1

Fatimska lekcja miłości

10 grudnia 1925 r. w hiszpańskim mieście Pontevedra siostrze Łucji objawiła się Najświętsza Maryja Panna wraz z wyniesionym na świetlistej chmurze Dzieciątkiem Jezus. Położywszy rękę na ramieniu Łucji, pokazała jej swoje Serce otoczone cierniami, a Dzieciątko Jezus skierowało do niej te słowa:

„Miej współczucie dla Serca twojej Najświętszej Matki, pokrytego cierniami, którymi niewdzięczni ludzie ranią Je w każdej chwili, i nie ma nikogo, kto by w akcie Zadośćuczynienia usunął je”.

Wówczas Najświętsza Maria Panna powiedziała:

„Spójrz, Moja córko, na Moje Serce, otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie ranią Mnie w każdej chwili przez swoje bluźnierstwa i niewdzięczność. Ty przynajmniej staraj się mnie pocieszyć i ogłosić w Moim imieniu, że obiecuję towarzyszyć w chwili śmierci, ze wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia tym osobom, które w pierwsze soboty pięciu kolejnych miesięcy przystąpią do Sakramentu spowiedzi, Komunii świętej, odmówią pięć dziesiątków różańca i dotrzymają Mi towarzystwa przez piętnaście minut, podczas medytacji piętnastu tajemnic Różańca, z zamiarem Zadośćuczynienia Mojemu Niepokalanemu Sercu”.

Przesłanie z Pontevedra było realizacją obietnicy, jaką 8 lat wcześniej Matka Boża dała Łucji w Fatimie:

„Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie Mnie lepiej poznali i pokochali. Chce On ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Tym, którzy je przyjmą, obiecuję zbawienie. Dusze te będą tak drogie Bogu, jak kwiaty, którymi ozdabiam Jego tron” (13 czerwca 1917 r.).

„Przybędę, aby prosić … o Komunię wynagradzającą w pierwsze soboty miesiąca” (13 lipca 1917 r.).

Kochać jak Bóg

W tych kilku prostych zdaniach wypowiedzianych przez Niepokalaną Pan Bóg objawił człowiekowi wszystko, czego on potrzebuje wiedzieć dla zbawienia swojej duszy. Dał poznać swoją wolę: aby Matka Boża była lepiej znana i kochana. Co więcej, przedstawił środek, który niezawodnie doprowadzi każdego człowieka dobrej woli do tego poznania i do miłości ku Niepokalanej.

W Fatimie Pan Bóg przychodzi do ludzi po raz kolejny. I po raz kolejny próbuje nauczyć ich miłości. Nie interesownej zażyłości czy egoistycznego przywiązania, ale miłości Bożej – takiej, jaką On sam jest. Miłości, która otwiera drogę do zjednoczenia się z Nim samym.

Co prawda Bóg jest stale zjednoczony ze swoim stworzeniem w sposób naturalny [1]. W Fatimie tłumaczy jak wstąpić na drogę zjednoczenia nadprzyrodzonego. Dokonuje się ono gdy dwie wole – Boska i ludzka, są zupełnie zgodne. Gdy jest w nich podobieństwo miłości.

Tej zgodności w pożądaniu umysłowym, jakim jest wola, drogę otwiera Niepokalana. Pan Bóg  zachęca dusze, aby pokochały tę samą osobę, którą On bezgranicznie ukochał – Niepokalaną. Dzięki temu zespoleniu w miłości do Niej, On chce się z człowiekiem zaprzyjaźnić, pomimo ludzkiej niewierności. Chce, aby człowiek przez to nadprzyrodzone zjednoczenie upodobnił się do Niego.

Pan Bóg w Fatimie nie pozostawia miejsca na domysły i spekulacje. Jego wola jest przedstawiona w sposób jasny i precyzyjny. Aby zbawić nasze dusze i dusze nam powierzone, musimy poznać i pokochać Matkę Niebieską.  A będzie to możliwe, gdy wynagrodzimy Jej choć po części cierpienie zadawane Jej Niepokalanemu Sercu, odprawiając nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca.

Intencja najważniejsza

W jednym z kolejnych objawień, 15 lutego 1926 r., Pan Jezus przedstawia siostrze Łucji naukę, która stanowi warunek pełnego poznania i umiłowania Matki Bożej i kwintesencję każdego nabożeństwa do Niej, także nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca. Zanim to nastąpi, siostra Łucja próbuje tłumaczyć Panu Jezusowi, że jej spowiednik twierdzi, że takie nabożeństwo już istnieje.

I rzeczywiście, prywatne objawienia dotyczące nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca w duchu zadośćuczynienia miała już pod koniec XIX wieku pobożna tercjarka siostra Maria Inglese. Wstąpiwszy do zakonu Sióstr Serwitek doprowadziła do reformy reguły zgromadzenia właśnie w duchu wynagradzania Niepokalanemu Sercu Maryi. Do działalności tej bardzo gorąco Marię Inglese zachęcał sam Ojciec św. Pius X, który 13 czerwca 1912 r. przyznał nabożeństwu pierwszych sobót miesiąca odpust zupełny dla dusz czyśćcowych. Warunkiem odpustu była spowiedź, Komunia, modlitwa w intencjach Ojca św. oraz pobożna praktyka w duchu zadośćuczynienia ku czci Niepokalanej Dziewicy.

Prośba, jaką Matka Boża przedstawiła siostrze Łucji w 1925 r. w Pontevedra, była zatem jedynie powtórzeniem tego, co papież św. Pius X ogłosił i zatwierdził swoim autorytetem już 13 lat wcześniej. Nabożeństwo cieszyło się coraz większą popularnością we Włoszech i w Europie. A jednak mimo to, Pan Jezus wyraził Łucji swoje niezadowolenie, ponieważ wiernym odprawiającym to nabożeństwo brakowało gorliwości i czystości intencji:

„Prawdą jest, Moja córko, powiedział Pan Jezus do s. Łucji, że wiele dusz zaczyna [odprawiać nabożeństwo – przyp. red.], lecz mało trwa do samego końca, a ci, którzy trwają robią to, aby otrzymać obiecane łaski. Dusze, które odprawiają nabożeństwo pięciu pierwszych sobót z zapałem i w duchu zadośćuczynienia Sercu ich Niebieskiej Matki, są mi milsze niż te, które odprawiają piętnaście, ale są letnie i obojętne”.

Matka Boża zawsze przynosząc jakiś dar Niebios obiecuje łaski w zamian: swoją opiekę − za odmawianie Różańca, uwolnienie z czyśćca − za przyjęcie Szkaplerza, czy wreszcie zbawienie(!)− za praktykowanie nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca. Znając interesowne myślenie współczesnego człowieka, chce go zachęcić, ofiarując jakieś dobra w zamian.

W objawieniu w Pontevedra Pan Jezus tłumaczy, że Jemu zależy, aby w nabożeństwie pierwszych sobót ludzie przestali szukać własnego zysku, ale żeby poświęcili się mu dla jedynej istotnej przyczyny, to jest dla miłości ku Niepokalanej. Jak naucza Pan Jezus, w nabożeństwie tym najistotniejszy jest duch, w jakim jest ono odprawiane – duch wynagrodzenia cierpieniom nieustannie zadawanym Matce Bożej. Taka intencja jest miła Panu Bogu.

Tylko duch zapału, jaki towarzyszy tej pobożności maryjnej ma dla Niego znaczenie. Pogardza On duszami letnimi i obojętnymi, które liczą tylko na specjalne łaski czy jakieś inne duchowe dobra. Panu Bogu zależy, abyśmy skierowali swoją słabą ludzką wolę na jedyne Dobro, które On ukochał i w ten sposób pobudzili swoją wolę do działania Jemu miłego.

Jak latarnia morska

Duszom, u których zachodzi to podobieństwo do Pana Boga w miłości, dane jest z Nim zjednoczenie [2], warunek prawdziwego szczęścia. Miłość, jak to nauka katolicka wiele razy podkreśla, to nie emocje, uczucia czy doznania. Kochać to zrozumieć, co jest dla drugiej osoby dobre i pomagać jej w osiągnięciu tego dobra, nawet własnym kosztem. Taka miłość rozumna prowadzi do jedności. Aby ukochać Pana Jezusa i Niepokalaną trzeba się wsłuchać w Ich słowa, w Ich wolę; zrozumieć czego chcą dla ludzi i zaprzeć się własnej woli, realizując ten Ich zamiar.

Obecne czasy obfitują w wielość dóbr i dróg, jakie do nich prowadzą. Nawet w obrębie Kościoła katolickiego istnieje taka różnorodność: trzeba dbać o katolicką rodzinę, o katolickie wychowanie, o dobrą katolicką prasę, o piękno, w katolickim tego słowa znaczeniu. To, co wyłania się z tej wielości celów często nie ma nic wspólnego z jednością, a raczej staje się zarzewiem antagonizmu. To, co dla jednego może być dobrem, dla innego może mieć jedynie jego pozór.

Dlatego na te trudne czasy podziałów Pan Bóg wykłada nam Naukę Fatimską. Chciejmy tego, czego On chce: Poznawać i kochać Niepokalaną, być wiernym Jej woli, Jej nakazom i nabożeństwu, jakie ofiarowała światu, aby go uratować przed duchową zagładą. Przesłanie Fatimskie jest niczym latarnia morska dla statku, który nocą dryfuje na wzburzonym morzu. Oto wyzwanie dla apostoła czasów ostatecznych: dać się prowadzić jak zagubione dziecko światłu Niepokalanej, odprawiając nabożeństwo pięciu pierwszych sobót miesiąca z zapałem i w duchu zadośćuczynienia Jej Niepokalanemu Sercu.

AW

Tekst powstał na podstawie serii artykułów brata Michała od św. Trójcy opublikowanych w miesięczniku „Fatima Crusader”, nr 49, lato 1995.

[1] Naukę o zjednoczeniu naturalnym i nadprzyrodzonym wykłada Św. Jan od Krzyża w: „Droga na Górę Karmel”, księga II, rozdz. 5, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2010.

[2] Św. Jan od Krzyża, op. cit.




Wiem, że modlitwa może nawrócić Rosję

W 1933 r. Hamish Fraser, wówczas szkocki prezbiterianin, przyłączył się do Ligi Młodych Komunistów. Działał na rzecz sił komunistycznych w czasie hiszpańskiej wojny domowej w l. 1936-39.  Między 1933 a 1945 rokiem zajmował kluczowe stanowiska wśród komunistów na Wyspach Brytyjskich. Opatrzność jednak chciała, aby poznał fałsz i jałowość komunistycznej doktryny i praktyki. Z czasem uświadomił sobie prawdziwość ostrzeżenia Piusa XI, iż „komunizm jest w swej istocie przewrotny” i nawrócił się na wiarę katolicką.

Prawie dziesięć lat przed Soborem Watykańskim II, w 1954 r., została wydana książka Frasera Fatal Star. Autor podkreśla w niej potrzebę absolutnego posłuszeństwa wobec nauki Kościoła, (a przesłanie Matki Bożej Fatimskiej uznaje za całościowe potwierdzenie katolickiego nauczania). Publikacja zawierała również rozdział „Komunistyczna piąta kolumna w strukturach Kościoła”. Ta piąta kolumna miała składać się z ludzi, którzy „nie widzą nic złego w łączeniu uczestniczenia we Mszy św., częstego przyjmowania sakramentów z akceptacją marksistowskich idei społecznych, politycznych i gospodarczych”. Była to część opinii katolickiej, którą komunizm starał się „zaprząc w swój rydwan”. Fraser nie wyobrażał sobie jednak, że w ciągu dziesięciu lat osoby promujące tę postawę będą kontrolować Kościół instytucjonalny na praktycznie wszystkich poziomach. Niemniej jednak, od samego początku Soboru Watykańskiego II był wyraźnie świadom niebezpieczeństwa, które stwarzała owa „piąta kolumna”. W celu zwalczania tych wpływów, na Wielkanoc 1965 r. zaczął wydawać czasopismo Approaches (obecnie Apropos).

Poniższy tekst, mający imprimatur biskupa George Ahra, S.T.D., to całość przemówienia wygłoszonego przez Frasera wkrótce po jego nawróceniu w 1952 r. Konwertyta przemawiał do ponad 10 tys. ludzi w paryskim Parc des Expositions  8 grudnia na wielkiej manifestacji fatimskiej. Jeszcze zanim zaczął mówić, jeden z gołębi, które towarzyszą pielgrzymującej figurze Matki Bożej Fatimskiej, usiadł na jego głowie i przez dłuższą chwilę tam pozostał nie zrażając się błyskami aparatów fotograficznych uwieczniających tę niezwykłą scenę.

Słowa te kieruję przede wszystkim do osób wątpiących w możliwość nawrócenia Rosji, pozwólcie więc Drodzy Słuchacze, że zwrócę uwagę na trzy sprawy: nawrócenie Rosji to po prostu nawrócenie komunistów, nie tylko rosyjskich; nieraz zdarzały się w historii nawrócenia komunistów do Kościoła; ponieważ każdy poszczególny komunista, niezależnie od narodowości, jest żołnierzem Kremla, nawrócenie każdego z nich jest, konsekwentnie, symbolicznym wypełnieniem obietnicy z Fatimy: jasnym dowodem, że nawrócenie Rosji nie jest niemożliwe; jasnym dowodem, że może się ono dokonać. Chcę mówić o tym, jakich środków użyć, aby Rosja się nawróciła, a na świecie nastał pokój.

Po pierwsze, nietrudno jest komuniście pozbawić się złudzeń. Nawet towarzysze Marty[1] i Tillon[2] – nie wspominając towarzysza Josipa Broza[3] –  zrozumieli czym tak naprawdę jest kremlowskie jarzmo. Prawdą pozostaje – jak można zobaczyć na przykładzie nigdy nie kończącego się procesu czystek i likwidacji za żelazną kurtyną – że komunizm jest nieludzkim systemem, który okazuje się nieznośny nie tylko dla katolików, ale nawet dla najbardziej ortodoksyjnych marksistów. Nawet Tito, jeden z największych wrogów duchowieństwa w szeregach ortodoksyjnych marksistów uznał dyktaturę w pełni rozwiniętego sowieckiego komunizmu za nie do zaakceptowania i, wiedząc, że tylko Stalin jest wolny od stalinizmu, mianował siebie Stalinem Jugosławii.

Tak, bardzo łatwo komuniście pozbyć się złudzeń – zwłaszcza będąc zmuszonym do życia w tak zwanym „sowieckim raju”. Doświadczenie mojego towarzysza broni El Campesino[4] ukazuje jasno, że każdy z obecnych zachodnioeuropejskich entuzjastów sowieckiej Rosji szybko wyzbyłby się swych złudzeń, gdyby musiał tam spędzić choćby rok. Dla cierpiących na uzależnienie od marksistowskich halucynacji taka terapia okazałaby się z pewnością skuteczna.

Niezależnie od stanu sowieckiej medycyny, jedna z jej dziedzin jest niesamowicie skuteczna – dziedzina leczenia „wrogów Partii”. Otóż prawie nikt z radzieckich obywateli walczących o wolność słowa nie umiera z przyczyn naturalnych. Między innymi dlatego właśnie komuniści (zachodnioeuropejscy) mogą łatwo wyleczyć się ze swoich złudzeń.

Dwa rodzaje rozczarowania

Tu się jednak problem nie kończy, lecz tak naprawdę dopiero zaczyna. Czymś innym jest utrata złudzeń, czym innym nawrócenie „rozczarowanego” komunisty. Jeśli ktoś był przez dłuższy czas komunistą (mam na myśli co najmniej kilka lat) musiało to zostawić znaczące znamię na jego psychice. Jest ona na wskroś przesiąknięta materialistycznymi przesądami, tak, że, mówiąc obrazowo,  materializm wsiąkł w każde włókno jego bytu; każda komórka jego ciała, a także jego dusza są przesiąknięte tą chorą złą ideologią.

Człowiek zatruty marksizmem ma rozum, ale nie może z niego korzystać, bowiem nie pozwalają mu na to jego uprzedzenia. Powodują one, że słowa „Bóg”, „wiara”, „zbawienie” nie mają dla niego sensu. Jego umysł działa tylko w zamkniętym kręgu błędnych przesłanek, a więc i błędnych wniosków.

Taki człowiek pada ofiarą swojej własnej niewiary. Choroba duchowa, na którą cierpi robi z niego duchowego inwalidę niezdolnego do radzenia sobie z problemami swojej duszy. Modlitwa nie ma dla niego sensu.

Ów nieszczęśnik zdany jest całkowicie na twoją dobrą wolę! Od ciebie zależą losy jego biednej duszy! Od twoich modlitw do Niepokalanej Dziewicy uzależnione jest jego zbawienie (wynikające z nawrócenia na wiarę katolicką) albo potępienia (wynikającego z pozostania na marksistowskiej pustyni, w marksistowskim grobie).

Nie mam czasu, by nawet spróbować opisać wam, jak łaska od Boga działała w przypadku mojego nawrócenia. Gdybym miał czas, mógłbym co najwyżej opisać kilka ciekawych sposobów poprzez które łaska Boża powoli rzuciła mnie, wbrew mojej woli, na kolana.

Nie szukałem wiary; należałoby raczej powiedzieć, że kiedykolwiek i gdziekolwiek się na nią natknąłem, walczyłem aby utrzymać moją własną niewiarę z całą siłą do jakiej byłem zdolny. Ostatnią rzeczą jakiej chciałem to zostać katolikiem. Dobrowolnie skapitulowałem, bo znajdowałem w sobie tylko nienasycony głód prawdy, a Prawdą tą był Jezus Chrystus.

Teraz wiem, że dar wiary, który otrzymałem nie prosząc o niego był skutkiem tego, że ktoś modlił się za mnie, biednego grzesznika. Otrzymałem łaskę Bożą dlatego, że ktoś za mnie o nią prosił.

Ja nie wierzę, ja WIEM

Na skutek mojego doświadczenia nie mogę powiedzieć z całą uczciwością, że ja wierzę, że modlitwa może nawrócić komunistów, ja WIEM, że modlitwa może nawrócić komunistów. A ponieważ nawrócenie Rosji i nawrócenie komunistów jest jednym i tym samym, dlatego właśnie mówię Wam – dzięki modlitwie Rosja się nawróci.

Czy rzeczywiście się tak stanie, czy wybuchnie trzecia wojna światowa, czy Kościół Jezusa Chrystusa powróci do katakumb – zależy od nas. Pytanie, które musimy sobie zadać brzmi: Czy jesteśmy przygotowani do modlitwy o nawrócenie Rosji? Czy jesteśmy gotowi poświęcić nasz rodzinny Różaniec odmawiany każdego wieczoru w tej najchwalebniejszej z intencji?

Innymi słowy: czy jesteśmy gotowi, aby zrobić to, do czego wzywa nas sama Matka Boża? Jeśli odpowiemy twierdząco, Rosja nawróci się; nastanie  pokój; będziemy mogli patrzeć w przyszłość z ufnością.

Nie znaczy to jednak, że wystarczy wymamrotać rodzinny Różaniec każdego wieczoru. Konieczne jest, aby rzeczywiście modlić się na Różańcu, przyrzekając sobie podczas modlitwy, że każdy z nas będzie dążył do tego, aby jego rodzina stawała się prawdziwie chrześcijańska. To nie przypadek, że Matka Boża Fatimska poprosiła nas, aby Różaniec był odmawiany przez całą rodzinę; aby był środkiem chrystianizacji naszych rodzin. Rodzina jest podstawową jednostką społeczeństwa; jest także podstawową jednostką apostolatu chrześcijańskiego; podstawą, bez której żadna katolicka działalność nie jest możliwa.

Musimy także pamiętać, że Matka Boża w Fatimie prosiła nie tylko o modlitwę, ale i o pokutę. Najświętsza Dziewica nie miała jednak na myśli tego, abyśmy umarli z głodu albo by bez przerwy nosić włosienicę. Poprosiła o najmniej spektakularną ze wszystkich pokut: aby zmierzyć się z codziennymi problemami naszego życia w duchu prawdziwie katolickim. Innymi słowy, zadała pokutę posłuszeństwa; poprosiła, abyśmy poddali siebie i nasze rodziny władzy Jezusa Chrystusa; poprosiła, aby nasze rodziny stały się ostoją dla wojującego Kościoła, apostolskim zrębem  wiary.

Pokuta, o którą prosiła NMP

Chrześcijanami mamy być w domu, ale i poza nim. Nie możemy wśród znajomych, w pracy, w autobusie, na spacerze czy gdziekolwiek indziej  zachowywać się jak poganie – nie możemy akceptować antykatolickich postulatów i praw w kwestiach społecznych. Mamy obowiązek walczyć o społeczną naukę Kościoła Świętego Matki naszej.

Postawą niegodną chrześcijanina jest akceptacja marksistowskich założeń, zachowań i żądań w naszych związkach zawodowych, w naszych partiach politycznych, w naszych świeckich organizacjach. Z pogaństwem musimy walczyć, nie możemy zostać przyjaciółmi wroga. Taki jest sens przekazu NMP.

Matka Boża Fatimska prosiła, i wynika to z tego, o czym mówiłem wcześniej, abyśmy we wszystkim podporządkowali się Jezusowi Chrystusowi; abyśmy uznali Jego panowanie nad wszystkimi osobami, sprawami i rzeczami, nad wszystkimi naszymi zdolnościami oraz nad naszymi członkami. W istocie, pokuta zadana w Fatimie polega na uznaniu w całości Królowania Jej Boskiego Syna. A więc wyrzeczeń i walk, które z tego panowania wynikają. To jest najważniejsze w przesłaniu Matki Bożej. Niestety, obecnie wielu jest takich, którzy uznają Chrystusa za Najwyższego Kapłana, ale odmawiają uznania Go Najwyższym Panem wszystkiego, Królem Królów.

Społeczne obowiązki chrześcijan
Jakże wielu jest takich, którzy nazywają się katolikami, pobożnie słuchają Mszy św. i ignorują to czego Kościół Chrystusowy naucza w kwestiach społecznych. Zaprzeczają panowaniu Pana Jezusa nad społeczeństwem, nad polityką, nad ekonomią. Pius XI wskazał nam wyraźnie we wspaniałej encyklice Quas Primas, że wszystkie problemy współczesnego świata spowodowane są haniebnym sprowadzeniem Kościoła Świętego do poziomu fałszywych religii i kultów oraz tym, że „panowanie Chrystusa nad wszystkimi narodami zostało odrzucone”. Jakże wielu jest ludzi nazywających się katolikami, którzy wiarę Chrystusową umieszczają poniżej fałszywych religii i kłamliwych teorii. Bo czyż ktoś, mieniący się rzymskim katolikiem, a  żyjący podług doktryn antykatolickich lub niekatolickich, nie umieszcza nauki Chrystusowej na poziomie niższym niż różne kłamstwa, którym poddaje swój rozum?

Na pytanie dlaczego zdradzają w ten sposób wiarę świętą, ludzie ci mówią, że robią to w interesie pokoju. Fakty są jednak takie, że  grzeszą oni w dwójnasób – nie tylko uznają kłamstwo za prawdę, ale i uprawomocniają działania tych, którzy chcą w imię fałszywego pokoju całkowicie zniszczyć Mistyczne Ciało Chrystusa.

Jeśli wrogowie wiary mają dziś przewagę, to dzieje się tak tylko dlatego, że zbyt wielu katolików pozostaje w tej samej grupie, co oprawcy Chrystusa, którzy ukrzyżowali Go na Golgocie. To oni odmówili uznania Jego panowania. Tak samo i my odmawiamy Mu czci, na którą On zasługuje oraz nie walczymy o to, co należy się naszemu Panu, nie reagujemy, chociaż Jego Mistyczne Ciało jest przybijane do krzyża na naszych oczach.

To na nas  a nie na komunistycznych agentach i żołnierzach spoczywa główny ciężar odpowiedzialności za to niszczenie Kościoła. Stalinowscy żołnierzy, którzy wbijają gwoździe w Mistyczne Ciało Chrystusa są agentami, ale nie Kremla, ale naszej apatii, nielojalności i tchórzostwa. To nasz letarg, nasza niewdzięczność i zdrada ponownie krzyżują Chrystusa.

Teraz rozumiemy dlaczego  Matka Boża Fatimska poprosiła nas, abyśmy zmierzyli się po katolicku z problemami życia codziennego. Nie dziwi, że pokuta, której żąda jest w istocie uznaniem panowania Jej Boskiego Syna. W momencie, gdy my katolicy uznamy w pełni nasze obowiązki, komunizm stanie się bez znaczenia, tak samo, jak nieznacząca jest dziś herezja ariańska. Początek końca komunizmu nadejdzie, gdy my, katolicy, z wystarczającą gorliwością uznamy naszą niegodność i padniemy na kolana prosząc Matkę Bożą, aby wstawiła się za nami, byśmy stali się godnymi wiary, którą zostaliśmy obdarzeni. Zwycięstwo nadejdzie, gdy będziemy błagać Maryję aby nauczyła nas żyć według słów Modlitwy Pańskiej: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.
 
Jeśli Ją zignorujemy…

Moim skromnym zdaniem, Fatima jest najważniejszym wydarzeniem stulecia; być może najważniejszym wydarzeniem od czasów Reformacji. Jest to pierwszy raz, wedle mojej wiedzy, gdy Niebo ostrzegło świat o grożącym mu zniszczeniu od czasów, gdy  nasz Pan przepowiedział Jerozolimie co ją czeka[5]. Objawienia w Fatimie podobne są także do  ostrzeżenia danego Sodomie i Gomorze, dwóm miastom, które zostały zniszczone z powodu tych samych grzechów, które dziś praktykuje się w skali globalnej za aprobatą rządów i całych społeczeństw.

Jednocześnie jest nam obiecane, że wszystko będzie dobrze, jeśli wykonamy to, o co prosiła Matka Boża Fatimska. Ona dosłownie prosi nas, abyśmy ratowali się przed konsekwencjami naszej własnej głupoty.

Jeśli zignorujemy Jej przesłanie, nie będzie dla nas ratunku. Niech dobry Bóg ma nas w swojej opiece.

Na podstawie: „Fatima Crusader”, nr 4, zima 1979-80. Tłumaczenie – red. „Triumfu Niepokalanej”. Drobne korekty – red. GM.

Matka Boża z Fatimy powiedziała: “Jeśli moje prośby zostaną spełnione, Rosja się nawróci i nastanie pokój; jeśli nie, Rosja rozprzestrzeni swe błędy po całym świecie, powodując wojny i prześladowania Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele cierpieć, niektóre narody zostaną zniszczone”.

[1] André Marty – francuski komunista – przyp. red. GM.

[2] Charles Tillon – francuski komunista – przyp. red. GM.

[3] Josip Broz Tito – prezydent Jugosławii w l. 1953–1980 – przyp. red. GM.

[4] Valentín González – hiszpański komunista, po wojnie domowej w Hiszpanii zmuszony do emigracji do ZSRR, gdzie został wysłany do gułagu – przyp. red. GM.

[5] Fraser nie uwzględnił tutaj objawienia Matki Bożej z La Salette (1846 r.), w którym zapowiedziała wojny, kataklizmy i prześladowania.




Krótka historia objawień w Fatimie

o. dr Romuald Kostecki

Na wyżynie górskiej, pomiędzy Lizboną a Coimbrą, w diecezji Leiria, leży cicha, mało znana wioska Fatima. Mieszkańcy jej to przeważnie drobni rolnicy. Uprawa roli, hodowla bydła, sady owocowe, oto podstawa ich utrzymania. Daleka odległość od miast i niedostępność sprawiły, że poziom kulturalny wioski był bardzo prymitywny, lecz zdrowy pod względem moralnym i religijnym. Niedziela była dla wszystkich dniem pańskim. W rodzinach był zwyczaj odmawiania wspólnego różańca.

Tę oto wioskę zaszczyciła Bogarodzica cudownym objawieniem się trójce małych dzieci. Byli nimi: Łucja dos Santos, mająca wówczas dziesięć lat, jej kuzyn Franciszek Marte, lat dziewięć i jego siostra, siedmioletnia Hiacynta. Dzieci proste, nieumiejące jeszcze czytać ani pisać. W czasie, kiedy wstępują na widownię, zajmują się pasaniem trzód na okolicznych wyżynach.

Objawienia Matki Bożej były poprzedzone ukazaniem się anioła.

Pewnego wiosennego dnia trójka  małych pastuszków szukała podczas burzy schronienia przed deszczem. Skryli się w skalnej szczelinie góry Cabaco. Odmówili wspólnie różaniec, następnie zaczęli się bawić. Czując silny podmuch wiatru, zwrócili wzrok w górę i wówczas ujrzeli ponad drzewami olszyny  dążącą ku nim postać ludzką, białą jak śnieg, oświetloną przez słońce i przezroczystą jak kryształ. Gdy tylko się do nich przybliżyła, rozpoznali w niej młodzieńca około piętnastu lat. Podszedł do dzieci i łagodnie do nich przemówił: „Nie bójcie się, jestem aniołem pokoju, módlcie się razem ze mną”. Ukląkł, nachylił się tak, że czołem dotknął ziemi i powtórzył trzy razy: „O Boże mój! Wierzę w Ciebie, ufam Tobie, miłuję Cię! Proszę, byś wybaczył tym, którzy nie wierz, którzy Ciebie nie wielbią i którzy Cię nie kochają”. Następnie powstał i rzekł: „Tak się módlcie. Głos waszej modlitwy wzruszy Przenajświętsze Serce Jezusa i Marii”. I zniknął.

Za jakiś czas owa tajemnicza postać ukazała się im po raz drugi. Stanął przed dziećmi bawiącymi się w ogrodzie Łucji i rzekł: „Co robicie? Módlcie się, módlcie się dużo! Najświętsze Serca Jezusa i Marii mają względem was zamiary pełne miłosierdzia. Ofiarujcie stale Zbawicielowi modlitwy i ofiary na przebłaganie za tyle grzechów, które go obrażają oraz za nawrócenie grzeszników. Czyńcie to! Ściągniecie w ten sposób pokój na waszą ziemię ojczystą. Ja jestem Aniołem Stróżem [Portugalii]. Przede wszystkim przyjmujcie i znoście cierpliwie cierpienia, jakie wam ześle Zbawiciel”.

W jakieś trzy miesiące później ukazał się im po raz trzeci, trzymając w ręku kielich, a nad nim Hostię, z której padały do kielicha krople krwi. Hostię podał Łucji, a zawartość kielicha podzielił pomiędzy Hiacyntę i Franciszka, mówiąc przy tym: „Przyjmijcie Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, tak strasznie znieważane przez niewdzięcznych ludzi. Pokutujcie za ich grzechy i pocieszajcie waszego Boga”. Kazał dzieciom odmawiać następującą modlitwę: „O Trójco Przenajświętsza, Ojcze , Synu, Duchu Święty, uwielbiam Cię ze czcią najgłębszą i ofiaruję Ci bezcenne Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa, obecnego na wszystkich ołtarzach świata, na przebłaganie za grzechy, które Go obrażają. Przez niezmierzone zasługi Jego Przenajświętszego Serca i za przyczyną Niepokalanego Serca Marii błagam o nawrócenie biednych grzeszników”.

UKAZANIE SIĘ MATKI BOŻEJ

Objawienia Matki Bożej miały miejsce w roku 1917, sześć razy z rzędu, trzynastego dnia każdego miesiąca, począwszy od maja.

Pierwsze było w niedzielę. Dzieci pasły swą trzodę na Cova da Iria (dolina Iria) w odległości dwóch kilometrów od Fatimy. Dolina ta ma około pięćset metrów długości, rosną na niej karłowate dębczaki. Gdy w Fatimie zadzwoniono na Anioł Pański dzieci odmówiły różaniec, a następnie zaczęły się bawić. Wtem zabłysnął w przestrzeni olśniewający promień światła. Dzieci zdziwione rozejrzały się dokoła. W powietrzu panowała cisza. Na niebie nie unosiła się żadna chmurka. Znowu zalśniła błyskawica i dzieci stanęły jak skamieniałe. Kilka kroków przed sobą, nad małym dębczakiem, na wysokości około jednego metra, ujrzały niewiastę niezrównanej piękności. Przejęte strachem chciały uciekać, lecz „Pani”, jak ją nazwała Łucja, rzekła z nieopisanym wdziękiem: „Nie bójcie się, nie zrobię wam nic złego”. Przecudna niewiasta wyglądała na lat osiemnaście, nie była podobna do żadnego znanego dzieciom obrazu Matki Bożej lub świętych. Z rąk złożonych na piersiach zwisał piękny różaniec z pereł, ze złotym krzyżem na końcu. Na szyi miała złoty naszyjnik. Płaszcz obszyty złotem nakrywał głowę i większą część ciała. Z całej postaci biły snopy promieni i otaczał ją blask jaśniejszy od słońca. Gdy owa Pani spojrzała na dzieci wówczas Łucja zapytała: „Skąd przychodzisz, o Pani?”. „Przychodzę z nieba”, odpowiedziała Pani. „Przychodzę prosić was abyście przybywali tutaj o tej samej godzinie trzynastego dnia każdego miesiąca, przez sześć kolejnych miesięcy. W październiku powiem wam, kim jestem i czego od was żądam”.

Według zeznań uczynionych później przez Łucję Matka Najświętsza zapytała dzieci, czy będą ponosiły ofiary i cierpienia, jakie im ześle Bóg na zadośćuczynienie za grzechy. Gdy Łucja odpowiedziała, że chce to wszystko znosić, Najświętsza Maria Panna dodała z uśmiechem: „Więc będziecie musieli dużo cierpieć, lecz łaska Boża zawsze będzie was wspierać”. Po czym poleciła dzieciom codzienne odmawiać pobożnie różaniec, aby ubłagać pokój dla świata. Potem oddaliła się, jakby płynąc, nie poruszając nogami, w kierunku na wschód.

W domu nie uwierzono dzieciom. Ludzie byli przekonani, że to tylko wymysły dziecięce. Dzieci musiały przez to znieść wiele przykrości.

Drugie objawienie miało miejsce 13 czerwca. Dzieci poszły znowu do Cova da Iria. Znalazła się tam grupka ciekawych z Fatimy. Gdy dzieci odmówiły różaniec, Łucja zawołała nagle: „Widzieliśmy błyskawicę! Pani nadchodzi”. Postać ukazała się znowu nad małym dębczakiem. Łucja zapytała: „Czego chcesz ode mnie?”. Pani odrzekła: „Przyjdźcie tu znowu trzynastego następnego miesiąca. Nie zaniedbujcie codziennego odmawiania różańca”. Po raz pierwszy powierzyła dzieciom tajemnicę. Tak między innymi powiedziała do Łucji: „Jezus chce, abym była lepiej znana i bardziej miłowana, i posłuży się tobą w tym celu. Chce On wprowadzić cześć mego Niepokalanego Serca. Tym którzy przyjmą to nabożeństwo, obiecuje ratunek. Te dusze będą obdarzone szczególną łaską Bożą, jako kwiaty, które postawię przed Jego tronem”.

Przy trzecim ukazaniu się Bogarodzicy dnia 13 lipca w Cova da Iria zebrało się z całej okolicy około pięć tysięcy ludzi. Zjawisko nadeszło ze wschodu w blasku promieni świetlnych. Na prośbę Pani obecni uklękli. Łucja po raz drugi zapytała: „Skąd przychodzisz i czego ode mnie chcesz?”. Pani odpowiedziała jej równie łagodnie jak poprzednio. Następnie przypomniała dzieciom, że mają znowu przyjść trzynastego następnego miesiąca. Raz jeszcze położyła nacisk na codzienne odmawianie różańca, po czym dodała: „Powinniście odmawiać różaniec, by wybłagać koniec wojny. Jedynie wstawiennictwo Najświętszej Panny”, podkreśliła, „może wyjednać tę łaskę dla ludzkości”. Dodała, że w październiku powie im kim jest i czego żąda i że wtedy uczyni wielki cud, aby wszyscy mogli uwierzyć w prawdziwość Jej objawianie się dzieciom.

Podczas trzeciej wizyty Najświętsza Panna powierzyła dzieciom tajemnicę, która ostatnio, po upływnie 25 lat, częściowo została odsłonięta. Mianowicie życzeniem Bogarodzicy jest, by cały świat poświęcił się Jej Niepokalanemu Sercu, by przyjmowano Komunię świętą w pierwsze soboty miesiąca. Jeżeli to życzenie zostanie urzeczywistnione, wówczas kilka krajów się nawróci i nastąpi pokój[1].

W sierpniu dzieci nie były przy ukazaniu się Bogarodzicy, gdyż starosta w powicie Querem, wolnomularz wysokiego stopnia, zjawił się 13 sierpnia w Fatimie, zabrał dzieci do miasta, nalegając, aby wyjawiły tajemnicę. Mimo groźby wrzucenia ich do gorącego oleju, dzieci stanowczo odmówiły. Ludność zgromadzona tego dnia w Cova da Iria widziała, że wszystko odbyło się tak, jak gdyby dzieci były obecne. Nad dębczakiem ukazał się piękny, biały obłok i pozostał tam około 10 minut, następnie uniósł się w powietrze i zniknął. Natomiast Najświętsza Maria Panna ukazała się dzieciom 19 sierpnia, zachęcając je, by modliły się za grzeszników i ponosiły za nich ofiary, bo wiele dusz idzie do piekła dlatego, że nie ma nikogo, kto by się za nie ofiarował!

Ponieważ zainteresowanie zjawiskami w Cova da Iria coraz bardziej wzrastało w Portugalii, 13 września rano drogi do Fatimy przepełnione były idącymi i jadącymi. Na miejscu liczbę przybyłych szacowano na trzydzieści tysięcy. Około południa Łucja poprosiła obecnych, by odmawiali różaniec. Tłum upadł na kolana. Punktualnie o dwunastej Łucja przerwała różaniec i zawołała: „Oto Ona, widzę Ją!”. Zgromadzeni widzieli dębczak i dzieci, znowu otoczone białym obłokiem. Prócz tego spadały z nieba jakby białe kwiaty lub płatki śniegu, które jednak nie dochodziły do ziemi, lecz rozpływały się w powietrzu na pewnej wysokości. Dzieci widziały tylko piękną Panią, która zachęcała ich do odmawiania różańca, aby wybłagać koniec wojny. Potem obiecała, że w październiku powróci ze św. Józefem i z Dzieciątkiem Jezus. Łucja prosiła Najświętszą Panienkę o uzdrowienie kilku chorych, którzy polecili się ich modlitwom. Odpowiedziała: „Kilku z nich wyzdrowieje, lecz nie wszyscy, ponieważ Zbawiciel im nie dowierza”. 

Najważniejsze było ostatnie objawienie się Bogarodzicy. Wskutek opowiadań pielgrzymów i sprawozdań dziennikarskich wiadomość o cudzie zapowiedzianym na 13 października rozeszła się po całej Portugalii. Już w przeddzień wieczorem wszystkie drogi do Fatimy były pełne wszelkiego rodzaju pojazdów. Wszędzie odmawiano różaniec i śpiewano pobożne pieśni. Dzień 13 października był zimny i dżdżysty. Do południa deszcz padał bez przerwy. Około południa zebrało się w Cova da Iria i w okolicy około siedemdziesięciu tysięcy ludzi ze wszystkich stron kraju i ze wszystkich sfer społecznych. Największe dzienniki przysłały swych reporterów. Dzieciom, które każdy chciał widzieć, z wielkim trudem torowano drogę przez gęsto stłoczony tłum. Wreszcie znalazły się one przy małym dębczaku. Deszcz wciąż jeszcze padał. Odmawiano różaniec. Punktualnie o dwunastej Łucja zawołała: „Błyskawica!”. Spojrzała na niebo: „Tam, widzę Ją”. Tłum widział jak dookoła grupy tych dzieci utworzył się trzykrotnie mały, biały obłoczek, który następnie uniósł się na pięć, sześć metrów w powietrze.

Łucja znów zapytała: „Kim jesteś czcigodna Pani i czego żądasz ode mnie?” – „Jestem Najświętsza Panna Różańcowa. Przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniła swe życie, aby Boga tak ciężko obrażanego grzechami swoimi dłużej nie martwiła, aby odmawiała różaniec, poprawiła się i czyniła pokutę za swoje grzechy”. Dodała na końcu, że gdy ludzie się poprawią, wówczas wojna się rychło skończy i Ona wysłucha ich modlitw. Następnie pożegnała dzieci i oddaliła się w kierunku wschodu. Znowu rozchyliła ręce, ich promienie tym razem były skierowane ku słońcu, które nagle się ukazało.

W tej chwili Łucja zawołała do tłumu: „Patrzcie na słońce!”. I ten olbrzymi tłum ujrzał jedyną w swoim rodzaju, nigdy dotąd niewidzianą scenę. Nagle deszcz ustał i rozstąpiły się gęsto skłębione chmury.

Na zenicie ukazało się słońce, jakby lśniąca srebrna tarcza, w którą można się było wpatrywać bez żadnego wysiłku i niebezpieczeństwa. Jakby koło ogniste, zaczęło się ono obracać z szaloną szybkością wokół własnej osi, świecąc przy tym kolejno wszystkimi barwami tęczy. Niebo i ziemia, skały i ludzie byli oblani na przemian światłem żółtym, czerwonym, zielonym, błękitnym i fioletowym. Na kilka chwil słońce znieruchomiało. Po czym zaczęło rzucać dookoła siebie raz kręgi promieniste światła i barw, jeszcze wspanialsze niż przedtem, to znów stanęło i po raz trzeci powtórzyła się gra barwnych ogni, której żadna wyobraźnia nie zdoła sobie przedstawić.

Siedemdziesięciotysięczny tłum olśniony tym widokiem wpatrywał się w niebo. Wtem wydało się, że słońce odrywa się od firmamentu i w zygzakowatych ruchach opada na ziemię. Z tłumu podniósł się przeraźliwy krzyk zgrozy. „Cud! Cud!”, wołali jedni. „Wierzę w Boga!”, wołali inni. „Ave Maria”, „Boże Miłosierdzia!”, rozlegało się najwięcej głosów. Wszyscy upadli na kolana w błoto. Ludzie krzyczeli, płakali, bili się w piersi, wzbudzając akty żalu, odmawiali Ojcze nasz, Zdrowaś Mario itd. Następnie powstali z klęczek i chórem odśpiewali Credo.

Cud słońca trwał dziesięć minut. Widzieli go wszyscy. Zjawisko to nie notowane przez żadne obserwatorium astronomiczne, nie było zjawiskiem naturalnym. Obserwowały go osoby znajdujące się w odległości czterdziestu kilometrów.

Matka Najświętsza obiecała dzieciom, że przy swojej ostatniej bytności ukaże się ze św. Józefem i Dzieciątkiem Jezus. Łucja tak opowiada o tym objawieniu: „Obok Matki Najświętszej widziałam św. Józefa i Dzieciątko Jezus. Święty Józef trzymał na ręku Boże Dziecię, malutkie, jednoroczne. Obaj mieli na sobie szaty jasnoczerwone. Potem widziałam, jak Dzieciątko Jezus błogosławiło lud. Następnie ukazała się Matka Boża jako Matka Bolesna, ale bez miecza przeszywającego serce. Na koniec widziałam Ją jeszcze inaczej ubraną. Zdaje mi się, że to była Najświętsza Panna z Góry Karmelu. Była w białej szacie i błękitnym płaszczu”.

Tak oto przedstawiają się sześciokrotne objawienia Bogarodzicy w Fatimie. Wieść o nich rozeszła się szeroko i dotarła do każdej nawet najbardziej odległej miejscowości, wzbudzając wszędzie zainteresowanie i silne ożywienie wiary i pobożności. Coraz większe rzesze płynęły do Fatimy, coraz więcej ożywiała się wiara, coraz goręcej biły serca dla Najświętszej Marii Panny, a Ona odpowiadała z nieba coraz większymi łaskami i błogosławieństwami.

W roku 1921 rozpoczęto prace przygotowawcze do budowy najwspanialszej świątyni portugalskiej: Bazyliki Najświętszej Marii Panny Różańcowej w Fatimie.

Najświętsza Panna z Fatimy zażądała wyraźnie poświęcenia całego świata Jej Niepokalanemu Sercu. Tego poświęcenia dokonał Ojciec Święty 31 października 1942 roku.

Portugalia poświęciła się dnia 13 maja 1931 roku. Formułkę poświęcenia odmówił patriarcha lizboński. W uroczystości tej wziął udział dwustutysięczny tłum wiernych i cały episkopat portugalski z nuncjuszem apostolskim na czele.

Od tego czasu następuje wielkie przeobrażenie się duchowe Portugalii. Od kilkudziesięciu lat Portugalia przechodziła ciężkie chwile. W roku 1911, już po rewolucji, doszło do rozdziału pomiędzy państwem a Kościołem. Świeżo powstała republika ustanowiła prawo wrogie religii. Nastąpiło prześladowanie Kościoła. Dzisiaj (w 1946 roku – przyp. red.) natomiast stosunki w Portugalii zupełnie się zmieniły. Panuje tam ład i pokój. Kościół i wiara cieszą się wolnością. Jest to największy cud Fatimy. Jak niegdyś Bogarodzica przez objawienie się w Lourdes i w La Salette ocaliła Francję od zupełnej niewiary, tak w ostatnich latach skierowała swe macierzyńskie oczy na Portugalię i przez objawienie się w Fatimie uchroniła ją od takiej samej zagłady.

Podobnie jak przy objawieniach w Lourdes, Bogarodzica występuje w Fatimie jako czuła Matka ludzkości, chcąc jej przyjść z pomocą. Wyraża życzenie, by zaprowadzono nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca i by się temu Sercu poświęcono. Ono ma być lekarstwem na nieszczęścia, jakimi Opatrzność doświadcza ludzkość w ostatnich czasach.

Należy od razu zaznaczyć, że nie chodzi tu o objawienie nowej prawdy dogmatycznej, ale o fakt interwencji Bogarodzicy w sposób niezwykły i cudowny, jako Pośredniczki wszystkich łask i Matki naszej duchowej a zarazem Królowej całego świata.

Źródło: o. Romuald Kostecki OP, Znaczenie objawień w Fatimie, wydanie elektroniczne 2017, Cor Eorum.

[1] Obecnie wiadomo, że 13 lipca 1917 roku w Fatimie Matka Boża skierowała do dzieci następujące słowa: „Bóg pragnie ustanowić na świecie nabożeństwo do Mego Niepokalanego Serca. Jeśli zostanie uczynione to co wam powiem, zbawi się wiele dusz i zapanuje pokój. Wojna się skończy. Jeżeli jednak ludzie nie przestaną obrażać Boga, za pontyfikatu Piusa XI zacznie się inna, gorsza (…). Aby temu przeszkodzić, przyjdę prosić o poświęcenie Rosji Memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię wynagradzającą w pierwsze soboty miesiąca. Jeśli posłuchają moich próśb, Rosja nawróci się i zapanuje pokój; jeśli nie, rozsieje ona swoje błędy po całym świecie, prowokując wojny i prześladowania skierowane przeciw Kościołowi (…). Na końcu Moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a światu będzie dany pewien czas pokoju” – przyp. red.