napisał do Rzymian: „Pełnią tedy Prawa jest miłość” (Rz 13, 10), a w pierwszym liście do Tymoteusza: „Celem zaś przykazania jest miłość” (1 Tym 1, 5).

Źródło: Albertus Magnus, On Union with God, London 1911 (tłum. własne).

Ilustracja: Albertus Magnus (fresk, 1352, Treviso, Włochy).

[1] Autor mówi tutaj o duszy ludzkiej, która jako taka jest bardziej tam, gdzie kocha, niż tam, gdzie daje życie.

[2] Bez miłości nie ma doskonałej cnoty, ponieważ bez niej żadna cnota nie może doprowadzić człowieka do jego ostatecznego celu, którym jest Bóg, chociaż może doprowadzić go do niższego celu. W tym sensie, według starszych teologów, miłość jest „formą” innych cnót, ponieważ dzięki niej akty wszystkich innych cnót są nadprzyrodzone i skierowane do ich prawdziwego celu – tj. do Boga. (Cf. S. Th., II–II, q. 23, a. 7, 8).




Maryja tarczą wiary (3): proroctwa maryjne

ks. dr Jan Żukowski

Proroctwa realne

Kościół w swej wymownej liturgii i Ojcowie Kościoła widzą Maryję przeobrażoną w licznych osobach i rzeczach Starego Zakonu, które zowiemy typami lub przedobrażeniami.

Takimi typami czyli figurami były: raj, Ewa, namiot Abrahama, drabina Jakubowa, Maria siostra Mojżesza, krzak gorejący, różdżka Aaronowa, tablice kamienne, na których Bóg wyrył dziesięcioro przykazań, arka przymierza, naczynie złote, przybytek święty, runo Gedeona, miasto Boże, Rahab, świątynia Salomonowa, świecznik siedmioramienny, stół chlebów pokładnych, oblubienica Pieśni nad Pieśniami, piec ognisty, w któ­rym trzej młodzieńcy cudownie byli zachowani, góra Daniela, brama zamknięta u Ezechiela, Judyta, Estera i inne.

Jakaż jest siła dowodowa typów? Typ jest proroctwem realnym w odróżnieniu od proroctwa słownego; dowód, więc, na nim oparty, polega na tym, że Bóg, przewidujący przyszłość, wskazuje ją przez pewne rzeczy, zdarzenia lub osoby, które nazywają się typem. Jeśli można dowieść, że anty-typ odpowiada  typowi, i jeżeli można się upewnić, że Bóg w typie miał na myśli anty-typ, że np. przez baranka wielkanocnego chciał zwrócić uwagę na przyszłego Zbawiciela, to wtedy takie przedobrażenie tak samo dowodzi prawdziwości przedmiotu przedobrażonego, jak proroctwo dowodzi prawdziwości rzeczy przepowiedzianej: przedmiot ten jest wtedy przez Boga przewidzianym, przepowiedzianym, obiecanym i nakreślonym, a zatem prawdziwym[1].

W typach umysł badawczy widzi ziarno, z którego wyłania się owoc, pączek, z którego rozwija się kwiat, typy są cieniem, który przedmiot z przyszłości  rzuca przed siebie, „jutrzenką, zwiastującą słońce”, planem, według którego wykonano budowę. Prawda, że żydzi, którym typy bezpośrednio były dane, dla swej zwykłej ociężałości w rozumieniu rzeczy bożych, tylko w małej części owe zarysy czasów mesjańskich należycie ocenili; nam jednak, patrzącym na spełnienie typów, stają się one dowodem, utwierdzającym nas w wierze.

Studiując zatem typy mariańskie, zwracamy naszą uwagę na dowody, przemawiające za prawdziwością tak godności Maryi, jak i religii Chrystusowej, z którą postać Maryi się ściśle splata, Maryja zasila naszą wiarę. Dowód ten porusza Pius X w encyklice, wydanej z okazji jubileuszu Niepokalanego Poczęcia[2], mówiąc: „Podobało się tak Opatrzności Bożej, iż mamy Boga-Człowieka przez Maryję, która począwszy z Ducha świętego, w swym żywocie go nosiła; nic nam innego nie pozostaje, jak przyjąć Chrystusa z rąk Maryi. Stąd też w Piśmie św., ilekroć, «o przyszłej na nas łasce się prorokuje», tylekroć prawie Zbawiciela łączy się z Jego Matką Najświętszą. Posłan będzie Baranek, władca ziemi, ale ze skały pu­styni; zakwitnie kwiat, ale ze szczepu Jessego. Maryi, mającej zetrzeć głowę wężową, wyglądał praojciec Adam i powstrzymywał łzy, które mu z oczu wyciskała klątwa boża. O niej myśleli: i Noe, zamknięty w arce zbawczej i Abraham zwolniony od zabicia syna na ofiarę, i Jakub w widzeniu drabiny oraz aniołów, po niej wstępujących i zstępujących; Mojżesz, podziwiający krzew, który gorzał: a nie spalił się; i Dawid pląsający i śpiewający, gdy przeprowadzał arkę Pańską; i Eliasz w widzeniu obło­czka powstającego z morza. Krótko mówiąc: w Maryi po Chrystusie odnajdujemy koniec zakonu, wypełnienie figur i przepowiedni”.

Źródło: ks. dr Jan Żukowski, Marya tarczą wiary, czyli stanowisko Bogarodzicy w apologii Chrystianizmu. Lwów 1907 (język uwspółcześniono).

[1] Teorię typów, więc ich naturę, istnienie, cel itp. rozwija hermeneutyka. Pomijamy liczne dzieła, zwłaszcza homiletyczne, omawiające typy mariańskie. Por. P. Bacher, 30 Vorbilder und Symbole der allersel. Jungfrau Maryja. Wien, Kirsch, 1905.

[2] Ad diem illum, 2. lutego 1904.




Kiedy odczuwasz udrękę, idź do Matki Bożej

Papież Franciszek

Fragment rozważania Ojca Świętego, poprzedzający niedzielną modlitwę „Anioł Pański”:

W dzisiejszej Ewangelii (por. J 2, 1-11) znajdujemy opis pierwszego z cudów Jezusa, które św. Jan Ewangelista nazywa „znakami”, ponieważ Jezus uczynił je nie po to, aby wzbudzić zadziwienie, lecz aby objawić miłość Ojca. Pierwszy z tych cudownych znaków ma miejsce w wiosce Kana, w Galilei, podczas wesela. Nieprzypadkowo na początku życia publicznego Jezusa umiejscowiona jest ceremonia zaślubin, ponieważ w Nim Bóg poślubił ludzkość: i to jest dobra wiadomość, pomimo że ci, którzy Go zaprosili, jeszcze nie wiedzą, że u ich stołu zasiadł Syn Boży i że On jest prawdziwym Oblubieńcem. Rzeczywiście cała tajemnica znaku Kany opiera się na obecności tego Boskiego oblubieńca, który nadal się objawia. Jezus objawia się jako oblubieniec ludu Bożego, zapowiedziany przez proroków i objawiający nam głębię relacji, która nas z Nim jednoczy: jest to nowe przymierze miłości.

W kontekście przymierza rozumiemy w pełni znaczenie symbolu wina, które znajduje się w centrum tego cudu. Właśnie w kulminacyjnym momencie wesela skończyło się wino. Zauważyła to Matka Boża i powiedziała Jezusowi: „Nie mają już wina” (w.3). Pisma, a zwłaszcza prorocy, wskazywali na wino jako typowy element uczty mesjańskiej (por. Am 9,13-14; Jl 2,24; Iz 25,6). Woda jest niezbędna do życia, ale wino wyraża obfitość uczty i radość wesela. Nie jestem pewien, czy możliwe jest wesele bez wina. Przemieniając w wino wodę zgromadzoną w stągwiach używanych „do żydowskich oczyszczeń” (w. 6), – istniał zwyczaj, aby przed wejściem do domu się oczyścić – Jezus dokonał wymownego znaku: przemienił Prawo Mojżeszowe w Ewangelię niosącą radość.

A następnie spójrzmy na Matkę Bożą: słowa, które Maryja skierowała do sług są ukoronowaniem obrazu oblubieńczego z Kany: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (w.5). Także dzisiaj Matka Boża mówi nam wszystkim: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Te słowa są cennym dziedzictwem, jakie zostawiła nam Matka. I rzeczywiście słudzy w Kanie byli posłuszni. „Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Oni zaś zanieśli” (ww. 7-8). Na tym weselu doprawdy zostało zawarte Nowe Przymierze, a sługom Pana, to jest całemu Kościołowi została powierzona nowa misja: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Służenie Panu oznacza słuchanie i wprowadzanie Jego Słowa w czyn. Jest to proste i istotne zalecenie Matki Jezusa, program życia chrześcijanina.

Chciałbym podkreślić doświadczenie, które z pewnością wielu z nas miało w życiu. Kiedy znajdujemy się w trudnej sytuacji, kiedy pojawiają się problemy, których nie potrafimy rozwiązać, kiedy często odczuwamy niepokój i udrękę, gdy brakuje nam radości, idź do Matki Bożej i powiedz: „Nie mamy już wina. Wino się skończyło: popatrz w jakiej jestem sytuacji, spójrz na moje serce, spójrz na moją duszę”. Trzeba to Matce powiedzieć. A Ona pójdzie do Jezusa, żeby powiedzieć: „Spójrz na tego, spójrz na tę: nie ma wina”. A potem wróci do nas i powie nam: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

Dla każdego z nas, czerpanie ze stągwi jest równoznaczne z zaufaniem Słowu i Sakramentom, aby w naszym życiu doświadczyć łaski Bożej. Wtedy również my, podobnie jak starosta weselny, który spróbował wody zamienionej w wino, możemy wykrzyknąć: „Zachowałeś dobre wino aż do tej pory” (w. 10).

Niech Najświętsza Dziewica pomoże nam pójść za jej zachętą: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”, abyśmy mogli w pełni otworzyć się na Jezusa, rozpoznając w codziennym życiu znaki Jego ożywczej obecności.

Tłumaczenie: Radio watykańskie

Żródło: Radio Maryja




Encyklika Piusa XI MORTALIUM ANIMOS: O popieraniu prawdziwej jedności religii

Papież Pius XI

Do Czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów i innych Arcypasterzy, którzy żyją w zgodzie i łączności ze Stolicą Apostolską, O POPIERANIU PRAWDZIWEJ JEDNOŚCI RELIGII.

Czcigodni Bracia,
pozdrowienie Wam i błogosławieństwo Apostolskie!

Dusz ludzkich może nigdy jeszcze nie przenikało tak silne pragnienie wzmocnienia i spożytkowania ku dobru wspólnemu społeczeństwa ludzkiego tych węzłów braterstwa, które nas z powodu jednego i tego samego pochodzenia i tej samej natury jak najściślej łączą, jak to, które zauważyć możemy właśnie w naszych czasach. Ponieważ narody nie mogą jeszcze w całej pełni cieszyć się dobrodziejstwami pokoju, ponieważ, przeciwnie, tu i tam odżywają dawne i powstają nowe waśnie, powodujące powstania i wojny domowe, ponieważ nadto nie udaje się rozwiązać całego szeregu spraw spornych, dotyczących spokoju i dobrobytu narodów, o ile, ci, w których ręku spoczywa kierownictwo i ster państwa, nie poświęcają się zgodnie temu zadaniu, łatwo zrozumieć – tym bardziej, skoro nie ma różnicy zdań co do jedności rodzaju ludzkiego – dlaczego tak wiele ludzi pragnie, by w imię tego braterstwa, które obejmuje wszystkich, rozmaite narody coraz to ściślej się zespoliły.

Coś całkiem podobnego pragną pewne koła wytworzyć w zakresie porządku, ustanowionego przez Chrystusa Pana Nowym Testamentem. Wychodzą z założenia, dla nich nie ulegającego wątpliwości, że bardzo rzadko tylko znajdzie się człowiek, któryby nie miał w sobie uczucia religijnego, widocznie żywią nadzieję, że mimo wszystkich różnic zapatrywań religijnych, nie będzie trudno, by ludzie przez wyznawanie nie których zasad wiary, jako pewnego rodzaju wspólnej podstawy życia religijnego w braterstwie się zjednali. W tym celu urządzają zjazdy, zebrania i odczyty z nieprzeciętnym udziałem słuchaczy i zapraszają na nie dla omówienia tej sprawy wszystkich, bez różnicy, pogan wszystkich odcieni, jak i chrześcijan, ba, nawet tych, którzy – niestety – odpadli od Chrystusa, lub też uporczywie przeciwstawiają się Jego Boskiej naturze i posłannictwu. Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ one polegają na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, że one w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznania Jego panowania. Wyznawcy tej idei nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i wpadając krok po kroku w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że od religii przez Boga nam objawionej, odstępuje zupełnie ten, ktokolwiek podobne idee i usiłowania popiera.

Niektórzy tym łatwiej dają się uwieść złudnym pozorom słuszności, gdy chodzi o popieranie jedności wszystkich chrześcijan. Czyż nie jest rzeczą słuszną – wciąż się to powtarza, – ba – nawet obowiązkiem, by wszyscy, którzy wyznają imię Chrystusa, zaprzestali wzajemnych oskarżeń i raz przecież połączyli się we wspólnej miłości? Gdyż, któżby się ośmielił powiedzieć, że miłuje Chrystusa, jeśli wedle sił swoich nie stara się urzeczywistnić życzenia Chrystusa, który prosi Ojca, by Jego uczniowie byli “jedno” (“unum”)?[1]. A czyż ten sam Chrystus nie chciał, by Jego uczniów poznawano po tym, że się wzajemnie miłują i aby tym różnili się od innych: “In hoc cognoscent omnes, quia discipuli mei estis, si dilectionem habueritis ad invicem” (Po tym poznają wszyscy, że jesteście moimi uczniami, jeżeli będziecie się wzajemnie miłowali”)?[2]. “Oby – tak dodają – wszyscy chrześcijanie byli “jedno”! Mieliby przecież większą możność przeciwstawiać się zarazie bezbożności, która z dnia na dzień coraz to bardziej się rozprzestrzenia i coraz to szersze zatacza kręgi i gotowa obezwładnić Ewangelię”. W ten i podobny sposób rozwodzą się ci, których nazywają wszechchrześcijanami (panchristiani). A nie chodzi tu tylko o niezliczone i odosobnione grupy. Przeciwnie, powstały całe związki i rozgałęzione stowarzyszenia, którymi zazwyczaj kierują niekatolicy, chociaż różne wiary wyznający. Poczynania te ożywione są takim zapałem, że zyskują niejednokrotnie licznych zwolenników i pod swym sztandarem zgrupowały nawet potężny zastęp katolików, których zwabiła nadzieja unii, pojednania chrześcijaństwa, co przecież zgodne jest z życzeniem Świętej Matki, Kościoła, który wszak niczego bardziej nie pragnie, jak tego, by odwołać swe zbłąkane dzieci i sprowadzić je z powrotem do swego grona. W tych nęcących i zwodniczych słowach tkwi jednak złowrogi błąd, który głęboko rozsadza fundamenty wiary katolickiej.

Ponieważ więc sumienie Naszego Urzędu Apostolskiego każe Nam nie dopuścić do tego, by owczarnia Pana uległa zgubnym złudzeniom, odwołujemy się do Waszej gorliwości, Czcigodni Bracia, byście nie omieszkali zwrócić bacznej uwagi na to zło, ufamy bowiem, że przy pomocy słów i listów każdego z Was łatwiej do wiernego ludu dotrą i zrozumiane będą te zasady i rozważania, które wnet wyłuszczamy. Tak więc katolicy dowiedzą się, co mają sądzić i jak się mają zachować wobec poczynań, zmierzających ku temu, by wszystkich, którzy mienią się chrześcijanami, w jakikolwiek sposób zespolić w jedną całość.

Bóg, Stwórca wszystkiego, powołał nas do życia w tym celu, byśmy Go poznali i umiłowali Go. Nasz Stwórca ma więc wszelkie prawo do tego, byśmy Mu służyli. Otóż Bóg, kieruje człowiekiem, mógł był poprzestać na przepisach prawa naturalnego, które w sercu człowieka, stwarzając go, wypisał, i mógł był dalszy zwykły rozwój tego prawa uregulować Opatrznością. Zamiast tego, wolał On dać przepisy, byśmy ich słuchali w ciągu wieków, mianowicie od początków rodzaju ludzkiego, aż do przyjścia i nauczania Jezusa Chrystusa, sam nauczył człowieka przykazań, które naturę, obdarzony rozumem, obowiązują wobec Niego – Stwórcy: “Multifariam multisque modis olim Deus loquens patribus in Prophetis, novissime, diebus istis locutus est nobis in Filio” (Kilkakrotnie i w rozmaity sposób przemawiał Bóg niegdyś do Ojców przez Proroków, a ostatnio w tych dniach przemawiał do nos przez Syna)[3].

Z tego wynika, że żadna religia nie może być prawdziwa, prócz tej, która polega na objawionych słowach Boga. To objawienie, które rozpoczęło się z początkiem rodzaju ludzkiego i kontynuowało się w Starym Testamencie, Jezus Chrystus sam w Nowym Testamencie ukończył, to poręcza historia – rzeczą dla każdego jasną jest, że jest obowiązkiem człowieka bezwarunkowo wierzyć w objawienie Boga i słuchać Jego przykazań bez zastrzeżeń: byśmy jednak na chwałę Boga i dla naszego zbawienia mogli obie te rzeczy słusznie wypełnić, Jednorodzony Syn Boga ustanowił na ziemi swój Kościół. A więc sądzimy, że ci, którzy mienią się chrześcijanami, nie mogą nie wierzyć, że Chrystus ustanowił Kościół i to jedyny. Gdy jednak dalej pytamy się, jakiego rodzaju ten Kościół z woli swego Założyciela ma być, nie wszyscy są jednego zdania. Wielu np. jest zdania, że Kościół Chrystusa nie musi być widomy) przynajmniej o tyle, że nie musi występować w formie jednego ciała wiernych, wyznających jedną i tę samą naukę i pozostających pod jednym nauczycielem i jednym kierownikiem. A pod widomym Kościołem nie rozumieją niczego innego, jak tylko fakt związku, złożonego z rozmaitych chrześcijańskich wspólnot, choćby te wspólnoty wyznawały różne, albo wzajemnie zwalczające się nauki. Ale Chrystus ustanowił swój Kościół jako społeczność, z istoty swej na zewnątrz widomą, aby pod kierownictwem jednej głowy[4]. przez nauczanie żywym słowem[5], i przez udzielanie Sakramentów, tych źródeł łask niebieskich[6], kontynuowała w przyszłości dzieło odkupienia ludzkości. Dlatego to porównywał go z państwem[7], z domem[8], z owczarnią[9], z trzodą[10]. Ten tak cudownie ustanowiony Kościół nie mógł po śmierci swego Założyciela i Apostołów, tych pierwszych pionierów swego rozpowszechnienia, upaść lub być obalonym, boć przecie Jego zadaniem było, wszystkich ludzi, bez różnicy czasu i przestrzeni doprowadzić do zbawienia: “Euntes ergo docete omnes gentes” (“Idźcie przeto i nauczajcie wszystkie narody”)[11]. Czyż więc Kościołowi w jego ciągłym, nieprzerwanym wypełnianiu swego przeznaczenia może zabraknąć skutecznej siły, skoro go przecież sam Chrystus wciąż wspomaga, On, który uroczyście przyobiecał: “Ecce vobiscum sum omnibus diebus, usque ad consumationem saeculi” (“Oto jestem z wami po wszystkie dni, aż do końca świata”)?[12]. Nie może więc być inaczej, jak tylko, że Kościół Chrystusa nie tylko dzisiaj ale i po wsze czasy, istnieje, lecz musi być z konieczności ten sam, jak był za czasów Apostołów, chyba, że ktoś powiedziałby – co nie daj Boże – że! Chrystus Pan nie sprostał swym zamiarom, lub też, że pomylił się wówczas, gdy zapewniał, że bramy piekieł nigdy go nie zwyciężą[13].

W tym miejscu należy objaśnić i usunąć błędne zapatrywania, na których wspiera się cała podstawa tych spraw i to różnorodne wspólne dążenie niekatolików ku zjednoczeniu chrześcijańskich Kościołów, o czym była mowa. Inicjatorzy tej idei prawie wciąż przytaczają słowa Chrystusa: “Ut omnes unum sint… Fiet unum ovile et unus pastor” (Aby wszyscy byli jedno… Jedna niech będzie owczarnia i jeden pasterz)[14], ale w ten sposób, jakby te słowa wyrażały “życzenie i prośbę, które mają się dopiero spełnić. Są bowiem zdania, że jedność wiary i kierownictwa – co jest znamieniem prawdziwego i jednego Kościoła Chrystusa – nigdy poprzednio nie istniała i dzisiaj także nie istnieje. Może to według ich zdania być wprawdzie życzeniem, które może też kiedyś wspólną wolą wiernych się urzeczywistnić, lecz tymczasem – tak sądzą – jest to tylko pięknym marzeniem. Mówią też, że Kościół sam przez się, już ze względu na swą naturę rozpada się na części, tj. składa się z wielu odrębnych kościołów, czy też odrębnych wspólnot, które wprawdzie w kilku zasadniczych punktach nauki są, zgodne, ale w innych punktach się różnią. Istnieją one według ich zdania na równych prawach. Kościół – tak sądzą – co najwyżej tylko w okresie od czasów apostolskich aż do soborów powszechnych był jeden jedyny i zgodny. Mówią, że należy więc dawne sprawy sporne i różnice zdań, które po dziś dzień są kością niezgody wśród rodzin chrześcijańskich, pozostawić na boku, z innych zaś nauk ulepić i przedłożyć wspólna regułę wiary, której wyznawanie zbratałoby wszystkich i przez co wszyscy czuliby się braćmi. Rozmaite zaś Kościoły i wspólnoty po połączeniu się w ogólny związek miałyby możność przeciwstawić się poważnie i skutecznie naporowi niewiary. Oto, Czcigodni Bracia, ich wspólne zapatrywania. Są zresztą i tacy, którzy oczywiście przyznają, że protestantyzm zbyt nieopatrznie odrzucił niektóre istotne artykuły wiary i niektóre na wskroś możliwe do przyjęcia i cenne obrządki zewnętrznego kultu, przy których natomiast Kościół katolicki jeszcze trwa. Dodają jednak zaraz, że i ten Kościół działając nieprawnie, skaził pierwotną, wiarę chrześcijańską: dołączył bowiem niektóre artykuły, których Ewangelia nie zna, a które jej nawet wręcz się sprzeciwiają. Do nich zaliczają na sam przód naukę o Prymacie, jurysdykcji przyznanej Piotrowi i Jego następcom na Stolicy Rzymskiej. Niektórzy z nich, chociaż nieliczni, chcą wprawdzie przyznać Biskupowi Rzymskiemu albo pierwszeństwo honorowe, albo jurysdykcje, albo też w ogóle jakąś władzę, która jednak wyprowadzają nie z prawa Boskiego, lecz niejako z woli wiernych. Inni znowu zgodziliby się nawet, by Papież przewodniczył ich, co prawda, nieco niesamowitym, zjazdom. Jeżeli zresztą spotkać można wielu niekatolików, którzy w pięknych słowach głoszą braterską wspólność w Chrystusie, to przecież nie ma ani jednego, któremu przez myśl by przeszło poddać się posłusznie w nauce i kierownictwie Namiestnikowi Jezusa Chrystusa. W międzyczasie oświadczają, że chcą wprawdzie rokować z Kościołem Rzymskim, lecz z zastrzeżeniem równości wzajemnych praw, to znaczy jako równouprawnieni. Gdyby jednak mogli rokować, to bez wątpienia w rokowaniach dążyliby do takiej umowy, która umożliwiłaby im trwanie przy tych zapatrywaniach z powodu których błąkają się jeszcze ciągle poza jedyną owczarnią Chrystusa.

W tych warunkach oczywiście ani Stolica Apostolska nie może uczestniczyć w ich zjazdach, ani też [nie] wolno wiernym zabierać głosu lub wspomagać podobnych poczynań. Gdyby to uczynili, przywiązaliby wagę do fałszywej religii chrześcijańskiej, różniącej się całkowicie od jedynego Kościoła Chrystusa. Czyż możemy pozwolić na to – a byłoby to, rzeczą niesłuszną i niesprawiedliwą, by prawda, a mianowicie prawda przez Boga objawiona, stała się przedmiotem układów? Chodzi tu o ochronę objawionej prawdy. Jezus Chrystus wysłał swych Apostołów na cały świat, by wszystkim narodom głosili radosną wieść, i chciał, by ich uprzednio dla uniknięcia wszelkiego błędu, Duch Święty wtajemniczył w całą prawdę[15]. Czy nauka Apostołów zupełnie zginęła, lub też kiedykolwiek została przyćmiona w Kościele, którym rządzi i którego chroni sam Bóg? Jeśli jednak nasz Zbawiciel wyraźnie ustanowił, by Jego Ewangelia głoszona była nie tylko za czasów Apostolskich, ale i w przyszłych czasach, czyżby treść wiary mogła z biegiem stuleci ukształtować się tak mglisto i niepewnie, że dzisiaj ścierpieć by trzeba było nawet sprzeczne ze sobą zapatrywania? Gdyby się tak rzecz miała, to trzeba by również powiedzieć, że stąpienie Ducha Świętego na Apostołów i ciągłe przebywanie tegoż Ducha św. w Kościele, ba – nawet, że nauka samego Jezusa Chrystusa od wielu stuleci zatraciła zupełnie swa skuteczność i swą wartość. Takie twierdzenie byłoby bluźnierstwem.

W rzeczywistości Jednorodzony Syn Boga polecił swym Apostołom, by nauczali wszystkich ludzi, po wtóre wszystkich ludzi zobowiązał, by z wiarą przyjmowali to wszystko, co im podane będzie “a testibus praecrdinatis a Deo” (Przez świadków cci Boga wyznaczonych)[16], a rozkaz swój przypieczętował słowami: “Qui crediderit et baptizatus fuerit, salvus erit, qui vere non crediderit, condemnabitur” (Kto uwierzy i da się ochrzcić, zbawion będzie, kto jednak nie uwierzy, będzie potępion)[17]. Oba te rozkazy Chrystusa, rozkaz nauczania i rozkaz wierzenia, które musza być wypełnione dla zbawienia wiecznego, byłyby niezrozumiałe, gdyby Kościół nie wykładał tej nauki w całości i jasno i gdyby nie był wolny od wszelkiego błędu. W tym błądzą i ci, którzy sądzą, iż dobro wiary znajduje się wprawdzie na ziemi, lecz, że trzeba go poszukiwać z takim wysiłkiem wśród tak głębokich badań i roztrząsań, iż dla odszukania i spożytkowania go nie wystarczy wiek ludzki. Jak gdyby Miłosierny Bóg przemawiał był przez Proroków i przez Swego Syna Jedynego po to, aby tylko niewielu i to w latach podeszłych mogło przyswoić sobie przekazane objawienia, a nie po to raczej, by przedłożyć obowiązującą naukę wiary i obyczajów, którą człowiek przez całe swe życie ma się kierować.

Zdawać by się mogło, że wszechchrześcijanie (panchristiani), dążąc ku połączeniu wszystkich Kościołów, zmierzają ku wzniosłemu celowi, jakim jest pomnażanie miłości wśród wszystkich chrześcijan. Jakżeż jednak byłoby rzeczą możliwą, by po zniszczeniu wiary zakwitła miłość. Wszyscy przecież wiemy, że właśnie Jan, Apostoł miłości, który zdaje się, że w swej Ewangelii odsłonił tajemnice Najświętszego Serca Jezusowego, a który uczniom swym zwykł był wpajać nowe przykazanie: “Miłujcie się nawzajem”, że właśnie on ostro zabronił utrzymywać stosunki z tymi, którzy by nie wyznawali wiary Chrystusa w całości i bez uszczerbku: “Si quis venit ad vos et hanc doctrinam non affert, nolite recipere eum in domum, nec Ave ei dixeritis”. Jeśli do was przyjdzie ktoś i nie wniesie z sobą tej nauki, nie przypuśćcie go do domu i nie powiedźcie: bądź pozdrowiony)[18]. Ponieważ więc miłość wspiera się na fundamencie nietkniętej i prawdziwej wiary, przeto wiec uczniowie Chrystusa muszą być przede wszystkim spojeni “węzłami jedności wiary. Jakżeż można sobie wyobrazić chrześcijański “związek”, w którym członkowie, nawet wówczas, gdy chodzi o wiarę, mogliby zachować własne zdanie, choćby ono sprzeciwiało się zdaniu innych? Jakżeż ci, którzy są przeciwnego zdania, mogliby należeć do jednego i tego samego związku wiernych? Jakżeż np. należeć by mogli do niego ci, którzy temu przeczą? Albo ci, którzy hierarchię kościelna biskupów, księży i ich pomocników uważają jako przez Boga ustanowioną i ci, którzy twierdzą, że wprowadzono ją stopniowo, odpowiednio do potrzeb czasu i miejsca? Jakżeż ci, którzy w Najświętszym Sakramencie Ołtarza z powodu cudownego przeistoczenia chleba i wina w tzw. transsubstancji, czczą Chrystusa, jako prawdziwie obecnego, i ci, według zdania których Chrystus obecny jest tylko przez wiarę, lub też przez znak i siłę Sakramentu? Jakżeż ci, którzy w Eucharystii uznają istotę Ofiary i Sakramentu i ci, którzy Ją za nic innego nie uważają, jak tylko za wspomnienie Ostatniej Wieczerzy, lub też uroczystość ku jej pamięci? Jakżeż ci, którzy za rzecz słuszną i zbawienną uważają, kornie zwracać się do Świętych, panujących z Chrystusem, zwłaszcza do Bogarodzicy Maryi, oraz czczą ich obrazy i ci, którzy przeczą, by kult ten byt dozwolony, jakoby ubliżał on czci Jezusa Chrystusa “jedynego pośrednika miedzy Bogiem a ludźmi”[19]. Nie wiemy, jaka droga wiedzie z takiej różnorodności zdań do jedności Kościoła, ponieważ Kościół może przecież wywodzić się tylko z jednej nauki chrześcijańskiej wiary. Wiemy jednak jak tam łatwo dochodzić można do zaniedbania religii, lub do indyferentyzmu, lub też do modernizmu, której ubolewania godne ofiary nie uważają prawdy dogmatycznej za absolutną, lecz za relatywną, tzn. za zmienną według rozmaitych miejscowych i czasowych potrzeb, jakoby ona nie stanowiła treści niezmiennego objawienia, lecz przystosowywała się do życia ludzkiego. Co się zaś tyczy artykułów wiary, to bezwarunkowo nie dozwolona jest różnica, która chciano zaprowadzić między tzw. zasadniczymi a nie zasadniczymi punktami wiary, jak gdyby pierwsze z nich musiały być uznane przez wszystkich, natomiast te drugie mogłyby pozostać do swobodnego uznania wiernych. Nadnaturalna cnota wiary ma swą przyczynę formalną w autorytecie objawiającego Boga i nie dopuszcza podobnej różnicy. Dlatego wszyscy prawdziwi chrześcijanie równie wierzą w tajemnicę Przenajświętszej Trójcy, jak i w Niepokalanie Poczęcie Bogarodzicy, i z równą wiarą odnoszą się do Wcielenia Chrystusa, jak do nieomylności Papieża Rzymskiego, tak jak ją Sobór Watykański (pierwszy – przyp. red. GM) określił. Czyż wiara ich w te przytoczone artykuły wiary ma być mniej silną i pewną dlatego, że Kościół jeden z tych artykułów w tym, inny zaś w owym, może niedawnym czasie uroczystym dekretem ostatecznie określił? Czyż Bóg ich wszystkich nie objawił? Chociaż urząd nauczycielski Kościoła – który według planu Boga ustanowiony został na ziemi w tym celu, by prawdy objawione utrzymane były po wsze czasy nieskażone i łatwo, a pewnie przedostawały się do wiadomości ludzi – wykonywany jest dzień w dzień przez Papieża i przez pozostających z Nim w styczności biskupów, to jednak zdaniem tego urzędu jest celowo przystępować w uroczystej formie i w uroczystym dekrecie do określenia pewnych artykułów, jeśli wyniknie konieczność skuteczniejszego przeciwstawienia się błędom i atakom innowierców, lub też, gdy chodzi o to, by w jaśniejszy i głębiej ujęty sposób wpoić wiernym pewne punkty nauki świętej. To nadzwyczajne wykonywanie urzędu nauczycielskiego nie oznacza jednak, by wprowadzano jakąś nowość. Przez to nie wprowadza się też niczego nowego do tej ilości prawd, które zawarte są domniemanie przynajmniej, w skarbie Objawienia, przekazanym Kościołowi przez Boga. Przez to wyjaśnia się tylko prawdy, które dotąd mogły w oczach wielu uchodzić za mgliste, lub też stwierdza się prawdy wiary, którym uprzednio ten, czy ów przeoczył.

Jasną rzeczą więc jest, Czcigodni Bracia, dlaczego Stolica Apostolska swym wiernym nigdy nie pozwalała, by brali udział w zjazdach niekatolickich. Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli. Powtarzamy, by powrócili do jednego Kościoła Chrystusa, który jest wszystkim widomy i po wsze czasy, z woli Swego Założyciela, pozostanie takim, jakim go On dla zbawienia wszystkich ludzi ustanowił. Mistyczna Oblubienica Chrystusa przez całe wieki pozostała bez zmazy i nigdy też zmazy doznać nie może. Daje już o tym świadectwo Cyprian: “Oblubienica Chrystusa – pisze on – nigdy nie może być pozbawiona czci. Jest ona nieskalana i czysta. Zna tylko jedno ognisko, świętość tylko jednej komnaty przechowuje w czystości”[20]. I ten święty świadek słusznie się dziwił, jak ktoś wierzyć może, “że ta jedność, której fundamentem jest niezmienność Boga, której spoistość poręczona jest tajemnicą niebios, mogłaby być w Kościele zerwana i rozbita przez waśń poróżnionych ludzi”[21]. Skoro to mistyczne ciało Chrystusa, Kościół, jedno jest,[22] spojone i złączone jak ciało fizyczne, bardzo niedorzecznym człowiekiem okazałby się ten, kto by chciał twierdzić, że ciało mistyczne Chrystusa może się składać z odrębnych, od siebie oddzielonych członków. Kto więc nie jest z Kościołem złączony, ten nie może być Jego członkiem i nie ma łączności z głową – Chrystusem. W tym jednym Kościele Chrystusa jest i pozostanie tylko ten, kto uznaje autorytet i władzę Piotra i jego prawnych następców, słuchając i przyjmując ją. Czyż Rzymskiemu Papieżowi, najwyższemu Pasterzowi dusz, nie podporządkowali się przodkowie tych, którzy zaplątali się w błędne nauki Focjusza i tzw. reformatorów? Synowie opuścili – niestety – dom ojcowski, lecz dom się nie rozpadł i nie zginął, gdyż w nieustannej pomocy Boga ma swą ostoję. Niechajże powrócą do wspólnego Ojca, który ich przyjmie z całą miłością, nie pomnąc na krzywdy, jakie wyrządzili poprzednio Stolicy Apostolskiej. Jeśli, jak to wciąż powtarzają, pragną z Nami i z naszymi się połączyć, dlaczegoż nie powracają jak najśpieszniej do Kościoła, “tej Matki i Mistrzyni wszystkich wierzących w Chrystusa?”[23]. Niechaj usłyszą, co mówi Laktancjusz: “Tylko… katolicki Kościół – woła on – przestrzega prawdziwej wiary. On jest świątynią Boga. Kto do niego nie wstąpi, lub go opuszcza, ten zdała od nadziei życia i zbawienia”[24].

Do Stolicy Apostolskiej ustanowionej w tym mieście, którą Książęta Apostołów, Piotr i Paweł, krwią swą uświęcili, do Stolicy Apostolskiej, powiadamy, do korzenia i Matki Kościoła katolickiego niechaj zbliżą się synowie odłączeni, nie w tej myśli i nadziei, że Kościół Boga Żywego, ten filar i podpora prawdy”[25] poświęci czystość wiary i cierpieć będzie ich błędy, lecz po to, by oddać się w opiekę Jego urzędu nauczycielskiego i Jego kierownictwa. Oby Nam dane było to szczęście, którego nie doczekało się wielu z Naszych poprzedników, byśmy mogli z ojcowską miłością uściskać synów, nad których odłączeniem się z powodu nieszczęsnego rozbratu głęboko ubolewamy. Oby Bóg, nasz Zbawiciel, który chce, by wszyscy byli zbawieni i doszli do poznania prawdy[26] nas wysłuchał, tak, jak Go gorąco błagamy, by zechciał w Swej dobroci przywołać wszystkich błądzących do jedności Kościoła. W tej ważnej i doniosłej sprawie prosimy o wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy Maryi, Matki Łaski Bożej, Zwyciężczyni wszystkich herezji i Wspomożenia Wiernych i wzywamy wszystkich chrześcijan, by się do Niej modlili, aby Ona przez swe wstawiennictwo dała Nam doczekać się jak najprędzej tego upragnionego dnia, w którym ludzie pójdą za głosem Jej Boskiego Syna i “zachowają jedność ducha węzłem pokoju”[27].

Wiecie, Czcigodni Bracia, jak bardzo tego pragniemy i niechaj się o tym Nasi synowie dowiedzą, nie tylko katolicy, lecz także ci, co się od Nas odłączyli. Jeśli w kornej modlitwie błagać będą o światło Nieba, to z pewnością poznają jedyny prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa i wstąpią do Niego, łącząc się z Nami w doskonałej miłości. W tej nadziei na znak łaski Bożej i w dowód Naszej ojcowskiej przychylności udzielamy Wam, Czcigodni Bracia, Waszemu duchowieństwu i ludowi z serca Naszego błogosławieństwa Apostolskiego.

Dan w Rzymie, u św. Piotra, 6 stycznia, w uroczystość Zjawienia się Pana Naszego, Jezusa Chrystusa, w roku 1928, w szóstym roku Naszego Pontyfikatu.

PIUS PP. XI

Źródło: opoka.org.pl (Serwis Fundacji Opoka, powołanej przez Konferencję Episkopatu Polski) (język uwspółcześniono)

Przypisy:

1. Jan. 17, 21.

2. Jan. 13, 35.

3. Hbr. 1,1 nast.

4. Mat. 16, 18 nast. Łuk. 22, 32. Jan. 21, 15 – 17

5. Mk. 16,15

6. Jan. 3, 3, 6, 48 – 59, 20, 22 cfr. Mat. 18. 16.

7. Mat. 13.

8. Cf. Mat. 16,18.

9. Jan 21, 15 – 17.

10. Jan 21, 15 – 17.

11. Mat. 28, 19.

12. Mat. 28, 20.

13. Mat. 16, 18.

14. Jan. 17, 21, 10, 16.

15. Jan. 16, 13.

16. Dz. 10, 41.

17. Mark. 16, 16.

18. II Jan. 10.

19. Cf. 1 Tym. 2, 3.

20. De cath. Ecclesić unitate 6.

21. Ibidem.

22. 1 Kor. 12, 12.

23. Conc. Lateran. IV, c. 5.

24. Divin. Instit. 4, 30, 11 – 12.

25. I Tym. 3,15.

26. I Tym. 2,4

27. Ef. 4, 3.




Pogłębienie duchowej drogi o. Kolbego w 125. rocznicę urodzin

Zachęcam duszpasterzy i wiernych świeckich, szczególnie zaangażowanych we wspólnotach i grupach parafialnych, do pogłębiania duchowej drogi Ojca Maksymiliana Kolbego i odkrywania jego pism – napisał abp Wiktor Skworc, przewodniczący Komisji Duszpasterstwa KEP, w Apelu w związku ze 125. rocznicą urodzin św. Maksymiliana Marii Kolbego, która przypada 8 stycznia.

Abp Skworc odniósł się w Apelu do heroicznego aktu Ojca Maksymiliana, jakim było pójście na śmierć w bunkrze głodowym w zastępstwie ojca rodziny. „Śmierć, jaką ojciec Maksymilian poniósł w bunkrze głodowym pozostanie dla każdego pokolenia chrześcijan czytelnym znakiem braterskiej miłości, objawieniem miłującego oblicza Kościoła i zachętą do uwielbiania Boga, od którego pochodzi łaska męczeństwa” – napisał abp Skworc.

Przywołując przesłanie, jakie niesie życie i śmierć Ojca Maksymiliana, przewodniczący Komisji Duszpasterstwa KEP zachęca: „duszpasterzy i wiernych świeckich, szczególnie zaangażowanych we wspólnotach i grupach parafialnych, do pogłębiania duchowej drogi Ojca Maksymiliana Kolbego i odkrywania jego pism”.

„Przywołując w duszpasterskiej posłudze i chrześcijańskiej formacji postać św. Maksymiliana, dołóżmy starań, abyśmy – podobnie jak On – byli wiernymi wyznawcami Chrystusa. A współpracę z Bożą łaską i zawierzenie miłości do Chrystusa Niepokalanej uznali za postępowanie +w mocy Bożego Ducha+ na drodze do osobistej świętości” – podkreślił abp Wiktor Skworc w Apelu.

BP KEP

Publikujemy pełną treść Apelu:

APEL PRZEWODNICZĄCEGO KOMISJI DUSZPASTERSTWA KEP W ZWIĄZKU ZE 125. ROCZNICĄ URODZIN ŚW. MAKSYMILANA MARII KOLBEGO.

„Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Przywołane słowa naszego Zbawiciela św. Maksymilian Maria Kolbe wypełnił dosłownie. Dzień próby nadszedł dla niego w obozie koncentracyjnym, gdzie upomniał się o życie niewinnego człowieka – jednego z milionów. Bez zawahania wyraził gotowość pójścia na śmierć w jego zastępstwie, ponieważ tamten był ojcem rodziny i jego życie było potrzebne najbliższym.

Heroiczny akt Ojca Maksymiliana był bez wątpienia darem Bożego Ducha, który daje nam moc do szerzenia i obrony wiary słowem i czynem oraz do mężnego wyznawania imienia Chrystusa (por. KKK 1303). Śmierć, jaką ojciec Maksymilian poniósł w bunkrze głodowym pozostanie dla każdego pokolenia chrześcijan czytelnym znakiem braterskiej miłości, objawieniem miłującego oblicza Kościoła i zachętą do uwielbiania Boga, od którego pochodzi łaska męczeństwa.

Mając na uwadze to przesłanie, zachęcam duszpasterzy i wiernych świeckich, szczególnie zaangażowanych we wspólnotach i grupach parafialnych, do pogłębiania duchowej drogi Ojca Maksymiliana Kolbego i odkrywania jego pism, tym bardziej, że 8 stycznia br. mija 125 lat od dnia urodzin tego Świętego Zakonnika. Przywołując w duszpasterskiej posłudze i chrześcijańskiej formacji postać św. Maksymiliana, dołóżmy starań, abyśmy – podobnie jak On – byli wiernymi wyznawcami Chrystusa. A współpracę z Bożą łaską i zawierzenie miłości do Chrystusa Niepokalanej uznali za postępowanie „w mocy Bożego Ducha” na drodze do osobistej świętości.

+ Wiktor Skworc

Arcybiskup Metropolita Katowicki
Przewodniczący Komisji Duszpasterstwa KEP

Katowice, w Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki
1 stycznia 2019 r.

Źródło: episkopat.pl




Odkrycie ikony Matki Bożej w Suchej Beskidzkiej

Otoczona kultem ikona Matki Bożej z kościoła Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej w rzeczywistości ma inny, starszy, wizerunek niż znany dotychczas. Odkryto, że dzieło jest ok. 300 lat starsze, niż sądzono.

Jak wyjaśniła dyrektor Muzeum Miejskiego Suchej Beskidzkiej Barbara Woźniak, która wraz z miejscowym proboszczem dokonała odkrycia, ikona z Suchej Beskidzkiej to tak zwana „podwójna” Hodegetria (grec. Wskazująca Drogę), gdzie Matka Boża wskazuje na Jezusa, a Jezus zarazem wskazuje dłonią na Madonnę. Dzieło powstało pod koniec XVI lub na początku XVII wieku. W 1888 r. ikona została nakryta lustrem, przez które widoczne były tylko twarze i dłonie postaci. Pozostała część została zakryta drewnianą, złoconą sukienką.

– Po odsłonięciu drewnianej konstrukcji okazało się, że właściwy wizerunek Madonny został przykryty lustrem odsłaniającym tylko niektóre fragmenty postaci, tj. twarz Maryi i Dzieciątka Jezus oraz ich dłonie. Na owe lustro nałożona została drewniana złocona sukienka w typie Matki Bożej Częstochowskiej. Po zdjęciu wszystkich elementów zasłaniających płótno okazało się, że właściwy wizerunek Maryi jest niezwykle pięknym ikonicznym dziełem malarskim w typie Hodegetrii – wyjaśniła Woźniak.

– To niezwykłe dzieło malarskie, pędzla bardzo dobrego artysty, reprezentuje kanoniczny wariant wizerunku Hodegetrii, ukazujący Bogurodzicę frontalnie w tzw. ujęciu popiersiowym – dodała.

Źródło: https://www.tvp.info/40578972/odkryto-wizerunek-matki-bozej-z-suchej-beskidzkiej-jest-starszy-niz-sadzono




Piotrków Trybunalski zawierzony Niepokalanemu Sercu Maryi

W sobotę 8 grudnia w kościele obchodzone było święto Niepokalanego Poczęcia Maryi. Właśnie tego dnia miasto Piotrków Trybunalski i jego mieszkańcy zostali zawierzeni Niepokalanemu Sercu Maryi Królowej Polski. W uroczystości udział wziął prezydent miasta.

Aktu powierzenia mieszkańców miasta oraz całego Piotrkowa opiece Matki Bożej dokonał w czasie uroczystej mszy w dniu święta maryjnego prezydent Piotrkowa Trybunalskiego Krzysztof Chojniak.

Uroczystość odbyła się w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w obecności wielu wiernych, a także polityków. Obecny był m.in. poseł Prawa i Sprawiedliwości Grzegorz Lorka i oraz samorządowcy.

Akt zawierzenie miasta opiece Maryi odbył w formie jego odczytania przez prezydenta. który najpierw Chojniak ukląkł i odczytał akt: – Jako prezydent Piotrkowa Trybunalskiego, klękam przed Bogiem i przed Tobą, Maryjo, w obecności wszystkich Aniołów i Świętych, Męczenników i patronów Polski oraz wszystkich tutaj zebranych, aby zawierzyć Twojemu Niepokalanemu Sercu miasto Piotrków Trybunalski – jego władze samorządowe, wszystkich przedstawicieli władzy byłej, obecnej i przyszłej, a przede wszystkim mieszkańców naszego grodu – brzmiały słowa aktu.

Prezydent miasta dokonał tego aktu z upoważnienia rady miasta. W głosowaniu 13 radnych zgodziło się na powierzenie miasta maryjnej opiece, 2 wstrzymało się podczas głosowania, 1 był przeciw a 6 nie wzięło udziału w głosowaniu.

Za zawierzenie dziękowali przewodniczący Forum Ruchów Katolickich w Piotrkowie Jacek Tworkowski oraz ks. kan. Stanisław Nowacki, proboszcz parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Piotrkowie i dziekan Dekanatu Piotrkowskiego.

Źródło: https://nczas.com/2018/12/09/piotrkow-i-jego-mieszkancy-powierzeni-matce-boskiej-akt-w-swieto-niepokalanego-poczecia-maryi-video/