1

Wiem, że modlitwa może nawrócić Rosję

W 1933 r. Hamish Fraser, wówczas szkocki prezbiterianin, przyłączył się do Ligi Młodych Komunistów. Działał na rzecz sił komunistycznych w czasie hiszpańskiej wojny domowej w l. 1936-39.  Między 1933 a 1945 rokiem zajmował kluczowe stanowiska wśród komunistów na Wyspach Brytyjskich. Opatrzność jednak chciała, aby poznał fałsz i jałowość komunistycznej doktryny i praktyki. Z czasem uświadomił sobie prawdziwość ostrzeżenia Piusa XI, iż „komunizm jest w swej istocie przewrotny” i nawrócił się na wiarę katolicką.

Prawie dziesięć lat przed Soborem Watykańskim II, w 1954 r., została wydana książka Frasera Fatal Star. Autor podkreśla w niej potrzebę absolutnego posłuszeństwa wobec nauki Kościoła, (a przesłanie Matki Bożej Fatimskiej uznaje za całościowe potwierdzenie katolickiego nauczania). Publikacja zawierała również rozdział „Komunistyczna piąta kolumna w strukturach Kościoła”. Ta piąta kolumna miała składać się z ludzi, którzy „nie widzą nic złego w łączeniu uczestniczenia we Mszy św., częstego przyjmowania sakramentów z akceptacją marksistowskich idei społecznych, politycznych i gospodarczych”. Była to część opinii katolickiej, którą komunizm starał się „zaprząc w swój rydwan”. Fraser nie wyobrażał sobie jednak, że w ciągu dziesięciu lat osoby promujące tę postawę będą kontrolować Kościół instytucjonalny na praktycznie wszystkich poziomach. Niemniej jednak, od samego początku Soboru Watykańskiego II był wyraźnie świadom niebezpieczeństwa, które stwarzała owa „piąta kolumna”. W celu zwalczania tych wpływów, na Wielkanoc 1965 r. zaczął wydawać czasopismo Approaches (obecnie Apropos).

Poniższy tekst, mający imprimatur biskupa George Ahra, S.T.D., to całość przemówienia wygłoszonego przez Frasera wkrótce po jego nawróceniu w 1952 r. Konwertyta przemawiał do ponad 10 tys. ludzi w paryskim Parc des Expositions  8 grudnia na wielkiej manifestacji fatimskiej. Jeszcze zanim zaczął mówić, jeden z gołębi, które towarzyszą pielgrzymującej figurze Matki Bożej Fatimskiej, usiadł na jego głowie i przez dłuższą chwilę tam pozostał nie zrażając się błyskami aparatów fotograficznych uwieczniających tę niezwykłą scenę.

Słowa te kieruję przede wszystkim do osób wątpiących w możliwość nawrócenia Rosji, pozwólcie więc Drodzy Słuchacze, że zwrócę uwagę na trzy sprawy: nawrócenie Rosji to po prostu nawrócenie komunistów, nie tylko rosyjskich; nieraz zdarzały się w historii nawrócenia komunistów do Kościoła; ponieważ każdy poszczególny komunista, niezależnie od narodowości, jest żołnierzem Kremla, nawrócenie każdego z nich jest, konsekwentnie, symbolicznym wypełnieniem obietnicy z Fatimy: jasnym dowodem, że nawrócenie Rosji nie jest niemożliwe; jasnym dowodem, że może się ono dokonać. Chcę mówić o tym, jakich środków użyć, aby Rosja się nawróciła, a na świecie nastał pokój.

Po pierwsze, nietrudno jest komuniście pozbawić się złudzeń. Nawet towarzysze Marty[1] i Tillon[2] – nie wspominając towarzysza Josipa Broza[3] –  zrozumieli czym tak naprawdę jest kremlowskie jarzmo. Prawdą pozostaje – jak można zobaczyć na przykładzie nigdy nie kończącego się procesu czystek i likwidacji za żelazną kurtyną – że komunizm jest nieludzkim systemem, który okazuje się nieznośny nie tylko dla katolików, ale nawet dla najbardziej ortodoksyjnych marksistów. Nawet Tito, jeden z największych wrogów duchowieństwa w szeregach ortodoksyjnych marksistów uznał dyktaturę w pełni rozwiniętego sowieckiego komunizmu za nie do zaakceptowania i, wiedząc, że tylko Stalin jest wolny od stalinizmu, mianował siebie Stalinem Jugosławii.

Tak, bardzo łatwo komuniście pozbyć się złudzeń – zwłaszcza będąc zmuszonym do życia w tak zwanym „sowieckim raju”. Doświadczenie mojego towarzysza broni El Campesino[4] ukazuje jasno, że każdy z obecnych zachodnioeuropejskich entuzjastów sowieckiej Rosji szybko wyzbyłby się swych złudzeń, gdyby musiał tam spędzić choćby rok. Dla cierpiących na uzależnienie od marksistowskich halucynacji taka terapia okazałaby się z pewnością skuteczna.

Niezależnie od stanu sowieckiej medycyny, jedna z jej dziedzin jest niesamowicie skuteczna – dziedzina leczenia „wrogów Partii”. Otóż prawie nikt z radzieckich obywateli walczących o wolność słowa nie umiera z przyczyn naturalnych. Między innymi dlatego właśnie komuniści (zachodnioeuropejscy) mogą łatwo wyleczyć się ze swoich złudzeń.

Dwa rodzaje rozczarowania

Tu się jednak problem nie kończy, lecz tak naprawdę dopiero zaczyna. Czymś innym jest utrata złudzeń, czym innym nawrócenie „rozczarowanego” komunisty. Jeśli ktoś był przez dłuższy czas komunistą (mam na myśli co najmniej kilka lat) musiało to zostawić znaczące znamię na jego psychice. Jest ona na wskroś przesiąknięta materialistycznymi przesądami, tak, że, mówiąc obrazowo,  materializm wsiąkł w każde włókno jego bytu; każda komórka jego ciała, a także jego dusza są przesiąknięte tą chorą złą ideologią.

Człowiek zatruty marksizmem ma rozum, ale nie może z niego korzystać, bowiem nie pozwalają mu na to jego uprzedzenia. Powodują one, że słowa „Bóg”, „wiara”, „zbawienie” nie mają dla niego sensu. Jego umysł działa tylko w zamkniętym kręgu błędnych przesłanek, a więc i błędnych wniosków.

Taki człowiek pada ofiarą swojej własnej niewiary. Choroba duchowa, na którą cierpi robi z niego duchowego inwalidę niezdolnego do radzenia sobie z problemami swojej duszy. Modlitwa nie ma dla niego sensu.

Ów nieszczęśnik zdany jest całkowicie na twoją dobrą wolę! Od ciebie zależą losy jego biednej duszy! Od twoich modlitw do Niepokalanej Dziewicy uzależnione jest jego zbawienie (wynikające z nawrócenia na wiarę katolicką) albo potępienia (wynikającego z pozostania na marksistowskiej pustyni, w marksistowskim grobie).

Nie mam czasu, by nawet spróbować opisać wam, jak łaska od Boga działała w przypadku mojego nawrócenia. Gdybym miał czas, mógłbym co najwyżej opisać kilka ciekawych sposobów poprzez które łaska Boża powoli rzuciła mnie, wbrew mojej woli, na kolana.

Nie szukałem wiary; należałoby raczej powiedzieć, że kiedykolwiek i gdziekolwiek się na nią natknąłem, walczyłem aby utrzymać moją własną niewiarę z całą siłą do jakiej byłem zdolny. Ostatnią rzeczą jakiej chciałem to zostać katolikiem. Dobrowolnie skapitulowałem, bo znajdowałem w sobie tylko nienasycony głód prawdy, a Prawdą tą był Jezus Chrystus.

Teraz wiem, że dar wiary, który otrzymałem nie prosząc o niego był skutkiem tego, że ktoś modlił się za mnie, biednego grzesznika. Otrzymałem łaskę Bożą dlatego, że ktoś za mnie o nią prosił.

Ja nie wierzę, ja WIEM

Na skutek mojego doświadczenia nie mogę powiedzieć z całą uczciwością, że ja wierzę, że modlitwa może nawrócić komunistów, ja WIEM, że modlitwa może nawrócić komunistów. A ponieważ nawrócenie Rosji i nawrócenie komunistów jest jednym i tym samym, dlatego właśnie mówię Wam – dzięki modlitwie Rosja się nawróci.

Czy rzeczywiście się tak stanie, czy wybuchnie trzecia wojna światowa, czy Kościół Jezusa Chrystusa powróci do katakumb – zależy od nas. Pytanie, które musimy sobie zadać brzmi: Czy jesteśmy przygotowani do modlitwy o nawrócenie Rosji? Czy jesteśmy gotowi poświęcić nasz rodzinny Różaniec odmawiany każdego wieczoru w tej najchwalebniejszej z intencji?

Innymi słowy: czy jesteśmy gotowi, aby zrobić to, do czego wzywa nas sama Matka Boża? Jeśli odpowiemy twierdząco, Rosja nawróci się; nastanie  pokój; będziemy mogli patrzeć w przyszłość z ufnością.

Nie znaczy to jednak, że wystarczy wymamrotać rodzinny Różaniec każdego wieczoru. Konieczne jest, aby rzeczywiście modlić się na Różańcu, przyrzekając sobie podczas modlitwy, że każdy z nas będzie dążył do tego, aby jego rodzina stawała się prawdziwie chrześcijańska. To nie przypadek, że Matka Boża Fatimska poprosiła nas, aby Różaniec był odmawiany przez całą rodzinę; aby był środkiem chrystianizacji naszych rodzin. Rodzina jest podstawową jednostką społeczeństwa; jest także podstawową jednostką apostolatu chrześcijańskiego; podstawą, bez której żadna katolicka działalność nie jest możliwa.

Musimy także pamiętać, że Matka Boża w Fatimie prosiła nie tylko o modlitwę, ale i o pokutę. Najświętsza Dziewica nie miała jednak na myśli tego, abyśmy umarli z głodu albo by bez przerwy nosić włosienicę. Poprosiła o najmniej spektakularną ze wszystkich pokut: aby zmierzyć się z codziennymi problemami naszego życia w duchu prawdziwie katolickim. Innymi słowy, zadała pokutę posłuszeństwa; poprosiła, abyśmy poddali siebie i nasze rodziny władzy Jezusa Chrystusa; poprosiła, aby nasze rodziny stały się ostoją dla wojującego Kościoła, apostolskim zrębem  wiary.

Pokuta, o którą prosiła NMP

Chrześcijanami mamy być w domu, ale i poza nim. Nie możemy wśród znajomych, w pracy, w autobusie, na spacerze czy gdziekolwiek indziej  zachowywać się jak poganie – nie możemy akceptować antykatolickich postulatów i praw w kwestiach społecznych. Mamy obowiązek walczyć o społeczną naukę Kościoła Świętego Matki naszej.

Postawą niegodną chrześcijanina jest akceptacja marksistowskich założeń, zachowań i żądań w naszych związkach zawodowych, w naszych partiach politycznych, w naszych świeckich organizacjach. Z pogaństwem musimy walczyć, nie możemy zostać przyjaciółmi wroga. Taki jest sens przekazu NMP.

Matka Boża Fatimska prosiła, i wynika to z tego, o czym mówiłem wcześniej, abyśmy we wszystkim podporządkowali się Jezusowi Chrystusowi; abyśmy uznali Jego panowanie nad wszystkimi osobami, sprawami i rzeczami, nad wszystkimi naszymi zdolnościami oraz nad naszymi członkami. W istocie, pokuta zadana w Fatimie polega na uznaniu w całości Królowania Jej Boskiego Syna. A więc wyrzeczeń i walk, które z tego panowania wynikają. To jest najważniejsze w przesłaniu Matki Bożej. Niestety, obecnie wielu jest takich, którzy uznają Chrystusa za Najwyższego Kapłana, ale odmawiają uznania Go Najwyższym Panem wszystkiego, Królem Królów.

Społeczne obowiązki chrześcijan
Jakże wielu jest takich, którzy nazywają się katolikami, pobożnie słuchają Mszy św. i ignorują to czego Kościół Chrystusowy naucza w kwestiach społecznych. Zaprzeczają panowaniu Pana Jezusa nad społeczeństwem, nad polityką, nad ekonomią. Pius XI wskazał nam wyraźnie we wspaniałej encyklice Quas Primas, że wszystkie problemy współczesnego świata spowodowane są haniebnym sprowadzeniem Kościoła Świętego do poziomu fałszywych religii i kultów oraz tym, że „panowanie Chrystusa nad wszystkimi narodami zostało odrzucone”. Jakże wielu jest ludzi nazywających się katolikami, którzy wiarę Chrystusową umieszczają poniżej fałszywych religii i kłamliwych teorii. Bo czyż ktoś, mieniący się rzymskim katolikiem, a  żyjący podług doktryn antykatolickich lub niekatolickich, nie umieszcza nauki Chrystusowej na poziomie niższym niż różne kłamstwa, którym poddaje swój rozum?

Na pytanie dlaczego zdradzają w ten sposób wiarę świętą, ludzie ci mówią, że robią to w interesie pokoju. Fakty są jednak takie, że  grzeszą oni w dwójnasób – nie tylko uznają kłamstwo za prawdę, ale i uprawomocniają działania tych, którzy chcą w imię fałszywego pokoju całkowicie zniszczyć Mistyczne Ciało Chrystusa.

Jeśli wrogowie wiary mają dziś przewagę, to dzieje się tak tylko dlatego, że zbyt wielu katolików pozostaje w tej samej grupie, co oprawcy Chrystusa, którzy ukrzyżowali Go na Golgocie. To oni odmówili uznania Jego panowania. Tak samo i my odmawiamy Mu czci, na którą On zasługuje oraz nie walczymy o to, co należy się naszemu Panu, nie reagujemy, chociaż Jego Mistyczne Ciało jest przybijane do krzyża na naszych oczach.

To na nas  a nie na komunistycznych agentach i żołnierzach spoczywa główny ciężar odpowiedzialności za to niszczenie Kościoła. Stalinowscy żołnierzy, którzy wbijają gwoździe w Mistyczne Ciało Chrystusa są agentami, ale nie Kremla, ale naszej apatii, nielojalności i tchórzostwa. To nasz letarg, nasza niewdzięczność i zdrada ponownie krzyżują Chrystusa.

Teraz rozumiemy dlaczego  Matka Boża Fatimska poprosiła nas, abyśmy zmierzyli się po katolicku z problemami życia codziennego. Nie dziwi, że pokuta, której żąda jest w istocie uznaniem panowania Jej Boskiego Syna. W momencie, gdy my katolicy uznamy w pełni nasze obowiązki, komunizm stanie się bez znaczenia, tak samo, jak nieznacząca jest dziś herezja ariańska. Początek końca komunizmu nadejdzie, gdy my, katolicy, z wystarczającą gorliwością uznamy naszą niegodność i padniemy na kolana prosząc Matkę Bożą, aby wstawiła się za nami, byśmy stali się godnymi wiary, którą zostaliśmy obdarzeni. Zwycięstwo nadejdzie, gdy będziemy błagać Maryję aby nauczyła nas żyć według słów Modlitwy Pańskiej: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.
 
Jeśli Ją zignorujemy…

Moim skromnym zdaniem, Fatima jest najważniejszym wydarzeniem stulecia; być może najważniejszym wydarzeniem od czasów Reformacji. Jest to pierwszy raz, wedle mojej wiedzy, gdy Niebo ostrzegło świat o grożącym mu zniszczeniu od czasów, gdy  nasz Pan przepowiedział Jerozolimie co ją czeka[5]. Objawienia w Fatimie podobne są także do  ostrzeżenia danego Sodomie i Gomorze, dwóm miastom, które zostały zniszczone z powodu tych samych grzechów, które dziś praktykuje się w skali globalnej za aprobatą rządów i całych społeczeństw.

Jednocześnie jest nam obiecane, że wszystko będzie dobrze, jeśli wykonamy to, o co prosiła Matka Boża Fatimska. Ona dosłownie prosi nas, abyśmy ratowali się przed konsekwencjami naszej własnej głupoty.

Jeśli zignorujemy Jej przesłanie, nie będzie dla nas ratunku. Niech dobry Bóg ma nas w swojej opiece.

Na podstawie: „Fatima Crusader”, nr 4, zima 1979-80. Tłumaczenie – red. „Triumfu Niepokalanej”. Drobne korekty – red. GM.

Matka Boża z Fatimy powiedziała: “Jeśli moje prośby zostaną spełnione, Rosja się nawróci i nastanie pokój; jeśli nie, Rosja rozprzestrzeni swe błędy po całym świecie, powodując wojny i prześladowania Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele cierpieć, niektóre narody zostaną zniszczone”.

[1] André Marty – francuski komunista – przyp. red. GM.

[2] Charles Tillon – francuski komunista – przyp. red. GM.

[3] Josip Broz Tito – prezydent Jugosławii w l. 1953–1980 – przyp. red. GM.

[4] Valentín González – hiszpański komunista, po wojnie domowej w Hiszpanii zmuszony do emigracji do ZSRR, gdzie został wysłany do gułagu – przyp. red. GM.

[5] Fraser nie uwzględnił tutaj objawienia Matki Bożej z La Salette (1846 r.), w którym zapowiedziała wojny, kataklizmy i prześladowania.




Modlitwa do Bolejącego Serca Maryi

Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu. Panie, pospiesz ku ratunkowi memu. Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

  1. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, ten smutek, który przeniknął najczulsze Twe Serce w chwili, gdyś usłyszała proroctwo Symeona. Matko Najdroższa, przez tak zasmucone Serce Twoje, uproś mi cnotę pokory i dar bojaźni Bożej. Zdrowaś Maryjo… 
  2. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, ten ucisk, jaki przygniatał Najtkliwsze Twe Serce w ucieczce do Egiptu i podczas tam pobytu. Matko Najdroższą, przez tak strapione Serce Twoje, uproś mi cnotę szczodrobliwości, szczególnie dla biednych i dar pobożności. Zdrowaś Maryjo.
  3. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, tę niewypowiedzianą i niepokoju pełną tęsknotę, która ogarnęła Twe Serce, gdyś zgubiła ukochanego Twego Jezusa. Matko Najdroższa, przez Serce Twoje tak ciężko dręczone, uproś mi „cnotę czystości i dar umiejętności. Zdrowaś Maryjo…
  4. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, ten ból okrutny, który przeniknął macierzyńskie Twe Serce, gdyś spotkała Jezusa niosącego krzyż na Kalwarię. Przez Serce Twoje, tak goryczą przesycone, uproś mi Matko Najdroższa cnotę cierpliwości i dar mocy. Zdrowaś Maryjo…
  5. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, to straszne męczeństwo, które wycierpiało mężne Twe Serce, gdyś stała pod krzyżem, patrząc na konanie Pana Jezusa. Matko Najdroższa, przez tak zbolałe Serce Twoje, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady. Zdrowaś Maryjo…
  6. Współboleję z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, nad tą raną, którą uderzenie włócznią w Serce Jezusa zraniło Twe najlitościwsze Serce. Matko Najdroższa, przez Serce Twoje tym sposobem najokrutniej przeszyte, uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu. Zdrowaś Maryjo…
  7. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, te srogie cierpienia, które rozdzierały Twe najmiłosierniejsze Serce przy pogrzebie Pana Jezusa. Matko Najdroższa, przez tak boleśnie rozdarte Serce Twoje, uproś mi cnotę roztropności i dar mądrości. Zdrowaś Maryjo… .

Módl się za nami Panno najboleśniejsza. Abyśmy się stali godnymi obietnic Pana Chrystusowych.

MÓDLMY SIĘ. Panie Jezu Chryste, prosimy Cię, niech teraz i w godzinę śmierci naszej przyczyni się za nami do miłosierdzia Twojego Przenajświętsza Maryja Panna, Matka Twoja, której duszę prze-szył miecz boleści w czasie męki Twojej. Który żyjesz i królujesz z Ojcem i Duchem świętym na wieki wieków. Amen. (300 dni odpustu za każdy raz. Pius VII., 14 stycznia 1815 roku).

Źródło: Nowy brewiarzyk tercjarski, wyd. trzynaste, nakładem prowincjałatu OO. Kapucynów w Krakowie 1928.

Ilustracja: Carlo Dossi, Matka Boża Bolesna.




Św. Pius X, Ad Diem Illum Laetissimum

Z okazji rocznicy wydania encykliki Ad Diem Illum Laetissimum publikujemy poniżej jej treść.

Pobierz jako e-book.

Ad Diem Illum Laetissimum

Encyklika Jego Świątobliwości Papieża Piusa X [o Niepokalanym Poczęciu], z dnia 2-go lutego 1904 r.  roku: dla patriarchów, prymasów, arcybiskupów, biskupów i innych ordynariatów w zgodzie i wspólności ze Stolicą Apostolską pozostających.

Czcigodni Bracia, pozdrowienie i błogosławieństwo apostolskie!

Bieg czasu przywiedzie nas za kilka miesięcy do dnia niezrównanej radości, kiedy otoczony wspaniałym wieńcem kardynałów i biskupów – lat temu pięćdziesiąt – Nasz poprzednik Pius IX, świętej pamięci Papież, oświadczył i ogłosił za sprawą Bożą, na mocy urzędu apostolskiego, że Maryja od pierwszej chwili swego poczęcia była zupełnie wolną od zmazy pierworodnej. Była to proklamacja, o której wiadomo, iż przyjęli ją wszyscy wierni świata takim sercem, takim uniesieniem radości, że nigdy, za ludzkiej pamięci, nie było takiego objawu przywiązania, czy to wobec dostojnej Bożej Rodzicielki, czy też wobec Namiestnika Jezusa Chrystusa, ani tak podniosłego, ani tak jednomyślnego.

Dzisiaj, Czcigodni Bracia, jakkolwiek w oddaleniu pół wieku, czyż nie możemy spodziewać się, że ożywione wspomnienie Dziewicy Niepokalanej wywoła w duszach naszych jakby echo tej świętej radości i odświeży podniosłe objawy wiary i miłości ku dostojnej Matce Bożej, które widziano w tej przeszłości już oddalonej? Co nas pobudza do gorącego tego pragnienia, to uczucie, które żywiliśmy zawsze w sercu Naszym, uczucie nabożeństwa do Błogosławionej Dziewicy, jako też głębokiej wdzięczności za Jej dobrodziejstwa. Co Nas zresztą w tym upewnia, to gorliwość katolików, bezustannie czujna która kwapi się do każdego nowego hołdu, każdego objawu miłości, jaki ma się złożyć wzniosłej Dziewicy. Nie chcemy atoli taić tego, że jedna rzecz ożywia w Nas wielce to pragnienie: oto zdaje Nam się, wnosząc z tajnego przeczucia duszy Naszej, że możemy spodziewać się w niedalekiej przyszłości spełnienia wielkich i z pewnością niezuchwałych nadziei, które pobudziły Naszego poprzednika Piusa IX i cały episkopat katolicki do uroczystego sformułowania dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi.

W istocie, mało jest takich, którzy by nie ubolewali nad tym, iż nie ujrzeli dotąd spełnionych tych nadziei i którzy by nie powtórzyli za Jeremiaszem tych stów: „Czekaliśmy pokoju, a nie było dobra: czasu uleczenia, a oto trwoga” (Jer 8:15). Ale czyż nie trzeba pomawiać o mało wiary ludzi, którzy w ten sposób zaniedbują wnikać w dzieła Boże lub patrzeć na nie w prawdziwym świetle? Któż by zdołał istotnie zliczyć, któżby mógł ogarnąć tajne skarby łask, które przez czas ten cały Bóg zlał na swój Kościół na prośbę Dziewicy? A pomijając nawet to, cóż powiedzieć o tym soborze watykańskim, tak przedziwnie odpowiednim i określeniu nieomylności Papieża, sformułowanym w tak właściwej chwili przeciw błędom, które miały pojawić się niebawem, i o tym popędzie przywiązania wreszcie – rzecz nowa i rzeczywiście niebywała, która sprowadza już od dawna wiernych wszelkiej narodowości i wszystkich stref do stóp Namiestnika Chrystusowego, by go uczcić osobiście? I czyż to nie jest cudowną sprawą Opatrzności Bożej, że dwaj Nasi poprzednicy, Pius IX i Leon XIII, zdołali w czasach tak niespokojnych, rządzić świątobliwie Kościołem w warunkach i stosunkach, jakie nie przypadły w udziale żadnemu innemu pontyfikatowi? Do tego należy dodać, że
Pius IX nie ogłosił jeszcze jako dogmat Niepokalanego Poczęcia Maryi, a już w Lourdes rozpoczynały się cudowne objawienia Dziewicy; i to było, jak wiadomo, początkiem owych świątyń, wzniesionych na cześć Niepokalanej Matki Bożej, dzieł wielkiej wspaniałości i olbrzymiej pracy, w których codzienne cuda dokonują się za Jej przyczyną, dostarczają znakomitych argumentów, by pokonać nowoczesne niedowiarstwo. Tyle i tak nadzwyczajnych dobrodziejstw, udzielonych przez Boga na pobożne modły Maryi w ciągu lat pięćdziesięciu, które się teraz kończą, czyż nie mają budzić w nas nadziei zbawienia w czasie bliższym, aniżeli sądziliśmy? Jest to zatem niejako prawem Opatrzności Bożej, jak nas uczy doświadczenie, że od ostatecznych krańców złego do oswobodzenia nigdy nie jest tak bardzo daleko. „Blisko jest, że przyjdzie czas jego, a dni jego nie odwleką się. Albowiem zlituje się Pan nad Jakubem i wybierze jeszcze z Izraela” (Izaj 14:1). Z całą przeto ufnością możemy oczekiwać, aż sami zawołamy: „Złamał Pan kij bezbożnych […] Odpoczęła i umilkła wszystka ziemia, uradowała się i uweseliła” (Izaj 14:5,7).

Ale, jeżeli pięćdziesiąta rocznica aktu pontyfikalnego, który obwieścił poczęcie Maryi bez zmazy, powinna [rozbudzić – przyp. red.] w łonie ludu chrześcijańskiego uczucia zapału, to powód tego mieści się przede wszystkim w potrzebie, aby wszystko odnowić w Jezusie Chrystusie, co wyłożyły Nasze poprzednie Encykliki. Albowiem, któż by nie uważał za rzecz pewną, iż nie ma drogi ani bezpieczniejszej, ani łatwiejszej, aniżeli przez Maryję, by ludzie mogli dojść do Jezusa Chrystusa i uzyskać za pomocą Jezusa Chrystusa to zupełne przyjęcie za synów, które czyni świętym i bez skazy w oczach Boga? Z pewnością, jeśli słusznie powiedziano Dziewicy: „A błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, albowiem spełni się to, co ci było powiedziane od Pana” (Łk 1:45), to znaczy, że pocznie i porodzi Syna Bożego. Jeżeli przeto przyjęła do Swego łona tego, który ze Swej natury jest Prawdą, tak, że poczęty w nowym porządku i przez nowe narodzenie… niewidzialny sam w sobie, uczynił się widzialnym w naszym ciele (Św. Leon M. Kaz. 2 De Nativ. Dom. II); od chwili, jak Syn Boży jest sprawcą i dopełnieniem naszej wiary: konieczne jest, aby Maryję ogłosić uczestniczką tajemnic Bożych i poniekąd ich Opiekunką i aby i na Niej także, jako na najszlachetniejszej podstawie po Jezusie Chrystusie, spoczywała wiara wszystkich wieków.

Jakżeby miało być inaczej? Czyż Bóg nie mógł inną drogą, aniżeli przez Maryję zesłać nam zbawcy ludzkości i twórcy wiary? Ale skoro podobało się przedwiecznej Opatrzności, by Bóg-Człowiek nam był dany przez Dziewicę i skoro Ona za sprawą Ducha św. rzeczywiście nosiła Go w swym łonie, cóż pozostaje innego, jak to, byśmy odebrali Jezusa z rąk Maryi? Widzimy też, że w Piśmie św. wszędzie, gdzie nam przepowiedziano łaskę, jaka ma być nam dana, wszędzie także lub prawie zawsze Zbawiciel ludzi ukazuje się w towarzystwie Swej świętej Matki. On wyjdzie, baranek rządzący światem, ale z kamienia na puszczy, Ona wzniesie się, jak kwiat, ale z łodygi Jessego. Widząc w przyszłości, jak Maryja depce głowę węża, Adam powstrzymuje łzy, które przekleństwo wyrywało mu z serca. Maryja zajmuje myśl Noego wśród ścian zbawczej arki; Abrahama powstrzymanego od ofiary z syna; Jakuba, spoglądającego na drabinę, po której wstępują i zstępują aniołowie; Mojżesza w zachwycie przed krzakiem, który goreje, nie płonąc; Dawida śpiewającego i skaczącego, gdy przoduje arce Bożej; Eliasza, spostrzegającego obłok, który wznosi się z morza. Nie rozwodząc się więcej, znajdujemy w Maryi, po Jezusie, kres i cel prawa, urzeczywistnienie obrazów i przepowiedni.

Niechaj to będzie sprawą Dziewicy, i to głównie Jej, by prowadzić do znajomości Jezusa, w co nie można wątpić, jeśli się zważy między innymi, że Ona jedyna na świecie, pod wspólnym dachem i w serdecznej zażyłości przez trzydzieści lat, przebywała z Nim tak blisko, jak matka z synem. Przedziwne tajemnice narodzenia i dziecięctwa Jezusa, zwłaszcza te, które odnoszą się do Jego wcielenia, zasada i podstawa naszej wiary, komuż zostały dokładniej objawione, jeśli nie Jego Matce? Chowała i wspominała w swym sercu wszystko, co widziała w Betlejem, co widziała w Jerozolimie w świątyni, ale wtajemniczona jeszcze w Jego rady i tajne zamiary Jego woli, żyła, rzec można, samym życiem swego Syna. Nie, nikt na świecie, jak ona, nie znał na wskroś Jezusa, nikt nie jest lepszym mistrzem i lepszym przewodnikiem w poznawaniu Jezusa.

Stąd wynika, i już to zaznaczyliśmy, że nikt Jej nie dorówna także w łączeniu ludzi z Jezusem. Jeżeli istotnie wedle nauki Boskiego Mistrza „To zaś jest życie wieczne, aby poznali ciebie, jedynego Boga prawdziwego i tego, któregoś posłał, Jezusa Chrystusa” (J 17:3), ponieważ przez Maryję dochodzimy do znajomości Jezusa Chrystusa, łatwiej nam też przez Nią uzyskać życie, którego On jest pierwiastkiem i źródłem. 

A teraz, jeśli rozważymy, ile przyczyn, ile modlitw gorących wzywa tę Najświętszą Matkę, by nam hojnie udzieliła z obfitości tych skarbów, to jakiegoż wzmocnienia zaczerpnie nasza nadzieja!

Czyż Maryja nie jest Matką Boga? Jest zatem i naszą Matką. Albowiem zasadą jest, że Jezus, Słowo, które stało się Ciałem, jest zarazem Zbawicielem rodzaju ludzkiego. Jako Bóg-Człowiek przeto ma On ciało, jak inni ludzie, jako Zbawca naszego rodzaju, ciało duchowe, lub, jak się mówi, mistyczne, które nie jest niczym innym jak społeczeństwem chrześcijan złączonych z Nim wiarą. „Tak wiele nas jednym ciałem jesteśmy w Chrystusie, a każdy z osobna jeden drugiego członkami” (Rz 12:5). Dziewica więc nie tylko poczęła Syna Bożego, aby otrzymawszy od Niej naturę ludzką, stał się człowiekiem, ale aby za pomocą tej natury, otrzymanej od Niej, stał się Odkupicielem ludzi. To tłumaczy słowa aniołów, wypowiedziane do pasterzy: „Iż wam się dziś narodził Zbawiciel, który jest Jezus Chrystus” (Łk 2:11). W przeczystym łonie Dziewicy, gdzie Jezus przyjął śmiertelne ciało, złączył się tam nawet z ciałem duchowym, utworzonym przez tych wszystkich, którzy mieli wierzyć w Niego i rzec można, że noszą Jezusa w swym łonie. Maryja nosiła jeszcze tych wszystkich, których życie zawierało życie Zbawiciela. My wszyscy przeto, którzyśmy złączeni z Chrystusem, jesteśmy, jak mówi Apostoł, „członkami ciała Jego, z ciała Jego i kości Jego” (Ef 5:30), powinniśmy uważać się za pochodzących z łona Dziewicy, z którego wyszliśmy na podobieństwo ciała, przytwierdzonego do swej głowy. Dlatego jesteśmy nazwani w znaczeniu duchowym, w rzeczywistości mistycznej synami Maryi, a Ona ze swej strony jest Matką nas wszystkich. „Matką wedle ducha, niemniej Matką rzeczywistą członków Jezusa Chrystusa, którymi jesteśmy sami” (Św. Aug. de S. Virg. VI. 6). Jeśli przeto błogosławiona Dziewica jest zarazem Matką Boga i ludzi, któż może wątpić, iż wstawia się wszystkimi siłami u Swego Syna, „głowy ciała Kościoła” (Kol 1:18), aby wylał na nas, którzy jesteśmy Jego członkami, dary łaski, zwłaszcza, abyśmy Go znali, i „żyli przezeń” (1J 4:9).

Ale nie tylko chwałą Dziewicy jest to, że „dała materię ciała jednorodzonemu Synowi Boga, mającemu narodzić się z członkami ludzkimi” (S. Bed. Ven. IV. in Luc. XI) i że tym sposobem przygotowała ofiarę dla zbawienia ludzi, ale i Jej posłannictwem było nadto opiekować się tą ofiarą, wykarmić ją i w dniu przeznaczonym zanieść ją przed ołtarz. Stąd między Maryją a Jezusem bezustanna wspólność życia i cierpienia, która sprawia, że można z tego samego powodu zastosować do nich słowa Proroka: „Albowiem ustał w boleści żywot mój i lata moje we wzdychaniu” (Ps 30:11) A gdy nadeszła dla Jezusa ostatnia godzina, widziano Maryję stojącą u stóp krzyża, przejętą z pewnością grozą widoku, a jednak szczęśliwą, że Syn Jej poświęcał się dla zbawienia rodu ludzkiego i zresztą tak uczestniczącą w Jego cierpieniach, że byłoby Jej się wydało nieskończenie lepszym, gdyby mogła wziąć na siebie męki, które przechodził (Św. Bonaw. I. Sent. 48, ad Sitt dub. 4). Wynikiem tej wspólności uczuć i cierpień między Maryją a Jezusem jest to, że Maryja „zasłużyła na to, aby stać się Odkupicielką upadłej ludzkości” (Eadmeri Mon., De Excellentia Virg. Mariae, c. IX) i stąd szafarką wszystkich skarbów, które Jezus nam uzyskał przez Swą śmierć i krew Swoją.

Nie można bez wątpienia powiedzieć, aby szafowanie tymi skarbami nie było właściwym i wyłącznym prawem Jezusa Chrystusa, gdyż one są wyłącznym owocem Jego śmierci, On sam zaś z natury Swej jest Pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Wszelako na mocy tej wspólności cierpień i trwogi, już wzmiankowanej, między Matką a Synem, danym zostało tej dostojnej Dziewicy „stać się u Swego Syna jedynego wszechpotężną pośredniczką i orędowniczką świata całego” (Pius IX, Bull. Ineffabilis). Źródłem przeto jest Jezus Chrystus: „A z pełności Jego myśmy wszyscy wzięli” (J 1:16); z którego „całe ciało, złożone i złączone przez wszystkie spojenia wzajemnej usługi, według działalności stosownej do natury każdego członka, otrzymuje swój wzrost i buduje się w miłości” (Ef 4:16). Ale Maryja, jak bardzo słusznie zauważa św. Bernard, jest przewodnikiem, albo raczej tą częścią pośredniczącą, której właściwym jest spajać ciało z głową i przenosić w ciało wpływy i działania głowy; mamy na myśli szyję. Tak, powiada św. Bernard ze Sienny, „Ona jest szyją naszej głowy, za pomocą której ostatnia udziela swemu ciału mistycznemu wszystkich darów duchowych (Quadrag. de Evangelio aeterno. Serm. X. a. 3. c III). Należy się przeto, jak widzimy, abyśmy przypisywali Matce Boga moc szafowania łaską, moc, która pochodzi od Boga samego. Wszelako, ponieważ Maryja wzniosła się nad wszystkich w świętości i łączności z Jezusem Chrystusem i uczestniczyła przez Jezusa Chrystusa w dziele odkupienia, zasługuje de congruo, jak mówią teologowie, jak zasłużył się Jezus Chrystus de condigno i jest najwyższą szafarką łask. On, Jezus, „siedzi na prawicy majestatu, na wysokościach” (Żyd 1:3). Ona, Maryja, siedzi na prawicy swego Syna, jako „ucieczka tak bezpieczna i pomoc tak wierna przeciwko wszystkim niebezpieczeństwom, że nie trzeba lękać się niczego, wątpić o niczym pod Jej opieką, pod Jej kierunkiem, pod Jej patronatem, pod Jej egidą” (Pius IX, Bull. Ineffabilis). Któż nie uzna, że słusznie twierdziliśmy o Maryi, iż jako ciągła towarzyszka Jezusa, począwszy od domku w Nazarecie, aż do góry Kalwarii, znająca więcej, niż ktokolwiek inny, tajniki Jego serca, szafarka, jak to jest prawem matczynym, skarbów Jego zasług, jest Ona z tych wszystkich względów pomocą bardzo pewną i bardzo skuteczną w poznaniu i umiłowaniu Jezusa Chrystusa. Swoim postępowaniem niestety dostarczają nam na to aż nazbyt niezbitego dowodu ci ludzie, którzy uwiedzeni podstępami szatana, lub otumanieni fałszywymi naukami, sądzą, że mogą obyć się bez pomocy Dziewicy. Nieszczęśliwi ci, którzy zaniedbują Maryję pod pozorem hołdu oddawanego Jezusowi Chrystusowi! Jak gdyby można znaleźć dziecię inaczej, aniżeli z matką!

Skoro tak jest, Czcigodni Bracia, to do tego celu przede wszystkim powinny zmierzać wszystkie uroczystości, jakie się przygotowują wszędzie na cześć świętego i Niepokalanego Poczęcia Maryi. Żaden hołd istotnie nie jest Jej tak miły, żaden nie jest Jej tak słodki, jak ten, byśmy znali i miłowali prawdziwie Jezusa Chrystusa. Niechajże zatem tłumy zalegają świątynie, niech się odbywają wspaniałe uroczystości, niechaj nastąpi uciecha publiczna: są to rzeczy odpowiednie do ożywienia wiary. Ale jeśli do nich nie przyłączą się uczucia serca, mieć będziemy tylko prostą formę, zwyczajne pozory pobożności. Na ten widok Dziewica, zapożyczając sobie słów Jezusa Chrystusa, zwróci do nas tę słuszną wymówkę: „Ten lud czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie” (Mt 15:8).

Albowiem, aby być skuteczne, nabożeństwo do Bożej Rodzicielki powinno tryskać z serca; akty fizyczne nie mają tu ani pożytku, ani wartości, jeżeli się nie łączą z aktami duszy. Te mogą odnosić się tylko do jednej rzeczy, którą jest, abyśmy przestrzegali w zupełności to, co nam nakazuje Boski Syn Maryi. Albowiem jeżeli miłością prawdziwą jest jedynie ta, która posiada moc łączenia woli, konieczne jest, abyśmy mieli równą z Maryją wolę służenia Jezusowi, Panu naszemu. Zlecenie, jakie dała ta wielce roztropna Dziewica sługom na godach w Kanie, zwraca do nas samych: „Cokolwiek wam rzecze, czyńcie” (Jn 2:5). A oto słowo Jezusa Chrystusa: „A jeśli chcesz wnijść do żywota, chowaj przykazania” (Mt 19:17). Niechaj zatem każdy przejmie się tą prawdą, że jeżeli jego nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy nie powstrzymuje go od grzechu, albo nie pobudza jego woli do poprawienia grzesznego życia, to pobożność owa jest fałszywa i kłamliwa, pozbawiona właściwego skutku i owocu przyrodzonego.

Jeżeliby kto pragnął uzyskać potwierdzenie tych rzeczy, łatwo je znaleźć w samym dogmacie o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Albowiem pomijając tradycję, źródło prawdy, tak samo, jak Pismo św., skądże to przekonanie o Niepokalanym Poczęciu Dziewicy wydało się po wszystkie czasy tak zgodne z duchem katolickim, że można je było uważać niejako za wcielone i jakoby wrodzone duszy wiernych? „Wstrętnym nam jest mówić – taką dał odpowiedź Dionizy z Kartuz – że ta niewiasta mając kiedyś zdeptać głowę węża, aby miała kiedykolwiek być zdeptaną przez niego i że matka Boga, byłaby miała kiedykolwiek być córką szatana!” (Sent. d. 3. q. 1). Nie, umysł chrześcijański nie mógł przywyknąć do tej myśli, aby ciało Chrystusowe, święte, bez zmazy i niewinne, miało wziąć początek w łonie Maryi, z ciała, które by chociaż na małą chwilkę było uległe skazie. A dlaczego, jeśli nie z tego powodu, że nieskończony opór dzieli Boga od grzechu? W tym bez wątpienia tkwi źródło tego przekonania, wspólnego wszystkim chrześcijanom, iż Jezus Chrystus, który przed przybraniem nawet postaci ludzkiej, obmył nas z grzechów krwią Swoją, musiał udzielić Maryi tej łaski i przywileju, iż została ochroniona i wolna od pierwszej chwili swego poczęcia od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego. – Jeśli przeto Bóg tak brzydzi się grzechem, iż chciał uwolnić przyszłą matkę Swego Syna nie tylko od tych zmaz, które się popełnia dobrowolnie, ale za szczególną łaską i przewidując zasługi Jezusa Chrystusa, od tej drugiej jeszcze zmazy, której smutne piętno przekazuje nam wszystkim dzieciom Adama, to któż może wątpić, iż jest obowiązkiem każdego, kto chce przez swe hołdy pozyskać serce Maryi, poprawić się z występnych i szkodliwych nawyków i pokonać namiętności, które go pobudzają do złego.

Ktokolwiek chce nadto – a któżby tego nie chciał? – aby nabożeństwo jego do Dziewicy było Jej godne i doskonałe, powinien iść dalej i wszelkimi siłami dążyć do naśladowania Jej przykładów. To jest w istocie prawem Bożym, że tylko ci zdobywają szczęśliwość wieczną, którzy w wiernym naśladowaniu odtwarzają w sobie formę cierpliwości i świętości Jezusa Chrystusa: „Albowiem których przejrzał i przeznaczył, aby byli podobni do obrazu Syna jego: żeby on był pierworodny między wielu braćmi” (Rz 8:29). Ale taką jest w ogóle ułomność nasza, że podniosłość tego przykładu zniechęca nas łatwo. Dlatego ze strony Boga było to łaską zupełnie opatrznościową, iż dał nam inny przykład tak zbliżony do Jezusa Chrystusa, o ile na to pozwala natura ludzka, a jednak cudownie zastosowany do naszej słabości. Jest nią Matka Boża, nie kto inny. „Taką była Maryja, powiada św. Ambroży, że samo Jej życie jest dla wszystkich nauką”. Skąd wnioskuje bardzo słusznie: „Miejcie przed oczami waszymi, odmalowaną, jak na obrazie dziewiczość i życie Najświętszej Panny, która odbija, jak zwierciadło, blask czystości i nawet kształt cnoty” (De Virginib. L. II, c. II).

Przystoi przeto synom nie pozostawiać żadnej cnoty tej Matki bez naśladowania jej, wszelako pragniemy, aby wierni starali się przede wszystkim o główne cnoty, które są jakoby nerwami i ścięgnami życia chrześcijańskiego. Mamy na myśli wiarę, nadzieję i miłość Boga i bliźniego, cnoty, których błyszczące znamiona nosi życie Maryi we wszystkich fazach, które atoli osiągnęły najwyższy stopień blasku w chwili, gdy towarzyszyła Synowi umierającemu. — Jezus jest przybity do krzyża, a wyrzucają mu złorzecząc, że uczynił się Synem Bożym. Maryja z niezachwianą stałością uznaje i wielbi w nim boskość. Składa Go po śmierci do grobu, ale nie wątpi ani na chwilę o Jego zmartwychwstaniu. Co do miłości, jaką pała ku Bogu, to cnota owa prowadzi Ją aż do uczestniczenia w mękach Jezusa Chrystusa. Z Nim zresztą, jakby pozbawiona czucia własnej boleści, błaga o przebaczenie dla oprawców, mimo ich okrzyku nienawiści : „Krew jego na nas i na syny nasze” (Mt 27: 25).

Ale aby nie sądzono, że straciliśmy z oczu Nasz przedmiot, tj. tajemnicę Niepokalanego Poczęcia, powtarzamy, ile to skutecznej pomocy znajduje się w jej własnym źródle, by zachować te same cnoty i wypełniać je należycie. Z czego w istocie wychodzą wrogowie religii, aby siać tak wiele i tak poważnych błędów, które naruszają wiarę tak wielkiej liczby? Zaczynają oni od zaprzeczania grzechu pierworodnego człowieka i jego upadku. Za prostą bajkę [uważają – przyp. red.] zatem grzech pierworodny i wszelkie zło, jakie stąd wyniknęło: zatrute źródła ludzkości, zatruwające ze swej strony cały ród ludzki; stąd zło wprowadzone między ludzi i pociągające za sobą potrzebę odkupiciela. Gdy się odrzuca to wszystko łatwo zrozumieć, że nie pozostaje miejsca ani dla Chrystusa, ani dla Kościoła, ani dla łaski, ani czegokolwiek innego, co przewyższa naturę. Jest to zdruzgotaniem gmachu wiary od szczytu do podstaw. Jeśli zatem ludy wierzą i wyznają, że Dziewica Maryja od pierwszej chwili swego poczęcia była wolna od wszelkiej zmazy, stąd wynika, że trzeba, by przyjęły i grzech pierworodny, i odkupienie przez Jezusa Chrystusa, i Ewangelię, i Kościół i wreszcie prawo cierpienia, na mocy czego wyrwany z korzeniem i zniszczony zostaje wszelki racjonalizm i materializm na świecie i ostaje się ta chwała i mądrość chrześcijańska, iż zachowała i obroniła cnotę. Co więcej, przewrotnością, wspólną wrogom wiary, w naszych zwłaszcza czasach, jest odpychanie i głoszenie, że należy odrzucać wszelki szacunek i posłuszeństwo wobec powagi Kościoła, nawet wobec wszelkiej władzy ludzkiej, w przekonaniu, że im łatwiej przyjdzie następnie zwalczyć wiarę. Tutaj jest źródło anarchizmu, zasady najszkodliwszej i najzgubniejszej, jaka istnieje, dla wszelkiego rodzaju porządku przyrodzonego i nadprzyrodzonego.

Taka plaga, równie zgubna dla społeczeństwa, co i dla chrześcijaństwa, będzie pokonana przez dogmat o Niepokalanym Poczęciu, wskutek obowiązku przyznania Kościołowi władzy, wobec której nie tylko wola musi się uginać, ale także i umysł. Z uczucia tego poddania się bowiem lud chrześcijański odnosi do Maryi Dziewicy ten hymn pochwalny : „Wszystkaś piękna jest, Maryjo, i nie ma w Tobie zmazy pierworodnej” (Grad Miss. in festo Im. Conc.). Uzasadnia to znowu twierdzenie Kościoła, że Ona sama wytępiła herezje w świecie całym.

Skoro wiara, jak mówi Apostoł, jest niczym innym, jak „podstawą tych rzeczy, których się spodziewamy” (Żyd 11:1), każdy przyzna łatwo, że gdy Niepokalane Poczęcie Maryi utwierdza naszą wiarę, przez to samo także ożywia naszą nadzieję. Tym więcej, że jeśli Dziewica wolna była od zmazy pierworodnej, to dlatego, że miała zostać Matką Chrystusa; stała się Matką Chrystusa, aby dusze nasze mogły odżyć w nadziei.

Pomijając tutaj miłość ku Bogu, zapytujemy: któż nie znalazłby w rozważaniu Niepokalanego Poczęcia Dziewicy bodźca do ścisłego przestrzegania nauki Jezusa Chrystusa, abyśmy miłowali się wzajemnie, tak jak On nas umiłował? „I ukazał się – w tych słowach opisuje św. Jan objawienie Boskie – znak wielki na niebie: Niewiasta obleczona w słońce, a księżyc pod jej nogami, a na głowie jej korona z gwiazd dwunastu” (Ap 12:1). Każdemu wiadomo, że owa niewiasta oznacza Maryję Dziewicę, która nietknięta żadną zmazą, poczęła naszego Mistrza Boskiego. I mówi Apostoł dalej: „A będąc brzemienną, wołała, rodząc i męczyła się w porodzie” (Ap 12:2). Św. Jan przeto widział Najświętszą Pannę Maryję wśród wiecznej szczęśliwości i wśród mozołu, tajemniczego porodu. Jakiego narodzenia? Bez wątpienia naszego, nas, którzy zatrzymani jeszcze na wygnaniu, potrzebujemy narodzenia się do doskonałej miłości Bożej i szczęśliwości wiecznej. Co do bólów porodu, to oznaczają one żar miłości, z jaką Maryja czuwała nad nami z wyżyn niebieskich i pracuje w nieustannych modlitwach nad tym, by liczba wybranych była kompletna.

Życzeniem Naszym jest, aby wszyscy wierni starali się zdobyć tę cnotę miłości i korzystali w tym celu zwłaszcza z nadzwyczajnych uroczystości, które się odbędą na cześć Niepokalanego Poczęcia Maryi. Z jakąż wściekłością i namiętnością zaczepiają dzisiaj Jezusa Chrystusa i religię, którą założył! Jakież więc niebezpieczeństwo dla wielu, niebezpieczeństwo obecne i nagłe uwiedzenia do błędu i zatracania wiary! „Kto więc mniema, że stoi, niech patrzy, żeby nie upadł” (1Kor 10:12). Ale niechaj wszyscy także zwrócą się do Boga przy pomocy Dziewicy św. w pokornych i gorących modlitwach, aby nawrócił na drogę prawdy tych, którzy mieli nieszczęście zboczyć z niej. Wiemy bowiem z doświadczenia, że modlitwa, która pochodzi z miłości i która opiera się na pośrednictwie Maryi, nigdy nie była daremna. Bez wątpienia, nie należy się spodziewać, aby napaści na Kościół ustały kiedykolwiek, „gdyż i sekty być muszą, aby się wśród was ujawnili ci, co są wypróbowani”(1Kor 11:19). Dziewica atoli nie przestanie ze swej strony podtrzymywać nas w naszych doświadczeniach, jakkolwiek przykrymi by one nie były i toczyć walkę, jaką prowadzi od swego poczęcia, tak, że codziennie będziemy mogli powtarzać te stewa „Dzisiaj zdeptała głowę dawnego węża” (Off. Imm. Conc. in II Vesp. ad Magnif.).

I aby skarby łask niebieskich, bardziej otwarte niż zwykle, dopomogły nam połączyć naśladowanie błogosławionej Dziewicy z hołdami, jakie Jej składać będziemy w ciągu tego roku i abyśmy łatwiej doszli do naprawienia wszystkiego w Jezusie Chrystusie, przeto za przykładem Naszych poprzedników na wstępie pontyfikatu postanowiliśmy udzielić światu całemu odpustu nadzwyczajnego w postaci jubileuszu. Oto, dlaczego, opierając się na miłosierdziu Boga Wszechmocnego i na władzy błogosławionych Apostołów św. Piotra i Pawia, w imię tej mocy związywania i rozwiązywania, jaka Nam została udzielona mimo Naszej niegodności, postanawiamy: Wszystkim i każdemu z wiernych obojga płci, przebywającym w mieście Rzymie lub znajdującym się tu chwilowo, którzy zwiedzą trzy razy cztery bazyliki patriarchalne, począwszy od pierwszej niedzieli wielkiego postu, 21 lutego aż do 2 czerwca włącznie, do dnia, w którym obchodzi się uroczystość Najświętszego Sakramentu i którzy przez pewien czas modlić się będą pobożnie o wolność i wywyższenie Kościoła katolickiego i Stolicy apostolskiej, o wytępienie herezji i nawrócenie grzeszników, o zgodę między chrześcijańskimi książętami, o pokój i zgodę całego ludu prawowiernego wedle Naszych intencji; którzy w czasie oznaczonym wyżej i poza dniami wielkiego postu raz pościć będą, używając tylko postnych potraw, którzy wyspowiadawszy się z grzechów przyjmą komunią św.; tak samo tym wszystkim, mieszkającym za obrębem Rzymu, którzy w oznaczonym wyżej czasie albo w ciągu trzech miesięcy, oznaczyć się mających przez Ordynariat, a nawet z rzędu, jeśli to uzna za słuszne dla wygody wiernych, w każdym razie przed 8 grudnia, odwiedzą trzy razy kościół katedralny, a w braku tegoż kościół parafialny, lub w braku i tego jeszcze, główny kościół miejscowy i którzy pobożnie spełnią inne warunki, wymienione tutaj – udzielamy odpustu zupełnego, pozwalając także, aby ten odpust, którego raz jeden tylko można dostąpić, ofiarować można za dusze tych, którzy opuścili to życie w łasce Bożej.

Pozwalamy nadto, aby podróżni na lądzie i morzu, spełniwszy wzmiankowane wyżej warunki po powrocie do domu, dostąpili tego samego odpustu.

Spowiednikom, uznanym przez własne Ordynariaty, udzielamy władzy zamienienia przepisanych przez Nas warunków na inne uczynki pobożne, na rzecz osób zakonnych obojga płci i innych jakichkolwiek osób, które nie mogłyby spełnić warunków, wraz z władzą zwolnienia od komunii św. dzieci, które jeszcze nie były przyjęte.

Nadto, wszystkim i każdemu z wiernych, tak świeckim, jak duchownym, czy to zakonnym czy świeckim, jakiegokolwiek zakonu i instytutu, włączając tych, którzy żądają osobnej wzmianki, udzielamy pozwolenia na wybranie w celu, o jaki chodzi, kapłana jakiegokolwiek, czy zakonnego, czy świeckiego wśród duchownych aprobowanych (a z tego mogą korzystać też i zakonnice, nowicjuszki i inne osoby, mieszkające w klasztorach z klauzurą, byleby spowiednik był aprobowany dla zakonnic), który to kapłan osoby wymienione, zgłaszające się do niego w czasie oznaczonym i spowiadające się w celu uzyskania jubileuszowego odpustu i spełniające inne warunki potrzebne, będzie mógł tym razem jedynie wedle sumienia zwolnić od wszelkiej ekskomuniki, suspensy i innych kar i cenzur duchownych, wyznaczonych z jakiejkolwiek przyczyny przez prawo lub sędziego, nawet w przypadkach zarezerwowanych w szczególny sposób dla kogokolwiek, choćby dla Najwyższego Zwierzchnika i Stolicy apostolskiej, jako też rozgrzeszyć ze wszystkich grzechów i występków, zarezerwowanych Ordynariuszom i Nam samym i Stolicy apostolskiej, wyznaczając wszelako poprzednio zbawienną pokutę i wszystko, co przepisuje prawo, a jeżeli chodzi o herezję, odwołanie i wyrzeczenie się błędów, wymagane przez prawo; zamieniać nadto wszelkiego rodzaju śluby, nawet złożone pod przysięgą i zarezerwowane dla Stolicy apostolskiej (wyjątek stanowią śluby czystości, zakonne lub zawierające zobowiązania, przyjęte przez trzecią osobę), zamieniać te śluby, powtarzamy, na inne uczynki pobożne i zbawienne, a jeśli chodzi o penitentów, przebywających w zakonach, a nawet o osoby zakonne, rozgrzeszyć je od wszelkiego uchybienia, przeciw praktyce zakonnej, popełnionego jednak tylko przez naruszenie cenzury. Nie dyspensujemy zresztą niniejszym innych uchybień, popełnionych w jakikolwiek sposób, czy przez zuchwałość czy z ułomności, jawnie lub skrycie, czy przez czyn hańbiący, albo przez inną nieudolność lub niezręczność; ponieważ nie chcemy także zbaczać od konstytucji wydanej przez Benedykta XIV błogosławionej pamięci, rozpoczynającej się od słów „Sacramentum potnitentiae” z oświadczeniami, dodanymi do niej; ani też, aby niniejsze mogły lub powinny być użyteczne tym, których My sami i Stolica apostolska, albo jakiś prałat lub sędzia duchowny był ekskomunikował osobno, suspendował albo ogłosił jako znajdujących się pod mocą wyroku lub cenzury, albo którzy by byli obłożeni publiczną klątwą, chyba jeśliby w oznaczonym czasie dokonali zadośćuczynienia i pogodzili się, jeśli potrzeba, ze stronami.

Do tego dodajemy, że chcemy i pozwalamy, aby przez cały ten czas jubileuszowy każdy zachował niepodzielnie przywilej uzyskania wszelkich odpustów, nie wyłączając zupełnych, udzielonych przez Nas lub Naszych poprzedników. Kończymy list niniejszy, Czcigodni Bracia, wyrażając na nowo nadzieję, jaką mamy w sercu, że za pomocą łask nadzwyczajnych tego jubileuszu, wyznaczonego pod auspicjami Niepokalanej Dziewicy, wielu tych, którzy niegodnie odstąpili od Jezusa Chrystusa, powróci do Niego i że wśród ludu chrześcijańskiego rozkwitnie na nowo miłość do cnót i żar pobożności. Przed pięćdziesięciu laty, gdy Pius IX, Nasz poprzednik, ogłosił, że Niepokalane Poczęcie błogosławionej Matki Jezusa Chrystusa ma być przedmiotem wiary, niezmierzona obfitość łask, jako to przypomnieliśmy, zstąpiła na ziemię, a wzrost zaufania do Dziewicy św. wywołał znaczny postęp dawnej religii ludów. Cóż nas powstrzymuje od oczekiwania czegoś lepszego jeszcze w przyszłości? Bez wątpienia przeżywamy smutną epokę i mamy prawo podnosić tę skargę proroka: „Albowiem nie ma prawdy i nie ma miłosierdzia i nie ma znajomości Boga na ziemi. Złorzeczeństwo i kłamstwo, i mężobójstwo, i kradzież, i cudzołóstwo wylało z brzegów” (Oz 4:1-2). Jednakże wpośród tego, jak nazwać można, potopu złego, oko widzi podobną do tęczy najłaskawszą Dziewicę, znak pokoju między Bogiem a ludźmi. „Łuk mój położę na obłokach i będzie znakiem przymierza między mną, a między ziemią” (Gen 9:13). Chociażby rozszalała nawałnica i noc ciemna zakryła niebo, nikt drżeć nie powinien. Widok Maryi przebłaga Boga i On przebaczy. „I będzie łuk na obłokach, i ujrzę go, i wspomnę na przymierze wieczne” (Gen 9:16). „I nie będzie więcej wód potopu ku wygładzeniu wszelkiego ciała” (Gen 9:15). Bez wątpienia, gdybyśmy zaufali Maryi jak należy, zwłaszcza w czasie, w którym święcić będziemy z większą pobożnością Jej Niepokalane Poczęcie, bez wątpienia, powtarzamy, poznamy, że Ona jest zawsze tą Dziewicą potężną, która „swa dziewiczą stopą zdeptała głowę węża” (Off. Imm. Conc. BMV).

Jako zakład tych łask, Czcigodni Bracia, udzielamy Wam w Panu, z całego serca, Wam i Waszym ludom, błogosławieństwa apostolskiego.

Dan w Rzymie u św. Piotra, 2. lutego 1904 roku, w pierwszym roku Naszego pontyfikatu.

Pius X, Papież.

Na podstawie wydania: Pelplin 1904

Język uwspółcześniono




Duchowa pielgrzymka do Lourdes (2-10 lutego)

Dokument do pobrania jako e-book

Szczęśliwi są ci, którzy sami lub z pielgrzymką zwiedzają to święte miejsce jakim jest Lourdes. Przebywają tam oni niejako w domu matki pełnym miłości, gdyż Maryja jest najmiłościwszą Matką. Budują się tam pobożnością wiernego ludu, piją cudowną wodę ze źródła i biorą udział we wspaniałych procesjach – widzą i na sobie doświadczają cudów łaski, podziwiają olbrzymie skały i góry, które wszechmoc Boża napiętrzyła dokoła Lourdes. (…) Kto w takiej pielgrzymce brał udział, ten nie zapomni nigdy o szczęśliwych jej chwilach.

Większość z nas nie ma jednak tego szczęścia, aby brać udziału w pielgrzymce do Lourdes. Ubóstwo, choroba, obowiązki stanu świeckiego lub duchownego na to nie pozwalają, chociaż pragnęlibyśmy wyruszyć w pielgrzymkę do tego świętego miejsca. W zastępstwie prawdziwej pielgrzymki do Lourdes, powstała więc i to słusznie tak zwana: „Duchowa pielgrzymka do Lourdes”. Można się duchowo przenieść do Lourdes i w ten sposób swoje modlitwy i dobre uczynki połączyć z dobrymi uczynkami pielgrzymujących do Lourdes. Pomysł duchowych pielgrzymek do Lourdes narodził się w 1884 r. i praktykuje je wielu chrześcijan. (…)

 W jakiej intencji należy podejmować ową duchową pielgrzymkę? Otóż w tej, aby za przyczyną Niepokalanie Poczętej Najświętszej Maryi Panny, która się objawiła w Lourdes, uprosić u Boga łaskę dla siebie lub dla innych, np. łaskę nawrócenia, szczęśliwej godziny śmierci, otrzymania zdrowia, rozszerzenia i uświęcenia Kościoła, szczęścia i powodzenia w ważnych przedsięwzięciach.

   W jaki sposób dokonać tej pielgrzymki? Należy odprawić przez dziewięć dni wskazane poniżej modlitwy. Na początku każdej modlitwy można się pokropić wodą z Lourdes, o ile mam do niej dostęp. Staraj się usilnie przez te dziewięć dni, unikać ciężkich grzechów, a w miarę możliwości nawet grzechów powszednich. Odpraw te modlitwy – jeżeli istnieje taka możliwość – przed grotą, figurą lub obrazem Najświętszej Panny z Lourdes. Dla Jej uczczenia można zapalić świecę lub lampkę. Podczas tych dziewięciu dni przystąp do św. Sakramentów Spowiedzi i Komunii. Bądź przekonanym, że Pan Bóg przyjmie twoją duchową pielgrzymkę do Lourdes łaskawie, a Matka Boża ci w tym dopomoże.

   Kiedy rozpocząć tę duchową pielgrzymkę do Lourdes? Według możliwości każdego wiernego. Poza okresem przed świętem Matki Bożej z Lourdes, godnym polecenia jest miesiąc maj, poświęcony Najświętszej Maryi Pannie, miesiąc październik,   poświęcony Matce Bożej Różańcowej, jak i każde święto Najświętszej Panny.

   Możesz tę duchową pielgrzymkę odprawić wspólnie z innymi osobami, ponieważ Pan mówi: „Gdzie dwóch lub trzech jest w imię moje zgromadzonych, tam i ja jestem wśród nich” (Mt 18, 20). Przez tę duchową pielgrzymkę do Lourdes zjednamy sobie opiekę Królowej nieba, która woła do nas słowami Pisma świętego: „Kto mnie znajdzie, znajdzie życie i wyczerpie zbawienie od Pana”. Duchową pielgrzymkę można polecić nawet tym, którzy już byli w Lourdes, aby odnowili dobre przedsięwzięcia i aby wyjednali sobie nowe łaski. Nawet i chorujący niech odprawią pielgrzymkę w duchu na swym łożu boleści – Najświętsza Maryja Panna ich z pewnością wspomoże.

Modlitwy podczas Duchowej Pielgrzymki do Lourdes

Dzień pierwszy

   Najświętsza Panno Maryjo, raczyłaś się pokazać w Lourdes ubogiej, niewinnej dziewczynce Bernadecie i do niej przemówiłaś: „Ja ci przyrzekam uczynić cię szczęśliwą, ale nie tu na tym świecie, lecz w niebie”. Patrz, i ja pragnę być także szczęśliwym; ponieważ jednak tu na tym świecie, gdzie na choroby, utrapienia i śmierć wystawiony jestem, prawdziwego i stałego szczęścia znaleźć nie mogę, przeto Cię błagam pokornie, abyś mi uprosiła prawdziwe i nieprzemijające szczęście w niebie u Twego Boskiego Syna Jezusa Chrystusa.

   Łączę swoje modlitwy z modlitwami wszystkich pielgrzymów, którzy Cię wzywają na cudownym miejscu w Lourdes. W duchu upadam na kolana przed grotą, w której się objawiłaś i wołam do Ciebie: „O Maryjo, wspomożenie wiernych, dopomóż także i mnie w mojej potrzebie. Przez Jezusa Chrystusa, Syna Twego i Pana naszego”. Amen.

Litania do Najświętszej Maryi Panny z Lourdes

Akty strzeliste do Maryi

Niech będzie pochwalony Jezus i Maryja.

Słodkie Serce Maryi, bądź naszym zbawieniem.

Niech będzie błogosławione święte i niepokalane poczęcie Najświętszej Maryi Panny, Matki Boga.

W poczęciu Twym, Panno Maryjo, byłaś niepokalana.
Módl się za nami do Ojca, któregoś Syna Jezusa z Ducha Świętego poczęła i porodziła. Amen.

Część radosna Różańca świętego.

Dzień drugi

   Najświętsza Maryjo Panno, Ty jesteś Matką bolesną Pana naszego Jezusa Chrystusa. Siedmiokrotny miecz boleści przeszył Twe święte Serce, jak Ci to przepowiedział starzec Symeon z natchnienia Ducha Świętego w Świątyni Jerozolimskiej. Albowiem z Jezusem musiałaś uciekać do Egiptu; Twego Boskiego Syna szukałaś w Jeruzalem trzy dni; gdy Go skazano na śmierć krzyżową, poszłaś za Nim aż na Kalwarię i stałaś pod krzyżem. Patrzyłaś na krew Boskiego Syna, która dla naszego zbawienia na drzewie krzyża spływała. Z tego to powodu rzekłaś także, o święta Panno w grocie z Lourdes te słowa: „Pokuty, pokuty, pokuty!” Pokutę czynić mamy za nasze grzechy, z których przez cierpienia i śmierć Syna Twego odkupieni jesteśmy. Dopomóż nam, zwłaszcza mnie, Matko Najświętsza, prowadzić życie pokutne, abym Jezusa nie krzyżował na nowo moimi grzechami. Módl się za nawrócenie grzeszników, albowiem jesteś „Ucieczką grzesznych”.

Abym został prędzej wysłuchany, dołączam swe modlitwy do modlitw wznoszonych w Lourdes do tronu Bożego. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Maryi

Akty strzeliste do Maryi

Pani moja, Matko moje, pamiętaj, żem Twoim.
Zachowaj mnie, strzeż mnie jako rzeczy i własności swojej.
Panno przed porodzeniem, módl się za nami! Zdrowaś Maryjo…
Panno przy porodzeniu, módl się za nami! Zdrowaś Maryjo…

Panno po porodzeniu, módl się za nami! Zdrowaś Maryjo …

Panno Maryjo, Matko Boga, módl się za nas u Jezusa.

Część bolesna Różańca świętego

Dzień trzeci

   O Maryjo, Ty jesteś Panną potężną. Do Ciebie wołamy: Panno potężna, módl się za nami! Przez Boskiego Syna Twego Jezusa Chrystusa zdeptałaś głowę węża piekielnego. Bądź pozdrowiona Matko Boga, Tyś nam porodziła Króla, który panuje nad niebem i ziemią, Tyś pozwoliła wytrysnąć w grocie w Lourdes źródłu ze skały, którego orzeźwiająca woda przywraca chorym zdrowie. „Pij ze źródła”, tak mówiłaś do Bernadety, a ona idąc za tym wezwaniem piła z niego i odtąd pije zeń niezliczone mnóstwo chrześcijan.

   O Maryjo, módl się za chorymi i umierającymi. Módl się przede wszystkim za mną, gdy choroba i śmierć przybliżać się będą. Nie dozwól, abym w grzechu śmiertelnym umierał. Łączę swoje modlitwy i uwielbienia z pobożnymi pielgrzymami, którzy w Lourdes do Ciebie o pomoc błagają i jako „Wspomożenie wiernych” Ciebie wysławiają. Amen.

Litania do Najświętszej Maryi Panny z Lourdes

Pobożne akty strzeliste do Najświętszej Maryi Panny z Lourdes

Tobie, dziewicza Matko Maryjo, która nigdy nie podlegałaś żadnej skazie winy osobistej ani grzechu pierworodnego, polecam i powierzam czystość mego serca.
O Maryjo, która bez zmazy na świat przyszłaś, uproś mi u Boga, abym bez winy z niego schodził.

O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy. Amen.

Cześć chwalebna Różańca świętego

Dzień czwarty

   Lud się radował, Maryjo, gdy przy źródle groty z Lourdes chorzy zostali uzdrowieni, zasmuceni –  pocieszeni, a wątpiący nabrali nowej otuchy. Jak wielkim dobrem jest zdrowie ciała. Ale daleko większym dobrem jest zdrowie duszy. Albowiem na cóż by nam się przydało zdrowie ciała i długie życie, gdybyśmy członków naszego ciała do grzechu, do obrazy Boskiego Majestatu nadużywali. Czyż nie powiedział Pan nasz Jezus Chrystus: „Lepiej ci jest z jednym okiem wejść do nieba, niż być wrzuconym z oboma oczyma do ognia piekielnego” (Mt 18,9)?

   Dołączam moje modlitwy do modlitw, które się wznoszą w Lourdes do tronu Boga: przenoszę się w duchu na święte miejsce cudowne, gdzie Pan Bóg za Twoją przyczyną, o Maryjo, niezliczone prośby wysłuchuje, i błagam Cię, Najświętsza Panno, strzeż mnie przed nadużywaniem sił mego ciała; zachowaj mnie przed strasznym trądem grzechu śmiertelnego. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Mary

Pobożne akty strzeliste do Maryi

Święta i niepokalana Panno Maryjo, Matko Boga i nasza Matko, wstawiaj się za nami u Serca Jezusa, który jest Synem Twoim, a naszym Bratem.
O Maryjo, Matko Boga i Matko litości, módl się za nami i za umarłymi.

Najświętsza Maryjo Panno, Matko Pana naszego i Zbawiciela, proszę Cię, błagam Cię, spraw przez Twe miłosierdzie, abym we wszystkich niebezpieczeństwach i potrzebach duszy do Ciebie się uciekał, do Ciebie się modlił i Ciebie o pomoc wzywał. Amen.

Część radosna Różańca świętego

Dzień piąty

   Archanioł Gabriel pozdrowił Cię, Maryjo, w domu w Nazarecie: „Bądź pozdrowiona, błogosławionaś Ty między niewiastami” (Łk 1,28). Kłania się Tobie Archanioł, albowiem jesteś Królową aniołów; błogosławioną jesteś między pannami i niewiastami, gdyż Ty sama jesteś pełna łaski, jesteś pełna Ducha Świętego od swego poczęcia. Od początku istnienia Twego przyozdobił Cię Pan Bóg w łaskę uświęcającą, od grzechu zaś pierworodnego i od złych pożądliwości Cię uwolnił. Uwielbiam Cię słowami Pisma św.: „Cała piękna jesteś, ukochana moja, a żadnej zmazy nie ma w Tobie” (Pnp 4,7).
W Lourdes pokazałaś się, jaśniejąc pięknością niebieską, służebnicy Twojej Bernadecie i rzekłaś do niej: „Ja jestem Niepokalane Poczęcie”. Przenoszę się w duchu na miejsce cudowne i wielbię Cię z pobożnymi pielgrzymami, z całym nawet Kościołem: „Ty jesteś Niepokalane Poczęcie”. Przez Twoje Niepokalane Poczęcie zachowaj mnie czystym i niepokalanym. Amen.

Litania do Najświętszej Maryi Panny w Lourdes

Akty wiary w Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny

   O mój Boże, wierzę w Ciebie; wierzę we wszystko, cokolwiek nam objawiłeś, a Kościół Twój święty katolicki nam do wierzenia podaje. Wierzę przede wszystkim, że Najświętsza Maryja Panna jest rzeczywiście Matką Boga. Wierzę mocno i bez wątpienia, że jest Matką i Panną zarazem, a nawet, że jest wolna od najmniejszego grzechu rzeczywistego. Również mocno i bez wątpienia wierzę, że Maryja w pierwszej chwili poczęcia swego przez szczególną łaskę i przywilej Boga ze względu na zasługi Jezusa Chrystusa, Zbawcy rodzaju ludzkiego, była zachowana od wszelkiej skazy grzechu pierworodnego. Amen.

Część bolesna Różańca świętego

Dzień szósty

    Najświętsza Maryjo Panno, Ty okazujesz się nam wszędzie i zawsze jako nasza ucieczka i nasza wszechwładna Pośredniczka u Boga. Spodobało Ci się jednak na miejscu cudownym w Lourdes okazać Twoją szczególniejszą moc na duszach, które Cię tam z ufnością wzywają. Patrz, oto i ja odbywam pielgrzymkę w duchu do Twej świątyni, w której powiedziałaś: „Ja chcę, aby tu kościół zbudowano i życzę sobie, aby w procesjach tutaj przychodzono”. Łączę wszystkie modlitwy ze wszystkimi ofiarami Mszy św., które w grocie i w cudownym kościele są codziennie ofiarowane Bogu, memu najwyższemu Panu. Błagam Cię święta Panno, z pobożnymi pielgrzymami: „Módl się za mną, Święta Boża Rodzicielko, abym się stał godnym obietnic Chrystusowych”. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Maryi

Salve Regina (Witaj Królowo)

   Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj! Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy; do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole. Przeto więc, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć, a Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż. O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!

V. Dozwól mi chwalić Ciebie, Panno Najświętsza,
R. Daj mi moc przeciw nieprzyjaciołom Twoim.

Módlmy się. Pod Twoją obronę i opiekę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, nie racz gardzić modlitwą naszą w potrzebach naszych, ale nas wybaw każdego czasu od wszelkich nieszczęść, chwalebna i błogosławiona Panno. Amen.

Część chwalebna Różańca świętego

Dzień siódmy

   Przepowiedziałaś kiedyś, o Święta Matko Maryjo, że wszelkie narody i pokolenia sławić Cię będą. Ta Twoja przepowiednia spełniła się w najwspanialszy sposób w cudownym miejscu w Lourdes, albowiem tam głoszona jest Twa sława we wszystkich językach dniem i nocą. Ze wszystkich części świata przybywają tam pielgrzymi, zdrowi i chorzy, nieznani i sławni, klęczą przed grotą i w cudownym kościele, modląc się gorąco do Maryi: „O Matko z Dziecięciem Nieba, która nam wszelkie cierpienia osładzasz”.

Patrz, o Maryjo, i ja odbywam także pielgrzymkę duchową do Lourdes! Leżąc krzyżem przed świętą grotą, w której się objawiłaś Bernadecie, tak się modlę:
Jezu, Maryjo, Józefie, Wam oddaję duszę moją.
Jezu, Maryjo, Józefie, bądźcie ze mną przy skonaniu.
Jezu, Maryjo, Józefie, niech przy Was w pokoju oddam Bogu ducha.

Litania do Najświętszej Panny w Lourdes

Pozdrowienie Królowej Nieba

Królowo nieba, wesel się, Alleluja.

Albowiem ten, któregoś godną była nosić, Alleluje.

Zmartwychwstał, jak to był przepowiedział, Alleluja.

Módl się za nami, Alleluja.

V. Raduj i wesel się Panno Maryjo, Alleluja.

R. Bo zmartwychwstał Pan prawdziwie, Alleluja.

Módlmy się. Boże, któryś przez zmartwychwstanie Syna Twego i Pana naszego Jezusa Chrystusa świat uweselić raczył: spraw, prosimy Cię, abyśmy za przyczyną Jego Rodzicielki Panny Maryi, radości wiecznego żywota otrzymali. Przez tegoż Chrystusa Pana naszego. Amen.

Część radosna Różańca świętego

Dzień ósmy

   Wielkie i niezliczone są cuda łaski Bożej w Lourdes, które Pan Bóg za Twoją przyczyną dokonuje, o Matko naszego Zbawcy. Wypełnia się słowo Pisma świętego: „Ślepi widzą, głusi słyszą, chromi chodzą, trędowaci bywają oczyszczeni, ubogim Ewangelię opowiadają”. Błogosławiony jest, który nie bierze zgorszenia z działania łaski Bożego miłosierdzia w Lourdes. Chorzy piją wodę ze źródła świętej groty i otrzymują zupełne wyleczenie lub cudowne pokrzepienie w cierpieniach, gdy z ufnością i wytrwałością do Ciebie, o Maryjo, wołają. A jakiż cel ma moja pielgrzymka duchowa do Lourdes? I ja uginam się pod ciężarem cierpień ciała i duszy, moje prace często mi się nie udają, choroby i pokusy mnie niepokoją, zgorszenia i śmierć czekają mnie w tym życiu. Święta Panno, która się tak pomocna w Lourdes okazujesz, dopomóż mi w każdej potrzebie, a zwłaszcza w godzinie mej śmierci. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Maryi

Memorare św. Bernarda

 Pomnij, o najmiłościwsza Panno Maryjo, iż od wieków nie słyszano, aby ktokolwiek uciekając się pod Twoją obronę, błagając o Twoją pomoc i żebrząc Twego wstawienia, został przez Ciebie opuszczony. Tą ufnością ożywiony, o Panno nad pannami, o Matko, do Ciebie biegnę, do Ciebie przychodzę, jako grzesznik płaczący stawam przed Tobą. Nie chciej, Matko Słowa Wcielonego, gardzić słowami moimi, ale je usłysz łaskawie i wysłuchaj. Amen.

Dzień dziewiąty, ostatni

   Bądź pozdrowiona najwznioślejsza Królowo pokoju, Najświętsza Matko Boga, przez Najświętsze Serce Jezusa, Syna Twego, Księcia pokoju. Sprawże, aby Jego gniew się uśmierzył i w pokoju panował nad nami.
O pokój proszę. O ów pokój, którego świat dać nie może. Kiedyż osiągnę ów pokój? Gdy grzechów będę unikać, a przykazania Boże wypełniać. W tym celu udaję się w duchu do owego miejsca w Lourdes, gdzie Ty, Królowo niebieskiego pokoju, grzesznikom nawrócenie, chorym uzdrowienie, sprawiedliwym wytrwałość w dobrym u Boga wyjednujesz. Oby moja duchowa pielgrzymka do Lourdes nie była bezskuteczna, ale oby modlitwy moje w łączności z Twoimi modlitwami i zasługami, o Maryjo, jak i w łączności z modlitwami pielgrzymów w Lourdes, jako przyjemne kadzidło wznosiły się do Boga i wyjednały mi koronę żywota wiecznego.

Tobie, opiekunko moja i Matko, poświęcam całe swe życie; oddaję Twej opiece tych zwłaszcza, którzy rzeczywiście lub w duchu pielgrzymują do Lourdes.
Daj nam życie czyste,

Prostuj ścieżki nasze.

Abyśmy oglądając Jezusa,

Zawsze się cieszyli z Tobą. Amen.

Litania do Najświętszej Panny z Lourdes

Akt poświęcenia się Maryi.

Zdrowaś Maryjo…

Władczyni moja, Matko moja! Tobie się całkowicie oddaję, a na dowód mego poświęcenia się ofiaruję Tobie dzisiaj oczy moje, uszy moje, usta moje, serce moje i całego siebie. Gdy przeto Twoim jestem, o dobra Matko, zachowaj mnie i broń mnie jako rzeczy i własności Twojej. Amen.

Część chwalebna Różańca św.

Litania do Najświętszej Maryi Panny w Lourdes

Panie, zmiłuj się nad nami.

Chryste, zmiłuj się nad nami.

Panie, zmiłuj się nad nami.

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.

Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.

Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.

Niepokalane Poczęcie, świątynio Trójcy przenajświętszej, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, Matko Boga i Matko wszystkich ludzi, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, żywa arko przymierza, w której Jezus odpoczywał, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, Panno nad pannami, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która pokazałaś się Bernadecie w tej grocie, promieniejąc cała światłem, , módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która się przy wszystkich Twych objawieniach do niej mile uśmiechała, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, której nogi na dzikim krzaku róż spoczywały i złotymi różami przyozdobione były, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która rzekłaś do prostej dziewczyny: Idź i powiedz kapłanom, aby mi tutaj kaplicę wybudowano i w procesjach przybywano, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która w grocie mówiłaś:

„Módl się za grzeszników”, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która pozwoliłaś wytrysnąć źródłu, z którego woda oczyszcza serca i uzdrawia chorych, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która powiedziałaś: obmyj się przy źródle i pij z niego, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która do pokuty napominałaś, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która rzekłaś: „Jam jest Niepokalane Poczęcie”, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która się w grocie objawiłaś, aby nas rozweselić, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, przez której objawienie się, grota stała się Betesdą dla chorych i strapionych wszelkiego rodzaju, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, przez której objawienie się zamieniono grotę w Lourdes na miejsce przytułku dla nędznych grzeszników, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, przez której zjawienie się grotę tę obrócono na pewny port zbawienia pośród burz, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, przez której objawienie się grotę w Lourdes na raj zamieniono, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, zbawienie i nadziejo pielgrzymów, módl się za nami!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami!

Uwielbiamy Cię po tysiąckroć, o Maryjo, dla Twego niepokalanego poczęcia.

Ojcze nasz. Zdrowaś Maryjo.

Módlmy się. Boże dobroci, któryś Najświętszej Pannie, jako nowej tęczy pozwolił objawić się w grocie, aby pokazać, że chcesz zawrzeć pokój ze światem i że wreszcie dni triumfu i szczęścia nastać mają, prosimy Cię przez zasługi tejże Panny, użycz nam wszelkich swych łask, o które Cię dla Ojca św., dla Kościoła, dla naszej rodziny i naszej ojczyzny błagamy. Daj nam, o Boże, zdrowie ciała i duszy. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Maryi

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.

Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.

Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.

Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.

Serce Maryi Niepokalane, módl się za nami!

Najukochańsze Serce Córki Ojca niebieskiego, módl się za nami!

Uwielbione Serce Matki Syna Bożego, módl się za nami!

Wybrane Serce Oblubienicy Ducha Świętego, módl się za nami!

Serce Maryi, stolico mądrości, módl się za nami!

Serce Maryi, zwierciadło sprawiedliwości, módl się za nami!

Serce Maryi, zbiorze wszelkiej świętości, módl się za nami!

Serce Maryi, Arko przymierza, módl się za nami!

Serce Maryi, Bramo niebieska, módl się za nami!

Wsławione Serce Maryi, módl się za nami!

Możne Serce Maryi, módl się za nami!

Łaskawe Serce Maryi, módl się za nami!

Wierne Serce Maryi, módl się za nami!

Chwalebne Serce Maryi, módl się za nami!

Miłościwe Serce Maryi, módl się za nami!

Potulne Serce Maryi, módl się za nami!

Pokorne Serce Maryi, módl się za nami!

Cierpliwe Serce Maryi, módl się za nami!

Serce Maryi, dla nas zasmucone, módl się za nami!

Serce Maryi, dla nas pełne boleści, módl się za nami!

Serce Maryi, dla nas przeszyte, módl się za nami!

Serce Maryi, Ucieczko grzesznych, módl się za nami!

Serce Maryi, Pocieszycielko utrapionych, módl się za nami!

Serce Maryi, wzmocnienie wiernych, módl się za nami!

Serce Maryi, silna pomocy w pokusach, módl się za nami!

Serce Maryi, nadziejo konających, módl się za nami!

Serce Maryi, podporo Twych czcicieli, módl się za nami!

Serce Maryi, wsparcie w naszych smutkach, módl się za nami!

Serce Maryi, zwierciadło miłości Boskiego Serca, módl się za nami!

Serce Maryi, majestatem i chwałą w niebie ukoronowane, módl się za nami!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

Chryste usłysz nas. Chryste wysłuchaj nas.

Ojcze nasz. Zdrowaś Maryjo.

V. Dozwól nam chwalić Ciebie, o Panno Najświętsza,
R. Daj nam moc przeciwko nieprzyjaciołom Twoim.

Módlmy się. Boże, któryś święte i Niepokalane Serce Maryi tymi samymi uczuciami miłosierdzia dla nas napełnił, którymi Serce Jezusa Chrystusa, Twego i Jej Syna, zawsze przepełnione było, udziel nam wszystkim, którzy to chwalebne Serce uwielbiają, aby przez zasługi tegoż otrzymali doskonałą zgodność swych uczuć i skłonności z Najświętszym Sercem Jezusa Chrystusa aż do swej śmierci. Amen.

Na podstawie: ks. Jan Chrząszcz, Duchowna Pielgrzymka do Lourdes, Wydawnictwo dzieł katolickich Michała Rogiera, Góra św. Anny 1913.

Wydanie uwspółcześnione

www.coreorum.pl




Litania o miłości Jezusa Chrystusa

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste, Synu Maryi usłysz nas.
Chryste, Synu Maryi, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty Boże, zmiłuj się nad nami.
Św. Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Najsłodsza Maryjo, po Bogu pierwsza Ucieczko nasza, spraw, ażebym Jezusa i Ciebie kochał i chwalił na wieki.
Najsłodsza Maryjo, nieprzebrany skarbie łaski,
Najsłodsza Maryjo, przeczysta miłości Jezusa,
Najsłodsza Maryjo, pragnąca zbawienia dusz ludzkich,
Najsłodsza Maryjo, czysty przybytku Bóstwa, Przenajświętszej Trójcy pokorna Służebnico,
Najsłodsza Maryjo, Ducha Świętego Oblubienico,
Najsłodsza Maryjo, Królowo nieba i ziemi, Panno pięknością ukoronowana,
Najsłodsza Maryjo, Matko Boga wiecznego od wieków przejrzana,
Najsłodsza Maryjo, Matko miłości, Matko litości, Matko miłosierdzia, Matko łaski pełna,
Najsłodsza Maryjo, Matko dostępujących Królestwa Niebieskiego, któraś nie tylko dla sprawiedliwych, ale i dla nas grzesznych stała się Matką Bożą,
Najsłodsza Maryjo, miłość Jezusową w sercach naszych wzniecająca,
Najsłodsza Maryjo, Ucieczko grzeszników, Nadziejo konających,
Najsłodsza Maryjo, Opiekunko nasza, Pociecho wszystkich strapionych,
Najsłodsza Maryjo, przez Serce Syna Twego, nad żywot Tobie milszego, przez Najsłodsze Imię Jego Jezus, przez Najdroższą Krew Jego dla nas wylaną,
Najsłodsza Maryjo, przez Twe miłosierdzie macierzyńskie i Serce Twoje bolesne dla Chrystusa ukrzyżowanego, przez wszystkie Tajemnice Najświętszego życia Twego na ziemi, przez Wniebowzięcie i chwalebne ukoronowanie i nad wszystkie Anioły wywyższenie Twoje, spraw, ażebym Jezusa i Ciebie kochał i chwalił na wieki.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przez miłość Maryi, przepuść nam Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przez miłość Maryi, wysłuchaj nas Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przez miłość Maryi, zmiłuj się nad nami.

Chryste, Synu Maryi, usłysz nas;
Chryste Synu Maryi, wysłuchaj nas.

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.

Źródło: Nowy brewiarzyk tercjarski, wyd. trzynaste, nakładem prowincjałatu OO. Kapucynów w Krakowie 1928.




Święta Rodzina: Odnalezienie Jezusa w Świątyni

Wszyscy mężczyźni w Izraelu byli zobowiązani przez Prawo Mojżeszowe do stawienia się trzy razy w roku przed Panem: w Święto Paschy, w Pięćdziesiątnicę i w Święto Namiotów. Hebrajczycy byli zobowiązani udać się do miejsca, w którym kapłani strzegli Arki Przymierza. Po wielu przenosinach w różne lokalizacje, została przywieziona przez Dawida na górę Sion, a potem ostatecznie ulokowana w Świątyni, którą Salomon zbudował dla niej w Jerozolimie. Kobiety nie były związane tym prawem, chociaż często z nabożeństwem go przestrzegały. Czytamy na przykład jak Elkana, ojciec proroka Samuela, i cała jego rodzina łącznie z żonami, synami i córkami co roku udawali się do Szilo, gdzie znajdowała się wówczas Arka, aby przyłączyć się do składania zwyczajowych ofiar. Dzieci, podobnie jak kobiety, były zwolnione z tego obowiązku poza przypadkiem, gdy na mocy zwyczaju, który stał się prawem, po ukończeniu trzynastego roku życia chłopcy stawali się zobowiązani do przestrzegania wszystkich przykazań mojżeszowych, zarówno cywilnych, jak i religijnych, a rodzice podobno zwyczajowo inicjowali ich w tych obrzędach w roku poprzedzającym ich trzynaste urodziny. Chłopców tych nazywano „synami przykazania”. Ale, jak słusznie zauważono, ojcowie często byli przyzwyczajeni do zabierania swoich dzieci ze sobą w znacznie młodszym wieku, aby były obecne podczas uroczystych świąt nakazanych przez Prawo.

Nie mamy wątpliwości, że rodzice Jezusa przestrzegali tej pobożnej praktyki i zawsze zabierali Go ze sobą, gdy szli do Jerozolimy. Trudno sobie wyobrazić, by zostawili Boskie Dziecko w Nazarecie lub nawet dobrowolnie zrezygnować z Jego towarzystwa. Ewangelista nie wspomina o jakimkolwiek święcie poza świętem Paschy ani o obecności Jezusa na uroczystościach paschalnych aż do czasu Jego dwunastych urodzin. Ewangeliści nie wychodzili poza bezpośredni zakres i cel swojego obowiązku. Znajdujemy u nich częste przykłady tej powściągliwości, którą często wykorzystywali heretycy i niewierzący. Opis św. Łukasza nie sugeruje, że Jezus poszedł do Jerozolimy po raz pierwszy, gdy miał dwanaście lat, ale tylko że właśnie wówczas pozostał z tyłu. Oto jego słowa: „Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice”. Znaczenie tych słów jest oczywiste. Aby wypełnić przykazanie, wystarczyło przebywać tylko jeden dzień w świątyni, ale Święta Rodzina, zwierciadło wszelkiej religijnej doskonałości, pozostała przez cały tydzień Przaśników w Jerozolimie, jak wynika ze zwrotu: „wypełniwszy dni”. Po zakończeniu dziękczynienia Maryja i Józef przygotowali się do powrotu do Nazaretu, przez część drogi przebywając niewątpliwie w towarzystwie kilkorga świątobliwych krewnych. Przedstawia się różne powody, dla których Jezus miał pozostać w Jerozolimie bez wiedzy swoich rodziców. Nietrudno zrozumieć, że dzięki swojej boskiej mocy mógł ukryć się przed nimi i odejść niezauważony. Jednak nie w tym tkwi trudności, ale w pytaniu, jak to się stało, że przy tak wielkiej troskliwości względem Syna, zauważyli Jego nieobecność dopiero po upływie całego dnia. Najczęściej spotykaną, jak również najbardziej satysfakcjonującą odpowiedzią wydaje się ta, zaproponowana przez Vitaliego i opisana poniżej.

Aby uniknąć wszelkiego zamieszania i nieporządku w tej wielkiej mieszance osób wszystkich klas, zebranych na uroczystości paschalnej ze wszystkich części Palestyny, a teraz powracających do swoich domów, postanowiono, że opuszczając Święte Miasto, mężczyźni i kobiety będą zbierać się w oddzielnych grupach. Dlatego Maryja i Józef wyruszyli osobno i pozostali oddzielnie, aż wszyscy dotarli do miejsca postoju na nocleg. Dzieci miały wolność, aby towarzyszyć któremukolwiek z rodziców. Jezus przebywał w świątyni z Maryją i Józefem aż do zakończenia dziękczynienia. Po tej ceremonii, gdy Najświętsza Panna odchodziła w jedną stronę z niewiastami, a Józef w drugą z mężczyznami, Jezus cudownym aktem swej mocy zniknął im z oczu. Józef był przekonany, że Syn pozostał z Matką, a Maryja ze swojej strony, przypuszczała, że poszedł z Józefem. Maria z Agredy mówi, że oboje zostali w tym momencie podniesieni do wzniosłego stanu kontemplacji, który odwrócił ich myśli od wszelkich zewnętrznych obiektów. Ich uczestnictwo w uroczystościach paschalnych wprawiło ich w głęboką medytację, ponieważ dobrze wiedzieli, że Jezus był przyczyną, przedmiotem i celem wielkiej ofiary, którą wówczas złożyli. Nigdy nie podejrzewaliby, że opuści ich i pozostanie w Świątyni, ponieważ był to czyn ze strony Boskiego Dziecka zupełnie bezprecedensowy, akt niezależny, nigdy wcześniej niemający miejsce. To ukrycie się przed oczami rodziców było przykładem użycia przez Syna Bożego Boskiej mocy, którą następnie odnowił wobec uczonych w Piśmie i faryzeuszy chcących Go ukamienować oraz gdy Jego rozwścieczeni rodacy zaprowadzili Go na szczyt góry, na której zbudowano ich miasto, aby Go stamtąd strącić. Bez takiego cudownego wydarzenia z trudem jesteśmy w stanie zrozumieć zgubienie Jezusa, biorąc pod uwagę wielką miłość, troskę i czujność, z jakimi Maryja i Józef zawsze się Nim opiekowali. Wiemy, że nie stało się to z ich winy, ale z woli Bożej, aby nieobecność Jezusa mogła objawić chwałę Jego Ojca, zasługi Jego rodziców i głębokie zamiary Bożej Opatrzności. Jezus pozostał zatem w Świątyni, która rzeczywiście była Jego domem, i która była Jego główną siedzibą podczas tego pamiętnego triduum. Niewątpliwie modlił się tam długo i żarliwie o zbawienie ludzi, a święci powiadają nam, że prosił w Jerozolimie o jałmużnę, aby uświęcić i pobłogosławić swoim przykładem nie tylko ubóstwo, ale i skrajną nędzę.

Józef dołączył do karawany mężczyzn, gdzie prawdopodobnie znalazł swojego brata Kleofasa i innych krewnych, a Maryja przebywała w towarzystwie kobiet, z Maryją Kleofasową i innymi krewnymi. Wspólnie przeszli dystans aż do miasta Michmas. Nietrudno sobie wyobrazić, że pobożni pielgrzymi śpiewali pieśni ku chwale Boga lub rozmawiali o świętych rzeczach, a zwłaszcza o upragnionym przyjściu Mesjasz. Maryja jednak musiała być wewnętrznie smutna z powodu nietypowej nieobecności swego Syna, który był radością Jej serca i światłem Jej oczu, ale pocieszała Ją myśl, że z pewnością jest bezpieczny. Myślała, że był z Józefem, a z Józefem musiał być bezpieczny. Możemy też być pewni, że nie żałowałaby swojemu świętemu i umiłowanemu małżonkowi szczęścia przebywania w towarzystwie Syna, tylko dlatego że nie mogła póki co być jego towarzyszką. Teraz słońce zachodziło i wszyscy zbliżali się do murów Michmas – pierwszej stacji dla osób, które wracały z Jerozolimy do Galilei. Wkrótce ujawniła się okropna prawda, że Jezus nie był ani z Józefem, ani z Maryją! Przekaz potwierdza pogląd, że to w Michmas Najświętsza Dziewica odkryła, iż Pana Jezusa nie było w ich towarzystwie, a Martorelli w swojej książce o odwiedzonej przez niego Ziemi Świętej opisuje, że w starożytności powstał tam piękny kościół poświęcony Maryi, na pamiątkę przejmującego smutku tej najczulszej z matek oraz że w czasie wypraw krzyżowych, znaleziony w opłakanym stanie, został odbudowany przez krzyżowców. Dodaje, że mury mają trzydzieści dwa metry długości, ale w jego czasach były zniszczone, jakby ich spustoszenie uczestniczyło w smutku Maryi. Czy była kiedy boleść podobna Jej boleści? Jednak i Józef mógł doświadczać podobnych uczuć, ponieważ jego dusza była, stosownie do jego miary, przepełniona niewypowiedzianym smutkiem. Obok Jezusa, który był przede wszystkim Mężem Boleści, trzeba bez wątpienia umieścić Królową Boleści, Jego Matkę, bo po ludzkiej duszy Słowa Wcielonego z jej niezmierzoną zdolnością do odczuwania smutku i cierpienia, musi podążać, niezależnie od dzielącego ich dystansu, dusza Jego Najświętszej Matki, która była oceanem smutku. A obok Jej duszy, podobna jej w możności odczuwania, stoi z pewnością dusza niezrównanego Józefa, Bosko wybranego i Jej we wszystkim podobnego małżonka. Tych dwoje stoi samotnie w wielkim smutku, jak to rozpoznała sama Maryja w niezwykłych słowach skierowanych do Jej Syna: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Ich uczucia musiały być sobie podobne, inaczej nie wypowiedziałaby ich, szczególnie wobec swego Syna, który był samą Prawdą i wiedział, co jest w sercach wszystkich ludzi. „Dlaczego”, powiada Cartagena, „oboje ubolewali, ale kochali; i dlaczego oboje byli tak smutni, ale i oboje tak bardzo kochali? Maryja bolała, bo była Matką; Józefa, ponieważ był ojcem. Smutek Maryi był smutkiem Józefa, oboje jednakowo zasmuceni. Miłość Maryi była miłością Józefa. Ich smutek i miłość do Dzieciątka Jezus były jednakowe, stosownie do ich zdolności, niezmierzonych i nieograniczonych. Maryja cała była smutkiem i miłością; Józef cały był smutkiem i miłością”. Miłość i czułość Józefa wobec Boskiego Dziecka były prawdziwie niewypowiedziane. Jego smutek był także podobny do smutku Maryi, oceanu niezgłębionego szczególnie dla nas, których płytkie serca są w porównaniu z jego, tak zimne i niewrażliwe. Józef miał ponadto przejmujące poczucie smutku, który był jego smutkiem osobistym, ponieważ otrzymał z góry szczególny zadanie opieki nad Jezusem. Jakże się wywiązał z tej ważnej misji? 

Wróćmy jednak do treści Ewangelii. Słowa św. Łukasza brzmią: „Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi”. Jest oczywiste, że każde z nich wierzyło, że tak jest, dopóki nie spotkali się pod koniec dnia. Ewangelista kontynuuje: „i szukali Go wśród krewnych i znajomych” – co, jak rozumiemy, byłoby w naturalny sposób pierwszym krokiem, jakkolwiek rozpaczliwym, przed zawróceniem z drogi – „Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go”. Podane przez nas wyjaśnienie, które jest najczęściej przyjmowane i które można łatwo pogodzić ze słowami św. Łukasza, wydaje się bardziej racjonalne niż to, które przedkłada De Vit w swoim żywocie św. Józefa. Według niego Józef i Maryja nie byli oddzieleni, podróżowali cały dzień razem, a nie widząc Jezusa przy sobie, byli spokojni, ufając, że przebywa w towarzystwie którychś z ich krewnych i przyjaciół. A aby uwolnić Najświętszą Dziewicę i jej świętego oblubieńca od winy zaniedbania ustalenia, gdzie jest Jezus, powiada, że przyczyny ich postępowania można doszukać się w zwyczajach ich narodu – o czym już wspominaliśmy – a mianowicie, że chłopców, którzy ukończyli trzynaście lat, obowiązywały wszystkie prawa Mojżeszowe, a zatem stawali się osobiście odpowiedzialni za swoje czyny. Był to rodzaj emancypacji od ojcowskiej kontroli, do której rodzice mieli w zwyczaju przygotowywać swoich synów rok wcześniej, przez pewne rozluźnienie w sprawowaniu nadzoru i władzy, przyznając im pewną umiarkowaną wolność. Otóż chociaż, tłumaczy De Vit, wszystko to nie było potrzebne w przypadku Pana Jezusa, zdaje się on uważać, że Jego rodzice dostosowywali się do powszechnej praktyki, aby z powierzonej im tajemnicy nic nie wyszło na jaw. Taki jednak powód nie może być uznany za wystarczający dla wyjaśnienia tego pozornego braku troski. Biorąc pod uwagę młody wiek Jezusa i tłum ludzi różnego pochodzenia, którzy tworzyli karawanę, troska byłaby naturalną rzeczą dla najzwyklejszych rodziców i fakt, że ta troska przejawiałaby się w dochodzeniach i poszukiwaniach, nie oznaczał użycia opisywanej władzy ojcowskiej. O ileż bardziej możemy się spodziewać, że Józef i Maryja, świadomi także niebezpieczeństw obecnych już w dzieciństwie Pana Jezusa, nie szliby spokojnie przez cały dzień w nieobecności Jezusa, nie upewniwszy się przynajmniej, że był pod dobrą opieką. Niewątpliwie ta zguba była tajemnicą od początku do końca. Jakkolwiek jednak spodobało się Bogu ukryć ją przed rozeznaniem Maryi i Józefa i uciszyć niepokój w ich sercach, sugerowana interpretacja nie wydaje się najbardziej prawdopodobnym z powodów, które podaliśmy.

O ile nie możemy zaakceptować poglądów De Vita na tę trudną kwestię, o tyle całkowicie zgadzamy się z nim w sugestii, że trzydniowe zaginięcie powinno liczyć się od dnia, w którym Jezus wycofał się i pozostał w Jerozolimie, a nie od chwili, gdy Maryja i Józef zaczęli swoje poszukiwania. Nie trwały one zatem w Jerozolimie całe trzy dni. Wydaje się, że istnieje pewna paralela między tą stratą a trzema dniami, podczas których Jezus pozostawał w grobie, czyli w rzeczywistości był to tylko jeden cały dzień i część dwóch innych. Trzeci dzień był w rzeczywistości jedynie częścią dnia, gdyż wstał z grobu bardzo wcześnie rano, zanim słońce znalazło się nad horyzontem. Jednak słowa św. Marka brzmią: „ale po trzech dniach zmartwychwstanie”. Był to hebrajski sposób liczenia dni: część dnia liczono jako jeden dzień. Także i w wydarzeniu zgubienia i odnalezienia Jezusa, trzy dni przypuszczalnie obejmują: dzień, w którym Józef i Maryja szli nieświadomi swojej zguby, aż do jego końca; drugi dzień, podczas którego całkowicie zaangażowali się w męczące i bolesne poszukiwanie Jezusa; oraz trzeci dzień, kiedy to z radością odnaleźli Go w świątyni – nie wiemy jednak, o jakiej porze dnia mogło się to zdarzyć.

Przekaz powiada nam niewiele lub nie mówi nic o szczegółach poszukiwań, ale święci i dusze uprzywilejowane, zwłaszcza Maria z Agredy, mieli w tym przedmiocie wizje, które dostarczają materii do pobożnej medytacji i pomagają nam w pobożnych rozważaniach. Maria z Agredy opisuje w szczególności spokój i opanowanie, które zachowała Matka Boża, pomimo doświadczanego przez Nią wewnętrznego męczeństwa, które można porównać jedynie z tym, co potem musiała znieść u stóp Krzyża. Wielu rzeczywiście wierzyło, że to trzydniowe rozstanie było najpoważniejszym ze smutków Maryi. Jednak ani przez chwilę nie straciła wewnętrznego spokoju. A było to tym cudowniejsze i bardziej zasługujące, że, jak mówi nam ta sama wizjonerka, Bóg pozostawił Ją w ciągu tych trzech dni w zwykłym stanie łaski, pozbawioną wszelkich szczególnych łask, którymi Jej dusza była wzbogacana w innym czasie. O chwalebnym Patriarsze, św. Józefie, Maria z Agredy powiada, że także odczuwał niezrównane cierpienia i smutek, wędrując z jednego miejsca do drugiego, czasem ze swoją świętą małżonką, a czasem sam, podczas gdy Ona szukała Jezusa w innym miejscu. Dodaje, że jego życie byłoby w wielkim niebezpieczeństwie, gdyby ręka Boga nie umocniła go i nie podtrzymała i gdyby Najświętsza Panna, pośród własnego smutku, nie pocieszyła go i nie błagała, aby odpoczął. Miłość, jaką posiadał dla Boskiego Dzieciątka, była tak wielka, że popychała go do poszukiwania utraconego Skarbu z niepokojem i gwałtownością, które sprawiały, że zapominał o jedzeniu i spaniu. Pan Jezus objawił Joannie Bénigne Gojos, siostrze z Zakonu Nawiedzenia, która żyła w XVII wieku i miała wielkie nabożeństwo do Najświętszego Człowieczeństwa, że ból, który cierpieli zarówno Maryja, jak i Józef, był tak wielki, że bez ukrytej pomoc Boga, nie przeżyliby. Ich smutek, powiedział Pan Jezus w objawieniu, był po prostu niepojęty i tylko sam Zbawiciel mógł go w pełni zrozumieć. Z Jego objawień danych siostrze Bénigne dowiadujemy się również, że ta trzecia boleść Najświętszej Maryi Panny była jednym z głównych cierpień samego Pana Jezusa. 

W końcu oboje, otrzymawszy anielską sugestię, by udać się do Świątyni, pospieszyli tam i ujrzeli Jezusa siedzącego pośród uczonych w Piśmie, „przysłuchiwał się im i zadawał pytania”. Sala, w której uczeni odbywali swoje konferencje, a także przyjmowali uczniów, którzy prosili ich o pouczenie, nie znajdowała się w głównym budynku Świątyni. Maryja i Józef mogli zatem wejść do świętego budynku i nie zauważyć przedmiotu swoich poszukiwań, ale nadszedł czas na zakończenie ich próby. Wszystkie oczy były skierowane na Jezusa, gdyż uczeni, którym najpierw zadawał pytania, teraz sami stali się pytającymi i z podziwem słuchali mądrych słów, które wychodziły z ust Boga-Chłopca. „Wszyscy zaś, którzy Go słuchali”, mówi św. Łukasz, „byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami”. I prawdziwie Jego Boska uroda była sama w sobie wystarczająca, aby ich zachwycić. Na Jego młodzieńczym czole spoczywał królewski majestat. Jego piękne włosy opadały na ramiona i miały podobno nigdy nie urosnąć na długość nieodpowiednią dla mężczyzny, a ponadto, ani jeden włos nigdy nie spadł z Jego cudownej Głowy, dopóki nie został wyrwany przez okrutnych żołnierzy rzymskich. Jego oczy jaśniały światłem prawdy i ogniem miłości. Cóż takiego mówił i o co Go oni pytali? Bez wątpienia odnosiło się to do kwestii obiecanego Mesjasza, na którego oczekiwanie było powszechne w tym czasie w Izraelu. Joanna Bénigne Gojos mówi, że korygował ich błędne wyobrażenia o chwalebnym i wojowniczym Wybawicielu, który miał przywrócić polityczną niezależność ich narodowi i dać im władzę nad wrogami i prześladowcami. Wskazał na proroctwa, które oni przeoczyli, mówiące o poniżeniu i cierpieniach Mesjasza. I gdyby serca słuchaczy były tak otwarte na łaskę, jak ich oczy i uszy były otwarte na urok tego, co widzieli i słyszeli, musieliby w tym cudownym Chłopcu, którego mądrość tak ich zdumiała, rozpoznać przepowiedzianego Wyzwoliciela. Niemniej jednak możemy mieć nadzieję, że w sercu niejednego z nich mogło zostać zasiane dobre ziarno, które później przyniosło owoc. Niechętnie myślimy, że Ten, który podczas swego pierwszego kazania zapewnił Apostołowi Piotrowi cudowny połów trzech tysięcy dusz, miałby przy tej okazji – kiedy to w tajemniczy sposób uprzedził swoją przyszłą publiczną posługę, zajmując się tak wcześnie sprawami swego Ojca Przedwiecznego – nie przyciągnąć nikogo do swej sieci. Czy zdołałby wzbudzić jedynie ten podziw i zdumienie? Tak czy inaczej, nie jesteśmy zdolni przeniknąć tajemnych zrządzeń Bożych ani oczekiwać, że zawsze zrozumiemy to, co nazywamy przyczynami rzeczy. Nawet w świecie naturalnym ciągle mamy z tym trudność. O ileż bardziej powinno tak być w wyższym świecie łaski, w niewidzialnych rzeczach Bożych i tajemnych zrządzeniach Jego Opatrzności!

Mówi się, że nawet Maryja i Józef dziwili się na ten widok. Było coś nowego w Jego głosie, zachowaniu, postawie i sposobie bycia. Nigdy wcześniej Go nie widzieli w takim stanie. Bez wątpienia stali przez chwilę patrząc i milcząc z ogromną radością i podziwem. Józef w istocie pozostał milczący. Chociaż jako ojciec i głowa miał pierwszeństwo, aby wypytać Chłopca o Jego nieobecność, nie odezwał się ani słowem, pozostawiając Matce te wzruszające wyrzuty względem Jej Syna i Jej Boga – wyrzuty, które znamy tak dobrze: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Poczyniliśmy już kilka komentarzy na temat Jej słów o smutku Józefa cierpiącego razem z Nią, a nawet niejako przed Nią, i wskazaliśmy na wszystko, co taka wzmianka niesie ze sobą w odniesieniu do praw, godności i pozycji Jej niezrównanego małżonka. Tutaj dołączymy tylko dwie dalsze obserwacje: Po pierwsze, jakkolwiek wielki i niezmierzony był żal Maryi, nie tylko nie sprawił, że zapomniała o uczuciach Józefa, ale także nie przeszkodził Jej smucić się nad duchową udręką, którą Józef przeżywał. Po drugie, wiedziała, jak drogi był on Jezusowi, bowiem w swoim wzruszającym upomnieniu nawiązała do smutku Jego ojca, co z pewnością poruszyło Jego synowskie Serce tak samo, jak poruszyłaby je myśl o Jej smutku. Jezus odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” lub jak niektórzy tłumaczą te ostatnie słowa: „w domu mego Ojca?”. Którąkolwiek interpretację przyjmiemy, znaczenie jest zasadniczo takie samo. Było ono jednak tymczasowo ukryte zarówno przed Maryją, jak i przed Józefem, gdyż Ewangelista powiada: „Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział”. Którekolwiek ze znaczeń tej chwilowej nieświadomości ze strony Jego rodziców przyjmiemy, w żadnym wypadku nie powinniśmy przypuszczać, że nie pojmowali oni, iż mówił o swoim Ojcu Przedwiecznym i misji, którą przyszedł wypełnić na ziemi. Maryja i Józef dobrze wiedzieli, że ich Jezus był prawdziwym Synem Bożym, i znali także cel, dla którego przyszedł. Anioł wyraźnie im to oznajmił. Dlatego niezależnie od wszystkich niebiańskich oświeceń, które oni, a zwłaszcza sama Matka Boża, musieli od tego czasu otrzymać od Boskiego Dziecka, w ich umysłach nie mogła zaistnieć żadna niejasność w tym zakresie. Tymczasowo mogło być przed nimi skrywane pełne zrozumienie porządku, sposobu i czasu, w którym ta Boska misja miała zostać wypełniona, a zwłaszcza miejsce, jakie w tym porządku miał zająć nieoczekiwany czyn Jezusa, czyli nie znali pełnego znaczenia tego wydarzenia. Odpowiedź Jezusa skierowana do Jego matki nie podniosła jeszcze zasłony, ale bez wątpienia otrzymała Ona, a także Józef, pewne światło, kiedy znowu mieli ze sobą Syna będącego „światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka”. Bo tak jak później, na uczcie weselnej w Kanie Galilejskiej, publicznie objawił własną moc na prośbę swej matki, zanim jeszcze nadeszła jego godzina, tak samo, gdy w Świątyni ukazał pierwsze promienie swojej chwały uczonym Izraela, w samym środku Jego Boskiego nauczania słowo Maryi sprawiło, że opuścił wszystko i potulnie wrócił z Nią i z Józefem do Nazaretu. Zapewnienie Pana Jezusa o Jego samowładnej niezależności, już w Jego dzieciństwie, jest tajemnicą, która jest całkowicie poza naszym zrozumieniem – chociaż jest odpowiednim tematem do rozważań i pełnych czci przypuszczeń. Po tych wydarzeniach nastąpiło wiele kolejnych lat dobrowolnego i całkowitego poddanie się Pana Jezusa Jego rodzicom. „Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany”.

Ilustracja: William Holman Hunt, Odnalezienie Jezusa w Świątyni.




Cnoty Maryi: czystość

Cnota czystości dlatego tak jest zwaną, że bez niej dusza chociażby wszystkimi cnotami przyozdobiona była, skażona jest, brudna, obrzydliwa w oczach Boga. W jakże wysokim stopniu, cnotę czystości posiadać musiała Maryja!

1. Przenajświętsza Panna tak dalece umiłowała cnotę czystości, że kiedy jeszcze nikt tej cnoty nie ślubował, Ona młodziutka, będąc umieszczoną przy Świątyni Jerozolimskiej, ślubowała dziewictwo dozgonne. Nikt zaś przed Nią takiego ślubu nie uczynił, gdyż każda niewiasta z narodu wybranego, z którego miał powstać Zbawiciel, mogła się spodziewać, i powinna była pragnąć mieć szczęście stania sie Jego Matką. A wiec Maryja, powiada święty Grzegorz Nicejski, do tego stopnia umiłowała dziewictwo, że aby je dochować, gotowa nawet była pozbawić się godności macierzyństwa Boskiego.

Błogo sławiony Albert wielki robi z tego powodu uwagę, że słusznie dajemy Maryi tytuł Panny nad Pannami , czyli Dziewicy nad Dziewicami, gdyż Ona pierwsza, kiedy jeszcze dziewictwo nie było uświęcone radą Ewangeliczną, ślubowała je Bogu.

2. Z tego powodu święty Ambroży pięknie się wyraża mówiąc, że przenajświętsza Panna pierwsza podniosła Sztandar dziewictwa. A tym sposobem, można powiedzieć, dodaje święty Alfons, że obdarzyła niebo niezliczonym pocztem Dziewic wstępujących w Jej ślady, do czego się odnosi ta przepowiednia Dawida: Przywiodą dziewice za Nią , do kościoła królewskiego.

O! Panno błogosławiona, woła święty Bernard, któż to wyuczył Cię stać się jeszcze milszą Bogu przez poślubienie dziewictwa; kto Cię wyuczył wieść na ziemi życie anielskie, kiedy dopóki Ty nie uczyniłaś tego, nikt się na to nie zdobył!

3. Pan Bóg nie od każdego wymaga aby ślubował dziewictwo: lecz każdemu przykazuje najściślej zachować cnotę czystości, odpowiednio do stanu w jakim się kto znajduje. Tymczasem ponieważ, wskutek grzechu pierworodnego, zmysły nieposłuszne są rozumowi, cnota ta stała się najtrudniejszą do zachowania. Pomiędzy wszystkimi walkami, jakie dla zapewnienia sobie zbawienia, staczać musi człowiek, powiada święty Augustyn, najtrudniejsze jest wywalczanie cnoty czystości. Wszakże, i niech za to będzie wieczna dusza Bogu najlepszemu, dał On nam w Maryi nie tylko najwznioślejszy wzór czystości, lecz i szczególną i najprzemożniejszą Patronkę tej świętej cnoty. O nią wiec najbardziej prośmy przeczystą Panienkę, a zwłaszcza bez najmniejszej zwłoki uciekajmy się do Niej w chwilach pokusy.

Maryja jako łaski pełna, posiadała i łaskę czystości najnieskazitelniejszej. A jednak patrzmy, że zachowywała się tak, jakby potrzebowała używać środków niezbędnych dla innych do zachowania tej cnoty.

1. Według powszechnego zdania Ojców świętych, środki zachowania cnoty czystości są następujące: umiarkowanie w pokarmach; trzymanie na wodzy wzroku; unikanie okazji do grzechu wiodącej, i modlitwa.

Co do pierwszego, pisze święty Alfons że według wiarogodnych objawień, Maryja jeszcze w niemowlęctwie będąc, tylko raz na dzień brała pokarm z piersi matczynych. A święty Grzegorz Turoneński zapewnia, że przez całe życie najściślejszy post zachowywała. Zaś wzrok tak umartwiała, że według najdawniejszego podania, przytoczonego przez świętego Epifaniusza i świętego Jana Damasceńskiego, oczy miała zawsze spuszczone, i nie wpatrywała się w niczyje oblicze. I dodają obaj wyżej wymienieni ojcowie, że taka skromność, malująca się w Jej powierzchowności, uderzała i budowała wszystkich od Jej lat najmłodszych.

Trzecim środkiem zachowania czystości, jest unikanie okazji wiodącej do grzechu, a które, zwłaszcza dla osób młodych, napotykają się w różnych zgromadzeniach, płoche zabawy światowe mających na celu. Maryja, ile możności unikała liczniejszych towarzystw, czego mamy dowód i w Jej nawiedzinach świętej Elżbiety. Pisze bowiem Ewangelia że skoro Elżbieta już nie potrzebowała pomocy, z jaką pośpieszyła do niej przenajświętsza Panna, zaraz Ona wróciła się do domu Swego. Robi zaś uwagę święty Alfons, że uczyniła to dlatego, by uniknąć liczniejszego zgromadzenia się obcych osób które tam przybyć miały, z powodu nowo narodzonego dziecięcia.

Na koniec, i najniezbędniejszego środka zachowania czystości to jest modlitwy, używała Maryja. Sama bowiem powiedziała w objawieniu świętej Elżbiecie Opatce, że żadnej cnoty nie na była bez wytrwałej o nią modlitwy.

3. Bierzmy z tego najmilsi, wielkiej wagi dla nas naukę. Jeśli chcemy świętą cnotę czystości, z cnót wszystkich jak najmilszą Bogu tak najłatwiej skazić się mogącą, stale dochowywać, uciekajmy się do tych środków, których Maryja używała nie z potrzeby, lecz właśnie dla nauki naszej. W pokarmach nie przebierajmy miary, i co najmniej posty przez kościół nakazane ściśle zachowujmy. Wzroku nie zatrzymujmy nigdy nad przedmiotami nieczyste myśli budzącymi. Skoro kontakty jakieś lub towarzystwa, albo też niepotrzebne czytanie, są dla nas okazją byle najmniejszej nieskromności, unikajmy tego jak ognia, jak morowego powietrza mogącego zadać śmierć duszy naszej.

Ale przede wszystkim, prośmy przeczystą Panienkę o wyjednanie nam, stosownie do stanu w jakim się kto znajduje, łaski nieskalanej czystości, i w pokusach grożących tej świętej cnocie, zaraz uciekajmy się do Niej. Święty Alfons zapewnia, że kto wzywa wtedy Maryję, zawsze odniesie zwycięstwo.

O niepokalanej czystości duszy przenajświętszej Panny.

Dusza Maryi jaśniała nieposzlakowaną czystością , nie tylko z powodu zachowanego przez Nią dziewictwa, lecz i dlatego że żadnym grzechem nigdy skalaną nie była. Zastanówmy się nad tym.

1. Każdy przychodzący na świat, ma na sobie skazę grzechu pierworodnego. Maryja jedynym przywilejem, jako przeznaczona na Matkę Syna Bożego, przyszła na świat wolną od grzechu pierworodnego: i to wyznajemy w artykule wiary o Jej Niepokalanym Poczęciu. Z tego wiec już powodu, dusza Jej jaśniała przed Bogiem, i to od pierwszej chwili życia, czystością, świętością niezrównaną. Każdy człowiek, chociaż przez Chrzest święty ze skazy grzechu pierworodnego zostaje oczyszczony, doznaje jednak smutnych jego następstw. Czuje w sobie złe skłonności: zmysły buntują się przeciw rozumowi, a rozum przeciw prawom Boskim.

Stąd wielu, i niestety bardzo wielu, zapada w ciężkie grzechy, a najświątobliwsi od powszednich wolni nie są.

2. Otóż przenajświętsza Panna, jako bez skazy grzechu pierworodnego poczęta, żadnym nagannym skłonnościom nie podlegała ; a znowu nadzwyczajnymi łaskami wciąż wspierana i wciąż z nimi jak najwierniej współdziałając, nie tylko nigdy grzechu ciężkiego nie popełniła, nigdy powszedniego, ale nawet nigdy najmniejszej niedoskonałości. Co właśnie pięknie wyraża święty Ambroży, mówiąc, że Maryja była Dziewicą nie tylko co do ciała, lecz i co do duszy.

Konieczne bowiem było, powiada Ojciec Święty Pius IX, by Maryja była wolną od skazy wszelkiego grzechu, a więc i pierworodnego i uczynkowego, żeby świętość Jej stała się tak szczytną, jakiej prócz Boga nikt nawet wyobrazić sobie nie może. A więc czystość duszy Maryi, stanowiło nie tylko Jej niepokalane poczęcie i nie tylko zachowane przez Nią dziewictwo, lecz i to, że dusza Jej nigdy żadnym i najlżejszym grzechem skażoną nie była.

A czy i w tym, najmilsi, Maryję my naśladować możemy i powinniśmy ? Możemy, lecz w pewnej mierze, i nie więcej też Ona po nas pod tym wzglądem wymaga. Nie idzie wiec o to abyśmy nie doznawali złych skłonności, bo te są przywiązane do skażonej natury ludzkiej. Lecz powinniśmy z takimi skłonnościami walczyć, gdyż za łaską Bożą i opieką Maryi, możemy je zawsze przezwyciężać. Nie idzie i o to, żebyśmy się ustrzegli zawsze powszednich grzechów, bo mówi Pismo, że i Sprawiedliwy siedmkroć, to jest często upada. Lecz powinniśmy wystrzegać się ich najusilniej, a ciężkich czyli śmiertelnych, bardziej jak śmierci. Na ustrzeżenie się bowiem grzechu śmiertelnego, zawsze Bóg dobry gotów jest udzielać nam potrzebnej do tego łaski, byle byśmy o nią prosili i z nią współdziałali. Jeżeli zaś pomimo tego, od czego broń nas o Maryjo! ciężko zawinimy, bez odwłoki spieszmy oczyścić sumienie przez Spowiedź świętą, albo w jej niemożności, przez akt doskonałej skruchy. Bo pamiętajmy o tym, że nie ma nic bardziej niepodobnego do Maryi i dla Niej wstrętniejszego, nad dusze grzechem skalana.

Błagajmy wiec Ją, aby nasza nigdy taka nie była.

Źródło: o. Jan Tomasz Leszczyński, Czytanie majowe o cnotach Maryi, Polish American Publishing Company, 1920

Obraz: denvercatholic.org




Jestem NIEPOKALANE POCZĘCIE

Od ostatniego dnia okresu piętnastodniowego, Bernadeta była kilka razy u Groty, ale tak, jak i wszyscy inni, to jest, nie czując w sobie tego głosu wewnętrznego, który ja wzywał w sposób, nie cierpiący oporu.
Ten głos odczuła ona znowu 25. marca z rana i udała się natychmiast do skał Massabielskich. Twarz jej promieniowała nadzieję; czuła, że ujrzy znowu Cudowna Panią, że przed Jej oczarowanymi oczyma raj otworzy na chwile swoje wiekuiste podwoje.
Domyślić się łatwo, że stała się ona w Lourdes przedmiotem ogólnej uwagi i że na każdym kroku zwracała na siebie oczy wszystkich.— Bernadeta idzie do Groty— wołali jedni do drugich, widząc ja przechodzącą. I w jednej chwili otworzyły się drzwi domów, napełniły się ścieżki do skał wiodące, i tłum ludzi wraz z nią przybył na miejsce.
W dolinie śnieg stopniał był od dwóch, czy trzech dni, ale wierzchołki sąsiednich gór były nim jeszcze pokryte. Było jasno i pogodnie. Ani jednej chmurki nie widać było na błękitnym niebie. Słońce, jak król wschodzący z łona śnieżnych gór, oświecało srebrzystą kolebkę swoją. Była to rocznica dnia, w którym Archanioł Gabriel zstąpił do Przeczystej Dziewicy w Nazaret
i pozdrowił Ja w Imię Pana. Kościół obchodził dnia tego uroczystość Zwiastowania Najświętszej Panny.
Kiedy do Groty biegły te tłumy, wśród których widziano większą część cudownie uleczonych, jak Ludwik Bourriette, wdowa Crozat, panie Soupenne i Cazeaux, August Bordes i kilkunastu innych, w Kościele katolickim, przy końcu Jutrzni śpiewano te podziwu godne słowa: „Wtedy się otworzą oczy ślepych, uszy głuchych będą otworzone, wtedy wyskoczy chromy jako jeleń, bo wyniknęły wody na puszczy i potoki w pustyni”.*

Radosne przeczucie Bernadety nie zawiodło jej; głos, który ją wzywał, był to głos Najświętszej Dziewicy.
Skoro tylko dziecko uklękło, Cudowna Pani się ukazała. Jak zawsze jaśniała wokoło Niej nie dającą się opisać aureola, świetniejsza od gwiazd i słońca, a niewymownie łagodna. Była to jakby chwała wiekuista bezgranicznego pokoju. Jak zawsze zasłona i suknia Jej były śnieżnej białości. Dwie róże, u Jej stóp kwitnące, miały ten odcień złotawy, jakim przy pierwszych blaskach jutrzenki lśni rąbek widnokręgu. Przepaska była błękitna, jak niebiosa.

Wobec tej niepokalanej piękności, Bernadeta w zachwyceniu straciła z oczu nasza ziemie.
— O Pani moja, rzekła do Niej, bądź tak dobra i powiedz mi, kim jesteś i jak się nazywasz?
Zjawisko uśmiechnęło się i nic nie odpowiedziało, ale w tejże chwili w Kościele powszechnym w dalszym ciągu Jutrzni śpiewano: „Świeta, Niepokalana Dziewico, jakżeż Cię mam wielbić? Rzeczywiście nie wiem, boś Ty w łonie Twoim nosiła Tego, którego niebiosa ogarnąć nie są w stanie”. Bernadeta nie słyszała tych dalekich głosów i nawet domyślać się nie mogła tej głębokiej harmonii.

Gdy Cudowna Pani milczała, ona nalegając, znowu powtórzyła:

— O Pani moja, bądź tak łaskawa i powiedz mi, kim jesteś i jakie jest twoje Imię.

Zdawało się, ze Cudowna Pani jeszcze silniejszym zajaśniała blaskiem, jak gdyby Jej radość wzrastała, nie odpowiedziała jednak jeszcze na pytanie dziecka. Ale Kościół w pacierzach kapłańskich wymawiał następujące słowa: „Cieszcie się wszyscy ze mną, którzy Pana miłujecie, albowiem dzieckiem jeszcze podobałam się Najwyższemu i z moich wnętrzności porodziłam Boga-Człowieka. Błogosławioną zwać mnie będą narody, iż wejrzał Bóg na niskość służebnicy swojej i z macierzyńskich wnętrzności moich narodził się Bóg-Człowiek”**.

Bernadeta podwoiła nalegania swoje i po raz trzeci wymówiła te słowa:

— O Pani moja, bądź tak dobra i powiedz mi, kim jesteś, jak się nazywasz? Pani Cudowna coraz więcej pogrążała się w chwale niebiańskiej i jakby cała skupiona w szczęśliwości swojej, nie przerywała milczenia. Szczególnym zbiegiem okoliczności Kościół powszechny sam Imię Jej głosił światu, mówiąc: „Zdrowaś Maryja, łaskiś pełna, Pan z Toba, Błogosławionaś Ty miedzy niewiastami”.
Bernadeta raz jeszcze tymi samymi słowy powtórzyła błagalną prośbę swoją.

Cudowna Pani miała ręce złożone, jakby do gorącej modlitwy, a twarz Jej promieniowała nieskończona szczęśliwością. Była to Pokora w wiekuistej Chwale swojej. A podczas gdy Bernadeta wpatrywała się w Nią, i Ona zapewne widziała na łonie Trójcy Przenajświętszej: Boga Ojca, którego była Córka, Boga Ducha Świętego, którego była Oblubienica i Boga Syna, którego
była Matką.
Po ostatnim zapytaniu dziecka, otworzyła obie dłonie, zsuwając na prawą rękę różaniec z alabastrowych paciorków, nanizany na złota nitkę; rozpostarła następnie obie ręce i ku ziemi je pochyliła, jak gdyby chciała ukazać światu dziewicze dłonie swoje, błogosławieństwa pełne.

Potem, wznosząc je ku wiekuistym wyżynom, skąd niegdyś w tymże dniu zstąpił boski Zesłaniec, złożyła je znowu z żarliwością i patrząc w niebo, z niewymowną wdzięcznością, wymówiła te słowa:
— JA JESTEM NIEPOKALANE POCZECIE.

Wyrzekłszy te słowa, znikła, a dziewczę wraz ze wszystkimi zgromadzonymi ujrzało się wobec pustej skały. Obok niej cudowne źródło, spływając przez drewniana rynienkę do prostego swego zbiornika, szemrało spokojnie, jak dawniej.

Była to godzina dnia, w której Kościół święty w Jutrzni intonował ów wspaniały hymn: „O najchwalebniejsza z Dziewic ponad gwiazdy wywyższona” .

O g l o r i o s a V i r g i n u m
S u b l i m i s i n t e r s i d e r a***.

********

Matka Pana naszego, Jezusa Chrystusa, nie powiedziała: „Jam jest Maryja niepokalanie poczęta”, lecz: „Ja jestem Niepokalane Poczęcie”, jakby dla zaznaczenia tego istotnego charakteru i pod pewnym względem wyłącznego Boskiego przywileju, który Ona jedyna od czasu stworzenia Adama i Ewy posiadała.
Znaczyło to bowiem: nie tylko, „Jestem czysta”— ale „Jam jest Czystością samą”, nie tylko, „Jam jest dziewica”, ale: „Ja jestem Dziewictwem, wcielonym i żywym”— nie tylko: „Ja jestem biała” , ale: „Jam jest białością samą” .
W istocie rzecz biała może przestać być biała,— ale białość zawsze taka pozostanie. To jest, nie tylko jej przymiotem, ale należy do istoty rzeczy.

Maryja jest więcej, niż niepokalanie poczęta, Ona jest samym Niepokalanym Poczęciem, to jest typem najistotniejszym, najwyższym, arcytypem ludzkości bez skazy, takiej jaka wyszła z rak Boga, nie dotknięta grzechem pierworodnym, tym nieczystym żywiołem, który wina pierwszych naszych rodziców domieszała do źródła tej ogromnej rzeki pokoleń, płynącej od sześciu tysięcy lat, a której każdy z nas znikoma jest fala.

Gdy ze źródła mętnego chcemy dostać czystej wody, cóż robimy? Używamy filtru, i woda oczyszcza się z najgrubszych dodatków swoich. Przepuszczamy ja potem przez drugi filtr, potem przez trzeci— i tak dalej. Aż nadchodzi chwila, w której mamy wodę zupełnie czysta i jasna, mamy niejako kryształ płynny.
Tak samo uczynił Bóg, gdy pierwotne źródło zostało zamącone. Wybrał On jedną rodzinę i zesłał ja na ten świat przed wielu wiekami, począwszy od Seta do Noego, od Sema do Dawida, od Dawida aż do Joachima i Anny, rodziców Maryi.
I gdy krew ludzka, że tak powiemy, tak się przefiltrowała, pomimo kilku winnych w tym wiekowym szeregu pięćdziesięciu pokoleń patriarchów i sprawiedliwych, przyszła na świat istota najzupełniej czysta, istota bez skazy, córka Adama najzupełniej niepokalana. Nazywała się ona Maryja i z płodnego Jej dziewictwa narodził się Jezus Chrystus.
Najświętsza Panna chciała w tej chwili potwierdzić zjawieniem się i cudami swoimi ostatni dogmat, uznany przez Kościół, a ogłoszony przez świętego Piotra, przemawiającego przez usta Piusa IX.

Mała pastuszka, której się Boska Dziewica przed chwila ukazała, pierwszy raz w życiu swoim usłyszała te słowa: „Niepokalane Poczęcie”— i nie rozumiała ich znaczenia; wracając do Lourdes, dokładała wszelkich sił, aby je w pamięci zachować.
„Powtarzałam w myśli przez cała drogę, aby nie zapomnieć— opowiadała nam— i aż do samego probostwa, dokąd szłam, mówiłam co krok: „Niepokalane Poczęcie, Niepokalane Poczęcie”, bom chciała zanieść księdzu proboszczowi słowa Zjawiska na to, aby kaplice zbudowano”.

*Tunc aperientur oculi caecorum et aures surdorum patebunt. Tunc saliet sicut cervus claudus. . . quia scissae sunt in deserto aquae et torrentes in solitudine. Brewiarz rzymski, 25 marca. Swieto Zwiastowania Najsw. Panny, 1. Nokturn, 3. Lekcja z księgi Izajasza Proroka XXV, w 5—6.

**Brewiarz rzymski. Święto Zwiastowania N. Panny, 3-ci Nokturn, Responsorium VII Lekcji.

*** 2. Antyfona Laudów.

Źródło: Henri Lasserre, Matka Boża z Lourdes, Matris 2021 (fragment)




SIEDEM BOLEŚCI MATKI BOŻEJ. BOLEŚĆ V

Oto nowe bolesne, niesłychane męczeństwo dla najtkliwszego serca Maryi się rozpoczyna, Matka patrzy na śmierć Syna.

Aby dobrze poznać całą tę boleść zaważmy, kim była ta Matka, kto był tym Synem? jaką to była ta śmierć? Święty Jan Ewangelista krótko nam to opisał, mówiąc: „Stała obok krzyża Matka Jego”.

I cóż można więcej powiedzieć? Stańmy więc i my obok krzyża, stańmy z Maryją i rozmyślajmy, nad tym piątym mieczem, który wówczas przebił serce Maryi! A poznamy dobrze, że nie było nigdy smutku nad smutek Maryi, ani boleści, która by się z Jej boleścią zrównać mogła.

Gdy wyszli na górę Kalwarii, zdarli z Jezusa odzienie, ach! z jaką boleścią! gdyż już przyschło do ran. Rozciągnęli Boga swego na krzyż, i gwoździami przybili do krzyża ręce i nogi Jego! Cóż się działo na widok taki w sercu Maryi? Za każdym uderzeniem młota, mocniej biło z żalu i boleści serce Jej zakrwawione. Tego już nikt opisać, tego już pojąć nikt nie zdoła. Wznieśli nareszcie krzyż w górę, osadzili go klinami mocno w ziemi, i zostawili tak Zbawiciela, aż w boleściach najostrzejszych ducha nie odda.

Odstąpili krzyżownicy od krzyża, a Maryja do krzyża się zbliżyła. Nie mogła Ona pocieszyć, nie mogła ulżyć męki, a więc chciała z Nim ją podzielać. Niemniej jako Jezus na krzyżu, cierpiała pod krzyżem Maryja. Ach! dlaczego Maryja dobrowolnie na taką boleść się wystawiała? Przecież ta hańba, która pokryła Jezusa, i na Nią spadała, przecież przekleństwa i złorzeczenia żydostwa i Ją nie minęły. Maryja nie miała żadnego względu, ani na hańbę ani na złorzeczenia, boleść Syna napełniła, przepełniła całe serce Matki, tam już dla inne go ucznia miejsca nie było.

Ach! kto by był obecny na górze Kalwaryjskiej wówczas, byłby widział, jakoby dwa ołtarze, na których dwie ofiary się odbywały. Jednym było ciało najświętsze Zbawiciela, drugim serce najczystsze Maryi. Lecz nie, raczej tylko jeden był ołtarz, krzyż, a na tym jednym ołtarzu dwie ofiary się odprawiały. Ukrzyżowany był Syn, ukrzyżowana była i Matka. Czym gwoździe były dla rąk i nóg Jezusa, tym widok tych gwoździ był dla serca Maryi. Syn ofiarował ciało, a Matka w tejże samej chwili ofiarowała serce swoje. Ach! gdy Matka koło Syna przebywa umierającego, jakaż to boleść Jej! Jednak ma ulgę, ma pociechę w tej boleści, kiedy Mu także ulżyć zdoła, to łóżeczko poprawia, to mu lekarstwo do ust podaje, to pot z czoła mu ociera, ale Ty Maryjo! Matko najboleśniejsza, Tyś i tej ulgi, tej pociechy innych Matek mieć nie mogła. Słyszy, słyszy jak Syn Jej, przemawia: „pragnę”, a biedna Matka kropli wody na ochłodę podać mu nie może, to co najbiedniejsza niewiasta może. „Ach Synu mój”, mówi Maryja, „nie mam ja innej wody, jak tylko wodę łez moich.”

Chciałaby Go przycisnąć do serca Swego, chciałaby aby skonał na Jej sercu, wyciąga ręce swoje, ach nie Syna, nie Syna tylko twarde drzewo przyciska krzyżowe! Nie było nikogo, aby pocieszył Syna, nie było tam nikogo, aby pocieszył Matkę. Wszystkie serca jakoby skały zatwardziałe, a usta tylko na naigrawania i bluźnierstwa się otwierały. Słyszy Maryja, a głos ten przedziera Jej serce, jak się użala Syn Jej najdroższy, widząc się opuszczonym od samego Ojca niebieskiego.

Boże! Boże czemuś mnie opuścił! O grzechy świata tego! O jakie straszne zgromadziłyście męki na Syna mego! Same niebo nie chce wysłuchać głosu Jego, Ojciec przedwieczny nie ma litości nad Synem swoim. Lecz co więcej, Maryja nie tylko nie mogła pocieszyć Syna swego, ale widok Jej pomnażał jeszcze boleści Zbawiciela, bo jako mówi Bernard św., i jak Sam Zbawiciel objawił Błogosław: Batyście Veranie, więcej Chrystus Pan cierpiał, widząc Maryję Matkę swoja pod krzyżem, w takich boleściach, aniżeli ze wszystkich własnych boleści.

Milczała Maryja pod krzyżem, i zapewne wszystkich to dziwić musiało, ale chociaż usta Jej milczały, serce Jej głośno przemawiało. A to serce nieustannie ofiarowało boleści i życie Syna najukochańszego, Ojcu przedwiecznemu na zbawienie świata, a jeżeli w tern morzu goryczy była jakaś kropelka pocieszającej słodyczy, to jedynie ta myśl, że przez boleści serca swego przyczyniła się do zbawienia naszego.

Sam Zbawiciel św. Brygidzie to objawił: „Przez miłość i boleść j swoją stała się Maryja Matką wszystkich! i na niebie i na ziemi! I to były także ostatnie słowa, które Chrystus Pan z krzyża do Matki swojej przemówił: „Niewiasto o to Syn Twój,” a Maryja odtąd ten słodki obowiązek Matki względem nas wszystkich na siebie przyjęła.

Ach! wiele to okrutnych boleści Maryja ponieść musiała, nim Matką naszą została, a my, za takie boleści, za taką miłość, niewdzięcznością odwdzięczać się będziemy? My zamiast ją pocieszać, z żydami na nowo te boleści odnawiać w Niej będziemy, krzyżując na i nowo Syna Jej, Zbawiciela naszego, grzechami naszymi! Ach nie! me, postanówmy szczerze, lepiej odtąd służyć tej Matce naszej, porzućmy zgraję tych, którzy krzyżują Zbawiciela, a stańmy blisko krzyża, blisko Maryi, nie odstępujmy od Matki naszej. Matka nasza cierpi, a my tylko o rozrywkach myśleć będziemy? Matka dla miłości naszej tyle ponosi, tak ciężki krzyż dźwiga, a my dla miłości tej Matki naj mniejszego krzyżyka dźwigać nie zechcemy?

Usłyszała nareszcie Maryja glos Syna swego, ale po raz ostatni. „Ojcze w ręce Twoje oddaję ducha mojego”. Wzniosła Matka oczy w górę, widzi jak głowę nachyliwszy, skonał; Już płakać nie może, stoi jak wryta, serce bić przestaje, bladość śmierci pokryła Jej lica, wypiła ostatnią kroplę goryczy, spełniła się ofiara, piąty miecz krwawo przebił duszę Jej.

Oby ten miecz żalem i boleścią przebił serca nasze, oby to krótkie rozmyślanie, miłość w nas zapaliło, abyśmy odtąd godniej i goręcej Matkę naszą kochać mogli na ziemi, byśmy Ją przez to wiecznie w niebie kochać mogli.

c.d.n.

Źródło: Siedem uwag o siedmiu boleściach Najświętszej Maryi Panny dla osób w smutku i utrapieniu zostających. oo. Misjonarze, 1857.

Obraz: Fresco of the Seven Sorrows of the Blessed Virgin, by Tempesta and Circignani, Santo Stefano Rotondo, Rome (ncregister.com).