1

Maryja Matka Boga i Jego kapłanów

Reginald Garrigou-Lagrange | 21 sierpnia 2020 r.

Maryja dała nam Kapłana Ofiary Krzyżowej, Pierwszego Kapłana Ofiary Mszy świętej oraz Ofiarę składaną na ołtarzu.

Maryja sama nie jest kapłanem w ścisłym tego słowa znaczeniu, ponieważ nie otrzymała Ona powołania kapłańskiego i nie może odprawiać Mszy św., czy udzielać absolucji sakramentalnej. Jednak Jej Boże Macierzyństwo oznacza większą godność niż kapłaństwo wyświęconego kapłana – w takim znaczeniu, że bardziej znaczące jest ofiarowanie Naszemu Zbawicielowi Jego ludzkiej natury niż uobecnianie Jego Ciała w Najświętszej Eucharystii.

Bardziej znaczące i doskonalsze jest także ofiarowanie swojego jedynego Syna i swego Boga na Krzyżu, tak jak to uczyniła Maryja – ofiarowując się wraz z Nim we wspólnocie cierpienia – niż uobecnianie i składanie Ciała Naszego Pana na ołtarzu, jak to czyni kapłan podczas Mszy Świętej.

Powinniśmy także potwierdzić, jak to niedawno uczynił uważny teolog, poświęciwszy wiele lat na badanie tych zagadnień[1], że „pewnym teologicznie wnioskiem jest to, że Maryja w pewien sposób uczestniczyła w głównym akcie kapłaństwa Jezusa, wydając, zgodnie z planem Bożym, swoją zgodę na ofiarę Krzyżową, jakiej dokonał Zbawiciel”. W innym kontekście dodaje: „Jeśli weźmiemy pod uwagę jedynie pewne bezpośrednie skutki działania kapłana, takie jak konsekracja Eucharystyczna lub odpuszczenie grzechów w sakramencie pokuty, prawdą jest, że kapłan może czynić pewne rzeczy, których Maryja nie mając władzy kapłańskiej – czynić nie może. Jednak  takie spojrzenie na tę sprawę nie oznacza porównywania godności, a jedynie poszczególnych skutków, jakie są dokonywane przez władzę, której Maryi brakuje, lecz niekoniecznie wskazujących na wyższą godność”[2].

Nawet jeśli z podanych powodów w przypadku Maryi nie można mówić o kapłaństwie w ścisłym tego słowa znaczeniu, pozostaje prawdą, jak stwierdza M. Olier, że otrzymała Ona pełnię ducha kapłaństwa, którym jest duch Chrystusa Odkupiciela. Jest to powód, dla którego nazywa się Ją Współodkupicielką, tytułem, który, podobnie jak tytuł Matki Bożej, zakłada wyższą godność od kapłaństwa chrześcijańskiego[3].

Udział Maryi w poświęceniu i ofiarowaniu Jezusa, Kapłana i Ofiary nie może być lepiej podsumowany niż wyrażają to słowa Stabat Mater, franciszkanina Jacopone de Todiego (1228-1306). Stabat Mater w szczególnie uderzający sposób ukazuje, że nadprzyrodzona kontemplacja tajemnicy Chrystusa ukrzyżowanego jest częścią zwyczajnej drogi do świętości. W precyzyjnych i gorących słowach mówi o zranieniu Serca Zbawiciela i ukazuje zażyły i skuteczny sposób, w jaki Maryja prowadzi nas do Niego. Maryja nie tylko prowadzi nas do bliskości z Bogiem, ale w pewnym sensie ją w nas dokonuje – oto, co uwydatnia powtórzenie imperatywu „Fac”[4] w następujących strofach:

Eia Mater, fons amoris,                      Matko, źródło ukochania,

Me sentire vim doloris                        Daj mi siłę współczuwania

Fac, ut tecum lugeam.                       Tylu bólom, żalom Twym.

Fac ut ardeat cor meum                     Serce sobie upodoba,

In amando Christum                          U Chrystusa kochać Boga;

Deum,

Ut sibi complaceam.                          Sercu memu spraw to Ty.
 

Fac ut portem Christi                         Niech Chrystusa śmierć przeniosę,

mortem,

Passionis fac corsortem                     Mękę zniosę do pomocy,

Et plagas recolere.                             Niech to przejdę jeszcze raz.

Fac me plagis vulnerari                     Zrób mnie zbitym, poranionym,

Fac me cruce inebriari,                     Uwięzionym, przepojonym

Et cruore Filii.                                    Krzyżem Syna, Syna krwią.

Aby prawdziwie reprezentować Jezusa, kapłan, który składa Go na ołtarzu i ofiarowuje Go sakramentalnie we Mszy świętej, powinien coraz bardziej jednoczyć się z Jego uczuciami, z ofiarą, która zawsze żyje w Sercu Jezusa; „zawsze żyje, aby się wstawiać za nami.” Ponadto powinien poprzez różne sakramenty rozdzielać łaskę, która jest owocem zasług Jezusa i Maryi.

Maryja wykazuje się szczególną gorliwością w odniesieniu do uświęcania kapłanów, ze względu na dzieło, do którego są powołani. Widzi, że mają oni udział w kapłaństwie Jej Syna i czuwa nad ich duszami, aby łaska ich święceń przyniosła w nich owoce, aby stali się żywymi obrazami Zbawiciela. Chroni ich przed niebezpieczeństwami, które ich otaczają i podnosi, kiedy się potykają. Miłuje ich jak synów szczególnego upodobania, podobnie jak kochała św. Jana, który był Jej oddany na Kalwarii. Przyciąga do siebie ich serca, aby je podnieść i poprowadzić do większej zażyłości z Jezusem, aby pewnego dnia mogli powiedzieć w całej prawdzie: „Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie  Chrystus”.

Maryja w szczególny sposób pomaga kapłanom przy ołtarzu, aby byli bardziej świadomi swego związku z Pierwszym Ofiarnikiem. Jest duchowo obecna przy owej sakramentalnej ofierze, która utrwala istotę ofiary Krzyża, i rozdaje kapłanowi łaski, jakich on potrzebuje, żeby służyć ze skupieniem i w duchu oddania. W ten sposób pomaga kapłanowi uczestniczyć w ofierze Jezusa, a także – w Jego kapłaństwie. Wszystko to oznacza formowanie kapłanów na obraz Serca Jezusowego.

Wraz z Jezusem wzbudza powołania kapłańskie i pielęgnuje je. Wie, że tam, gdzie nie ma kapłanów, nie ma chrztu, nie ma spowiedzi, nie ma Mszy, nie ma chrześcijańskiego małżeństwa, nie ma ostatniego namaszczenia, nie ma życia chrześcijańskiego: bez kapłana świat wraca do pogaństwa.

Nasz Pan, który zechciał potrzebować Maryi w dziele Zbawienia, zechciał także potrzebować kapłanów, a Maryja formuje ich w świętości. Jej działanie wyraźnie widać w przypadku niektórych świętych, będących kapłanami – św. Jana Ewangelisty, św. Bernarda, św. Dominika, Apostoła Różańca, św. Bernardyna ze Sieny, św. Grignona de Montfort, św. Alfonsa, [czy św. Maksymiliana Kolbe – przyp. red.].

Źródło: W oparciu o fragmenty Reginald Garrigou-Lagrange, Matka Zbawiciela a nasze życie wewnętrzne. Tłum i oprac. MG.

[1]     E. Dublanchy, Dict, de Theol. Cath., art. Marie, kol. 2396 sqq.

[2]     lb., kol. 2366.

[3]     Ib., kol. 2365.

[4]     Fac (łac.) – zrobić, wykonać, uczynić.




Komentarz do wykładu „Maryja, Matka Jezusa w ujęciu ekumenicznym”

Jakub Rychlik

W dniu 6 sierpnia br. na oficjalnym kanale You Tube archidiecezji łódzkiej opublikowany został wykład arcybiskupa Grzegorza Rysia na temat: „Maryja, Matka Jezusa w ujęciu ekumenicznym”[1]. Już sam temat wykładu skłania do refleksji, jaki jest sens przedstawiania Matki Bożej w takim kontekście. Na początku arcybiskup łódzki powołuje się na prace teologa Jaroslava Pelikana, dotyczące Maryi. Autor ten przez większość swojego życia był wyznawcą luteranizmu, a następnie wraz ze swoją żoną przeszedł na prawosławie. W opinii arcybiskupa Pelikan jest „jednym z najlepszych historyków doktryny chrześcijańskiej”, a jego książka Maryja przez wieki „jest najlepszą książką o Maryi w kontekście historii doktryny”.

Powstaje pytanie, dlaczego jest to jedyny teolog, jakiego wymienia arcybiskup? Ponieważ wykład miał dotyczyć osoby Maryi w kontekście ekumenicznym, to dla pełniejszego obrazu należałoby też przynajmniej wspomnieć o autorach katolickich. W tej sytuacji istotny jest sposób, w jaki metropolita łódzki rozumie ekumenizm. Jak stwierdził on w swojej innej, kontrowersyjnej wypowiedzi, nie należy nikogo nawracać na katolicyzm, ponieważ ekumenizm nie ma polegać na powrocie innowierców na łono Kościoła, tak jak definiowano to pojęcie dawniej[2]. Obecnie wielu hierarchów Kościoła, w tym prowadzący wykład, postrzega ekumenizm jako dialog między wyznaniami chrześcijańskimi i dążenie do ich zjednoczenia, co zarazem stawia na tej samej płaszczyźnie Kościół katolicki i wszelkie odłamy protestantyzmu”[3]. W kontekście tematu wykładu takie myślenie prowadzi do wniosku, że Kościół nie posiada pełni prawdy o Maryi lub że jego nauka jest zniekształcona.

Widoczny jest tu brak konsekwencji w wyznawanych poglądach na temat ekumenizmu. Skoro ma on polegać na dialogu między wyznaniami, jak chcą niektórzy biskupi, to dla większej rzetelności wypada skonfrontować katolickie i protestanckie spojrzenie na Maryję. Wówczas jednak mogłoby się okazać, że oba sposoby rozumienia osoby Maryi i jej roli w dziejach ludzkości są ze sobą sprzeczne. To z kolei zmusza do ocenienia, która teologia, katolicka, czy protestancka, opisuje prawdę o Niej.

Z wypowiedzi arcybiskupa pośrednio wynika, że to katolicy powinni uderzyć się w piersi i ustąpić wizji protestanckiej. Ponieważ ta opiera się wyłącznie na Piśmie świętym, to zdaniem protestantów, odrzucających Tradycję, miałaby bardziej odpowiadać prawdzie. Choć arcybiskup wprost nie podpisuje się pod tym twierdzeniem, to jednak zasiewa wątpliwość w swoich słuchaczach, którzy mogą dojść do wniosku, że przekazywana przez wieki w Kościele katolickim Tradycja na temat Maryi nie jest do końca prawdziwa.

Z pewnością można zarzucić arcybiskupowi ograniczenie się do źródeł biblijnych i szczątkową wzmiankę o źródłach Tradycji. Prowadzący wykład nie przedstawił przez to Jej pełnego obrazu, za to podkreślał punkty wspólne katolickiego i protestanckiego spojrzenia na Maryję. W swojej wypowiedzi arcybiskup pozornie stoi na gruncie teologii katolickiej i w wyraźny sposób nie odcina się od niej, jednak wspomina z pewną dozą niechęci o różnych formach kultu maryjnego w katolicyzmie, jak np. o kulcie Matki Bożej Bolesnej. Jego zdaniem symbol miecza, który przeniknął serce Maryi[4] oznacza przede wszystkim Słowo Boże, a nie boleść Matki Bożej, która patrzyła na mękę Syna. Podobnie jest, gdy arcybiskup Ryś przytacza cytat z Księgi Rodzaju, mówiący o Niewieście: „Ona zetrze głowę twoją”. Jak twierdzi głoszący wykład, zdanie to wynika z błędnego tłumaczenia Starego Testamentu autorstwa św. Hieronima, który użył słowa ona zamiast ono, odnoszącego się do potomstwa Niewiasty, natomiast nie do niej samej. W związku z tym arcybiskup wspomina o licznych wizerunkach Maryi depczącej głowę węża, sugerując w domyśle, że nie odpowiadają one prawdzie. Warto zauważyć, że autor wykładu pominął przy tym zdanie zawarte w Oficjum o Błogosławionej Dziewicy Maryi, które podkreśla jej rolę w pokonaniu wszelkich herezji: „Wszystkie herezje sama zniszczyłaś na całym świecie”. Przypomnienie tego cytatu mogłoby zakłócić sens całego wywodu i rozmyć ekumeniczną wizję Maryi, być może właśnie dlatego zostało pominięte. Wspomniane wypowiedzi są próbą dystansowania się metropolity łódzkiego od katolickiego nauczania o Maryi. Wiele razy w swoim wykładzie umniejszał on bardzo istotną rolę Matki Bożej.

Arcybiskup Grzegorz Ryś balansuje na granicy dwóch, niespójnych ze sobą spojrzeń na Maryję (np. protestanci nie uznają dogmatów maryjnych). Trudno więc jednoznacznie zarzucić mu, że odrzuca katolickie nauczanie. Mimo to widoczne jest położenie akcentu jedynie na Pismo święte dla ułatwienia dialogu ekumenicznego, specyficznie rozumianego przez autora wykładu.

Na koniec należy postawić kilka ważnych pytań: czy arcybiskup Ryś chciałby przemilczeć niektóre aspekty katolickiej teologii tylko po to, by za wszelką cenę upodobnić nauczanie Kościoła o Maryi do tego, jak jest Ona postrzegana przez wyznawców różnych wspólnot protestanckich? Jeśli tak, to które z wielu wyznań wyrosłych w tej tradycji[5] powinno mieć decydujący wpływ na doktrynę tak „zjednoczonego” Kościoła? Czy takie połączenie sprzecznych wobec siebie poglądów jest w ogóle możliwe?  Czy na tym powinien polegać ekumenizm?

[1] Link do wykładu: https://www.youtube.com/watch?v=1Potfxp3UIU&t=3227s

[2] Link do wypowiedzi biskupa: https://www.youtube.com/watch?v=dqGSaaWbDKI

[3] Warto przy tym wspomnieć, że biskup Ryś jest jednym z hierarchów polskiego episkopatu szczególnie zaangażowanym w tzw. ruch odnowy w Duchu Świętym, nazywany też ruchem charyzmatycznym. Często bywa na organizowanych przez wspólnoty charyzmatyczne spotkaniach, na których wygłasza wykłady. Liczne grupy charyzmatyczne przesiąknięte są wpływami wspólnot zielonoświątkowych, dynamicznie rozwijających się na całym świecie.

[4] „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2, 35).

[5] Składają się na nie liczne odłamy protestantyzmu, z których największe to: luteranie, ewangelicy reformowani, anglikanie zielonoświątkowcy, baptyści, adwentyści, anabaptyści, prezbiterianie, kongregacjonaliści, kościoły Chrystusowe, metodyści, ruchy uświęceniowe.




Kapłan czasów epidemii

Monika Golonka

Bł. Stefan Wincenty Frelichowski, w rodzinie i wśród znajomych nazywany Wickiem, jest kapłanem wartym uwagi współcześnie z kilku względów.

Po pierwsze, żył na tym świecie całkiem niedawno – w ubiegłym wieku. Po drugie, jako młody chłopak pisał pamiętnik, w którym można odnaleźć niezwykle świeżą i żywą relację z jego zmagań z powołaniem kapłańskim i światem. W dużej mierze przypomina ona Wyznania Św. Augustyna z początków naszej ery. Po trzecie, żył w czasach zarazy, i została po nim… maska.

Z pamiętnika Wicka Frelichowskiego oraz z innych dostępnych dokumentów wynika, że był on szeroko uzdolnionym, radosnym chłopakiem, lubiącym tańczyć, czytać, rozmawiać, flirtować z dziewczętami. Chciał założyć rodzinę. Oczami wyobraźni widział siebie w rodzinnym cieple, które jawiło mu się jako jedyny sposób na realizację jego najgłębszych pragnień. Miał czarującą, charyzmatyczną osobowość, przyciągał młodych ludzi, z którymi łatwo nawiązywał relacje, aktywnie działając w ramach harcerstwa i Sodalicji Mariańskiej.

Niespodziewana śmierć jego chorującego, starszego brata sprawiła, że szybko zaczął dojrzewać. Rozmyślał o własnej śmierci, nawet życzył sobie, żeby i jego śmierć była tak radosna i piękna, jak brata.

W 1929 r. dostał od rodziców pamiętnik, o którym przez długi czas marzył. Pierwszy wpis jaki się w nim pojawia to: Nareszcie moje marzenie spełnione. Na gwiazdkę dostałem od moich kochanych rodziców ten pamiętnik. Jakże byłem wzruszony tym darem. Pojąć wprost nie mogłem mojego wzruszenia.

Prowadził go podczas gdy był uczniem gimnazjum, a następnie, gdy zmagał się ze światem, sobą i z powołaniem kapłańskim – w końcu wielkodusznie na nie odpowiadając. W obliczu wydawałoby się przekraczającego ludzkie możliwości trudu odłożenia na bok wszelkich pokus młodzieńczych wołał – O Maryjo, broń mnie!

Następnie prowadził zapiski jako kleryk, szczególnie podczas rekolekcji, skrupulatnie rozprawiając się ze swoimi wadami i słabościami, a wreszcie uwiecznił jeden wpis – już jako kapłan parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Toruniu. Ostatnie zapisane słowa to Boże, chcę być naprawdę kapłanem.

Tego ostatniego wpisu dokonał zaraz na początku wojny, niedługo przed swoim aresztowaniem i rozpoczęciem posługi kapłańskiej w niemieckich obozach koncentracyjnych. Czytając jego zapiski, można prześledzić intensywne przygotowania do zadań, jakie miał pełnić. Pisał m.in.: Jestem przekonany, że trudy dotychczasowe to nic, że cierpienie prawdziwe dopiero przyjdzie.

Przygotowywał się do własnej drogi krzyżowej, rozważając tę swojego Mistrza. Modlił się o radość. Modlił się o miłość i wiarę, bo gdybyśmy mieli silną wiarę i miłość, to byśmy na miejscu ustać nie mogli, paliłaby nas ta gorączka pozyskania dusz dla tej wiary, dla Boga. Jak św. Pawła. A takim przecież ma być moje życie kapłańskie i diakona. Nieustanną służbą dla Boga i dusz. Chciał być kapłanem wedle Serca Bożego. Tylko takim. Innym nie.

Chciał wyzyskiwać każdą chwilę w kierunki jak najszybszego osiągnięcia swojego celu: świętości, ponieważ odnalazł prawdziwą miłość. Pisał Jezu, ja tęsknię za miłością pełną.(…) Powoli mi, Jezu, świta w mej mózgownicy, czym Ty naprawdę jesteś. Jakiś Ty wspaniały i miły. Głębia Twej mądrości i dobra porywa mnie. A dopiero poczynam poznawać troszeczkę Ciebie. Trwał w swoich postanowieniach: Będę więc poznawał Jezusa. Oto moje zamierzenie i wola na dalsze moje życie. Kocham Cię już teraz, Jezu. Ale chcę Cię, Boże, pokochać pełnią mego jestestwa. Chcę, byś przez miłość zabrał mnie całego dla Ciebie.

Został aresztowany przez Niemców zaraz na początku II wojny światowej, w dniu 11 września 1939 r. Zwolniono go po dwóch dniach, ale już w październiku został ponownie uwięziony w Forcie VII w Toruniu, gdzie rozpoczął swoją posługę jako spowiednik wśród współwięźniów. Kilka miesięcy później został przeniesiony do obozu w Nowym Porcie, a po dwóch dniach do Stutthof, następnie do Sachsenhausen i do Dachau, w którym spędził prawie 5 lat.

Zrozumiał, czego w tej sytuacji oczekiwał od niego jego Mistrz. Potraktował cały obóz jak jedną wielką parafię, która mu została opatrznościowo przydzielona. Umacniał dusze wiernych, godził z Bogiem tych, którzy od Niego odeszli, wysyłał do nieba umierających.

Organizował tajne Msze Święte, m.in. wspominane przez jego współwięźniów karkołomne przedsięwzięcie poprowadzenia liturgii w Wielki Czwartek 1940 r., zdobywszy wcześniej – co wydawało się zupełnie niemożliwe – zarówno komunikanty, jak i wino.

Wbrew zakazom Niemców spowiadał, udzielał Komunii św., pomagał chorym. Podczas epidemii tyfusu pod koniec 1944 r., pomimo ryzyka, jakie się z tym wiązało, nie bacząc na niemieckie zakazy, przedzierał się do baraków „tyfuśników”,  najczęściej odwiedzając ich nocą, sam ciężko chorując na zapalenie płuc.

Zmarł w dn. 23 lutego 1945. Wkrótce po tym więźniowie obozu w Dachau zostali wyzwoleni.

Był jedynym kapłanem, którego ciało w trumnie zostało przez Niemców przystrojone kwiatami i wystawione na widok publiczny. Według relacji współwięźniów, którzy przeżyli obóz przeszedł między nami, jakby wielka jakaś „postać legendarna”, jakby wyśniony w snach „olbrzym” wśród ludzi przyziemnych.

Współwięźniowie zachowali relikwie Wicka; fragment kości palców, ukrywając je aż do końca wojny. Uwiecznili także jego twarz w chwilę po śmierci, wykonując odlew w pośmiertnej masce.

Można ją obecnie oglądać w Muzeum II Wojny Światowej.

Radosnym Panie! (wiersz napisany przez bł. S. Wicka Frelichowskiego w Dachau)

Radosnym Panie! Nie siedzę bezczynnie

Z Chrystusa życiodajną łącząc się ofiarą,

Gdy bracia moi za Ojczyznę walczą…

Więc że więzień za Ojczyznę walczyć może…

Radosnym, Boże!

Radosnym, Panie, boś mi żyć dozwolił

W ogromnym tym przełomie wszechdziejów ludzkości,

Gdy wojna wszystkich dni Słowian zawraca…

Że więźniów gromada dni te kuć pomoże,

Radosnym, Boże!

Tyś nam dał łaskę, że kroplą być mamy,

Co brzegu dopełni kielicha ofiary

Polskiej lat dwustu, a największej teraz…

Że pohańbienie kroplą tą być może,

Radosnym, Boże!

Przez lat dwadzieścia Wolnej Polski bytu

Dałeś wzrost nam, oświatę i decyzję mocy.

A za naukę, że tylko z Chrystusem

Szczęście Ojczyzna swoje wykuć może,

Wdzięcznym Ci, Boże!

Wyżej nad niewolnika pokój ceniąc honor,

Pod dziką wroga legliśmy napaścią,

Bój krwawy świata wszczynając z tyranem,

Że w „czterdzieści i cztery” już wolności zorze,

Pewnym, o Boże!

Wiem, że na chacie ojczystej swej zatkniem

Już nie męczeństwa krzyż, lecz chwały naszej, Chryste!

Bo Polski chwała z ofiar synów będzie…

Stąd gdy i ciało ofiaruję może…

Radosna ma dusza, Boże!

Źródła:

Pamiętnik: Błogosławiony ks. Stefan Wincenty Frelichowski. Pamiętnik. ks. Wojciech Miszewski (red.). Toruńskie Wydawnictwo Diecezjalne, 2013.

Rozynowski W. Radosnym Panie! O bł. ks. Stefanie Wincentym Frelichowskim (1913-1945) http://www.torun.salezjanie.pl/galeria/g/1415frelich_konkurs/1.pdf

Ilustracja: zdjęcie bł. W. Frelichowskiego oraz odlew twarzy błogosławionego (Muzeum II Wojny Światowej, Gdańsk).




Babcia Pana Jezusa Chrystusa: kim ona jest?

Zachęcamy do wysłuchania konferencji

https://www.youtube.com/embed/lxSQkFlR40s

Ilustracja: Najświętsza Maryja Panna z Dzieciątkiem Jezus i Świętą Anną, Leonardo da Vinci, 1510, (Public Domain via Wikimedia Commons).




Szkaplerz, czyli o rzeczy niemałej wagi

William Most

Tak jak różaniec zajmuje wybitne miejsce wśród różnych form modlitwy do Maryi, tak też, chociaż istnieje wiele różnych szkaplerzy, brązowy szkaplerz Matki Bożej z Góry Karmel posiada szczególne znaczenie. Inne szkaplerze są w różny sposób doskonałe, ale z żadnym z nich nie jest związana tak niezwykła obietnica, jak z brązowym szkaplerzem, ani żaden inny nie otrzymał tak znakomitych przywilejów od Stolicy Apostolskiej. Dlatego też, gdy katolicy odnoszą się po prostu do „szkaplerza” bez żadnego dodatkowego określenia, mają zazwyczaj na myśli ten właśnie szkaplerz.

Brązowy szkaplerz ma swoje źródło w objawieniu. W 1251 roku, kiedy świeżo powstały w Anglii zakon karmelitów napotykał wiele trudności, jego przeor generalny, św. Szymon Stock, modlił się gorliwie o pomoc Maryi. We wczesnym karmelitańskim katalogu świętych znajdujemy następujący opis objawienia:

Dziewiąty był św. Szymon z Anglii, szósty generał zakonu. Nieustannie błagał Najświętszą Matkę Boga, aby wzmocniła zakon karmelitów, który w sposób szczególny poświęcony jest Najświętszej Pannie i cieszy się szczególnymi przywilejami. Modlił się bardzo gorąco: „Kwiecie Karmelu, Płodna winnico, tylko Ty jesteś, splendorze nieba, Wieczną Dziewicą. O Matko cicha, piękna jak zorza, dla karmelitów, daj przywileje, o Gwiazdo Morza”. Najświętsza Dziewica objawiła się mu w towarzystwie mnóstwa aniołów, trzymając Szkaplerz Zakonu w swoich błogosławionych rękach i mówiąc: „Przyjmij, najmilszy synu, Szkaplerz twojego zakonu. Kto w nim umrze, nie dozna ognia piekielnego. Oto przywilej dla ciebie i dla wszystkich karmelitów”, co oznacza, że ten, kto umiera w szkaplerzu, zostanie zbawiony[1].

Jak pokazują ostatnie badania o. Xiberty, historyczne dowody potwierdzające prawdziwość tego objawienia są rzeczywiście imponujące: dają nam przynajmniej pewien stopień moralnej pewności co do faktu tego objawienia[2]. Nie jesteśmy jednak zmuszeni do polegania jedynie na tego typu badaniach, bowiem wielu papieży okazało szkaplerzowi najwyższą przychylność, wzbogacając go licznymi odpustami i nakłaniając wiernych do jego noszenia. Spośród wielu papieskich nauk na temat tego szkaplerza poniżej przytaczamy tylko jeden fragment z listu Piusa XII do wyższych przełożonych zakonu karmelitańskiego, napisany z okazji obchodów 700-lecia objawienia Maryi św. Szymonowi Stockowi:

Nikomu tajnym nie jest, jak wiele przyczynia się miłość ku Najświętszej Maryi Pannie do ożywienia wiary katolickiej i poprawy obyczajów, szczególnie dzięki tym formom nabożeństwa, które zdają się posiadać wyższą nad inne moc oświecania umysłów niebieską nauką i zapalania dusz do doskonalenia życia chrześcijańskiego. Do nich należy zaliczyć najpierw nabożeństwo do świętego szkaplerza karmelitańskiego […]. Dlatego z wielką radością przyjęliśmy wiadomość, iż Karmelici Dawnej Obserwy i Bosi postanowili wspólnie uświetnić 700-letnią rocznicę ustanowienia tegoż Szkaplerza Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmelu jak najwspanialszymi uroczystościami ku czci Najświętszej Maryi Panny. I my również to pobożne przedsięwzięcie, przez stałą miłość naszą do Przeczystej Matki Boga, i jako że sami zostaliśmy jeszcze dzieckiem będąc wpisani do Bractwa Szkaplerznego, najchętniej zalecamy i życzymy mu obfitych łask Bożych. Nie chodzi tu bowiem o rzecz małej wagi, lecz o zdobycie życia wiecznego według obietnicy danej przez Najświętszą Pannę. Chodzi tu bowiem o najdonioślejszą sprawę każdego i o bezpieczne jej przeprowadzenie. Szkaplerz święty jest to bowiem niejako strój Maryi oraz znak i rękojmia wspomożenia Matki Bożej[3].

Jednym z głównych problemów dotyczących szkaplerza jest kwestia właściwej interpretacji wielkiej obietnicy udzielonej za pośrednictwem św. Szymona Stocka. Nasza Najświętsza Matka obiecuje w niej, że wszyscy karmelici, którzy umierają, mając na sobie szkaplerz, „nie doznają ognia piekielnego”. Oczywiste jest, że aby zasłużyć na tę obietnicę, należy w jakiś sposób związać się z zakonem karmelitańskim. Dla większości katolików następuje to poprzez przyjęcie do bractwa szkaplerznego. Czy jednak po takim wstąpieniu, osoba, która umrze mając na sobie szkaplerz, z pewnością zostanie zbawiona?

Odpowiadając na to pytanie, należy unikać dwóch skrajności. Jedną z nich jest przesąd, zgodnie z którym można ufać, że człowiek, który uporczywie i zuchwale grzeszy, zostanie zbawiony, jeżeli w chwili śmierci nosi szkaplerz. Przeciwną skrajnością jest twierdzenie, że przy powyżej sformułowanej przesądnej i skrajnej opinii, obietnica Najświętszej Maryi Panny traci sens. Prawdą jest, że słowa obietnicy zdają się jedynie wymagać (oprócz wstąpienia do bractwa), aby osoba miała na sobie szkaplerz w chwili śmierci. Jednakże papież Benedykt XIV wskazuje mądrze, że Pismo Święte zawiera także wiele obietnic, które zdają się stawiać tylko jeden warunek. Na przykład św. Paweł w Liście do Rzymian (Rz 3, 28) obiecuje niejako zbawienie tylko dzięki wierze, podczas gdy w innym miejscu Listu (Rz 8, 24) mówi, że „w nadziei już jesteśmy zbawieni”, a Tobiasz (Tb 12, 9) głosi, że ​​ przed wieczną śmiercią ratuje człowieka jałmużna[4]. To oczywiste, mówi Benedykt XIV, że zakłada się jeszcze inne warunki. Co dokładnie jest zatem wymagane, abyśmy mogli otrzymać obietnicę szkaplerzną? Kilian Lynch, przeor generalny karmelitów dawnej obserwancji, ujmuje to następująco:

Ile dobrej woli potrzeba, aby została wypełniona obietnica szkaplerzna? Sama wieczność odpowie na to pytanie, ponieważ powinniśmy uważać, by nie ograniczać miłosierdzia Tej, która jest ostoją grzeszników i Matką miłosierdzia. […] W obecnym wieku mierzenia wszystkiego powinniśmy wystrzegać się prób redukowania miłość naszej Najświętszej Matki wobec grzeszników do stałych formuł[5].

W liście, którego fragmenty cytowaliśmy powyżej, Pius XII udziela stosownych wskazówek. Z jednej strony przekonuje nas, abyśmy mieli wielkie zaufanie do obietnicy Maryi:

Nie chodzi tu bowiem o rzecz małej wagi, lecz o zdobycie życia wiecznego według obietnicy danej przez Najświętszą Pannę. Chodzi tu bowiem o najdonioślejszą sprawę każdego i o bezpieczne [podkr. autora] jej przeprowadzenie. Szkaplerz święty jest to bowiem niejako strój Maryi oraz znak i rękojmia wspomożenia Matki Bożej[6].

Potem kontynuuje, dodając jednak ostrzeżenie przed zbytnią pewnością siebie:

Aby jednak przyodziani w tę szatę nie myśleli, iż mimo lenistwa i ospałości duchowej osiągną zbawienie, niech pomną na przestrogę Apostoła: „Z bojaźnią i ze drżeniem sprawujcie wasze zbawienie” (Flp 2, 12)[7].

Jest zatem jasne, dzięki głosowi najwyższego autorytetu, że nie powinniśmy próbować wytyczać w rzeczonej materii jednej nienaruszalnej linii. Z pewnością jednak ustrzeglibyśmy się wytyczania wszelkich granic, twierdząc, że ten, kto traktuje swój szkaplerz jako znak szczerego poświęcenia się Maryi, kto podejmuje uczciwy i wytrwały wysiłek, aby być oddanym sługą Maryi, może pewnie polegać na szkaplerznej obietnicy[8]. Mówiąc ogólnie o nabożeństwie do Maryi, Pius XI daje nam wystarczający powód dla takiego twierdzenia:

[…] nie doświadczy wiecznej śmierci ten, któremu pomaga Najświętsza Maryja Panna, szczególnie w jego ostatniej godzinie. Ta opinia Doktorów Kościoła, zgodna z uczuciami ludu chrześcijańskiego i poparta doświadczeniem wszystkich czasów, zależy w szczególności od następującej racji: współuczestnictwa Matki Bożej z Jezusem Chrystusem w dziele Odkupienia[9].

Pius XII również wzywa nas do traktowania szkaplerza jako znaku poświęcenia:

[…] niech wreszcie będzie im on znakiem ich poświęcenia się Najświętszemu Sercu Maryi Niepokalanej, które to (poświęcenie) ostatnio bardzo usilnie zalecaliśmy[10].

Sam ojciec Lynch, zgodnie z wytycznymi ojca świętego, pięknie objaśnia, że nabożeństwo szkaplerzne nabiera doskonałych kształtów wówczas, gdy jest ono zewnętrznym znakiem całkowitego poświęcenia się Maryi — poświęcenia zgodnego z metodą wyjaśnioną przez czcigodnego karmelitę Michała od św. Augustyna i przez św. Ludwika de Montfort[11].

Poza wielką obietnicą daną za pośrednictwem św. Szymona Stocka, do szkaplerza dołączono jeszcze jedną niezwykłą łaskę. Przywilej ten, zwany przywilejem sobotnim, został ogłoszony przez naszą Najświętszą Matkę w wizji danej Janowi XXII w dniu 3 marca 1322 roku[12]. Oryginalna kopia bulli, w której papież ogłosił ten przywilej, zaginęła. Wykonano kilka kopii oryginału, ale istnieją pewne różnice w ich brzmieniu. Według jednej z nich Matka Boża obiecała, że ​​osoby, które spełnią pewne warunki, zostaną uwolnione z czyśćca w pierwszą sobotę po śmierci. Druga wersja tekstu obiecywała jedynie szczególną pomoc w szybszym uwolnieniu duszy z czyśćca.

Zagubienie oryginalnej kopii bulli oraz istnienie różnic w brzmieniu kopii spowodowało, że niektórzy katolicy wątpią w autentyczność obietnicy przywileju sobotniego. Niestety, nie mamy jeszcze żadnych dokładnych badań na ten temat, takich jak badania o. Xiberty nad objawieniami św. Szymona Stocka. Jednakże serdeczna aprobata i zalecenie Stolicy Apostolskiej sprawiają, że ​​taka dyskusja nie jest tutaj potrzebna. Warto przyjrzeć się jednemu z kilku papieskich tekstów na ten temat.
Pius XII, w liście, który cytowaliśmy powyżej, naucza:

[…] nie omieszka zapewne Najczulsza ta Matka sprawić, aby Jej dzieci, oczyszczając się z win w czyśćcu jak najszybciej za Jej przyczyną u Boga, dostały się do niebieskiej Ojczyzny według podania owego, zwanego Przywilejem Sobotnim[13].

Zauważmy, że Pius XII nie podejmuje decyzji, która z dwóch form obietnicy jest autentyczna. Idąc za jego przykładem, nie musimy rozstrzygać tego dylematu, chociaż słusznie możemy mieć nadzieję, że ta bardziej wyrazista interpretacja jest prawdziwa.

Aby uzyskać przywilej sobotni, wymagane są trzy warunki: trzeba nosić szkaplerz, przestrzegać czystości zgodnie ze swoim stanem życia i odmawiać Brewiarz[14]. Życie w czystości oznacza przestrzeganie szóstego i dziewiątego przykazania Dekalogu, zgodnie ze stanem, w którym dana osoba żyje. Grzech ciężki przeciwko czystości unieważnia nasze roszczenia wobec tej obietnicy. Jest jednak nauczaniem powszechnym i prawdopodobnym, że odzyskując stan łaski, przywraca się to roszczenie, chociaż powtarzające się upadki przypuszczalnie powodują, że osoba nie uzyskuje pełnego zakresu omawianego przywileju. Warunek odmawiania Brewiarza jest spełniony przez osoby modlące się na nim, zgodnie ze swym obowiązkiem stanu. Inni powinni odmawiać (w jakimkolwiek języku) Małe Oficjum ku czci Najświętszej Maryi Panny. Osoby nie umiejące czytać mogą zastąpić ten wymóg przestrzeganiem postów nakazanych przez Kościół oraz powstrzymywaniem się od jedzenia mięsa w środy i soboty. Jeśli osoba potrafiąca czytać pragnie, aby odmówienie Brewiarza zostało zamienione na inny warunek, musi zwrócić się do księdza, który ma w tej materii specjalne upoważnienie udzielone przez zakon karmelitów[15]. Najczęściej spotykanym zamiennikiem jest codzienne odmawianie różańca lub siedem razy Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu.

Zarówno różaniec, jak i brązowy szkaplerz pochodzą z prywatnych objawień, ale oba mają wielką wewnętrzną wartość niezależną od tych objawień. Różaniec, jak widzieliśmy, wcale nie zależy od wizji z Prouille. Upodobanie, jakie ma w nim niebo, wywodzi się z doskonałej natury tej modlitwy. Także szkaplerz, jeżeli jest noszony jako znak prawdziwego wewnętrznego poświęcenia Matce Bożej, daje nam gwarancję Jej opieki w naszej ostatniej godzinie, co także nie jest zależne od obietnicy danej za pośrednictwem św. Szymona Stocka. Jak bowiem wynika z cytowanych wyżej słów Piusa XI, moralnie nie jest możliwe, aby osoba, która praktykuje stałe, wytrwałe nabożeństwo do Maryi, doświadczyła wiecznego potępienia[16]. Obietnica szkaplerzna daje nam jednak dodatkowy powód do ufności: jest ona bowiem widzialną i namacalną gwarancją opieki Matki Bożej nad nami — opieki, która dzięki przywilejowi sobotniemu sięga nawet do czyśćca.

Przybierając ludzką postać w łonie Maryi, Słowo, które stało się ciałem, ukazało nam światło swojej chwały, „abyśmy poznając Boga w widzialnej postaci, zostali przezeń porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych”[17]. Chrystus prowadzi nas do wewnętrznego zjednoczenia ze sobą za pośrednictwem widzialnego Kościoła i widzialnych znaków sakramentów. Podobnie, paciorki różańca i odzienie szkaplerza, choć nie są sakramentami, pełnią funkcję zewnętrznych znaków: jeśli dobrze ich użyjemy, będą służyć jako środki prowadzące nas wewnętrznie do coraz bliższego i wyższego zjednoczenia z Jezusem przez Maryję.

Źródło: W. Most, Maryja Współodkupicielka, Cor Eorum, Płock 2019

Ilustracja: Matka Boża dająca szkaplerz św. Szymonowi Stockowi.

[1] B. Xiberta OCarm, De Visione S. Simonis Stock, Rome 1950, s. 283 (Stary tekst „zwierciadła” [łac. speculum] — zob. dodatek VI, A, 1, tekst 3). Dokładną datą objawienia był prawdopodobnie 16 lipca. [Polski przekład modlitwy i treści objawienia pochodzi z: Św. Szymon Stock i pobożność szkaplerzna. Materiały formacyjne dla Bractw Szkaplerznych Krakowskiej Prowincji Zakonu Karmelitów Bosych. Biblioteka Formacyjna Rodziny Szkaplerznej, bdw, bmw].

[2] Zob. streszczenie jego badań w dodatku VI, A.

[3] Cały tekst listu znajduje się w: Kilian Lynch OCarm, Your Brown Scapular, Westminster 1950, s. vii–ix lub w: AAS, 42: 390–91. [Polski przekład pochodzi z: List Ojca Świętego Piusa XII z okazji 700-lecia karmelitańskiego szkaplerza, „Głos Karmelu”, 1950, 7–8,
s. 1–2]

[4] Benedykt XIV, De Festis Domini Nostri Jesu Christi et Beatae Mariae Virginis, II, 6, 8, Prati, in typographia Aldina 1843, IX, 269–270 (dzieło napisane przez Benedykta XIV jako prywatnego teologa, nie jako papieża).

[5] K. Lynch OCarm, Your Brown Scapular, op. cit., s. 60. Zob. także: H. Esteve OCarm,
De Valore Spirituali Devotionis S. Scapularis, Rome 1953.

[6] List Ojca Świętego Piusa XII…, op. cit.

[7] Ibidem.

[8] Krótkie, lecz doskonałe studium teologii wielkiej obietnicy znajdujemy w: Analecta Ordinis Carmelitarum, XVI, 1951, s. 317–321 i Esteve, De Valore Spirituali…, op. cit.

[9] Pius XI, Explorata Res, AAS 15: 104. Zob. podobne oświadczenie Benedykta XV (AAS 10: 182) i Piusa XII (AAS 39: 584).

[10] W liście cytowanym w: Lynch, Your Brown Scapular, op. cit., s. viii.

[11] Patrz szczególnie: ibidem, s. 54–110 oraz Michael of St. Augustine OCarm, The Mariform and Marian Life in Mary, for Mary, op. cit. Więcej na temat św. Ludwika de Montfort — zob. rozdział XVIII.

[12] Zob. dodatek VI, B.

[13] List Ojca świętego Piusa XII…, op. cit.

[14] Niektórzy autorzy inaczej dzielą dostępny materiał, wobec czego podają dwa, a czasem cztery warunki.

[15]Upoważnienie takie może zostać wydane każdemu księdzu, który o nie poprosi.

[16]Zob. także: Xiberta, De Visione S. Simonis Stock, op. cit., s. 24–27.

[17]Fragment prefacji o Narodzeniu Pańskim.




Home centrality, czyli sztuka zarządzania domem

Anna Woźniak

Powszechnie uważa się, że dystans społeczny, zakaz opuszczania domów oraz zawieszenie działalności firm i instytucji w czasie trwania pandemii COVID-19 postawiły świat na głowie. Pewna zmiana nastąpiła także w życiu domowym społeczeństw: ludzie zamknięci w domach zaczęli piec własny chleb, uczyć własne dzieci, sprzątać własny bałagan, sadzić warzywa we własnych ogródkach. Arystoteles z pewnością uznałby, że świat, w jego wymiarze ekonomicznym i wspólnotowy nie tylko nie stanął na głowie, ale wreszcie wrócił do normalności.

Jednym z bardziej intrygujących pojęć opisujących zmiany, jakie zaszły w życiu jednostek i społeczności dotkniętych konsekwencjami pandemii COVID-19 jest tzw. centralność domu (ang. home centrality). Autorzy koncepcji, Daniel Isenberg i Eric Schulz, próbują za jej pomocą uchwycić tendencję wzrostu znaczenia domu jako centrum komunikacji i kontroli, ośrodka zdolnego zaspokoić szerszy zakres potrzeb człowieka, niż wcześniej to sobie wyobrażano.

Jakże zaskakujący jest fakt, że tematem pierwszej księgi traktatu Arystotelesa Polityka, napisanego w IV w. p.n.e., jest właśnie home centrality, czyli sztuka zarządzania gospodarstwem domowym. Filozof określa ją mianem EKONOMII (z gr. oikos ‘dom’ + nomos ‘zarządzanie’). W jego postrzeganiu przedmiotem ekonomii nie jest nabywanie i konsumowanie bogactw materialnych. Ekonomia dla Arystotelesa jest także sferą z gruntu odrębną od polityki, rozumianej jako sztuka zarządzania państwem. Pomimo że obydwie dziedziny mają spójne cele, odróżnia je sposób ich osiągania. Wystarczy powiedzieć, że dla Arystotelesa, podobnie jak dla innych greckich myślicieli, „polityka ekonomiczna” byłaby koncepcją wewnętrznie sprzeczną.

Arystotelesowskie home centrality, podobnie jak cała Arystotelesowska teoria ekonomii, wykracza daleko poza zwykłą kontrolę czy zaspokajanie materialnych potrzeb człowieka. Obejmuje nie tylko sztukę zdobywanie środków potrzebnych do przeżycia, ale także umiejętność budowania właściwych relacji z domownikami oraz pracę nad własnym doskonaleniem. Wszystkie trzy pozornie różne kompetencje, dla Filozofa stanowią jedną spójną całość, z czego łatwo wywnioskować, że

Arystotelesowskiej ekonomii bliżej jest do etyki, niż do matematyki, statystyki czy nauk politycznych, z którymi powszechnie się ją dzisiaj łączy.

Burzenie ścian nie pomoże

W czasie izolacji spowodowanej koronawirusem przeniesienie życia zawodowego na grunt domowy wywołało rewolucję w wielu rodzinach. Zamknięcie w jednej przestrzeni z bliskimi miało bowiem doprowadzić do wzmożonego stresu, wzrostu przypadków depresji, lęków i przemocy – zjawisk, których nasilenie obserwuje się okresowo także w Boże Narodzenie i letnie wakacje.

Psychologowie nie szczędzili rad, które miały pomóc w zniwelowaniu stresu, poczynając od wskazówek architektonicznych (ściany izolują, więc lepiej je zlikwidować, ale brak własnej przestrzeni jest jeszcze gorszy, więc ostatecznie lepiej je zostawić) po zalecenia higieniczne i rutyny stabilizujące naszą psychikę: „nie spędzaj dnia w piżamie”, „bierz codzienny prysznic”, „rób cotygodniowe pranie”. Wprost trudno uwierzyć, że tak podstawowy element ludzkiej egzystencji wymagały tak precyzyjnych wytycznych ekspertów.  

Jednak dalszy rozwój wydarzeń pokazuje, że home centrality nie jest jedynie zjawiskiem przejściowym, istniejącym w oderwaniu od pozostałych sfer społeczno-gospodarczych, który można już puścić w niepamięć.

Arianna Huffington, amerykańska konsultantka doradzająca korporacjom w dziedzinie well-being (ang. ‘dobre samopoczucie’, ‘dobrobyt’), sugeruje, że przed powrotem przedsiębiorstw do właściwej działalności menedżerowie winni z każdym pracownikiem przeprowadzić wywiad dotyczący jego sytuacji osobistej, zapytać o chorych w rodzinie, o bliskich zwolnionych z pracy, o edukację domową dzieci, a następnie przygotować program, który zajmie się czynnikami wywołującymi u pracownika stres. Tak skonstruowana strategia pomoże, zdaniem Huffington, w podniesieniu produktywności siły roboczej w firmie.

Fakt, że nawet korporacje próbują włączyć się w życie domowo-rodzinne swoich pracowników, pokazuje tylko, ile mądrości okazał Arystoteles, uważając umiejętność zarządzania domem za wielkie dobro wspólnotowe. Jednak dla Filozofa było jasne, że jest to dobro narodowe, służące dobrobytowi całego państwa. Przywołany przykład pokazuje, że relacja wzajemnego wsparcia między rodziną a państwem nie zachodzi jednak automatycznie, ale trzeba nad nią aktywnie pracować, bowiem z jej bogactw czerpać mogą także inne wspólnoty pozanarodowe.

Dom jako dobro konsumowane

Znaczenie koncepcji ekonomii, zdefiniowanej przez Arystotelesa jako sztuka zarządzania domem, zostało radykalnie zmodyfikowane przez myślicieli oświeceniowych, w szczególności przez Adama Smitha, który miał nadać ekonomii jej obecny charakter. W wydaniu Smitha ekonomia staje się „nauką o bogactwie narodów” – bogactwie przede wszystkim materialnym.

Zmienia się radykalnie rozłożenie akcentów – z tematów twórczości, wytwórczości i działania przesuwają się na konsumpcję. Jeżeli rzeźnik ma więcej mięsa, niż może skonsumować – tłumaczy Smith – piekarz więcej chleba, niż może zjeść, a piwowar więcej piwa, niż może wypić, wówczas mogą oni te nadwyżki sprzedać z zyskiem dla siebie i innych. I to ten drugi etap ich działalności staje się przedmiotem szczególnego zainteresowania ekonomii Smithowskiej. W swoich spekulacjach Smith wykonuje pewien rzadko zauważany przez badaczy gest – opisuje jako sferę ekonomiczną przede wszystkim tę działalność człowieka, która tłumaczy jego wymianę nadwyżki, a nie sam akt wytwarzania dobra dla siebie i innych. Zgodnie z tą logiką „dobro” staje się dobre, wówczas, gdy można je sprzedać, gdy znajduje konsumenta.

„Konsumpcja jest jedynym celem i racją każdej produkcji” – tłumaczy Smith. I rzeczywiście, zależność ta tkwi u podstaw wielu rodzajów działalności gospodarczej. Jednak myśliciel przenosi ją także na grunt filozofii, nauki, edukacji i sztuki. Praca w domu i dla domu, rozważana z perspektywy Smitha, staje się dobrem mało użytecznym, bowiem poza domownikami, którzy zresztą za nią nie płacą, nikt nie jest zainteresowany jej konsumpcją.

Według Smitha miarą bogactwa i ubóstwa jest ilość pracy, którą człowiek może nabyć od innych. A zatem bogaty to ten, który może zapłacić za to, aby dla niego ugotowano posiłek, aby mu umilano czas, aby wychowywano jego dzieci i rozwiązano jego problemy, a nie ten, kto umie i jest w stanie zadbać o to wszystko sam. Stąd tylko krok do paradoksu, który zauważył już Chesterton w odniesieniu do kobiet: „Kobieta uważa się za wolną, służąc swojemu pracodawcy, a za niewolnicę, pomagając własnemu mężowi”. Od czasów Chestertona zjawisko nabrało szerszych rozmiarów, niezależnych od płci.

Dom jako dobro tworzone

Powszechność zasady konsumpcjonizmu sprawia, że gospodarstwo domowe także zostaje nią objętą. Staje się dobrem konsumowanym, a nie, jak utrzymywał Arystoteles, dobrem tworzonym – przedmiotem kreatywnej twórczości człowieka. Tak jak filozofia czy sztuka, praca w domu ma wartość wewnętrzną, niezależną od tego, czy i jak jest konsumowana. Jest dobra, gdy jest uznana za dobrą przez osobę ją wykonującą.

Niestety osobie, która została uformowana przez racje Adama Smith trudno znaleźć w pracach domowych sens. Dom został przyłączony do kategorii dóbr konsumpcyjnych, a gdy takiej wartości mu zabraknie, staje się zbyteczny i uciążliwy. Ekonomia w wersji Smitha jest powszechnie nauczana na uniwersytetach i w szkołach biznesu, co może tłumaczyć, dlaczego jej studentowi należy przypominać, aby, spędzając dzień w domu, zmieniał piżamę na ubranie, nawet jeżeli taka czynność nie ma jakiejkolwiek innej wartości poza tą, że jest czynnością samą w sobie stosowną.

Warto pamiętać, o czym przypominają powszechnie teoretycy i praktycy zarządzania zasobami ludzkimi, że najważniejszą i najbardziej przydatną kompetencją w XXI wieku będzie elastyczność pracownika pozwalająca mu na szybkie zdobycie nowych umiejętności i skuteczne przekwalifikowanie się. Być może kryzys COVID-19 oraz wywołane nim przywrócenie centralnego znaczenia domowi pokazuje, że zarządzanie

domem, czyli ekonomia par excellence, jest nowym kierunkiem rozwoju zawodowego o niebagatelnym potencjale.

Tekst ukazał się na łamach czasopisma „Patriotyzm gospodarczy”, dodatku do Gazety Polskiej Codziennie z dn. 29 czerwca 2020 r.

Autor zdjęcia: Martin H. Fryc (Creative Commons Attribution-Share Alike 2.5 Generic, 2.0 Generic and 1.0 Generic license)




Abp Viganò o objawieniach Matki Bożej z Civitavecchia, cz. 2

LifeSite: Civitavecchia zawiera także przesłanie, że w Kościele katolickim nastąpi wielkie odstępstwo. Wielu uważa, że ​​w Kościele są biskupi i kardynałowie, którzy są masonami lub współpracują z nimi. Czy ksiądz arcybiskup sam o tym wie, zwłaszcza w świetle własnej pracy w korpusie dyplomatycznym?

To, że masońska ośmiornica chwyta Kościół katolicki w macki, nie jest plotką ani tajemnicą. W samym Watykanie, twierdzy Kościoła katolickiego, masoneria uzbroiła się w diabelską cierpliwość i czekała, aż osiągnie stosowny poziom władzy i dowodzenia. Serce katolicyzmu, które z Boskiego mandatu powinno być latarnią, już od dawna jest domem przepychu i pretensjonalności, które je rozkładają.

W Civitavecchia, podczas objawienia w ogrodzie przy domu, 27 sierpnia 1995 r. Najświętsza Maryja Panna przekazała niepokojące przesłanie, odnosząc się do tego, co już objawiono w Fatimie: „Moje dzieci, mrok szatana zaciemnia teraz cały świat i przesłania także Kościół Boży. Przygotujcie się na życie objawieniami, jakie dałam moim małym córkom fatimskim… Po bolesnych latach ciemności szatana, lata triumfu Mojego Niepokalanego Serca są już bliskie”. Wszystkie dowody wskazują na to, że weszliśmy w ten czas próby, decydujący test. „Cierpienia Kościoła” – powiedział Benedykt XVI podczas tej samej podróży do Fatimy, o której wspomnieliśmy – „pochodzą z grzechu, który istnieje w Kościele. To zawsze było wiadome, ale dziś widzimy to w naprawdę przerażający sposób”.

 „Czas bowiem, aby sąd się rozpoczął od domu Bożego.!” (1 P 4, 17). Uczniowie Chrystusa stają przed radykalnymi wyborami spójności i wierności, całkowitego oddania się Mu w mocnym wyznaniu prawdziwej wiary. Ceną może być nasze życie, ofiarowane w najwyższym świadectwie męczeństwa. Dzięki modlitwie i poświęceniu możemy złagodzić ten ucisk, który spadł na Kościół jako straszna kara, ale nie można go już odwrócić: przynależy do opatrznościowego planu Boga. Poprzez tę radykalną próbę, podobnie jak wielkanocne Triduum cierpienia, śmierci i zejścia do piekła, którego długości nie znamy, Kościół zostanie skutecznie oczyszczony ze zła, które go niszczy. Przypomina o tym Katechizm Kościoła Katolickiego w paragrafach 675–677, przywołując potępienie oszustwa antychrysta. Kościół pozna triumf Królestwa Maryi, które otworzy drzwi do Królestwa Chrystusa.

Jeśli triumf Niepokalanego Serca jest niedaleki, teraz jest czas bitwy, a Ona, która jest naszą Dowodzącą i Współodkupicielką. Chce, abyśmy walczyli, cierpieli i błagali o Jej Zwycięstwo, które jest teraz u bram. „Dzięki wam mogę szerzyć światło wiary w dniach wielkiej apostazji. Jesteście światłem Pana, ponieważ jesteście dziećmi całkowicie Mi poświęconymi. Pozwólcie się Mnie prowadzić… Jeśli Mnie posłuchacie z prawdziwą miłością i spełnicie moje prośby, krocząc ścieżką, którą wskazuję wam w umyśle i sercu, dzięki wam będę mogła zrealizować wielki Boski Projekt wielkiego triumf mojego Niepokalanego Serca ” (8 września 1995 r.).

LifeSite: Matka Boża ostrzega nas w Civitavecchia: „Szatan chce zniszczyć rodzinę”. Czy widzi ksiądz arcybiskup tutaj związek między tym, co się dzieje w Kościele katolickim w ostatnich latach, rolą masonerii i objawieniami w Civitavecchia?

Decydująca bitwa między Królestwem Chrystusa a królestwem Szatana dotyczy małżeństwa i rodziny. Atakowanie rodziny oznacza zniszczenie podstawowej komórki społeczeństwa, ale także Kościoła. Agresja wobec rodziny objawia się także w Kościele, wyraźnie w adhortacji apostolskiej Amoris Laetitia, w możliwością zaprzeczenia nierozerwalności małżeństwa, w legitymizacji homoseksualizmu i promowaniu ideologii gender.

Civitavecchia, podobnie jak Fatima, zawiera ostrzeżenie dla Kościoła i osąd historii, i oferuje jedyne skuteczne lekarstwo, Boskie antidotum, na zło i wieczne potępienie historii i człowieka.

Grzech pierworodny, a także źródło grzechu osobistego, polega na przystaniu człowieka do fałszywej i złośliwej sugestii szatana. On chce manipulować człowiekiem i oszukiwać go, doprowadzając go do postrzegania tego, co jest złe jako dobre, a co dobre jako złe. Szatan wywołuje podejrzenie, że Bóg chce, abyśmy nie byli w stanie stawać się tacy jak On, prowadząc nas w ten sposób do popadnięcia w iluzję bycia Bogiem, do nieposłuszeństwa prawdziwemu Bogu. W ten sposób zły duch dąży do zniszczenia Boskiego planu Miłości, oddalając człowieka od Boga. Jest nieuniknione, że kiedy człowiek wpada w tę pułapkę, staje się niewolnikiem grzechu, widzi , jak śmierć wchodzi do jego istnienia; widzi zniszczenie przyrody i świata. Babel, jak przypomina nam Liturgia Pięćdziesiątnicy, pokazuje, w jaki sposób pycha jest także potępieniem historii.

Niepokalane Serce Maryi jest ofiarowane człowiekowi jako lekarstwo, ponieważ w tym Sercu, dzięki jego całkowitej komunii z Boskim Synem wszystko jest poświęcone Bogu, wszystko jest Jego wyłączną własnością. Tutaj wszystko jest wolne od grzechu; jest początkiem Nowego Stworzenia. Z tego powodu w Civitavecchia Święta Dziewica powiedziała: „Pan oblekł mnie swoim Światłem, a Duch Święty swoją Mocą. Moim zadaniem jest odebranie wszystkich moich dzieci szatanowi i przywrócenie ich do doskonałego uwielbienia Trójcy Przenajświętszej”. I dodała: „Moim życzeniem jest, abyście wszyscy poświęcili się mojemu Niepokalanemu Sercu, abym mógł was wszystkich doprowadzić do Jezusa, kultywując was w moim niebiańskim ogrodzie”. Tytuły, które sama sobie przekazuje, odzwierciedlają także tę misję: „Przedstawiam się wam jako Matka Boża Róż Niepokalanego Serca, Królowa Nieba, Matka Rodzin, Niosąca Pokój w waszych sercach”. I dodaje: „Nawracajcie się, moje słodkie dzieci, ponieważ czas się kończy”.

Człowiek, który w grzechu utracił Komunię z Bogiem, jak gałąź oderwana z winorośli, odnajduje ją ponownie w Maryi – w Tej, która jest doskonale zjednoczona z Winoroślą i zdolna do wniesienia krwi żywej do gałęzi. To ona stanowi punkt zjednoczenia gałęzi i winorośli. Ten doskonały związek w pokorze Dziewicy Matki jest zbawieniem ofiarowanym przez Boga zagubionej ludzkości, jest klęską szatańskiej pychy.

Jeśli Szatan chce wyrwać dzieci Boże ze zjednoczenia ze Stwórcą i Ojcem, to najwyraźniej Dziewica Maryja – Niewiasta, której pięta depcze starożytnego węża, nie może pozostać jego odwiecznym wrogiem, zgodnie ze starożytną obietnicą. W istocie wie, że zmiażdży mu głowę, że zwyciężyła jego dumę swoją doskonałą pokorą.

Jest to także sedno dramatu historii: ci, którzy odnawiają wybór nieposłuszeństwa, chcą stać się Bogiem, nie mogą być po innej stronie niż sam szatana i nie mogą uciec d tej samej wrogości wobec rodu Niewiasty, która miażdży mu głowę, wobec Niepokalanej Matki Bożej. Dzieci Maryi są pokorne i szatan nie może ich znieść, ponieważ samo ich istnienie stanowi dla niego oskarżenie (por. Mdr 2, 15-16). Stara się pod każdym względem wywoływać w nich bunt, prześladując je.

Uważam, że znaczenie prośby o poświęcanie się Niepokalanemu Sercu Maryi jest zatem jasne, zarówno w poświęceniu osobistym, jak i we wszystkich sferach wspólnoty ludzkiej, zarówno religijnej, jak i politycznej. Rzeczywistość historii nie będzie odkupiona, dopóki człowiek nie wróci do Boga całym sercem, w każdym aspekcie swojego życia: religijnym, publicznym i politycznym. W historii Izraela Pan, który później błogosławi Dawidowi, oddając Ludowi Królestwo, wyjaśnia im, że jest to pobłażliwa wola, aby mogli zrozumieć głupotę swojego niezadowolenia z braku króla takiego, jakiego mają inne narody . Grzeszą przeciwko Bogu, ponieważ nie rozpoznają, że jest ich jedynym Królem i uważają Go za niewystarczającego.

Bóg może nie tylko prawdziwie oczyścić Kościół poprzez poświęcenie go Niepokalanemu Sercu Maryi, ale także może to zrobić z każdą rodziną, miastem i narodem oraz z całą ludzkość. Każdy, kto ma władzę nad tymi realiami, ma obowiązek przyjąć szczere zaproszenie Maryi. Uświadomienie sobie bolesnych, niszczycielskich wydarzeń w teraźniejszości, ogłoszonych także ze smutkiem przez Najświętszą Dziewicę jako próba zapobiegnięcia im, powinno obudzić nasze serca. Starzy ludzie mówili, że rozpoznajesz ścianę po złamanym nosie. Niestety dzisiaj widzimy coś więcej niż złamany nos, ale wydaje się, że ludzkość nie chce jeszcze rozpoznać muru, ani poza Kościołem, ani w nim.

W ostatnią uroczystość Wniebowstąpienia rozważaliśmy Jezusa wstępującego do Nieba, zasiadającego jako Król nad wszelkimi księstwami i mocami, nad wszelkimi mocami i panowaniem: przed Nim każde kolano się ugnie.

Pycha szatana może nawet zaakceptować to, że pewnego dnia będzie on musiał pochylić się nisko przed Bogiem, ale nigdy pogodzi się ze swoim prawdziwym upokorzeniem, którym będzie pochylenie się do stóp Maryi. To wielka bitwa eschatologiczna, której strony stają się coraz bardziej widoczne. Starożytny wąż nie może ukryć swojej wrogości wobec Niewiasty i jej potomstwa.

Kto spontanicznie poświęca swoje serce Niepokalanemu Sercu Maryi, pozwala Jej kultywować je w Jej ogrodzie, zgodnie z Jej słowami, aby przedstawić je oczyszczone Bogu na obraz Jej Niepokalanego Serca, abyśmy mogli w końcu przyjąć wieczne dobro w prawdziwej pokorze, w pełnej komunii z Bogiem, dla której zostaliśmy stworzeni. Słowami Jezusa: „Ojcze, uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem” (J 17, 17-18).

LifeSite: Czy spotkał ksiądz kiedyś głównego wizjonera, Jessicę Gregori i rodzinę Gregori?

Jessica i cała rodzina Gregori wcale nie lubią nazywać się wizjonerami; stosowniej mówić o nich jako o świadkach. Biskup Grillo – którego dobrze znałem przez wiele lat, ponieważ pracował również w Sekretariacie Stanu – zaprosił mnie do Civitavecchia (wraz z ówczesnym Ojcem Giovanni D’Ercole, który jest teraz Biskupem Ascoli Piceno), aby przedstawić mnie rodzinie Gregori. Działo się to przy okazji święta Pięćdziesiątnicy, po moim powrocie z Nigerii, pod koniec lat 90. Zebraliśmy się na modlitwie przed małą grotą zwieńczoną krzewami, w której stała figura Matki Bożej. Właśnie wtedy osobiście byłem świadkiem wydzielania się wonnego balsamu z podstawy posągu. Balsam tryskał nawet z liści jednego z krzewów, a na moją głowę spadła kropla. Biorąc pod uwagę znaczenie wydobywającego się oleju, biskup Grillo wziął figurę w swoje ręce, podczas gdy Fabio Gregori wprowadził nas do domu. Wzięliśmy trochę bawełny i zebraliśmy balsam, który nadal obficie wypływał. Miałem także okazję trzymać figurę Dziewicy w swoich rękach. Na pamiątkę tego niezwykłego wydarzenia wciąż chowam w chusteczce watę nasączoną cudownym balsamem, a także mały liść, z którego kapała mi kropla balsamu na głowę.

LifeSite: Wygląda na to, że Jessica otrzymała od Matki Bożej treść Trzeciej Tajemnicy, którą następnie przekazała Papieżowi. Matka Boża powiedziała: „Ciemność szatana zaciemnia teraz cały świat, a także zaciemnia Kościół Boży. Przygotujcie się na życie tym, co objawiłam moim małym córkom z Fatimy”. Czy możesz opowiedzieć nam o spotkaniu Jessiki z siostrą Łucją w latach 90. i o tym, co przyniosła ich rozmowa?

Jeśli chodzi o treść tajemnicy otrzymanej od Jessiki i zarezerwowanej tylko dla papieża, została napisana przez nią, zapieczętowana w kopercie i dostarczona biskupowi Grillo, ale nigdy nie ujawniono, czy rzeczywiście została przekazana odbiorcy.

Nie należy tego mylić z przesłaniem, które skierowała do Papieża 26 lutego 2005 r., które zostało potwierdzone przez Sekretariat Stanu i przez Biskupa. Jessica zwróciła się do Ojca Świętego: „Bardzo pragnę cię poznać i dać ci poznać tak wiele rzeczy, których ci nie powiedzieli i które dotyczą ciebie osobiście, ale które są szczególnie związane z Fatimą … Przesłania dotyczą ludzkości, Kościół i rodziny”.

Co do spotkania z Siostrą Łucją, oto, co na ten temat wiadomo. W 1996 roku Jessica wraz z rodziną odbyła pielgrzymkę do Fatimy. Towarzyszył im ich dyrektor duchowy, ojciec Manuel Hernandez Jerez, który odprawiał Mszę św. w klasztorze Coimbra w obecności rodziny Gregori i siostry Łucji. Pod koniec nabożeństwa Jessica i siostra Łucja odbyły prywatną rozmowę.

Ci, którzy znają zachowanie i posłuszeństwo Siostry Łucji, mogą zrozumieć, że sam fakt, że to spotkanie odbyło się, niepoprzedzone zwykłymi procedurami, jest oczywiście czymś niezwykłym. Wydarzenie zostało opisane z wielką szczegółowością i jego fakt nigdy nie został zanegowany.

Co więcej, uważam, że nikt nigdy się nie dowie szczegółów, ponieważ siostra Łucja nie żyje, a Jessica nikomu nie zdradza ani słowa.

Relację z wizyty, napisaną przez kierownika duchowego, można znaleźć w książce Ojca Flavio Ubodi „Civitavecchia, 25 anni con Maria” [dosł. ‘Civitavecchia, 25 lat z Maryją’].

„Po pielgrzymce do Fatimy z rodziną Gregori (Fabio, Annamaria, Jessica i Davide, wraz ze mną opowiadającym tę historię), 15 czerwca 1996 r. udaliśmy się do Coimbry, a dokładniej do Karmelu w Coimbrze, ponieważ wiedzieliśmy, że wśród innych mniszek żyła najstarsza widząca Fatimę, a mianowicie Łucja.

Mieliśmy gorące pragnienie, aby ją zobaczyć i spotkać się z nią, naturalnie z powodu mistycznych doświadczeń, objawień i orędzi Matki Bożej w Civitavecchia.

Nikt z nas nigdy wcześniej nie był w Coimbrze. Poprosiliśmy o wskazówki i w końcu znaleźliśmy Karmel. Było po 9 rano i stwierdziliśmy, że był zamknięty. Zadzwoniliśmy do domofonu przy drzwiach i od razu mieliśmy okazję wyjaśnić, kim jesteśmy i czego chcieliśmy. Po bardzo długim oczekiwaniu powiedziano nam, że możemy wejść do kościoła, że ​​pozwolą mi celebrować Mszę Świętą, ale nie wolno nam było mówić bezpośrednio i na osobności z Siostrą Łucją.

Gdy szliśmy do zakrystii, siostra zakrystianka udzieliła mi odpowiednich instrukcji na odprawianie Mszy świętej, w której, jak poinformowała mnie, będzie uczestniczyć cała wspólnota, w tym wizjonerka. Ponadto, w zaufaniu, wskazała miejsce w dolnym chórze, w którym będą się znajdowały siostry zakonne, także siostra Łucja.

Chór dolny znajduje się na prawo od sanktuarium, to znaczy na lewo od celebransa, jako kontynuacja samego sanktuarium, od którego jest oddzielone kratką i odpowiednią zasłoną, która w tym czasie jest otwierana po obu stronach celebracji Mszy świętej.

Z ołtarza doskonale widziałem na dole chóru Siostrę Łucję, która później także wyróżniała się w chwili rozdawania Komunii Świętej.

Oczywiście podczas homilii i w chwilach, gdy liturgia na to pozwalała, mogłem mówić tyle, ile uważałem za stosowne, przed i po, wyjaśniając możliwie jak najdokładniej, kim jesteśmy i dlaczego tam byliśmy.

Nikt mi nie przeszkadzał ani nie przerywał w żaden sposób. Wierzę, że tylko my i zakonnice byliśmy obecni na Mszy Świętej.

Po Eucharystii zaprosili nas na spotkanie z całą wspólnotą w salonie, w pełnym świetle. Dzieliły nas tylko kraty w stylu karmelitańskim. Powiedziano nam, że Siostra Łucja była wśród zakonnic, ale musimy zgadnąć, która nią jest… Nie było to trudne.

Zaczęliśmy wymieniać pytania i odpowiedzi. Nie pamiętam ile czasu spędziłem w ten sposób, ale wszystko przebiegło spokojnie. Jedynymi poruszonymi tematami były przyjście Matki Bożej i Jej orędzia, wydarzenia w Fatimie i Civitavecchia.

Pod koniec spotkania zbliżyliśmy się do kratki i mieliśmy okazję bardziej osobistej relacji. Tam, w większej odległości, była także możliwość osobistego spotkania Jessiki i Siostry Łucji.

Nie słyszałem tego, co do siebie mówiły. Ale mogę was zapewnić, że wszyscy wyszliśmy z tego spotkania pełni łaski i radości. Byliśmy bardzo zadowoleni z wizyty i przyznanego nam przywileju, który najwyraźniej został ułożony w Bożych planach. I to mogę powiedzieć w tym względzie.”

LifeSite: Czy wie ksiądz, czy Jessica kiedykolwiek ujawni światu ostrzegawcze słowa tajemnicy fatimskiej?

Odpowiedź jest bardzo prosta: zdecydowanie nigdy!

LifeSite: Matka Boża z Civitavecchia również kiedyś powiedziała: „Szatan przejmuje całą ludzkość, a teraz próbuje zniszczyć Kościół Boży przez wielu kapłanów”. Czy chciałby ksiądz skomentować te słowa?

Każdy komentarz byłby zbyteczny. Przyjmijmy to bardzo poważne ostrzeżenie Matki Bożej: „Przynoszę wam bolesne wieści. Szatan przejmuje kontrolę nad całą ludzkością, a teraz próbuje zniszczyć Kościół Boży za pomocą wielu kapłanów… Szatan wie, że jego czas ucieka, ponieważ mój Syn, Jezus, wkrótce zainterweniuje. Błagam, pomóżcie mi; nie pozwólcie, aby mój Syn interweniował, ponieważ Ja, wasza Matka, chcę zbawić wiele dusz i przyprowadzić je do mojego Syna, a nie pozostawić ich szatanowi. Módlcie się, aby Bóg, nasz Ojciec, dał mi jeszcze trochę czasu, ponieważ jest to ostatni okres przyznany mi przez Boga. Mój płaszcz jest teraz otwarty dla was wszystkich, pełen łask, aby zbliżyć was wszystkich do mojego Niepokalanego Serca. Niedługo się zamknie; wtedy mój Syn okaże swoją Boską sprawiedliwość. Nad Ojcem Świętym czai się niebezpieczeństwo, gwałtowny atak szatana” (30 lipca 1995 r.).

LifeSite: Matka Boża poprosiła także włoskich katolików o poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu. Czy sądzi ksiądz, że ostatnie „powierzenie” Włoch Jej Niepokalanemu Sercu w wykonaniu biskupów włoskich uczyniło zadość tej prośbie?

Ta odpowiedź jest również bardzo prosta: nie! W sanktuarium w Caravaggio, pierwszego dnia miesiąca tradycyjnie poświęconego Matce Bożej, nie było żadnego aktu zawierzenia – nie należy mylić go z aktem poświęcenia. Wieczorem 1 maja, kiedy ceremonia miała się odbyć w Sanktuarium, kościół był ciemny. Został nagrany kilka dni wcześniej i nadawany z opóźnieniem. Tego wieczoru Włochy wcale nie zostały powierzone Maryi z modlitewnym udziałem ludu – tym bardziej nie zostały poświęcone! Jak to możliwe, że pasterze wymyślili takie oszustwo?

Chciałbym skierować swój szczery apel Fabio Gregoriego: „Błagam: krzyczcie, błagam, wołajcie, aby Kościół włoski, Serce Chrześcijaństwa, Katedra Piotra, mógł również poświęcić się Niepokalane Serce Maryi. Matka Boża prosi o to od 25 lat: nie bójcie się słuchać Matki Bożej, uczyńmy akt posłuszeństwa Niebu, akt pokornej wiary, stańmy się dziećmi, które ufają swojej Matce… nie pozwólcie naszej Matce płakać z powodu tak wielu dusz, które umierają przez nie słuchanie Jej próśb. Ile kosztuje nas prośba o pomoc?

LifeSite: Wydaje się, że przesłanie Matki Bożej z Civitavecchia jest również nadzieją. Czy może ksiądz nam powiedzieć jak to się dzieje?

Ostatnie przesłanie, przekazane 23 grudnia 2018 r., wydaje mi się najlepszą odpowiedzią na to pytanie. Tego dnia w Sanktuarium Matki Bożej, w kościele parafialnym św. Augustyna, Święta Dziewica ukazała się Fabio i Annamarii podczas Mszy Świętej i przekazała to przesłanie. Posłuchajmy kilku jego fragmentów:

„Kościół mojego Jezusa jest zasłonięty dymem szatana, a wiele konsekrowanych osób, wezwanych do głoszenia Jego Słowa, wpadło w pułapki szatana, tak jak i Judasz! Ale Jezus ich kocha i ma nadzieję na ich nawrócenie i zbawienie.

Wam powierzyliśmy zadanie: dawać świadectwo Prawdzie, Jezusowi Chrystusowi, aż po wejście na Kalwarię i bycie przybitym razem z Nim do Krzyża. Jesteście proszeni o dawanie świadectwa o tym, co wam powierzyliśmy, abyście zawsze byli wierni i posłuszni Kościołowi mego Syna Jezusa, dając świadectwo Prawdzie i odrzucając kłamstwo …

On poprosił was o niesienie krzyża. Droga będzie długa, kręta i pełna cierpień, ale wtedy światło Pana będzie świecić i musicie dawać świadectwo temu światłu w normalności życia codziennego poprzez swoje słowa i życie.

Zawsze bądźcie nosicielami miłości, roztropni, wiedząc, jak rozpoznać pułapki szatana. Zawsze bądźcie wolni od wszelkich ludzkich kompromisów i zawsze słuchajcie Boga, który przemawia we wnętrzach waszego serca. Bądźcie zawsze solą ziemi, światłem świata, wzrastając w mocy naszej Świętej Rodziny z Nazaretu, aby każda rodzina ludzka mogła wejść na ścieżkę dzięki naszemu świadectwu wiary, nadziei i miłości. A Trójca Przenajświętsza odnowi prawdziwą i nową rodzinę Bożą ustanowioną przez Niego.

LifeSite: Statua Matki Boskiej, która płakała łzami, została pierwotnie kupiona w Medugorju. Czy widzi ksiądz głębsze połączenie między tymi dwoma miejscami i objawieniami?

Wiele osób próbowało ustanowić powiązania między dwiema rzeczywistościami, zaczynając od materialnego pochodzenia figury, która płakała, i drugiej, identyczną z pierwszą. Rodzina Gregori, opiekunowie całego wydarzenia, zawsze bardzo stanowczo unikała manipulacji. Zawsze świadczyli o tym, co otrzymali w wiadomościach, a w nich jest wyraźne odniesienie tylko do Fatimy i żadnego innego wydarzenia. Jeśli chodzi o znaki zewnętrzne, obrazy będące przedmiotem niewytłumaczalnych zjawisk, istnieją nie tylko dwie figury Matki Bożej, ale także figura Matki Bożej Fatimskiej, wizerunek Ojca Pio, a nawet przyroda wokół małej groty. Dlatego wywodzenie zdarzenia w Civitavecchia ze źródła materialnego pochodzenia figur wydaje się nieco wymuszone.

LifeSite: Czy może ksiądz arcybiskup nam powiedzieć o stosunku papieża Jana Pawła II do Civitavecchia?

Odnieśliśmy się już do początkowego zainteresowania papieża i jego czci dla figury Matki Bożej. Możemy dodać, że biskup Grillo również kilkakrotnie publicznie świadczył o wizycie papieża w Pantano. Fakt ten może być również zeznany przez funkcjonariuszy policji, którzy otrzymali „Monza 500” (kod radiowy użyty w tym czasie do ogłoszenia eskorty, która musi podróżować incognito) i z ciekawości czekali, aby zobaczyć, kto to był. Nie są w stanie formalnie zeznawać, ponieważ są zobowiązani do zachowania tajemnicy zawodowej. Z pewnością, gdyby przeprowadzono dochodzenie z niezbędnymi uprawnieniami, nie trudno byłoby potwierdzić prawdziwość faktów. Nawet wśród kapłanów diecezji są tacy, którzy dobrze znają prawdę; niestety klimat nie zawsze sprzyja dawaniu niewygodnych świadectw.

LifeSite: Jednym ze zwolenników Civitavecchia był ojciec Gabriele Amorth. Czy wie ksiądz więcej na ten temat i co wiedział o Civitavecchia?

Ojciec Amorth mocno wierzył w prawdziwość tego wydarzenia. W związku z tym chciałbym oddać głos dziennikarzowi Antonio Socci, który oprócz wydarzeń w Fatimie uważnie studiował również te związane z figurą Matki Bożej z Civitavecchia. Tak napisał w 2007 roku: „Wszyscy pamiętają silny początkowy sceptycyzm biskupa, prałata Grillo. Na stronach swojego dziennika, który opublikował, relacjonuje, że 13 marca [1995 r.] otrzymał telefon od słynnego egzorcysty diecezji rzymskiej, ojca Gabriele Amortha (prawdziwy autorytet, który również był przyjacielem Ojca Pio ). Ojciec Amorth błagał biskupa o wiarę, ‘ponieważ doszło do jego wiedzy poprzedniego lata, z duszy duchowo przez niego kierowanej, że posąg Matki Bożej płacze w Civitavecchia i że ten znak nie wróży dobrze Włochom, i dlatego należałoby odprawiać pokutę i dużo się modlić’. Biskup relacjonuje, że wówczas ​​mu nie uwierzył, a potem rozmawiał o tym ze swoją siostrą, Grazią, z ironicznią. Siostra była jednak zmartwiona, a następnego dnia, 15 marca 1995 r., o 8:15 rano, po Mszy św., przypominając słowa Ojca Amortha, wyraziła pragnienie modlitwy przed figurą, którą trzymano przez wiele dni w szafie biskupa. Biskup Grillo zgodził się i wraz z innymi zaczął recytować „Witaj Królowo”. Kiedy powiedzieli: ‘Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć’, posąg zaczął płakać krwią, czternasty raz, ale tym razem w rękach sceptycznego biskupa”. Wiele razy ojciec Amorth udawał się na modlitwę w Civitavecchia, a także odwiedzał rodzinę Gregori. Kiedy zbliżał się czas jego śmierci, Ojciec Gabriel wysłał pozdrowienia do rodziny Gregori i poprosił ich o modlitwę za niego.

W Civitavecchia, podobnie jak w Fatimie, Matka Boża objawiła się, ale doniosłość tych objawień nie została jeszcze ujawniona w całości z powodu niewierności i nieposłuszeństwa pasterzy. Wydarzenie w Civitavecchia jest częścią ukierunkowanego planu Boga, który chce ocalić Kościół i całą ludzkość przez Maryję, „zawsze Zwycięską”, jak Ją nazywał św. Maksymilian Kolbe, przez Maryję – Wiecznego Wroga Diabła, jak Ją określił błogosławiony Pius IX.

Niech Kościół w swojej wojującej małej trzódce walczy i opiera się, nie poddając się żadnemu kompromisowi ze światem i księciem, obojętny na aprobatę innych, nieczuły na pochlebstwa, zawsze pochłonięty Bogiem jak Maryja, zatracony w Nim i wierny.

Chciałbym zakończyć słowami wielkiego papieża Piusa XII: „Wy, klęcząc u stóp Niepokalanej Królowej, musicie być gotowi nie odpoczywać, dopóki nie zobaczycie, jak króluje Ona nad wszystkim i wszystkimi, najpierw w sobie, a potem wokół siebie, w rodzinach, klasach i grupach społecznych oraz we wszystkich działaniach prywatnych i publicznych” (7 września 1954 r.).

„Mnóżcie się, umiłowane dzieci, święta awangardo bohaterskiej armii, której działanie, o ile Bóg pozwoli, może przygotować zwycięstwo i triumf, którego nie można sobie wyobrazić” (18 lutego 1958 r.).

Źródło: Life Site News




Abp Viganò o objawieniach z Civitavecchia, cz. 1

LifeSiteNews: Niedawno wspomniał ks. arcybiskup o objawieniach Matki Bożej z Civitavecchia w odniesieniu do orędzia Matki Bożej Fatimskiej. Powiedział ksiądz w ostatnim wywiadzie: „Sam kard. Bertone zdyskredytował i ocenzurował Madonnę z Civitavecchia, której przesłanie doskonale zgadza się z tym, co powiedziała Matka Boża w Fatimie”. Czy może ksiądz nam opowiedzieć o wydarzeniach w Civitavecchia, która znajduje się na obrzeżach metropolii diecezji rzymskiej? Co się tam stało?

Arcybiskup Carlo Maria Viganò: „Tato, tato, Madonna płacze!” 2 lutego 1995 r., o godzinie 16:21, Jessica Gregori, mała dziewczynka, która nie miała nawet sześciu lat, miała iść z rodziną na Mszę Świętą, kiedy po raz pierwszy ujrzała mały posąg Najświętszej Maryi Panny płaczący łzami krwi w małej kamiennej grocie, którą jej ojciec niedawno zbudował przed ich domem. Fabio, jej ojciec, wkładał właśnie swojego 18-miesięcznego syna Davide do samochodu, kiedy usłyszał, jak jego córka krzyczy. Gdy usłyszał słowo „krew”, podbiegł i zdał sobie sprawę, co się dzieje, chociaż na początku było to dość kłopotliwe. Jego żona Annamaria już czekała na nich w kościele, ale nie była zaskoczona, gdy usłyszała, co się wydarzyło, ponieważ nie zapomniała snu, który miała przed 18 stycznia, poprzedzającego bolesne wydarzenie, które miało mieć miejsce w dniu Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego . Od tego dnia zjawisko to powtórzyło się trzynaście razy, przed tłumami świadków, aż do 6 lutego. Liczni policjanci i straż, którzy zostali natychmiast wezwani przez Fabio, byli również obecni nieprzerwanie w tych dniach, aby strzec świętego posągu i także składali zeznania pod przysięgą na temat tych wydarzeń podczas dochodzenia.

Wokół młodej rodziny wybuchła burza. Proboszcz, który był pierwszym naocznym świadkiem, po członkach rodziny, poinformował biskupa diecezjalnego, ks. Girolamo Grillo, ale biskup nie chciał słuchać o tym wydarzeniu i podarł pierwszy raport napisany przez samego proboszcza. Wrogość Grillo wobec wydarzeń była bardzo silna i wywołała negatywną reakcję mediów. Na wniosek różnych stron sądownictwo przeprowadziło dochodzenie w sprawie rodziny w wielu aspektach. Przeprowadzili różnego rodzaju badania cieczy, posągu oraz domów rodziny Gregori i ich krewnych. Sam Fabio Gregori nalegał na przeprowadzenie tych dochodzeń, ponieważ chciał ujawnić prawdę i chronić swoją rodzinę, nawet do tego stopnia, że ​​zaproponował hipotekę w swoim domu, aby zapłacić za bardzo kosztowne testy DNA, które musiały zostać przeprowadzone.

Posąg Maryi został skonfiskowany przez biskupa i przechowywany w jego domu, gdzie aż do 15 marca nadal płakał krwią przed różnymi świadkami. Sam biskup Grillo powiedział mi, co się stało tego dnia. Była 8:15 rano. Po odprawieniu Mszy Świętej biskup Grillo zgodził się na prośbę swojej siostry o modlitwę przed świętą figurą, którą trzymał w szafie. Wraz z ludźmi obecnymi tego dnia biskup Grillo zaczął recytować „Witaj Królowo”. Kiedy powiedzieli: „Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć”, posąg zaczął płakać krwią. Szok był tak wielki, że biskup musiał otrzymać pierwszą pomoc od kardiologa.

Po tym niepokojącym wydarzeniu biskup Grillo radykalnie zmienił swoje nastawienie. Zatrzymał badanie DNA, powołał Komisję Teologiczną i rozpoczął kościelny proces badania i weryfikacji tego wydarzenia. Jak sam oświadczył, zmienił się z sędziego na świadka. W międzyczasie papież Jan Paweł II poinformował biskupa, że ​​jest osobiście zainteresowany, i poprosił go, by nie był sceptyczny. Teraz sytuacja się odmieniła: media zwróciły się przeciwko biskupowi i nie uznawały jego zeznań, a sądownictwo przejęło mały posąg do aresztu. W tym momencie Jan Paweł II dał namacalny znak swojego wsparcia: 10 kwietnia 1995 r. wysłał swojego bliskiego przyjaciela, kardynała Andrzeja Marię Deskura, aby przewodniczył czuwaniu modlitewnemu w katedrze diecezjalnej w ramach wynagrodzenie za aresztowanie figury. Przy tej okazji kardynał pobłogosławił także w imieniu papieża drugą figurę, która była identyczna z tą, która płakała, a następnie przekazał ją rodzinie. Przy tej drugiej figurze zachodziło w obecności licznych świadków zjawisko wydzielania bardzo pachnącego oleju.

Ten sam posąg [drugi] płakał łzami wody w dniach ostatniej agonii Jana Pawła II w 2005 r., A następnie w tych samych dniach, od 28 marca do 2 kwietnia następnego roku. 31 marca 2006 r. Biskup Grillo osobiście był świadkiem tego płaczu i zeznał o tym publicznie w prasie.

Po tym, jak 11 czerwca 1995 r. pierwsza figura Najświętszej Matki została zwolniona z aresztu przez sąd, Jan Paweł II chciał uczcić ją i ukoronować w Watykanie w swoim mieszkaniu, ale w tajemnicy, aby nie zakłócać dochodzenia Komisji Diecezjalnej. Później potwierdził na piśmie, że to wydarzenie miało miejsce, w dokumencie z 8 października 2000 r., który został osobiście podpisany przez niego 20 października.

17 czerwca 1995 r. oryginalny posąg Najświętszej Matki został uroczyście odsłonięty w kościele parafialnym w Civitavecchia dla publicznej czci wiernych, gdzie pozostaje do dziś.

15 marca 2005 r., w dziesiątą rocznicę ostatniego płaczu posągu w 1995 r., Biskup diecezjalny wydał dekret o budowie świątyni diecezjalnej.

LifeSite: Jakie są główne przesłania Matki Bożej do Jessiki i jej ojca, Fabio Gregoriego?

Począwszy od 6 lutego 1995 r., krótko po trzynastym ukazaniu się łez, Fabio usłyszał zewnętrzny głos mówiący do niego. W rzeczywistości Annamaria była wcześniej odbiorcą objawień w postaci snów i stopniowo cała rodzina angażowała się w niebiańskie interwencje. Ale od tej chwili głos ten przemawiał wiele razy, ale z różnymi tożsamościami – czasami Ojca, czasem Syna. Następnie, począwszy od 2 lipca 1995 r., zaczęła się seria objawień Jezusa, Maryi i Aniołów, w tym liczne orędzia, kończące się 17 maja 1996 r. Niedawno pojawiła się również Matka Boża, przekazując przesłanie 23 grudnia 2018 r. Ponadto same wydarzenia i ciche wizje są znaczącymi znakami, które niosą w sobie przesłania.

Kiedy Jessicę zapytano o centralne przesłanie Matki Bożej w Civitavecchia, odpowiedziała: „Głównym przesłaniem jest to, że chcą zniszczyć rodzinę. A potem apostazja w Kościele i ryzyko trzeciej wojny światowej ”.

Najbardziej oczywistym przesłaniem jest znak Maryi płaczącej łzami krwi. Głos usłyszany przez Fabio objawił, że to Krew Jezusa „przelana za wszystkie dzieci, aby dać im zbawienie, tymczasem dzieci odwracają się od Jej Niepokalanego Serca” (17 maja 1995 r.). Jest to jednocześnie ostrzeżenie o poważnym niebezpieczeństwie i ofiarowanie środków zbawienia.

Jest też szczere ostrzeżenie o szczególnym zagrożeniu dla Włoch: „Waszemu narodowi grozi poważne niebezpieczeństwo. W Rzymie ciemność zstępuje coraz bardziej na Skałę, którą zostawił wam mój Syn Jezus, abyście mogli budować, edukować i duchowo wychowywać swoje dzieci. Biskupi, waszym zadaniem jest kontynuowanie rozwoju Kościoła Bożego, ponieważ jesteście spadkobiercami Boga ”.

W Kościele Jezusa istnieje ciągłe zaproszenie do komunii, kapłani i wierni zjednoczeni z biskupami, podczas gdy biskupi są wezwani do „powrotu do bycia jednym sercem pełnym prawdziwej wiary i pokory”.

Orędzia silnie wzywają ludzi do powrotu do życia sakramentalnego, mówią o potrzebie karmienia się Komunią eucharystyczną, jeśli to możliwe codziennie; regularnego chodzenia do spowiedzi „w niedziele” (dyskretny nacisk na ważne przyjęcie Komunii w stanie łaski); zapraszają ludzi do adoracji eucharystycznej.

Istnieje silne wezwanie do osobistej modlitwy, do stawienia się w obecności Jezusa w Eucharystii przez co najmniej kwadrans dziennie, do codziennego odmawiania Różańca Świętego, „potężnej broni do pokonania szatana” i do uświęcenie codziennego życia poprzez przekształcenie wszystkich gestów życia rodzinnego w „akty miłości”, które „ratują dusze od szatana”.

Jest też zaproszenie do miłości rodzinnej, miłości do dzieci, które są „nasze i twoje”. W Włoski Dzień Życia posąg płakał siedem razy. Jednocześnie orędzia zawierają ostrzeżenie przed gwałtownym atakiem szatana na rodzinę, jako strategią zniszczenia Kościoła wraz z wewnętrznym atakiem na wielu kapłanów.

Jest tam gorący apel: „Słuchajcie mojego Syna Jezusa, prawdziwego Boga i waszego Brata. Słuchajcie i umacniajcie Jego Słowo objawione Kościołowi Świętemu, abyście stali się prawdziwymi dziećmi Bożymi, abyście mogli wypełniać wolę Bożą w swoim codziennym życiu dla waszego uświęcenia. Świat staje się coraz bardziej więźniem ciemności i zła szatana, nie oszczędza licznych sług Kościoła”.

Serdeczne i mocne słowa są słowami cierpiącej matki: „Dzieci, Kościół wkroczył w okres wielkiej próby i u wielu z was wiara stanie się niestabilna”.

Jak już powiedzieliśmy, orędzia ostrzegają przed wielkim niebezpieczeństwem trzeciej wojny światowej, która może być wojną nuklearną, ale którą można powstrzymać za pomocą „broni silniejszej niż ta tradycyjna, czyli miłości, modlitw, pokory, różańca i prawdziwego nawrócenia naszych serc do Boga przez naszą Matkę Niebieską, która trzyma nas wszystkich w swoich ramionach, blisko swego Niepokalanego Serca. ”

W przesłaniu jest usilne wezwanie do poświęcenia rodzin, a także parafii, miast, diecezji i świata, Niepokalanemu Sercu Maryi – gwarancji ochrony z Jej strony.

„Poświęćcie się wszyscy Mnie, mojemu Niepokalanemu Sercu, a ja będę chroniła wasz Naród pod moim płaszczem, teraz wypełnionym łaskami. Słuchajcie mnie, proszę, błagam! Jestem Waszą Matką Niebieską, błagam was. Nie doprowadzajcie mnie znowu do płaczu, gdy widzę, jak wiele moich dzieci umiera za wasze winy, nie akceptując mnie i pozwalając Szatanowi działać”.

Ale Jej apel budzi również wielki spokój: „Pozwólcie, aby wasze kroki były kierowane z prostotą, tak jaką dziecko wkłada rękę w Rękę Ojca”.

„Moje Niepokalane Serce przemieni wasze cierpienia w radości, które przyjmiecie z prawdziwą miłością, ponieważ są to próby, na które pozwala Pan Jezus”. (8 września 1995 r.)

LifeSite: Jakie były ustalenia dochodzenia policyjnego, a także ustalenia medyczne dotyczące pochodzenia krwi, która została przelana jako łzy przez figurę Matki Bożej?

Czerwony płyn na pierwszym posągu został przeanalizowany na miejscu przez oficjalnego lekarza, który stwierdził, że jest to ludzka krew. Statua Matki Boskiej nie przestała jeszcze wówczas płakać. Imponujące były również fotografie płaczu z 15 marca 1995 r., gdy statua była w rękach biskupa, ponieważ ślady krwi pokrywały te same plamy, które zostały wcześniej usunięte do celów badania, mimo że posąg był teraz w pozycji poziomej. Przeprowadzono analizę rentgenowską 42 skanami CT, a także pierwszą analizę krwi mającą na celu izolację DNA, który wykrył pięć polimorfizmów i dał naprzemienne wyniki w odniesieniu do płci, która czasami wydawała się być męska, a czasami żeńska, ale został uznany za krew mężczyzny.

Miałą wówczas miejsce nieuczciwa kampania medialna mająca na celu zdyskredytowanie rodziny Gregori. Mówiło się, że odmówili poddania się porównawczym testom DNA, ponieważ chcieli uniknąć dalszych badań. Nawet ostatnio ktoś próbował ponownie otworzyć ten problem, pochylając się nad nowymi wstydliwymi faktami. Należy jednak pamiętać, że większość aktów płaczu miała miejsce podczas nieobecności rodziny Gregori.

Prawda jest taka, że ​​w tym czasie Fabio nie pozwalał, aby jego krew była pobierana wyłącznie z posłuszeństwa wobec biskupa, i było to dla niego źródłem konfliktu wewnętrznego. Tylko wewnętrzne natchnienie, w postaci usłyszanego przez niego głosu, który do niego przemówił, powstrzymało go przed podjęciem decyzji o poddaniu się badaniu. Bardzo ciekawe jest to przesłanie: „Droga prawdy jest w Kościele Bożym. Prawda pochodzi od Boga. Nie bój się człowieka, bój się Boga” (6 maja 1995 r.).

Później stało się jasne, że próbka krwi pobrana z figury została pobrana niepoprawnie, pod nieobecność eksperta, bez prawdopodobnych przyczyn, a zatem niemożliwe byłoby proceduralne ustalenie ważności cieczy. Co więcej, nawet jeśli ta próbka krwi została zaakceptowana, nie było wystarczającej jej ilości, aby umożliwić pełne badanie DNA. Ponieważ potem nie nastąpiły dalsze akty płaczu, nie ma materialnej możliwości dokonania porównania.

Należy jednak pamiętać, że Fabio Gregori zawsze mówił Kościołowi, że jest całkowicie dostępny do wszelkiego rodzaju dochodzeń.

LifeSite: Komisja diecezjalna zbadała te nadprzyrodzone wydarzenia; czy może ksiądz arcybiskup nam powiedzieć o wynikach tego śledztwa i czy to zjawisko zostało zatwierdzone przez Kościół?

Diecezjalna Komisja Teologiczna (DKT) powołana przez biskupa opowiedziała się za nadprzyrodzonym charakterem tego wydarzenia większością głosów. W 1997 r. sam biskup Grillo przekazał wyniki Kongregacji Nauki i Wiary, a 27 października 1997 r. DKT ogłosiła utworzenie Komisji, której przewodniczy kard. Camillo Ruini. Komisja została rozwiązana bez publikowania werdyktu, co prawnie oznacza milczące potwierdzenie wyroku Komisji diecezjalnej.

Istnieje wiele znaków pośredniego uznania objawień przez Kościół:

• Uroczyste wystawienie cudownej figury Matki Bożej do publicznej czci w kościele parafialnym, zgodnie z prośbą skierowaną do Fabio głosem, który usłyszał 6 lutego 1995 r.

• Uroczysta konsekracja miasta Civitavecchia i diecezji przez biskupa w posłuszeństwie orędziu Maryi z 7 grudnia 1995 r.; akt został odczytany publicznie podczas uroczystości 8 grudnia 1996 r.

• Dokument sporządzony przez biskupa w dniu 8 października 2000 r. i kontrasygnowany przez Jana Pawła II w dniu 20 października 2000 r., poświadczał papieską cześć i koronację figury.

• Dekret o wzniesieniu sanktuarium diecezjalnego w kościele parafialnym, w którym czczona jest figura.

• Msza Święta odprawiana przez biskupa diecezjalnego w domu rodziny Gregori, a także jednoczesne pisemne usunięcie wszystkich zakazów uprzednio wydanych z ostrożności przeciwko rodzinie.

• Publikacja przez biskupa diecezjalnego dokumentacji dotyczącej tego wydarzenia w dziesiątą rocznicę płaczu, w Przeglądzie Diecezjalnym z 2005 r.

• Pragnienie wyrażone na piśmie przez biskupa Grillo, aby opublikować wiadomości na temat tego wydarzenia w książce napisanej przez wiceprzewodniczącego Diecezjalnej Komisji Teologicznej; książka została opublikowana w 2005 r. przez ojca Flavio Ubodi.

• Liczne pisemne i filmowane zeznania biskupa Grillo o łzach, a także o wydzielaniu się olejków oraz o jego związku z rodziną Gregori.

• Ogłoszenie rozpoczęcia budowy świątyni przez następcę biskupa Grillo, biskupa Carlo Chenisa, 28 sierpnia 2008 r. Później zmarł przedwcześnie i nie był w stanie ukończyć projektu. Pozostawił jednak Kościołowi pisemny list poświadczający wierność rodziny Gregori, 1 marca 2008 r.

• Uroczysta Koronacja świętej figury przez następcę biskupa Chenisa, biskupa Luigiego Marrucciego, 26 kwietnia 2014 r., który był wówczas biskupem (od tamtej pory zrezygnował z urzędu) w obecności emeryta biskupa i arcybiskupa Giovanniego Marry.

LifeSite: Skoro wspomniał ksiądz o roli kardynała Tarcisio Bertone w swoim ostatnim wywiadzie, czy mógłby nam ksiądz powiedzieć, co próbował on zrobić, gdy biskup Grillo, chociaż nie był do tego zobowiązany, poprosił Watykan o przeprowadzenie własnego dochodzenia w sprawie objawień w Civitavecchia?

Wspomnieliśmy wcześniej, że sam biskup Grillo zwrócił się do Kongregacji Nauki i Wiary o kontynuowanie badań nad tym wydarzeniem. Komisji przewodniczył kardynał Ruini jako nadzorca, ale przekazano ją nadzorowi ks. Domenico Pecile, biskupowi Latiny. Jak już powiedziano, nie opublikowano żadnych ustaleń.

W dniu 17 lutego 2005 r. Kardynał Bertone, który był arcybiskupem Genui od 2002 r., interweniował w krajowej sieci telewizyjnej RAI, aby zadeklarować, że Komisja Watykańska wyraziła opinię non constat [że objawienia były wątpliwe / niewiarygodne]. Następnego dnia biskup diecezjalny, biskup Grillo, publicznie oświadczył, że nigdy nie otrzymał zawiadomienia o takim oświadczeniu Komisji. Nigdy nie było żadnych dalszych działań związanych z pisemnym dokumentem potwierdzającym oświadczenie Bertone. Co więcej, Grillo później zwierzył się, że wcześniej słyszał o zamiarach Komisji, aby zawiesić opinię, ale że kardynał Ruini, który mu to przekazał, poprosił go później o milczenie w tej sprawie, gdy dowiedział się o związku Jana Pawła II ze sprawa. Biskup Pecile był w stanie potwierdzić wiceprzewodniczącemu Komisji Diecezjalnej, ks. Flavio Ubodi, pozytywne nastawienie Komisji Watykańskiej do tego wydarzenia.

Następnie wyznaczono ks. Chenisa na biskupa Civitavecchia [w 2006 r.]; promował go kardynał Bertone. Potwierdził on zamiar Bertone, aby zatrzymać rozwój tego wydarzenia, co miało być także celem jego nominacji. Dopóki, jak wspomniałem wcześniej, Pan Bóg nie doświadczył go nagłą chorobą, która szybko doprowadziła do jego śmierci, był on w stanie okazać szacunek rodzinie Gregori i konkretne zaangażowanie we wspieranie kultu figury Matki Bożej.

LifeSite: Ponieważ wiadomo również, że kardynał Bertone był mocno zaangażowany w debaty fatimskie, jaki według księdza jest jego cel? Dlaczego próbuje podważyć takie ortodoksyjne i katolickie przesłanie?

Kardynał Bertone podczas konferencji prasowej na temat Trzeciej Tajemnicy, która odbyła się w kwietniu 2000 r., wydał zadziwiającą deklarację, która zakończyła się następującymi słowami: „Trzecia Tajemnica nie ma nic wspólnego z apostazją związaną z Soborem, Novus Ordo (Mszy) i soborowymi papieżami, jak twierdzili od dziesięcioleci integryści”. Spróbujmy porównać te stwierdzenia z zaskakującym stwierdzeniem kardynała Pacellego, przyszłego papieża Piusa XII, szesnaście lat po objawieniach w Fatimie, w 1933 r.: „Niepokoją mnie przesłania Matki Bożej do małej Łucji z Fatimy . To podkreślanie przez Maryję niebezpieczeństw zagrażających Kościołowi jest Boskim ostrzeżeniem przed samobójstwem poprzez zmianę Wiary, w jej Liturgii, w jej teologii i w jej duszy … Czuję wokół siebie innowatorów, którzy chcą rozmontować Święte Kaplica, zniszcz uniwersalny płomień Kościoła, odrzuć jego ozdoby i obarczyć go winą za jego historyczną przeszłość”. Tymczasem proroctwo o samobójstwie Kościoła katolickiego zostało w dużej mierze zrealizowane poprzez satanistyczno-masońską próbę protestantyzacji katolicyzmu, sprowadzającą go do jednej z wielu religii należących do jednej światowej religii.

Możemy rozważyć te słowa siostry Łucji w odniesieniu do kardynała Bertone: „Diaboliczne zamieszanie dezorientuje świat i dusze… Najgorsze jest to, że udało się doprowadzić do błędu i zwiedzenia tych dusz, które mają wielką odpowiedzialność ze względu na zajmowaną pozycję… Są ślepi i prowadzą ślepych… Pozwalają się zdominować przez diabelską falę, która atakuje świat”.

Sam Benedykt XVI odpowiedział na próbę zredukowania tekstu Tajemnicy Fatimskiej do ataku na Jana Pawła II w 1981 r. Podczas swojej podróży do Fatimy w 2010 r., odnosząc się do tekstu, który w 2000 r. jako kardynał Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki i Wiary, opracował jako komentarz do tekstu opublikowanego Sekretu, powiedział 13 maja 2010 r., kiedy został papieżem: „Można się łudzić, jeśli ktoś myśli, że prorocza misja Fatimy się skończyła”.

Na pytanie ojca Lombardiego, czy Trzecia Tajemnica dotyczyła również „cierpień Kościoła dzisiaj za grzechy seksualnego wykorzystywania nieletnich”, Benedykt XVI odpowiedział: „Poza tą wielką wizją cierpienia Papieża, którą możemy przede wszystkim odnosić do papieża Jana Pawła II, wskazane są realia przyszłości Kościoła, które stopniowo się rozwijają i objawiają. Dlatego prawdą jest, że poza momentem wskazanym w wizji mówi się i widzi potrzebę męki Kościoła, co oczywiście znajduje odzwierciedlenie w osobie Papieża, ale Papież reprezentuje Kościół i dlatego jest ogłoszone cierpienia Kościoła. Pan powiedział nam, że Kościół zawsze będzie cierpiał na różne sposoby, aż do końca świata. Ważną rzeczą jest to, że przesłanie, odpowiedź Fatimy, zasadniczo nie polega na szczególnych nabożeństwach, ale właśnie na zasadniczej postawie, jaką jest trwałe nawrócenie, pokuta, modlitwa i trzy cnoty teologiczne: wiara, nadzieja i miłość. Widzimy więc tutaj prawdziwą i fundamentalną odpowiedź, jaką musi udzielić Kościół i każdy z nas w tej sytuacji ”.

cdn.

Źródło: LifeSiteNews




Hermeneutyka Osoby i czynu Karola Wojtyły

Mieczysław Gogacz

Trwające obchody 100. rocznicy urodzin św. Jana Pawła II to dobra okazja, aby ponownie pochylić się nad myślą filozoficzną Papieża-Polaka. Niniejszym zamieszczamy recenzję książki Księdza Kardynała Karola Wojtyły “Osoba i czyn” (Kraków 1969). Autorem recenzji jest profesor Mieczysław Gogacz, ceniony polski tomista, w przeszłości wykładowca KUL, ATK i UKSW, współzałożyciel Naukowego Towarzystwa Tomistycznego. Jak pisze profesor Gogacz: “Czytając książkę Osoba i czyn wciąż pamiętałem, że jej Autorem jest wysoka osobistość Kościoła katolickiego. Wszyscy darzymy Księdza Kardynała najwyższym szacunkiem. Ta postawa czci nie jest w kolizji z uwagami, stanowiącymi recenzję. Książka Osoba i czyn jest książką filozoficzną i Autor prezentuje ją jako filozof, a nie jako kardynał. Skierowana do uczonych jest odbierana jako propozycja, na którą reaguje się również refleksją filozoficzną. Rozważane w warsztatach naukowych propozycje, właśnie ze względu na postawę czci wobec Księdza Kardynała domagają się odpowiedzi proporcjonalnych, a więc filozoficznych, które zgodnie z sumieniem naukowym każdy uczony winien przedstawić temu uczonemu, który prezentuje swoje przemyślenia”.

Całość recenzji można pobrać pod linkiem: Hermeneutyka Osoby i Czynu.

(Recenzja książki Księdza Kardynała Karola Wojtyły Osoba i czyn, Kraków 1969), Analecta Cracoviensia, Tom 5-6 (1973-1974) s. 125-138

Fot. NCRegister