1

O potrzebie prawdy w żywotach świętych

Maksymilian Jan Huber SJ

Jedną z wybitnych cech nowożytnej pobożności jest, jak już niejednokrotnie stwierdzano, potrzeba prawdy. Dusze dzisiejszych ludzi chętnie otwierają się dla uczuć czy praktyk religijnych, ale pod cichym lecz nieodzownym warunkiem, że wszystko, co ma dźwigać serca w górę, będzie oparte o mocny grunt rzeczywistości i rozumnego uzasadnienia. Gdzie zachodzi jakikolwiek rozdźwięk czy to między formą zewnętrzną a treścią, czy między twierdzeniem a historycznym jego podkładem, czy między sposobem ujęcia rzeczy a zasadami zdrowego rozumu, tam w duszach współczesnych rzeczywista pobożność się kończy, ustępując miejsca co najwyżej sztucznej i nietrwałej egzaltacji.

Powyższa tendencja znalazła wyraz w pracy O naśladowaniu świętych autorstwa o. Maksymiliana Hubera SJ. Poniżej publikujemy fragment, w którym autor tłumaczy zasady rzetelnego  prezentowania sylwetek świętych, tak aby lektura ich biografii przynosiła pożytek duszom.

Biograf winien przedstawić z równą sumiennością i zamiłowaniem prawdy tak dobre i zaszczytne czyny świętego, jak i jego ułomności i nagany godne zaniedbania. … Jak obraz nie może być zupełny i zadawalający bez uwydatnienia cieni, tak też życiorys zawierający same tylko pochwały. Nie znajdziemy bowiem człowieka, który by nie miał żadnej słabości; nie byli wolnymi od nich i święci, co jest rzeczą powszechnie wiadomą. Kościół katolicki naucza, że żaden dorosły człowiek bez osobnego przywileju łaski, (który jedynie odnośnie do Najśw. Panny jest dogmatycznie pewny), nie może w całym swym życiu uniknąć wszystkich grzechów powszednich. Jeśli tedy w życiorysie mówi się jedynie o cnotach świętego, przenikliwy czytelnik odczuwa, że pewne szczegóły przed nim tają, to zaś uczucie nie dozwala mu znajdywać w rzeczonym życiorysie pełnego zadowolenia.

Na cóż bowiem zda się ta granicząca niemal z nierzetelnością stronniczość, która skłania pisarzy do mniemania, że słabości świętego winni pokrywać płaszczem tajemnicy? Czyż ten, co tak postępuje, nie mówi niejako do czytelników: „Nie pokażę wam, jakim był w istocie święty, o którym piszę?” Czyż to zatajenie nie jest pewnym rodzajem zwodzenia ? Czyż Bóg dla większej swej chwały potrzebuje takiego zamilczania prawdy? Czy domaga się tego chwała świętych? Czy domaga się takiego postępowania Kościół św. albo papież ? Bynajmniej!

Gdybyśmy zapytali świętych, co sądzą o tym, z pewnością tak by nam odpowiedzieli: Piszcie wszystko, wszystko, co wiecie o nas, nawet rzeczy nagany godne, by tym więcej wielbione było miłosierdzie Boga, jego cierpliwość i dobroć! Nie nam Panie, nie nam, zawołaliby z Psalmistą, ale imieniu twemu daj chwałę. Jeżeli o kim można powiedzieć, że zrzeka się swej sławy i że pragnie upokorzenia, to przede wszystkim o świętych. A nadto, jeśli ktokolwiek miłuje prawdę, to przede wszystkim miłują ją święci!

A czego życzy sobie Kościół i papież ? Leon XIII tak pisze w swej encyklice z dnia 18 sierpnia 1883 roku: „Pierwszą zasadą w pisaniu historii jest wykluczenie wszelkiego kłamstwa, a po wtóre odwaga w wypowiadaniu prawdy”. Czyż piszący żywoty świętych nie jest również i to w pierwszym rzędzie, historykiem? Czy może papież robi tu wyjątek dla życiorysów świętych? Czy owi pobożni chrześcijanie trzymający się przeciwnego zdania, żywią w sercach swych większą cześć dla świętych, niż ten, który świętych wynosi na ołtarze i wielbić nakazuje?

Jak się zdaje, samo Pismo św. zaleca piszącym życiorysy świętych otwartość w przedstawianiu ich życia i wyjawianiu ich błędów. Czyż nie rozgłosiło ono przed całym światem grzechów Saula, Magdaleny, Piotra i innych świętych? Czyżby hagiografom miało być zakazane to, co dozwolone było natchnionym autorom Pisma

św. ? Mógłby wprawdzie ktoś zarzucić, że Bóg, dający natchnienie tym autorom, jest panem dobrej sławy każdego człowieka, takiej zaś władzy nie mają zwyczajni historycy. Lecz jeśli by przytaczanie ludzkich win miało być historykom wzbronione, to zapewne i Bóg nie dozwalałby autorom Pisma św. podobnych błędów rozgłaszać, wiedząc, że postępek ten wywoła naśladowanie. Gdyby zaś ktoś twierdził, że wyjawienie tych grzechów przyczyniło się do chwały Bożej i dlatego piszący dzieje świata mogli je przytaczać, to odpowiadamy na to, że jeśli w Piśmie św. opowiadanie to do chwały Bożej się przyczyniło, to i w innych dziełach również przyczynić się może.

Na koniec można by zapytać, czy czytelnicy żywotów nie mają prawa poznać świętych takimi, jakimi byli w rzeczywistości ? Jeśli malarz portretów opuszcza w obrazie cechy szpecące, by podchlebić się osobie, którą maluje, to postępowanie takie uchodzi, bo i komu na tym zależy, czy ten lub ów ma brodawkę na twarzy, albo też jej nie ma, czy twarz jego jest nieco większa od twarzy innych ludzi, czy jego nos jest spiczasty lub gruby? A jednak i takie przypadkowe osobliwości nie zawsze są bez znaczenia, gdy idzie o uwydatnienie znamiennych właściwości jakiegoś człowieka, i dlatego portrecista nie powinien pomijać w zupełności znamion szpecących, jeśli te znamiona do ich uwydatnienia przydać się mogą. Tym bardziej od biografa mamy prawo domagać się, by nie pomijał milczeniem usterek moralnych, one bowiem wiążą się ściśle z charakterem człowieka.

Brat świątobliwego Monsignora Gastona de Segur i zarazem jego biograf tak się wyraża opisując błędy swego duchownego brata : „Nasza praca nie byłaby zupełną i bezinteresowną, gdybyśmy pominęli milczeniem to, co mu niektórzy zarzucali i na co on sam uskarżał się bardziej niż ktokolwiek inny”. Nawet braterska miłość nie powinna powstrzymywać autora od wyjawienia czytelnikom słabości świętego, o którym pisze.

Przez tę źle zrozumianą, małoduszną i przeczuloną miłość i cześć dla świętych szkodzi pisarz katolickiemu ludowi, gdyż mu podaje fałszywe o nich pojęcia i to wbrew woli świętych. Postępując w ten sposób, przedstawia on w fałszywym świetle nawet działanie łaski, dając niejako do zrozumienia, że łaska podnosi świętych zupełnie ponad naturę i pozbawia ich całkowicie ułomności, przemieniając w istoty równe aniołom, ułatwiając im nadzwyczajnie najcięższe rzeczy i uwalniając ich od wszelkich walk z wrodzonymi ludzkiej naturze słabościami. Na koniec postępowanie takie szkodzi powadze Kościoła św. wobec innowierców i niewierzących, dając im okazję do czynienia zarzutów, że katolicy w opisach życia świętych są niesumiennymi i nieszczerymi, że bawią się w tendencyjne upiększania prawdy i usiłują cześć świętych szerzyć środkami mijającymi się z rzeczywistym stanem rzeczy.

Niestety, musimy stwierdzić, że ową bojaźliwą oględność w przedstawianiu życia i czynów świętych nierzadko w dawniejszych czasach się napotyka. Interesujący i pouczający w tej mierze przykład przedstawia między innymi drugie wydanie żywotu św. Bernarda z Clairvaux (Vita secunda), uskutecznione między r. 1167 a 1170 przez Alanusa z Auxerre, jego ucznia i wielbiciela zarazem. Praca ta została zapewne podjętą w zamiarze przyczynienia się do kanonizacji założyciela Clairvaux. W każdym razie Alanus, znający pierwsze wydanie życiorysu (Vita prima), w drugim wydaniu opuszcza to, co szczególniejszej chwały przysporzyć świętemu nie mogło.

„Zaledwie piętnaście albo szesnaście lat upłynęło od śmierci świętego — pisze Vacandard (str. 35) — gdy tak już ustaliło się przekonanie o świętości Bernarda, że historyk jego życia w obawie, by mu nie ubliżyć, usiłuje zataić przed nami pewne rysy jego życia, mało wprawdzie znaczące, lecz nie bardzo zgadzając się z ideałem doskonałej świętości. Tak np. starannie usiłuje osłabić wrażenie ujemne pewnej szorstkości w mowie, którą autor dzieła : „Vita prima” św. Bernardowi przypisuje. W dziele „Vita secunda” nie znajdujemy już tego szczegółu, że święty wyraził się o swym lekarzu następującymi słowy : Cuidam bestiae datus sum — „Jakiemuś bydlęciu w opiekę mnie oddano”. Autor tego życiorysu nie przytacza już owych ironicznych słów św. Bernarda, którymi ów karci Rzymian z okazji znacznej kradzieży za jego życia popełnionej : „Przebaczmy złodziejom, bo to Rzymianie, pieniądze stanowią dla nich zbyt silną pokusę”. Również pomija Alanus milczeniem przesadną i nieoględną gorliwość Bernarda, który od samego początku objętych przez się rządów „domagał się od swych uczniów stałego bohaterstwa, przekraczającego miarę ludzkiej natury, nawet wspomożonej przez łaskę”.

Vacandard kończy swe uwagi następującym pouczającym spostrzeżeniem : „Ci, którzy w ten sposób każą usuwać z życia świętych znamienne szczegóły, ułatwiają hagiografom tworzenie sylwetek odznaczających się wprawdzie regularnością, że tak powiem, rysów, lecz będących zarazem sztywnymi, pozbawionymi charakteru i życia. Są to jakby cienie świętości, odpowiadające wprawdzie wymogom ideału, ale zarazem martwe niby szkielety”.

Wręcz przeciwnych zasad trzyma się O. Karol Dilgskron, autor dziejów życia św. Alfonsa Liguori’ego, doktora Kościoła, wydanych w zeszłym stuleciu. Dzieło to odznacza się wielkodusznym poglądem na historię i niezłomnym umiłowaniem prawdy historycznej. Biograf miał odwagę z zupełną bezstronnością mówić o rzeczach, które nie licują z wielkością założyciela swego zakonu. Przypominamy szczegóły z życia św. Alfonsa, przytoczone przez nas w III rozdziale I księgi pod n. 3, objaśniające trafnie słabości i niedoskonałości tego świętego. Niektórzy z czytających ten życiorys wyrazili ubolewanie, że autor nie owijał prawdy w bawełnę, że niczego nie zatajał, niczego nie pomijał, gdyż przez to, jak mówili, zmniejszył się podziw, jaki zwykle święci w czytelnikach zwykli budzić. Zarzut ten łatwo można było przewidzieć. Dlatego tym więcej zasługują na pochwałę O. Dilgskron i jego przełożeni, że większy nacisk położyli na historyczną prawdę, niż na chwałę założyciela ich zakonu, jaką by uzyskać mogli kosztem historycznej wierności. Vivant sequentes!

To nasze życzenie ma tym silniejszą podstawę, że ciągle jeszcze nie brak upartych obrońców metody zamilczania. Twierdzą oni, że takie wyjawianie słabości świętego zmniejsza uszanowanie i pobożne uwielbienie, jakim świętych zwyczajnie się otacza. Odpowiadamy na to, że przecież równocześnie o tychże świętych opowiada się tak wiele rzeczy dobrych, podniosłych, godnych podziwu, a zarazem budujących, że wobec nich owe drobne słabości bledną i tracą na znaczeniu. Czyż nie odczuwalny raczej większego zaufania do świętych, gdy patrząc na ich słabości, poznajemy, że, po ludzku mówiąc, przez te właśnie słabości święci stają się nam bliższymi? Czyż uwielbienie, opierające się na wyobrażaniu sobie świętych jeszcze świętszymi i bardziej podniosłymi, czyż takie, mówię, uwielbienie nie jest wybujałym, przesadnym i zgoła fantastycznym? Czyż wobec tych braków podobne życiorysy mogą zasługiwać na pochwałę?

Oprócz historycznej prawdy od dobrego życiorysu świętego domagamy się również innego rodzaju prawdy, tj. prawdy teologicznej. Autor nie powinien przedkładać w nim żadnej nauki, która by z dogmatyką, z teologią moralną i ze zdrową ascetyką stała w sprzeczności. Inaczej wyrządza on duszy czytelników wielką szkodę. Zasad błędnych nie powinien on ani wyrażać słowy, ani też czynić z nich podłoża zdarzeń, i żeby się tak wyrazić, w życiu świętego ich przemycać. Ten drugi sposób postępowania byłby szczególnie szkodliwy, gdyż w tym wypadku czytelnik bezwiednie pożywa niejako truciznę i skłania się do błędu zamaskowanego z miłości ku swemu świętemu i z uszanowania dla katolickiego Kościoła, który go na ołtarze wyniósł, stawiając wiernym jako wzór do naśladowania. Na koniec teologiczna prawda domaga się od biografa, piszącego dla pouczenia i zbudowania czytelników, by ewentualne błędne zapatrywania i sposoby postępowania świętego, jako takie przedstawił, a prostując je, przeciwstawił im prawdziwą teologiczną naukę św. Kościoła.  

Na życiorysy świętych, napisane przez innowierców lub niewierzących, winniśmy patrzeć z największym niedowierzaniem, bo prawie niemożliwą jest rzeczą, by życiorysy takie nie zawierały błędnych poglądów ich autorów. Nawet wtenczas, gdy owi pisarze na serio starają się o prawdę, zastarzałe uprzedzenia i brak zżycia się z katolickim sposobem myślenia, odczuwania i działania nie dozwala im wyrobić sobie o tych sprawach należnego wyobrażenia. Niektóre życiorysy świętych, napisane przez niekatolickich autorów, przedstawiają nam raczej karykatury świętych.

Lecz i w katolickich życiorysach napotyka się tu i ówdzie zdania i twierdzenia, nie dające się pogodzić ze zdrową katolicką nauką. Po pierwsze dobre uczynki, doradzane przez Boga, przedstawia się nieraz jako nakazane, a zatem zamienia się radę na przykazanie. Autor, któremu leży na sercu cnota i doskonałość, mówi nieraz o czynach przekraczających mniej lub więcej zakres przykazań w ten sposób, jakby one były obowiązkiem i jakby czytelnik obowiązany był je naśladować. Podobnie zdarza się, że autorzy życiorysów świętych mieszają drogę zwykłej doskonałości z doskonałością nadzwyczajną i nasuwają czytelnikowi mniemanie, że każdy winien osiągnąć tę ostatnią. A przecież tak ludzie świeccy, jak zakonni winni trwać na zwyczajnej drodze doskonałości swego stanu, póki Bóg nie powoła ich do nadzwyczajnej doskonałości i póki razem z tym powołaniem nie udzieli im pomocy odpowiednich łask.

Drugie uchybienie przeciw teologicznej prawdzie polega na tym, że obowiązki miłości utożsamia się z obowiązkami sprawiedliwości. Mamy ścisły obowiązek spłacić wszystkich naszych dłużników, nie zaś dawać jałmużnę wszystkim ubogim, jakich na drodze spotykamy. Mamy ścisły obowiązek dać odszkodowanie człowiekowi, któregośmy z lekkomyślności, albo ze złej woli zranili, lecz nie mamy obowiązku starać się o uleczenie wszystkich chorych, którzy nas o to proszą.

Jeszcze gorszą jest rzeczą z grzechów powszednich robić grzechy śmiertelne. Jest to po prostu zgubny błąd, tak bowiem postępując, wyrabiamy w bliźnim błędne mniemanie, mogące stać się dlań okazją do popełniania ciężkich grzechów, choć one same w sobie są tylko grzechami powszednimi. Jeśli bowiem tak obałamucony czytelnik dopuszcza się jakiegoś czynu, który sam w sobie jest tylko grzechem powszednim, w tym jednak mniemaniu, grzeszy ciężko, natenczas czyn ów będzie mu istotnie poczytany za grzech ciężki.

Źródło: M. J. Huber, O naśladowaniu świętych, Kraków 1928. (przypisy usunięto, tytuł pochodzi od redakcji)

Ilustracja: Joseph-Benoît Suvée, Przepowiednie św. Pawła, 1779 (Public domain via Wikimedia Commons)




Matka Boża Hruszowska

W dn. 12 maja obchodzimy święto Matki Bożej Hruszowskiej. Jest to wspomnienie objawienia, jakie miało miejsce we wsi Hruszów na Ukrainie dwa tygodnie przed I wojną światową, 12 maja 1914 r. Dwadzieścia dwie osoby, które kosiły pola w pobliżu miejscowego kościoła Świętej Trójcy, były świadkami objawienia Matki Bożej. Powiedziała do nich: „Nastąpi wojna. Rosja stanie się krajem bezbożnym. Ukraina, jako naród, będzie strasznie cierpieć przez osiemdziesiąt lat i będzie musiała przeżyć wojny światowe, ale potem będzie wolna ”. Ludzie przybywali z całej okolicy, aby zobaczyć objawienie, które trwało do następnego dnia.

Wiele lat wcześniej, upamiętniając pojawienie się Matki Bożej około 350 lat temu, mieszkańcy Hruszowa zasadzili w tym miejscu wierzbę płaczącą. Później, nagle pod drzewem pojawiła się wiosna. Podczas ostrej epidemii cholery w 1855 r. jeden z miejscowych miał sen, że ​​Dziewica poinstruowała mieszkańców, aby odzyskali dawne źródło pod wierzbą i odprawili Mszę św. Nie odnotowano w tamtym regionie żadnej śmierci z powodu cholery. Później przy źródle zbudowano kościół.

26 kwietnia 1987 r., 73 lata po objawieniach w 1914 r. i dokładnie rok po katastrofie reaktora jądrowego w Czarnobylu, jasne światło oświetliło ten sam kościół Świętej Trójcy oraz okolicę. Kamery telewizyjne nagrały częściowo to zjawisko świetlne. Z wnętrza tego „imponującego srebrnego olśnienia” nad kościołem ukazała się Maryja Dziewica i unosiła się nad kopułą kościoła.

Po raz pierwszy pojawiła się 12-letniej Marinie Kizyn, która natychmiast zawołała swoją matkę i kilku sąsiadów. Przyszli i także ujrzeli Panią. Wkrótce setki, a następnie tysiące przybyły z całej Rosji, aby zobaczyć objawienia, które trwały codziennie do 15 sierpnia 1987 r. Szacuje się, że do czasu, gdy objawienia się zakończyły, zobaczyło je łącznie 500 000 ludzi. W poszczególne dni tłum mógł liczyć od 45 000 do 70 000 osób jednocześnie. Ani radziecka milicja, ani KGB nie mogło poradzić sobie z tłumem. Maryję widzieli nawet agenci KGB. Wielu kapłanów (z podziemnych kościołów katolickich) przybywało i odprawiało aż dziesięć mszy świętych dziennie przed kościołem. Udokumentowano wiele świadectw. Matka Boża miała powiedzieć:

„Przyszłam, aby was pocieszyć i powiedzieć wam, że wasze cierpienie wkrótce się skończy. Ukraina stanie się niepodległym państwem”.

„Nauczcie dzieci modlitwy. Nauczcie ich żyć w prawdzie. Odmawiajcie Różaniec. To broń przeciwko szatanowi. On boi się Różańca. Odmawiajcie Różaniec podczas każdego zgromadzenia”.

„Ukraina była pierwszym narodem, który został mi poświęcony (władca Jarosław Mądry poświęcił Ukrainę Najświętszej Matce Bożej w 1037 r.). Przez długie prześladowania nie straciliście wiary, nadziei ani miłości. Zawsze modlę się za was, moje drogie dzieci, gdziekolwiek jesteście”.

Matka Boża przepowiedziała, że ​​Ukraina będzie bardzo cierpiała przez osiemdziesiąt lat, zanim uzyska niepodległość. Ukraina ratyfikowała deklarację niepodległości w Kijowie 24 sierpnia 1991 r. – około 77 lat po przepowiedni Najświętszej Maryi Panny w 1914 r.




Maryja wzorem wiary

O. Konstanty Maria Żukiewicz

Maryja jest gwiazdą morską nie tylko jako zwia­stunka „Słońca sprawiedliwości”, lecz także jako drogo­wskaz wiernych, żeglujących po burzliwym morzu tego świata. „Jej życie chwalebne, światło dało światu, jej życie wzniosłe wszystek oświeca Kościół”[1]. Do niej stosuje Kościół słowa: „Ja matka pięknej miłości i bo­gobojności i uznania (tj. Boga) i nadziei świętej” (Ekklez. XXIV, 24). W szczególności jest Maryja najwznioślejszym wzorem uznania wiary i staje się przez to Matką wiary.

Najświętsza Panna otrzymała od Boga łaskę wiary doskonalszą, aniżeli wszyscy potomkowie Adama. Jej dusza bowiem była od pierwszej chwili swego istnienia ozdobiona łaską uświęcającą, z którą łączy się cnota wiary, jako dar wlany od Boga. Przez łaskę, była ona nadprzyrodzonym podobieństwem Bożym, którego istotną częścią jest cnota wiary, przez nią bo­wiem stajemy się zdolni do poznania Boga i prawd przez Niego objawionych, Jego tajemnic i Jego odwiecznych wyroków, a w następstwie tego poznania możemy Jego i Jego wolę nade wszystko miłować, uczestniczymy więc w poznaniu i woli Boga samego. Wprawdzie otrzymuje każdy tę łaskę przy chrzcie świętym, Maryja jednak otrzymała ją w nierównie większym stopniu tym samym, że według słów Archanioła jest łaski pełną.

I w późniejszym jej życiu obdarzał ją Bóg świa­tłem, jak nikogo z ludzi. Archanioł Gabriel objawił jej największe tajemnice, jak tajemnicę Trójcy Przenajświęt­szej, zwiastując, że Syn Boży mocą Ducha świętego z niej przyjmie naturę ludzką i da mu Ojciec wieczne panowanie; jak tajemnicę Wcielenia Syna Bożego. Jej  pierwszej podane było od anioła imię Jezus. Ona była świadkiem adoracji Zbawiciela ze strony pasterzy i mędr­ców, świadkiem radości Symeona i Anny. Prócz tego zewnętrznego oświecenia pozostawała ona jako Oblubie­nica Ducha Świętego pod ustawicznym Jego wewnętrz­nym wpływem, a jako Matka Zbawiciela, z którym przeżyła 30 lat pod jednym dachem, była pierw­szą Jego uczennicą. „Że przez Niepokalaną Dziewicę, i to głównie przez Nią mamy dostęp do poznania nauki, dzieł i osoby Jezusa Chrystusa, o tym nie ma wątpli­wości; dość wspomnieć, że Ona była jedyną pomiędzy wszystkimi ludźmi, z którą Jezus, jak przystało Sy­nowi, obcował przez lat trzydzieści w pożyciu domo­wym i w najściślejszych zostawał stosunkach. Komuż do­kładniej nad Maryję były objawione przedziwne tajemnice narodzenia, oraz dziecięcego wieku Chrystusowego, przed wszystkimi innymi zaś ona tajemnica Boskiego Wcie­lenia, która stanowi zasadę i podstawę wiary? Maryja, zaś nie tylko, „zachowała w swym sercu” i zestawiała zdarzenia w Betlejem i w świątyni Pana jerozolimskiej, lecz wtajemniczona w myśli i zamiary Chrystusa żyła, rzec można, życiem Syna swego. Z tego też powodu nikt głębiej nad Nią nie znał Chrystusa; nikt nad Nią nie jest mistrzem i przewodnikiem stosowniejszym do poznania Chrystusa” (Pius X. j. w.).

Stąd powiada Suarez, że Najświętsza Panna więcej posiadała wiary, aniżeli wszyscy ludzie i wszyscy anio­łowie razem wzięci[2]. Liczne mamy tego dowody, że łasce otrzymanej się nie sprzeniewierzyła, lecz z nią współdziałała.

Uwierzyła przy zwiastowaniu, i głównie z powodu tej wiary Elżbieta nazwała ją błogosławioną: „błogo­sławionaś, któraś uwierzyła, albowiem spełni się to, co Ci jest powiedziane od Pana” (Łuk. I, 45). Co Ewa wyrządziła nam złego przez niedowierzanie, powiada św. Ireneusz[3], to Maryja naprawiła swoją niezachwianą wiarą. Ewa, dodaje Tertulian[4], zawierzyła wężowi, zapomniawszy o tym, co jej Pan Bóg zapowiedział i przyniosła światu śmierć; Maryja uwierzyła na słowo anioła, że pozostając dziewicą stanie się Matką Syna Bożego, i przyniosła światu zbawienie. Najświętsza Panna, dając przyzwolenie na Wcielenie się Słowa przed­wiecznego, wiarą swoją otworzyła ludziom niebo[5] i więk­szego dostąpiła szczęścia, przyjmując Słowo Boże do umysłu przez wiarę, aniżeli przez przyjęcie Go do łona swego przez Wcielenie. A Ryszard od św. Wawrzyńca, analizując ten ustęp Apostoła: „Poświęcony jest mąż niewierny, przez żonę wierną” (1. Kor. VII, 14), robi uwagę, że Maryja jest ową niewiastą wierną, której wiara zbawiła człowieka, niewiernego Adama i całe jego pokolenie[6]. Wykładając następujące słowa Oblu­bieńca niebieskiego w Pieśni nad pieśniami, wyrzeczone do Oblubienicy: „Zraniłaś serce maja siostro, moja Oblu­bienico, zraniłaś serce moje jednym okiem Twoim” (IV, 9), św. Tomasz z Willanowy powiada, że oko to oznacza wiarę Maryi, przez którą stała się ona tak miłą sercu Bożemu[7]. Zatrwożyła się wprawdzie Maryja na słowa anioła, było to jednak skutkiem pokory, zdziwio­na tak niesłychanym pozdrowieniem; a wątpliwość, jaką wobec niego wyraża, ustąpiła wobec przekonania, że istotnie poseł Boży do niej przemawia.

Widziała następnie Maryja Syna swojego w stajence Betlejemskiej, a wierzyła, że był Stwórcą świata; wi­działa Go uchodzącego przed Herodem, a nie wątpiła, że jest królem królów; widziała Go rodzącym się w cza­sie, a wierzyła, że jest Odwiecznym; widziała Go ubo­gim, ogołoconym z najpotrzebniejszych do życia przed­miotów, złożonym na sianie, a uznawała w Nim Pana wszystkich światów i Wszechmocnego; uważała, że nie mówi, a uwierzyła, że jest Mądrością najwyższą; sły­szała Go kwilącym, a uwierzyła, że stanowi wesele niebieskie; ujrzała Go nareszcie okrytego zelżywościami, umierającego na krzyżu, i chociaż inni zachwiali się we wierze, ona wytrwała stale, w przekonaniu, że jest On Bogiem. „Stała obok krzyża Jezusowego Matka Jego” (Jan XIX, 25). Maryja, powiada św. Antonin[8], pisząc o tym ustępie Ewangelii, stała tam, niezachwiana w swojej wierze w Bóstwo Chrystusa Pana. I na pa­miątkę tego, przydaje tenże, przy końcu jutrzni wielkotygodniowej, zwanej ciemną, po wygaszeniu wszystkich świec pozostawia się jedną zapaloną. Św. Leon, mówiąc o niezachwianej wierze Maryi, do niej stosuje ten ustęp z księgi Przypowieści: „Nie zagaśnie w nocy kaganiec jej” (XXXI, 1.8). Podobnież co do tych słów Izajasza, w których Zbawiciel uskarża się, że żaden człowiek nie podziela z Nim męki: „Samem tłoczył prasę, a z narodów nie masz męża ze mną” (LXIII, 3), św. Tomasz robi uwagę, że powiedziano tu „nie masz męża”, z powodu Najświętszej Panny, której wiara nigdy za­chwianą nie została. Albowiem podczas Męki Pańskiej, powiada Albert Wielki, Maryja dała najwyższy dowód wytrwałości w wierze: wtedy kiedy uczniowie ulegli zwątpieniu, Ona się w wierze nie zachwiał[9].

Doskonały wzór żywej wiary, której nawet najgłębszy smutek nie był zdolny osłabić, mamy w Maryi przy zdjęciu z krzyża zwłok Jezusowych. Oto Józef z Arymatei i Nikodem z kilkorgiem sług wstępują na Kalwarię i, po uczynieniu uprzednich przygotowań, zdejmują z krzyża najświętsze ciało Zbawiciela, a zło­żywszy je na białym prześcieradle, oddają Maryi. Stra­szna to rzecz dla jej serca ta ofiara Syna Bożego; lecz tak postanowił Ojciec Niebieski, tak chciał Syn jej najmilszy; wierzy temu mocno, że i chwała Boża i zba­wienie ludu od tej ofiary zawisło. Wielbi więc Maryja wyroki Boże i sama też, bierze współ­udział w ofierze Syna, z Nim razem za nasze zbawienie się ofiarując. Z tej żywej wiary płynie ów wewnętrzny, niczym niezamącony pokój serca Maryi, który i podczas zdejmo­wania z krzyża ciała Jezusowego i opatrywania martwych zwłok Syna, pomimo całego morza boleści, ani na chwilę jej nie opuszcza; ów pokój, o którym mówi Pismo, że „serce i myśli utwierdza w Chrystusie Jezusie” (Philipp. IV, 7), t. j. najściślej z Jezusem Chrystusem jednoczy. Z tej wreszcie żywej wiary płynie najgłębsza cześć Maryi dla zwłok Syna, które, jakkolwiek bezdu­szne, są jednak mieszkaniem Bóstwa; cześć ta sama, jaką miała dla Dziecięcia Jezus, piastując Go na rękach własnych. „Przybijają Jezusa do krzyża i wśród złorze­czeń wyrzucają Mu, „że się Synem Bożym czynił”. (Jan XIX, 7). Ona zaś z niewzruszoną stałością Jego Bóstwo uznaje i wielbi. Umarłego składa do grobu, a nie wątpi o Jego Zmartwychwstaniu”. (Pius X. j. w.).

Wierzyła więc Maryja, choć jej wiara była wystawiona na ciężkie próby; wiara jej ma wszystkie cechy, jakie wiara w Boskie Objawienie mieć powinna, a więc jest rozumna, pokorna, powszechna, mocna, żywa i stała; w tej wierze prześciga ona nawet apostołów — te filary prawdy i Kościoła, których słabość wiary często Pan Jezus zmuszony był karcić. Opoka Kościoła, Piotr, za którego Zbawiciel modlił się, by wiara jego nie ustała, zaparł się Chrystusa, Maryja jednak trwała niezachwiana nawet pod krzyżem. Ziemia trzęsła się przy śmierci Jezu­sowej, ale wiara Maryi się nie poruszyła; słońce się zaćmiło, Maryja świeci stale światłem wiary.

Przez tak wielką i niezachwianą wiarę Matka Boża stała się pochodnią wiernych, jak zwie ją św. Metody[10], i dlatego pobudza nas św. Ildefons, abyśmy naśladowali wiarę niebieskiej Matki naszej[11].

Dla każdego więc, kto pełen podziwu dla godności Maryi łączy z jej czcią naśladowanie jej cnót, i w tym celu wnika rozmyślaniem we wszystkie szczegóły jej życia, jej wielka wiara staje się wzorem, utwierdzają­cym i pomnażającym w nim ową cnotę, bez której nie­podobna podobać się Bogu. Do tego naśladowania wzywa wiernych Pius X tymi słowy: „Synowie tak świętej Matki powinni bez wątpienia naśladować wszystko, co w Niej jest chwalebne, pragniemy jednak, aby wierni starali się przede wszystkim o zdobycie tych cnót, które zajmują miejsca naczelne, jako najistotniejsze składniki mądrości chrześcijańskiej; mamy na myśli wiarę, nadzieję i miłość względem Boga i ludzi”.

Źródło: ks. dr Jan Żukowski, Maryja tarczą wiary, czyli stanowisko Bogarodzicy w apologii Chrystianizmu. Lwów 1907, język uwspółcześniono.

Ilustracja: Girolamo da Santacroce, Zwiastowanie.

[1] “Cujus vita gloriosa lucern dedit saccullo, enjus vita inclyta eunctas iliustrat ecclesias” Offe, de Nativ.

[2] De Incarn. p. 2. seet. 1.

[3] Adv. haer. 1. 3. e. 33.

[4] De carne Christi.

[5] Św. Augustyn, De s. virginit,. c. 3.

[6] De laud. B. M.           7.

[7] In nativ. C. cone. 4.

[8] Part. 4. t. 15.

[9] In Luc. „Nunardid non sperabat continuo resurrecturum? Et velamenter”. S. Bernardus, Sermo de duotleeim stellis.

[10] De Simeone et Anna.

[11] De asc. Serm. 1.




Serce Maryi w kulcie przedpublicznym (2)

Ks. John F. Murphy

W kolejnych latach, w pierwszych dziesięcioleciach XIII wieku, pojawiali się inni wcześni apostołowie, którzy uczynili wiele, aby głosić rosnące w popularność nabożeństwo. Jednym z najwcześniejszych wielbicieli Serca Matki Bożej był bł. Herman z Friesach, jeden z pierwszych uczniów św. Dominika, który codziennie oddawał cześć Sercu Maryi. Innym był czcigodny Herman Józef z zakonu norbertanów, który sformułował swego rodzaju akt poświęcenia się Sercu Maryi.

Na szczególną uwagę zasługuje także św. Bonawentura, Doktor Seraficzny, którego wpływ i duchowość potwierdziły wagę rozwijającego się nabożeństwa, a w późniejszych latach dały impuls do wzrostu. Święty Bonawentura kontynuuje i rozszerza wcześniejszą poprawną koncepcję św. Bernarda, wiążącą Serce Maryi z Jej świętością i niezwykłą miłością. W pracy Stimulus Amoris, przez wiele stuleci przypisywanej św. Bonawenturze, odnajdujemy odniesienie do bolesnego Serca Maryi i pewne oznaki nabożeństwa do Jej dziewiczego Serca.

W połowie i pod koniec XIII wieku, w epoce św. Bonawentury, działał Konrad z Saksonii, który również zapisał się w historii nabożeństwa do Niepokalanego Serca. Jego dzieło, Speculum beatae Mariae Virginis, przez wiele wieków było przypisywane św. Bonawenturze. W tym samym czasie żyły również wielkie kobiety, św. Mechtylda i św. Gertruda, a następnie św. Brygida Szwedzka, których prywatne objawienia dotyczące Niepokalanego Serca opiszemy poniżej w osobnym paragrafie.

W kolejnych epokach warto odnotować działalność św. Antonina, św. Wawrzyńca Justyniana, Jana de Gerson, Arnoszta z Pardubic oraz Mikołaja z Salicetus, w którego dziele Antidotarium znajdujemy dowody istnienia praktyk nabożeństwa do Serca Maryi. W tych samych latach również św. Bernardyn ze Sieny w wyjątkowy sposób odkrył i zrozumiał znaczenie i istotę Niepokalanego Serca Maryi. Ze względu na swoje pisma często nazywany jest „Doktorem Niepokalanego Serca Maryi” i to z jego pism pochodzą trzy lekcje drugiego Nokturnu Oficjum na uroczystość Niepokalanego Serca. Ślady nabożeństwa tego wielkiego świętego do dziewiczego Serca Maryi odnajdujemy zwłaszcza w jego kazaniach. Wychwala on w nich doskonałość cielesnego serca Maryi jako symbolu Jej miłości do Boga i ludzkości oraz jako symbolu Jej czystości, pokory i świętości. Święty Bernardyn pisze, że godność Matki Boga była najwyższym możliwym powołaniem stworzenia i że „dlatego, w najbardziej wzniosły sposób, uprzedzająca miłość Boga przeniknęła i skierowała Serce Dziewicy do tego dzieła” — dzieła, które „uczestniczyło najgłębiej w doskonałości, wpływie i Boskim podobieństwie uprzedzającej miłości Bożej, z której się zrodziło”. Święty naucza dalej: „Któreż spośród czystych stworzeń można by lepiej wyobrazić sobie [w tym dziele] niż Ją, która zasłużyła na to, by zostać Matką Boga, i która nosiła samego Boga jako gościa w swym Sercu i łonie? […] Czyż jest lepszy skarb niż sama miłość Boża, dzięki której Serce Dziewicy stało się ognistym piecem?”. Święty dodaje: „Dlatego z tego serca, jak z pieca Miłości Bożej, Najświętsza Maryja Panna wydała dobre słowa, to znaczy, słowa płonącej miłości”. W ten sposób św. Bernardyn łączy Serce Matki Najświętszej z Jej głęboką i wielką miłością do Boga i człowieka.

Posiadamy dowody, że na początku XVI wieku powstawały kolejne praktyki nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi. Juliusz II, wielki renesansowy papież, promulgował pewne wezwania do Niepokalanego Serca, które miały być recytowane podczas bicia dzwonów na Anioł Pański. W tym samym stuleciu należy wspomnieć o Lanspergusie, kartuzie, w którego dziele Pharetra można również znaleźć ślady nabożeństwa do Serca Maryi. Innymi godnymi uwagi pisarzami tego okresu są: Cornelius à Lapide, św. Piotr Kanizjusz, Ludwik z Blois, św. Filip Neri oraz hiszpański dominikanin Ludwik z Grenady.

Należy wspomnieć szczególnie o św. Franciszku Salezym, który był łącznikiem między XVI a XVII wiekiem i jednym z większych świateł epoki, bezpośrednim poprzednikiem św. Jana Eudes’a. W jego pismach znajdujemy syntezę treści, które rozwinęły się do jego czasów. Mówi o doskonałości Serca Maryi, wzorze miłości do Boga. Poświęcił mu swoje dzieło Theotimus. W herbie założonego przez siebie Zakonu Nawiedzenia umieścił razem Serca Jezusa i Maryi. Wywarł także zasadniczy wpływ na dzieło św. Jana Eudes’a, o czym sam wielki apostoł Niepokalanego Serca często wspomina w swoich pismach.

Inni autorzy, żyjący tuż przed św. Janem Eudes’em, o których należy wspomnieć ze względu na wagę ich pism lub ich kult do Niepokalanego Serca, to: Franciszek Suarez, św. Robert Bellarmin, P. Poiré, Kardynał Pierre de Bérulle, J. de la Cerda, Bartłomiej de los Rios, J. Olier (założyciel sulpicjanów), P. Barry i V. Contenson. Inni apostołowie niezrównanego Serca Maryi, których wspomina św. Jan Eudes to: Orozjusz, Sebastian, Baradius, Jan Euzebiusz Nieremberg, Jean-Baptiste de Saint-Jure, Stephen Binet, Christopher de Vega i Honorat Nicquet.

Jednak ani w pismach wspomnianych wyżej autorów, ani w innych dziełach mariologicznych przed św. Janem Eudes’em nie znajdujemy żadnej rozprawy bezpośrednio i wyraźnie poświęconej nabożeństwu do Niepokalanego Serca. Dostrzegamy jednak ciągły wzrost ilości stosownych nawiązań oraz świadomości szczególnej roli, do której przeznaczone było dziewicze Serce Maryi w dziele zbawienia dusz i w całej Boskiej ekonomii. Choć ścisłe warunki tego nabożeństwa wymagały jeszcze doprecyzowania, a nabożeństwo nadal miało charakter prywatny, to jednak można było zaobserwować wzrost liczby nawiązań i świadectw dotyczących Niepokalanego Serca Maryi.

Zanim zbadamy pisma wielkiego św. Jana Eudes’a — w którego osobie nabożeństwo do Niepokalanego Serca znalazło swojego najgorętszego orędownika i który jako pierwszy ustanowił i zaczął rozpowszechniać liturgiczny kult Serca Maryi — pokrótce zaprezentujemy, jak wcześniej wspomnieliśmy, niektóre prywatne objawienia świętych dotyczące Niepokalanego Serca — objawienia, o których istnieniu wiedział już sam św. Jan Eudes.

Źródło: J. F. Murphy. Niepokalane Serce Maryi. Zarys i znaczenie nabożeństwa. Cor Eorum, Płock 2020 (przypisy pominięto – przyp. red. GM). Szczegóły znajdziesz tu.




Serce Maryi w kulcie przedpublicznym (1)

Ks. John F. Murphy

Już od ponad stu lat życiu Kościoła towarzyszy obietnica dana przez Maryję w Fatimie: „Na koniec Moje Niepokalane Serce zatriumfuje”. I rzeczywiście coraz częściej w duszach wiernych rodzi się pragnienie oddawania czci Matce Bożej poprzez praktykowanie nabożeństwa do Jej Niepokalanego Serca. Odpowiadając na tę potrzebę, ks. John F. Murphy stara się na kartach książki “Niepokalane Serce Maryi. Zarys i znaczenie nabożeństwa” wyjaśnić podstawy doktrynalne i dogmatyczne tego wielkiego nabożeństwa. Poniżej zamieszczamy fragment książki dotyczący przedpublicznego kultu Serca Maryi.

W miarę, jak postępujemy w naszych obserwacjach rozwoju kultu do Niepokalanego Serca na przestrzeni wieków, dostrzegamy, że ascetyczni pisarze i teologowie coraz częściej kojarzą doskonałość Matki Bożej z Jej Niepokalanym Sercem. Różnorodne odniesienia i wzmianki osiągają apogeum w pismach św. Bernarda i wraz z jego nadejściem dostrzec można rozpowszechnienie się świadomości szczególnego znaczenia Serca Najświętszej Matki, a także bardziej konkretne początki nabożeństwa do samego Niepokalanego Serca. W kolejnych latach (po okresie działalności św. Bernarda) widzimy początek teologicznego określenia miejsca Niepokalanego Serca w schemacie hyperdulii.

W żadnym z literackich świadectw świętych i duchownych pisarzy średniowiecza nie spotykamy jednoznacznej rozprawy o Sercu Maryi, ale znajdujemy autorów kontynuujących wcześniejszą tradycję łączenia Serca Matki Bożej z aktem Jej zgody w czasie Zwiastowania oraz z Jej boleściami i z Jej współcierpieniem z Chrystusem. Związki te sięgają, jak widzieliśmy, proroctwa Symeona. Jednak u św. Bernarda, a po nim w kolejnych powstających opracowaniach, wraz z tymi skojarzeniami znajdujemy powiązanie Serca Maryi z cnotami, najpierw wiary, a potem miłości. Właśnie w tym czasie widzimy pierwsze i wczesne sformułowanie pojęć, które doprowadziły do ​​prawdziwego i precyzyjnego rozumienia przedmiotu kultu Niepokalanego Serca.

Stanie się to jaśniejsze, a jednocześnie będzie zgodne z naszą chronologiczną procedurą, gdy rozważymy świadectwa z tych stuleci pogrupowane wedle wymienionych już zagadnień: Niepokalane Serce w odniesieniu do aktu zgody w czasie Zwiastowanie oraz w odniesieniu do cierpień Maryi, szczególnie na Kalwarii. Owocem tej pierwszej zależności jest połączenie Serca Maryi z cnotą wiary; a rezultatem drugiego — połączenie miłości i świętości Serca Maryi z Jej miłością do Boga i człowieka.

Zwłaszcza w stuleciach poprzedzających czasy św. Jana Eudes’a znajdujemy mnóstwo materiałów łączących Serce Maryi z Jej zgodą wyrażoną w chwili Zwiastowania. Tuż przed czasami św. Bernarda tę wczesną tradycję św. Augustyna kontynuują św. Bruno z Segni i papież Innocenty III, którzy mówią o Słowie Wcielonym jako o przyjętym w Sercu Matki Bożej. Równolegle do św. Bernarda bardzo pięknie powtarza to samo wyrażenie bł. Guerric, opat Igny, a w następnych czterech stuleciach mamy wiele dalszych opracowań na temat udziału Serca Maryi Panny w akcie Zwiastowania. Święty Albert Wielki, który obszernie pisał o fiat Matki Najświętszej, także wspomina Jej Niepokalane Serce w związku ze Słowem Wcielonym. W podobny sposób św. Tomasz w swojej Catena Aurea zauważa, że ​​od czasu Wcielenia Maryja poczęła i pielęgnowała w swoim Sercu istotę zjednoczenia ze swym Boskim Synem.

Sam św. Bernard, a także Ryszard od św. Wawrzyńca i św. Bonawentura łączą zgodę dziewiczego Serca Maryi z cnotą wiary. To właśnie z wiary, która zdobiła Jej Serce, popłynęło fiat Jej zgody.

W tym okresie znajdujemy także liczne wzmianki o Sercu Maryi w odniesieniu do boleści Matki Bożej, szczególnie na Kalwarii. Serce Najświętszej Maryi Panny jest przedstawiane jako cierpiące wraz z Chrystusem, jako lustro Jego Męki. W swoich kazaniach o Wniebowzięciu św. Tomasz z Villanuevy często odwołuje się do dziewiczego Serca Maryi zjednoczonego z Jej cierpiącym Synem.

Jednak to u św. Bernarda widzimy pierwsze bezpośrednie powiązanie Niepokalanego Serca z cnotą miłości. I to w jego pismach, według niektórych autorów, znajdujemy pierwszy prawdziwy dowód szczególnego nabożeństwa do samego Niepokalanego Serca. Święty Bernard pisze o miłosierdziu Serca Maryi, że strzała miłości je przebiła, aby ze wszystkich sił serca i duszy mogła kochać Boga i człowieka, i stać się matką miłości. W innym miejscu święty tłumaczy: jak Chrystus umarł w ciele, tak Maryja umarła w sercu, stając się tym samym jedyną osobą wśród wszystkich stworzeń obdarzoną miłością zbliżoną do miłości Jej Boskiego Syna. W następujących słowach kazania, czasami przypisywanego świętemu, wyrażona została żarliwa miłość i szczególne nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi: „Otwórz, o Matko Miłosierdzia, bramy Twojego najhojniejszego Serca na tęskne modlitwy synów Adama […] Nie dziwi, o Pani, że obfite miłosierdzie Twego Serca jest miejscem pocieszenia, ponieważ niewysłowione dzieło miłosierdzia, które Bóg przeznaczył dla naszego odkupienia, w Tobie zostało utworzone po raz pierwszy przez architekta świata”. O miłości Najświętszej Dziewicy i Jej roli w dziele Wcielenia pisze także współczesny św. Bernardowi Hugon od św. Wiktora.

Wyraźną wskazówkę, zgodną z nauczaniem św. Bernarda, dotyczącą szczególnego nabożeństwa do Serca Maryi odnajdujemy w pismach Ryszarda od św. Wawrzyńca, penitencjarza w Rouen, w pięknym hołdzie dla Najświętszej Dziewicy pt. De laudibus Beatae Mariae Virginis. W pracy tej Serce Maryi zostało przedstawione jako źródło zbawienia, pierwsze ze wszystkich serc zjednoczonych z Chrystusem w Jego cierpieniach oraz jako siedziba Trójcy Przenajświętszej. W szczególności autor łączy miłość Maryi do Boga z Jej dziewiczym Sercem.

cdn.

Źródło: J. F. Murphy. Niepokalane Serce Maryi. Zarys i znaczenie nabożeństwa. Cor Eorum, Płock 2020. Szczegóły znajdziesz tu.




Matka Boża z Monte Berico – Obrończyni przed epidemią

Niewiele osób słyszało o św. Wincencie Pasini. Była świątobliwą niewiastą, żoną wieśniaka z miasteczka Vicenza we Włoszech, żyjącą na początku XV wieku. W tamtym czasie ich region nawiedziła epidemia. Trwała od 1404 r. Pewnego dnia w 1426 roku, gdy Wincenta niosła mężowi pracującemu w polu jedzenie, objawiła się jej Maryja Dziewica. Miała jej dać bardzo konkretne instrukcje i polecenia.

Najświętsza Panna obiecała, że ​​lud Vicenzy zostanie uwolniony od zarazy, jeśli w miejscu objawienia zbuduje się kościół. „Jestem Dziewicą Maryją, Matką Chrystusa, który umarł na krzyżu dla zbawienia ludzi. Błagam, abyś poszła i powiedział w moim imieniu ludowi Vicenzy, że muszą zbudować w tym miejscu kościół na moją cześć, jeśli chcą odzyskać zdrowie. W przeciwnym razie epidemia nie ustanie”.

Nawet Wincenta nie była do końca przekonana. Opowiedziała Maryi o przygnębiającej i duchowej bezradności miejscowych. Matka Boża zapewniła ją: „Na dowód tego, co mówię, niech zaczną tutaj kopać, a ze skały wytryśnie woda żywa”.

70-letnia kobieta natychmiast posłusznie zaczęła głosić to przesłanie na ulicach miasteczka, ale nikt jej nie słuchał, a zaraza szalała bez nadziei na wytchnienie lub koniec.

Jednak Pasini nadal trwała w dziele miłości chrześcijańskiej i głosiła przesłanie Pani, która się jej ukazała, codziennie odwiedzając miejsce objawienia, gdzie sama Dziewica utworzyła w ziemi zagłębienie w kształcie krzyża, o wymiarach kościoła, który miał zostać zbudowany obok winnicy, w której pracował mąż wizjonerki.

Po dwóch latach Dziewica ukazała się jej ponownie z tym samym przesłaniem. Z nową energią Wincenta zaczęła opowiadać o nim ludziom, w tym biskupowi, który ostatecznie po tym, jak około 70% populacji opuściło miasteczko lub zmarło, zdecydował się zbudować kościół w miejscu na najbardziej wysuniętym na północ obszarze wzgórz Colli Berici.

Zaraz po ukończeniu i poświęceniu kościoła epidemia, która pustoszyła cały region od lat, zakończyła się, nie pozostawiając wątpliwości w sercach i umysłach mieszkańców miasta, dzięki komu się to stało. Jednak Maryja Dziewica nie pragnęła tylko wspomnienia w chwili desperacji, ale trwałej pobożności do Niej. Przyrzekła: „Mówcie także, że ci, którzy odwiedzą ten kościół w święta mi poświęcone lub w pierwszą niedzielę każdego miesiąca, będą otrzymywać obfite łaski i moje macierzyńskie błogosławieństwo”.

Prawie 600 lat później w dzisiejszych czasach ludność Vicenzy i całej otaczającej doliny wychodzi tłumnie na wzgórze w święta maryjne i w pierwsze niedziele. Opiekę nad sanktuarium sprawują Serwici Maryi. Objawienie jest nadal bardzo cenione w regionie Veneto. Obraz Matki Boskiej z Monte Berico jest czczony sam w sobie. Jest przedstawiana jako Matka-Obrończyni: stoi z otwartym płaszczem, chroniąc ludzi swoją wstawienniczą ochroną.

Madonna z Monte Berico, historycznie związana ze zjawiskiem zarazy, jest idealną Obrończynią na czasy obecnego kryzysu, związanego z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Niezależnie od tego, jaka jest jego przyczyna, można polecać siebie i innych następującą nowenną:

Nowenna do Matki Bożej z Monte Berico

O Najświętsza Dziewico, Matko Boga i moja Matko Maryjo, dziękuję Ci, że raczyłaś pojawić się na Monte Berico i dziękuję Ci za wszystkie łaski tam udzielone osobom, które zwracają się do Ciebie. Nikt nigdy nie modlił się do Ciebie na próżno. Ja również zwracam się do Ciebie i błagam w imię Męki i śmierci Chrystusa oraz Twojego cierpienia: przyjmij mnie, Matko litościwa, pod Twój płaszcz, który jest płaszczem macierzyńskim; udziel mi szczególnej łaski, o którą Cię proszę … i chroń mnie od wszelkiego zła, a zwłaszcza od grzechu, który jest największym złem.

O, Maryjo, Matko moja, spraw, abym zawsze cieszył się Twą miłościwą ochroną, w tym życiu, a jeszcze bardziej w godzinie śmierci, abym potem przybył zobaczyć Cię w niebie, podziękował i błogosławił na zawsze. Amen.

Matko Boża z Monte Berico, módl się za nami.

O, słodka Dziewico, pobożna matko miłości,

Przyjmij nasze Ave wypływające z serca.

Ave, ave, ave, Maria

Ave, ave, ave, Maria

O Dziewico, świeć jak gwiazda na niebie,

Broń po macierzyńsku swoje wierne dzieci.

Ave, ave, ave Maria

Ave, ave, ave, Maria

Na podstawie: National Catholic Register, 30giorni.it




Szesnaście zasad zdobywania wiedzy

Św. Tomasz z Akwinu

„Szesnaście zasad zdobywania wiedzy” pochodzi z listu, który św. Tomasz z Akwinu napisał do pewnego „brata Jana”. Niektórzy uczeni wątpią, czy autorem jest rzeczywiście św. Tomasz. Niemniej, wątpliwości te nie umniejszają wartości i uniwersalności zasad, które praktykował i rozpowszechniał o. Antonin Sertillanges OP.

„Ponieważ zapytałeś mnie, bracie Janie, umiłowany w Chrystusie, jak zabrać się do zdobywania skarbu wiedzy, oto rada, którą tobie przekazuję:

1. Powinniśmy płynąć małymi rzeczkami, strzegąc się wskakiwania bezpośrednio do morza, bowiem to od rzeczy łatwych docieramy do trudnych. Oto moje ostrzeżenie, a twoja instrukcja.

2. Sugeruję, byś był niechętny do mówienia

3. i nieskory do przebywania w miejscach rozmów.

4. Umiłuj czystość sumienia.

5. Nie przestawaj się modlić.

6. Umiłuj przebywanie w swojej celi, jeśli chcesz, by cię zaprowadzono do piwniczki z winem.

7. Okazuj wszystkim sympatię.

8. Nie zwracaj uwagi na sprawy innych.

9. Nie bądź z nikim zbyt poufały, ponieważ zbytnia zażyłość rodzi pogardę i spowalnia w nauce.

10. Nie angażuj się w żaden sposób w czyny i słowa ludzi światowych.

11. Przede wszystkim unikaj czczych rozmów; nie zaniedbujcie naśladowania ludzi świętych i dobrych.

12. Nie zważaj, od kogo zdobyłeś wiedzę,

13. ale zapamiętuj wszelkie dobre rzeczy.

14. Ta sama zasada tyczy się tego, co czytasz i słyszysz; staraj się rozumieć; rozwiej każdą ze swoich wątpliwości.

15. Staraj się zachować wszystko, co możesz, w zasobach swojego umysłu, tak jakbyś próbował napełnić filiżankę.

16. Nie szukaj rzeczy wyższych od siebie.

Trzymając się tych zasad, przez całe swe życie będziesz wypuszczał pędy oraz rodził kwiaty i owoce w winnicy Pana Zastępów. Jeśli będziesz postępować zgodnie z tymi rzeczami, osiągniesz wszystko, czego pragniesz”.

Źródło: https://catholicbiblestudent.com/2012/12/st-thomas-aquinas-sixteen-precepts-acquiring-knowledge.html  (tłum. red.)

Ilustracja: Kuszenie św. Tomasza (fragment), Diego Velázquez, 1632, Diecezjalne Muzeum w Orihuela, w Hiszpanii (Creative Commons CC0 License).




Anglia: List pasterski w sprawie ponownego poświęcenia Anglii jako Wiana Maryi

Bp Mark Davies

Drodzy bracia i siostry,

Myślę o Was każdego ranka przy Ołtarzu i każdego wieczoru, w czasie modlitwy Anioł Pański przed figurą Matki Bożej w Katedrze. Myślę o Waszych rodzinach i pracy; samotności starości i hojnych nadziejach młodości; o tych, którzy szukają swojego powołania, zwłaszcza o mężczyznach rozeznających swoje powołanie w Katedrze i o naszych seminarzystach przygotowujących się do kapłaństwa oraz o młodych parach przygotowujących się do małżeństwa. Myślę o wszystkich naszych kapłanach i diakonach, o konsekrowanych kobietach i mężczyznach oraz o całej misji naszej diecezji. Wiemy, że w Ofierze każdej Mszy św. nasze życie, nasza modlitwa, nasza praca i nasze cierpienia „łączą się z życiem, uwielbieniem, cierpieniami, modlitwami i pracą Chrystusa i z Jego ostatecznym ofiarowaniem się oraz nabierają w ten sposób nowej wartości”[1]. W prostej modlitwie Anioł Pański dążymy także do zjednoczenia się z „tak” Maryi, z Jej zgodą daną Słowu Bożemu, a tym samym samemu Chrystusowi. W modlitwie Anioł Pański mówimy z Matką Bożą: „Niech mi się stanie według twego słowa[2]. Jest to idealna modlitwa towarzysząca bieżącemu Rokowi Słowa[3].

Na początku Wielkiego Postu Księga Rodzaju opowiada, jak rozpoczęła się historia ludzkości, kiedy nasi pierwsi rodzice powiedzieli „nie” Bogu i jego zamysłowi wypełnionemu miłością. Katechizm Kościoła Katolickiego wyjaśnia, że: „Człowiek – kuszony przez diabła – pozwolił, by zamarło w jego sercu zaufanie do Stwórcy, i nadużywając swojej wolności, okazał nieposłuszeństwo przykazaniu Bożemu”[4]. To jest grzech pierworodny i „każdy grzech będzie nieposłuszeństwem wobec Boga i brakiem zaufania do Jego dobroci”[5]. A jednak wśród katastrofy tego pierwotnego upadku słyszymy pierwszą zapowiedź Ewangelii o Zbawicielu, który przyjdzie, i o Nowej Ewie, Matce Chrystusa, która prawdziwie miała być Matką wszystkich żyjących. Razem z Matką Bożą powtarzamy teraz Jej fiat, Jej „tak” dla wszystkiego, o co Bóg nas prosi i dla łaski, którą Bóg pragnie wlać w nasze serca.

W czasach amnezji – zapomnienia – o chrześcijańskiej przeszłości, przypominamy sobie, jak Anglia zaczęła od pragnienia powiedzenia „tak” łasce Bożej, aby niegdyś pogański lud mógł dzielić zwycięstwo Chrystusa na pustyni, ucząc się żyć „każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” oraz czcić i służyć tylko Panu Bogu[6]. Nasza tożsamość narodowa miała być kształtowana wiarą chrześcijańską, którą teraz wyznajemy. Monarchowie Anglii powierzyli tę ziemię Matce Bożej, abyśmy, podobnie jak Maryja, mogli odpowiedzieć w wierze na Słowo Boże. Uznali oni wielkie przeznaczenie Anglii, aby stała się miejscem, gdzie radość Zwiastowania nigdy nie zniknie[7].

W tym roku Biskupi zapraszają nas do odnowienia tego uroczystego aktu powierzenia się Najświętszej Maryi Pannie pośród de-chrystianizacji naszego społeczeństwa, przypominając wezwanie, od którego rozpoczyna się Wielki Post: „Nawróćcie się do mnie całym sercem waszym”[8]. W piątą niedzielę Wielkiego Postu dokonamy razem tego aktu zawierzenia pod koniec Mszy św. W diecezji Shrewsbury chcę, abyśmy dokonywali tego powierzenia w czasie całego Wielkiego Postu, używając prostych i głębokich słów modlitwy Angelus. Niech akt, którego ongiś monarchowie dokonywali w imieniu swojego ludu, będzie dziś odnawiany w sercu każdego z nas. Zawierzmy siebie, nasze rodziny, naszą diecezję i cały nasz naród Matce Bożej, abyśmy mogli z Nią powiedzieć, zdecydowane „tak” Bożej łasce i Bożemu planowi na nasze życie.

Modlitwa Anioł Pański wydaje się szczególnie odpowiednia do tego celu, ponieważ jest to modlitwa zwiastowania Anioła Matce Bożej. Po Soborze Watykańskim II Paweł VI polecił modlitwę Anioł Pański szczególnie na nasze czasy, ponieważ żywo przypomina, słowami Pisma, Wcielenie Syna Bożego i prowadzi nas do modlitwy, abyśmy byli prowadzeni „Jego Męką i Krzyżem do chwały Jego Zmartwychwstania ”[8]. Papież Paweł poprosił nas, abyśmy korzystali z tej modlitwy „zawsze i wszędzie, gdzie to tylko możliwe” w ciągu dnia pracy, bez względu na to, jak bardzo jesteśmy zajęci.

W tę niedzielę w diecezji Shrewsbury zostaną rozdane karty modlitewne, abyśmy mogli mieć pod ręką słowa tej pięknej modlitwy. Pragnę zaprosić was do modlitwy Anioł Pański wraz ze mną każdego dnia, a zwłaszcza około południa w środę 25 marca, kiedy obchodzić będziemy wielkie święto Zwiastowania. Dwie lub trzy minuty, które poświęcamy na tę modlitwę, będą jak „powiew świeżego powietrza” w środku dnia, pozwalający nam wznieść nasze umysły i serca ku Bogu i przekierować wszystko na Jego chwałę.

Zjednoczony się z Wami w tej modlitwie i powierzający nas wszystkich najczystszemu Sercu Maryi,

+ Mark

Biskup Shrewsbury

Źródło: http://www.dioceseofshrewsbury.org/?p=24293.

[1] KKK 1368.

[2] Łk. 1:38.

[3] Biskupi Konferencji Anglii i Walii ustanowili rok 2020 Rokiem Słowa, aby uświetnić obchody 10-lecia exhortacji apostolskiej Benedykta XVI Verbum Domini.

[4] KKK 397.

[5] Ibid.

[6] Cf. Mt 4.

[7] Cf. Ballada Pynson, Przesłanie Pani z Walsingham.

[8] Jl 2:12.

[9] Cf. Marialis Cultus n. 41.




Bóg obdarza nas w każdej chwili nieskończonymi dobrami

o. Jean-Pierre de Caussade SJ

Boże działanie obdarza nas w każdej chwili nieskończonymi dobrami, udzielając ich stosownie do naszej wiary i miłości

Jeśli nauczymy się postrzegać każdą chwilę jako przejaw woli Bożej, znajdziemy w niej wszystko, czego pragnie nasze serce. W rzeczy samej, nie ma nic bardziej roztropnego, doskonałego czy boskiego niż wola Boża. Na jej nieskończoną wartość nie może wpłynąć ani czas, ani zmiana miejsca, ani okoliczności. Jeżeli posiadasz tajemnicę odkrywania jej w każdej chwili i w każdej rzeczy, posiadasz skarb najdroższy i najbardziej godny twego pożądania. Czegóż chcecie, dusze dążące do świętości? Pozostawcie sobie pełną wolność. Wasze pragnienia nie muszą mieć żadnej miary i żadnych ograniczeń. Rozszerzajcie, powiększajcie swoje serca w nieskończoność; mam wszystko czego potrzeba, aby je wypełnić. W każdej chwili mogę sprawić, że otrzymacie to, czego pragniecie.

Chwila obecna jest wypełniona nieskończonymi skarbami. Posiada ich więcej, niż możesz przyjąć. Wiara jest ich miarą. Wierz, a zdobędziesz je wszystkie. Miłość także jest miarą. Im bardziej serce kocha, tym mocniej pragnie. A im mocniej pragnie, tym więcej znajduje. Wola Boża ukazuje się nam w każdej chwili jako ogromny, niewyczerpany ocean, którego żadne ludzkie serce nie może pojąć. Dusza czerpie z niego tylko dzięki swej wierze, ufności i miłości.

Żadne stworzenie nie napełni ludzkiego serca, bowiem serce człowieka jest większe niż wszystko, co nie jest Bogiem. Imponujące góry są dla serca drobne niczym atomy. Wola Boża jest otchłanią, do której bramą jest chwila obecna. Jeśli wstąpisz do tej otchłani, zobaczysz, że jest nieskończenie większa niż twoje pragnienia. Nie schlebiaj nikomu, nie czcij własnych iluzji. Inni nie mogą ci nic dać ani nic od ciebie otrzymać. Jedynie wola Boża niech będzie twoją pełnią, która nie pozostawi w tobie żadnej pustki. Adoruj ją, idź prosto do niej, przenikając i porzucając wszystkie pozory. Śmierć zmysłów, odarcie ich z materii, zniszczenie ich oznacza zapanowanie wiary. Zmysły wielbią stworzenie; wiara wielbi wolę Bożą. Odrzuć idoli zmysłów; będą się buntować i szlochać jak zrozpaczone dzieci. Wiara musi jednak zwyciężyć, ponieważ wola Boża jest niezniszczalna. Kiedy zmysły są przerażone, wygłodniałe, ogołocone i przygnębione, wówczas wiara ożywia się i wzbogaca. Śmieje się z tych nieszczęść, jak władca niezdobytej twierdzy śmieje się z daremnych ataków bezsilnego wroga.

Kiedy dusza rozpozna wolę Bożą i okaże gotowość całkowitego się jej podporządkowania, wówczas Bóg daje takiej duszy samego siebie. Jest to najskuteczniejszy ratunek w każdych okolicznościach. Dlatego, doświadcza ona wielkiego szczęścia w tym nawiedzeniu Boga, a jej radość tym mocniej wzrasta, im doskonalej poddaje się w każdej chwili Jego cudownej woli.

Źródło: o. Jean-Pierre de Caussade SJ, Powierzenie się Opatrzności Bożej. Cor Eorum, Płock 2017, s. 55-57.

Ilustracja: Franciszek de Hieronimo i przepowiednia o św. Alfonsie Marii de Liguori, prywatna kolekcja, CC-BY-SA-4.0.