1

O ofierze Serca Jezusowego w Najświętszym Sakramencie cz. 2

Ks. Marian Morawski

Lecz to dopiero, że tak powiem, zewnętrzny stan ofiary; zajrzymy teraz do wnętrza tego Serca ofiarniczego. Mówiłem już przedtem, że aby wyniszczenie, jakie było prawdziwą ofiarą, musi być wykonane na cześć Majestatu Boskiego, i za cały lud, który w tej ofierze uczestniczy. W starym zakonie, gdy ofiarą były bydlęta nierozumne, ten cel ofiary mógł być tylko intencją ofiarnika zamierzony; lecz w Najśw. Sakramencie, ponieważ sama ofiara jest rozumna i ma Serce nieskończoną miłością ku Bogu i ku ludziom pałające, więc też sama do tego celu swego ofiarowania najdoskonalej się odnosi, sama poświęca się na uczczenie nieocenione Boskiego Majestatu, na dziękczynienie za otrzymane ludziom dary i na uproszenie nowych, na przebłaganie gniewu Bożego, grzechy całego świata. O, gdybyśmy mogli pojąć, co się dzieje w tym Sercu Ofiarniczym! O Jezu w Sakramencie wyniszczony, gdybyś nam odkrył, jak niegdyś świętej Małgorzacie, Serce twe w hostii św. utajone, cóż byśmy ujrzeli! Pała to Serce twe w tym stanie ofiary niepojętą nam miłością ku Ojcu swemu i pragnieniem niezmiernym Jego chwały; wyniszcza się ciągle w uwielbieniu Jego Majestatu, a przy tym miłością ludzi, miłością każdego z nas z osobna, pragnieniem naszego uświęcenia i zbawienia nieustannie goreje. Wszak innej myśli, innego pragnienia nie ma w Twym Sercu, o Jezu tu obecny, boś tu jest ofiarą, ofiarą prawdziwą i doskonałą, a inne cele, inne dążenia nie przystoją ofierze. Lecz tymi dwoma płomieniami, pragnieniem chwały Ojca i pragnieniem naszego zbawienia, tak bardzo pałasz, że gdybyś był śmiertelnym, zgorzałbyś zupełnie; ale nieśmiertelnym będąc, wiecznie gorejesz całopaleniem na wonność słodkości! Najmilsi w Chrystusie! od początku Kościoła, ale osobliwie. za dni naszych zadaniem chrześcijanina jest być ofiarą.

Życie prawdziwego ucznia Chrystusowego, zwłaszcza dzisiaj, jest życiem ofiary tj. życiem wyniszczenia, życiem śmierci. „Albowiem umarliście – mówi Apostoł do chrześcijan – a żywot wasz ukryty jest z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3). Jakże się to ma rozumieć? Ukazałem trzy rzeczy należące do ofiary i w ofierze najsłodszego Serca w Sakramencie miłości najdoskonalej odwzorowane. Są nimi: wyniszczenie samej ofiary, poświęcenie jej na chwałę Bożą i poświęcenie jej, na pożytek duchowny ludzi. Otóż te trzy rzeczy w sercu każdego prawego chrześcijanina istnieć muszą: musi każdy z nas, najmilsi, poświęcić się całkowicie chwale Bożej, na wzór Serca Jezusowego, pałać nade wszystko pragnieniem czci Bożej, ma się rozumieć, nie próżnym lecz czynnym pragnieniem; musi poświęcić się dla zbawienia dusz; aby zaś te dwa warunki wypełnić, musi i trzeci dodać, tj. siebie się zaprzeć, o sobie zapomnieć i siebie zgoła wyniszczyć, dopiero będzie prawdziwą i miłą Jezusowi ofiarą. A dlaczego każdy tak musi? Dlatego najpierw, że Chrystus tak żąda, żąda tak przedziwnym przykładem swoim, który nam umyślnie co dzień przed oczy stawia, aby serca nasze porwać; żąda też wyraźnymi słowy: „Przyszedłem puścić ogień na ziemię — mówi — i czegoż chcę, jedno aby był zapalony (Łk 12, 49). Jeśli kto chce za mną iść, niech sam siebie zaprze (Mt 16, 24). Jeśli kto nie ma w nienawiści nawet… duszy swojej, nie może być uczniem moim” (Łuk. 16, 26.). Po wtóre dlatego też, że tak rzecz sama wymaga, osobliwe okoliczności, w których nas postawiła Opatrzność. Dziś synowie tego świata, wrogowie Kościoła Bożego, potężnie skupieni, wielkie czynią dla sprawy szatana ofiary, z dziwną wytrwałością i zawziętością poświęcają się dla swych niegodziwych zamiarów. Nie są to wprawdzie ani istotne poświęcenia, bo nie są to ani święte, ani prawdziwe ofiary, bo nie zmierzają do chwały Bożej i zbawienia ludzi, lecz przecież ze strony wyniszczenia i zaparcia siebie są nieraz cięższe i trudniejsze od tych, których się od nas Chrystus domaga. A Kościół Boży, najmilsi bracia, wobec takiej armii piekielnej, czyż nie potrzebuje ofiar, ofiar doskonałych i wszelkiego rodzaju, ofiar pieniężnych, ofiar prac umysłowych, ofiar zdrowia i sił, ofiar krwi? Prawda, pełen jest Kościół takich, którzy łączą jakieś pragnienie chwały Imienia Bożego i staranie się o zbawienie bliźnich z troszczeniem się o siebie, o własne wygody i zyski.

Takich nie potępiam, byleby miłość własna w ich sercach nie strącała z istotnego pierwszeństwa miłości i bojaźni Bożej; ale tacy, mówię, nie są na wzór Serca Jezusowego, według żądań Jego miłości, prawdziwymi ofiarami, bo chociaż przyczyniają się do chwały Bożej, do dobra bliźniego, jednak siebie się nie zaparli, siebie nie wyniszczyli; i ten wrodzony zaród egoizmu skrzywia zawsze cokolwiek ich dobre zamiary, czyni, że ich dzieła są niezupełne, niedoskonałe — słowem psuje ich ofiarę. O, gdyby ci wszyscy byli prawdziwymi ofiarnikami, gdyby wyzuwszy się z osobistych względów, mężnie i całkowicie serca swe i wszystko samemu Bogu i dla samego Boga i zbawienia dusz poświęcali, o jakżeby się przemieniła postać świata! Jakżeby pogromieni zostali mieczem prawdy wrogowie Chrystusa! Jakżeby święciło się Imię Ojca niebieskiego i królestwo Jego szerzyło się na ziemi!

Nie traćmy przecież otuchy, najmilsi bracia, bo choć niewielu jest takich ofiarników stosunkowo do mnóstwa chrześcijan, są przecież tacy za dni naszych, są, Bogu dzięki, liczniejsi, jak w wielu z poprzednich wieków, są tacy, co np. aby pogańskie plemiona do Kościoła przyłączyć, opuszczają na zawsze kraj, rodzinę, mienie, i płyną za morza i w dzikich krainach, wśród wszelkich niedostatków, zdrowie, siły, życie nawet, zbawieniu tych dusz opuszczonych poświęcają; są, co wszystek czas, spokój, majątek na sprawy Kościoła jedynie zużywają; bez względu na żadne zyski, słowem, i piórem wiary św. bronią i przeciwników gromią. Są wreszcie tacy, którzy na głos Zbawiciela wszystko a wszystko porzucają, a zaparłszy się samych siebie i wziąwszy na ramiona krzyż swój, idą za Jezusem w ubóstwie, w czystości, w wyzuciu się z własnej woli, jedni modlitwie i pokucie oddani, drudzy pielęgnowaniu chorych, inni dziatek wychowaniu, inni pracom apostolskim poświęceni; bo, dzięki Bogu, i za dni naszych, jakkolwiek świat bezbożny lub nieświadomy temu przeczy, i za dni naszych znajdują się prawdziwi zakonnicy i do końca świata znajdować się będą. Otóż ci wszyscy, najmilsi, są prawdziwymi ofiarnikami; ci wszyscy idą za wzorem Jezusa, wyniszczającego się z miłości ku nam, i wyniszczają się z miłości ku Niemu. Na tych to stoi Kościół, dla nich to Kościół zowie się czystą oblubienicą Boga bez zmarszczki i zmazy. Oni to są godni imienia chrześcijan, bo są podobni do Chrystusa, który duszę swą za nas położył. A my, najmilsi w Chrystusie, czy nie pójdziemy za Nimi? Czy nas nie porywa piękność i szlachetność ich poświęcenia, lub raczej sama miłość Chrystusa, która ich porwała? Czy nam coś w sercu nie wyrzuca opieszałości naszej? Może mówimy sobie: a ja cóżem dla Kościoła uczynił, jakżem się wywdzięczył Jezusowi Panu za to, że mnie umiłował aż do końca, aż do śmierci krzyżowej? Jakim czołem powtarzać Mu będę przy Komunii Świętej: Jezu, kocham Cię nade wszystko, z całego serca, z całej duszy? Najmilsi w Chrystusie, dosyć rozpatrzeć się w stosunkach naszych, aby poznać, jakim sposobem dla Boga i dla bliźniego poświęcić się możemy. Nie masz bowiem stanu w Kościele, nie masz stanowiska w społeczeństwie, w którym nie można by stać się zupełną ofiarą, na chwałę Bogu i bliźniemu na zbawienie, doskonałym całopaleniem na wonność słodkości.

Czegóż więc brakuje, że takimi nie zostajemy? Ty wiesz, o Panie, czego brakuje, Ty znasz nasz niedostatek; miłości Twojej, o Jezu, miłości Twojej nam brakuje, tej miłości gorącej, czynnej, wytrwałej, mężnej, ofiarnej, tej miłości, która Świętych tworzy, o której w Pieśniach nad Pieśniami mówisz: „Mocna jest jako śmierć miłość… pochodnie jej pochodnie ognia i płomieni” (Pnp 8, 6). A gdzie się udamy po tę miłość, jak nie do Serca Twego, o Jezu, źródła wszelkiej świętej miłości? O Serce Boskie, ognisko nieogarnionej miłości, ofiaro miłości wiecznie gorejąca, niechże od Ciebie zaczerpniemy tego ducha ofiary, który tak rzadkim jest na świecie i nie skądinąd, tylko od Ciebie zaczerpnąć możemy. Niechże nas zapali ten płomień miłości, który z siebie na ziemię miotasz i tak pragniesz, aby się zapalił. O Serce Jezusa, daj, aby serca nasze z Tobą i dla Ciebie stały się ofiarami Bogu miłymi. Amen.

Ks. Marian Morawski, Kazania i szkice, Kraków 1921 [drobne uwspółcześnienie języka – red. GM]




O ofierze Serca Jezusowego w Najświętszym Sakramencie, cz. 1

ks. Marian Morawski SJ

Kazanie wygłoszone w Krakowie u śś. Wizytek, 1871 r.

„Chrystus umiłował nas i wydał samego siebie za nas objatę i ofiarę Bogu na wonność słodkości” (Efez. 5, 2) 

Miłość i ofiara, najmilsi w Chrystusie, są nierozdzielnie połączone. Miłość jest to korzeń w głębi serca ukryty, ofiara zaś z niej jako kwiat na jaw wyrasta, i świadczy o istnieniu i żywotności korzenia. Taka jest myśl Apostoła, który tak w słowach przytoczonych, jak i na innych miejscach zwykł uważać ofiarę jako owoc i zarazem jako dowód miłości. I tak w liście do Galatów podobnymi słowy pisze o Zbawicielu: „Umiłował mnie i wydał samego siebie — to jest ofiarował się — za mnie” (Gal 2, 20). I sam też boski Mistrz miłości ten stosunek między miłością a ofiarą zatwierdza, i swoją, ze wszystkich najdoskonalszą, na krzyżu spełnioną ofiarę stawia na dowód najdoskonalszej miłości: „Większej nad tę miłość żaden nie ma, aby kto duszę swą położył za przyjacioły swoje” (Jan 15, 30.). Przeto, najmilsi, dzisiaj, gdy nam uroczystuje sama miłość Zbawiciela, miłość upostaciowiona w Sercu cierniami uwieńczonym, o ofierze mówić będziemy. A ponieważ to Boskie Serce, we wszystkich tajemnicach miłości czczone, najbardziej uwielbiamy w najprzedniejszym z dzieł miłości, w tajemnicy Ołtarza, dlatego mówić mamy nie o ofierze krzyżowej; nie o ofierze duchownej, którą przez całe życie za nas gorzał, ale tylko o ofierze, którą spełnia na naszych ołtarzach sama miłość Serca Jezusowego. Uważać będziemy stan ofiary Jezusa Pana w najśw. Hostji, tak ze względu na zewnętrzne okoliczności, jak na wewnętrzne Jego uczucia i z tych uwag poznawać będziemy, jaka ma być ofiara nasza, jakiej ofiary od nas żąda Jego ofiara i miłość Jego. — „Zdrowaś Maryjo”.

Ofiara, najmilsi bracia, jest wyniszczeniem. Dosyć spojrzeć pobieżnie przez wszystkie wieki na dzieje ludzkości. U wszystkich narodów, we wszystkich religiach ukazuje nam się obrządek nad wszystkie inne górujący jako główny czyn religii społeczeństwa, polegający zawsze, na jakimś zniszczeniu, zabijaniu bydląt, paleniu kadzideł, lub czymś podobnym. Ma się rozumieć, nie każde zniszczenie jest ofiarą, ale tylko takie, które się czyni na cześć Boga, w imieniu ludu, aby uznać najwyższe Jego panowanie nad wszelkim stworzeniem i Go przebłagać. Stąd to gdy w przenośnym znaczeniu dajemy nazwę ofiary naszym prywatnym sprawom lub nawet wewnętrznym aktom, tylko takie uczynki ofiarami zowiemy, które są trudne, bolesne, słowem, które są jakimś choć częściowym wyniszczeniem samego siebie, z utratą rzeczy nam drogiej, z przytłumieniem uczuć serca, w szlachetnym celu tj. dla czci Bożej lub dobra bliźniego. Ale tu mowa o ofierze w ścisłym znaczeniu, tj. o zniszczeniu rzeczy widzialnej przez kapłana, przedstawiciela ludu, na cześć Bożą wykonywanym. Takie ofiary miał stary zakon, ale to były tylko figury; takie ofiary miało pogaństwo, ale to były świętokradztwa.

U nas chrześcijan, najmilsi, u nas tylko jest jedyna prawdziwa ofiara, Bogu nieskończoną cześć a ludziom wszelkie zbawienie przynosząca. Tą ofiarą, jak wiemy, jest śmierć krzyżowa Syna Bożego, w której ofiarnikiem i ofiarą jest sam Bóg-człowiek; a ofiarowaniem śmierć dobrowolnie podjęta. Ta ofiara, gdy się raz spełniła, uczyniła zadość najobfitszej sprawiedliwości Bożej za niezliczone świata przestępki — ale miłości, najmilsi bracia, nie stało się zadość. Serce Jezusa żądało, aby ta sama ofiara, w oczach każdego z nas, nie raz lecz co dzień na każdym miejscu się powtarzała, co jest najcelniejszym miłości czynem i dowodem. I istotnie, co dzień po całym świecie powtarza się, raczej odtwarza się ofiara krzyżowa, już nie krwawa, jak na krzyżu, bo już okup grzesznego świata wypłacony, bo już Bóg przebłagany —  ale niekrwawa, jak przystoi zakonowi łaski, i miłością samą gorejąca, czysta, święta, nieskończenie drogocenna: tak iż Bóg pięknością i wonnością jej niejako zachwycony, odrzuca wszystkie inne ofiary: „Nie mam chęci do was — mówi Pan Zastępów do starozakonnych ofiarników przez usta Malachiasza proroka — i daru nie przyjmę z ręki Waszej: bo od wschodu słońca aż do zachodu wielkie jest imię moje między narodami, a na każdym miejscu poświęcają i ofiarują imieniu memu ofiarę czystą, bo wielkie jest imię moje między narodami” (Mal 1, 10–11).

Ale jeśli w tajemnicy Ołtarza jest prawdziwa ofiara, musi też być prawdziwe i rzeczywiste wyniszczenie. Lecz jakimże sposobem Chrystus, który, jak mówi Pismo, raz zmartwychpowstawszy już więcej nie umiera (Rzym. 6, 9), jakimże, mówię, sposobem wyniszczać się może w ofierze Mszy św.? Ach! Jakim sposobem Jezus wyniszcza się na ołtarzu?! Spójrzmy na ołtarz, najmilsi, na tę drobną hostię — jeżeli mamy iskierkę wiary w duszy i iskierkę miłości w sercu — jużeśmy zrozumieli. Oto kapłan, widomy namiestnik prawdziwego wielkiego Kapłana naszego, wymówił słowa sakramentalne i tymi słowy, niczym mieczem ofiarniczym, jak mówią święci Ojcowie, ofiarę żywą wprawił w stan wyniszczenia, do śmierci zgoła podobny, bliski stanowi ofiary zabitej. Patrzmy tylko — oto Król królów i Pan panujących, Sędzia żywych i umarłych, słońce miasta niebieskiego, rzeczywiście leży na ołtarzu, jak ofiara zabita, w postaci rzeczy martwej, w postaci pokarmu! Podobnie jak baranek ofiarny zabitym być musiał, zanim go pożywali, którzy w ofierze uczestnictwo mieli, tak samo i nasz niepokalany Baranek, mieczem słów sakramentalnych dosiągniony, składa wszelkie a wszelkie ślady życia, przybiera postać istoty martwej, aby tak móc być pożywanym przez uczestników tej świętej ofiary. Nie tylko więc mistycznie, w podobieństwie, bywa zabity, lecz rzeczywiście, o ile to stan pokarmu wymaga, wyniszczony zostaje. Jest więc św. ofiara nasza na ołtarzu żywą, zarazem, i zabitą; wszystkie członki ma w najświętszej Hostii, a nie rusza się i żadnego znaku życia nie objawia; rozlane są wdzięki na ustach jego (Ps 44, 3) — jak mówi Psalm — a głosu żadnego nie wydaje. Najpiękniejszy urodą między synami ludzkimi, ma kształt okruszyny chleba! Jeszcze więcej powiem: tak zupełnie jest ze śladów życia wyzuty, że każdy może Go do woli brać, przenosić, miotać, czynić z Nim co tylko się podoba, używać Go nawet do niegodziwych, bezbożnych i świętokradzkich celów — i w samej rzeczy niestety piekło nauczyło ludzi nadużywać w taki sposób tego cudu miłości. Ach! nie jestże to, najmilsi, prawdziwe wyniszczenie, zdumiewający stan śmierci, przedziwna ofiara? Tak jest, w istocie, bo to jest ofiara właściwa miłości, ofiara Serca Jezusowego, a miłość, jak dobrze mówią, jest przemyślna, wymysły serca są zawsze przedziwne, a najprzedziwniejszym wymysłem najmiłościwszego Serca jest właśnie ten, że będąc nieśmiertelnym, znalazł sposób co dzień za nas umierać i w tym stanie ofiary zabitej na ołtarzach naszych trwać wiekuiście; i co dzień, jak zechcemy, od nas być pożywanym.

Cdn.




Msza św. z Najświętszą Panną

„Ilekroć będziecie ten Chleb jedli i Kielich pili, śmierć Pańską będziecie opowiadać”. (Kor. 11, 26.)

Na Kalwarii Jezus był jedyną Ofiarą, była to tylko Ofiara Chrystusa historycznego Syna Maryi. — Msza św. jest Ofiarą całkowitego Chrystusa, Chrystusa Mistycznego, Głowy i Członków; Syna Maryi i potrójnego Kościoła, z którym się Jezus zjednoczył przez Swoją Śmierć na Kalwarii. W każdej Mszy św. biorą udział: Chrystus, Najśw. Panna Maryja, wszyscy Święci w niebie — Ojciec Święty, cała hierarchia Kapłanów i wierni — Dusze w czyśćcu cierpiące. Msza św. łączy nas wszystkich. Jesteśmy więc wiarą połączeni: z Maryją i wszystkimi świętymi w niebie — naszymi bliskimi, choćby oni byli gdzieś bardzo daleko — oraz naszymi zmarłymi. Co za szczęście!

Msza św. jest nie tylko modlitwą, gdy idziemy do Kościoła na Mszę św., to nie tylko by się modlić, lecz także, by się ofiarować. Msza św. jest Ofiarą, idziemy na Mszę św., by uczestniczyć w świętej Ofierze Chrystusa Kapłana, który od konsekracji aż do Komunii św. uobecnia na ołtarzu Swoją Ofiarę na Kalwarii; w sposób niekrwawy — mistyczny.

W czasie Mszy św. mamy potrójne zadanie do spełnienia:

1) W czasie OFIAROWANIA: Ofiarować się z Jezusem Chrystusem, być hostiami z Jezusem-Hostią. Spełnić zadanie hostii to jest: wypełnić dokładnie, świadomie, z całą gotowością uczestniczenia w zbawczej Ofierze Chrystusa! Złożyć siebie na patenie obok Hostii, która za chwilę stanie się Jezusem, złożyć swoje cierpienia i ofiary do Kielicha. Tę zdolność i obowiązek stawania się Ofiarą i składania jej, otrzymaliśmy na chrzcie św. — Będę odtąd odprawiać moją mszę, ofiary i cierpienia, łącząc ją z Najświętszą Ofiarą Chrystusa,

2) W czasie PRZEISTOCZENIA: Ofiarować Bogu Ojcu Jezusa Chrystusa wraz z Nim siebie być kapłanem wraz z Jezusem-Kapłanem. — Jeżeli cały Chrystus jest Ofiarą to również cały Chrystus jest Kapłanem. Przez chrzest wrastamy w mistyczne Ciało Chrystusowe, stajemy się członkami Chrystusa Kapłana. Św. Piotr mówi — „Jesteście rasą kapłańską — Kapłaństwa Królewskiego”. — Przychodzimy na Mszę św. aby dopełnić aktu naszego Kapłaństwa. Obowiązek ten możemy wykonać dopiero, kiedy Chrystus jest na Ołtarzu między konsekracją a Komunią, kiedy pozostaje Chrystus pod postacią Przenajśw. Hostii, gdy Krew Jego przebywa w Kielichu. Ofiarować Chrystusa Bogu jako Ofiarę uwielbienia, dziękczynienia, wynagrodzenia, prośby. — Jakże wobec, tego pozostawać biernym i roztargnionym, gdy tyle jest do spełnienia w tych kilku 7—8 minutach, w ciągu których Chrystus przebywa jako Ofiara na Ołtarzu — abym Go mógł składać w ofierze, i z Nim się łączyć.

3) KOMUNIA: Przyjąć Chrystusa, kiedyśmy już ofiarowali Ciało Chrystusa oraz z Nim siebie, pokrywając braki nasze Jego Boską zasługą, mamy się te raz jakby w Jezusa wcielić: To jest pełna treść Mszy św. Jest to całe nasze życie: Chrystus Hostia i Chrystus Kapłan.

Powracając do swoich zajęć, unosimy ze sobą do domu to życie Chrystusowe, które z nami się zjednoczyło. „Kto po żywa Ciało moje i pije Krew moją, we mnie mieszka, a Ja w nim”. I będziemy żyć naszym życiem codziennym, a jednak, żyć będziemy już nie my sami, ale przez Jezusa. „Kto pożywa Ciało moje, ma życie we mnie”.

O uczestnictwie we Mszy św. w zjednoczeniu z Niepokalanym Sercem Maryi

Msza św. jest najwyższym kultem religijnym, jaki składamy przez Chrystusa całej Trójcy Przenajśw., wyrazem najwyższej czci i uwielbienia, dziękczynienia, zadośćuczynienia i prośby. Musimy do tych świętych obrzędów przystąpić w duchu pokuty, skruchy, z największą wiarą i miłością, bo Msza św., pamiętajmy, to żywy Chrystus, modlący się, ofiarujący, krwawiący, rozdzielający Swe łaski, ze Swoim Najświętszym Sercem otwartym, pełnym łaski i miłości, gotowym, by nas przyjąć i wraz z Sobą ofiarować Ojcu Przedwiecznemu.

O Najśw. Maryjo Panno, Matko Boża, współodkupicielko i Matko dusz, Ty która stojąc pod Krzyżem Syna Twego na Górze Kalwarii w najdoskonalszy sposób uczestniczyłaś w Jego Ofierze pierwszej Mszy św., Ty któraś się stała dla nas wszystkich wzorem, jak mamy brać udział w Boskiej Ofierze Twego Syna — Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, wspomóż nas wszystkich, abyśmy mogli godnie wraz z Tobą stać pod Krzyżem Pana Naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa i uczestniczyć w Przenajświętszej Ofierze. Na wstępie Mszy św., gdy Kapłan u stóp ołtarza pochylony, ze skruchą odmawia „Confiteor” (spowiedź powszechną), bijmy się i my w piersi, by móc z czystym sercem uczestniczyć w tych niepojętych tajemnicach śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, jakie Msza św. wyraża, by przeżywać z największą miłością główne części Przenajświętszej Ofiary; jakimi są: Ofiarowanie, Przeistoczenie, Komunia.

OFIAROWANIE

Po Ewangelii, na patenie, składa Kapłan hostię (chleb), która za kilka chwil stanie się żywym Ciałem Chrystusa. Na patenie obok hostii, złóżmy siebie, ofiarę z naszego rozumu, z naszej woli, naszej miłości własnej, oraz całodziennej pracy. Następnie wlewa kapłan wino do kielicha, które za chwil kilka stanie się Żywą Krwią Chrystusową, wylaną dla naszego zbawienia. Do wina dolewa kapłan kroplę wody, a jak mówi sobór w Tibour, woda ta przedstawia wiernych, a przy Komunii św. będziemy tak zatopieni w Jezusie, jak ta kropla wody w winie. Do kielicha złóżmy nasze wysiłki, trudy, przezwyciężenia w dążeniu do doskonałości, wszystkie ofiary, pokuty, cierpienia i krzyże i dobre postanowienia, których nie potrafimy dotrzymać bez zaparcia siebie i ofiary. Chrystus Pan przestał już cierpieć, a za to mistyczne Jego członki, wierni muszą teraz ofiarowywać swoje cierpienia w zjednoczeniu z Męką Chrystusową. Jest to właśnie dopełniać, co nie dostaje Męce Chrystusa, tak jak kropla wody traci w winie swój smak i swój kolor, tak cierpienia nasze tracą swą ludzką słabość, a nabierają smaku, koloru i wartości Boskiej Ofiary Syna Bożego i w niej giną. Teraz rozumiemy cel cierpienia, nie urońmy ani kropelki z tych drogocennych skarbów, wszystkie zbierajmy do kielicha, by złączone z Przenajdroższą Krwią Zbawiciela stały się okupem dla zbawienia dusz, a Bogu przynosiły chwałę. Kapłan podnosi kielich w górę, robi nim znak Krzyża św. i modli się. Następnie prosi Ducha Świętego o błogosławieństwo: „Veni Sanctificator, omnipotens Deus…” Przyjdź Poświęcicielu, wszechmocny Boże i błogosław te ofiary świętemu Imieniowi Twemu przygotowane.

Bez pomocy Ducha Świętego nic nie możemy. On jest motorem, siłą, tym węzłem, który jednoczy duszę naszą z Chrystusem. Uczestniczymy w życiu Chrystusa tylko przez Ducha Świętego. Duch Święty jest Duchem Chrystusa, On kierował czynami Zbawiciela. Czyta my u św. Pawła: „Chrystus przez Ducha Świętego samego siebie ofiarował niepokalanym Bogu”. (Żyd. VIII, 14). Częste wzywanie Ducha Świętego i wsłuchiwanie się w Jego natchnienia konieczne jest w życiu wewnętrznym. Prośmy Go o jak najpełniejsze złączenie nas z Chrystusem, zwłaszcza w czasie Przenajświętszej Ofiary. Często w ciągu dnia, wzywajmy pomocy Ducha Świętego, Uświęciciela dusz naszych.

Przy Ofiarowaniu prośmy Chrystusa, byśmy przy przeistaczaniu chleba stali się jedną Hostią z Jezusem, abyśmy stali się żertwą godną, by była ofiarowaną wraz z Jezusem i przez Jezusa na chwałę Ojca. — Gdy w tym duchu modlić się będziemy f uczestniczyć w Ofiarowaniu, Jezus powoli przeistaczać będzie duszę naszą w Siebie. Żyjąc ofiarą i duchem zaparcia się siebie, stawać się będziemy coraz bardziej Jezusem. — Chrześcijanin to drugi Chrystus. O Serce Maryi, ty samo ofiaruj mnie Jezusowi, abym się stał czystą żertwą Jego.

PRZEISTOCZENIE

Przez moc słów sakramentalnych, które wymawia kapłan nad hostią, (chlebem) i winem: „To jest Ciało moje…”, „To jest Krew moja…”, Chrystus dokonuje przeistoczenia chleba i wina w Ciało i Krew Swoją. Chrystus czyni się obecnym rzeczywiście i istotnie, ze Swoim Bóstwem i Człowieczeństwem, pod postacią chleba i wina, ukryty przed naszym wzrokiem. Słowa sakramentalne, które kapłan wymawia, nie tylko czynią Chrystusa obecnym na ołtarzu, lecz przez nie dokonuje się ofiara. Gdy kapłan wymawia słowa: „To jest Krew moja” oddziela się w sposób mistyczny Ciało od Krwi. Na krzyżu ten rozdział był fizyczny i dokonał śmierci Zbawiciela. Po Zmartwychwstaniu Chrystus nie może umierać, przeto na ołtarzu rozdział Jego Ciała od Krwi jest mistyczny. Ten sam Chrystus, który złożył Swe życie w ofierze na krzyżu, składa je na ołtarzu, tylko w sposób odmienny. To mistyczne za bicie żertwy, w połączeniu z jej ofiarowaniem — stanowi prawdziwą ofiarę.

Korzystajmy z tych świętych chwil, by się łączyć ze stanem Duszy Chrystusa na krzyżu, w którym składa Swe życie w ofierze Ojcu, łączmy się z Jego miłością dla Ojca, z Jego zgadzaniem się na Wolę Ojca. Ofiarujmy Bogu Ojcu umiłowanego Syna wraz z Jego cierpieniami i zasługami, z nieskończonymi bogactwami, jakie zawiera Boskie Serce Jezusa; a wraz z Jezusem ofiarujmy siebie, jako ofiary uwielbienia, dziękczynienia, jako ofiary przebłagalne za swoje grzechy, za wielkie zbrodnie obecnych czasów. Niech następująca modlitwa św. Jana Eudes, założyciela Zgromadzenia Serc Jezusa i Maryi, dopomoże nam wejść w ducha, w jakim święci korzystali z tych drogocennych chwil:

„O mój Zbawicielu, w zjednoczeniu z Tobą i Twą świętą Ofiarą, złożoną Ojcu Przedwiecznemu, od daję się Tobie, by być na zawsze krwawą ofiarą Twojej świętej Woli, unicestwioną dla Twojej chwały i dla Ojca Twego. O mój dobry Jezu, połącz mnie z Sobą, przyciągnij mnie do Siebie, abym był ofiarowany z Tobą i przez Ciebie. A ponieważ ofiara ma być strawiona ogniem i zbroczona krwią, daj mi umrzeć samemu sobie, daj mi umrzeć dla grzechu, dla namiętności i dla wszystkiego co Tobie się nie podoba; racz mnie spalić i strawić świętym ogniem Twej Boskiej miłości; spraw aby całe moje życie stało się ciągłą, nieustanną ofiarą dla chwały, dla czci i dla miłości Twojej i Twego Ojca”.

Uprzytomnijmy sobie w duchu chwilę konania Chrystusa i stojącą opodal Matkę Najświętszą. Przeczyste Serce Maryi, przebite boleścią, bierze najpełniejszy udział w Ofierze Chrystusa i Odkupienia świata. W chwili konania Chrystusa Maryja rodzi nas do życia nadprzyrodzonego, do życia łaski, staje się nam Matką. Oddajmy się Niepokalanemu Jej Sercu i prośmy, aby, jak nas niegdyś za swe dzieci przyjęła, tak niech teraz przez Swoje Przeczyste Serce odnowi i odrodzi w nas Ducha Chrystusowego; by Chrystus Eucharystyczny, ofiarowujący się w bezkrwawej Ofierze, był naszą prawdą, drogą i życiem; by odnowić wszystko w Chrystusie (Efez. 1,10), to znaczy przepoić nauką Chrystusa nie tylko nasze życie osobiste, ale i życie rodzinne, życie społeczne i narodowe. Wprowadzić Boga do wszystkich naszych spraw i trosk, dojść do pełnego rozwoju życia wewnętrznego, poświęcając wszystko bez zastrzeżeń w intencji, by wszyscy poznali prawdą, szli Drogą Chrystusa, żyli Jego życiem.

KOMUNIA

Komunia jest dopełnieniem, ukończeniem ofiary. Komunia przez sakramentalny kontakt łączy naszą duszę i ciało jak najściślej z Panem Jezusem i ma ten cel, abyśmy się stali jedno z Jezusem. Komunia z Jego Przenajświętszym Ciałem, które pożywamy, po winna przynieść jako owoc komunię z Jego duszą, z Jego Sercem, z Jego świętością, z Jego stanem Ofiary. Komunia, to zjednoczenie naszej woli, naszych pragnień, naszych dążeń, naszych myśli, naszych uczuć i miłości. Całe nasze jestestwo powinno być złączone z Chrystusem, aby On w nas, jakoby biorąc nowe życie, Swemu Ojcu ofiarował się i poświęcił, w nas Swemu Ojcu oddawał Chwałę, w nas miłował Ojca, i Jemu służył, i prowadził w ten sposób w nas i przez nas dalej to samo, co czynił za swego życia ziemskiego. Komunia święta przyniesie ten owoc w miarę nasze go usposobienia i przygotowania, z jakim się do Komunii św. życiem naszym przysposabiać będziemy. Komunia święta nie jest aktem jednej chwili, to tajemnica miłości, w której się skupia całe nasze życie. Miłość prawdziwa nie jest uczuciem, ale aktem woli, jest czynem. Jak Jezus się nam oddaje w Komunii, tak my mamy się oddać Jemu po Komunii, życiem ofiarnym, przez zaparcie siebie, ciągłym umieraniem naszej zepsutej natury, a przez miłość bliźniego, przez dobre słowa, dobry przykład, przez życzliwość, mamy promieniować Jezusem jednając dusze dla Niego, mamy nieść wszystkim Jezusa, rozdawać Jezusa. Dawać Jezusa najpierw tym wszystkim, nad którymi mamy pieczę, dawać Jezusa duszom grzesznym, duszom w pokusach, duszom opuszczonym, zasmuconym, zniechęconym, duszom niewinnych dzieci.

O Maryjo, łask wszelkich Przybytku, pomóż przyjąć Jezusa — pomóż dziękować.

Lecz zauważmy wreszcie, że koniec Mszy św. nie jest bynajmniej końcem ofiary. Życie wewnętrzne dobrego katolika, to życie ciągłej ofiary, to życie nieustannej naszej osobistej Mszy, Ofiarowania, Przeistoczenia i Zjednoczenia.

Oto nasz program, nasze postanowienie: z Przeczystym Sercem Maryi Niepokalanej Dziewicy, żyć miłością Eucharystycznego, Najsłodszego, Najukochańszego Serca Jezusa, zatapiając się w Jego Sercu zniknąć, unicestwić się, stać się Jego żertwą, Jego czystą Hostią, aby On, posługując się nami, jakby narzędziem, składał Bogu Ojcu chwałę, uwielbienie, dziękczynienie i zadośćuczynienie, by ratować dusze Krwią Jego Przenajdroższą odkupione, by przyspieszyć przyjście Królestwa Chrystusowego.

Modlitwa do Najświętszej Panny przed Mszą Św.

O Matko litości i miłosierdzia, Błogosławiona Dziewico Mario, ja nędzny i niegodny grzesznik, całym sercem uciekam się do Ciebie i błagam miłosierdzia Twego, abyś tak jak towarzyszyłaś Najsłodszemu Synowi Twemu wiszącemu na krzyżu, tak i mnie łaskawie towarzyszyć raczyła nędznemu grzesznikowi i wszystkim kapłanom, tu i w całym Kościele dziś ofiarującym, abyśmy wspomożeni łaską Twoją ofiarować mogli hostię godną i przyjemną w Obliczu Najwyższej i Nierozdzielnej Trójcy. Amen.

* * *

Ojcze Przedwieczny, w połączeniu z intencją i cierpieniami Niepokalanego Serca błogosławionej Matki Bolesnej Maryi na Górze Kalwaryjskiej, składam Ci ofiarę jaką uczynił z Siebie Samego Syn Twój Najmilszy Jezus Chrystus, a w tej chwili uobecni ją na tym Ofiaruję Ci Przenajświętsze Ciało i Krew umiłowanego Syna Twego, wszystkie zasługi Najsłodszego Serca Zbawiciela naszego, a wraz z Nim i przez Niego ofiaruję siebie, rozum mój, wolę, całą moją wolność, wszystkie cierpienia ciała i duszy, wszystkie wysiłki, prace, wszystkie chwile mojego życia i gotów jestem oddać życie moje dla chwały Twojej. Składam Ci tę ofiarę jako Bogu mojemu żywemu i prawdziwemu, aby Ci oddać cześć należną, jako Najwyższemu Panu i Stwórcy wszechrzeczy, które po najświętszej woli wszystko podlega, by Ci złożyć dziękczynienia za niezliczone dobrodziejstwa, przebłagać za liczne moje i całego świata grzechy, i tak uśmierzyć Twą znieważoną i karzącą sprawiedliwość, zło żyć całkowite wynagrodzenie za siebie, za Kościół św., za cały świat, za błogosławione dusze w czyśćcu, oraz ubłagać jak najwięcej łask dla całego świata. Amen.

Źródło: W Sercu Marii odrodzenie nasze : nabożeństwo ku czci Niepokalanego Serca Marii na pierwsze soboty miesiąca i na wszystkie święta Matki Najświętszej. Karmel Serca Jezusowego, 1947, Poznań.




Istota Mszy Świętej

Ojciec Święty Pius XII w Encyklice Mediator Dei wyjaśnia istotę Mszy Świętej, którą jest konsekracja ziszczająca akt ofiarniczy.

W każdej Eucharystii Chrystus ofiaruje się Ojcu, jako żertwa „przez bezkrwawe wyniszczenie“ „(…per incruentam immolationem Summus Sacerdos id agit, quod iąm in Cruce fecit, semetipsum Patri hostiam offerens acceptissimam). Skoro tedy bezkrwawe wyniszczenie decyduje o ofiarowywaniu się Zbawiciela jako żertwy, więc należy ono do istoty aktu ofiarniczego, jest formalnym tego aktu czynnikiem. Konsekracja jest zaofiarowaniem przez bezkrwawe wyniszczenie (oblatio per in cruentam immolationem)”.

Jak wyjaśnia ks. prof. filozofii Tadeusz Guz, właśnie owa konsekracja stanowi istotę Mszy Świętej, natomiast kwestia rytu, w jakim Msza Święta jest sprawowana, jest sprawą drugorzędną.

Ojciec Święty w dalszej części nauczania podkreśla także znaczenie udziału wiernych oraz ich wewnętrznego usposobienia. Poniżej fragmenty Encykliki:

Tajemnica Przenajświętszej Eucharystii, ustanowiona przez Najwyższego Kapłana Chrystusa i z Jego woli odnawiana stale w Kościele przez Jego kapłanów, jest szczytem i jakby ośrodkiem religii chrześcijańskiej.

Chrystus Pan, Kapłan na wieki według obrządku Melchizedeka, który „ponieważ umiłował swoich, co byli na świecie” „w czasie Ostatniej Wieczerzy, tej nocy kiedy Go wydano – aby zostawić ukochanej Oblubienicy swojej, Kościołowi, widzialną krwawą ofiarę, jakiej miał dopełnić raz jeden na Krzyżu i która by pozostała jej pamiątką aż do końca wieków i której moc zbawcza byłaby aplikowana na odpuszczenie grzechów, jakie codziennie popełniamy – ofiarował Bogu Ojcu Ciało i Krew swoją pod postaciami chleba i wina i pod tymiż postaciami podał Ciało i Krew swoją do spożycia Apostołom, których ustanowił wtedy kapłanami Nowego Przymierza, nakazując im i ich następcom w kapłaństwie, by ofiarowali”.

Wobec tego Przenajświętsza Ofiara Ołtarza nie jest tylko czystym i zwykłym wspomnieniem mąk i śmierci Jezusa, Chrystusa ale prawdziwym i istotnym składaniem ofiary, co uczynił już na Krzyżu, ofiarując siebie samego Ojcu Przedwiecznemu jako Hostię najmilszą. „Albowiem tu i tam jedna i ta sama jest Hostia, i ten sam składa obecnie Ofiarę za pośrednictwem kapłanów, który niegdyś siebie samego ofiarował Ojcu na Krzyżu, z różnicą tylko w sposobie ofiarowania”.

Jeden jest więc i ten sam Kapłan, Chrystus Jezus, którego przenajświętszą osobę kapłan zastępuje. Ten ostatni bowiem dzięki kapłańskiemu namaszczeniu, które otrzymał, upodabnia się do Najwyższego Kapłana i ma władzę działania mocą i osobą samego Chrystusa”. Przeto czynnością swą kapłańską Chrystusowi niejako „użycza swojego języka i ręki dostarcza”.

Również i żertwa ofiarna jest ta sama – mianowicie Boski Zbawiciel w swojej naturze ludzkiej i w rzeczywistości swego Ciała i Krwi. Sposób jednak ofiarowania Chrystusa jest odmienny. Na Krzyżu bowiem ofiarował On Bogu siebie samego całego i swoje cierpienia, ofiarowanie zaś żertwy dokonało się przez śmierć krwawą dobrowolnie przyjętą. Natomiast na ołtarzu, skoro Jego natura ludzka jest w stanie chwały, „śmierć panować Mu nie będzie”. Niemożliwe jest już przelanie krwi. Jednakże z postanowieniem Boskiej Mądrości naszego Zbawiciela, to ofiarowanie zostaje nam przedziwnie ukazane przez zewnętrzne znaki, które są wskaźnikami (indices) Jego śmierci. Albowiem przez „Przeistoczenie” chleba w Ciało a wina w Krew Chrystusa, na ołtarzu jest obecnie tak Jego Ciało jak i Krew Jego; postaci zaś eucharystyczne, pod którymi jest On obecny, wyobrażają krwawe rozdzielenie Ciała i Krwi. W ten sposób to upamiętniające przedstawienie Jego śmierci, która w rzeczywistości miała miejsce na Kalwarii, powtarza się w poszczególnych ofiarach ołtarza, ponieważ różne wskaźniki (indices) oznaczają i przedstawiają Chrystusa Jezusa w stanie żertwy.

Cele

Ponadto i przewidziane cele są identyczne; pierwszym jest oddanie chwały Ojcu Niebieskiemu. Od żłóbka aż do śmierci Jezus Chrystus pałał gorliwością o Bożą chwałę. I ofiara Jego Krwi na Krzyżu weszła do niebios jako wonność słodka. By taki hymn chwały nigdy nie ustawał w Ofierze Eucharystycznej, członki ciała łączą się z Głową swoją i z Nim razem oraz z Aniołami i Archaniołami śpiewają pieśń nieśmiertelną, oddając Ojcu Niebieskiemu pełną cześć i chwałę.

Drugim przewidzianym celem jest należne Bogu dziękczynienie. Jedynie Boski Zbawiciel, jako umiłowany Syn Ojca Przedwiecznego, znając Jego nieskończoną miłość, mógł zaśpiewać godny Go hymn dziękczynienia. To już było Jego zamiarem i wolą wtedy, gdy przy Ostatniej Wieczerzy „złożył dzięki”. Nie przestał tego czynić, wisząc na Krzyżu i tego nie zaprzestaje w Przenajświętszej Ofierze Ołtarza, która oznacza czyn podzięki czyli czyn eucharystyczny; ponieważ to „jest rzeczą zaiste godną i sprawiedliwą, słuszną i zbawienną”.

Trzecim celem jest zadośćuczynienie, przebłaganie, przejednanie. Nie wątpliwie nikt oprócz Chrystusa nie mógł całkowicie zadośćuczynić Bogu Wszechmogącemu za grzechy rodzaju ludzkiego. Sam więc chciał ofiarować się na Krzyżu „jako ubłaganie za grzechy nasze: a nie tylko za grzechy nasze, ale i za całego świata”. Również i na ołtarzach ofiarowuje się co dzień dla naszego odkupienia, abyśmy uwolnieni od wiecznego potępienia, zostali zaliczeni do grona wybranych. Czyni to nie tylko dla nas, którzy zażywamy tego śmiertelnego życia, ale również za wszystkich „którzy w Chrystusie spoczywają, którzy nas uprzedzili ze znakiem wiary i śpią snem pokoju”, albowiem czy żywi czy umarli, „jednakże od tegoż jedynego Chrystusa nie odstępujemy”.

Czwarty wreszcie cel to prośba. Człowiek, jako syn marnotrawny, wszystkich otrzymanych od Ojca niebieskiego dóbr, źle użył i roztrwonił je, toteż doszedł do skrajnej nadzy. Jednakowoż Chrystus z Krzyża „zanosząc modlitwy i błagania… z wołaniem wielkim i ze łzami został wysłuchany dla swej uległości”. W ten sam skuteczny sposób jest On również rzecznikiem naszym na ołtarzach, byśmy nasyceni zostali wszelkim błogosławieństwem i łaską.

Msza św. daje wszystkim wiernym udział w Odkupieniu Chrystusa

Jednak kupno to nie uzyskuje od razu pełnej swej skuteczności. Trzeba bowiem, by Chrystus, po odkupieniu świata przenajdroższą ceną swojej osoby, wszedł rzeczywiście w prawdziwe posiadanie dusz ludzkich. Przeto, aby to odkupienie i zbawienie było skuteczne i Bogu miłe, w stosunku do każdego poszczególnego człowieka i do wszystkich następnych pokoleń aż do końca wieków, trzeba koniecznie, aby każdy poszczególny człowiek wszedł w życiowy kontakt z ofiarą krzyża, iżby przez to zostały mu udzielone owocujące z niej zasługi. Można niejako powiedzieć, że Chrystus na Kalwarii założył oczyszczającą i zbawczą sadzawkę, którą napełnił swoją krwią przelaną: otóż, o ile ludzie się nie zanurzą w jej falach i nie obmyją w niej swoich zmaz grzechowych, nie będą oczywiście mogli dostąpić ani oczyszczenia, ani zbawienia.

Aby więc Krew Baranka mogła wybielić poszczególnych grzeszników, trzeba współpracy wiernych. Aczkolwiek bowiem, mówiąc ogólnie, Chrystus przez swą śmierć krzyżową pojednał z Ojcem cały rodzaj ludzki, jednakowoż chciał, aby wszyscy się przyłączyli i byli doprowadzeni do Jego Krzyża zwłaszcza przez Sakramenty i przez Ofiarę Eucharystii, iżby uzyskali zbawienne owoce przezeń na Krzyżu zrodzone. Dzięki temu czynnemu uczestnictwu jednostek, członki z każdym dniem coraz bardziej upodobniają się do Tego, który jest ich Boską Głową i zbawienie, wypływające z Głowy napełnia członki, tak, że możemy powtórzyć słowa św. Pawła: „Jestem z Chrystusem przybity do Krzyża: żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”.

Już przy innej sposobności zasadniczo obszerniej stwierdziliśmy, że Jezus Chrystus umierając na krzyżu obdarzył Kościół swój niezmierzonym skarbem Odkupienia bez żadnego w tym ze strony Kościoła współudziału; natomiast jeśli idzie o szafowanie tym skarbem, niepokalaną Oblubienicę swoją nie tylko dopuszcza do udziału w tym dziele uświęcania, lecz pragnie, aby ono poniekąd powstało z jej również działania.

W ten sposób przez ofiarę Eucharystyczną wykonuje się dzieło Odkupienia i uwielbia się Ofiara Krzyża

Dostojna zaś Ofiara Ołtarza jest doskonałym jakoby narzędziem, którym zasługi zrodzone z Krzyża boskiego Zbawiciela rozdzielone bywają wierzącym: „ilekroć obchodzona jest pamiątka owej Ofiary, tylekroć dokonuje się dzieło naszego odkupienia”. To jednak nie zmniejsza godności Ofiary krwawej, a raczej jej wielkość i konieczność oświetla i bardziej unaocznia, jak twierdzi Sobór Trydencki. Codzienna ofiara poucza nas, że poza Krzyżem Pana naszego Jezusa Chrystusa nie ma zbawienia. Sam Bóg chce, aby nie ustawała ta Ofiara „od wchodu słońca aż do zachodu”, iżby nie ustawał hymn chwały i dziękczynienia, należny Stwórcy od ludzi, skoro nieustannie potrzebują Jego pomocy, a Boskiej Krwi Zbawiciela potrzebują do zgładzenia grzechów, którymi wyzywają sprawiedliwość Jego.

Uczestnictwo wiernych

Trzeba więc, Czcigodni Bracia, aby wszyscy wierni uświadomili sobie, że ich najwyższym obowiązkiem i największym zaszczytem jest brać udział w Ofierze Eucharystycznej i to nie w sposób opieszały, niedbały, z myślą czym innym zajętą i roztargnioną, ale w sposób tak gorliwy i czynny, by zjednoczyli się jak najściślej z Najwyższym Kapłanem, według słów Apostoła: „To w sobie czujecie, co w Chrystusie Jezusie” oraz aby wraz z Nim i przez Niego składali tę Ofiarę i wraz z Nim siebie ofiarowali.

Wierni muszą uczestniczyć, jednocząc się z Chrystusem Kapłanem i z Chrystusem Żertwą

Zaiste, Chrystus jest Kapłanem, ale Kapłanem dla nas, nie dla siebie, gdyż zanosi Ojcu Przedwiecznemu prośby i wyrazy czci religijnej imieniem całego rodu ludzkiego; on jest również Żertwą, lecz dla nas, gdyż w miejsce człowieka obarczonego grzechem siebie samego postawił. Owe słowa Apostoła „to… w sobie czujcie, co i w Chrystusie Jezusie” domagają się od wszystkich chrześcijan, by wzbudzili w sobie – o ile to w mocy człowieka – te uczucia, które przejmowały duszę Boskiego Zbawiciela, gdy składał ofiarę ze Siebie samego, a mianowicie niech odtwarzają pokorne poddanie umysłu i niech Majestatowi Bożemu składają adorację, cześć, uwielbienie i dziękczynienie. Wymagają nadto od nich, by przybrali niejako postawę ofiary, by zaparli się siebie według przykazania Ewangelii, by oddawali się dobrowolnie i chętnie uczynkom pokuty, grzechy swoje znienawidzili i zadość za nie czynili. Wreszcie wymagają one, byśmy ponieśli wraz z Chrystusem śmierć mistyczną na Krzyżu i to tak, żebyśmy mogli przyswoić sobie hasło Pawłowe: „Z Chrystusem jestem przybity na Krzyżu”.

Wierni wszakże nie posiadają władzy kapłańskiej, gdyż nie są szafarzami Chrystusa ani pośrednikami między Bogiem a ludem

Jednak chociaż wierni uczestniczą w Ofierze Eucharystycznej, nie posiadają tym samym władzy kapłańskiej. To koniecznie musicie jasno wytłumaczyć owieczkom waszym.

Znaleźli się bowiem tacy, którzy przyłączyli się do błędów już ongiś potępionych. Nauczają mianowicie, jakoby w Nowym Testamencie nazwa kapłaństwa to tylko oznaczała, co przypada w udziale wszystkim odrodzonym wodą Chrztu świętego; oraz że przykazanie, które Jezus Chrystus dał Apostołom przy Ostatniej Wieczerzy, aby czynili to, co Sam uczynił, odnosi się bezpośrednio do całego Kościoła wiernych; przeto, że dopiero później powstało hierarchiczne kapłaństwo. Z tego powodu mniemają, że ludowi przysługuje prawdziwa władza kapłańska, a że kapłan działa jedynie z tytułu delegowanego mu przez społeczność stanowiska. Skutkiem tego Ofiarę Eucharystyczną uważają za prawdziwe „koncelebrowanie”, i sądzą, że jest stosowniejsze, aby kapłani wraz z ludem współdziałając „koncelebrowali”, niż żeby składali Ofiarę prywatnie bez obecności ludu.

Jest rzeczą zbyteczną tłumaczyć, jak dalece takie zwodnicze błędy sprzeciwiają się prawdom, które już przedtem wyłożyliśmy, mówiąc o stanowisku, jakie kapłan zajmuje w Ciele Mistycznym Chrystusa. To jedno tylko pragniemy przypomnieć, że kapłan jedynie dlatego działa w imieniu wiernych, że zastępuje osobę Jezusa Chrystusa Pana naszego, który jest Głową wszystkich członków i za nich wszystkich siebie ofiaruje; dlatego więc przystępuje on do ołtarza jako sługa Chrystusowy, od Chrystusa niższy, lecz wyższy od ludu. Natomiast lud, ponieważ żadną miarą nie zastępuje osoby Boskiego Odkupiciela ani też nie jest pośrednikiem między sobą a Bogiem, w żaden sposób nie może posiadać władzy kapłańskiej.

Wierni w pewnym prawdziwym znaczeniu ofiarują

To wszystko jest prawdą wiary. Ale poza tym należy stwierdzić, że również i wierni ofiarują Boską Hostię, jednakże w odmienny sposób.

Wynika to z dokumentów papieskich, z nauki Doktorów, z samej liturgii Mszy św.

Już niektórzy Poprzednicy Nasi i Doktorzy Kościoła nader jasno to przedstawili. „Nie tylko kapłani”, jak pisze nieśmiertelnej pamięci Innocenty III, „ofiarują, lecz również wszyscy wierni. Albowiem to, co dokonuje się specjalnie przez posługą kapłanów, to powszechnie wierni czynią intencją”. Niech wolno będzie przytoczyć tu choć jedno z wielu zdań św. Roberta Bellarmina: „Ofiarę”, powiada, „składa w pierwszym rzędzie osoba Chrystusa. Przeto owo ofiarowanie następujące po konsekracji stanowi pewne zaświadczenie, że cały Kościół zgodny jest z ofiarą składaną przez Chrystusa i razem z Nim ofiaruje”.

Również obrzędy Ofiary Eucharystycznej i modlitwy niemniej jasno wyrażają i okazują, że Ofiara żertwy dokonuje się przez kapłanów wraz z ludem. Nie tylko bowiem po ofiarowaniu chleba i wina kapłan, zwracając się do ludu, wymawia te słowa znaczące: „Módlcie się bracia, aby moja i wasza ofiara była przyjęta przez Boga Ojca wszechmogącego”, lecz oprócz tego modły, w których Boską Hostię ofiaruje się Bogu, są przeważnie utrzymane w liczbie mnogiej; jest w nich niejedna wzmianka, że także lud uczestniczy w tej wzniosłej Ofierze, jako że i on ją ofiaruje. Czytamy np. te słowa: „za których Tobie ofiarujemy, lub którzy Ci składają… Prosimy Cię przeto, Panie abyś tę ofiarę sług twoich i całej rodziny twojej miłościwie przyjął… My słudzy twoi, Panie oraz lud twój święty, ofiarujemy przedostojnemu Majestatowi twojemu, z darów i dobrodziejstw twoich, Hostię czystą, Hostię świętą, Hostię niepokalaną…”.

(…)

Przede wszystkim zjednoczenie wewnętrzne

Jakkolwiek zaś rozmaite i różne (dissimilia) mogą być zewnętrzne sposoby i okoliczności, w jakich lud chrześcijański uczestniczy w Eucharystycznej Ofierze i w innych liturgicznych czynnościach, to jednak należy zawsze najusilniej zabiegać o to, by umysły obecnych najściślejszymi, jak tylko możliwe, węzłami łączyły się z Bogiem Odkupicielem, oraz by ich życie codziennie bardziej się uświęcało i by codziennie bardziej wzmagała się chwała Niebieskiego Ojca.

Źródło: Pius XII Encyklika Mediator Dei, vademecumliturgiczne.pl; Guz T., 2017, https://www.youtube.com/watch?v=zGOBQ7J0dF0




Maryja i Przenajświętszy Sakrament

We wszystkim Maryja jest naszym wzorem, ucząc nas, jak mamy stawać się czcicielami w duchu i prawdzie.

O. Meschler tak opisuje pierwsze spotkanie Maryi z narodzonym Bogiem, który przyjął Jej – i tylko Jej – święte ciało:

“Maryja spędziła noc na modlitwie, Duch Św. zaś nadał Jej modlitwom tak potężny wzlot i tak pociągającą siłę nad sercem Boga, Jej Syna, że Ten spoczął nagle, jakby cud jaki, na skraju Jej szaty, czysty, jak świeżo spadły śnieg, piękny, jak anioł Boży, jednorodzony Syn Boga, a Jej Dziecię; spoglądał na Nią z majestatem Boga żywego, z głębią nieskończonej mądrości, z dostojną powagą Sędziego świata, z cichym smutkiem Odkupiciela, ze słodyczą i miłym wyrazem dziecięcia, z uśmiechem syna, który jest równocześnie Stworzycielem i Bogiem swej Matki. Spogląda na Nią, i płacze, i swe rączęta błagalnie ku Niej wyciąga, jakby prosił, by Ona Go przyjęła — On Bóg, opuszczony na tym świecie.

Maryja nań patrzy, pochyla Mu się do nóg, okrywa Go hołdem swego uwielbienia i miłości, wesela i współczucia i po raz pierwszy z nieskończonym zachwytem korzysta z prawa służby macierzyńskiej Zbawicielowi. Nie może się dość napatrzeć na piękność Jego oblicza, a wpatrując się weń, zostaje przekształcona w zupełnie nową czystość, świętość i podobieństwo z Nim.”

Ten sam żywy Bóg, w ciele i krwi Maryi, swojej Matki, jest obecny w Przenajświętszym Sakramencie.

Z Podręcznika do publicznej adoracji Przenajświętszego Sakramentu (1913):

“Synu, Jam Bóg twój i wszystko twoje. Ja, co mam stolicę na niebiesiech, zarazem zostaję u ciebie na ziemi w świątyni Mojej; ilekroć zechcesz, znajdziesz we Mnie życie i będziesz czerpał zbawienie od Pana twego. O synu! nie uczyniłem tego dla żadnego narodu.

Jeżelibyś mieszkał w dalekich krajach niewiernych i powiedziano by ci, że jest pewien naród, u którego raczy przemieszkiwać prawdziwy Bóg i że wszelki człowiek o każdej godzinie ma swobodny przystęp do Niego i może twarzą w twarz, z Nim rozmawiać, bez wątpienia zawołałbyś: o szczęśliwy i błogosławiony to naród, który ma takiego Pana Boga!

W uniesieniu ducha twego mówiłbyś zapewne: pójdę do takiego narodu i na własne oczy oglądam ten cud tak wielki. O jak miłe przybytki tego Boga! pożąda i ustaje dusza moja do przybytków Jego; wstanę i pójdę do Niego. Wyjdź, duszo moja z krainy twojej i od rodzeństwa twego; pójdź, a oglądajmy to słowo, które się stało; pójdź, ofiarujmy Mu złoto, mirrę i kadzidło.

Synu, oto stoję u drzwi twoich. Aby się stać uczestnikiem takiego szczęścia nie trzeba ci przebywać gór, ani przepływać morza, ani wychodzić ze swej krainy, ani też opuszczać rodzeństwa twego.

Zawsze ci wolny przystęp: żadnej nie masz straży, zawsze i o każdej godzinie wszystko gotowe dla ciebie; oczy Moje zwrócone i uszy nadstawione, serce nareszcie Moje otwarte. Przyjdź, pozwalam, przyjdź; pragnę cię widzieć, bo to rozkosz Moja być z tobą. Przyjdź, synu, bo oczekiwaniem oczekuję na cię, abym cię oglądał i wysłuchał prośby twoje; przyjdź do Pana twego, i oddaj Mu śluby twoje.

Przyjdź do źródła wytryskującego wodę na żywot wieczny, a bez żadnej zapłaty otrzymasz wino i mleko.

Przyjdź do Tego, co rozmnaża chleby na puszczy, a tłustością napełni się dusza twoja. Przyjdź nareszcie, synu, a napełnię cię dobrami; wyleję na łono twoje dobrą, nadobfitą i natłoczoną miarę łask Moich.”

O Panie! o Boże! jeżeli wolno tak powiedzieć, nad wyraz rozrzutny! o ja nieszczęśliwy, jeżelibym po tylu płomieniach miłości Twojej stygnął i nie chciał do Ciebie przystąpić! Któż kiedy słyszał? pozwalasz wstąpić do pałacu Twego mnie, com niegodzien, abyś wszedł pod dach mój, owszem nie tylko pozwalasz, ale wzywasz i zmuszasz.

O Panie! z największą gorącością ducha wypełnię wolę Twoją; pójdę, oglądam miejsce, gdzieś położon Ty, Król mój i Bóg mój!

O Panie! jakże mogę nie usłuchać wezwania Twojego i nie pójść do Ciebie, kiedy wspomnę z jaką to skwapliwością zbiegali się do Ciebie ludzie, w czasie Twojego ziemskiego życia. Kiedy pomyślę jak to śpieszyli do Ciebie ze wszystkich miasteczek Galilei. Judei i Jerozolimy.

Kiedy nareszcie czytam, że tak wielkie tłumy ludu koło Ciebie się cisnęły, iż trzeba było zdejmować z domów dachy, aby człowieka paraliżem rażonego postawić przed Tobą.

Tak, tak o Panie mój! co wieczór będę przychodził z Marią Magdaleną oglądać grób Twój (św. cyborium) gdzie Ty, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, z pokorą i miłością przebywasz.

Upadłszy na ziemię, będę Tobie cześć oddawał: wyznawał przed Tobą nieprawości moje i wysławiał święte imię Twoje; będę uwielbiał Cię i zanosił błagania i spodziewam się, że będę wysłuchanym; będę nareszcie kołatał, a na pewno otworzysz mi. O Boże mój! na tym pastwisku będziesz mną kierował, a na niczym mi nie zbędzie.

Tam się nauczę ścieżek sprawiedliwości Twojej; tam się oświecę, aby się nie lękać ziemskiego nieszczęścia; tam to nareszcie rózga Twoja i kij Twój staną się dla mnie pociechą.

Tam to otrzymam męstwo przeciwko wszystkim, co mnie dręczą i prześladują; tam to nareszcie otoczy mnie miłosierdzie Twoje i będzie mi towarzyszyło po wszystkie dni żywota mego, dopóki nie zamieszkam na wieki w niebieskim twoim domu.

Nie potrzebuję dowodzić, że Pan Jezus w Najśw. Sakramencie na cześć i uwielbienie zasługuje; bo któż nie przyzna, że niewolnicy winni czcić swojego Pana, uczniowie swojego Mistrza, podwładni swojego Króla, stworzenia swojego Stwórcę. Są jeszcze inne pobudki, które nas do tej czci skłaniają, a do tych należy naprzód upokorzenie się Pana Jezusa z miłości ku nam.

Nie ma tajemnicy, w której by się Pan Jezus tak głęboko uniżył, jak w Najśw. Sakramencie. W innych tajemnicach objawia obok poniżenia się Bóstwo swoje, — nawet na krzyżu widzimy Jego promienie, tak że ci sami, którzy Go ukrzyżowali, musieli wyznać: „Prawdziwie człowiek ten był Synem Bożym” (Mar 15,39); lecz w tej tajemnicy ukrywa nie tylko Bóstwo ale i człowieczeństwo swoje. Im głębsze zaś jest uniżenie się Pana Jezusa, tym większą winna być cześć nasza, bo dla nas właśnie Pan się uniżył.

Jednak na tym nie dosyć. Oprócz upokorzeń, którym Pan dobrowolnie się poddał, znosi jeszcze upokorzenia od ludzi, wręcz przeciwne pragnieniom Jego Boskiego Serca. Słowa Proroka: „Nasycon będzie urągania” (Jerem, III, 30), teraz dopiero spełniają się w całej prawdzie, bo ileż to zniewag poniósł: dotąd i ponosi Pan Jezus w Najśw. Tajemnicy.

Rzuć okiem na czasy ubiegłe, a zobaczysz domy Boże zbezczeszczone lub powalone w gruzy, przybytki wyłamane, ołtarze wywrócone, naczynia święte splugawione; zobaczysz o zgrozo! Ciało Pańskie świętokradzko zdeptane, rzucone w błoto, palone w ogniu, kłute nożami; zobaczysz kapłanów katolickich kryjących się w tajnych podziemiach, innych jęczących w więzieniach, innych mordowanych; przy ołtarzu, innych wleczonych na rusztowanie. Może te zbrodnie nie są tak częste: ale za to są inne i częste i wielkie, a tymi są Komunie świętokradzkie. Czyż bowiem może być większa zniewaga dla Pana nad tę, iż On Święty Świętych musi wchodzić do serca plugawego, w którym już szatan zajął mieszkanie. Powiadają Ojcowie święci, iż z całej męki nic nie było tak bolesne dla Zbawiciela ja ko Komunia pierwszego świętokradzcy Judasza. A jednak takich świętokradztw ileż się ustawicznie popełnia.

Lecz może za to wierni katolicy wynagradzają Panu obelgi doznane? Jedni wynagradzają, lecz inni wyrządzają nowe zniewagi, tym dotkliwsze, że pochodzą od przyjaciół. Zamiast czci i miłości odbiera od wielu lekceważenie i oziębłość; słusznie zatem może powtórzyć skargę Dawida: „Gdyby mi był złorzeczył nieprzyjaciel mój, łatwiej bym wytrwał” (Ps. 54), ale ty chrześcijaninie, przyjacielu i powierniku mój, któryś wspólnie ze mną słodkie pożywał pokarmy— ty o mnie zapominasz?! ty mną gardzisz?! to jest boleść nad boleściami.

Chcesz poznać, jak ludzie odwdzięczają się Panu Jezusowi, zajrzyj do ich wnętrza wtenczas, gdy stoją przed Jego ołtarzem; cóż tam zobaczysz? Oto myśli próżne, błąkające się, zajęte wszystkim tylko nie Bogiem, uczucia niskie, samolubne, ziemskie, często brudne, próżną ciekawość, chęć podobania się i zwrócenia na się oczu, troski o dom i gospodarstwo, czcze marzenia i plany; — słowem wszystko, prócz miłości Pana Jezusa. Lecz po cóż zaglądać do wnętrza, — wszakże nieraz widzisz w koś ciele ludzi stojących bez myśli, bez czucia, ziewających ze znudzenia, wodzących błędnie oczyma lub co gorsza prowadzących rozmowy i żarty; widzisz, jak wielu dzisiejszych mężczyzn z klasy wyższej wchodzi do kościoła jakby do teatru, bez najmniejszej oznaki czci, — jak wiele dzisiejszych kobiet małej wiary ledwie raczy głowę schylić podczas Podniesienia, — jak wielu dzisiejszych katolików nawet nie wie, w którym ołtarzu Najśw. Sakrament spoczywa.

Wszystkie te zniewagi, jakie P. Jezus w Najśw. Tajemnicy ustawicznie ponosi, winny dusze miłujące podwojoną czcią i miłością wynagradzać. Zapewne i ty do nich należysz, a więc poznaj sposoby uczczenia. Jeżeli chcesz należycie uczcić Przenajśw. Sakrament staraj się wyrządzane mu zniewagi wynagradzać przeciwnymi aktami.

Stąd gdy niewierni urągają, ty tym silniej wierz, a tę wiarę wyznawaj publicznie. Mianowicie nie wahaj się klękać w kościele, iść za procesją lub towarzyszyć Najśw. Sakramentowi niesionemu do chorego. Jeżeli zaś na ulicy spotkasz, kapłana z Wiatykiem św., oddaj Panu pokłon głęboki, nie zważając na szydzących. Wszakże dawniej książęta i cesarze mieli się za szczęśliwych, gdy mogli towarzyszyć Panu Jezusowi. Teodozjusz np., Książe Briancon, ilekroć usłyszał głos dzwonka, zwiastujący, że kapłan idzie z św. Wiatykiem, choćby to było o północy zrywał się ze snu i wychodził spiesznie z lampą lub pochodnią, aby ze czcią odprowadzić Najśw. Sakrament aż do do mu chorego. Cesarz Rudolf, spotkawszy raz kapłana staruszka idącego pieszo z Najśw. Sakramentem, wsadził go na konia, a sam służył za przewodnika. Podobne rysy czytamy o cesarzu Ferdynandzie II, Karolu II, królu hiszpańskim, Sebastianie, portugalskim i innych. A dziś, o mój Boże, lada chudy pachołek zadziera głowę i wielkim się mieni wobec Pana zastępów!

Gdy bezbożni bluźnią, ty tym głośniej czcij, nawet innych do tej czci zachęcaj, w tym celu odprawiaj Mszę św. albo jej słuchaj za wynagrodzenie zniewag, jakie Pan w tej Tajemnicy ponosi,— często padaj na kolana, nie tylko w kościele ale i w domu, mówiąc: Niech będzie pochwalony Przenajśw. Sakrament itd. ,— wpisz się do bractwa, mającego za cel ustawiczną adorację — bywaj na nabożeństwach, gdzie Najśw. Sakrament jest wystawiony, obchodź uroczyście całą Oktawę Bożego Ciała, a każdy czwartek poświęć czci Najśw. Tajemnicy.

Gdzie Judasze obrażają Pana świętokradztwem, ty Go przyjmij do serca czystego, przyjmuj często, przyjmuj z należytym przygotowaniem się i dziękczynieniem, a gdy nie możesz przyjąć sakramentalnie, przyjmij przynajmniej duchownie. Gdy źli znieważają kościoły nieskromnością, ty się w nich zachowuj z czcią i pokorą; niech rozkoszą twoją będzie bawić w przybytkach Pańskich i przyczyniać się do ich ozdoby. Stąd nie szczędź grosza na ich podźwignięcie lub upiększenie, a gdy nie możesz dać wiele, daj przynajmniej lampę, lub świecę, lub kwiatek, lub obrus, lub inną ozdobę — wszakże na to zdobyć się możesz. Św. Wacław, książę czeski, własną ręką uprawiał pszenicę i wino przeznaczone do Mszy świętej; święte królowe za wielki zaszczyt sobie poczytywały, gdy mogły ofiarować ornat lub inny przyrząd do kościoła.

Gdy oziębli i leniwi zapominają o Najśw. Sakramencie, ty o Nim myśl jak najczęściej, a zawsze z sercem wzruszonym, — chętnie o Nim czytaj, rozmawiaj i słuchaj, — gorąco za Nim tęsknij, pragnąc być jakby lampą płonącą przed ołtarzem. Jeżeli możesz staraj się wysłuchać codziennie Mszy świętej i nawiedzić Najśw. Sakrament; jeżeli nie możesz, zwracaj się przynajmniej w tę stronę gdzie Pan Jezus spoczywa, aby Mu przesyłać gorące westchnienia. Ojciec Baltazar Alvarez radzi przebiec duchem świat cały i zwiedzać wszystkie kościoły, w których przechowuje się Najśw. Sakrament, aby wszędzie oddawać cześć Panu często niestety opuszczonemu i zapomnianemu. Inny mistrz duchowny (o. Faber) radzi wpatrywać się często z uczuciem żywej wiary w Przenajśw. Sakrament, mianowicie gdy jest wystawiony na ołtarzu, bo ten rodzaj czci jest miły Panu i duszy korzystny. Święta Gertruda otrzymała zapewnienie od Pana Jezusa, że ilekroć ktoś spogląda pełen zapału i pobożności wejrzeniem na Hostię Najświętszą, tyle razy wysługuje sobie nowy stopień, w przyszłym zaś widzeniu Boga obdarowany zostanie wyłącznym i odpowiednim weselem duchownym, stosownym do ilości pobożnych i gorących wejrzeń na Przenajświętsze Ciało naszego Pana, albo stosownie do tego, ile razy czynić to pragnął, lecz uczynić nie mógł.

Na koniec czcij kapłanów jako żywe monstrancje Najśw. Sakramentu i miej nabożeństwo do tych świętych, którzy się szczególną czcią i miłością tej Tajemnicy odznaczali, a do których należał św. Tomasz z Akwinu, św. Paschalis, św. Filip Nereusz, św. Wacław, św. Teresa, św. Julianna.

„NIECH BĘDZIE POCHWALONY PRZENAJŚWIĘTSZY SAKRAMENT PRAWDZIWE CIAŁO I KREW” – Najświętszej Maryi Panny; Jej i tylko Jej.

Źródło: Wstęp: o. Maurycy Meschler (Najświętsza Maryja Panna, Wyd. Matris), treść: Podręcznik do publicznej adoracji Przenajświętszego Sakramentu, Sejny, 1913.




Maryja Matka Boga i Jego kapłanów

Reginald Garrigou-Lagrange | 21 sierpnia 2020 r.

Maryja dała nam Kapłana Ofiary Krzyżowej, Pierwszego Kapłana Ofiary Mszy świętej oraz Ofiarę składaną na ołtarzu.

Maryja sama nie jest kapłanem w ścisłym tego słowa znaczeniu, ponieważ nie otrzymała Ona powołania kapłańskiego i nie może odprawiać Mszy św., czy udzielać absolucji sakramentalnej. Jednak Jej Boże Macierzyństwo oznacza większą godność niż kapłaństwo wyświęconego kapłana – w takim znaczeniu, że bardziej znaczące jest ofiarowanie Naszemu Zbawicielowi Jego ludzkiej natury niż uobecnianie Jego Ciała w Najświętszej Eucharystii.

Bardziej znaczące i doskonalsze jest także ofiarowanie swojego jedynego Syna i swego Boga na Krzyżu, tak jak to uczyniła Maryja – ofiarowując się wraz z Nim we wspólnocie cierpienia – niż uobecnianie i składanie Ciała Naszego Pana na ołtarzu, jak to czyni kapłan podczas Mszy Świętej.

Powinniśmy także potwierdzić, jak to niedawno uczynił uważny teolog, poświęciwszy wiele lat na badanie tych zagadnień[1], że „pewnym teologicznie wnioskiem jest to, że Maryja w pewien sposób uczestniczyła w głównym akcie kapłaństwa Jezusa, wydając, zgodnie z planem Bożym, swoją zgodę na ofiarę Krzyżową, jakiej dokonał Zbawiciel”. W innym kontekście dodaje: „Jeśli weźmiemy pod uwagę jedynie pewne bezpośrednie skutki działania kapłana, takie jak konsekracja Eucharystyczna lub odpuszczenie grzechów w sakramencie pokuty, prawdą jest, że kapłan może czynić pewne rzeczy, których Maryja nie mając władzy kapłańskiej – czynić nie może. Jednak  takie spojrzenie na tę sprawę nie oznacza porównywania godności, a jedynie poszczególnych skutków, jakie są dokonywane przez władzę, której Maryi brakuje, lecz niekoniecznie wskazujących na wyższą godność”[2].

Nawet jeśli z podanych powodów w przypadku Maryi nie można mówić o kapłaństwie w ścisłym tego słowa znaczeniu, pozostaje prawdą, jak stwierdza M. Olier, że otrzymała Ona pełnię ducha kapłaństwa, którym jest duch Chrystusa Odkupiciela. Jest to powód, dla którego nazywa się Ją Współodkupicielką, tytułem, który, podobnie jak tytuł Matki Bożej, zakłada wyższą godność od kapłaństwa chrześcijańskiego[3].

Udział Maryi w poświęceniu i ofiarowaniu Jezusa, Kapłana i Ofiary nie może być lepiej podsumowany niż wyrażają to słowa Stabat Mater, franciszkanina Jacopone de Todiego (1228-1306). Stabat Mater w szczególnie uderzający sposób ukazuje, że nadprzyrodzona kontemplacja tajemnicy Chrystusa ukrzyżowanego jest częścią zwyczajnej drogi do świętości. W precyzyjnych i gorących słowach mówi o zranieniu Serca Zbawiciela i ukazuje zażyły i skuteczny sposób, w jaki Maryja prowadzi nas do Niego. Maryja nie tylko prowadzi nas do bliskości z Bogiem, ale w pewnym sensie ją w nas dokonuje – oto, co uwydatnia powtórzenie imperatywu „Fac”[4] w następujących strofach:

Eia Mater, fons amoris,                      Matko, źródło ukochania,

Me sentire vim doloris                        Daj mi siłę współczuwania

Fac, ut tecum lugeam.                       Tylu bólom, żalom Twym.

Fac ut ardeat cor meum                     Serce sobie upodoba,

In amando Christum                          U Chrystusa kochać Boga;

Deum,

Ut sibi complaceam.                          Sercu memu spraw to Ty.
 

Fac ut portem Christi                         Niech Chrystusa śmierć przeniosę,

mortem,

Passionis fac corsortem                     Mękę zniosę do pomocy,

Et plagas recolere.                             Niech to przejdę jeszcze raz.

Fac me plagis vulnerari                     Zrób mnie zbitym, poranionym,

Fac me cruce inebriari,                     Uwięzionym, przepojonym

Et cruore Filii.                                    Krzyżem Syna, Syna krwią.

Aby prawdziwie reprezentować Jezusa, kapłan, który składa Go na ołtarzu i ofiarowuje Go sakramentalnie we Mszy świętej, powinien coraz bardziej jednoczyć się z Jego uczuciami, z ofiarą, która zawsze żyje w Sercu Jezusa; „zawsze żyje, aby się wstawiać za nami.” Ponadto powinien poprzez różne sakramenty rozdzielać łaskę, która jest owocem zasług Jezusa i Maryi.

Maryja wykazuje się szczególną gorliwością w odniesieniu do uświęcania kapłanów, ze względu na dzieło, do którego są powołani. Widzi, że mają oni udział w kapłaństwie Jej Syna i czuwa nad ich duszami, aby łaska ich święceń przyniosła w nich owoce, aby stali się żywymi obrazami Zbawiciela. Chroni ich przed niebezpieczeństwami, które ich otaczają i podnosi, kiedy się potykają. Miłuje ich jak synów szczególnego upodobania, podobnie jak kochała św. Jana, który był Jej oddany na Kalwarii. Przyciąga do siebie ich serca, aby je podnieść i poprowadzić do większej zażyłości z Jezusem, aby pewnego dnia mogli powiedzieć w całej prawdzie: „Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie  Chrystus”.

Maryja w szczególny sposób pomaga kapłanom przy ołtarzu, aby byli bardziej świadomi swego związku z Pierwszym Ofiarnikiem. Jest duchowo obecna przy owej sakramentalnej ofierze, która utrwala istotę ofiary Krzyża, i rozdaje kapłanowi łaski, jakich on potrzebuje, żeby służyć ze skupieniem i w duchu oddania. W ten sposób pomaga kapłanowi uczestniczyć w ofierze Jezusa, a także – w Jego kapłaństwie. Wszystko to oznacza formowanie kapłanów na obraz Serca Jezusowego.

Wraz z Jezusem wzbudza powołania kapłańskie i pielęgnuje je. Wie, że tam, gdzie nie ma kapłanów, nie ma chrztu, nie ma spowiedzi, nie ma Mszy, nie ma chrześcijańskiego małżeństwa, nie ma ostatniego namaszczenia, nie ma życia chrześcijańskiego: bez kapłana świat wraca do pogaństwa.

Nasz Pan, który zechciał potrzebować Maryi w dziele Zbawienia, zechciał także potrzebować kapłanów, a Maryja formuje ich w świętości. Jej działanie wyraźnie widać w przypadku niektórych świętych, będących kapłanami – św. Jana Ewangelisty, św. Bernarda, św. Dominika, Apostoła Różańca, św. Bernardyna ze Sieny, św. Grignona de Montfort, św. Alfonsa, [czy św. Maksymiliana Kolbe – przyp. red.].

Źródło: W oparciu o fragmenty Reginald Garrigou-Lagrange, Matka Zbawiciela a nasze życie wewnętrzne. Tłum i oprac. MG.

[1]     E. Dublanchy, Dict, de Theol. Cath., art. Marie, kol. 2396 sqq.

[2]     lb., kol. 2366.

[3]     Ib., kol. 2365.

[4]     Fac (łac.) – zrobić, wykonać, uczynić.




Bulla Quo Primum Tempore

Ustanowienie Wiecznego Kanonu Mszy św.

Konstytucja Apostolska Jego Świątobliwości Papieża św. Piusa V 14 lipca 1570 r.

Pius, Biskup, Sługa Sług Bożych Na wieczną rzeczy pamiątkę Do Naszych Czcigodnych Braci: Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów, i innych Miejscowych Ordynariuszy w Pokoju i Łączności ze Stolicą Apostolską Czcigodni Bracia, zdrowie i Błogosławieństwo Apostolskie!

Po wyniesieniu Nas na tron apostolski, z zadowoleniem skoncentrowaliśmy Nasz umysł i energię, i skierowaliśmy wszystkie Nasze myśli na kwestię zachowania nieskazitelnego publicznego kultu Kościoła; i dołożyliśmy starań, z Bożą pomocą, wszelkimi środkami naszej władzy, aby osiągnąć ten cel. Zważywszy, iż, pośród innych dekretów Świętego Soboru Trydenckiego, powierzono nam również obowiązek zrewidowania i ponownego wydania świętych ksiąg, a mianowicie Katechizmu, Mszału i Brewiarza; i zważywszy, że z woli Bożej wydaliśmy Katechizm dla nauczania wiernych oraz gruntownie zrewidowany Brewiarz, następnie, dla właściwego wywiązania się z Boskiego Urzędu, aby Mszał i Brewiarz były w doskonałej harmonii, co jest prawe i właściwe (uznając, iż jest zupełnie stosowne, aby w Kościele był jeden tylko odpowiedni rodzaj psalmodii [melodii śpiewanego psalmu – przyp. tłum.] i jeden jedyny ryt odprawiania Mszy św.), uznaliśmy za konieczne natychmiast skierować Naszą uwagę na to, co jeszcze pozostało do zrobienia, a mianowicie, przeredagowanie Mszału tak szybko, jak to tylko możliwe.

Postanowiliśmy więc przekazać to zadanie wybranemu komitetowi uczonych. Oni porównali swoją pracę ze starożytnymi kodeksami z Naszej Watykańskiej Biblioteki oraz z wiarygodnymi, oryginalnymi lub poprawionymi, kodeksami z innych źródeł. Ponadto konsultowali to z pismami uznanych starożytnych autorów, które dotyczyły odprawiania świętych rytów. W ten sposób odtworzyli sam Mszał w jego pierwotnej formie i w rycie świętych Ojców. Gdy efekty tej pracy zostały poddane dokładnemu rozpatrzeniu, a następnie poprawione, wówczas, po dogłębnym zbadaniu i rozważeniu, nakazaliśmy, iż końcowy ich wynik będzie bezzwłocznie wydrukowany i wydany w Rzymie, tak aby wszyscy mogli cieszyć się owocami tej pracy: aby księża wiedzieli jakich modlitw używać, oraz jakich rytów i ceremonii przestrzegać odtąd, przy odprawianiu Mszy św.

Dlatego więc, aby wszyscy i wszędzie przyswoili i przestrzegali tego, co zostało im przekazane przez Święty Kościół Rzymski, Matkę i Nauczycielkę wszystkich innych Kościołów, będzie odtąd bezprawiem na zawsze w całym świecie chrześcijańskim śpiewanie albo recytowanie Mszy św. według formuły innej, niż ta przez Nas wydana; nakaz ten ma zastosowanie do wszystkich kościołów i kaplic, patriarchalnych, kolegialnych i parafialnych, świeckich bądź należących do zgromadzenia religijnego, czy to męskiego (włączając w to wojskowe) czy żeńskiego, w których Msze św. winny być śpiewane głośno w prezbiterium lub recytowane prywatnie, zgodnie z rytami i zwyczajami Kościoła Rzymskiego. Ma to zastosowanie nawet wówczas, jeżeli wymienione kościoły zostały w jakikolwiek sposób zwolnione, czy to przez indult Stolicy Apostolskiej, czy przez zwyczaj, przywilej, lub nawet przez przysięgę lub zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej, lub też jeżeli ich prawa i swobody były zagwarantowane w jakikolwiek inny sposób.

Zachowane będą tylko w miejscach, gdzie praktyka odprawiania Mszy św. w inny sposób była przyznana ponad 200 lat temu wraz z jednoczesnym utworzeniem i zatwierdzeniem kościoła przez Stolicę Apostolską oraz te, które zachowały podobny zwyczaj nieprzerwanie przez okres nie mniej niż 200 lat, w których to przypadkach w żaden sposób nie odwołujemy ich ww. przywilejów lub zwyczajów. Jeżeli jednak ten Mszał, który uznaliśmy za godzien wydania, bardziej odpowiada tym ostatnim, niniejszym pozwalamy im na odprawianie Mszy św. zgodnie z tym rytem, pod warunkiem uzyskania zgody ich biskupa lub prałata, oraz całej kapituły, i niezależnie od innych warunków.

Wszystkim innym ww. kościołom zakazuje się używania innych mszałów, które należy zupełnie i w całości wycofać; i przez tę obecną Konstytucję, która będzie mieć moc prawną po wsze czasy, nakazujemy i polecamy, pod groźbą kary Naszego gniewu, aby nic nie było dodane do Naszego nowo wydanego Mszału, nic tam pominięte, ani cokolwiek zmienione.

W szczególności nakazujemy każdemu patriarsze, administratorowi i innym osobom jakiejkolwiek kościelnej godności, choćby był to kardynał Świętego Kościoła Rzymskiego lub posiadacz jakiegokolwiek innego stopnia lub stanowiska, a nakazujemy im to na mocy świętego posłuszeństwa, aby śpiewali bądź recytowali Mszę św. zgodnie z rytem, sposobem i normą niniejszym przez Nas ustanowioną a tym samym zaprzestali i całkowicie zaniechali wszystkich innych rubryk i rytów innych mszałów, jakkolwiek dawnych, do których przestrzegania byli przyzwyczajeni, i aby nie dopuszczali myśli o wprowadzaniu do odprawiania Mszy św. jakichkolwiek ceremonii lub recytowania jakichkolwiek innych modlitw, niż te zawarte w Mszale.

Ponadto, na mocy treści niniejszego aktu i mocą Naszej Apostolskiej władzy, przyznajemy i uznajemy po wieczne czasy, że dla śpiewania bądź recytowania Mszy św. w jakimkolwiek kościele, bezwzględnie można posługiwać się tym Mszałem, bez jakichkolwiek skrupułów sumienia lub obawy o narażenie się na karę, sąd lub cenzurę, i że można go swobodnie i zgodnie z prawem używać. Żaden biskup, administrator, kanonik, kapelan lub inny ksiądz diecezjalny, lub zakonnik jakiegokolwiek zgromadzenia, jakkolwiek nie byłby tytułowany, nie może być zobowiązany do odprawiania Mszy św. w inny sposób, niż przez Nas polecono. Podobnie nakazujemy i oznajmiamy, iż nikt nie może być nakłaniany bądź zmuszany do zmieniania tego Mszału, a niniejsza Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na zawsze pozostanie ważna, i będzie mieć moc prawną, pomimo wcześniejszych konstytucji lub edyktów zgromadzeń prowincjalnych bądź synodalnych, i pomimo zwyczajów ww. kościołów, ustanowionych bardzo dawnym lub odwiecznym nakazem, zachowując tylko zwyczaje mające ponad 200 lat.

W konsekwencji, z Naszej woli i mocą tej samej władzy, zarządzamy, iż jeden miesiąc po opublikowaniu tej Naszej Konstytucji i Mszału, księża Kurii Rzymskiej będą zobowiązani do śpiewania bądź recytowania Mszy św. zgodnie z niniejszym; inni na południe od Alp, po trzech miesiącach; ci, którzy mieszkają za Alpami, po sześciu miesiącach lub tak szybko, jak tylko Mszał będzie dostępny.

Ponadto, aby wymieniony Mszał był zachowany od skazy i utrzymany wolny od defektów i błędów, karą za nieprzestrzeganie niniejszego w przypadku wszystkich drukarń na obszarze bezpośrednio lub pośrednio podległym Nam, bądź Świętemu Kościołowi Rzymskiemu, będzie konfiskata ich książek i grzywna w wysokości 100 dukatów w złocie płatna ipso facto do Apostolskiego Skarbca. W przypadku siedziby w innych częściach świata, karą będzie ekskomunika latae sententiae i inne kary według Naszego uznania; i mocą Naszej Apostolskiej władzy i zgodnie z brzmieniem tego dokumentu, zarządzamy, iż nie wolno im ośmielić się, albo dopuścić myśli o wydrukowaniu, wydaniu lub sprzedaży, lub w jakikolwiek inny sposób przyczynić się do dostarczenia takich ksiąg, bez Naszego potwierdzenia i zgody, lub bez wyraźnej zgody Komisarza Apostolskiego dla wymienionych rejonów świata, który będzie w tym celu przez Nas wyznaczony. Każda z wymienionych drukarń musi otrzymać od ww. Komisarza Mszał standardowy, który będzie służyć jako wzorzec kolejnych kopii, które, gdy zostaną wykonane, muszą być porównane ze wzorcem i wiernie się z nim zgadzać, nie różniąc się w żaden sposób od pierwowzoru wydrukowanego w Rzymie (secundum magnum impressionem).

Ponieważ jednak trudno byłoby przesłać niniejszą Konstytucję do wszystkich części świata i powiadomić jednocześnie wszystkich zainteresowanych, zarządzamy, iż będzie ona, jak zwykle, rozwieszona na drzwiach Bazyliki Księcia Apostołów, na drzwiach Apostolskiej Kancelarii i na końcu Campo de’Fiori; ponadto nakazujemy, że drukowane kopie niniejszego dokumentu, potwierdzone przez notariusza i poświadczone pieczęcią funkcjonariusza kościelnego, będą posiadać tę samą niebudzącą wątpliwości ważność, wszędzie i w każdym kraju, jak gdyby to Nasz oryginał był tam przestawiony. Podobnie, nikomu nie wolno naruszyć lub nierozważnie zmienić tego tekstu Naszego zezwolenia, ustanowienia, nakazania, polecenia, skierowania, przyznania, indultu, deklaracji, woli, dekretu i zakazu. Ktokolwiek by ośmielił się tak uczynić, niech wie, iż naraża się na gniew Boga Wszechmogącego oraz błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła.

Dan u Świętego Piotra w Rzymie, w roku tysiąc pięćset siedemdziesiątym Wcielenia Naszego Pana, dnia czternastego lipca, 1570 roku, piątego roku Naszego Pontyfikatu.

Pastor Pastorum Pius V