1

Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie

Niewątpliwie wielkie zdumienie, godne naszego najwyższego podziwu, budzi fakt, że wypełnienie wszystkich tych tajemnic i wszystkiego, co się z nimi wiąże, Najwyższy pozostawił w rękach pokornej dziewicy i uzależnił od Jej fiat. Było to jednak bezpieczne, bowiem zostało pozostawione mądrości i hartowi „mężnej niewiasty”, która nie zawiodła pokładanej w Niej ufności. Dzieła dokonane w samym Bogu nie wymagają współpracy ze stworzeniem ani też nie dopuszczają jego udziału. Dlatego Bóg nie oczekuje od stworzeń zgody na działanie ad intra. Jednak w Jego dziełach ad extra, Jego dziełach warunkowych jest inaczej. Wśród nich największe było Jego stanie się człowiekiem. I nie uczyniłby tego bez współpracy Najświętszej Maryi Panny lub bez Jej dobrowolnej zgody. Pragnął razem z Nią i przez Nią dać spełnienie i koronę wszystkich swoich dzieł, abyśmy uznali, że to dobrodziejstwo przyszło do nas od Matki Mądrości i naszej Naprawicielki. Ponadto Bóg pragnął, aby Maryja wyraziła zgodę całym swoim bytem, intelektem, sercem, wolą i aby Jej odpowiedź była przystająca do najwznioślejszej z tajemnic. A Najświętsza Panna rozpoznała wszystko, co wynikało z tej zdumiewającej propozycji. Widziała wszystko, co zależało od Jej odpowiedzi – wypełnienie się proroctw i obietnic danych przez Boga, najmilszą i najprzyjemniejszą ofiarę, jaką kiedykolwiek złożono lub jaką kiedykolwiek można było Mu złożyć, otwarcie bram raju, zwycięstwo i triumf nad piekłem, odkupienie całej ludzkości, zaspokojenie i zadośćuczynienia Bożej sprawiedliwości, fundament nowego prawa łaski, chwałę ludzi, radość aniołów i wszystko, co będzie zawarte w Jednorodzonym Synu, który przyjął postać sługi w Jej łonie. Wszystko to ukazało się wspaniałemu i bosko oświeconemu intelektowi tej wielkiej Damy.
Po naradzie z aniołem i po rozważeniu tej najwznioślejszej tajemnicy, Jej duch został wzmocniony i wyniesiony do takiego poziomu podziwu i czci, a Ona sama uczyniła akt miłości Bożej tak intensywny, że Jej najczystsze serce, siłą tego aktu i pod jego presją, uroniło, jak pisze Maria z Agredy, trzy krople czystej krwi, z których Duch Święty ukształtował Ciało Chrystusa, naszego Pana. W ten sposób substancja, z której zostało urzeczywistnione Najświętsze Człowieczeństwo Słowa była przekazana przez najczystsze Serce Maryi, poprzez prawdziwy i żarliwy akt miłości. Jest to piękna myśl, która raz zasugerowana, pozostaje z nami na stałe, gdyż pozwala nam ona pełniej i głębiej uświadomić sobie współdziałanie Najświętszej Maryi Panny w dziele naszego odkupienia.
W tej samej chwili, gdy miłość wywołała ten nadprzyrodzony skutek, Maryja pochyliła głowę z najgłębszą pokorą i złożywszy ręce, powiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego”. Zbawienie świata oczekiwało zgody Maryi. Maryja wyraziła zgodę i świat został zbawiony. W jednej chwili dokonało się w Niej dzieło Wcielenia i Maryja stała się Matką Boga. Najświętszą Pannę pochłonęła ekstaza i zalały Ją strumienie niebiańskiej radości. Stała się tabernakulum Boga Żywego. Legiony aniołów zstąpiły, aby uczcić Ją jako swoją królową i oddać cześć Boskiemu Słowu, które stało się w niej Ciałem. A Gabriel, wypełniwszy swoją misję, po głębokim przyklęknięciu, powrócił na dwór niebieski.

Źródło: E. H. Thompson, The Life and Glories of St. Joseph, Dublin 1888.

Ilustracja: Bartolomé Murillo, Zwiastowanie (domena publiczna).




Chwała Świętego Józefa w Niebie

Bóg rozdziela swoje łaski stosownie do obowiązków, które powierza człowiekowi, a chwała tego ostatniego w Niebie będzie proporcjonalna do wierności, z jaką je wypełniał. Jeśli to prawda, a niewątpliwie jest to prawda, jakaż musi być chwała Józefa! Komuż kiedykolwiek powierzono urząd, który ze względu na swoją wzniosłość można porównać do tego, na który jego wybrano? I któż może kwestionować jego wierną współpracę ze wzniosłymi łaskami, które powinien był otrzymać, aby swe obowiązki należycie wypełnić? Stosownie zatem możemy się do niego zwracać, jak robią to grekokatolicy w jednym ze swoich hymnów, używając osobliwego określenia „więcej niż święty” lub raczej, „wybitnie święty”, dzięki łaskom, które otrzymał z Nieba, i dzięki doskonałemu współdziałaniu z tymi łaskami. Uczony Suarez – daleki od pochopnego twierdzenia, że Józef przewyższa wszystkich świętych w chwale, nawet jeżeli przewyższa ich w łasce – uważa, że wiara Józefa jest zarówno pełna pobożności, jak i sama w sobie najbardziej prawdopodobna. Na poparcie tego samego poglądu można przytoczyć wiele innych wybitnych autorytetów kościelnych, ale nazwisko Suareza może wystarczyć, aby utwierdzić nas w przekonaniu, które narzuca się nawet naszemu rozumowi naturalnemu. Co więcej, gdyby kiedyś przyznać, że Józef, szczególnie związany z tajemnicą Wniebowzięcia, był ukonstytuowany w Kościele w hierarchii rzędu wyższego niż jakikolwiek inny święty – choćby wywyższony, w porządku zjednoczenia hipostatycznego – wynika z tego, że niemożliwe pozostaje porównanie między nim a innymi świętymi, ponieważ posiadał on inny i bardziej wybitny rodzaj świętości.

I nie jest to w Kościele opinia nowa. Trudno się zatem dziwić, że błogosławiona Weronika z Mediolanu, gdy została uniesiona w ekstazie i podniesiona na duchu, aby ujrzeć chwały empireum, dostrzegła niezrównanego Józefa wywyższonego ponad wszystkich błogosławionych. Nie dziwi także fakt, że jeden ze znany doktorów ostatnich stuleci miał napisać, że Jezus Chrystus odmówił pierwszych miejsc w swoim Królestwie ambitnym roszczeniom swoich uczniów, Jakuba i Jana, ponieważ miejsca te były zarezerwowane dla Maryi i Józefa. I czy rzeczywiście nie było słuszne, aby Syn Boży zatrzymał w swojej bliskości w Niebie osoby, które były Mu najbliższe na ziemi? Trudno sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej. „Czy kiedykolwiek istniała czysta istota”, powiada św. Franciszek Salezy, „tak umiłowana przez Boga, która bardziej zasługiwałaby na tę miłość niż Matka Boża czy Święty Józef?”. Wszyscy Ojcowie Kościoła są zgodni, że Józef z Księgi Rodzaju był typem najczystszego oblubieńca Maryi, a jego błyskotliwe wywyższenie nad braćmi było zapowiedzią chwały drugiego Józefa i rodzajem proroctwa rzeczy, które miały wydarzyć się w jego życiu. Czy nie jest to pośrednio zgodne z doktryną Suareza i innych wybitnych uczonych wyraźnie potwierdzających wyniesienie Józefa ponad wszystkich świętych w Niebie? Wydaje się wreszcie, że sam Kościół w swoim Magisterium przychyla się do tej prawdy i uznaje ją, nazywając Józefa czcią i chwałą Błogosławionych – słowami, które potwierdzają jego wyższość.

Jednakże ta najwyższa chwała duszy Józefa, chociaż stanowi jego zasadnicze i istotowe szczęście, nie wyczerpuje wszystkiego, co do tego szczęścia przynależy. Jako że człowiek stanowi jedność duszy i ciała, szczęście i chwała Nieba są obiecane zarówno ciału, jak i duszy. Otóż mamy wszelkie powody, by sądzić, że Józef naprawdę powstał z grobu, a jeśli tak, to że jego ciało również lśni blaskiem i cieszy się błogością przewyższającą szczęście, jakim kiedykolwiek będą się cieszyć ciała innych świętych. Z wiary wynika, że wiele ciał świętych powstało z martwych wraz ze Słowem Wcielonym i że ukazały się one wielu osobom w Jerozolimie, dając im niewątpliwe dowody na to, że prawdziwie zmartwychwstali. Co więcej, zdaniem św. Tomasza i prawie wszystkich doktorów, święci ci nie podlegali już śmierci, ale po pewnym czasie porozumiewania się na ziemi z uczniami Syna Bożego, kiedy minęło czterdzieści dni, poszli za Nim w Jego Wniebowstąpieniu, aby uczynić Jego wejście do Nieba jeszcze bardziej promiennym i chwalebnym. Niektórzy zaproponowali tezę, że ci święci powrócili do swoich grobów po złożeniu świadectwa. Z całym szacunkiem dla osób faworyzujących ten pogląd, wśród których są także i wybitne osobistości, nie tylko jest on dla nas pod każdym względem odrażający, ale wydaje się niszczyć wartość samego świadectwa, bowiem sugeruje, że ich ciała miały wrócić do prochu. Odrzucając zatem to domniemanie jako niegodne Bożej dobroci i wielkiego dzieła, jakiego dokonał Jezus, gdy zmartwychwstał z grobu i wstąpiwszy do Nieba, wziął jeńców do niewoli i pokazywał trofea swego zwycięstwa w tych pierwszych dzieciach Zmartwychwstania, zadajmy sobie pytanie, kto ze wszystkich starożytnych świętych miał stanowić część tej wybranej grupy. Święty Mateusz, całkowicie oddany relacjonowaniu tego, co bezpośrednio odnosi się do samego Pana Jezusa i umacnianiu naszej wiary w główne tajemnice, które do Niego się odnoszą, ani nie określił liczby tych, którzy zostali wezwani do udziału w triumfie Zbawiciela nad śmiercią, ani nie podał imienia żadnego z nich. Mówi po prostu, że było ich „wielu”. Dlatego też naturalnie dochodzimy do wniosku, że niektórzy wielcy patriarchowie i prorocy Starego Prawa musieli zostać wybrani w ten sposób. Bez względu jednak na to, jak wspaniałe były dane im i głoszone przez nich obietnice i jak wysoko stali w łasce Bożej, pozostają nieporównywalnie niżej pod względem wielkości i godności niż Józef, który został przybranym ojcem Boga wszystkich patriarchów i proroków i który karmił, wspierał i chronił Tego, który wszystko stworzył i podtrzymuje. Czy ci starożytni święci mogliby zostać wybrani do chwały Zmartwychwstania, podczas gdy Józef pozostawał w grobie? Czy jest ponadto możliwe, że ten kochający Zbawiciel, który daje życie, komu chce i ma prawo wybrać, z kim chciałby dzielić swą chwałę w ciele i w duszy, mógł powołać z grobów całą rzeszą swych sług i przyjaciół, a pominąłby swego ukochanego ojca? Jest to niemożliwe! Żaden dowód nie wydaje się potrzebny do ustalenia faktu, który, by tak rzec, dowodzi proste twierdzenie.

Wśród zebranych przez siebie przekazów wschodnich, Isolani przedstawia wzruszający przykład miłości, z jaką Jezus mówił o Józefie jeszcze na ziemi, nauczając swoich uczniów, którym już została objawiona wiedza o Boskim pochodzeniu Syna Bożego: „Rozmawiałem z Józefem o wszystkim, jakbym był Jego dzieckiem. Nazywał mnie synem, a ja jego ojcem. I umiłowałem go jako mojego ulubieńca”. Te i podobne przekazy przedstawiają pogląd panujący na Wschodzie w dniach bliskich czasom Ewangelii. Znajdujemy w nich dowody potwierdzające nasze przekonanie, że Jezus nie uważał swojej pozornie bliskiej relacji z Józefem za zwykłą osłonę lub maska, ale rozpoznał w niej prawdziwy związek, który, choć nie należał do porządku naturalnego, był jednak w swej istocie urzekający. Dzięki objawieniom świętych wiemy, że ta relacja wciąż trwa w Niebie, a On nadal nazywa Józefa ojcem. Objawiając się pewnego dnia Marinie de Escobar w towarzystwie św. Józefa, Pan Jezus powiedział do niej: „Oto mój ojciec, za którego uważałem go już na ziemi. Co o nim myślisz?”. Możemy twierdzić, zachowując stosowny szacunek, że Pan Jezus był niejako z niego dumny, dumny, że miał go za ojca na ziemi i pragnął ukazać chwałę jego świętej duszy. Bollandyści opowiadają również o tym, jak Jezus ukazał się pewnego dnia św. Małgorzacie z Cortony i powiedział jej, że bardzo podoba się Mu jej nabożeństwo do Jego przybranego ojca, Józefa, który był Mu najdroższy, i wyraził swoje życzenie, aby codziennie oddawała mu należną cześć. Serce rozpływa się z czułością nad takimi myślami, tak jak wzbrania się przed myślą, że ścisła więź między Jezusem a Józefem była jedynie tymczasowa i zrządzona tylko ku przemijającemu celowi. Jeśli zatem więź ta nadal istnieje, z pewnością Józef przebywa z Panem Jezusem zarówno ciałem, jak i duszą, tak jak przebywał z Nim w warsztacie w Nazarecie, gdzie przez tyle lat pracowali obok siebie. Święty Bernardyn ze Sieny – chwała zakonu serafickiego i wielki czciciel Józefa – w zachwycającym kazaniu, które wygłosił na jego cześć, po wyrażeniu swego przekonanie, że Józef posiadał ten sam przywilej, co Maryja w odniesieniu do zmartwychwstania ciała, podsumowuje swą wypowiedź stwierdzeniem, że tak jak Święta Rodzina – czyli Pan Jezus, Najświętsza Dziewica i św. Józef – byli zjednoczeni w mozolnym życiu i w czułej życzliwości na ziemi, podobnie ich ciała i dusze królują razem w Niebie w pełnej miłości chwale, zgodnie z regułą apostolską: „Jak cierpień jesteście współuczestnikami, tak i naszej pociechy”. Gerson, tłumacząc, że słowa go zawodzą, gdy próbuje wychwalać tę godną podziwu Trójcę – Jezusa, Maryję i Józefa – dodaje, że po Maryi Józef jest najbliżej Jezusa w Niebie, tak jak po Niej był Mu najbliższy na ziemi. Według Giovanniego Osorio Jezus, Maryja i Józef nie zostali w Niebie rozdzieleni i nikt nie przebywał bliżej Maryi w chwale niż Jej najsłodszy małżonek, ani też bliżej Jezusa, po Maryi, niż Jego domniemany ojciec, bowiem na ziemi nikt nie był tak ściśle zjednoczony jak Jezus, Maryja i Józef. Izydor Isolani naucza również, że Józef, małżonek Maryi, ubrany w dwie szaty, jak starożytny Józef – czyli błogosławieństwo swojej duszy i ciała – towarzyszył Jezusowi w Jego Wniebowstąpieniu i, według Kartageny, zasiadł obok Króla Chwały w miejscu po Jego lewej ręce, bowiem miejsce po prawej było zarezerwowane dla Maryi.

Istnieje wiele zgodnych opinii uczonych i świętych, ale nie możemy pominąć tu poglądu Suareza. Powiedziawszy wiele słów ku czci św. Józefa, dodaje, że zgodnie z dostatecznie przyjętą wiarą, było prawdopodobne, że panował on chwalebnie z Chrystusem w Niebie, zarówno w ciele, jak i w duszy. Jeżeli Suarez nazwał to przekonanie „dostatecznie przyjętą wiarą” ponad dwieście lat temu, w jaki sposób nazwałby je w obecnych czasach, kiedy jest ono powszechnie uznawane? Na koniec przytoczymy opinie dwóch świętych z późniejszych epok – św. Franciszka Salezego i św. Leonarda z Port Maurice. Pierwszy z nich, wypowiadając się na temat zmartwychwstania Józefa, konkluduje w ten sposób: „Święty Józef jest zatem w niebie z ciałem i duszą; co do tego nie ma wątpliwości”. A św. Leonard, głosząc pochwałę Józefa, woła, że został on przeniesiony z ciałem i duszą do empireum, dzięki szczególnemu przywilejowi, zasugerowanemu w Księdze Przysłów i głoszącemu, że wszyscy Jej domownicy (Maryi) „mają po dwie suknie”, co interpretatorzy rozumieją jako oznaczające podwójną gloryfikację duszy i ciała.

Spójrzmy jednak na ten temat z innego punktu widzenia. Nasz Boski Pan, powołując z grobu tę rzeszę świętych, pragnął, aby, jak naucza Mistrz Teologów, byli świadkami rzeczywistości Jego własnego Zmartwychwstania, aby uczniowie i pozostali wierni nie sądzili, że ukazały się im zjawy, ale mocno uwierzyli, że widzieli prawdziwie Jego samego, Jezusa z Nazaretu. Wiemy, jak trudno było im uwierzyć. Gdy zobaczyli Go kroczącego po Jeziorze Galilejskim, pomimo wszystkich cudów, których byli świadkami, krzyczeli ze strachu, sądząc, że to zjawa. I chociaż wielokrotnie powtarzał im, że miał powstać z grobu, początkowo odmówili uznania świadectwa Marii Magdaleny i innych kobiet. Wręcz przeciwnie, Tomasz odmówił wierzenia słowom pozostałych dziesięciu Apostołów, oświadczając, że nie uwierzy, dopóki nie będzie miał widocznych i namacalnych dowodów. Otóż możemy powiedzieć, że Zmartwychwstanie Chrystusa było kamieniem węgielnym chrześcijaństwa. Apostołowie mieli być posłani, aby właśnie tego przede wszystkim nauczać. „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał”, mówi św. Paweł w liście do Koryntian „daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara”. Jako że Apostołowie mieli głosić tę prawdę światu, Jezus posłużył się tymi zmartwychwstałymi świętymi, aby utwierdzić wiarę swoich uczniów w Jego Zmartwychwstanie. Mieli być dla Apostołów tym, czym potem Apostołowie byli dla wszystkich narodów ziemi. Aniołowie zostali przez Niego zaangażowani w tym samym celu, ogłaszając Zmartwychwstanie Chrystusa kobietom w poranek Wielkanocny i pokazując im Jego otwarty grobowiec. Syn Boży pragnął jednak mieć także świadectwo ludzi, i to nie tylko o swym własnym Zmartwychwstaniu, ale także i o swej mocy wskrzeszenia z martwych każdego, kogo zechciał. Dlatego też swoją Boską wszechmocą i skutecznością swego zwycięstwa nad grobem ożywił ciała swoich najdroższych przyjaciół, aby przezwyciężyć niedowierzanie swoich naśladowców. Jakież świadectwo byłoby bardziej wiarygodne niż świadectwo Józefa? Któryż z patriarchów lub proroków Starego Testamentu mógł dać Jezusowi dowód, który mógł dać oblubieniec Maryi? Abraham obserwował Jezusa w duchu z daleka, podczas gdy Józef widział Go swoimi cielesnymi oczami we własnym domu przez wiele lat. Dawid prorokował nadejście Słowa Wcielonego i opisał Jego główne czyny, podczas gdy Józef przyjął Je w swoje ramiona, gdy przyszło na świat, i brał udział w prawie wszystkich tajemnicach Jego życia. Józef, który zgodnie z pobożnym wierzeniem, z pewnością był wśród zmartwychwstałych świętych, mógł powiedzieć do Apostołów: „To jest prawdziwie Syn Maryi, Jezus z Nazaretu, jedyny Zbawiciel ludzi. To jest prawdziwie Ten, którego ujrzałem, gdy się urodził w stajence, Ten sam, którego obrzezałem, którego przywiozłem do Egiptu, którego przez długi czas utrzymywałem z pracy i który pracował ze mną w moim warsztacie w Nazarecie; On jest Tym samym, nie wątpcie w to, uczniowie Jezusa”. Czy to świadectwo, złożone przez znanego im osobiście Józefa nie powinno być bardziej przekonującym dowodem na Zmartwychwstanie Zbawiciela, niż to, co mogli przekazać wszyscy Ojcowie Starego Testamentu? Duch Boży pouczył nas przez usta proroków o odwiecznym poczęciu Syna Bożego, aniołowie ogłosili Jego doczesne poczęcie, kiedy urodził się w Betlejem, ale Józefowi dano zaszczyt oznajmienia rodzącemu się Kościołowi tego, co można nazwać nieśmiertelnym poczęciem Jezusa, czyli Jego powstaniem z martwych dzięki mocy Ducha. Wszystko, co mogli powiedzieć inni wskrzeszeni święci, nie miało tak przekonującej skuteczności, jak świadectwo zmartwychwstałego Józefa. Czy nie należy zastosować do niego słów Eklezjastyka odnoszących się do starożytnego Patriarchy: „Kości jego nawiedzone były, i po śmierci prorokowały” lub nauczały? Jakikolwiek byłby ich sens w odniesieniu do starożytnego Józefa – nie dotarł bowiem do nas żaden przekaz opisujący pojawienie się cudu uczynionego za sprawą jego drogocennych relikwii – zostały one dokładnie zweryfikowane w wielkim Świętym Józefie, gdy prawdziwie było mu dane ogłoszenie Apostołom Zmartwychwstanie Zbawiciela, a poprzez nich – całemu Kościołowi.

Jezus jest Chlebem Życia; każdy, kto w Nim uczestniczy będzie miał życie wieczne. Dlatego Ojcowie często nazywają Ciało Jezusa Ciałem życiodajnym. Kontakt z Nim w Najświętszej Eucharystii wlewa łaski w nasze dusze i tworzy zalążek naszych przyszłych uwielbionych ciał. Jeśli tak jest, możemy za św. Franciszkiem Salezym uważać, że Józef, który posiadał zaszczyt bliskiego zjednoczenia z Jezusem, nabożnie Go całował, czule Go obejmował i tak często nosił Go w swoich ramionach, musiał posiadać wystarczające prawo do przyszłego zmartwychwstania. Ciało Jezusa jest niczym niebiański magnes przyciągający do siebie ciała tych, którzy zostali zaszczyceni i uświęceni Jego dotykiem. Gdyby nawet przypominali grudy suchej i ciężkiej ziemi, które ich pokrywają, Syn Boży obiecuje im zręczność orłów, by przylecieli do Niego, gdy podczas Jego powtórnego przyjścia usłyszą w swoich grobach Jego głos: „Gdziekolwiek by było Ciało, tam się zgromadzą orły”. Czy ziemia mogła jednak zatrzymać aż do końca wieków ciało świętego Józefa, którego związek ze Zbawicielem był tak bliski i czuły? Autor Traktatu o Wniebowzięciu Najświętszej Dziewicy – przypuszcza się, że to św. Augustyn – oraz inni Ojcowie Kościoła jako powód do wiary w zmartwychwstanie Maryi uważają argument, zgodnie z którym byłoby niestosowne, aby ciało Niewiasty tak ściśle zjednoczonej z Jezusem, ciało, z którego przyjął On swe Ciało i które służyło Mu tak wytrwale, miało pozostać niewolnikiem śmierci aż do skończenia świata. Otóż to, co jest wybitnie prawdziwe w odniesieniu do Matki Najświętszej, odnosi się w dużej mierze do tego, którego Jezus nazwał swoim ojcem na ziemi i który służył Mu z takim oddaniem. Możemy zatem śmiało i głęboko wierzyć, że ten, który był z Nim bardziej zjednoczony, niż którykolwiek inny święty, musiał dzięki tej jedności uzyskać wyższe prawo niż wszyscy uczestnicy szczęścia i chwały Jego Zmartwychwstałego Ciała.

Starożytny Józef, gdy miał umrzeć, błagał swoich braci, aby nie pozostawiali jego szczątków w Egipcie, ale by sprowadzili je do ziemi obiecanej. Mojżesz wiernie wypełnił tę ostatnią wolę Patriarchy i zaniósł relikwie tego świętego człowieka do Palestyny. Widzimy tutaj figurę Józefa, oblubieńca Maryi, który będąc u kresu życia, pełen ufności w miłość Zbawiciela, nie tylko swoją duszę, ale i swoje ciało oddał temu umiłowanemu Synowi, który dał mu z kolei swe błogosławieństwo. A to błogosławieństwo było obietnicą. Jezus, który tak często słodko spoczywał przy sercu Józefa, swego opiekuna i obrońcy, trudzącego się dla Niego przez trzydzieści lat, nie zostawił Go w Egipcie tego świata, ale kiedy przeszedł do ziemi obiecanej, zabrał go ze sobą do Nieba, aby tam bez zwłoki cieszył się pełnią wiecznej szczęśliwości. Tak więc możemy powiedzieć za Prorokiem, że Józef miał „dwie części” w tej prawdziwej ziemi obiecanej – błogosławieństwo ciała i duszy.

Na poparcie tego poglądu można znaleźć wiele innych racji, w szczególności pragnienie Maryi. Czy Najświętsza Panna powstawszy z grobu w dniu swego chwalebnego Wniebowzięcia, byłaby, by tak rzec, zadowolona, gdyby nie ujrzała swego czystego małżonka, Józefa, podobnie uwielbionego? Najczystsze i najświętsze małżeństwo Józefa z Maryją miało trwać, podobnie jak jego ojcostwo, na wieki. Zostało ustanowione w związku z Wcieleniem Słowa, a ponieważ ta tajemnica wciąż trwała i będzie trwała przez całą wieczność, tak też było z ich przymierzem. Słowo na zawsze poślubiło ludzką naturę, a Józef na zawsze połączył się z Najświętszą Panną. I jak śmierć nie zerwała więzi, która łączyła Słowo z Ciałem i Duszą, które przyjęło, tak też nie zerwała więzi, która łączyła serca Maryi i Józefa. Kochała go Ona i będzie kochała jako swojego małżonka przez całą wieczność i dlatego musiała gorąco pragnąć pełni jego szczęścia. Nawet jeśli kochające Serce Jezusa nie podzielało tego pragnienia, musiał On ulec Jej namowom. Wszak na Jej prośbę, ze znacznie mniej istotnego powodu, zamienił wodę w wino na weselu w Kanie Galilejskiej. Święty Piotr Damiani uważał, że św. Jan Ewangelista zmartwychwstał i został uwielbiony zarówno w ciele, jak i w duszy w Niebie, ponieważ był podobny do Maryi w dziewiczej czystości i tak ściśle z Nią związany, że nie możemy pojąć zmartwychwstania jednego z nich bez zmartwychwstania drugiego. Jakże nieporównywalnie ważniejsze są analogiczne powody w odniesieniu do Jej dziewiczego małżonka!

Co więcej, możemy z całą pewnością stwierdzić, że gdyby jego czcigodne ciało zostało pozostawione na ziemi, Bóg nigdy nie pozwoliłby, aby pozostało w ukryciu, a tym samym pozbawione czci, jaką obdarza się relikwie świętych znacznie niższych od niego. Historia Kościoła często relacjonuje cuda, które Pan Bóg chciał uczynić w celu odkrycia cennych szczątków wielu Jego sług, aby ludzie mogli oddać im należną cześć, sprowadzić je do swoich kościołów, umieścić pod ołtarzami i otoczyć kultem religijnym. Po Józefie nie zostało jednak nic oprócz pierścienia, który włożył na palec Maryi w dniu ich zaślubin (o jego posiadanie walczyły dwa miasta), i kilku fragmentów szat, które wciąż czci się pobożnie. Aniołowie mieli przenieść Święty Dom z Nazaretu na ziemie katolickie, aby nie pozostawiono go w posiadaniu niewiernych. Jeśli zatem Bóg zechciał, aby ta materialna budowla została zachowana i uhonorowana, czy można sobie wyobrazić, że porzuciłby ciało człowieka, który był właścicielem tego domu i czystym oblubieńcem Jego Najświętszej Matki? Czy Bóg pozostawiłby to wszystko przez stulecia w zimnym uścisku śmierci? Mamy zatem wszelkie powody, by na podstawie powyższych faktów wnioskować, że ziemia nie posiada już ciała naszego Świętego. W istocie, wydaje się, że w sercach wielu wiernych, którzy odwiedzali grób Józefa w Dolinie Jozafata, w pobliżu grobu jego najświętszej małżonki, zagościło jednoznaczne przekonanie, że tak jak i Jej, nie ma tam także i jego, ale że został uwielbiony zarówno w ciele, jak i w duszy.

Wielu uczonych doktorów, a wśród nich (jak powiedzieliśmy) św. Franciszek Salezy, uważa, że kilka z rzekomych powodów tego przewidzianego zmartwychwstania stanowi swego rodzaju demonstrację. A nawet, wydaje się, że sam Bóg zaaprobował tę wiarę efektownym cudem. Gdy bowiem św. Bernardyn ze Sieny, nauczając w Padwie, oświadczył, że ciało i dusza Józefa zostały uwielbione w Niebie, nad głową kaznodziei zaświecił wspaniały złoty krzyż, będący świadectwem dla oczu tych, którzy kwestionowali prawdę przekazywaną ich uszom. Pobożny Bernardyn de Bustis, który sam był świadkiem tego cudu, również z całą mocą utrzymywał, że Józef powstał z grobu wraz z Chrystusem i wraz ze zmartwychwstałym Zbawicielem udał się z wizytą do swojej świętej Oblubienicy i teraz cieszy się życiem wiecznym i chwałą niewysłowioną w duszy i ciele w ich towarzystwie. 

Wielkość chwały błogosławionego ciała Józefa pozostaje poza zasięgiem naszej słabej wyobraźni. Wiemy tylko, że musi być proporcjonalna do chwały jego duszy. Pewne jest, że Ciało Pana, gdy zwycięsko powstał On z grobu, posiadało tak cudowne dary i zostało przyozdobione tak niezrównanym blaskiem, że cała ziemska wspaniałość i piękno jest tylko cieniem Jego chwały. Żywy pałac Słowa Wcielonego, w którym, jak mówi Apostoł, „mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała”, powinno zatem być sowicie obdarzone i wzbogacone darami. Jezus jednak był nie tylko bogaty dla siebie, ale także po to, by przekazywać swoje skarby innym. Jego naśladowcy mają być ich uczestnikami, każdy według swojej miary, a ta miara, czy to mała, czy wielka, ma polegać na stopniu podobieństwa do Jezusa. Umiłowany Uczeń, nie mogąc opisać przyszłego szczęścia synów Bożych, powiada: „Jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy”, a potem dodaje: „Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni”. To wszystko, co mógł powiedzieć. I była to najbardziej wzniosła rzecz, jaką mógł powiedzieć. To cudowne Ciało jest rzeczywiście pierwszym i najdoskonalszym ze wszystkich cielesnych piękności. Bogactwa i chwałę innych ciał umiemy oszacować poprzez ich porównanie z Boskim wzorcem. Kiedy więc Syn Boży zechciał wskrzesić z grobu swego ojca Józefa, miał coś, co moglibyśmy nazwać szczególnym obowiązkiem udzielenia mu wyjątkowego podobieństwa do siebie. Józef był bardzo podobny do Niego na ziemi i było rzeczą stosowną, aby taki pozostał, co potwierdziłoby opinię, że był prawdziwie Jego ojcem. A podczas zmartwychwstania, Jezus wzmocnił to podobieństwo, nie po to, aby ustanowić, ale aby wynagrodzić ojcostwo Józefa i zachować w Niebie stosowne podobieństwo, które było odpowiednie dla istniejącej między nimi relacji – relacji, która obok Jego zjednoczenia z Jego Niepokalaną Matką, była najbardziej zażyłym i chwalebnym związkiem. Kiedy więc Józef wszedł do Nieba w Dzień Wniebowstąpienia, obok Najświętszego Człowieczeństwa Syna Przedwiecznego, stał się dla oczu aniołów najwspanialszym obiektem, jaki kiedykolwiek widzieli. Maryja, ich Królowa, miała co prawda jaśnieć jeszcze większym blaskiem, ale ani przez chwilę nie możemy sądzić, że Jej przybycie w dniu Wniebowzięcia sprawiło, że chwała Jej małżonka zbladła. Wręcz przeciwnie, wzrosła i wzmocniła się dzięki tej niebiańskiej zasadzie odbijania światła, której podobieństwo znajdujemy w ziemskiej naturze. Ciała wszystkich świętych zostaną otoczone światłem, które emanuje od Baranka – lampę i słońce Nowego Jeruzalem, ale Zbawiciel i Jego Najświętsza Matka będą się rozkoszować, sprawiając, że najjaśniejsze promienie ich chwały przez wieczność opromienią błogosławione ciało Józefa, który przebywając w bliskości centrum blasków empireum – Najświętszego Człowieczeństwa Słowa Wcielonego i Jego Najświętszej Matki – zostanie przeniknięty ich światłem, jak szlachetny metal świeci z tą samą intensywnością, co piec, w którym jest zanurzony, lub jak czyste lustro, które wystawione na słońce wiernie odbija jego obraz – światła zbyt oślepiającego, aby śmiertelne oczy mogły na nie patrzeć. Cóż więcej możemy powiedzieć? Jezus, Maryja i Józef – ziemska Trójca – teraz razem intronizowani w blasku Boskiej chwały, jaśnieją w tym wiecznym świetle, które dzięki ich połączeniu staje się niejako wspólne dla wszystkich trojga.




SIEDEM BOLEŚCI MATKI BOŻEJ. BOLEŚĆ VII

Spełniło się! smutek ustąpił radości, zniewaga chwale. Świat żywy i martwy oddał świadectwo Bogu! Bijąc się w piersi, ci co przed chwilą bluźnili, wyznawali: zaiste ten musiał być Synem Bożym.

Słońce przyćmione, skały popękane, wywołały to wyznanie Denysa poganina, sławnego astronoma: „Albo świat się kończy, albo Stwórca świata cierpi!“ Gdy tak dziwne uczucia, wstrząsały gwałtownie w tej wielkiej chwili -sercami ludzkimi, jakież uczucie napełniało wówczas serce Maryi?

Ach jedno i to samo, które nigdy nie ustępowało z serca Jej! Miłość i boleść, zdejmują z krzyża to martwe zbolałe ciało, składają na ręce Maryi, tego, który świat zbawił! Widzi Maryja Zbawcę świata, ale widzi w Nim Syna boleści swoich! Całuje z uszanowaniem te usta, które już dla Niej żadnego słowa pociechy nie mają, całuje te oczy, których promienie głąb Jej duszy rozwidniały, całuje rany tych rąk i nóg najświętszych, a strumień łez Matki wpływa w ranę serca, z której nie dawno przelał się strumień krwi najświętszej!

Skończyły się boleści Syna, nie skończyły się boleści Matki, krzyż kalwaryjski świeci jako sztandar zwycięstwa nad światem wyjarzmionym spod niewoli piekła, ale dla Maryi, ach to krzyż boleści! Świat nań patrzy z radością, Maryja patrzy z boleścią, świat na Nim odzyskał życie, Maryja na nim straciła życie, świat widzi chwałę Boga człowieka, Maryja, boleść Boga-Syna.

Maryja, jako dziecko ukrzyżowanego Boga-Człowieka, podziela radość z odkupienia rodu ludzkiego, Maryja Matka Boga-Człowieka, płacze nad umarłym dzieckiem swoim!

Najsłodszy Zbawiciel świata na krzyżu dokonał dzieło zbawienia naszego, na krzyżu tylko, ale na krzyżu obok Jezusa, każdy z nas zbawienie swoje do kona, ale chciał Jezus wszystkie boleści, swoją poświecić boleścią, abyśmy w cierpieniach naszych zawsze wzór i siłę w cierpieniach Jego znaleźć mogli.

A poświęciwszy wszystkie cierpienia, na wszystkich władzach duszy i zmysłach ciała, sam przez się, poświęcił najdotkliwsze cierpienie przez jakie serce ludzkie przechodzić może, cierpienie macierzyństwa, przez Matkę i w Matce swojej! Musiała Maryja tak kochać, jak żadna Matka kochać nie wydęła! Biedna Matko, coś utraciła dziecię serca miłości Twojej, kto Cię zrozumie, kto Cię pojmie, kto Cię pocieszy… Ach ta która wszystkich matek boleści nosiła w sercu swoim!

O gdy dziecię twoje wesołe i zdrowe, piękne i dobre, zanieś je do dziecka Nazaretańskiego, niechaj się połączy boleść dziecka twego, z boleścią Jezusa, boleść twoją z boleścią Maryi.

A jeśli wyrok Boski spełnić się ma na dziecku twoim, jeśli Bóg chce boleścią twoją okupić szczęście dziecka twego, jeśli chce, abyś serdecznymi łzami wypłakała dla siebie niebo, jeśli cię kocha i dziecko twoje taką miłością, jaką ukochał Jezusa i Maryję, stań z Maryją pod krzyżem, o tam miejsce zawsze próżne zastaniesz, bo mało kto tam spieszy; dziecko twoje z Jezusem na krzyżu, bądź ty z Maryją pod krzyżem.

I gdzie pójdziesz, do świata, ale świat cię zbędzie kilkoma słówkami, bo świat nie lubi tych, którzy płaczą, bo świat jest nieprzyjacielem Jezusa ukrzyżowanego, bo on Go ukrzyżował. Bóg nie potępia łez żalu, tylko łzy rozpaczy.

Bóg błogosławi tych, którzy krzyż błogosławią, przeklnie tych, co krzyż przeklinają. Bóg błogosławi tych, którzy płaczą pod krzyżem, nie zna tych, którzy płaczą, lecz nie pod krzyżem. A jeśli dziecko twoje zakończy bieg życia swego, jeśli serce Jego bić przestanie, ale twoje serce jeszcze żyć i bić będzie, jeśli cała światłość życia twego, jako słońce przy zgonie Jezusa się przyćmi, jeśli serce twoje jak owe skały boleścią pękać będzie, wytrwaj z Maryją pod krzyżem, o! nie uciekaj, ale kochaj i cierp!

Pod krzyżem obok Maryi, trzymając na łonie twoim to drogie ciało, z Maryją uczyń z siebie ofiarę Bogu, z tego, co masz najdroższego, z Maryją zanieś do grobu szczęście i radość twoją, czekając na wielkie ciał zmartwychwstanie! Z Maryją żyjąc, z Maryją uśniesz, Ona tymczasem będzie Matką dziecka twego w niebie, a ty bądź Jej dzieckiem na ziemi! Od Maryi ucz się kochać, od Maryi ucz się cierpieć.

***

O Maryjo! Matko moja, smutne jest serce moje, Tyś była Matką Boga; ja matką biednego człowieka, ale zawsze matką. Ty jedna zrozumiesz boleść moją, i dlatego z tą boleścią do Ciebie się uciekam. Naucz mnie jak mam cierpieć, abym w boleści mojej, nie obraziła Ciebie i Syna Twego, abym nie stała się niegodną z Tobą stać i płakać pod krzyżem Syna Twego! Odpuść mi i wybłagaj mi odpuszczenie, za te chwilowe smutki, tęsknoty. Jeśli w sercu pomimo wiedzy i woli mojej, mogłam Cię obrazić, bo ja nie chcę obrazić Jezusa Syna Twego, nie chcę, nie chcę, powtarzam i wołam z głębi rozranionego serca, nie chcę moim rozumem i sercem moim się rządzić, mądrości i miłości Twojej oddaję duszę moje,, serce moje, myśli, uczucia, wszystkie sprawy moje, dzieci moje, męża mego, żonę moją, dom mój, oddaję życie i śmierć moje. Niech się spełni na mnie, zawsze, wszędzie, i we wszystkim najświętsza wola Twoja.

Źródło: Siedem uwag o siedmiu boleściach Najświętszej Maryi Panny dla osób w smutku i utrapieniu zostających. oo. Misjonarze, 1857.

Obraz: Fresco of the Seven Sorrows of the Blessed Virgin, by Tempesta and Circignani, Santo Stefano Rotondo, Rome (ncregister.com).




SIEDEM BOLEŚCI MATKI BOŻEJ. BOLEŚĆ VI

O wy wszyscy, którzy przechodzicie tą drogą, uważcie i przypatrzcie się, czy jest boleść, która by mogła być zrównaną z boleścią moją?

Te są słowa, które Maryja bolesna Matka, do nas dzieci swoich przemawia: „Dzieci moje, ja od was nie żądam pocieszenia, bo serce moje już na tej ziemi pociechy żadnej doznać nie może, ze śmiercią Jezusa mojego, wyschło dla mnie wszelkie pocieszenia źródło.

Tego, tego jedynie dziś od was żądam, abyście serca wasze i oczy wasze ku mnie zwróciły, abyście poznały, że nie ma na świecie większej boleści, nad boleść, której doznałam przy śmierci Syna mego.

O Maryjo! boleść ta, nie była ostatnią boleścią Twoja. Nowy miecz przebije serce Twoje, bo ta włócznia, która serce Syna Twego przebije, ta włócznia przejdzie pierwej przez serce Matki. Nad tym szóstym zastanówmy się teraz mieczem, który tak boleśnie zranił serce Matki naszej. Boleści poprzedzające, jedna po drugiej następowały, ale w tej ostatniej boleści, wszystkie poprzedzające odnowiły się, sześć mieczów od razu serce Twoje przebiło.

Dosyć powiedzieć Matce: „Syn Twój umarł” aby całą Jej miłość ku zmarłemu Synowi goręcej, mocniej jeszcze jak za życia czuła, w sercu Jej odnowić.

Ach! ten Syn o Maryjo! żadnej najmniejszej nie sprawił Tobie przykrości, przeciwnie, wszelka radość Twoja od Niego Ci przychodziła. On Ciebie tak kochał, On Tobie był tak posłusznym, On Ciebie tak szanował!

„O Boże!” musiała Maryja w chwili skonania Syna swego zawołać: „Tobie ofiaruję duszę Syna Twego, Syna mego, który w posłuszeństwie i pokorze już wypełnił rozkaz Twój! uczynił zadosyć sprawiedliwości Twojej, spełnił tę największą ofiarę!”

A potem zwróciwszy się do Syna swego, patrząc na to zbolałe, już martwe ciało. „O! rany bolesne Syna mego, błogosławię was, bo przez was spełniło się odkupienie świata! Wy ciągle otwarte pozostanie cie, na przytułek i schronienie tych, którzy do was uciekać się będą! O wielu to przez owe rany błogosławione, otrzyma odpuszczenie grzechów, i na widok wasz, miłości rozpali się płomieniem.

Aby wesołości świąt nadchodzących nie mieszać, chcieli żydzi, aby ciało Chrystusa zdjęte z krzyża zostało, ale ponieważ żyjących z krzyża zdjąć nie było dozwolone, przyszli do Jezusa z żelaznymi maczugami, aby pogruchotać kości Jego, jako już byli uczynili dwom z Nim ukrzyżowanym. Widzi, widzi Maryja zbliżających się katów do ciała Syna swego, zadrżała nową boleścią i strachem, i zawołała żałośnie: „Ach! Syn mój już umarł, ach! po śmierci przynajmniej nie znieważajcie ciała Jego! Zmiłujcie się i nie dodawajcie nowych boleści nieszczęśliwej Matce”.

Ale wtem widzi żołnierza rzymskiego, cwałem prosto ku krzyżu pędzącego, osadza o kilka kroków zadyszanego konia, wypręża rękę włócznią uzbrojoną.

Zadrżała, zbladła, struchlała Maryja. Longinus uderza żelazną włócznią w bok Zbawiciela, krzyż się zatrząsł, a serce Jezusa estrem przebite zostało żelazem. Strumień krwi i wody wypłynął z tej rany otwartego serca, bo i tą ostatnią krew chciał za nas przelać.

Zniewaga była Jezusa, boleść była Maryi. „Ach“ mówi Maryja w objawieniu św. Brygidzie: „Gdy włócznię wyciągnął żołnierz, żelazo krwią było zbroczone. Na ten widok wydało mi się, jakoby serce moje przebite zostało, widząc serce Syna mego żelazem przebite”.

Cudem tylko wszechmocności Boskiej, ten okropny widok przeżyć mogła. W innych boleściach Syn Matkę pocieszał, ale w tej boleści nikt już Ją pocieszać nie zdołał.

Źródło: Siedem uwag o siedmiu boleściach Najświętszej Maryi Panny dla osób w smutku i utrapieniu zostających. oo. Misjonarze, 1857.

Obraz: Fresco of the Seven Sorrows of the Blessed Virgin, by Tempesta and Circignani, Santo Stefano Rotondo, Rome (ncregister.com).




Wiem, że modlitwa może nawrócić Rosję

W 1933 r. Hamish Fraser, wówczas szkocki prezbiterianin, przyłączył się do Ligi Młodych Komunistów. Działał na rzecz sił komunistycznych w czasie hiszpańskiej wojny domowej w l. 1936-39.  Między 1933 a 1945 rokiem zajmował kluczowe stanowiska wśród komunistów na Wyspach Brytyjskich. Opatrzność jednak chciała, aby poznał fałsz i jałowość komunistycznej doktryny i praktyki. Z czasem uświadomił sobie prawdziwość ostrzeżenia Piusa XI, iż „komunizm jest w swej istocie przewrotny” i nawrócił się na wiarę katolicką.

Prawie dziesięć lat przed Soborem Watykańskim II, w 1954 r., została wydana książka Frasera Fatal Star. Autor podkreśla w niej potrzebę absolutnego posłuszeństwa wobec nauki Kościoła, (a przesłanie Matki Bożej Fatimskiej uznaje za całościowe potwierdzenie katolickiego nauczania). Publikacja zawierała również rozdział „Komunistyczna piąta kolumna w strukturach Kościoła”. Ta piąta kolumna miała składać się z ludzi, którzy „nie widzą nic złego w łączeniu uczestniczenia we Mszy św., częstego przyjmowania sakramentów z akceptacją marksistowskich idei społecznych, politycznych i gospodarczych”. Była to część opinii katolickiej, którą komunizm starał się „zaprząc w swój rydwan”. Fraser nie wyobrażał sobie jednak, że w ciągu dziesięciu lat osoby promujące tę postawę będą kontrolować Kościół instytucjonalny na praktycznie wszystkich poziomach. Niemniej jednak, od samego początku Soboru Watykańskiego II był wyraźnie świadom niebezpieczeństwa, które stwarzała owa „piąta kolumna”. W celu zwalczania tych wpływów, na Wielkanoc 1965 r. zaczął wydawać czasopismo Approaches (obecnie Apropos).

Poniższy tekst, mający imprimatur biskupa George Ahra, S.T.D., to całość przemówienia wygłoszonego przez Frasera wkrótce po jego nawróceniu w 1952 r. Konwertyta przemawiał do ponad 10 tys. ludzi w paryskim Parc des Expositions  8 grudnia na wielkiej manifestacji fatimskiej. Jeszcze zanim zaczął mówić, jeden z gołębi, które towarzyszą pielgrzymującej figurze Matki Bożej Fatimskiej, usiadł na jego głowie i przez dłuższą chwilę tam pozostał nie zrażając się błyskami aparatów fotograficznych uwieczniających tę niezwykłą scenę.

Słowa te kieruję przede wszystkim do osób wątpiących w możliwość nawrócenia Rosji, pozwólcie więc Drodzy Słuchacze, że zwrócę uwagę na trzy sprawy: nawrócenie Rosji to po prostu nawrócenie komunistów, nie tylko rosyjskich; nieraz zdarzały się w historii nawrócenia komunistów do Kościoła; ponieważ każdy poszczególny komunista, niezależnie od narodowości, jest żołnierzem Kremla, nawrócenie każdego z nich jest, konsekwentnie, symbolicznym wypełnieniem obietnicy z Fatimy: jasnym dowodem, że nawrócenie Rosji nie jest niemożliwe; jasnym dowodem, że może się ono dokonać. Chcę mówić o tym, jakich środków użyć, aby Rosja się nawróciła, a na świecie nastał pokój.

Po pierwsze, nietrudno jest komuniście pozbawić się złudzeń. Nawet towarzysze Marty[1] i Tillon[2] – nie wspominając towarzysza Josipa Broza[3] –  zrozumieli czym tak naprawdę jest kremlowskie jarzmo. Prawdą pozostaje – jak można zobaczyć na przykładzie nigdy nie kończącego się procesu czystek i likwidacji za żelazną kurtyną – że komunizm jest nieludzkim systemem, który okazuje się nieznośny nie tylko dla katolików, ale nawet dla najbardziej ortodoksyjnych marksistów. Nawet Tito, jeden z największych wrogów duchowieństwa w szeregach ortodoksyjnych marksistów uznał dyktaturę w pełni rozwiniętego sowieckiego komunizmu za nie do zaakceptowania i, wiedząc, że tylko Stalin jest wolny od stalinizmu, mianował siebie Stalinem Jugosławii.

Tak, bardzo łatwo komuniście pozbyć się złudzeń – zwłaszcza będąc zmuszonym do życia w tak zwanym „sowieckim raju”. Doświadczenie mojego towarzysza broni El Campesino[4] ukazuje jasno, że każdy z obecnych zachodnioeuropejskich entuzjastów sowieckiej Rosji szybko wyzbyłby się swych złudzeń, gdyby musiał tam spędzić choćby rok. Dla cierpiących na uzależnienie od marksistowskich halucynacji taka terapia okazałaby się z pewnością skuteczna.

Niezależnie od stanu sowieckiej medycyny, jedna z jej dziedzin jest niesamowicie skuteczna – dziedzina leczenia „wrogów Partii”. Otóż prawie nikt z radzieckich obywateli walczących o wolność słowa nie umiera z przyczyn naturalnych. Między innymi dlatego właśnie komuniści (zachodnioeuropejscy) mogą łatwo wyleczyć się ze swoich złudzeń.

Dwa rodzaje rozczarowania

Tu się jednak problem nie kończy, lecz tak naprawdę dopiero zaczyna. Czymś innym jest utrata złudzeń, czym innym nawrócenie „rozczarowanego” komunisty. Jeśli ktoś był przez dłuższy czas komunistą (mam na myśli co najmniej kilka lat) musiało to zostawić znaczące znamię na jego psychice. Jest ona na wskroś przesiąknięta materialistycznymi przesądami, tak, że, mówiąc obrazowo,  materializm wsiąkł w każde włókno jego bytu; każda komórka jego ciała, a także jego dusza są przesiąknięte tą chorą złą ideologią.

Człowiek zatruty marksizmem ma rozum, ale nie może z niego korzystać, bowiem nie pozwalają mu na to jego uprzedzenia. Powodują one, że słowa „Bóg”, „wiara”, „zbawienie” nie mają dla niego sensu. Jego umysł działa tylko w zamkniętym kręgu błędnych przesłanek, a więc i błędnych wniosków.

Taki człowiek pada ofiarą swojej własnej niewiary. Choroba duchowa, na którą cierpi robi z niego duchowego inwalidę niezdolnego do radzenia sobie z problemami swojej duszy. Modlitwa nie ma dla niego sensu.

Ów nieszczęśnik zdany jest całkowicie na twoją dobrą wolę! Od ciebie zależą losy jego biednej duszy! Od twoich modlitw do Niepokalanej Dziewicy uzależnione jest jego zbawienie (wynikające z nawrócenia na wiarę katolicką) albo potępienia (wynikającego z pozostania na marksistowskiej pustyni, w marksistowskim grobie).

Nie mam czasu, by nawet spróbować opisać wam, jak łaska od Boga działała w przypadku mojego nawrócenia. Gdybym miał czas, mógłbym co najwyżej opisać kilka ciekawych sposobów poprzez które łaska Boża powoli rzuciła mnie, wbrew mojej woli, na kolana.

Nie szukałem wiary; należałoby raczej powiedzieć, że kiedykolwiek i gdziekolwiek się na nią natknąłem, walczyłem aby utrzymać moją własną niewiarę z całą siłą do jakiej byłem zdolny. Ostatnią rzeczą jakiej chciałem to zostać katolikiem. Dobrowolnie skapitulowałem, bo znajdowałem w sobie tylko nienasycony głód prawdy, a Prawdą tą był Jezus Chrystus.

Teraz wiem, że dar wiary, który otrzymałem nie prosząc o niego był skutkiem tego, że ktoś modlił się za mnie, biednego grzesznika. Otrzymałem łaskę Bożą dlatego, że ktoś za mnie o nią prosił.

Ja nie wierzę, ja WIEM

Na skutek mojego doświadczenia nie mogę powiedzieć z całą uczciwością, że ja wierzę, że modlitwa może nawrócić komunistów, ja WIEM, że modlitwa może nawrócić komunistów. A ponieważ nawrócenie Rosji i nawrócenie komunistów jest jednym i tym samym, dlatego właśnie mówię Wam – dzięki modlitwie Rosja się nawróci.

Czy rzeczywiście się tak stanie, czy wybuchnie trzecia wojna światowa, czy Kościół Jezusa Chrystusa powróci do katakumb – zależy od nas. Pytanie, które musimy sobie zadać brzmi: Czy jesteśmy przygotowani do modlitwy o nawrócenie Rosji? Czy jesteśmy gotowi poświęcić nasz rodzinny Różaniec odmawiany każdego wieczoru w tej najchwalebniejszej z intencji?

Innymi słowy: czy jesteśmy gotowi, aby zrobić to, do czego wzywa nas sama Matka Boża? Jeśli odpowiemy twierdząco, Rosja nawróci się; nastanie  pokój; będziemy mogli patrzeć w przyszłość z ufnością.

Nie znaczy to jednak, że wystarczy wymamrotać rodzinny Różaniec każdego wieczoru. Konieczne jest, aby rzeczywiście modlić się na Różańcu, przyrzekając sobie podczas modlitwy, że każdy z nas będzie dążył do tego, aby jego rodzina stawała się prawdziwie chrześcijańska. To nie przypadek, że Matka Boża Fatimska poprosiła nas, aby Różaniec był odmawiany przez całą rodzinę; aby był środkiem chrystianizacji naszych rodzin. Rodzina jest podstawową jednostką społeczeństwa; jest także podstawową jednostką apostolatu chrześcijańskiego; podstawą, bez której żadna katolicka działalność nie jest możliwa.

Musimy także pamiętać, że Matka Boża w Fatimie prosiła nie tylko o modlitwę, ale i o pokutę. Najświętsza Dziewica nie miała jednak na myśli tego, abyśmy umarli z głodu albo by bez przerwy nosić włosienicę. Poprosiła o najmniej spektakularną ze wszystkich pokut: aby zmierzyć się z codziennymi problemami naszego życia w duchu prawdziwie katolickim. Innymi słowy, zadała pokutę posłuszeństwa; poprosiła, abyśmy poddali siebie i nasze rodziny władzy Jezusa Chrystusa; poprosiła, aby nasze rodziny stały się ostoją dla wojującego Kościoła, apostolskim zrębem  wiary.

Pokuta, o którą prosiła NMP

Chrześcijanami mamy być w domu, ale i poza nim. Nie możemy wśród znajomych, w pracy, w autobusie, na spacerze czy gdziekolwiek indziej  zachowywać się jak poganie – nie możemy akceptować antykatolickich postulatów i praw w kwestiach społecznych. Mamy obowiązek walczyć o społeczną naukę Kościoła Świętego Matki naszej.

Postawą niegodną chrześcijanina jest akceptacja marksistowskich założeń, zachowań i żądań w naszych związkach zawodowych, w naszych partiach politycznych, w naszych świeckich organizacjach. Z pogaństwem musimy walczyć, nie możemy zostać przyjaciółmi wroga. Taki jest sens przekazu NMP.

Matka Boża Fatimska prosiła, i wynika to z tego, o czym mówiłem wcześniej, abyśmy we wszystkim podporządkowali się Jezusowi Chrystusowi; abyśmy uznali Jego panowanie nad wszystkimi osobami, sprawami i rzeczami, nad wszystkimi naszymi zdolnościami oraz nad naszymi członkami. W istocie, pokuta zadana w Fatimie polega na uznaniu w całości Królowania Jej Boskiego Syna. A więc wyrzeczeń i walk, które z tego panowania wynikają. To jest najważniejsze w przesłaniu Matki Bożej. Niestety, obecnie wielu jest takich, którzy uznają Chrystusa za Najwyższego Kapłana, ale odmawiają uznania Go Najwyższym Panem wszystkiego, Królem Królów.

Społeczne obowiązki chrześcijan
Jakże wielu jest takich, którzy nazywają się katolikami, pobożnie słuchają Mszy św. i ignorują to czego Kościół Chrystusowy naucza w kwestiach społecznych. Zaprzeczają panowaniu Pana Jezusa nad społeczeństwem, nad polityką, nad ekonomią. Pius XI wskazał nam wyraźnie we wspaniałej encyklice Quas Primas, że wszystkie problemy współczesnego świata spowodowane są haniebnym sprowadzeniem Kościoła Świętego do poziomu fałszywych religii i kultów oraz tym, że „panowanie Chrystusa nad wszystkimi narodami zostało odrzucone”. Jakże wielu jest ludzi nazywających się katolikami, którzy wiarę Chrystusową umieszczają poniżej fałszywych religii i kłamliwych teorii. Bo czyż ktoś, mieniący się rzymskim katolikiem, a  żyjący podług doktryn antykatolickich lub niekatolickich, nie umieszcza nauki Chrystusowej na poziomie niższym niż różne kłamstwa, którym poddaje swój rozum?

Na pytanie dlaczego zdradzają w ten sposób wiarę świętą, ludzie ci mówią, że robią to w interesie pokoju. Fakty są jednak takie, że  grzeszą oni w dwójnasób – nie tylko uznają kłamstwo za prawdę, ale i uprawomocniają działania tych, którzy chcą w imię fałszywego pokoju całkowicie zniszczyć Mistyczne Ciało Chrystusa.

Jeśli wrogowie wiary mają dziś przewagę, to dzieje się tak tylko dlatego, że zbyt wielu katolików pozostaje w tej samej grupie, co oprawcy Chrystusa, którzy ukrzyżowali Go na Golgocie. To oni odmówili uznania Jego panowania. Tak samo i my odmawiamy Mu czci, na którą On zasługuje oraz nie walczymy o to, co należy się naszemu Panu, nie reagujemy, chociaż Jego Mistyczne Ciało jest przybijane do krzyża na naszych oczach.

To na nas  a nie na komunistycznych agentach i żołnierzach spoczywa główny ciężar odpowiedzialności za to niszczenie Kościoła. Stalinowscy żołnierzy, którzy wbijają gwoździe w Mistyczne Ciało Chrystusa są agentami, ale nie Kremla, ale naszej apatii, nielojalności i tchórzostwa. To nasz letarg, nasza niewdzięczność i zdrada ponownie krzyżują Chrystusa.

Teraz rozumiemy dlaczego  Matka Boża Fatimska poprosiła nas, abyśmy zmierzyli się po katolicku z problemami życia codziennego. Nie dziwi, że pokuta, której żąda jest w istocie uznaniem panowania Jej Boskiego Syna. W momencie, gdy my katolicy uznamy w pełni nasze obowiązki, komunizm stanie się bez znaczenia, tak samo, jak nieznacząca jest dziś herezja ariańska. Początek końca komunizmu nadejdzie, gdy my, katolicy, z wystarczającą gorliwością uznamy naszą niegodność i padniemy na kolana prosząc Matkę Bożą, aby wstawiła się za nami, byśmy stali się godnymi wiary, którą zostaliśmy obdarzeni. Zwycięstwo nadejdzie, gdy będziemy błagać Maryję aby nauczyła nas żyć według słów Modlitwy Pańskiej: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.
 
Jeśli Ją zignorujemy…

Moim skromnym zdaniem, Fatima jest najważniejszym wydarzeniem stulecia; być może najważniejszym wydarzeniem od czasów Reformacji. Jest to pierwszy raz, wedle mojej wiedzy, gdy Niebo ostrzegło świat o grożącym mu zniszczeniu od czasów, gdy  nasz Pan przepowiedział Jerozolimie co ją czeka[5]. Objawienia w Fatimie podobne są także do  ostrzeżenia danego Sodomie i Gomorze, dwóm miastom, które zostały zniszczone z powodu tych samych grzechów, które dziś praktykuje się w skali globalnej za aprobatą rządów i całych społeczeństw.

Jednocześnie jest nam obiecane, że wszystko będzie dobrze, jeśli wykonamy to, o co prosiła Matka Boża Fatimska. Ona dosłownie prosi nas, abyśmy ratowali się przed konsekwencjami naszej własnej głupoty.

Jeśli zignorujemy Jej przesłanie, nie będzie dla nas ratunku. Niech dobry Bóg ma nas w swojej opiece.

Na podstawie: „Fatima Crusader”, nr 4, zima 1979-80. Tłumaczenie – red. „Triumfu Niepokalanej”. Drobne korekty – red. GM.

Matka Boża z Fatimy powiedziała: “Jeśli moje prośby zostaną spełnione, Rosja się nawróci i nastanie pokój; jeśli nie, Rosja rozprzestrzeni swe błędy po całym świecie, powodując wojny i prześladowania Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele cierpieć, niektóre narody zostaną zniszczone”.

[1] André Marty – francuski komunista – przyp. red. GM.

[2] Charles Tillon – francuski komunista – przyp. red. GM.

[3] Josip Broz Tito – prezydent Jugosławii w l. 1953–1980 – przyp. red. GM.

[4] Valentín González – hiszpański komunista, po wojnie domowej w Hiszpanii zmuszony do emigracji do ZSRR, gdzie został wysłany do gułagu – przyp. red. GM.

[5] Fraser nie uwzględnił tutaj objawienia Matki Bożej z La Salette (1846 r.), w którym zapowiedziała wojny, kataklizmy i prześladowania.




Modlitwa do Bolejącego Serca Maryi

Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu. Panie, pospiesz ku ratunkowi memu. Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

  1. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, ten smutek, który przeniknął najczulsze Twe Serce w chwili, gdyś usłyszała proroctwo Symeona. Matko Najdroższa, przez tak zasmucone Serce Twoje, uproś mi cnotę pokory i dar bojaźni Bożej. Zdrowaś Maryjo… 
  2. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, ten ucisk, jaki przygniatał Najtkliwsze Twe Serce w ucieczce do Egiptu i podczas tam pobytu. Matko Najdroższą, przez tak strapione Serce Twoje, uproś mi cnotę szczodrobliwości, szczególnie dla biednych i dar pobożności. Zdrowaś Maryjo.
  3. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, tę niewypowiedzianą i niepokoju pełną tęsknotę, która ogarnęła Twe Serce, gdyś zgubiła ukochanego Twego Jezusa. Matko Najdroższa, przez Serce Twoje tak ciężko dręczone, uproś mi „cnotę czystości i dar umiejętności. Zdrowaś Maryjo…
  4. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, ten ból okrutny, który przeniknął macierzyńskie Twe Serce, gdyś spotkała Jezusa niosącego krzyż na Kalwarię. Przez Serce Twoje, tak goryczą przesycone, uproś mi Matko Najdroższa cnotę cierpliwości i dar mocy. Zdrowaś Maryjo…
  5. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, to straszne męczeństwo, które wycierpiało mężne Twe Serce, gdyś stała pod krzyżem, patrząc na konanie Pana Jezusa. Matko Najdroższa, przez tak zbolałe Serce Twoje, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady. Zdrowaś Maryjo…
  6. Współboleję z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, nad tą raną, którą uderzenie włócznią w Serce Jezusa zraniło Twe najlitościwsze Serce. Matko Najdroższa, przez Serce Twoje tym sposobem najokrutniej przeszyte, uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu. Zdrowaś Maryjo…
  7. Współdzielę z Tobą, o Maryjo, Matko najboleśniejsza, te srogie cierpienia, które rozdzierały Twe najmiłosierniejsze Serce przy pogrzebie Pana Jezusa. Matko Najdroższa, przez tak boleśnie rozdarte Serce Twoje, uproś mi cnotę roztropności i dar mądrości. Zdrowaś Maryjo… .

Módl się za nami Panno najboleśniejsza. Abyśmy się stali godnymi obietnic Pana Chrystusowych.

MÓDLMY SIĘ. Panie Jezu Chryste, prosimy Cię, niech teraz i w godzinę śmierci naszej przyczyni się za nami do miłosierdzia Twojego Przenajświętsza Maryja Panna, Matka Twoja, której duszę prze-szył miecz boleści w czasie męki Twojej. Który żyjesz i królujesz z Ojcem i Duchem świętym na wieki wieków. Amen. (300 dni odpustu za każdy raz. Pius VII., 14 stycznia 1815 roku).

Źródło: Nowy brewiarzyk tercjarski, wyd. trzynaste, nakładem prowincjałatu OO. Kapucynów w Krakowie 1928.

Ilustracja: Carlo Dossi, Matka Boża Bolesna.




Św. Pius X, Ad Diem Illum Laetissimum

Z okazji rocznicy wydania encykliki Ad Diem Illum Laetissimum publikujemy poniżej jej treść.

Pobierz jako e-book.

Ad Diem Illum Laetissimum

Encyklika Jego Świątobliwości Papieża Piusa X [o Niepokalanym Poczęciu], z dnia 2-go lutego 1904 r.  roku: dla patriarchów, prymasów, arcybiskupów, biskupów i innych ordynariatów w zgodzie i wspólności ze Stolicą Apostolską pozostających.

Czcigodni Bracia, pozdrowienie i błogosławieństwo apostolskie!

Bieg czasu przywiedzie nas za kilka miesięcy do dnia niezrównanej radości, kiedy otoczony wspaniałym wieńcem kardynałów i biskupów – lat temu pięćdziesiąt – Nasz poprzednik Pius IX, świętej pamięci Papież, oświadczył i ogłosił za sprawą Bożą, na mocy urzędu apostolskiego, że Maryja od pierwszej chwili swego poczęcia była zupełnie wolną od zmazy pierworodnej. Była to proklamacja, o której wiadomo, iż przyjęli ją wszyscy wierni świata takim sercem, takim uniesieniem radości, że nigdy, za ludzkiej pamięci, nie było takiego objawu przywiązania, czy to wobec dostojnej Bożej Rodzicielki, czy też wobec Namiestnika Jezusa Chrystusa, ani tak podniosłego, ani tak jednomyślnego.

Dzisiaj, Czcigodni Bracia, jakkolwiek w oddaleniu pół wieku, czyż nie możemy spodziewać się, że ożywione wspomnienie Dziewicy Niepokalanej wywoła w duszach naszych jakby echo tej świętej radości i odświeży podniosłe objawy wiary i miłości ku dostojnej Matce Bożej, które widziano w tej przeszłości już oddalonej? Co nas pobudza do gorącego tego pragnienia, to uczucie, które żywiliśmy zawsze w sercu Naszym, uczucie nabożeństwa do Błogosławionej Dziewicy, jako też głębokiej wdzięczności za Jej dobrodziejstwa. Co Nas zresztą w tym upewnia, to gorliwość katolików, bezustannie czujna która kwapi się do każdego nowego hołdu, każdego objawu miłości, jaki ma się złożyć wzniosłej Dziewicy. Nie chcemy atoli taić tego, że jedna rzecz ożywia w Nas wielce to pragnienie: oto zdaje Nam się, wnosząc z tajnego przeczucia duszy Naszej, że możemy spodziewać się w niedalekiej przyszłości spełnienia wielkich i z pewnością niezuchwałych nadziei, które pobudziły Naszego poprzednika Piusa IX i cały episkopat katolicki do uroczystego sformułowania dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi.

W istocie, mało jest takich, którzy by nie ubolewali nad tym, iż nie ujrzeli dotąd spełnionych tych nadziei i którzy by nie powtórzyli za Jeremiaszem tych stów: „Czekaliśmy pokoju, a nie było dobra: czasu uleczenia, a oto trwoga” (Jer 8:15). Ale czyż nie trzeba pomawiać o mało wiary ludzi, którzy w ten sposób zaniedbują wnikać w dzieła Boże lub patrzeć na nie w prawdziwym świetle? Któż by zdołał istotnie zliczyć, któżby mógł ogarnąć tajne skarby łask, które przez czas ten cały Bóg zlał na swój Kościół na prośbę Dziewicy? A pomijając nawet to, cóż powiedzieć o tym soborze watykańskim, tak przedziwnie odpowiednim i określeniu nieomylności Papieża, sformułowanym w tak właściwej chwili przeciw błędom, które miały pojawić się niebawem, i o tym popędzie przywiązania wreszcie – rzecz nowa i rzeczywiście niebywała, która sprowadza już od dawna wiernych wszelkiej narodowości i wszystkich stref do stóp Namiestnika Chrystusowego, by go uczcić osobiście? I czyż to nie jest cudowną sprawą Opatrzności Bożej, że dwaj Nasi poprzednicy, Pius IX i Leon XIII, zdołali w czasach tak niespokojnych, rządzić świątobliwie Kościołem w warunkach i stosunkach, jakie nie przypadły w udziale żadnemu innemu pontyfikatowi? Do tego należy dodać, że
Pius IX nie ogłosił jeszcze jako dogmat Niepokalanego Poczęcia Maryi, a już w Lourdes rozpoczynały się cudowne objawienia Dziewicy; i to było, jak wiadomo, początkiem owych świątyń, wzniesionych na cześć Niepokalanej Matki Bożej, dzieł wielkiej wspaniałości i olbrzymiej pracy, w których codzienne cuda dokonują się za Jej przyczyną, dostarczają znakomitych argumentów, by pokonać nowoczesne niedowiarstwo. Tyle i tak nadzwyczajnych dobrodziejstw, udzielonych przez Boga na pobożne modły Maryi w ciągu lat pięćdziesięciu, które się teraz kończą, czyż nie mają budzić w nas nadziei zbawienia w czasie bliższym, aniżeli sądziliśmy? Jest to zatem niejako prawem Opatrzności Bożej, jak nas uczy doświadczenie, że od ostatecznych krańców złego do oswobodzenia nigdy nie jest tak bardzo daleko. „Blisko jest, że przyjdzie czas jego, a dni jego nie odwleką się. Albowiem zlituje się Pan nad Jakubem i wybierze jeszcze z Izraela” (Izaj 14:1). Z całą przeto ufnością możemy oczekiwać, aż sami zawołamy: „Złamał Pan kij bezbożnych […] Odpoczęła i umilkła wszystka ziemia, uradowała się i uweseliła” (Izaj 14:5,7).

Ale, jeżeli pięćdziesiąta rocznica aktu pontyfikalnego, który obwieścił poczęcie Maryi bez zmazy, powinna [rozbudzić – przyp. red.] w łonie ludu chrześcijańskiego uczucia zapału, to powód tego mieści się przede wszystkim w potrzebie, aby wszystko odnowić w Jezusie Chrystusie, co wyłożyły Nasze poprzednie Encykliki. Albowiem, któż by nie uważał za rzecz pewną, iż nie ma drogi ani bezpieczniejszej, ani łatwiejszej, aniżeli przez Maryję, by ludzie mogli dojść do Jezusa Chrystusa i uzyskać za pomocą Jezusa Chrystusa to zupełne przyjęcie za synów, które czyni świętym i bez skazy w oczach Boga? Z pewnością, jeśli słusznie powiedziano Dziewicy: „A błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, albowiem spełni się to, co ci było powiedziane od Pana” (Łk 1:45), to znaczy, że pocznie i porodzi Syna Bożego. Jeżeli przeto przyjęła do Swego łona tego, który ze Swej natury jest Prawdą, tak, że poczęty w nowym porządku i przez nowe narodzenie… niewidzialny sam w sobie, uczynił się widzialnym w naszym ciele (Św. Leon M. Kaz. 2 De Nativ. Dom. II); od chwili, jak Syn Boży jest sprawcą i dopełnieniem naszej wiary: konieczne jest, aby Maryję ogłosić uczestniczką tajemnic Bożych i poniekąd ich Opiekunką i aby i na Niej także, jako na najszlachetniejszej podstawie po Jezusie Chrystusie, spoczywała wiara wszystkich wieków.

Jakżeby miało być inaczej? Czyż Bóg nie mógł inną drogą, aniżeli przez Maryję zesłać nam zbawcy ludzkości i twórcy wiary? Ale skoro podobało się przedwiecznej Opatrzności, by Bóg-Człowiek nam był dany przez Dziewicę i skoro Ona za sprawą Ducha św. rzeczywiście nosiła Go w swym łonie, cóż pozostaje innego, jak to, byśmy odebrali Jezusa z rąk Maryi? Widzimy też, że w Piśmie św. wszędzie, gdzie nam przepowiedziano łaskę, jaka ma być nam dana, wszędzie także lub prawie zawsze Zbawiciel ludzi ukazuje się w towarzystwie Swej świętej Matki. On wyjdzie, baranek rządzący światem, ale z kamienia na puszczy, Ona wzniesie się, jak kwiat, ale z łodygi Jessego. Widząc w przyszłości, jak Maryja depce głowę węża, Adam powstrzymuje łzy, które przekleństwo wyrywało mu z serca. Maryja zajmuje myśl Noego wśród ścian zbawczej arki; Abrahama powstrzymanego od ofiary z syna; Jakuba, spoglądającego na drabinę, po której wstępują i zstępują aniołowie; Mojżesza w zachwycie przed krzakiem, który goreje, nie płonąc; Dawida śpiewającego i skaczącego, gdy przoduje arce Bożej; Eliasza, spostrzegającego obłok, który wznosi się z morza. Nie rozwodząc się więcej, znajdujemy w Maryi, po Jezusie, kres i cel prawa, urzeczywistnienie obrazów i przepowiedni.

Niechaj to będzie sprawą Dziewicy, i to głównie Jej, by prowadzić do znajomości Jezusa, w co nie można wątpić, jeśli się zważy między innymi, że Ona jedyna na świecie, pod wspólnym dachem i w serdecznej zażyłości przez trzydzieści lat, przebywała z Nim tak blisko, jak matka z synem. Przedziwne tajemnice narodzenia i dziecięctwa Jezusa, zwłaszcza te, które odnoszą się do Jego wcielenia, zasada i podstawa naszej wiary, komuż zostały dokładniej objawione, jeśli nie Jego Matce? Chowała i wspominała w swym sercu wszystko, co widziała w Betlejem, co widziała w Jerozolimie w świątyni, ale wtajemniczona jeszcze w Jego rady i tajne zamiary Jego woli, żyła, rzec można, samym życiem swego Syna. Nie, nikt na świecie, jak ona, nie znał na wskroś Jezusa, nikt nie jest lepszym mistrzem i lepszym przewodnikiem w poznawaniu Jezusa.

Stąd wynika, i już to zaznaczyliśmy, że nikt Jej nie dorówna także w łączeniu ludzi z Jezusem. Jeżeli istotnie wedle nauki Boskiego Mistrza „To zaś jest życie wieczne, aby poznali ciebie, jedynego Boga prawdziwego i tego, któregoś posłał, Jezusa Chrystusa” (J 17:3), ponieważ przez Maryję dochodzimy do znajomości Jezusa Chrystusa, łatwiej nam też przez Nią uzyskać życie, którego On jest pierwiastkiem i źródłem. 

A teraz, jeśli rozważymy, ile przyczyn, ile modlitw gorących wzywa tę Najświętszą Matkę, by nam hojnie udzieliła z obfitości tych skarbów, to jakiegoż wzmocnienia zaczerpnie nasza nadzieja!

Czyż Maryja nie jest Matką Boga? Jest zatem i naszą Matką. Albowiem zasadą jest, że Jezus, Słowo, które stało się Ciałem, jest zarazem Zbawicielem rodzaju ludzkiego. Jako Bóg-Człowiek przeto ma On ciało, jak inni ludzie, jako Zbawca naszego rodzaju, ciało duchowe, lub, jak się mówi, mistyczne, które nie jest niczym innym jak społeczeństwem chrześcijan złączonych z Nim wiarą. „Tak wiele nas jednym ciałem jesteśmy w Chrystusie, a każdy z osobna jeden drugiego członkami” (Rz 12:5). Dziewica więc nie tylko poczęła Syna Bożego, aby otrzymawszy od Niej naturę ludzką, stał się człowiekiem, ale aby za pomocą tej natury, otrzymanej od Niej, stał się Odkupicielem ludzi. To tłumaczy słowa aniołów, wypowiedziane do pasterzy: „Iż wam się dziś narodził Zbawiciel, który jest Jezus Chrystus” (Łk 2:11). W przeczystym łonie Dziewicy, gdzie Jezus przyjął śmiertelne ciało, złączył się tam nawet z ciałem duchowym, utworzonym przez tych wszystkich, którzy mieli wierzyć w Niego i rzec można, że noszą Jezusa w swym łonie. Maryja nosiła jeszcze tych wszystkich, których życie zawierało życie Zbawiciela. My wszyscy przeto, którzyśmy złączeni z Chrystusem, jesteśmy, jak mówi Apostoł, „członkami ciała Jego, z ciała Jego i kości Jego” (Ef 5:30), powinniśmy uważać się za pochodzących z łona Dziewicy, z którego wyszliśmy na podobieństwo ciała, przytwierdzonego do swej głowy. Dlatego jesteśmy nazwani w znaczeniu duchowym, w rzeczywistości mistycznej synami Maryi, a Ona ze swej strony jest Matką nas wszystkich. „Matką wedle ducha, niemniej Matką rzeczywistą członków Jezusa Chrystusa, którymi jesteśmy sami” (Św. Aug. de S. Virg. VI. 6). Jeśli przeto błogosławiona Dziewica jest zarazem Matką Boga i ludzi, któż może wątpić, iż wstawia się wszystkimi siłami u Swego Syna, „głowy ciała Kościoła” (Kol 1:18), aby wylał na nas, którzy jesteśmy Jego członkami, dary łaski, zwłaszcza, abyśmy Go znali, i „żyli przezeń” (1J 4:9).

Ale nie tylko chwałą Dziewicy jest to, że „dała materię ciała jednorodzonemu Synowi Boga, mającemu narodzić się z członkami ludzkimi” (S. Bed. Ven. IV. in Luc. XI) i że tym sposobem przygotowała ofiarę dla zbawienia ludzi, ale i Jej posłannictwem było nadto opiekować się tą ofiarą, wykarmić ją i w dniu przeznaczonym zanieść ją przed ołtarz. Stąd między Maryją a Jezusem bezustanna wspólność życia i cierpienia, która sprawia, że można z tego samego powodu zastosować do nich słowa Proroka: „Albowiem ustał w boleści żywot mój i lata moje we wzdychaniu” (Ps 30:11) A gdy nadeszła dla Jezusa ostatnia godzina, widziano Maryję stojącą u stóp krzyża, przejętą z pewnością grozą widoku, a jednak szczęśliwą, że Syn Jej poświęcał się dla zbawienia rodu ludzkiego i zresztą tak uczestniczącą w Jego cierpieniach, że byłoby Jej się wydało nieskończenie lepszym, gdyby mogła wziąć na siebie męki, które przechodził (Św. Bonaw. I. Sent. 48, ad Sitt dub. 4). Wynikiem tej wspólności uczuć i cierpień między Maryją a Jezusem jest to, że Maryja „zasłużyła na to, aby stać się Odkupicielką upadłej ludzkości” (Eadmeri Mon., De Excellentia Virg. Mariae, c. IX) i stąd szafarką wszystkich skarbów, które Jezus nam uzyskał przez Swą śmierć i krew Swoją.

Nie można bez wątpienia powiedzieć, aby szafowanie tymi skarbami nie było właściwym i wyłącznym prawem Jezusa Chrystusa, gdyż one są wyłącznym owocem Jego śmierci, On sam zaś z natury Swej jest Pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Wszelako na mocy tej wspólności cierpień i trwogi, już wzmiankowanej, między Matką a Synem, danym zostało tej dostojnej Dziewicy „stać się u Swego Syna jedynego wszechpotężną pośredniczką i orędowniczką świata całego” (Pius IX, Bull. Ineffabilis). Źródłem przeto jest Jezus Chrystus: „A z pełności Jego myśmy wszyscy wzięli” (J 1:16); z którego „całe ciało, złożone i złączone przez wszystkie spojenia wzajemnej usługi, według działalności stosownej do natury każdego członka, otrzymuje swój wzrost i buduje się w miłości” (Ef 4:16). Ale Maryja, jak bardzo słusznie zauważa św. Bernard, jest przewodnikiem, albo raczej tą częścią pośredniczącą, której właściwym jest spajać ciało z głową i przenosić w ciało wpływy i działania głowy; mamy na myśli szyję. Tak, powiada św. Bernard ze Sienny, „Ona jest szyją naszej głowy, za pomocą której ostatnia udziela swemu ciału mistycznemu wszystkich darów duchowych (Quadrag. de Evangelio aeterno. Serm. X. a. 3. c III). Należy się przeto, jak widzimy, abyśmy przypisywali Matce Boga moc szafowania łaską, moc, która pochodzi od Boga samego. Wszelako, ponieważ Maryja wzniosła się nad wszystkich w świętości i łączności z Jezusem Chrystusem i uczestniczyła przez Jezusa Chrystusa w dziele odkupienia, zasługuje de congruo, jak mówią teologowie, jak zasłużył się Jezus Chrystus de condigno i jest najwyższą szafarką łask. On, Jezus, „siedzi na prawicy majestatu, na wysokościach” (Żyd 1:3). Ona, Maryja, siedzi na prawicy swego Syna, jako „ucieczka tak bezpieczna i pomoc tak wierna przeciwko wszystkim niebezpieczeństwom, że nie trzeba lękać się niczego, wątpić o niczym pod Jej opieką, pod Jej kierunkiem, pod Jej patronatem, pod Jej egidą” (Pius IX, Bull. Ineffabilis). Któż nie uzna, że słusznie twierdziliśmy o Maryi, iż jako ciągła towarzyszka Jezusa, począwszy od domku w Nazarecie, aż do góry Kalwarii, znająca więcej, niż ktokolwiek inny, tajniki Jego serca, szafarka, jak to jest prawem matczynym, skarbów Jego zasług, jest Ona z tych wszystkich względów pomocą bardzo pewną i bardzo skuteczną w poznaniu i umiłowaniu Jezusa Chrystusa. Swoim postępowaniem niestety dostarczają nam na to aż nazbyt niezbitego dowodu ci ludzie, którzy uwiedzeni podstępami szatana, lub otumanieni fałszywymi naukami, sądzą, że mogą obyć się bez pomocy Dziewicy. Nieszczęśliwi ci, którzy zaniedbują Maryję pod pozorem hołdu oddawanego Jezusowi Chrystusowi! Jak gdyby można znaleźć dziecię inaczej, aniżeli z matką!

Skoro tak jest, Czcigodni Bracia, to do tego celu przede wszystkim powinny zmierzać wszystkie uroczystości, jakie się przygotowują wszędzie na cześć świętego i Niepokalanego Poczęcia Maryi. Żaden hołd istotnie nie jest Jej tak miły, żaden nie jest Jej tak słodki, jak ten, byśmy znali i miłowali prawdziwie Jezusa Chrystusa. Niechajże zatem tłumy zalegają świątynie, niech się odbywają wspaniałe uroczystości, niechaj nastąpi uciecha publiczna: są to rzeczy odpowiednie do ożywienia wiary. Ale jeśli do nich nie przyłączą się uczucia serca, mieć będziemy tylko prostą formę, zwyczajne pozory pobożności. Na ten widok Dziewica, zapożyczając sobie słów Jezusa Chrystusa, zwróci do nas tę słuszną wymówkę: „Ten lud czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie” (Mt 15:8).

Albowiem, aby być skuteczne, nabożeństwo do Bożej Rodzicielki powinno tryskać z serca; akty fizyczne nie mają tu ani pożytku, ani wartości, jeżeli się nie łączą z aktami duszy. Te mogą odnosić się tylko do jednej rzeczy, którą jest, abyśmy przestrzegali w zupełności to, co nam nakazuje Boski Syn Maryi. Albowiem jeżeli miłością prawdziwą jest jedynie ta, która posiada moc łączenia woli, konieczne jest, abyśmy mieli równą z Maryją wolę służenia Jezusowi, Panu naszemu. Zlecenie, jakie dała ta wielce roztropna Dziewica sługom na godach w Kanie, zwraca do nas samych: „Cokolwiek wam rzecze, czyńcie” (Jn 2:5). A oto słowo Jezusa Chrystusa: „A jeśli chcesz wnijść do żywota, chowaj przykazania” (Mt 19:17). Niechaj zatem każdy przejmie się tą prawdą, że jeżeli jego nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy nie powstrzymuje go od grzechu, albo nie pobudza jego woli do poprawienia grzesznego życia, to pobożność owa jest fałszywa i kłamliwa, pozbawiona właściwego skutku i owocu przyrodzonego.

Jeżeliby kto pragnął uzyskać potwierdzenie tych rzeczy, łatwo je znaleźć w samym dogmacie o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Albowiem pomijając tradycję, źródło prawdy, tak samo, jak Pismo św., skądże to przekonanie o Niepokalanym Poczęciu Dziewicy wydało się po wszystkie czasy tak zgodne z duchem katolickim, że można je było uważać niejako za wcielone i jakoby wrodzone duszy wiernych? „Wstrętnym nam jest mówić – taką dał odpowiedź Dionizy z Kartuz – że ta niewiasta mając kiedyś zdeptać głowę węża, aby miała kiedykolwiek być zdeptaną przez niego i że matka Boga, byłaby miała kiedykolwiek być córką szatana!” (Sent. d. 3. q. 1). Nie, umysł chrześcijański nie mógł przywyknąć do tej myśli, aby ciało Chrystusowe, święte, bez zmazy i niewinne, miało wziąć początek w łonie Maryi, z ciała, które by chociaż na małą chwilkę było uległe skazie. A dlaczego, jeśli nie z tego powodu, że nieskończony opór dzieli Boga od grzechu? W tym bez wątpienia tkwi źródło tego przekonania, wspólnego wszystkim chrześcijanom, iż Jezus Chrystus, który przed przybraniem nawet postaci ludzkiej, obmył nas z grzechów krwią Swoją, musiał udzielić Maryi tej łaski i przywileju, iż została ochroniona i wolna od pierwszej chwili swego poczęcia od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego. – Jeśli przeto Bóg tak brzydzi się grzechem, iż chciał uwolnić przyszłą matkę Swego Syna nie tylko od tych zmaz, które się popełnia dobrowolnie, ale za szczególną łaską i przewidując zasługi Jezusa Chrystusa, od tej drugiej jeszcze zmazy, której smutne piętno przekazuje nam wszystkim dzieciom Adama, to któż może wątpić, iż jest obowiązkiem każdego, kto chce przez swe hołdy pozyskać serce Maryi, poprawić się z występnych i szkodliwych nawyków i pokonać namiętności, które go pobudzają do złego.

Ktokolwiek chce nadto – a któżby tego nie chciał? – aby nabożeństwo jego do Dziewicy było Jej godne i doskonałe, powinien iść dalej i wszelkimi siłami dążyć do naśladowania Jej przykładów. To jest w istocie prawem Bożym, że tylko ci zdobywają szczęśliwość wieczną, którzy w wiernym naśladowaniu odtwarzają w sobie formę cierpliwości i świętości Jezusa Chrystusa: „Albowiem których przejrzał i przeznaczył, aby byli podobni do obrazu Syna jego: żeby on był pierworodny między wielu braćmi” (Rz 8:29). Ale taką jest w ogóle ułomność nasza, że podniosłość tego przykładu zniechęca nas łatwo. Dlatego ze strony Boga było to łaską zupełnie opatrznościową, iż dał nam inny przykład tak zbliżony do Jezusa Chrystusa, o ile na to pozwala natura ludzka, a jednak cudownie zastosowany do naszej słabości. Jest nią Matka Boża, nie kto inny. „Taką była Maryja, powiada św. Ambroży, że samo Jej życie jest dla wszystkich nauką”. Skąd wnioskuje bardzo słusznie: „Miejcie przed oczami waszymi, odmalowaną, jak na obrazie dziewiczość i życie Najświętszej Panny, która odbija, jak zwierciadło, blask czystości i nawet kształt cnoty” (De Virginib. L. II, c. II).

Przystoi przeto synom nie pozostawiać żadnej cnoty tej Matki bez naśladowania jej, wszelako pragniemy, aby wierni starali się przede wszystkim o główne cnoty, które są jakoby nerwami i ścięgnami życia chrześcijańskiego. Mamy na myśli wiarę, nadzieję i miłość Boga i bliźniego, cnoty, których błyszczące znamiona nosi życie Maryi we wszystkich fazach, które atoli osiągnęły najwyższy stopień blasku w chwili, gdy towarzyszyła Synowi umierającemu. — Jezus jest przybity do krzyża, a wyrzucają mu złorzecząc, że uczynił się Synem Bożym. Maryja z niezachwianą stałością uznaje i wielbi w nim boskość. Składa Go po śmierci do grobu, ale nie wątpi ani na chwilę o Jego zmartwychwstaniu. Co do miłości, jaką pała ku Bogu, to cnota owa prowadzi Ją aż do uczestniczenia w mękach Jezusa Chrystusa. Z Nim zresztą, jakby pozbawiona czucia własnej boleści, błaga o przebaczenie dla oprawców, mimo ich okrzyku nienawiści : „Krew jego na nas i na syny nasze” (Mt 27: 25).

Ale aby nie sądzono, że straciliśmy z oczu Nasz przedmiot, tj. tajemnicę Niepokalanego Poczęcia, powtarzamy, ile to skutecznej pomocy znajduje się w jej własnym źródle, by zachować te same cnoty i wypełniać je należycie. Z czego w istocie wychodzą wrogowie religii, aby siać tak wiele i tak poważnych błędów, które naruszają wiarę tak wielkiej liczby? Zaczynają oni od zaprzeczania grzechu pierworodnego człowieka i jego upadku. Za prostą bajkę [uważają – przyp. red.] zatem grzech pierworodny i wszelkie zło, jakie stąd wyniknęło: zatrute źródła ludzkości, zatruwające ze swej strony cały ród ludzki; stąd zło wprowadzone między ludzi i pociągające za sobą potrzebę odkupiciela. Gdy się odrzuca to wszystko łatwo zrozumieć, że nie pozostaje miejsca ani dla Chrystusa, ani dla Kościoła, ani dla łaski, ani czegokolwiek innego, co przewyższa naturę. Jest to zdruzgotaniem gmachu wiary od szczytu do podstaw. Jeśli zatem ludy wierzą i wyznają, że Dziewica Maryja od pierwszej chwili swego poczęcia była wolna od wszelkiej zmazy, stąd wynika, że trzeba, by przyjęły i grzech pierworodny, i odkupienie przez Jezusa Chrystusa, i Ewangelię, i Kościół i wreszcie prawo cierpienia, na mocy czego wyrwany z korzeniem i zniszczony zostaje wszelki racjonalizm i materializm na świecie i ostaje się ta chwała i mądrość chrześcijańska, iż zachowała i obroniła cnotę. Co więcej, przewrotnością, wspólną wrogom wiary, w naszych zwłaszcza czasach, jest odpychanie i głoszenie, że należy odrzucać wszelki szacunek i posłuszeństwo wobec powagi Kościoła, nawet wobec wszelkiej władzy ludzkiej, w przekonaniu, że im łatwiej przyjdzie następnie zwalczyć wiarę. Tutaj jest źródło anarchizmu, zasady najszkodliwszej i najzgubniejszej, jaka istnieje, dla wszelkiego rodzaju porządku przyrodzonego i nadprzyrodzonego.

Taka plaga, równie zgubna dla społeczeństwa, co i dla chrześcijaństwa, będzie pokonana przez dogmat o Niepokalanym Poczęciu, wskutek obowiązku przyznania Kościołowi władzy, wobec której nie tylko wola musi się uginać, ale także i umysł. Z uczucia tego poddania się bowiem lud chrześcijański odnosi do Maryi Dziewicy ten hymn pochwalny : „Wszystkaś piękna jest, Maryjo, i nie ma w Tobie zmazy pierworodnej” (Grad Miss. in festo Im. Conc.). Uzasadnia to znowu twierdzenie Kościoła, że Ona sama wytępiła herezje w świecie całym.

Skoro wiara, jak mówi Apostoł, jest niczym innym, jak „podstawą tych rzeczy, których się spodziewamy” (Żyd 11:1), każdy przyzna łatwo, że gdy Niepokalane Poczęcie Maryi utwierdza naszą wiarę, przez to samo także ożywia naszą nadzieję. Tym więcej, że jeśli Dziewica wolna była od zmazy pierworodnej, to dlatego, że miała zostać Matką Chrystusa; stała się Matką Chrystusa, aby dusze nasze mogły odżyć w nadziei.

Pomijając tutaj miłość ku Bogu, zapytujemy: któż nie znalazłby w rozważaniu Niepokalanego Poczęcia Dziewicy bodźca do ścisłego przestrzegania nauki Jezusa Chrystusa, abyśmy miłowali się wzajemnie, tak jak On nas umiłował? „I ukazał się – w tych słowach opisuje św. Jan objawienie Boskie – znak wielki na niebie: Niewiasta obleczona w słońce, a księżyc pod jej nogami, a na głowie jej korona z gwiazd dwunastu” (Ap 12:1). Każdemu wiadomo, że owa niewiasta oznacza Maryję Dziewicę, która nietknięta żadną zmazą, poczęła naszego Mistrza Boskiego. I mówi Apostoł dalej: „A będąc brzemienną, wołała, rodząc i męczyła się w porodzie” (Ap 12:2). Św. Jan przeto widział Najświętszą Pannę Maryję wśród wiecznej szczęśliwości i wśród mozołu, tajemniczego porodu. Jakiego narodzenia? Bez wątpienia naszego, nas, którzy zatrzymani jeszcze na wygnaniu, potrzebujemy narodzenia się do doskonałej miłości Bożej i szczęśliwości wiecznej. Co do bólów porodu, to oznaczają one żar miłości, z jaką Maryja czuwała nad nami z wyżyn niebieskich i pracuje w nieustannych modlitwach nad tym, by liczba wybranych była kompletna.

Życzeniem Naszym jest, aby wszyscy wierni starali się zdobyć tę cnotę miłości i korzystali w tym celu zwłaszcza z nadzwyczajnych uroczystości, które się odbędą na cześć Niepokalanego Poczęcia Maryi. Z jakąż wściekłością i namiętnością zaczepiają dzisiaj Jezusa Chrystusa i religię, którą założył! Jakież więc niebezpieczeństwo dla wielu, niebezpieczeństwo obecne i nagłe uwiedzenia do błędu i zatracania wiary! „Kto więc mniema, że stoi, niech patrzy, żeby nie upadł” (1Kor 10:12). Ale niechaj wszyscy także zwrócą się do Boga przy pomocy Dziewicy św. w pokornych i gorących modlitwach, aby nawrócił na drogę prawdy tych, którzy mieli nieszczęście zboczyć z niej. Wiemy bowiem z doświadczenia, że modlitwa, która pochodzi z miłości i która opiera się na pośrednictwie Maryi, nigdy nie była daremna. Bez wątpienia, nie należy się spodziewać, aby napaści na Kościół ustały kiedykolwiek, „gdyż i sekty być muszą, aby się wśród was ujawnili ci, co są wypróbowani”(1Kor 11:19). Dziewica atoli nie przestanie ze swej strony podtrzymywać nas w naszych doświadczeniach, jakkolwiek przykrymi by one nie były i toczyć walkę, jaką prowadzi od swego poczęcia, tak, że codziennie będziemy mogli powtarzać te stewa „Dzisiaj zdeptała głowę dawnego węża” (Off. Imm. Conc. in II Vesp. ad Magnif.).

I aby skarby łask niebieskich, bardziej otwarte niż zwykle, dopomogły nam połączyć naśladowanie błogosławionej Dziewicy z hołdami, jakie Jej składać będziemy w ciągu tego roku i abyśmy łatwiej doszli do naprawienia wszystkiego w Jezusie Chrystusie, przeto za przykładem Naszych poprzedników na wstępie pontyfikatu postanowiliśmy udzielić światu całemu odpustu nadzwyczajnego w postaci jubileuszu. Oto, dlaczego, opierając się na miłosierdziu Boga Wszechmocnego i na władzy błogosławionych Apostołów św. Piotra i Pawia, w imię tej mocy związywania i rozwiązywania, jaka Nam została udzielona mimo Naszej niegodności, postanawiamy: Wszystkim i każdemu z wiernych obojga płci, przebywającym w mieście Rzymie lub znajdującym się tu chwilowo, którzy zwiedzą trzy razy cztery bazyliki patriarchalne, począwszy od pierwszej niedzieli wielkiego postu, 21 lutego aż do 2 czerwca włącznie, do dnia, w którym obchodzi się uroczystość Najświętszego Sakramentu i którzy przez pewien czas modlić się będą pobożnie o wolność i wywyższenie Kościoła katolickiego i Stolicy apostolskiej, o wytępienie herezji i nawrócenie grzeszników, o zgodę między chrześcijańskimi książętami, o pokój i zgodę całego ludu prawowiernego wedle Naszych intencji; którzy w czasie oznaczonym wyżej i poza dniami wielkiego postu raz pościć będą, używając tylko postnych potraw, którzy wyspowiadawszy się z grzechów przyjmą komunią św.; tak samo tym wszystkim, mieszkającym za obrębem Rzymu, którzy w oznaczonym wyżej czasie albo w ciągu trzech miesięcy, oznaczyć się mających przez Ordynariat, a nawet z rzędu, jeśli to uzna za słuszne dla wygody wiernych, w każdym razie przed 8 grudnia, odwiedzą trzy razy kościół katedralny, a w braku tegoż kościół parafialny, lub w braku i tego jeszcze, główny kościół miejscowy i którzy pobożnie spełnią inne warunki, wymienione tutaj – udzielamy odpustu zupełnego, pozwalając także, aby ten odpust, którego raz jeden tylko można dostąpić, ofiarować można za dusze tych, którzy opuścili to życie w łasce Bożej.

Pozwalamy nadto, aby podróżni na lądzie i morzu, spełniwszy wzmiankowane wyżej warunki po powrocie do domu, dostąpili tego samego odpustu.

Spowiednikom, uznanym przez własne Ordynariaty, udzielamy władzy zamienienia przepisanych przez Nas warunków na inne uczynki pobożne, na rzecz osób zakonnych obojga płci i innych jakichkolwiek osób, które nie mogłyby spełnić warunków, wraz z władzą zwolnienia od komunii św. dzieci, które jeszcze nie były przyjęte.

Nadto, wszystkim i każdemu z wiernych, tak świeckim, jak duchownym, czy to zakonnym czy świeckim, jakiegokolwiek zakonu i instytutu, włączając tych, którzy żądają osobnej wzmianki, udzielamy pozwolenia na wybranie w celu, o jaki chodzi, kapłana jakiegokolwiek, czy zakonnego, czy świeckiego wśród duchownych aprobowanych (a z tego mogą korzystać też i zakonnice, nowicjuszki i inne osoby, mieszkające w klasztorach z klauzurą, byleby spowiednik był aprobowany dla zakonnic), który to kapłan osoby wymienione, zgłaszające się do niego w czasie oznaczonym i spowiadające się w celu uzyskania jubileuszowego odpustu i spełniające inne warunki potrzebne, będzie mógł tym razem jedynie wedle sumienia zwolnić od wszelkiej ekskomuniki, suspensy i innych kar i cenzur duchownych, wyznaczonych z jakiejkolwiek przyczyny przez prawo lub sędziego, nawet w przypadkach zarezerwowanych w szczególny sposób dla kogokolwiek, choćby dla Najwyższego Zwierzchnika i Stolicy apostolskiej, jako też rozgrzeszyć ze wszystkich grzechów i występków, zarezerwowanych Ordynariuszom i Nam samym i Stolicy apostolskiej, wyznaczając wszelako poprzednio zbawienną pokutę i wszystko, co przepisuje prawo, a jeżeli chodzi o herezję, odwołanie i wyrzeczenie się błędów, wymagane przez prawo; zamieniać nadto wszelkiego rodzaju śluby, nawet złożone pod przysięgą i zarezerwowane dla Stolicy apostolskiej (wyjątek stanowią śluby czystości, zakonne lub zawierające zobowiązania, przyjęte przez trzecią osobę), zamieniać te śluby, powtarzamy, na inne uczynki pobożne i zbawienne, a jeśli chodzi o penitentów, przebywających w zakonach, a nawet o osoby zakonne, rozgrzeszyć je od wszelkiego uchybienia, przeciw praktyce zakonnej, popełnionego jednak tylko przez naruszenie cenzury. Nie dyspensujemy zresztą niniejszym innych uchybień, popełnionych w jakikolwiek sposób, czy przez zuchwałość czy z ułomności, jawnie lub skrycie, czy przez czyn hańbiący, albo przez inną nieudolność lub niezręczność; ponieważ nie chcemy także zbaczać od konstytucji wydanej przez Benedykta XIV błogosławionej pamięci, rozpoczynającej się od słów „Sacramentum potnitentiae” z oświadczeniami, dodanymi do niej; ani też, aby niniejsze mogły lub powinny być użyteczne tym, których My sami i Stolica apostolska, albo jakiś prałat lub sędzia duchowny był ekskomunikował osobno, suspendował albo ogłosił jako znajdujących się pod mocą wyroku lub cenzury, albo którzy by byli obłożeni publiczną klątwą, chyba jeśliby w oznaczonym czasie dokonali zadośćuczynienia i pogodzili się, jeśli potrzeba, ze stronami.

Do tego dodajemy, że chcemy i pozwalamy, aby przez cały ten czas jubileuszowy każdy zachował niepodzielnie przywilej uzyskania wszelkich odpustów, nie wyłączając zupełnych, udzielonych przez Nas lub Naszych poprzedników. Kończymy list niniejszy, Czcigodni Bracia, wyrażając na nowo nadzieję, jaką mamy w sercu, że za pomocą łask nadzwyczajnych tego jubileuszu, wyznaczonego pod auspicjami Niepokalanej Dziewicy, wielu tych, którzy niegodnie odstąpili od Jezusa Chrystusa, powróci do Niego i że wśród ludu chrześcijańskiego rozkwitnie na nowo miłość do cnót i żar pobożności. Przed pięćdziesięciu laty, gdy Pius IX, Nasz poprzednik, ogłosił, że Niepokalane Poczęcie błogosławionej Matki Jezusa Chrystusa ma być przedmiotem wiary, niezmierzona obfitość łask, jako to przypomnieliśmy, zstąpiła na ziemię, a wzrost zaufania do Dziewicy św. wywołał znaczny postęp dawnej religii ludów. Cóż nas powstrzymuje od oczekiwania czegoś lepszego jeszcze w przyszłości? Bez wątpienia przeżywamy smutną epokę i mamy prawo podnosić tę skargę proroka: „Albowiem nie ma prawdy i nie ma miłosierdzia i nie ma znajomości Boga na ziemi. Złorzeczeństwo i kłamstwo, i mężobójstwo, i kradzież, i cudzołóstwo wylało z brzegów” (Oz 4:1-2). Jednakże wpośród tego, jak nazwać można, potopu złego, oko widzi podobną do tęczy najłaskawszą Dziewicę, znak pokoju między Bogiem a ludźmi. „Łuk mój położę na obłokach i będzie znakiem przymierza między mną, a między ziemią” (Gen 9:13). Chociażby rozszalała nawałnica i noc ciemna zakryła niebo, nikt drżeć nie powinien. Widok Maryi przebłaga Boga i On przebaczy. „I będzie łuk na obłokach, i ujrzę go, i wspomnę na przymierze wieczne” (Gen 9:16). „I nie będzie więcej wód potopu ku wygładzeniu wszelkiego ciała” (Gen 9:15). Bez wątpienia, gdybyśmy zaufali Maryi jak należy, zwłaszcza w czasie, w którym święcić będziemy z większą pobożnością Jej Niepokalane Poczęcie, bez wątpienia, powtarzamy, poznamy, że Ona jest zawsze tą Dziewicą potężną, która „swa dziewiczą stopą zdeptała głowę węża” (Off. Imm. Conc. BMV).

Jako zakład tych łask, Czcigodni Bracia, udzielamy Wam w Panu, z całego serca, Wam i Waszym ludom, błogosławieństwa apostolskiego.

Dan w Rzymie u św. Piotra, 2. lutego 1904 roku, w pierwszym roku Naszego pontyfikatu.

Pius X, Papież.

Na podstawie wydania: Pelplin 1904

Język uwspółcześniono




Duchowa pielgrzymka do Lourdes (2-10 lutego)

Dokument do pobrania jako e-book

Szczęśliwi są ci, którzy sami lub z pielgrzymką zwiedzają to święte miejsce jakim jest Lourdes. Przebywają tam oni niejako w domu matki pełnym miłości, gdyż Maryja jest najmiłościwszą Matką. Budują się tam pobożnością wiernego ludu, piją cudowną wodę ze źródła i biorą udział we wspaniałych procesjach – widzą i na sobie doświadczają cudów łaski, podziwiają olbrzymie skały i góry, które wszechmoc Boża napiętrzyła dokoła Lourdes. (…) Kto w takiej pielgrzymce brał udział, ten nie zapomni nigdy o szczęśliwych jej chwilach.

Większość z nas nie ma jednak tego szczęścia, aby brać udziału w pielgrzymce do Lourdes. Ubóstwo, choroba, obowiązki stanu świeckiego lub duchownego na to nie pozwalają, chociaż pragnęlibyśmy wyruszyć w pielgrzymkę do tego świętego miejsca. W zastępstwie prawdziwej pielgrzymki do Lourdes, powstała więc i to słusznie tak zwana: „Duchowa pielgrzymka do Lourdes”. Można się duchowo przenieść do Lourdes i w ten sposób swoje modlitwy i dobre uczynki połączyć z dobrymi uczynkami pielgrzymujących do Lourdes. Pomysł duchowych pielgrzymek do Lourdes narodził się w 1884 r. i praktykuje je wielu chrześcijan. (…)

 W jakiej intencji należy podejmować ową duchową pielgrzymkę? Otóż w tej, aby za przyczyną Niepokalanie Poczętej Najświętszej Maryi Panny, która się objawiła w Lourdes, uprosić u Boga łaskę dla siebie lub dla innych, np. łaskę nawrócenia, szczęśliwej godziny śmierci, otrzymania zdrowia, rozszerzenia i uświęcenia Kościoła, szczęścia i powodzenia w ważnych przedsięwzięciach.

   W jaki sposób dokonać tej pielgrzymki? Należy odprawić przez dziewięć dni wskazane poniżej modlitwy. Na początku każdej modlitwy można się pokropić wodą z Lourdes, o ile mam do niej dostęp. Staraj się usilnie przez te dziewięć dni, unikać ciężkich grzechów, a w miarę możliwości nawet grzechów powszednich. Odpraw te modlitwy – jeżeli istnieje taka możliwość – przed grotą, figurą lub obrazem Najświętszej Panny z Lourdes. Dla Jej uczczenia można zapalić świecę lub lampkę. Podczas tych dziewięciu dni przystąp do św. Sakramentów Spowiedzi i Komunii. Bądź przekonanym, że Pan Bóg przyjmie twoją duchową pielgrzymkę do Lourdes łaskawie, a Matka Boża ci w tym dopomoże.

   Kiedy rozpocząć tę duchową pielgrzymkę do Lourdes? Według możliwości każdego wiernego. Poza okresem przed świętem Matki Bożej z Lourdes, godnym polecenia jest miesiąc maj, poświęcony Najświętszej Maryi Pannie, miesiąc październik,   poświęcony Matce Bożej Różańcowej, jak i każde święto Najświętszej Panny.

   Możesz tę duchową pielgrzymkę odprawić wspólnie z innymi osobami, ponieważ Pan mówi: „Gdzie dwóch lub trzech jest w imię moje zgromadzonych, tam i ja jestem wśród nich” (Mt 18, 20). Przez tę duchową pielgrzymkę do Lourdes zjednamy sobie opiekę Królowej nieba, która woła do nas słowami Pisma świętego: „Kto mnie znajdzie, znajdzie życie i wyczerpie zbawienie od Pana”. Duchową pielgrzymkę można polecić nawet tym, którzy już byli w Lourdes, aby odnowili dobre przedsięwzięcia i aby wyjednali sobie nowe łaski. Nawet i chorujący niech odprawią pielgrzymkę w duchu na swym łożu boleści – Najświętsza Maryja Panna ich z pewnością wspomoże.

Modlitwy podczas Duchowej Pielgrzymki do Lourdes

Dzień pierwszy

   Najświętsza Panno Maryjo, raczyłaś się pokazać w Lourdes ubogiej, niewinnej dziewczynce Bernadecie i do niej przemówiłaś: „Ja ci przyrzekam uczynić cię szczęśliwą, ale nie tu na tym świecie, lecz w niebie”. Patrz, i ja pragnę być także szczęśliwym; ponieważ jednak tu na tym świecie, gdzie na choroby, utrapienia i śmierć wystawiony jestem, prawdziwego i stałego szczęścia znaleźć nie mogę, przeto Cię błagam pokornie, abyś mi uprosiła prawdziwe i nieprzemijające szczęście w niebie u Twego Boskiego Syna Jezusa Chrystusa.

   Łączę swoje modlitwy z modlitwami wszystkich pielgrzymów, którzy Cię wzywają na cudownym miejscu w Lourdes. W duchu upadam na kolana przed grotą, w której się objawiłaś i wołam do Ciebie: „O Maryjo, wspomożenie wiernych, dopomóż także i mnie w mojej potrzebie. Przez Jezusa Chrystusa, Syna Twego i Pana naszego”. Amen.

Litania do Najświętszej Maryi Panny z Lourdes

Akty strzeliste do Maryi

Niech będzie pochwalony Jezus i Maryja.

Słodkie Serce Maryi, bądź naszym zbawieniem.

Niech będzie błogosławione święte i niepokalane poczęcie Najświętszej Maryi Panny, Matki Boga.

W poczęciu Twym, Panno Maryjo, byłaś niepokalana.
Módl się za nami do Ojca, któregoś Syna Jezusa z Ducha Świętego poczęła i porodziła. Amen.

Część radosna Różańca świętego.

Dzień drugi

   Najświętsza Maryjo Panno, Ty jesteś Matką bolesną Pana naszego Jezusa Chrystusa. Siedmiokrotny miecz boleści przeszył Twe święte Serce, jak Ci to przepowiedział starzec Symeon z natchnienia Ducha Świętego w Świątyni Jerozolimskiej. Albowiem z Jezusem musiałaś uciekać do Egiptu; Twego Boskiego Syna szukałaś w Jeruzalem trzy dni; gdy Go skazano na śmierć krzyżową, poszłaś za Nim aż na Kalwarię i stałaś pod krzyżem. Patrzyłaś na krew Boskiego Syna, która dla naszego zbawienia na drzewie krzyża spływała. Z tego to powodu rzekłaś także, o święta Panno w grocie z Lourdes te słowa: „Pokuty, pokuty, pokuty!” Pokutę czynić mamy za nasze grzechy, z których przez cierpienia i śmierć Syna Twego odkupieni jesteśmy. Dopomóż nam, zwłaszcza mnie, Matko Najświętsza, prowadzić życie pokutne, abym Jezusa nie krzyżował na nowo moimi grzechami. Módl się za nawrócenie grzeszników, albowiem jesteś „Ucieczką grzesznych”.

Abym został prędzej wysłuchany, dołączam swe modlitwy do modlitw wznoszonych w Lourdes do tronu Bożego. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Maryi

Akty strzeliste do Maryi

Pani moja, Matko moje, pamiętaj, żem Twoim.
Zachowaj mnie, strzeż mnie jako rzeczy i własności swojej.
Panno przed porodzeniem, módl się za nami! Zdrowaś Maryjo…
Panno przy porodzeniu, módl się za nami! Zdrowaś Maryjo…

Panno po porodzeniu, módl się za nami! Zdrowaś Maryjo …

Panno Maryjo, Matko Boga, módl się za nas u Jezusa.

Część bolesna Różańca świętego

Dzień trzeci

   O Maryjo, Ty jesteś Panną potężną. Do Ciebie wołamy: Panno potężna, módl się za nami! Przez Boskiego Syna Twego Jezusa Chrystusa zdeptałaś głowę węża piekielnego. Bądź pozdrowiona Matko Boga, Tyś nam porodziła Króla, który panuje nad niebem i ziemią, Tyś pozwoliła wytrysnąć w grocie w Lourdes źródłu ze skały, którego orzeźwiająca woda przywraca chorym zdrowie. „Pij ze źródła”, tak mówiłaś do Bernadety, a ona idąc za tym wezwaniem piła z niego i odtąd pije zeń niezliczone mnóstwo chrześcijan.

   O Maryjo, módl się za chorymi i umierającymi. Módl się przede wszystkim za mną, gdy choroba i śmierć przybliżać się będą. Nie dozwól, abym w grzechu śmiertelnym umierał. Łączę swoje modlitwy i uwielbienia z pobożnymi pielgrzymami, którzy w Lourdes do Ciebie o pomoc błagają i jako „Wspomożenie wiernych” Ciebie wysławiają. Amen.

Litania do Najświętszej Maryi Panny z Lourdes

Pobożne akty strzeliste do Najświętszej Maryi Panny z Lourdes

Tobie, dziewicza Matko Maryjo, która nigdy nie podlegałaś żadnej skazie winy osobistej ani grzechu pierworodnego, polecam i powierzam czystość mego serca.
O Maryjo, która bez zmazy na świat przyszłaś, uproś mi u Boga, abym bez winy z niego schodził.

O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy. Amen.

Cześć chwalebna Różańca świętego

Dzień czwarty

   Lud się radował, Maryjo, gdy przy źródle groty z Lourdes chorzy zostali uzdrowieni, zasmuceni –  pocieszeni, a wątpiący nabrali nowej otuchy. Jak wielkim dobrem jest zdrowie ciała. Ale daleko większym dobrem jest zdrowie duszy. Albowiem na cóż by nam się przydało zdrowie ciała i długie życie, gdybyśmy członków naszego ciała do grzechu, do obrazy Boskiego Majestatu nadużywali. Czyż nie powiedział Pan nasz Jezus Chrystus: „Lepiej ci jest z jednym okiem wejść do nieba, niż być wrzuconym z oboma oczyma do ognia piekielnego” (Mt 18,9)?

   Dołączam moje modlitwy do modlitw, które się wznoszą w Lourdes do tronu Boga: przenoszę się w duchu na święte miejsce cudowne, gdzie Pan Bóg za Twoją przyczyną, o Maryjo, niezliczone prośby wysłuchuje, i błagam Cię, Najświętsza Panno, strzeż mnie przed nadużywaniem sił mego ciała; zachowaj mnie przed strasznym trądem grzechu śmiertelnego. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Mary

Pobożne akty strzeliste do Maryi

Święta i niepokalana Panno Maryjo, Matko Boga i nasza Matko, wstawiaj się za nami u Serca Jezusa, który jest Synem Twoim, a naszym Bratem.
O Maryjo, Matko Boga i Matko litości, módl się za nami i za umarłymi.

Najświętsza Maryjo Panno, Matko Pana naszego i Zbawiciela, proszę Cię, błagam Cię, spraw przez Twe miłosierdzie, abym we wszystkich niebezpieczeństwach i potrzebach duszy do Ciebie się uciekał, do Ciebie się modlił i Ciebie o pomoc wzywał. Amen.

Część radosna Różańca świętego

Dzień piąty

   Archanioł Gabriel pozdrowił Cię, Maryjo, w domu w Nazarecie: „Bądź pozdrowiona, błogosławionaś Ty między niewiastami” (Łk 1,28). Kłania się Tobie Archanioł, albowiem jesteś Królową aniołów; błogosławioną jesteś między pannami i niewiastami, gdyż Ty sama jesteś pełna łaski, jesteś pełna Ducha Świętego od swego poczęcia. Od początku istnienia Twego przyozdobił Cię Pan Bóg w łaskę uświęcającą, od grzechu zaś pierworodnego i od złych pożądliwości Cię uwolnił. Uwielbiam Cię słowami Pisma św.: „Cała piękna jesteś, ukochana moja, a żadnej zmazy nie ma w Tobie” (Pnp 4,7).
W Lourdes pokazałaś się, jaśniejąc pięknością niebieską, służebnicy Twojej Bernadecie i rzekłaś do niej: „Ja jestem Niepokalane Poczęcie”. Przenoszę się w duchu na miejsce cudowne i wielbię Cię z pobożnymi pielgrzymami, z całym nawet Kościołem: „Ty jesteś Niepokalane Poczęcie”. Przez Twoje Niepokalane Poczęcie zachowaj mnie czystym i niepokalanym. Amen.

Litania do Najświętszej Maryi Panny w Lourdes

Akty wiary w Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny

   O mój Boże, wierzę w Ciebie; wierzę we wszystko, cokolwiek nam objawiłeś, a Kościół Twój święty katolicki nam do wierzenia podaje. Wierzę przede wszystkim, że Najświętsza Maryja Panna jest rzeczywiście Matką Boga. Wierzę mocno i bez wątpienia, że jest Matką i Panną zarazem, a nawet, że jest wolna od najmniejszego grzechu rzeczywistego. Również mocno i bez wątpienia wierzę, że Maryja w pierwszej chwili poczęcia swego przez szczególną łaskę i przywilej Boga ze względu na zasługi Jezusa Chrystusa, Zbawcy rodzaju ludzkiego, była zachowana od wszelkiej skazy grzechu pierworodnego. Amen.

Część bolesna Różańca świętego

Dzień szósty

    Najświętsza Maryjo Panno, Ty okazujesz się nam wszędzie i zawsze jako nasza ucieczka i nasza wszechwładna Pośredniczka u Boga. Spodobało Ci się jednak na miejscu cudownym w Lourdes okazać Twoją szczególniejszą moc na duszach, które Cię tam z ufnością wzywają. Patrz, oto i ja odbywam pielgrzymkę w duchu do Twej świątyni, w której powiedziałaś: „Ja chcę, aby tu kościół zbudowano i życzę sobie, aby w procesjach tutaj przychodzono”. Łączę wszystkie modlitwy ze wszystkimi ofiarami Mszy św., które w grocie i w cudownym kościele są codziennie ofiarowane Bogu, memu najwyższemu Panu. Błagam Cię święta Panno, z pobożnymi pielgrzymami: „Módl się za mną, Święta Boża Rodzicielko, abym się stał godnym obietnic Chrystusowych”. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Maryi

Salve Regina (Witaj Królowo)

   Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj! Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy; do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole. Przeto więc, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć, a Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż. O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!

V. Dozwól mi chwalić Ciebie, Panno Najświętsza,
R. Daj mi moc przeciw nieprzyjaciołom Twoim.

Módlmy się. Pod Twoją obronę i opiekę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, nie racz gardzić modlitwą naszą w potrzebach naszych, ale nas wybaw każdego czasu od wszelkich nieszczęść, chwalebna i błogosławiona Panno. Amen.

Część chwalebna Różańca świętego

Dzień siódmy

   Przepowiedziałaś kiedyś, o Święta Matko Maryjo, że wszelkie narody i pokolenia sławić Cię będą. Ta Twoja przepowiednia spełniła się w najwspanialszy sposób w cudownym miejscu w Lourdes, albowiem tam głoszona jest Twa sława we wszystkich językach dniem i nocą. Ze wszystkich części świata przybywają tam pielgrzymi, zdrowi i chorzy, nieznani i sławni, klęczą przed grotą i w cudownym kościele, modląc się gorąco do Maryi: „O Matko z Dziecięciem Nieba, która nam wszelkie cierpienia osładzasz”.

Patrz, o Maryjo, i ja odbywam także pielgrzymkę duchową do Lourdes! Leżąc krzyżem przed świętą grotą, w której się objawiłaś Bernadecie, tak się modlę:
Jezu, Maryjo, Józefie, Wam oddaję duszę moją.
Jezu, Maryjo, Józefie, bądźcie ze mną przy skonaniu.
Jezu, Maryjo, Józefie, niech przy Was w pokoju oddam Bogu ducha.

Litania do Najświętszej Panny w Lourdes

Pozdrowienie Królowej Nieba

Królowo nieba, wesel się, Alleluja.

Albowiem ten, któregoś godną była nosić, Alleluje.

Zmartwychwstał, jak to był przepowiedział, Alleluja.

Módl się za nami, Alleluja.

V. Raduj i wesel się Panno Maryjo, Alleluja.

R. Bo zmartwychwstał Pan prawdziwie, Alleluja.

Módlmy się. Boże, któryś przez zmartwychwstanie Syna Twego i Pana naszego Jezusa Chrystusa świat uweselić raczył: spraw, prosimy Cię, abyśmy za przyczyną Jego Rodzicielki Panny Maryi, radości wiecznego żywota otrzymali. Przez tegoż Chrystusa Pana naszego. Amen.

Część radosna Różańca świętego

Dzień ósmy

   Wielkie i niezliczone są cuda łaski Bożej w Lourdes, które Pan Bóg za Twoją przyczyną dokonuje, o Matko naszego Zbawcy. Wypełnia się słowo Pisma świętego: „Ślepi widzą, głusi słyszą, chromi chodzą, trędowaci bywają oczyszczeni, ubogim Ewangelię opowiadają”. Błogosławiony jest, który nie bierze zgorszenia z działania łaski Bożego miłosierdzia w Lourdes. Chorzy piją wodę ze źródła świętej groty i otrzymują zupełne wyleczenie lub cudowne pokrzepienie w cierpieniach, gdy z ufnością i wytrwałością do Ciebie, o Maryjo, wołają. A jakiż cel ma moja pielgrzymka duchowa do Lourdes? I ja uginam się pod ciężarem cierpień ciała i duszy, moje prace często mi się nie udają, choroby i pokusy mnie niepokoją, zgorszenia i śmierć czekają mnie w tym życiu. Święta Panno, która się tak pomocna w Lourdes okazujesz, dopomóż mi w każdej potrzebie, a zwłaszcza w godzinie mej śmierci. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Maryi

Memorare św. Bernarda

 Pomnij, o najmiłościwsza Panno Maryjo, iż od wieków nie słyszano, aby ktokolwiek uciekając się pod Twoją obronę, błagając o Twoją pomoc i żebrząc Twego wstawienia, został przez Ciebie opuszczony. Tą ufnością ożywiony, o Panno nad pannami, o Matko, do Ciebie biegnę, do Ciebie przychodzę, jako grzesznik płaczący stawam przed Tobą. Nie chciej, Matko Słowa Wcielonego, gardzić słowami moimi, ale je usłysz łaskawie i wysłuchaj. Amen.

Dzień dziewiąty, ostatni

   Bądź pozdrowiona najwznioślejsza Królowo pokoju, Najświętsza Matko Boga, przez Najświętsze Serce Jezusa, Syna Twego, Księcia pokoju. Sprawże, aby Jego gniew się uśmierzył i w pokoju panował nad nami.
O pokój proszę. O ów pokój, którego świat dać nie może. Kiedyż osiągnę ów pokój? Gdy grzechów będę unikać, a przykazania Boże wypełniać. W tym celu udaję się w duchu do owego miejsca w Lourdes, gdzie Ty, Królowo niebieskiego pokoju, grzesznikom nawrócenie, chorym uzdrowienie, sprawiedliwym wytrwałość w dobrym u Boga wyjednujesz. Oby moja duchowa pielgrzymka do Lourdes nie była bezskuteczna, ale oby modlitwy moje w łączności z Twoimi modlitwami i zasługami, o Maryjo, jak i w łączności z modlitwami pielgrzymów w Lourdes, jako przyjemne kadzidło wznosiły się do Boga i wyjednały mi koronę żywota wiecznego.

Tobie, opiekunko moja i Matko, poświęcam całe swe życie; oddaję Twej opiece tych zwłaszcza, którzy rzeczywiście lub w duchu pielgrzymują do Lourdes.
Daj nam życie czyste,

Prostuj ścieżki nasze.

Abyśmy oglądając Jezusa,

Zawsze się cieszyli z Tobą. Amen.

Litania do Najświętszej Panny z Lourdes

Akt poświęcenia się Maryi.

Zdrowaś Maryjo…

Władczyni moja, Matko moja! Tobie się całkowicie oddaję, a na dowód mego poświęcenia się ofiaruję Tobie dzisiaj oczy moje, uszy moje, usta moje, serce moje i całego siebie. Gdy przeto Twoim jestem, o dobra Matko, zachowaj mnie i broń mnie jako rzeczy i własności Twojej. Amen.

Część chwalebna Różańca św.

Litania do Najświętszej Maryi Panny w Lourdes

Panie, zmiłuj się nad nami.

Chryste, zmiłuj się nad nami.

Panie, zmiłuj się nad nami.

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.

Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.

Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.

Niepokalane Poczęcie, świątynio Trójcy przenajświętszej, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, Matko Boga i Matko wszystkich ludzi, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, żywa arko przymierza, w której Jezus odpoczywał, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, Panno nad pannami, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która pokazałaś się Bernadecie w tej grocie, promieniejąc cała światłem, , módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która się przy wszystkich Twych objawieniach do niej mile uśmiechała, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, której nogi na dzikim krzaku róż spoczywały i złotymi różami przyozdobione były, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która rzekłaś do prostej dziewczyny: Idź i powiedz kapłanom, aby mi tutaj kaplicę wybudowano i w procesjach przybywano, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która w grocie mówiłaś:

„Módl się za grzeszników”, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która pozwoliłaś wytrysnąć źródłu, z którego woda oczyszcza serca i uzdrawia chorych, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która powiedziałaś: obmyj się przy źródle i pij z niego, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która do pokuty napominałaś, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która rzekłaś: „Jam jest Niepokalane Poczęcie”, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, która się w grocie objawiłaś, aby nas rozweselić, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, przez której objawienie się, grota stała się Betesdą dla chorych i strapionych wszelkiego rodzaju, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, przez której objawienie się zamieniono grotę w Lourdes na miejsce przytułku dla nędznych grzeszników, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, przez której zjawienie się grotę tę obrócono na pewny port zbawienia pośród burz, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, przez której objawienie się grotę w Lourdes na raj zamieniono, módl się za nami!

Niepokalane Poczęcie, zbawienie i nadziejo pielgrzymów, módl się za nami!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie!

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami!

Uwielbiamy Cię po tysiąckroć, o Maryjo, dla Twego niepokalanego poczęcia.

Ojcze nasz. Zdrowaś Maryjo.

Módlmy się. Boże dobroci, któryś Najświętszej Pannie, jako nowej tęczy pozwolił objawić się w grocie, aby pokazać, że chcesz zawrzeć pokój ze światem i że wreszcie dni triumfu i szczęścia nastać mają, prosimy Cię przez zasługi tejże Panny, użycz nam wszelkich swych łask, o które Cię dla Ojca św., dla Kościoła, dla naszej rodziny i naszej ojczyzny błagamy. Daj nam, o Boże, zdrowie ciała i duszy. Amen.

Litania do Niepokalanego Serca Maryi

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.

Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.

Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.

Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.

Serce Maryi Niepokalane, módl się za nami!

Najukochańsze Serce Córki Ojca niebieskiego, módl się za nami!

Uwielbione Serce Matki Syna Bożego, módl się za nami!

Wybrane Serce Oblubienicy Ducha Świętego, módl się za nami!

Serce Maryi, stolico mądrości, módl się za nami!

Serce Maryi, zwierciadło sprawiedliwości, módl się za nami!

Serce Maryi, zbiorze wszelkiej świętości, módl się za nami!

Serce Maryi, Arko przymierza, módl się za nami!

Serce Maryi, Bramo niebieska, módl się za nami!

Wsławione Serce Maryi, módl się za nami!

Możne Serce Maryi, módl się za nami!

Łaskawe Serce Maryi, módl się za nami!

Wierne Serce Maryi, módl się za nami!

Chwalebne Serce Maryi, módl się za nami!

Miłościwe Serce Maryi, módl się za nami!

Potulne Serce Maryi, módl się za nami!

Pokorne Serce Maryi, módl się za nami!

Cierpliwe Serce Maryi, módl się za nami!

Serce Maryi, dla nas zasmucone, módl się za nami!

Serce Maryi, dla nas pełne boleści, módl się za nami!

Serce Maryi, dla nas przeszyte, módl się za nami!

Serce Maryi, Ucieczko grzesznych, módl się za nami!

Serce Maryi, Pocieszycielko utrapionych, módl się za nami!

Serce Maryi, wzmocnienie wiernych, módl się za nami!

Serce Maryi, silna pomocy w pokusach, módl się za nami!

Serce Maryi, nadziejo konających, módl się za nami!

Serce Maryi, podporo Twych czcicieli, módl się za nami!

Serce Maryi, wsparcie w naszych smutkach, módl się za nami!

Serce Maryi, zwierciadło miłości Boskiego Serca, módl się za nami!

Serce Maryi, majestatem i chwałą w niebie ukoronowane, módl się za nami!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

Chryste usłysz nas. Chryste wysłuchaj nas.

Ojcze nasz. Zdrowaś Maryjo.

V. Dozwól nam chwalić Ciebie, o Panno Najświętsza,
R. Daj nam moc przeciwko nieprzyjaciołom Twoim.

Módlmy się. Boże, któryś święte i Niepokalane Serce Maryi tymi samymi uczuciami miłosierdzia dla nas napełnił, którymi Serce Jezusa Chrystusa, Twego i Jej Syna, zawsze przepełnione było, udziel nam wszystkim, którzy to chwalebne Serce uwielbiają, aby przez zasługi tegoż otrzymali doskonałą zgodność swych uczuć i skłonności z Najświętszym Sercem Jezusa Chrystusa aż do swej śmierci. Amen.

Na podstawie: ks. Jan Chrząszcz, Duchowna Pielgrzymka do Lourdes, Wydawnictwo dzieł katolickich Michała Rogiera, Góra św. Anny 1913.

Wydanie uwspółcześnione

www.coreorum.pl




Litania o miłości Jezusa Chrystusa

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste, Synu Maryi usłysz nas.
Chryste, Synu Maryi, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty Boże, zmiłuj się nad nami.
Św. Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Najsłodsza Maryjo, po Bogu pierwsza Ucieczko nasza, spraw, ażebym Jezusa i Ciebie kochał i chwalił na wieki.
Najsłodsza Maryjo, nieprzebrany skarbie łaski,
Najsłodsza Maryjo, przeczysta miłości Jezusa,
Najsłodsza Maryjo, pragnąca zbawienia dusz ludzkich,
Najsłodsza Maryjo, czysty przybytku Bóstwa, Przenajświętszej Trójcy pokorna Służebnico,
Najsłodsza Maryjo, Ducha Świętego Oblubienico,
Najsłodsza Maryjo, Królowo nieba i ziemi, Panno pięknością ukoronowana,
Najsłodsza Maryjo, Matko Boga wiecznego od wieków przejrzana,
Najsłodsza Maryjo, Matko miłości, Matko litości, Matko miłosierdzia, Matko łaski pełna,
Najsłodsza Maryjo, Matko dostępujących Królestwa Niebieskiego, któraś nie tylko dla sprawiedliwych, ale i dla nas grzesznych stała się Matką Bożą,
Najsłodsza Maryjo, miłość Jezusową w sercach naszych wzniecająca,
Najsłodsza Maryjo, Ucieczko grzeszników, Nadziejo konających,
Najsłodsza Maryjo, Opiekunko nasza, Pociecho wszystkich strapionych,
Najsłodsza Maryjo, przez Serce Syna Twego, nad żywot Tobie milszego, przez Najsłodsze Imię Jego Jezus, przez Najdroższą Krew Jego dla nas wylaną,
Najsłodsza Maryjo, przez Twe miłosierdzie macierzyńskie i Serce Twoje bolesne dla Chrystusa ukrzyżowanego, przez wszystkie Tajemnice Najświętszego życia Twego na ziemi, przez Wniebowzięcie i chwalebne ukoronowanie i nad wszystkie Anioły wywyższenie Twoje, spraw, ażebym Jezusa i Ciebie kochał i chwalił na wieki.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przez miłość Maryi, przepuść nam Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przez miłość Maryi, wysłuchaj nas Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przez miłość Maryi, zmiłuj się nad nami.

Chryste, Synu Maryi, usłysz nas;
Chryste Synu Maryi, wysłuchaj nas.

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.

Źródło: Nowy brewiarzyk tercjarski, wyd. trzynaste, nakładem prowincjałatu OO. Kapucynów w Krakowie 1928.