1

Krótka historia objawień w Fatimie

o. dr Romuald Kostecki

Na wyżynie górskiej, pomiędzy Lizboną a Coimbrą, w diecezji Leiria, leży cicha, mało znana wioska Fatima. Mieszkańcy jej to przeważnie drobni rolnicy. Uprawa roli, hodowla bydła, sady owocowe, oto podstawa ich utrzymania. Daleka odległość od miast i niedostępność sprawiły, że poziom kulturalny wioski był bardzo prymitywny, lecz zdrowy pod względem moralnym i religijnym. Niedziela była dla wszystkich dniem pańskim. W rodzinach był zwyczaj odmawiania wspólnego różańca.

Tę oto wioskę zaszczyciła Bogarodzica cudownym objawieniem się trójce małych dzieci. Byli nimi: Łucja dos Santos, mająca wówczas dziesięć lat, jej kuzyn Franciszek Marte, lat dziewięć i jego siostra, siedmioletnia Hiacynta. Dzieci proste, nieumiejące jeszcze czytać ani pisać. W czasie, kiedy wstępują na widownię, zajmują się pasaniem trzód na okolicznych wyżynach.

Objawienia Matki Bożej były poprzedzone ukazaniem się anioła.

Pewnego wiosennego dnia trójka  małych pastuszków szukała podczas burzy schronienia przed deszczem. Skryli się w skalnej szczelinie góry Cabaco. Odmówili wspólnie różaniec, następnie zaczęli się bawić. Czując silny podmuch wiatru, zwrócili wzrok w górę i wówczas ujrzeli ponad drzewami olszyny  dążącą ku nim postać ludzką, białą jak śnieg, oświetloną przez słońce i przezroczystą jak kryształ. Gdy tylko się do nich przybliżyła, rozpoznali w niej młodzieńca około piętnastu lat. Podszedł do dzieci i łagodnie do nich przemówił: „Nie bójcie się, jestem aniołem pokoju, módlcie się razem ze mną”. Ukląkł, nachylił się tak, że czołem dotknął ziemi i powtórzył trzy razy: „O Boże mój! Wierzę w Ciebie, ufam Tobie, miłuję Cię! Proszę, byś wybaczył tym, którzy nie wierz, którzy Ciebie nie wielbią i którzy Cię nie kochają”. Następnie powstał i rzekł: „Tak się módlcie. Głos waszej modlitwy wzruszy Przenajświętsze Serce Jezusa i Marii”. I zniknął.

Za jakiś czas owa tajemnicza postać ukazała się im po raz drugi. Stanął przed dziećmi bawiącymi się w ogrodzie Łucji i rzekł: „Co robicie? Módlcie się, módlcie się dużo! Najświętsze Serca Jezusa i Marii mają względem was zamiary pełne miłosierdzia. Ofiarujcie stale Zbawicielowi modlitwy i ofiary na przebłaganie za tyle grzechów, które go obrażają oraz za nawrócenie grzeszników. Czyńcie to! Ściągniecie w ten sposób pokój na waszą ziemię ojczystą. Ja jestem Aniołem Stróżem [Portugalii]. Przede wszystkim przyjmujcie i znoście cierpliwie cierpienia, jakie wam ześle Zbawiciel”.

W jakieś trzy miesiące później ukazał się im po raz trzeci, trzymając w ręku kielich, a nad nim Hostię, z której padały do kielicha krople krwi. Hostię podał Łucji, a zawartość kielicha podzielił pomiędzy Hiacyntę i Franciszka, mówiąc przy tym: „Przyjmijcie Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, tak strasznie znieważane przez niewdzięcznych ludzi. Pokutujcie za ich grzechy i pocieszajcie waszego Boga”. Kazał dzieciom odmawiać następującą modlitwę: „O Trójco Przenajświętsza, Ojcze , Synu, Duchu Święty, uwielbiam Cię ze czcią najgłębszą i ofiaruję Ci bezcenne Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa, obecnego na wszystkich ołtarzach świata, na przebłaganie za grzechy, które Go obrażają. Przez niezmierzone zasługi Jego Przenajświętszego Serca i za przyczyną Niepokalanego Serca Marii błagam o nawrócenie biednych grzeszników”.

UKAZANIE SIĘ MATKI BOŻEJ

Objawienia Matki Bożej miały miejsce w roku 1917, sześć razy z rzędu, trzynastego dnia każdego miesiąca, począwszy od maja.

Pierwsze było w niedzielę. Dzieci pasły swą trzodę na Cova da Iria (dolina Iria) w odległości dwóch kilometrów od Fatimy. Dolina ta ma około pięćset metrów długości, rosną na niej karłowate dębczaki. Gdy w Fatimie zadzwoniono na Anioł Pański dzieci odmówiły różaniec, a następnie zaczęły się bawić. Wtem zabłysnął w przestrzeni olśniewający promień światła. Dzieci zdziwione rozejrzały się dokoła. W powietrzu panowała cisza. Na niebie nie unosiła się żadna chmurka. Znowu zalśniła błyskawica i dzieci stanęły jak skamieniałe. Kilka kroków przed sobą, nad małym dębczakiem, na wysokości około jednego metra, ujrzały niewiastę niezrównanej piękności. Przejęte strachem chciały uciekać, lecz „Pani”, jak ją nazwała Łucja, rzekła z nieopisanym wdziękiem: „Nie bójcie się, nie zrobię wam nic złego”. Przecudna niewiasta wyglądała na lat osiemnaście, nie była podobna do żadnego znanego dzieciom obrazu Matki Bożej lub świętych. Z rąk złożonych na piersiach zwisał piękny różaniec z pereł, ze złotym krzyżem na końcu. Na szyi miała złoty naszyjnik. Płaszcz obszyty złotem nakrywał głowę i większą część ciała. Z całej postaci biły snopy promieni i otaczał ją blask jaśniejszy od słońca. Gdy owa Pani spojrzała na dzieci wówczas Łucja zapytała: „Skąd przychodzisz, o Pani?”. „Przychodzę z nieba”, odpowiedziała Pani. „Przychodzę prosić was abyście przybywali tutaj o tej samej godzinie trzynastego dnia każdego miesiąca, przez sześć kolejnych miesięcy. W październiku powiem wam, kim jestem i czego od was żądam”.

Według zeznań uczynionych później przez Łucję Matka Najświętsza zapytała dzieci, czy będą ponosiły ofiary i cierpienia, jakie im ześle Bóg na zadośćuczynienie za grzechy. Gdy Łucja odpowiedziała, że chce to wszystko znosić, Najświętsza Maria Panna dodała z uśmiechem: „Więc będziecie musieli dużo cierpieć, lecz łaska Boża zawsze będzie was wspierać”. Po czym poleciła dzieciom codzienne odmawiać pobożnie różaniec, aby ubłagać pokój dla świata. Potem oddaliła się, jakby płynąc, nie poruszając nogami, w kierunku na wschód.

W domu nie uwierzono dzieciom. Ludzie byli przekonani, że to tylko wymysły dziecięce. Dzieci musiały przez to znieść wiele przykrości.

Drugie objawienie miało miejsce 13 czerwca. Dzieci poszły znowu do Cova da Iria. Znalazła się tam grupka ciekawych z Fatimy. Gdy dzieci odmówiły różaniec, Łucja zawołała nagle: „Widzieliśmy błyskawicę! Pani nadchodzi”. Postać ukazała się znowu nad małym dębczakiem. Łucja zapytała: „Czego chcesz ode mnie?”. Pani odrzekła: „Przyjdźcie tu znowu trzynastego następnego miesiąca. Nie zaniedbujcie codziennego odmawiania różańca”. Po raz pierwszy powierzyła dzieciom tajemnicę. Tak między innymi powiedziała do Łucji: „Jezus chce, abym była lepiej znana i bardziej miłowana, i posłuży się tobą w tym celu. Chce On wprowadzić cześć mego Niepokalanego Serca. Tym którzy przyjmą to nabożeństwo, obiecuje ratunek. Te dusze będą obdarzone szczególną łaską Bożą, jako kwiaty, które postawię przed Jego tronem”.

Przy trzecim ukazaniu się Bogarodzicy dnia 13 lipca w Cova da Iria zebrało się z całej okolicy około pięć tysięcy ludzi. Zjawisko nadeszło ze wschodu w blasku promieni świetlnych. Na prośbę Pani obecni uklękli. Łucja po raz drugi zapytała: „Skąd przychodzisz i czego ode mnie chcesz?”. Pani odpowiedziała jej równie łagodnie jak poprzednio. Następnie przypomniała dzieciom, że mają znowu przyjść trzynastego następnego miesiąca. Raz jeszcze położyła nacisk na codzienne odmawianie różańca, po czym dodała: „Powinniście odmawiać różaniec, by wybłagać koniec wojny. Jedynie wstawiennictwo Najświętszej Panny”, podkreśliła, „może wyjednać tę łaskę dla ludzkości”. Dodała, że w październiku powie im kim jest i czego żąda i że wtedy uczyni wielki cud, aby wszyscy mogli uwierzyć w prawdziwość Jej objawianie się dzieciom.

Podczas trzeciej wizyty Najświętsza Panna powierzyła dzieciom tajemnicę, która ostatnio, po upływnie 25 lat, częściowo została odsłonięta. Mianowicie życzeniem Bogarodzicy jest, by cały świat poświęcił się Jej Niepokalanemu Sercu, by przyjmowano Komunię świętą w pierwsze soboty miesiąca. Jeżeli to życzenie zostanie urzeczywistnione, wówczas kilka krajów się nawróci i nastąpi pokój[1].

W sierpniu dzieci nie były przy ukazaniu się Bogarodzicy, gdyż starosta w powicie Querem, wolnomularz wysokiego stopnia, zjawił się 13 sierpnia w Fatimie, zabrał dzieci do miasta, nalegając, aby wyjawiły tajemnicę. Mimo groźby wrzucenia ich do gorącego oleju, dzieci stanowczo odmówiły. Ludność zgromadzona tego dnia w Cova da Iria widziała, że wszystko odbyło się tak, jak gdyby dzieci były obecne. Nad dębczakiem ukazał się piękny, biały obłok i pozostał tam około 10 minut, następnie uniósł się w powietrze i zniknął. Natomiast Najświętsza Maria Panna ukazała się dzieciom 19 sierpnia, zachęcając je, by modliły się za grzeszników i ponosiły za nich ofiary, bo wiele dusz idzie do piekła dlatego, że nie ma nikogo, kto by się za nie ofiarował!

Ponieważ zainteresowanie zjawiskami w Cova da Iria coraz bardziej wzrastało w Portugalii, 13 września rano drogi do Fatimy przepełnione były idącymi i jadącymi. Na miejscu liczbę przybyłych szacowano na trzydzieści tysięcy. Około południa Łucja poprosiła obecnych, by odmawiali różaniec. Tłum upadł na kolana. Punktualnie o dwunastej Łucja przerwała różaniec i zawołała: „Oto Ona, widzę Ją!”. Zgromadzeni widzieli dębczak i dzieci, znowu otoczone białym obłokiem. Prócz tego spadały z nieba jakby białe kwiaty lub płatki śniegu, które jednak nie dochodziły do ziemi, lecz rozpływały się w powietrzu na pewnej wysokości. Dzieci widziały tylko piękną Panią, która zachęcała ich do odmawiania różańca, aby wybłagać koniec wojny. Potem obiecała, że w październiku powróci ze św. Józefem i z Dzieciątkiem Jezus. Łucja prosiła Najświętszą Panienkę o uzdrowienie kilku chorych, którzy polecili się ich modlitwom. Odpowiedziała: „Kilku z nich wyzdrowieje, lecz nie wszyscy, ponieważ Zbawiciel im nie dowierza”. 

Najważniejsze było ostatnie objawienie się Bogarodzicy. Wskutek opowiadań pielgrzymów i sprawozdań dziennikarskich wiadomość o cudzie zapowiedzianym na 13 października rozeszła się po całej Portugalii. Już w przeddzień wieczorem wszystkie drogi do Fatimy były pełne wszelkiego rodzaju pojazdów. Wszędzie odmawiano różaniec i śpiewano pobożne pieśni. Dzień 13 października był zimny i dżdżysty. Do południa deszcz padał bez przerwy. Około południa zebrało się w Cova da Iria i w okolicy około siedemdziesięciu tysięcy ludzi ze wszystkich stron kraju i ze wszystkich sfer społecznych. Największe dzienniki przysłały swych reporterów. Dzieciom, które każdy chciał widzieć, z wielkim trudem torowano drogę przez gęsto stłoczony tłum. Wreszcie znalazły się one przy małym dębczaku. Deszcz wciąż jeszcze padał. Odmawiano różaniec. Punktualnie o dwunastej Łucja zawołała: „Błyskawica!”. Spojrzała na niebo: „Tam, widzę Ją”. Tłum widział jak dookoła grupy tych dzieci utworzył się trzykrotnie mały, biały obłoczek, który następnie uniósł się na pięć, sześć metrów w powietrze.

Łucja znów zapytała: „Kim jesteś czcigodna Pani i czego żądasz ode mnie?” – „Jestem Najświętsza Panna Różańcowa. Przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniła swe życie, aby Boga tak ciężko obrażanego grzechami swoimi dłużej nie martwiła, aby odmawiała różaniec, poprawiła się i czyniła pokutę za swoje grzechy”. Dodała na końcu, że gdy ludzie się poprawią, wówczas wojna się rychło skończy i Ona wysłucha ich modlitw. Następnie pożegnała dzieci i oddaliła się w kierunku wschodu. Znowu rozchyliła ręce, ich promienie tym razem były skierowane ku słońcu, które nagle się ukazało.

W tej chwili Łucja zawołała do tłumu: „Patrzcie na słońce!”. I ten olbrzymi tłum ujrzał jedyną w swoim rodzaju, nigdy dotąd niewidzianą scenę. Nagle deszcz ustał i rozstąpiły się gęsto skłębione chmury.

Na zenicie ukazało się słońce, jakby lśniąca srebrna tarcza, w którą można się było wpatrywać bez żadnego wysiłku i niebezpieczeństwa. Jakby koło ogniste, zaczęło się ono obracać z szaloną szybkością wokół własnej osi, świecąc przy tym kolejno wszystkimi barwami tęczy. Niebo i ziemia, skały i ludzie byli oblani na przemian światłem żółtym, czerwonym, zielonym, błękitnym i fioletowym. Na kilka chwil słońce znieruchomiało. Po czym zaczęło rzucać dookoła siebie raz kręgi promieniste światła i barw, jeszcze wspanialsze niż przedtem, to znów stanęło i po raz trzeci powtórzyła się gra barwnych ogni, której żadna wyobraźnia nie zdoła sobie przedstawić.

Siedemdziesięciotysięczny tłum olśniony tym widokiem wpatrywał się w niebo. Wtem wydało się, że słońce odrywa się od firmamentu i w zygzakowatych ruchach opada na ziemię. Z tłumu podniósł się przeraźliwy krzyk zgrozy. „Cud! Cud!”, wołali jedni. „Wierzę w Boga!”, wołali inni. „Ave Maria”, „Boże Miłosierdzia!”, rozlegało się najwięcej głosów. Wszyscy upadli na kolana w błoto. Ludzie krzyczeli, płakali, bili się w piersi, wzbudzając akty żalu, odmawiali Ojcze nasz, Zdrowaś Mario itd. Następnie powstali z klęczek i chórem odśpiewali Credo.

Cud słońca trwał dziesięć minut. Widzieli go wszyscy. Zjawisko to nie notowane przez żadne obserwatorium astronomiczne, nie było zjawiskiem naturalnym. Obserwowały go osoby znajdujące się w odległości czterdziestu kilometrów.

Matka Najświętsza obiecała dzieciom, że przy swojej ostatniej bytności ukaże się ze św. Józefem i Dzieciątkiem Jezus. Łucja tak opowiada o tym objawieniu: „Obok Matki Najświętszej widziałam św. Józefa i Dzieciątko Jezus. Święty Józef trzymał na ręku Boże Dziecię, malutkie, jednoroczne. Obaj mieli na sobie szaty jasnoczerwone. Potem widziałam, jak Dzieciątko Jezus błogosławiło lud. Następnie ukazała się Matka Boża jako Matka Bolesna, ale bez miecza przeszywającego serce. Na koniec widziałam Ją jeszcze inaczej ubraną. Zdaje mi się, że to była Najświętsza Panna z Góry Karmelu. Była w białej szacie i błękitnym płaszczu”.

Tak oto przedstawiają się sześciokrotne objawienia Bogarodzicy w Fatimie. Wieść o nich rozeszła się szeroko i dotarła do każdej nawet najbardziej odległej miejscowości, wzbudzając wszędzie zainteresowanie i silne ożywienie wiary i pobożności. Coraz większe rzesze płynęły do Fatimy, coraz więcej ożywiała się wiara, coraz goręcej biły serca dla Najświętszej Marii Panny, a Ona odpowiadała z nieba coraz większymi łaskami i błogosławieństwami.

W roku 1921 rozpoczęto prace przygotowawcze do budowy najwspanialszej świątyni portugalskiej: Bazyliki Najświętszej Marii Panny Różańcowej w Fatimie.

Najświętsza Panna z Fatimy zażądała wyraźnie poświęcenia całego świata Jej Niepokalanemu Sercu. Tego poświęcenia dokonał Ojciec Święty 31 października 1942 roku.

Portugalia poświęciła się dnia 13 maja 1931 roku. Formułkę poświęcenia odmówił patriarcha lizboński. W uroczystości tej wziął udział dwustutysięczny tłum wiernych i cały episkopat portugalski z nuncjuszem apostolskim na czele.

Od tego czasu następuje wielkie przeobrażenie się duchowe Portugalii. Od kilkudziesięciu lat Portugalia przechodziła ciężkie chwile. W roku 1911, już po rewolucji, doszło do rozdziału pomiędzy państwem a Kościołem. Świeżo powstała republika ustanowiła prawo wrogie religii. Nastąpiło prześladowanie Kościoła. Dzisiaj (w 1946 roku – przyp. red.) natomiast stosunki w Portugalii zupełnie się zmieniły. Panuje tam ład i pokój. Kościół i wiara cieszą się wolnością. Jest to największy cud Fatimy. Jak niegdyś Bogarodzica przez objawienie się w Lourdes i w La Salette ocaliła Francję od zupełnej niewiary, tak w ostatnich latach skierowała swe macierzyńskie oczy na Portugalię i przez objawienie się w Fatimie uchroniła ją od takiej samej zagłady.

Podobnie jak przy objawieniach w Lourdes, Bogarodzica występuje w Fatimie jako czuła Matka ludzkości, chcąc jej przyjść z pomocą. Wyraża życzenie, by zaprowadzono nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca i by się temu Sercu poświęcono. Ono ma być lekarstwem na nieszczęścia, jakimi Opatrzność doświadcza ludzkość w ostatnich czasach.

Należy od razu zaznaczyć, że nie chodzi tu o objawienie nowej prawdy dogmatycznej, ale o fakt interwencji Bogarodzicy w sposób niezwykły i cudowny, jako Pośredniczki wszystkich łask i Matki naszej duchowej a zarazem Królowej całego świata.

Źródło: o. Romuald Kostecki OP, Znaczenie objawień w Fatimie, wydanie elektroniczne 2017, Cor Eorum.

[1] Obecnie wiadomo, że 13 lipca 1917 roku w Fatimie Matka Boża skierowała do dzieci następujące słowa: „Bóg pragnie ustanowić na świecie nabożeństwo do Mego Niepokalanego Serca. Jeśli zostanie uczynione to co wam powiem, zbawi się wiele dusz i zapanuje pokój. Wojna się skończy. Jeżeli jednak ludzie nie przestaną obrażać Boga, za pontyfikatu Piusa XI zacznie się inna, gorsza (…). Aby temu przeszkodzić, przyjdę prosić o poświęcenie Rosji Memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię wynagradzającą w pierwsze soboty miesiąca. Jeśli posłuchają moich próśb, Rosja nawróci się i zapanuje pokój; jeśli nie, rozsieje ona swoje błędy po całym świecie, prowokując wojny i prześladowania skierowane przeciw Kościołowi (…). Na końcu Moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a światu będzie dany pewien czas pokoju” – przyp. red. 




Maryja Matką Chrystusa-Kapłana, a w szczególny sposób, Matką każdego kapłana

o. Emil Neubert

W swojej adhortacji do kapłanów, Menti nostrae, Pius XII zauważa, że „kapłani ze szczególnej racji mogą być zwani synami Najświętszej Maryi Panny” i że „jako Rodzicielka Przedwiecznego Kapłana, jest Ona tym samym kochającą Matką katolickiego kleru”. Przyjrzyjmy się bliżej racjom szczególnego macierzyństwa Maryi względem kapłanów. 

Macierzyństwo duchowe Maryi względem wszystkich ludzi w ogólności wynika z Jej współdziałania w tajemnicy Wcielenia, Odkupienia i rozdzielania łask. Zwróćmy uwagę, jak Maryja, wypełniając te trzy role, staje się Matką kapłanów w szczególny sposób.

1. Maryja jako szczególna Matka kapłanów w dziele Wcielenia. Syn Boży wcielił się, aby stać się Pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem, czyli, aby być naszym Wielkim Kapłanem. Wszyscy kapłani są powoływani spośród ludzi. Chrystus nie jest Kapłanem jako Syn Boży. Jak mógłby być Pośrednikiem między sobą samym a człowiekiem? Otóż jest On Kapłanem dzięki swej naturze ludzkiej zjednoczonej hipostatycznie z Jego naturą Boską.

Chrystus otrzymał naturę ludzką od Maryi. Najświętsza Panna przyczyniła się zatem do Kapłaństwa Syna Bożego. Samo powołanie otrzymał natomiast od Ojca. Jego kapłańskie namaszczenie było łaską zjednoczenia hipostatycznego, darem Ojca, a dokładniej – Trójcy Przenajświętszej. Jednak ludzką naturę, która pozwoliła Synowi Bożemu stać się Kapłanem, otrzymał od Maryi.

Posługując się językiem teologii scholastycznej, można powiedzieć, że Maryja dostarcza kapłaństwu Chrystusa przyczyny materialnej. Jednak nie jest Ona w tej misji jedynie ślepym narzędziem. Wie, że Mesjasz, którego ma stać się Matką, będzie Kapłanem według kapłaństwa nowego i wiecznego: Tu es sacerdos in aeternum secundum ordinem Melchisedech, „Ty jesteś Kapłanem na wieki według porządku Melchizedecha” (Ps 109,4)[1]. Ona wie, że od Jej odpowiedzi zależy kapłaństwo Syna Bożego. Jest więc w pełni świadomą, wolną i odpowiedzialną przyczyną kapłaństwa Chrystusa. Maryja jest Matką naszego Boga, Matką naszego Stworzyciela, Matką naszego Prawodawcy, Matką naszego Wynagrodziciela. Gdyby odmówiła prośbie Anioła, Syn Boży nadal byłby Bogiem, Stworzycielem, Prawodawcą, Wynagrodzicielem, ale nie byłby Kapłanem i żaden chrześcijanin także nie mógłby się nim stać.

 W tajemnicy Wcielenia Maryja staje się Matką wszystkich ludzi w ogólności, ponieważ dając życie naszej Głowie, daje je jednocześnie wszystkim członkom Mistycznego Ciała Chrystusa. Papież św. Pius X[2] tłumaczy duchowe macierzyństwo Maryi poprzez Jej współudział w tajemnicy Wcielenia. „Czyż Maryja nie jest Matką Boga?”, pyta i konkluduje: „A zatem jest także naszą Matką”. I dalej tłumaczy:

Należy bowiem wierzyć, że Jezus, Słowo, które stało się Ciałem, jest także Zbawicielem rodzaju ludzkiego. A zatem, jako Bóg-Człowiek, otrzymał ciało jak inni ludzie; ale jako Zbawiciel naszego rodzaju, posiada ciało duchowe, tak zwane Ciało Mistyczne, które stanowi społeczność wierzących w Chrystusa. „Tak wielu nas jednym ciałem jesteśmy w Chrystusie” (Rz 12,5). Jednak Najświętsza Maryja Panna poczęła Syna Bożego nie tylko po to, aby, stał się człowiekiem, przyjmując Jej ludzką naturę, ale także po to, aby dzięki otrzymanej od Niej naturze, stał się Zbawicielem świata. Oto dlaczego anioł powiedział pasterzom: „narodził się dziś wam Zbawiciel, który jest Chrystus Pan” (Łk 2,11).

Toteż w tym samym czystym łonie Najświętszej Maryi Panny, w którym Jezus przyjął śmiertelne ciało, formuje się ciało duchowe, złożone z tych wszystkich, którzy uwierzą w Niego (Jn 17,20). Dlatego można mówić, że, nosząc w swym łonie Jezusa, Maryja nosi także tych wszystkich, których życie zawarte jest w życiu Chrystusa.

A zatem my wszyscy, którzy, zjednoczeni z Chrystusem, jesteśmy, jak mówi Apostoł, „członkami ciała Jego, z ciała Jego i z kości Jego” (Ef 5,30), pochodzimy z łona Najświętszej Maryi Panny, z którego zrodziliśmy się pewnego dnia jak ciało zjednoczone ze swoją głową.

Dlatego właśnie nazywamy się, w sensie duchowym i mistycznym, dziećmi Maryi, a Ona ze swej strony jest Matką wszystkich, Matką według ducha, prawdziwie Matką członków Chrystusa, którymi jesteśmy[3].

Święty Paweł mówi nam, że członkowie Mistycznego Ciała Chrystusa nie pełnią tych samych funkcji i każdy z nich ma własną rolę do odegrania (cf. Rz 12,4-8). Misją, jaką kapłani mają do wypełnienia w Ciele Chrystusowym, jest kontynuacja Jego kapłaństwa. A zatem Maryja nosiła w swym łonie wszystkich przyszłych kapłanów swego Syna. Bez wątpienia nie znała ich jeszcze wówczas indywidualnie, ale pragnęła dla nich tego samego, czego pragnął wówczas dla nich Jezus i kochała ich tą samą wyjątkową miłością, którą kochał ich Jej Syn.

Powyższe pozwala nam dostrzec wyjątkową więź, jaka istnieje pomiędzy Maryją a kapłanem. Pomaga nam także zrozumieć, jak bardzo posługa kapłańska zależy od wsparcia Matki Chrystusa-Kapłana oraz jak konieczna jest Jej pomoc.

2. Maryja jako szczególna Matka kapłanów w dziele Odkupienia. O ile w dziele Wcielenia Maryja niejako poczęła kapłanów duchowo, o tyle w tajemnicy Odkupienia wydała ich na świat. To tam, w podporządkowaniu względem swego Syna, Maryja w istocie uwolniła kapłanów od śmierci grzechu i wysłużyła im łaskę życia Bożego.

Cierpienie i poświęcenie, jakim poddała się dla naszego zbawienia, ofiarowała za wszystkich ludzi w ogólności, tak jak Jej Syn. Jezus wylał na Krzyżu całą swą Krew za wszystkich ludzi (a nie poszczególne krople za konkretne osoby), pragnąc, aby dusze wybrane – przede wszystkim Jego Matka, Jego Apostołowie i ich następcy, a także inne dusze wybrane żyjące na przestrzeni wieków – korzystały z niej bardziej niż inne. W ten sam sposób, poprzez swoje cierpienia, Maryja zamierzała pomagać szczególnie pewnym wybranym osobom, pomiędzy którymi z pewnością znajdowali się kontynuatorzy dzieła Jej Syna – kapłani.

Jako dowód duchowego macierzyństwa Maryi, powszechnie przytacza się słowa wypowiedziane do Niej przez umierającego Chrystusa: „Oto syn Twój” (Jn 19,26). Niewątpliwie bezpośrednią intencją Jezusa było powierzenie Jego Matki opiece ukochanego ucznia, bowiem Maryja, będąc od czasu śmierci Józefa wdową, musiałaby w przeciwnym razie zostać sama na ziemi. Z pewnością miał On także na myśli jeszcze inne przesłanie o większej doniosłości, dotyczące duchowego macierzyństwa Maryi względem wszystkich ludzi[4]. Słowa te nie stworzyły tego macierzyństwa, bowiem wówczas miałoby ono charakter adopcji, macierzyństwa sztucznego i zewnętrznego, a nie prawdziwego i wrodzonego. Jak widzieliśmy, to współdziałanie Maryi w tajemnicach Wcielenia i Odkupienia, przynoszące nam życie nadprzyrodzone, stanowi podstawę Jej prawdziwego macierzyństwa. Słowa Chrystusa potwierdzają macierzyństwo Maryi i ogłaszają je w chwili, gdy ono się wypełnia poprzez wypełnienie się tajemnicy Odkupienia.

U stóp Krzyża Jezusa były inne osoby, których wybór do misji opiekowania się Jego Matką pozornie wydawał się stosowniejszy. Była tam druga Maria, żona Kleofasa, brata św. Józefa, i matka Jakuba, który za kilka dni miał zostać wyróżniony wyjątkowym objawieniem się zmartwychwstałego Chrystusa i który został pierwszym biskupem Jerozolimy. Była tam Maria Magdalena, siostra Marty i Łazarza. Znamy szczególne upodobanie, jakie Chrystus żywił dla tej rodziny, a w szczególności dla Magdaleny. Dawna grzesznica, która stała się ulubioną córką Maryi, Ucieczki grzesznych, byłaby właściwa do tej roli. Jan tymczasem miał jeszcze swoją matkę, Salomeę, i nic nie wskazywało na to, aby potrzebował drugiej matki. 

Tym niemniej to właśnie Janowi Chrystus powierzył Maryję. Jan bowiem był kapłanem i to przede wszystkim kapłanom Chrystus daje swoją Matkę, ponieważ mocniej ich kocha, a oni bardziej Jej potrzebują. W swojej Ewangelii Jan pisze: „I od tej chwili wziął Ją uczeń do siebie” (J 19,27). Oby wszyscy kapłani zrozumieli konsekwencje tego faktu i, jak Jan, przyjęli Maryję do swojego życia!

3. Maryja jako szczególna Matka kapłanów w dziele rozdzielania łask. Śmierć Chrystusa zasadniczo wysłużyła nam łaskę życia nadprzyrodzonego, ale łaska ta nie została natychmiast wszystkim udzielona. Musi być ona każdemu z nas indywidualnie przekazana w postaci łaski uświęcającej bądź łaski uczynkowej. Wyjednuje je nam Maryja, Szafarka wszystkich łask. Udziela ich wszystkim ludziom, ale w różnym stopniu. Niektórzy otrzymują ich o wiele więcej niż inni.

Kapłani zajmują w tym względzie miejsce szczególne. Kto mógłby kiedykolwiek wymienić wszystkie szczególne łaski, które Maryja dla nich zdobywa? Najczęściej przychodzą na świat i otrzymują wychowanie w chrześcijańskich rodzinach. We właściwym momencie czują się wezwani do większej czystości, świętości i hojności. Stają się świadomi powołania do doskonalszego życia. Natchnienie to powtarza się często, trwa dłuższy czas i pojawia się w towarzystwie łask mądrości i siły pomagających pokonać wszelkie wątpliwości i przeszkody. Niezliczone łaski są im udzielane podczas okresu bezpośredniego przygotowania do kapłaństwa, a w szczególności łaski święceń poszczególnych stopni, zwłaszcza święceń kapłańskich. Jakże wiele dodatkowych łask zostaje udzielonych kapłanowi od chwili otrzymania przez niego władzy sprawowania Boskiej Ofiary! Zawierają się w tym łaski codziennej mszy, łaski bardziej bezpośredniego kontaktu z rzeczywistością nadprzyrodzoną podczas wykonywania posługi, łaski naglącej potrzeby poświęcenia się, by przyjść z pomocą wielu nieszczęśliwym duszom, łaski poczucia odpowiedzialności, skruchy, żalu, łaski prowadzenia żyjących w świecie dusz o szczególnie delikatnym sumieniu i bezgranicznej szczodrości. Najświętsza Matka nie przestaje wlewać w dusze kapłanów łask zgodnie z ich otwartością na otrzymywanie tych łask. Będzie szczęśliwa, wlewając w ich stukrotnie więcej, jeżeli jeszcze większe zaufanie do Niej i bliższa z Nią zażyłość powiększy serca kapłanów i umożliwi Jej doprowadzenie ich do tej otwartości.

4. Maryja – szczególną Matką kapłanów dzięki swojej szczególnej dla nich miłość. Macierzyństwo w swej istocie polega na dawaniu i pielęgnowaniu życia. Czyż można zatem pojąć prawdziwe macierzyństwo bez uwzględnienia pierwiastka miłości? A przede wszystkim, czy można je w ten sposób pojmować u najdoskonalszej z matek? Maryja kocha wszystkich niezrównaną miłością. Kapłanów jednak miłuje w sposób wyjątkowy, z kilku powodów.

a) W kapłanie widzi większe podobieństwo do obrazu swego Syna niż w jakimkolwiek innym wiernym o porównywalnej świętości. Wcielenie się Jezusa miało przede wszystkim na względzie chwałę Bożą i zbawienie dusz. Wierni świeccy uczestniczą w kapłaństwie Chrystusa tylko w ogólnym sensie, a nie w ścisłym znaczeniu tego słowa właściwym tylko kapłanom. Ogólnie rzecz biorąc, świeccy doświadczają wielu trudności, gdy próbują zajmować się bezpośrednio pracą dla chwały Bożej i dla zbawienia świata. Kapłan natomiast najściślej urzeczywistnia definicję Chrystusa-Kapłana: jest on kolejnym synem Bożym, który stał się człowiekiem dla chwały Bożej i dla zbawienia dusz.

b) Jezus kocha swych kapłanów miłością wyjątkową. Wystarczy przeczytać Jego mowę podczas Ostatniej Wieczerzy, aby uświadomić sobie czułość, jaką okazuje swym nowym kapłanom: „Już was nie będę zwał sługami, bo sługa nie wie, co czyni Pan jego. Lecz was nazwałem przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mego, oznajmiłem wam. Nie wyście mnie obrali, ale ja was wybrałem, i ustanowiłem was, abyście szli, i owoc przynieśli, i żeby owoc wasz trwał; żeby, o cokolwiek prosić będziecie Ojca w imię moje, dał wam”(J 15,15-16). Te same słowa sympatii Chrystusa przywołuje biskup, w Jego imieniu, w chwili wyświęcania kapłana.

Maryja dzieli ze swym Synem wszystkie uczucia. Osoby szczególnie drogie Jezusowi, są szczególnie drogie także Jej.

c) Dzieło Chrystusa na świecie rozwija się przede wszystkim dzięki Jego kapłanom. Bez ich współdziałania (przykre doświadczenia dowodzą tego aż za nadto) religia chrześcijańska chyli się ku upadkowi; Jezus wylał swą Krew na darmo.

Czy Maryja, która ma na względzie jedynie dobro Jezusa, mogłaby nie żywić wyjątkowej miłości do tych, którzy mają przyczynić się do powszechnej skuteczności misji Jej Syna; do wybranych, którzy mają powiększać w duszach owoce Krwi, którą On za nie wylał?

d) W zjednoczeniu ze swym Synem, Jezusem – Kapłanem i Ofiarą – Maryja miała na względzie szczególnie tych, którzy kontynuowali na ziemi misję Jej Syna. To za nich, jak już wspominaliśmy, ofiarowała modlitwy, cierpienia i życie swego Jedynego. I od tamtego czasu nie przestaje zanosić nieustannych modlitw do Ojca w intencji ich uświęcenia i zwycięstw. Im więcej się człowiek modli i cierpi za konkretną osobę, tym mocniej ją kocha. Jak wielką miłość musi żywić Maryja do dusz, za które modliła się i cierpiała tak wiele.

e) Ona potrzebuje kapłanów. Dzięki nim w szczególności może spełniać swą misję dawania Jezusa światu, uświęcania dusz i przemieniania ich w drugiego Chrystusa. Bez nich wszystkie Jej ukochane dusze, za które modliła się i cierpiała, i ofiarowała swego Syna, są w niebezpieczeństwie wiecznego potępienia i odłączenia się od Niej na zawsze. Kapłani mogą jednak pomagać Jej w prowadzeniu dusz do Ojca i do Niej, a duszom – w osiąganiu szczęścia wiecznego. Jak wielką miłość żywi Maryja do kapłanów!

Wszystkie powyższe argumenty pozwalają nam lepiej zrozumieć słowa papieża Piusa XII, którymi kończy swoją adhortację apostolską o świętości życia kapłańskiego:

Najświętsza Maryja Panna, Matka Boga, kocha wszystkie dusze czułą miłością, ale ma szczególne upodobanie do kapłanów, którzy są żyjącym obrazem Jezusa Chrystusa. Rozważcie, dla pocieszenia swej duszy, tę wyjątkową miłość Maryi i Jej szczególną opiekę nad wami wszystkimi, a poczujecie, że wasze podejmowanie starań o uświęcenie oraz wypełnianie obowiązków waszej posługi kapłańskiej stanie się łatwiejsze. Z całej Naszej siły chcemy powierzyć wszystkich kapłanów świata Błogosławionej Matce Boga, Pośredniczce łask niebieskich, aby poprzez Jej wstawiennictwo Bóg raczył zesłać na tychże kapłanów obfite dary Ducha Świętego, który ich wszystkich poprowadzi do świętości i odnowi duchowo oblicze ziemi[5].

Źródło: o. Emil Neubert, Maryja w życiu kapłana, Cor Eorum, Płock 2017.

[1] O ile nie podano inaczej, wszystkie cytaty z Pisma Świętego pochodzą z polskiego przekładu ks. Jakuba Wujka SJ.

[2] Kanonizowany przez Piusa XII w 1954 r. – przyp. tłum.

[3] Święty Pius X, Ad diem illum, 2 lutego 1904 r.

[4] Cf. E. Neubert, Marie dans le Dogme (wyd. 2), Edit. Spes, Paryż 1946, s. 76-79

[5] Menti nostrae.




Poświęcenie Polski Niepokalanemu Sercu Maryi

W Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach odbyły się główne uroczystości 100-lecia objawień Fatimskich. Księża biskupi podczas uroczystej Mszy św., której przewodniczył  ks. abp Stanisław Gądecki, ponowili akt poświęcenia Kościoła w Polsce Niepokalanemu Sercu Maryi. Akt Poświęcenia symbolicznie podpisał abp Gądecki. Wcześniej podpisali się pod nim biskupi uczestniczący w Zebraniu Plenarnym KEP.

Tegoroczny akt był nawiązaniem do wydarzeń z 8 września 1946 r., kiedy to na Jasnej Górze księża biskupi pod przewodnictwem Prymasa Polski ks. kard. Augusta Hlonda poświęcili Polskę Niepokalanemu Sercu Maryi.

Homilię wygłosił bp Virgílio do Nascimento Antunes – biskup diecezji Coimbra z Portugalii, były rektor Sanktuarium w Fatimie. W uroczystości uczestniczyli m.in. prezydent Andrzej Duda z małżonką i premier Beata Szydło.

Źródło: episkopat.pl




Maryja jako Współodkupicielka z Jezusem Odkupicielem

Dnia 1 stycznia 2017 r. Komisja Teologiczna Międzynarodowego Stowarzyszenia Mariologicznego, zrzeszającego ponad 100 teologów, biskupów, księży, osób duchownych i świeckich z ponad 20 krajów wydała 10-stronicowy dokument zatytułowany Rola Maryi w dziele Odkupienia. W dokumencie tym autorzy proszą Ojca Świętego Franciszka, aby publicznie uznał i uczcił Maryję, Matkę Jezusa jako “Współodkupicielkę z Jezusem Odkupicielem”, podczas obchodów setnej rocznicy Objawień Maryjnych w Fatimie w Portugalii.

Źródło: http://internationalmarian.com/